Rozwiewam wątpliwości na temat żywności ekologicznej!

Rolnicy to moim zdaniem jedna z najbardziej potrzebnych, ale też najbardziej niedocenianych grup zawodowych w Polsce. Długo zastanawiałam się, czy mogłabym coś zrobić, żeby choć trochę to zmienić? Aż w końcu wpadłam na pomysł, żeby z jednym z nich porozmawiać! W tym celu wybrałam się do małego ekologicznego gospodarstwa w Sątyrzu, żeby sprawdzić, jak wygląda życie człowieka, dzięki któremu mamy co jeść? Przy okazji wypytałam: czym jest żywność ekologiczna? Jak odróżnić produkty eko od tych, które tylko je udają? Czy na pewno są najzdrowsze? Dlaczego tyle kosztują? Coś czuję, że po tym wpisie już zawsze będziesz inaczej patrzeć na to, co znajduje się na sklepowych półkach. I nie ukrywam, że właśnie o to mi chodzi!

żywność ekologiczna

Moim rozmówcą jest pan piotr woźnicki, którego Specjalnością są bio ogórki kiszone kołobrzeskie oraz bio kapusta kiszona „Sątyrz”

Skąd pomysł na gospodarstwo ekologiczne?

Pochodzę ze wsi. Razem z żoną kończyliśmy Akademię Rolniczą w Poznaniu, gdzie niestety o rolnictwie ekologicznym nie dowiedzieliśmy się niczego. Początkowo chcieliśmy zostać w mieście, ale kiedy kuzyn opowiedział nam o ziemi w Sątyrzu, pojechaliśmy ją obejrzeć.

Zobaczył ją Pan i przepadł?

Nic nie zobaczyłem, bo było ciemno! Ale zapaliłem się do pomysłu. W 2004 zaczęły się dotacje unijne na gospodarstwa ekologiczne, ale to nie był główny powód. Wiedzieliśmy, że jeśli przeprowadzka z miasta na wieś, to tylko po to, żeby poprowadzić gospodarstwo ekologiczne. Całe szczęście wtedy człowiek jeszcze nie wiedział, w co się pakuje (śmiech)!

Tak jest ze wszystkim! Z każdym biznesem, a nawet z rodziną i dziećmi. Gdyby człowiek od początku wiedział, z czym to się je i ile to kosztuje zachodu, pewnie dziesięć razy by się zastanowił, a w końcu zrezygnował. Może więc dobrze, że nie wiemy, bo ominęłoby nas wiele dobrego?

Porównanie z dziećmi jest bardzo trafne.

Chciałabym na początku wyjaśnić, czym różnią się określenia: bio, eko i organic?

Niczym, oznaczają to samo.

Po czym ja – zwykły konsument – mogę rozpoznać żywność ekologiczną?

żywność ekologiczna

Po unijnym certyfikacie. To specjalny znak na etykiecie produktu: logo liścia z 12 gwiazdami na zielonym tle.

Co to właściwie znaczy: żywność ekologiczna? Żywność ekologiczna czyli ta zdrowa?

Ja dzielę żywność na konwencjonalną i ekologiczną. Użycie słowa „zdrowa” jest zakazane przez Brukselę. W markecie nie może być półek ze zdrową żywnością, bo wtedy żywność obok jaka jest? Trująca?

Ale od kiedy w Polsce żywność ekologiczna zaczęła się lepiej sprzedawać, pojawiło się wielu chętnych, żeby na tym zrobić pieniądz. Proszę zwrócić uwagę, jakich haseł się dzisiaj używa: najwyższej jakości, wiejska, zagrodowa. To są puste slogany, które nic nie znaczą. Przecież każda żywność jest wiejska, bo w miastach nie ma gospodarstw! Tak jak każdy kurczak jest z zagrody, bo przecież nie trzymamy ich w domach. Niedawno sprzedawano kurczaki z „ekologicznego Podlasia”. I ludzie myśleli, że dostają coś lepszego, chociaż był to kurczak z hodowli konwencjonalnej.

Rozumiem, że jak nie ma certyfikatu, to nie jest to żywność ekologiczna i trzeba bardzo ostrożnie podchodzić do tego, co sprzedawca mówi o swoim produkcie?

Żywność ekologiczna to taka, która jest kontrolowana. Rolnik może sobie powiedzieć: „A ja nie pryskam i papierek nie jest mi potrzebny”, ale nie ma pani pewności, czy mówi prawdę. Może mówi prawdę, ale sąsiad pryska i te opryski zwieje do niego.

Do mnie przyjeżdżają na kontrolę i pobierają próbki wybiórczo. Badana jest gleba i produkt. Ten system kontroli został wymyślony po to, żeby konsument miał pewność.

A co, kiedy ktoś chce mieć gospodarstwo ekologiczne, a obok jest konwencjonalne?

Ja jestem w tej szczęśliwej sytuacji, że nie mam sąsiada. Jestem tu sam. Ale to może być problem, gdy nie chcesz pryskać, a sąsiad pryska. W polskim sądzie ciężko udowodnić, że straciłeś certyfikat przez sąsiada. Towar trzeba sprzedać jako konwencjonalny, ponosząc straty.

W Polsce brakuje regulacji w tym zakresie. Powinno być jak na zachodzie, czyli rolnik konwencjonalny pryska tylko wieczorem, kiedy nie ma pszczół i tylko wtedy, kiedy nie ma wiatru.

Jak często gospodarstwa ekologiczne są kontrolowane?

Teoretycznie raz w roku jest zapowiedziana kontrola. Są też kontrole niezapowiedziane. Jednostka certyfikująca również jest kontrolowana, czy dobrze nas skontrolowała. My mamy sprzedaż bezpośrednią, więc musimy być również zgłoszeni do Sanepidu. Rolnicy, którzy hodują zwierzęta, muszą być zgłoszeni do weterynarii. A w sklepie znowu waga towaru czy zapisy na etykiecie są kontrolowane przez Państwową Inspekcję Handlową.

Z czego wynika wyższa cena jedzenia ekologicznego?

Na fermie konwencjonalnej brojlery rosną 33-34 dni, w ekologii kurczak rośnie 87 dni, czyli prawie trzy razy dłużej. W ekologii dochodzi jeszcze problem z ubojniami, bo one też muszą mieć certyfikat. Wszędzie na każdym etapie musi być certyfikat. Można zawieźć zwierzęta do ubojni konwencjonalnej, ale posiadającej certyfikat. Wtedy ubojnia musi wymyć maszyny, zdezynfekować je, mięsa nie można pomieszać. Jeśli zawiozę do ubojni konwencjonalnej bez certyfikatu, łańcuch jest przerwany i moja ekologiczna świnia traci status ekologicznej.

Jeśli chodzi o rośliny, to w typowym gospodarstwie konwencjonalnym ziemia jest drenowana. I potem zostaje pustynia. Trzeba dostarczyć sztuczny nawóz, żeby coś wyrosło. Rośliny same się nie bronią, bo nie mają odporności, więc trzeba dawać chemię na szkodniki i choroby. Piąty, dziesiąty, piętnasty oprysk. I ta roślina na polu to wszystko wciąga. A my to jemy. Nie ma równowagi biologicznej. Potrzebne jest tylko słońce i deszcz. Wtedy sobie rośnie, prawie jak w fabryce. To jest wyścig: kto osiągnie więcej plonu? Żeby mieć więcej plonu, chwasty też wybija się chemią.

Rolnictwo ekologiczne jest bardziej pracochłonne.

Środki do zwalczaniu szkodników i chorób są dozwolone, ale tylko część jest chemiczna (na bazie miedzi), a większość to naturalne wyciągi. Nawozy też się stosuje, ale naturalne: z alg, skały przemielone albo jak w gospodarstwie: kompost, obornik. Ja stosuję sporo koniczyny, która rośnie rok-dwa lata, a potem się ją orze. Dzięki temu ziemia jest bogata. Jak za rok-dwa posieję marchewkę, to plon będę miał duży i zdrowy. I nie muszę wydawać pieniędzy na nawozy! Ale przez ten rok-dwa pole na siebie nie zarabia. A w konwencji rok w rok jest plon.

Dochodzi jeszcze robocizna, bo nie zmechanizuje się wszystkich prac. W Polsce nie ma zbytu na dużą skalę jak na zachodzie. Większość rolników ekologicznych ma małe i średnie gospodarstwa.

Co jedzą zwierzęta w gospodarstwie ekologicznym? Czy podaje się im antybiotyki?

Gospodarstwo powinno funkcjonować jako obieg zamknięty, czyli mieć zwierzęta i rośliny. Część roślin się sprzedaje, a część zjadają zwierzęta. Potem jest z tego nawóz i tak to krąży.

Jednak coraz mniej jest takich gospodarstw, bo to jest trudne.

W gospodarstwie ekologicznym krowa od wiosny do jesieni chodzi i skubie trawę, tak zwaną zielonkę. Na zimę przygotowuje się siano. Jeśli w gospodarstwie są zboża albo inne warzywa, to też się je daje. Można mieć paszę spoza gospodarstwa, bo ciężko samemu ją wymieszać tak, żeby nie zabrakło żadnych makro i mikroelementów. Ale w gospodarstwie ekologicznym musi być to pasza certyfikowana, która pochodzi z certyfikowanych zbóż. My ściągaliśmy paszę z Belgii, bo w Polsce jedyna certyfikowana mieszalnia pasz została zamknięta. Taka pasza jest dwa razy droższa od konwencjonalnej.

Jeśli zwierzę zachoruje, leczy się je naturalnymi, gospodarskimi metodami. Tak samo, jak leczy się człowiek na początku choroby: dostaje herbatę z cytryną i pod kołdrę, wypocić się. Dopiero kiedy to nie pomaga, żeby ratować zwierzę, podaje się antybiotyki, ale tylko pod kontrolą weterynarza. Krowę na czas choroby separuje się od innych zwierząt. Jeśli jest to krowa mleczna, to jej mleko nie może iść do sprzedaży, dopóki nie wydali leku.

Można podać antybiotyk, żeby uratować zwierzę, a nie żeby zwiększyć jego przyrosty.

Tak samo jest z warzywami. Kiedy cała plantacja jest zagrożona, np. grzybem, możemy zastosować chemiczny oprysk miedzianem. Nie stosujemy tego często, nie stosujemy profilaktycznie, na wszelki wypadek, bo wszyscy stosują. Każde użycie musi być uzasadnione i tylko dozwolonym środkiem chemicznym.

Ile jest gospodarstw ekologicznych w Polsce? Ja czytałam, że uprawy ekologiczne stanowią nieco ponad 2% wszystkich upraw. Czy to prawda?

W tej chwili będzie poniżej 20 tys. takich gospodarstw. Kilka lat temu było 25-27 tys. Jest ich mniej, bo pokończyły się programy unijne, więc pseudo rolnicy ekologiczni (którzy zakładali gospodarstwa ekologiczne tylko dla dopłat), zaczęli rezygnować.

Rolnictwo w Polsce się nie rozwija. Rolnicy powoli się wykruszają. Starzeją się, nie mają już sił, a ich dzieci uciekają ze wsi do miasta. Jak gdzieś słyszymy, że jakieś dziecko zostaje na roli, to wszyscy zazdrościmy. To jest ciężka praca, dzieci wolą iść na etat.

Tak, bo rolnik obowiązki ma od rana do wieczora. Ciężko mu wyjechać na wakacje, bo gospodarstwo trzeba doglądać praktycznie cały czas.

My na wakacje praktycznie nie jeździmy. Ja czuję się tutaj dobrze i najlepiej odpoczywam, kiedy przejdę się po polach. Czasami pewnie dobrze byłoby się oderwać i zresetować, ale ja odpowiadam za zwierzęta, które mam w gospodarstwie. To nie jest sztuka czy cyferka, tylko żywa istota.

Państwo też byście nie wyjechali i nie zostawili dzieci z sąsiadami albo z pracownikiem firmy, niech przypilnuje przez tydzień, nic się nie stanie.

Nie zostawilibyśmy. Chciałam jeszcze zapytać, gdzie najlepiej kupować żywność ekologiczną?

To zależy na czym nam zależy. Jeśli na cenie, to najlepiej kupować ją bezpośrednio u rolnika, bo tutaj będzie najtańsza. Ale niektórym bardziej zależy na oszczędności czasu, wtedy szukają takiej żywności w najbliższym sklepie z żywnością ekologiczną.

Żywność ekologiczna jest droższa, ale trzeba pamiętać, że jesteś tym, co jesz, a lekarz i lekarstwa też swoje kosztują. Być może bardziej się opłaca kupować ekologicznie? Zauważyłem, że ludzie, którzy kupują u mnie bezpośrednio, planują zakupy oraz posiłki. Ponieważ podjechanie do gospodarstwa kosztuje więcej wysiłku niż podjechanie do najbliższego sklepu, czasami trzeba też odwiedzić kilka gospodarstw, żeby kupić wszystko, dzwonią i pytają, co mam, a potem sprawdzają, czego brakuje im w lodówce. I kiedy wiedzą, co mogliby z tego zrobić, składają zamówienie. W efekcie mniej wyrzucają.

żywność ekologiczna

Polacy patrzą głównie na cenę jedzenia, a nie na jego jakość. Czy to się zmienia? Czy można już powoli mówić o modzie na ekologiczne jedzenie w Polsce?

Ostatnie 20 lat zostało zaprzepaszczone. Nasza ziemia była czysta, mogliśmy być potęgą ekologiczną.

Sątyrz jest członkiem Polskiej Izby Żywności Ekologicznej i jednoczenie się firm produkujących ekologiczną żywność świadczy o rozwoju branży eko w Polsce. Ale to zachód bardziej promuje żywność ekologiczną. My dopiero zaczynamy. Jeszcze do zeszłego roku, zanim pojawiły się susze, żywność konwencjonalna była zbyt tania. Rolnik dostawał za mało. Nie może być tak, że marchewka w sklepie kosztuje złotówkę (z czego rolnik konwencjonalny – który wykonuje większość pracy i na nim spoczywa całe ryzyko – dostaje 10-20 groszy), a eko 4 złote. To hamowało rozwój żywności ekologicznej. Różnica w cenie między ekologią a konwencją powinna wynosić 20-30%.

Polscy rolnicy nie potrafią też zorganizować się tak jak niemieccy. Oni by się zbuntowali i wyszli na ulicę, gdyby wpuszczono do nich produkt, chociaż ich się jeszcze nie sprzedał. Dopiero jak niemieckie warzywa się wyprzedadzą, można wwieźć inne.

Poza tym my długo mieliśmy w głowie, że to – co zagraniczne i egzotyczne – jest lepsze. Całe szczęście odwrót jest coraz bardziej zauważalny.

Tak! Sama z radością obserwuję, jak po modzie na awokado przyszedł w końcu czas, kiedy przede wszystkim chwalimy naszą polską kiszonkę. Wierzę, że właśnie w tę stronę będzie to zmierzać: rodzime, sezonowe produkty, a wśród nich coraz więcej tych ekologicznych. Że zaczniemy świadomie planować zakupy oraz posiłki, a w efekcie mniej wyrzucać. Być może zabrzmi to trochę wzniośle, ale to jest jedyny ratunek dla naszej planety.

Dziękuję bardzo za rozmowę, z której mogłam się tyle dowiedzieć!


A jeśli po przeczytaniu mojego wywiadu czujesz niedosyt i chciałabyś się dowiedzieć jeszcze więcej na temat zdrowia i żywności ekologicznej, zajrzyj na stronę Jemy Eko!

* Artykuł powstał w ramach operacji „Eko jemy – nie marnujemy” realizowanej przez Polską Izbę Żywności Ekologicznej, współfinansowanej ze środków Unii Europejskiej w ramach Schematu II Pomocy Technicznej „Krajowa Sieć Obszarów Wiejskich” Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich na lata 2014 – 2020.

(17 320 odwiedzin wpisu)
7 komentarzy
najstarszy
najnowszy
Inline Feedbacks
View all comments
Helena
Helena
4 lat temu

Dziękuję za artykuł! Za mało jest informacji na temat żywności ekologicznej. Ja kupuję żywność ekologiczną w swoim mieście na kiermaszach, które odbywają się co 2 tygodnie. Przyjeżdżają rolnicy i hodowcy ze swoimi produktami, które są doskonałe. Jest coraz więcej osób świadomych jak ważne jest to co jemy! Pozdrawiam Wszystkich, którzy cieżko pracują w gospodarstwach ekologicznych, doceniam ich zaangażowanie?Helena

Andrzej
Andrzej
4 lat temu

Cała prawda i jestem pod wrażeniem ponieważ jak było u mojego dziadka w latach 60tychMieszkam w Danii (Kopenhaga) już 50latZnam wszystko no prawie wszystko.Podjeliscie wspaniała dedzyzje mało takich ludzi w tym kraju.Jak ja słyszę zdrowa żywność oczywiście w Polsce to jestem chory.Dunczycy zaczęli na początku lat 80tych.To było mleko i dzisiaj to zawsze mówię dlaczego piszecie ekologiczne gdy 75% towarów ekologicznych a różnica cen to żadna.U mnie w lodowce to 75% ekologia i tak ostatnie 15 lat ale rok dwa lata to już nie będą pisać ekologiczne.Jak jestem w Polsce to kupuje w Lidl bo już dzisiaj maja sporo ekologi a bardzo uważam na żywność w Polsce poprostu jest bardzo niebezpieczna ale Polak potrafi i jak patrzę na młode osoby tak otyłe no jak mówi Igor z Ukrainy chemia Andrej.W Polsce mówią to oszustwo to nie ekologia.Przykre na tego słuchać .Teraz jestem w Szwecji na wsi i karmie dzikie kotki chlebem ekologicznym,paróweczki w baranim flaki i krzyczę jak wam dobrze.Zycze z całego serca bo to jest wasze a wnuki będą wam dziękować.Taka misje dostaliście od BOGA
Pozdrawiam

Paula Woźniak
4 lat temu

Myślę, że nasze społeczeństwo musi „dorosnąć” do ekologicznej żywności. Zarówno do jej kupowania
(świadomość tego co jemy) jak i pracy w rolnictwie. W tym drugim przypadku myślę, że króluje u nas jeszcze przekonanie, że bycie rolnikiem to obciach. Jak wyrośniemy z tych kompleksów to i rolników będzie więcej :)

Magda
Magda
4 lat temu

Świetny wywiad :) Zdecydowanie pozwala popatrzeć na ekologiczną produkcję z innej perspektywy. Z pewnością będzie mi w tej chwili łatwiej dokonywać zakupów.

Klarson
4 lat temu

Półki eko w sklepach to zdecydowanie moje rejony. Teraz poczułam chęć znalezienia takiego małego gospodarstwa :)

Michalina
4 lat temu

Eko żywność jest droższa, ale na dłuższą metę pozwala zaoszczędzić na lekach ;)