Dlaczego ludzie odwracają się od lekarzy i powierzają swoje zdrowie szarlatanom?

Żyjemy w niebezpiecznych czasach. Coraz więcej ludzi odwraca się od osiągnięć nauki. Raka w zaawansowanym stadium leczymy wlewami z witaminy C. Boimy się szczepień, a inżynier mechaniki – który piersi powiększa hipnozą – nazywany jest „profesorem” i dla tysięcy (jeśli nie setek tysięcy) staje się guru od chorób wszelakich. Żyjemy w czasach, w których większość rodziców wierzy, że ich dzieci mają robaki w organizmie. Przeraża mnie to, ale to nie będzie wpis hejterski. Chciałam po prostu opisać, jak to wygląda z punktu widzenia zwykłej matki i co skłania ludzi do tego, że nagle zaczynają odwracać się od lekarzy, a swoje zdrowie powierzają szarlatanom? medycyna naturalna


Ta historia wydarzyła się naprawdę jakiś czas temu. Nasz synek przez długi czas miał powiększone migdały. Jak długo? Rok, może więcej, ale dokładnie nie wiem. Dlaczego nie wiem? Żeby to zrozumieć, musisz przeczytać całą historię od początku. medycyna naturalna



AKT I: Pediatra.

Do pediatry chodzimy jak bozia przykazała, czyli regularnie. Bilans dwulatka, czterolatka, pięciolatka – checked. Szczepienia obowiązkowe – zaliczone bez wyjątku. Plus wizyty z powodu infekcji różnorakich: oskrzela, angina, zapalenie ucha. Zazwyczaj pediatra przepisywał antybiotyk i odsyłał nas do domu.

Ani razu nie otrzymaliśmy informacji, że migdały są powiększone. Pewnego dnia sami to zauważyliśmy, że czy czuje się dobrze, czy nie, migdały non stop wyglądają, jakby toczył je jakiś stan zapalny. medycyna naturalna


AKT II: Wizyta u laryngologa, a nawet kilka…

Jak tylko to zauważyliśmy, zaczęliśmy szukać specjalisty PRYWATNIE, bo tak to niestety w tym kraju jest, że niby „darmowa” służba zdrowia (choć opłacana co miesiąc w podatkach), ale jeśli dzieje się coś poważnego, to na NFZ ci nie pomogą.

Nie skupiałam się jakoś bardzo na znalezieniu laryngologa z polecenia, wybrałam po prostu takiego, który przyjmuje w okolicy i nie ma negatywnych opinii w internecie. Pani laryngolog przyjęła nas praktycznie od ręki, obejrzała gardło, powiedziała, że faktycznie z migdałami jest źle, na co przepisała syrop z jodem i kazała wrócić za 3 miesiące. Po 3 miesiącach stwierdziła, że ponieważ migdały są nadal bez zmian, czyli powiększone, trzeba kontynuować branie syropu i oczywiście… Widzimy się za 3 miesiące.

Żadnych dodatkowych badań, zmiany lekarstwa, jakiegokolwiek działania. NIC. Koszt jednej wizyty: 150 złotych. Do widzenia. medycyna naturalna


AKT III: Co na to medycyna naturalna, czyli wizyta u naturopaty.

Sama również kilka lat temu miałam problemy z nawrotowym zapaleniem migdałów. Obijałam się o drzwi gabinetów lekarskich, z których wychodziłam z kolejną receptą na antybiotyk, chociaż antybiotyki już dawno przestały pomagać. Zostało mi tylko jedno: wycięcie. No i jeszcze medycyna naturalna. Tak się złożyło, że kilku znajomych poleciło mi ten sam lek homeopatyczny na migdały, więc stwierdziłam, że spróbuję, przecież nie mam nic do stracenia! Kupiłam, brałam miesiąc – pomogło!

Kiedy więc pediatra i laryngolog nas – krótko mówiąc – olał, postanowiłam podać ten sam lek synkowi. Ale dziecku nie miałabym odwagi dawać niczego bez konsultacji z lekarzem, więc znalazłam dla niego lekarkę medycyny alternatywnej. Podobno z dyplomem medycznym zdobytym za granicą. Ze świetnymi, wręcz dziękczynnymi opiniami w internecie.

Poszliśmy do niej z powiększonymi migdałami, jednak przed badaniem pani doktor zagaiła do mojego synka:

– Co jadłeś dzisiaj dobrego w przedszkolu?

Kiedy usłyszałam to pytanie, zdziwiłam się, ale tylko trochę, bo pomyślałam, że widocznie pani chce trochę ośmielić Kostka, nawiązać z nim kontakt, po prostu się z nim zakumplować, i że to super usłyszeć w gabinecie lekarza coś poza suchym: „Wejść! Rozebrać dziecko”.

– Yyy… Eee… – zastanowił się mój synek – na drugie śniadanie były truskawki!
– O! Zjadłeś truskawki? – zdziwiłam się, bo przecież on nie je truskawek.
– Dziecko słabo je? – podchwyciła homeopatka.
– Ja bym to nazwała: wybiórczo – odpowiedziałam – ma problem z nowościami. Są potrawy, które uwielbia i zje dużo, a są takie, których nawet nie tknie.
– Czy synek skarży się na ból brzucha? – pani doktor dalej prowadziła wywiad.
– Tak. Kiedyś się skarżył. Nasz pediatra kazał brać probiotyki okrągły rok. I chyba pomogło, bo od tego czasu nic nie mówił o bólu brzucha.
– Czy dziecko ma zaparcia albo biegunkę? – homeopatka dalej drążyła temat.
– Nie. Natomiast ma powiększone migdały – przypomniałam jej – czy mogłaby pani doktor je sprawdzić?

Pani doktor na to podniosła się z fotela i owszem, sprawdziła gardło, ale… Łyżeczką, bo nie miała w gabinecie drewnianych szpatułek! Stwierdziła, że rzeczywiście, są powiększone, ale dalej kontynuowała rozmowę na temat tego, czy: synek się poci, czy ma apetyt na słodycze, bywa drażliwy, czy zgrzyta zębami w nocy i czy często się przebudza. I chociaż na większość pytań odpowiadałam: „Nie” (poza pytaniem o słodycze, bo przecież które dziecko nie lubi słodyczy?), cały czas miałam wrażenie, że homeopatka zadaje mi pytania pod konkretną tezę, czy też: diagnozę postawioną, zanim pojawiliśmy się w jej gabinecie.

– Bo wie pani, ja zdecydowałam się przyjść, bo też miałam problem z migdałami – powiedziałam – i pomógł mi lek homeopatyczny…

Tym razem pani doktor zignorowała moje słowa, wyjęła za to… Różdżkę. To znaczy takie urządzenie wyglądające jak złota różdżka, tylko że podłączona do komputera (helloł! W końcu mamy XXI wiek!) i zaczęła sprawdzać mojemu dziecku paznokcie. W tym czasie na ekranie komputera pojawiały się różne wykresy, a lekarka dalej prowadziła rozmowę, np. na temat tego, czy dziecko lubi jajka i czy często kłócę się z mężem. Trwało to prawie godzinę, po czym schowała sprzęt i wypowiedziała w końcu swoją tezę, czyli że mój syn ma robaki w przewodzie pokarmowym oraz paciorkowca.

Nie powiem, w pierwszym momencie mi ulżyło. Pomyślałam: uff! Mamy cię! Mamy przyczynę wszystkich naszych problemów zdrowotnych. Teraz wystarczy tylko pozbyć się robaków i… Wszystko będzie dobrze?

– Przepraszam, a co z tymi migdałami? – mój zdrowy rozsądek szybko jednak wrócił na swoje miejsce.
– To przez paciorkowca. Organizm się broni. Zauważyłam też początki astmy – w tym momencie zbeształam się w myślach, że w wywiadzie przyznałam się do astmy w najbliższej rodzinie – oraz zapalenie trzustki. To przez robaki. Trzeba się ich pozbyć i organizm wróci do równowagi.
– Jak pozbędziemy się tych robaków? – byłam gotowa wytoczyć ciężkie działa, bo przedstawione przez lekarkę choroby zabrzmiały – co tu dużo mówić! – groźnie. Spietrałam się jednym słowem.
– Biorezonans. Najlepiej 10 sesji. Zaczniemy jak będzie pełnia księżyca, bo wtedy robaki się uaktywniają – o mało nie spadłam z krzesła, bo nie spodziewałam się, że w gabinecie lekarza usłyszę takie zabobony.
– A jak to działa? – zapytałam, mając na myśli raczej: w jaki sposób biorezonans walczy z robakami w ciele człowieka, ale pani zrozumiała to po swojemu, wyjęła magiczne urządzenie i zaczęła mi opowiadać, że tu trzymamy, tam włączamy, tu coś ustawiamy i tak codziennie przez 20 minut.
– Koszt to 100 zł za jedną sesję – dokończyła – najlepiej, jakby po 10 sesji przeszła cała rodzina, bo jak syn ma robaki, to państwo również.

Postanowiłam więcej nie pytać, bo i tak w momencie, w którym rozmowa zeszła na pełnię księżyca, stwierdziłam, że to zdecydowanie nie dla nas.

– Czy pani szczepi? – pani „doktor” nie skończyła jednak wywiadu, a kiedy usłyszała ode mnie odpowiedź twierdzącą, tylko cmoknęła i stwierdziła, że lepiej szczepienia sobie podarować.

W tej sekundzie do gabinetu wpadł Piotr, który pozałatwiał wszystkie sprawy na mieście i przyjechał nas odebrać oraz zapłacić za wizytę i lekarstwa, które pani doktor wyjęła ze swoich magicznych fiolek.

– Co to jest? – zapytał przytomnie, kiedy usłyszał cenę za kilka tabletek w małej, przeźroczystej torebce foliowej.
– Calcium.
– 350 złotych za calcium? Przecież wapń to ja mogę z budowy przywieźć! – zawołał, a ja go tylko pociągnęłam za rękaw, bo jak najszybciej chciałam wyjść z gabinetu, w którym choroby wykrywa się różdżką, a robaki, paciorkowce, astmę, zapalenie trzustki i powiększone migdały leczy wapnem albo biorezonansem. Wyłącznie w czasie pełni księżyca.


AKT IV: Research w domu.

Nie jest tak, że od razu odrzuciłam wszystko, co usłyszałam w gabinecie, ale postanowiłam zweryfikować te sensacje w domu:

1. Czy test z paznokcia (tzw. Vega Test) jest w ogóle coś wart? Otóż… Według lekarzy medycyny naturalnej: tak, bo każde ciało wydziela jakieś pole elektromagnetyczne. Czy to wirus, czy grzyb, bakteria lub robak. Ponieważ glista nadaje na jednej częstotliwości, a owsik na innej – łatwo wykryć, co tam siedzi. Jednak lekarze tradycyjni nie są już tak optymistycznie nastawieni do tego testu, ponieważ twierdzą, że w organizmie człowieka jest tyle komórek – a każda, każdziutka wydziela jakieś pole – że trudno wychwycić, czy to faktycznie robak, bakteria czy jednak komórka własna.

Ja się jeszcze zastanawiam, jakie pole wytwarza astma albo na ten przykład… Zapalenie trzustki???

2. Biorezonans we wszystkich źródłach podawany jest jako metoda pseudonaukowa. Na robaki działa niby tak, że wprawia je w drgania i one się wtedy w organizmie człowieka rozpadają. Sama oceń, czy brzmi to realnie.

3. Wpływ pełni księżyca na aktywność robaków to mit, choć faktycznie powtarzany nader gorliwie w różnych zakątkach sieci. Jednak głównie przez osoby bez wykształcenia medycznego. Medycy twierdzą natomiast, że owszem, robaki mają fazy, kiedy są aktywne (w trakcie składania jaj) lub uśpione. Jednak nie składają jaj tylko w pełni księżyca! Tak naprawdę fazy księżyca nie mają na to żadnego wpływu, tylko wiek robaka oraz jego cykl rozwojowy. Chociaż naukę biologii zakończyłam na etapie liceum, brzmi to dla mnie sensownie.

4. Okazuje się, że według naturopatów aż 95% dzieci ma robaki i że niby są na to jakieś badania (jedyne, na które ja trafiłam to takie, że w przebadanej grupie 1100 przedszkolaków robaki miało 40 dzieci). Medycyna naturalna większość chorób leczy właśnie w ten sposób. Przewlekły katar, alergie, chroniczne zapalenie gardła, bóle kręgosłupa, a nawet raka i AIDS. Diagnoza: robaki, leczenie: biorezonans. Brzmi jak bajka? A więc nie może być prawdą! To by było naprawdę piękne, gdyby jeden rodzaj terapii pomagał na wszystkie ludzkie schorzenia.

5. Przeprowadziliśmy laboratoryjne badania na obecność robaków, które nie wykazały NIC. Czego się zresztą spodziewałam, bo synek nie miał żadnych objawów. Jednak każdy lekarz ci powie, że tradycyjne badanie nie jest do końca miarodajne, bo właśnie w jego trakcie robaki mogły być uśpione.

Czy polscy pacjenci nie są przypadkiem dojeni na dużą kasę przez naturopatów? Czy naturopaci przypadkiem nie diagnozują u wszystkich tych robaków tylko dlatego, że ich obecność w organizmie naprawdę ciężko wykryć tradycyjnymi metodami?

Tak tylko pytam.


AKT V: Powrót do lekarza tradycyjnego, tym razem doktora laryngologii z polecenia.

To tak zwany „poznański cudotwórca”. Wizyta przebiegała bez zaskoczeń. Doktor zrobił wywiad, dokładnie sprawdził gardło synka, węzły chłonne, przebadał uszy i słuch, czyli tak naprawdę to, o co najbardziej się martwiłam, a czego nie zrobił pierwszy laryngolog.

– Bo byłam u takiego lekarza – zagaiłam – który stwierdził, że to przez paciorkowce.
– Ale mówiła pani, że ostatnie zapalenie ucha synek miał w styczniu? A przedtem była angina we wakacje?
– Tak.
– Z doświadczenia wiem, że jeśli są paciorkowce, to dziecko ciągle choruje. Angina za anginą. Nie dwa razy w roku, tylko znacznie częściej, wtedy robi się wymaz z gardła. Tutaj nie ma żadnych przesłanek, że ten paciorkowiec jest, na razie oszczędziłbym tego badania dziecku.
– Ok. W takim razie co robimy? medycyna naturalna
– Sytuacja nie jest zła: nie ma ropni, uszy są czyste, dlatego powalczymy o te migdały. Przepiszę pani lek homeopatyczny, ziołowy, ale jest naprawdę świetny.
– Słyszałam, że homeopatia to ściema? – wzięłam go pod włos, bo już od dawna chciałam poznać zdanie autorytetów na ten temat.
– Tak naprawdę my jeszcze mało o niej wiemy. Medycyna na serio zainteresowała się tym stosunkowo niedawno, ale są już badania, które jednoznacznie wskazują, że to działa – powiedział, po czym wręczył mi receptę, na której przeczytałam nazwę dokładnie tego samego leku, który mi samej pomógł skutecznie zaleczyć migdały kilka lat temu. medycyna naturalna


Przy okazji: zapraszam na mój Instagram 



EPILOG

Lekarze tradycyjni pracują źle. Tumiwisizm, brak diagnozy, przepisywanie lekarstw na ślepo. Nie obwiniam za to lekarzy, tylko system. Widzę, że są przemęczeni. Być może też właśnie tak trzeba funkcjonować w tym zawodzie: zobojętnieć, żeby nie zwariować.

W przychodni czujesz się jak kolejny numerek do odfajkowania, a nie jak człowiek.

I wtedy wchodzi lekarz medycyny naturalnej, cały na biało. Wizyta u niego nie trwa 15 minut, tylko godzinę (za którą musisz słono zapłacić, ale kto by tam liczył pieniądze, kiedy chodzi o zdrowie?!). Wywiad jest przeprowadzany dogłębnie, chociaż brakuje w nim prawdziwego badania. Oni mają zawsze gotową diagnozę i dają nadzieję, że cię wyleczą, podczas gdy lekarz tradycyjny mówi: „zobaczymy”, „to trzeba wyciąć” czy nawet: „nie ma szans”.

U nas były tylko powiększone migdały, ale wyobrażam sobie matkę dziecka, które choruje ciężko, lekarze nie są w stanie w żaden sposób pomóc i nagle znajduje się człowiek, który mówi: „Tysiąc złotych za biorezonans i będzie dobrze”. Czym jest tysiąc złotych w obliczu odzyskanego zdrowia? Kto z nas by tyle nie zapłacił? Dlatego są ludzie, którzy chcą w to wierzyć. Ja jednak nie potrafię.

Przy tym wszystkim nie twierdzę, że medycyna naturalna jest zła. Nie. Warto czerpać z niektórych jej dobrodziejstw, ale na boga! Róbcie to pod okiem doświadczonego, dobrego lekarza Z DYPLOMEM. Czasami trzeba się go naszukać. Zapukać do wielu drzwi. Ale zdrowie mamy tylko jedno. Nie warto go powierzać byle komu. Przecież zepsutego auta nie zawieziesz do krawcowej, tylko do mechanika. A chore dziecko?


(8 043 odwiedzin wpisu)
19 komentarzy
najstarszy
najnowszy
Inline Feedbacks
View all comments
Do more of what makes you happy.

Myślę, że to właśnie tak wygląda w bardzo wielu przypadkach. Sama zresztą niestety tego również doświadczyłam. Dopóki opieka medyczna będzie tak wyglądała to niestety ale i szarlatanów będzie na pęczki. W końcu rynek nie znosi próżni. Tam gdzie jedni sobie nie radzą, pojawiają się inni. Wg mnie straszne jest to, że ci wszyscy (lekarze, znachorzy itp.) widzą w chorych nie osoby potrzebujące pomocy a ich pieniądze.

Magda
Magda
5 lat temu

Mój synek miał wycięte migdały 3 miesiące temu. Wcześniej słyszałam od pediatry że są powiększone ale może się z czasem zmniejszą. Nie zmniejszyły się a synek coraz gorzej słyszał. Wtedy poszlismy do laryngologa na fundusz, który stwierdził że uszy są woskowiną przytkane. Miesiąc próbowaliśmy ją rozpuszczać. W końcu wyczyścił uszy mechanicznie. Nic to nie pomogło. Więc szukaliśmy dalej. Prywatny laryngolog za 250 złotych stwierdził że syn słyszy dobrze tylko nie słucha. Logopeda z przedszkola też uważała że że słuchem jest wszystko w porządku. Ja zaczęłam już się rozglądać po psychologach dziecięcych.. Wtedy to młodszy syn dostał wysiekowego zapalenia ucha. Z ucha lała się ropa więc szukałam po prostu laryngologa, który przyjmie nas od ręki. I tak po 5 godzinnym oczekiwaniu trafiłam z obydwoma synkami(starszego zabrałam przy okazji) do kolejnego laryngologa. Młodszego zbadał, poinstruował jak leczyć,ze starszym też sobie pogadał, zbadał i stwierdził 50% ubytek słuchu! Były próby farmakologicznego leczenia. Był też lek homeopatyczny ale nie obyło się bez zabiegu. Długi wstęp jak to u mnie. Zmierzam do tego, że ponieważ do Pana doktora nie można się zapisać na konkretną godzinę, łącznie spędziłam w poczekalni z tłumem rodziców jakieś 20 godzin i nasłuchałam się opowieści o przeróżnych znachorach i sposobach leczenia. Głównie diagnozowali robaki i astmę. Kilkoro dzieciaków miało nawet autyzm stwierdzony… Jeśli niedosłuchu lekarze nie są w stanie zdiagnozować to nie dziwię się że rodzice szukają pomocy u szarlatanów.

Paulina
Paulina
5 lat temu

Jestem w 7 miesiacu ciąży, zlapala mnie przeziebienie wiec poszlam do internisty. Zbadal mnie (osluchal,obejrzal gardlo I migdalki),wypisal leki. Po wizycie poszlam do rejestracji po zwolnienie,okazalo sie ze nie zaznaczono ze jestem w ciąży, bo … Pan doktor tego nie zauwazyl!!!!

Agnieszka
Agnieszka
5 lat temu
Reply to  Ilona Kostecka

Ja miałam to samo w aptece! Pani długo tłumaczyła mi skład różnych witamin, mówiąc, że mogą być te i te na początek ciąży. A byłam w 30 tygodniu! Haha! Jakie było jej zdziwienie, gdy przyjrzała mi się lepiej…

asia
asia
5 lat temu

A wiesz czemu Wam nic nie wyszło w badaniu na pasożyty? Bo np. badanie kału to skuteczność wykrycia tylko do 20%, więc co z resztą 80%? pasożyty mają prawie wszyscy nawet około 85% ludzi. w innych krajach Europy ludzie się odrobaczają tylko nie u nas…może w Polsce nie ma tego problemu??? I jeszcze jedno wielu lekarzy którzy zajmują się problematyką pasożytów twierdzi że częściej powinniśmy się odrobaczac niż szczepić… poczytaj trochę o problemie pasożytów i jeszcze raz napisz ten post. to jest temat tabu i kontrowersyjny ale jest w nim sporo prawdy. bardzo trudno wykryć pasożyty i ludzie myślą że ich nie mają. A lekarze zamiatają problem pod dywan bo lepiej leczyć skutki z tego jest kasa!
moje dziecko miało zaparcia nagle nie chcialo robic kupki lekarstwa nie pomagały z apteki podałam parę dni leki homeopatyczne podziałało od razu…
I też niby do końca w to nie wierzę…
co do biorezonansów też mam mieszane uczucia i nie wiem czy wierzyć…wielu wierzy i niby działa.

Agata
Agata
5 lat temu
Reply to  Ilona Kostecka

Potwierdzam. W UK gdzie bym nie poszła, nawet do zielarzy i holistykow, wszyscy się dziwnie patrzą jak pytałam o robaki.

asia
asia
5 lat temu
Reply to  Ilona Kostecka

to są sprzeczne informacje na to wychodzi ja czytam o tym i słyszę że się odrobaczają zwłaszcza Skandynawia Ty czytasz i słyszysz co innego. wiedz jak można wierzyć w to co pisze jedna osoba np blogerka jak każdy pisze co chce i co mu w duszy gra? masz rację ciężkie czasy bo nie wiadomo komu wierzyć i tu jest problem.

e-milka
e-milka
5 lat temu
Reply to  Ilona Kostecka

Tak, teraz chyba poza nietolerancjami jest modny ten grzyb (candida chyba), to on jest winny całemu złu. ;) Chociaż powiem Ci, że niestety wszy i świerzb wracają. No, ale jak eko-matki traktują te pierwsze tylko masłem kokosowym i wyczesywaniem (z tymże to ostatnie to tylko w teorii, bo przecież nikt nie ma czasu na iskanie), to nie dziwota. Wiem, że wszy nie lubią kokosa, ale taką kurację trzeba przeprowadzać konsekwentnie. Natomiast zawsze byłam sceptyczna w stosunku do homeopatii, aczkolwiek do końca nie wiem, jak z nią jest. Na przykład moja położna, która bardzo cenię, wierzy w nią i wielu lekarzy.

e-milka
e-milka
5 lat temu
Reply to  Ilona Kostecka

Jak moja złapala w trzeciej klasie dopiero, po wycieczce, to się niemal „doktoryzowałam” z tych stworzeń i to podobno jest jak z komarami – niektórzy ludzie są podatni, inni nie, najprawdopodobniej zalezy to od zapachu. Co gorsza, kilka lat temu sama załapałam, ale to byla ostatnia rzecz, jaka przyszła mii do głowy, bo reakcje miałam alergiczna, łącznie z powiększeniem węzłów chłonnych. Mam bardzo gęste włosy, mąż nic nie znalazł, aż musiałam z tym wstydliwym problemem pójść do dermatologa, który potwierdził. Ale byłam nieźle w szoku, tutaj nie ma higienistek (w Polsce chyba też nie) i plagi sie szerzą.

e-milka
e-milka
5 lat temu
Reply to  Ilona Kostecka

Ja też nie wiem i zdaje się na lekarzy, choć nie wszystko mi się podoba. Natomiast znam lekarzy, którzy całkiem serio zalecają łóżko i dużo napojów (oczywiście jako matka zapomnij to pierwsze), żeby organizm zużywał energię tylko na walkę z choroba (również nie każą karmić na siłę, bo trawienie wydatkuje energię) i to chyba nie jest takie głupie. Idealnie byłoby słuchać własnego organizmu i zasięgnąć fachową poradę. Ja np. źle się czułam po CC, a przyczyna – zakażenie wyszła później, dziś chyba wcześniej wszczelabym alarm (a tak jako pierworódka się wstydziłam, że może przesadzam). Natomiast sama sobie zdiagnozowałam pozamaciczną (po córce chciałam mimo wszystko szybko dwoje) i uparłam się, aż ginekolog w końcu dostrzegł ją też (a chodziłam kilka razy, w głupim okresie bo między Gwiazdka a Nowym Rokiem). Podobnie z dziećmi – nie przesadzam, ale obserwuje i mniej więcej wiem, kiedy coś odbiega od normy. Ale wtedy mam nadzieję na fachową pomoc.

Julia
Julia
5 lat temu

Podasz może nazwisko lekarza i nazwę leku? Choćby w wiadomości prywatnej ? My z okolicy i mamy podobne problemy z synkiem.

Karolina
Karolina
4 lat temu
Reply to  Ilona Kostecka

A można prosić o nazwę leku?