Jest jedna rzecz, którą wszyscy rodzice się przejmują. Zupełnie niepotrzebnie!
Wystarczy wejść na pierwsze lepsze forum dla młodych matek. I się zaczyna. „Moje dziecko zasypia tylko w wózku!” – pisze ktoś w rozpaczy. „A co, jak z wózka wyrośnie?” – zamiast pocieszyć, inne dokładają do ognia. Tak. Ten jeden temat spędza sen z powiek każdemu chyba rodzicowi. To przez niego śpimy nawet gorzej od naszych niemowlaków!
A CO JAK SIĘ PRZYZWYCZAI?
Wiem, bo sama też wiecznie się tym martwiłam. Przy pierwszym dziecku, nie że teraz.
A co jak się przyzwyczai do bujania?
A co jak się przyzwyczai zasypiać tylko w samochodzie?
A co jak się przyzwyczai do tego mleczka na dobranoc?
A co jak się przyzwyczai i będzie przychodzić do nas co noc?
A co jak się przyzwyczai do spacerów na moich rękach zamiast w wózku?
A co jak się przyzwyczai, że zabawa to tylko z mamą?
Zamiast żyć tym, co tu i teraz – i tak jak tu i teraz jest nam najłatwiej! – to my się martwimy, co będzie za rok czy pięć lat. Nieważne, że lubimy jak małe, trzykilogramowe ciałko wtula się w nas przed snem. Mamy wyrzuty sumienia, jakbyśmy robili coś złego, bo przecież niedługo to ciałko będzie ważyć dziesięć kilo! I co wtedy? Do osiemnastki mamy tak nosić? Do trzydziestki spać w jednym łóżku?
Kiedy urodziłam Kostka, bardzo więc uważałam, żeby przypadkiem do niczego się nie przyzwyczaił. Chciałam wychować moje dziecko książkowo, przez co cały czas się z nim siłowałam. To było tak męczące, że nie mogłam tego powtórzyć po raz drugi! Więc Kostka to już zupełnie inna historia. Od samego początku była bujana. Potem przez moment układała się do snu sama, ale całkiem niedawno zachorowała i znowu bez rodzica ani rusz. Teraz zasypia, leżąc obok mnie. Czasami trzymam tylko rękę na jej brzuchu. A czasami w akcie desperacji obwożę ją w wózku po osiedlu – ten wózek to taki nasz pewniak, kilka sekund i główka opada.
Były tygodnie, że zasypiała w Tuli, a były takie, że w samochodzie. Czy się martwiłam, że wydam fortunę na paliwo, bo będę musiała obwozić jej dupkę przez najbliższe kilka lat?
NOPE.
DZIECI SIĘ ZMIENIAJĄ
Bo jedyną stałą w życiu z małym dzieckiem jest tak naprawdę zmienna.
To, że dzisiaj twoje dziecko uwielbia truskawki nie znaczy wcale, że będzie je lubić za rok! Jeśli kocha kolor „józiowy” – nie uszczęśliwiaj go przypadkiem landrynkowym pokojem i ciuchami, bo jutro usłyszysz, że woli „zióty”. Jeśli ulubioną postacią z kreskówki są Teletubisie, to chyba oczywiste, że nie będzie ich oglądać z kolegami przy piwie! Najprawdopodobniej zapomni o ich istnieniu jeszcze przed drugimi urodzinami.
I tak jest ze wszystkim. Czas płynie, a przy małych dzieciach to nawet zapier***a.
One ciągle się zmieniają. Nawet nie z miesiąca na miesiąc i nie z tygodnia na tydzień, a z dnia na dzień. Kiedy twój maluch wstaje o piątej rano, to wcale nie znaczy, że masz przesrane na całej linii, bo trafił ci się ranny ptaszek, który o tej godzinie będzie cię budził przez najbliższe naście lat. Nie. To znaczy tylko tyle, że TERAZ twoje dziecko lubi wstawać o świcie. Kostek tak miał przez pierwsze miesiące. Potem za to spał do 10, a nawet do 11. Też mnie straszyli, że to źle, najgorzej nawet, bo co jak pójdzie do przedszkola? Kto da radę wywlec go z łóżka?
Nikt nie musi. Od września sam zrywa się o siódmej. Nawet w weekendy (nie ma lekko).
Więc jeśli martwisz się, że twoje dziecko do czegoś się przyzwyczai – to przestań. Ignoruj wszystkie obce głosy, które w ten sposób cię straszą. Ale nie ignoruj aktualnych potrzeb swojego dziecka! Rób dokładnie tak, jak WAM jest w danym momencie NAJWYGODNIEJ. Nie myśl, co będzie potem. Usypiaj w wózku, jeśli właśnie tak jest szybko i bez płaczu.
A co, jeśli z wózka wyrośnie? Cóż, to wtedy zaczniesz się tym martwić!
Choć pewnie nie będziesz musiała, bo po erze wózka w naturalny sposób nastąpi era miziania po stópkach. Albo czytania książeczek. A potem czas wychodzenia z pokoju, bo: „Mama, pić!” i „Mama, siusiu!”. No ale jedno jest w tym wszystkim pocieszające: nic nie trwa wiecznie. A przy małym dziecku minie, zanim w ogóle zdążysz się do tego przyzwyczaić ;).
Moje siedmiomiesięczne dziecko od kilku tygodni wstaje max 5 rano, choć wcześniej spała do 8-9 rano.
Ten tekst to miód na moje oczy <3
Piotr jak zwykle zrobił świetną robotę ze zdjęciami! <3
Jakoś nigdy się nie przejmowałam „że się przyzwyczai” robiłam tak, aby nam było wygodnie. Jak się budził w nocy to brałam do nas do łóżka. Nadal tak robię mimo iż ma 2 latka, ale teraz budzi się nie każdej nocy i jeśli się budzi to najczęściej raz. Jasne, mogłabym położyć się koło niego w jego łóżku i tam go uśpić, ale zwyczajnie mi się nie chce leżeć 10-15 minut z podwiniętymi nogami, marznąć pod krótką kołderką. Kiedyś przestanie. Do 11 miesiąca zasypiał tylko przy piersi i go tego nie oduczałam – po jakiego grzyba miałabym walczyć z dzieckiem, budzić po wypiciu mleka „bo nie może zasnąć przy piersi” i męczyć się z ponownym usypianiem? Bo tak trzeba? Bo się przyzwyczai? Potem zasypiał przy butli z mm (tak, wiem, nie dobre dla zgryzu, zębów itd), jak odstawiliśmy butelkę to nauczył się zasypiać inaczej i tyle. Teraz po prostu leżymy koło niego i czytamy/opowiadamy bajki. Do odstawienia od butli podchodziłam z większym przerażeniem niż do odstawienia od piersi, bo już duży, bo się przyzwyczaił – zrozumiał, poszło gładko, więcej ja straciłam czasu na tworzeniu czarnych scenariuszy niż on na płaczu nad brakiem butelki. Jedyne co może mi trochę przeszkadza, to że przyzwyczaił się do wózka i jak wezmę wózek to w nim siedzi i nie chce po nogach tuptać, a jak nie wezmę wózka to leń po chwili (jak nie będzie miał ciekawej wizji celu do którego zmierza) woła „apa” no ale też nie będę narzekać, z plusów – mogę spokojnie zaplanować zwiedzanie podczas letnich wakacji bo będzie ładnie siedział w wózku jeśli zapewnię mu odpowiednie przerwy na wybieganie się ;)
Z wozkiem tez bym sie nie przejmowala. U nas corka wyszla z wozka przez zime stulecia (kolka sie buksowaly w sniegu) jako dwulatka, a synek do niedawna jeszcze (lat cztery) dawal sie wozic w przyczepce, co w zimie zwlaszcza bylo, przyznam, wygodne (do szkoly mamy ponad dwa kilometry i beznadziejne polaczenie, wiec idziemy lub rowerem). W obu przypadkach pomogla przesiadka na rowerki biegowe a potem zwykle, bo choc oboje kiedys nie byli dobrymi piechurami, to z rowerkiem smigali az milo.
O tak, tak dokładnie! Sama do tego doszłam po kilku miesiącach: wszystko się zmienia! Nawet dzisiaj o tym myślałam :) To było najgorsze: zamartwianie się na zapas. I też jednym ze zmartwień u mnie było: a co będzie jak już wyrośnie z wózka ;) a potem to jej wyrośnięcie przyszło naturalnie i od razu wiedziałam co robić :)
Swiete słowa:) ze wszystkim sie zgadzam i juz przestalam sie przejmowac i czytac i sluchac „dobrych” rad. Bujam, czasem spie z dzieckiem czasem on zasypia sam. Ciagle zmiany to jest pewne:)
Tez sie przejmowalam. Wprawdzie mialam odwage robic tak, jak nam bylo najwygodniej (niemaly wplyw miala na to kochana polozna), wyprzedzajac wiele rzeczy, ktore kilka lat pozniej staly sie modne, ale zawsze z jakims uczuciem, ze moze jednak robie nie tak. I tak z pewnoscia nie odwazylabym sie publicznie do niektorych rzeczy przyznac. Ale macierzynstwo mnie zahartowalo i jak teraz patrze na moje dzieci, to ogolnie jestem zadowolona z owocow naszego wychowania, co nie znaczy ze wszystko jest super. Dzieci sie nie zmieniaja i moja dziewieciolatka, ta sama, ktora byla nieodkladalna, dopoki nie zaczela raczkowac, tak rzadko daje sie teraz przytulic, bo uwaza sie juz za duza, a calusy mamy przed szkola za obciachowe. Jakos sie nie przyzwyczaila. ;)
W samo sedno, bowiem moja dwulatka budzi się ostatnio o 5 rano, czasem nawet 4.38 ok 10.00 rano pierwsza kupuję kawę w shoppingu i pani mi mówi, jeszcze tylko rok i przestanie. A nie mówiłam jej, że za rok ma być następne, czyli następne 3 lata + ten 1 rok?? Dziecko padło,a ja dziękuję Ci za te słowa kobieto-matko. Skąd hamak?? Cudny jest?
Niestety nie wiem, bo to nie mój :)
[…] pióro. Tak więc: czytałam, czytałam i czytałam, a wszystko zaczęło się od arktykułu: Jest jedna rzecz, którą wszyscy rodzice się przejmują. Zupełnie niepotrzebnie. Zajrzyjcie do niej w wolnej […]