Do mężczyzny, który klepie nas w tyłek, myśląc, że to komplement
Kiedy pojawiła się akcja #metoo, wielu mężczyzn się zdziwiło. Jak to? To już nie można gwizdać za kobietą na ulicy? Nie można komplementować jej cycuszków? To klaps w pupę wam nie schlebia? I chociaż mówimy o tym coraz głośniej, to nadal mówimy zbyt cicho. Więc już czas. Czas, żebyś się dowiedział, jak naprawdę się z tym czujemy.
„Mężczyzna boi się, że kobieta go wyśmieje. Kobieta boi się, że mężczyzna ją zabije.”
Margaret Atwood „Opowieść Podręcznej”
O to, czy się nie boję, jestem pytana niemal codziennie. Pyta moja mama, teściowa, koleżanki. Pyta bratowa, która widziała mnie, jak biegam rano po lesie. Wybieram tylko uczęszczane trasy i nawet latem w 25 stopniach strój, który mnie zakrywa. Ale i tak panicznie się boję. Na widok mężczyzny gdzieś w oddali – skręcam w bok albo zawracam. A potem przyspieszam tak, że brakuje mi tchu. Serce łomocze – nie wiem, ze strachu to czy ze zmęczenia? Nigdy nie biegam po zmroku, nawet przez centrum miasta. Mężczyźni biegają, ale my nie.
Kobieta boi się o swoje życie codziennie.
Boi się, kiedy zostaje sama w domu. Sprawdza wtedy co chwilę nerwowo, czy na pewno zamknęła drzwi na klucz? Czy wszystkie okna są pozamykane? Czasami, kiedy jest w domu sama albo z dziećmi, analizuje, czy zdąży dobiec do kuchni po nóż? Ten strach powoli kołysze ją do snu. Nie na długo, bo obudzi się znowu za dwie godziny i będzie nasłuchiwać odgłosów z ulicy. Czy to przypadkiem nie w sąsiednim pokoju?
Boi się, kiedy czeka na parkingu podziemnym. Zamyka samochód od środka, ale i tak ma w głowie takie obrazy, że ktoś wybija szybę i wyciąga ją na zewnątrz.
Boi się przejść podziemnych. Nie tylko w nocy. Kiedy naprawdę musi, przemyka nimi ze spuszczoną głową. Jak najszybciej. Na nikogo nie patrzy i marzy tylko o tym, żeby nikt nie patrzył na nią.
Boi się wracać z pracy po zmroku. Czy wyjść do sklepu po bułki. Ściska wtedy telefon w swojej kieszeni, jakby był bronią i skanuje ulicę wzdłuż oraz wszerz, żeby wiedzieć, dokąd uciec. Tak w razie czego. Na wszelki wypadek. Nigdy nic nie wiadomo.
Boi się nie tylko, kiedy przechodzi przez pusty zaułek, obok ciemnej bramy. Ona boi się praktycznie non stop!
Boi się kroków, które słyszy za swoimi plecami.
Boi się, kiedy sama stoi na przystanku.
A kiedy nadjeżdża autobus, tramwaj, winda z mężczyzną w środku, kobieta analizuje, czy na pewno powinna do niej wsiadać? Analizuje przedziały w pociągu. Żeby była tam jeszcze jakaś inna kobieta. Albo żeby był blisko konduktora.
Ona analizuje cały czas.
Czy ten strój na pewno za dużo nie odsłania?
Czy w tych butach dam radę uciec?
Czy tą torebką obezwładnię napastnika?
Czy zdążę wyjąć telefon i zadzwonić?
Czy rodzina mnie znajdzie…?
Tych rzeczy boję się ja. Twoja żona. I mama. Córka też będzie się kiedyś bać.
Wiem, że o tym nie wiedziałeś. Nigdy ci nie mówiły. Ja też nie mówiłam mojemu tacie, żeby nie martwił się o mnie jeszcze bardziej. I nie mówiłam mężowi, mój błąd.
Tak, masz rację, to NIE JEST NORMALNE, że my – kobiety – żyjemy w ciągłym strachu. Ale to nie nasza wina. Nie my go sobie wymyśliłyśmy, tylko wy wtłoczyliście nam go do głów. Za każdym razem, kiedy użyliście wobec nas siły. Albo władzy. Nawet tym klepnięciem czy złapaniem za kolano pokazujecie, że należymy do was. Gwiżdżecie za nami na ulicy, jakbyśmy były przedmiotem, autem na wystawie, które można pokazać kolegom, rechocząc przy tym radośnie. A potem sobie wziąć?
Tego się boimy.
Wtłaczacie nam ten strach do głów również wtedy, kiedy mówicie coś o naszych cyckach czy nogach. Wsadźcie sobie te komplementy gdzieś, bo my nie zaczepiamy na ulicy obcych mężczyzn i nie komentujemy wielkości ich przyrodzenia. Wyobrażasz sobie, co by to było? Po 10 komentarzach chciałbyś stać się niewidoczny, a po zmroku pomykałbyś kanałami, żeby żadna cię przypadkiem nie dopadła. A my tego słuchamy LATAMI. Już w szkole podstawowej przecież ciągnąłeś nas za kitki, zaglądałeś nam pod spódniczkę i strzelałeś stanikiem.
Zamiast pisać podręczniki, w których przestrzegacie dziewczynki, żeby nie nosiły kusych sukienek, napiszcie poradnik dla chłopców. Wystarczy jedno zdanie: „Nie gwałć”. Zamiast usprawiedliwiać, godzinami przesłuchując skrzywdzoną kobietę: ile wypiła, co miała na sobie i czy ktoś słyszał, jak krzyczy w samoobronie, ukarajcie jego. Ale tak, żeby więcej żadnej z nas nic nie zrobił. Żeby pozostali też się bali. Na razie boimy się my.
Mam nadzieję, że przeczytasz ten tekst. Nadszedł czas, żebyś wreszcie się dowiedział.
Bo tylko ty możesz to zmienić.
Nikt inny.
Tylko dzięki tobie nasze córki kiedyś tam już nie będą musiały czuć tego paraliżującego strachu. Chciałabym bardzo. A ty?
Sądzisz, że temat jest ważny? Podaj dalej!
Dziękuję, że jesteś ze mną!
Strasznie prawdzie. W punkt.
Kobieto! Zawsze myslałam, że tylko ja mam takie schizy, a jednak nie. Boję się wychodzić po ciemku, boję się biegać zimą (bo ciemno jest praktycznie non stop, a jak jest jasno jestem w pracy), boję się jak usłyszę kroki za sobą… Czuję identycznie :(
Czytam czytam i nie wierze, takie to prawdziwe co napisałas.
I mądre.
A nikt o tym nie mówi!
Dobrze napisane i prawdziwe trzeba coś zrobić żeby kolejne żeńskie pokolenie miało lepiej i mogło czuć się bezpiecznie tak jak ten niby „samiec”.
Ilona zgadzam się w 100%. Ja co prawda powiedziałam mężowi o swoich”strachach” ale temat zbagatelizował i uważa że to nie normalne i powinnam iść na terapię. Więc tak każda z nas musi iść na terapię….
Mój po przeczytaniu tego tekstu powiedział: „A nie boisz się, że dostaniesz komentarze, że powinnaś iść do psychiatry leczyć nerwicę lękową???”.
Przypomniałam mu od razu, że przecież wszystkie kobiety z naszego otoczenia jak jeden mąż pytają o moje bieganie: „A nie boisz się? Ja bym się bała!”. Od razu zamknął buzię :)
Ilona, czytam Twojego bloga od dawna, nigdy nie komentowałam jednak ten wpis mnie poruszył. Bardzo w punkt. Ten strach towarzyszy mi od zawsze, sądziłam że to moje paranoje ale to po prostu lęk wpisany w życie każdej z nas. To niesamowicie smutne.
A ja myslalam ze tylko ja tak mam. Nigdy nie slucham muzyki na obu sluchawkach jak ide zeby slyszec wszystko obok mnie. Chcialabym pobiegac jakimis polnymi drogami ale sie sama boje i to w dzien. Nosilam gaz pieprzowy ze soba. Sama do taksowki sie boje wsiasc zeby mnie nikt nie wywiozl.
Też nie słucham na dwie słuchawki! Albo mam na tyle cicho, że słyszę wszystko co wokół.
Towarzystwo wzajemnej adoracji a pod blokiem jak jedna zniknie podcieniach obgadujecie…brawo ale z drugiej strony nie macie lekko …pozdro
Boję się, bać się będę. Raz, jeszcze na studiach, po powrocie z imprezy zaczepił mnie zupełnie obcy facet. Środek nocy, niezbyt ciekawa okolica, a on się wdaje ze mną w jakiś smalltak. Serce podchodzi mi do gardła, ale rozmawiam z nim jakby nigdy nic. Prosi abysmy przystaneli przy kiosku, znikąd ratunku. Nagle z sąsiedniego bloku ktoś wychodzi, a ja wykorzystując okazję, w długą. Dopiero jak znalazłam się w mieszkaniu, odpadło napięcie i zaczęłam płakać. Do tej pory nie wiem, co by się stało, gdyby nie ten przypadkowy przechodzień. Stałam tam jak sparaliżowana i nie byłam w stanie nic zrobić.
Jak byłam nastolatką to drogę z autobusu do domu (wzdłuż lasu) pokonywałam z pekiem kluczy w ręku (pełnił funkcje kastetu). Teraz mam 35 lat i mysle juz o powrocie ze zjazdu na studia. Musze przejść po 19 po terenach przemysłowych i juz mysle jak to zrobię, by zminimalizować ryzyko. Najgorzej, gdy mieszka koło ciebie jakiś obleci, któremu wpadniesz w oko. Lampo się z takim uśmieszkiem za każdym razem. Wiesz, ze się obraca za tobą. A ty oczyma wyobraźni widzisz jak musisz przed nim uciekać. Pewnie facet nawet nie ma takich planów, ale ja się boje.
Nieprzyjemnie o tym czytać… Bo nieprzyjemnie że takie sytuacje się zdarzały, zdarzają i boję się że zawsze będą się zdarzać. My mamy szczęście żyć w jeszcze takiej kulturze gdzie kobieta jest widziana prawie półnoprawnie, i mamy może jakąś szansę na zmianę postrzegania nas przez męską część społeczeństwa. Ale co z kobietami które rodzą się i wychowują w kulturach gdzie postrzegane są tylko jak przedmiot?
Ja lata temu powiedziałam stop lękowi. Miałam, nie pamiętam, 22 czy 23 lata jak zostałam napadnieta i ograbiona wracając z pracy w nocy. Na szczęście na tym tylko się skończyło, zabrali portfel, telefon i uciekli. Przez parę tygodni w każdym przechodzącym facecie widziałam tego który mnie napadł, kiedy miałam przejść przez przejście podziemne którym wracałam do domu przed zejściem włączałam telefon, wybierałam numer 112 i trzymałam telefon w kieszeni gotowy do dzwonienia … Myślałam że zwariuję.
Powiedziałam sobie ze jeżeli będę żyła w ciągłym strachu to i tak nic nie pomoże. Od tamtej pory biegałam co dzień o 6 rano, oczywiście wybierając drogę dłuższą ale bezpieczniejszą.
Każda z nas boryka się z tym problemem na własny sposób, ale przykre jest to, że mamy właśnie taki problem!
Wszystko się zgadza. Ja się jeszcze boję, gdy ktoś idzie ulicą zbyt blisko mnie.. Matko jak mi wtedy serce łomocze.
Sądzisz, że jesteś taka wyjątkowa, bo jesteś kobietą? Ja też idąc ciemną drogą się boję, że ktoś mnie napadnie, pobije (bo kobiet raczej nikt nie bije).
A zastanawiasz się czasem, czy mężczyźni, których wzięto z poboru do wojska i wysłano na wojnę boją się? Czy tylko ty masz monopol na bycie ofiarą?
Gdy kobieta pada ofiarą przemocy domowej ma za sobą szereg instytucji, które jej pomogą. Mężczyzna, który pada ofiarą przemocy domowej, jest zdany sam na siebie, bo żadna instytucja mu nie pomoże, bo „co to za mężczyzna co daje się babie bić?”, a jak uderzy w samoobronie, to robi się z niego potwora.
Uczcie chłopców by nie gwałcili? Genialne! Uczmy morderców by nie mordowali, a złodziei by nie kradli! Powinnaś za tę głęboką myśl dostać Nobla!
Widzisz? Sam dostrzegasz, jaka to oczywista oczywistość! A teraz pokaż mi proszę kampanię w Polsce, w której zamiast mówić kobietom, co mają robić, prosty komunikat „nie gwałć” kieruje się do mężczyzn?
Bo ja nie potrafię wskazać ANI JEDNEJ.
Mogę za to pokazać podręcznik, w którym poucza się dziewczynki, żeby nie nosiły mini i nie kusiły: http://mum.bevisible.stronazen.pl/badz-grzeczna-kiedy-cie-molestuja-czyli-czego-ucza-nasze-corki-w-szkole/
Oraz kampanię, jedną z wielu zresztą, w której znowu za gwałt winę ponosi kobieta: http://mum.bevisible.stronazen.pl/zamiast-mowic-kobiecie-co-ma-robic-a-czego-nie/
A znasz kampanię skierowaną do morderców i złodziei? Nie ma? No popatrz. A za to widziałem kampanię w stylu „nie zostawiaj otwartego samochodu” lub „unikaj ciemnych uliczek” skierowaną nie do kobiet, ale do mężczyzn.
A co do tych kampanii… ofiarą tabletki gwałtu mogą paść również mężczyźni – nie tylko padają oni również ofiarą gwałtu, ale również mogą okradzeni np. wypłacając nieświadomie pieniądze napastnikowi z bankomatu. Napastnikiem również może być kobieta, bo ofiara jest bezwolna i nie potrzeba siły fizycznej, by wykorzystać ofiarę. Więc tak samo mężczyźni, jak i kobiety, powinni bać się.
Jednak ten strach jest irracjonalny. Równie dobrze w każdej chwili możemy wpaść pod samochód, autobus, może spaść na nas konar z drzewa i pozbawić życia lub uczynić nas kalekami do końca życia. Na świecie dzieją się złe rzeczy, a traktowanie tego jak problemu płci jest albo głęboką naiwnością, że złe rzeczy dotykają tylko kobiety, albo czystą mizoandrią polegającą na antagonizowaniu kobiet przeciwko mężczyznom.
A, i tak post scriptum – mężczyzn, którzy wiedzą że gwałt, morderstwo i kradzież są złe jest zdecydowanie dużo więcej niż takich, którzy dokonują tego.
a myślisz, że faceci czują się bezpiecznie w miejscach, które opisujesz? Kobiety to prawda, są o wiele częściej gwałcone (jeśli nie liczyć więzień), ale to mężczyźni są o wiele częściej ofiarami napadów, pobić, a także zabójstw.
syndrom oblężonej twierdzy – polecam sobie wygooglować
Czytając ten tekst doznałem lekkiego szoku. Gdy doszedłem do szczęśliwego końca (szczęśliwego, bo nie spadłem z fotela), stwierdziłem że wypowiem się tutaj w sposób precyzyjny, delikatny, z dużą dozą wyrozumiałości dla autorki i reprezentujących jej stanowisko innych obecnych tu kobiet. Po napisaniu kilku pierwszych zdań zdałem sobie jednak sprawę, że to nie ma sensu. Dlaczego? Sądzę, że jeżeli ktoś naprawdę ma takie podejście do życia, jakie opisała autorka, to nic, ani nikt tego nie zmieni. W tym Wasi kochający partnerzy życiowi. Pewnie większość z Was odbierze to co powiem jako złośliwość, ale… jest to przykre i szczerze współczuję.
Wiecie, jestem tu po raz pierwszy i tak sobie myślę, że właśnie chyba dałem się pochłonąć starannie przygotowanemu zabiegowi socjotechnicznemu. Niesamowity popis autorki. Gratuluję. Kontrowersyjne tezy, absurd i manipulacje, jakimi ocieka ten tekst + reakcja mojej znajomej, która udostępniła go na swojej tablicy w mediach społecznościowych, będąc przy tym przekonaną co do jego słuszności, skłoniły mnie do tego, aby w TO wejść, przeczytać TO, a nawet zostawić pod TYM CZYMŚ swoją opinię.
Najbardziej szokuje mnie w tym wszystkim jednak nie sama treść, a bardziej to, że tak wiele kobiet utożsamia się z tym co niesie treść. Ja pier***ę. Od dziś przestanę prawdopodobnie spotykać się z kobietami skoro co druga to paranoiczka. I kto tu kogo powinien się bać?
Jako facet mogę powiedzieć tylko tyle, że każdy normalny człowiek przemierzający nocą las, tunel, park, odczuwa niepokój i ma wyostrzone zmysły. Nie tyczy się to tylko i wyłącznie kobiet. Zaskoczę Was dziewczyny, ale mężczyzn także. Jest to naturalny mechanizm pozwalający nam nie tylko stanąć do ewentualnej walki lub przygotować się do szybkiej ucieczki. Dzięki niemu możemy również uniknąć potknięcia się o leżącą gałąź i wybicia sobie zębów.
Ten artykuł jest przerażający. Moje ciało przechodzą silne dreszcze i za chwilę ze strachu schowam się pod koc, szczególnie że mam sporo sąsiadek i to tuż za ścianą.
Następnym razem proponuję napisać tekst o tym, że kobiety tak naprawdę nie robią kupy – nikomu o tym nie mówią i jedynie udają, żeby faceci nie czuli się gorsi!
Zanim zostanę zlinczowany przez płeć piękną, pozwolę sobie wyjaśnić, że podobnie jak miliony innych facetów:
– mijając Was na ulicy nie klepię Was po tyłkach,
– nie gwiżdżę za wami i nie wołam „fajna dupa”,
– nie stosuję wobec Was przemocy fizycznej ani psychicznej,
– widząc kobietę nie myślę „ale bym jej wpierdolił”,
Za to często się uśmiecham, TAK ZWYCZAJNIE, by umilić Wam chwilę, a tak się składa, że jest to gest, na jaki miliony kobiet nie potrafi się zdobyć. I kto tu bywa odstraszający?
Pozdrawiam ;-)
Hej! Ale my czujemy strach nie tylko w nocy! Ja się boję biegać nawet w dzień :) przejść przejściem podziemnym, jechać pociągiem z przedziałami, czekać na podziemnym parkingu.
Mężczyzna ma raczej tak, że „nie będę kozaczyć, to nie oberwę”. My mamy tak, że „nigdy nie wiadomo”.
I tak, sama zdaję sobie sprawę z tego, że to nie fair. Że jest wielu mądrych mężczyzn, którzy nas ochronią, a nigdy nie podniosą ręki. Sama czuję się z tym źle, kiedy instynktownie uciekam przed każdym mężczyzną, kiedy biegnę po leśnej/parkowej ścieżce. Wiem, że niesprawiedliwie Was oceniam przez garstkę idiotów. Ten tekst jest dla tej garstki. Ale to nie zmienia faktu, że kobiety przez tę garstkę boją się was wszystkich. Niestety dla nas. Niestety dla was również.
Paranoja, syndrom oblężonej twierdzy – strach.
Pani Ilono, mówiąc „my” sugeruje Pani, że jest to typowe dla kobiet, wszystkich kobiet. To również nie jest fair. Tak się składa, że zapytałem o zdanie moje bliskie koleżanki. Zgodnie stwierdziły, że owszem ciemna noc i osamotnienie, ponure miejsca, potrafią wzbudzić w nich niepokój, ale nie ma mowy o tym, aby obawiały się innych ludzi idąc do pracy, na uczelnie, czy do klubu.
Moim zdaniem takie lęki to nic innego jak problem natury psychicznej, z którym należy się zmierzyć. Proszę zapoznać się z przypadłością znaną jako Androfobia. Tak, jest to lęk przed mężczyznami i dotyczy 7-9% społeczeństwa.
Ja przykładowo mam arachnofobię, co jest akurat często spotykane. Ale nefofobia (lęk przed chmurami), na którą cierpię, to już prawdziwy rarytas :) Mimo to nie uciekam przed tym, nie wmawiam sobie ani innym, że wszyscy tak mają. A przy tym przyznaję uczciwie sam przed sobą, że to nie jest normalne.
Życie w ciągłych obawach i strachu musi być okropnie męczące.
Prawdziwe powody do obaw mogą mieć kobiety na co dzień przemierzające ulice Berlina czy Sztokholmu, ale to już zupełnie inny temat.
A i proszę nie przypisywać płciom jakiegoś konkretnego modelu myślenia, bo to nie zależy od płci, tylko od osobowości i sytuacji. Tak się składa, że ja rzadko myślę „nie będę kozaczyć, to nie oberwę”. Po prostu jestem sobą i już bliżej mi do „nigdy nie wiadomo”.
Ponadto wspomniała Pani o garstce idiotów, przez których kobiety boją się nas wszystkich. Co do tego uogólniania, to już się wypowiadałem. Natomiast chyba nie zdaje sobie Pani sprawy z tego jak w tych czasach rozkładają się siły wspomnianych idiotów z podziałem na płeć. Moim zdaniem, z perspektywy 28-latka, w tym aspekcie jest remis lub może nawet przewaga po stronie kobiet, które są coraz bardziej aroganckie, chamskie, agresywne, niedostępne i coraz mniej kobiece. To czego dziś nie mają już Polki, można odnaleźć w dziewczynach ze wschodu. I nie mam tu na myśli tego, że są skore do sprzątania i gotowania. Chodzi mi o zwyczajną otwartość, przyjazne nastawienie, to że lubią być zdobywane.
Wiele kobiet pyta, gdzie są prawdziwi gentlemani. Podobne pytanie mogłoby paść z ust mężczyzn w stronę kobiet – gdzie są te prawdziwe damy? Jak tak dalej pójdzie to wszyscy będą się bać wszystkich.
Mam arachnofobię i wiem, czym jest fobia przed czymś :)
Nie odczuwam fobii przed mężczyznami, to nonsens! Nie mam problemu, kiedy spotykam ich w sklepie, restauracji, na ulicy (w dzień, a wokół są inni ludzie), w pracy, w urzędzie, w przychodni. Ale kiedy np. biegam sama po lesie – boję się o swoje życie. Absolutnie każda znajoma, która wie, że biegam, pyta: „Ale nie boisz się? Ja bym się bała!”.
Więc nie, nie jestem w tym odosobniona.
Serio, zapytaj kobiet, które biegają, czy wyszłyby pobiegać po zmroku albo do lasu (bo ja piszę o jednym, a Ty pytałeś o coś innego, np. wyjście na uczelnię :)). A potem zapytaj mężczyzn – i porównaj odpowiedzi.
A co może Pani w tym lesie zagrozić? Dzięki, rozbawiła mnie Pani nawet. Ja fanem biegania nie jestem, ale nie widzę problemu w bieganiu po lesie za dnia, jeśli ktoś tak chce. Rozumiem, że pory nocnej tu nie bierzemy pod uwagę? To byłaby akurat głupota, no chyba że las jest oświetlony, w co szczerze wątpię :) A może wisi Pani kasę meksykańskiemu kartelowi i ktoś Panią śledzi? Wówczas zostałbym w domu. Swoją drogą ja bym po lesie nie biegał, wolałbym po własnym osiedlu, gdzie mam alejki, przestrzeń i przy okazji nie szukam na siłę guza.
Pani Ilono, niechże Pani sobie wybierze ładną, bezpieczną, oświetloną trasę i może Pani biegać o każdej porze dnia i nocy :P Szczerze? Ja już nie rozumiem sensu tej dyskusji. Najpierw wszystko odnosiło się do mężczyzn i tego jacy są niebezpieczni, a teraz mówi Pani o tym, że się ich nie obawia tak naprawdę. Jeśli ktoś się boi biegać po mieście czy lesie to niech pobiega na bieżni. A i kobieta też może Pani zrobić krzywdę. Myślę, że to nawet bardziej prawdopodobne.
PS. Moja matka za każdym razem pyta moją siostrę, gdy ta wsiada za kółko „a nie boisz się? ja bym się bała!!!”. I tak już niezmiennie od 20 lat… Wy po prostu tak macie.
No i widzisz – nie rozumiesz obaw tysięcy kobiet :)
A biega się najlepiej po miękkiej nawierzchni – kolana nie obrywają ;) plus w okresie grzewczym świeże powietrze zamiast smogu, a w okresie letnim cień od drzew zamiast słońca dającego w dynkę i rozgrzanych murów. Ciężko też przebiec powiedzmy 10 km po jednym osiedlu, bo musiałabym biegać w kółko jak chomik w kołowrotku.
Również nie widzę dalszego sensu w dyskusji, bo mam wrażenie, że przebiega ona na zasadzie: nie znam się, ale się wypowiem. Nie wiem, co czują kobiety, ale napiszę o tym. Nie mam pojęcia o bieganiu, ale poradzę, gdzie biegać najlepiej.
W ostatnim akapicie świetnie poradziła sobie Pani ze zdefiniowaniem samej siebie :) Może i Pani rozumie tysiące innych kobiet, ale rozczaruję Panią – to tylko odsetek, nie ogół.
Pozdrawiam i życzę powodzenia w prowadzeniu bloga. Fajnie Pani pisze, szkoda tylko że takie bzdury :)
Szanowny Panie Wojtku, nie zrozumiał Pan idei przekazu. Widać nigdy Pana nikt nie zaczepiał, nie molestował, nie nagabywał. Szczęśliwy z Pana człowiek. Pozdrawiam ?
Ostatnio odbierałam łyżwy. Było ciemno już, choć nie tak późno, z powodu wizyty wagi państwowej autobusy inaczej jeździły. Miałam do wyboru – krótką drogę przez parczek, albo nadlozyc sporo i dookoła i wybrałam tą drugą. Mąż się dziwił, czemu tak długo. A ja też pomyślałam z jedną łyżwa w ręku i myślą, że jakby co wykorzystam. Odkąd mam dzieci boje się bardziej, jako studentka smigalam niemal bez leku po nocnym Poznaniu czy Berlinie.
Chamstwo wśród mężczyzn to niestety straszna rzecz. Skąd takie wzorce się biorą? Sam jestem mężczyzną jednak przez myśl by mi nawet nie przeszło by jakoś skomentować kobiecy biust czy klepnąć (dobry Boże !!!) w pupę.
Chyba miałem dobrych rodziców, bo od małego brzydziłem się chłopcami, którzy gwiżdżą na dziewczyny, którzy klepią je po pupach czy strzelają ze staników. Współczuję Wam :/
Widzisz, mój mąż tak samo :) nie mam pojęcia z czego to wynika, że jeden chłopiec (a potem mężczyzna) uważa, że ma prawo, a innego brzydzą takie zachowania. Niestety, za tę garstkę niewychowanych obrywacie wszyscy – mi też jest głupio, że boję się absolutnie każdego mężczyzny na ciemnej ulicy. Wiem, że akurat ten może być porządnym, fajnym chłopakiem, ale jednak… Przyspieszam krok, zawracam, rozglądam się, czy są w pobliżu również inni ludzie.
Zjawisko, które Pani odczuwa nazywa się „androfobia” i można z powodzeniem leczyc z pomoca lekarza psychiatry.
PS. Proszę wybaczyc brak polskich znaków, jednakże, okno komentarzy nie pozwala używac niektórych z nich.
Dzięki za zdiagnozowanie mnie oraz setek innych kobiet przez internet panie psychologu, ale nie, nie jest to nieuzasadniona fobia przed mężczyznami, a strach o własne życie w konkretnych sytuacjach.
Zaleca się powrót do podstawówki w celu nauki czytania ZE ZROZUMIENIEM.
Niestety nie wrócę do podstawówki, ponieważ kobiety i dzieci mogłyby się czuc zagrożone moja obecnoscia. W końcu jestem potencjalnym gwałcicielem i zboczeńcem :)
Ma Pani wobec tego kilka możliwosci:
1) Bac się dalej. Unikac tych miejsc. Jednym słowem nauczyc się życ z tym strachem.
2) Optowac za przywróceniem prawa do posiadania broni palnej (gwarantuję, że z taka „klamka” czułaby się pani 15x bezpieczniej!)
3) Pozabijac wszystkich mężczyzn.
Co do punktu drugiego- wyglada Pani na przeciwniczkę prawa do posiadania broni, czyli jako przedstawicielka tego typu srodowisk chce Pani zjesc ciastko i miec ciastko.
W przeciwnym razie pozostaje tylko założyc szwecka opaskę „nie gwałc mnie” i liczyc na to, że gwałciciele się podporzadkuja. Nikt Pani nie zabroni byc naiwna :)
Kobiety nie wymyśliły sobie strachu, tylko nie rozumieją logiki i sensu męskich zachowań. Trzeba pisać podręczniki w których przestrzegane są dziewczynki, żeby nie nosiły kusych sukienek. Kobiety muszą wziąć współodpowiedzialność za „kulturę gwałtu”, nawet jeśli kuszą nieświadomie.
duzo mezczyzn pojawilo sie wsrod komentujacych… a moze zawsze byli , ale nie brali udzialu w dyskusji???
Co to da ten wpis… Europejscy faceci sie naucza, ale rządzacy sprowadzaja do Europy małpy z Afryki i Azji, które nie dadzą rady sie nauczyć szacunku do kobiety, a feministki jeszcze to popierają… Oni nie gwizdają czy rechoczą, tylko gwałcą bandami, po kilka sób i jeszcze nic im za to nie grozi… Jeszcze teraz możesz biegać po ulicach, za 10 lat nasz córki będa siedziały w domach, bo nie bedą mogły nigdzie wyjsc…
Jestem gotów założyc się o wiele, że autorka artykułu przez pierwsze lata kryzysu migracyjnego była wniebowzięta ludnoscia napływowa, tłumaczac że to kobiety, dzieci, inżynierowie i lekarze. I wcale nie jest powiedziane, że nadal, wbrew faktom i logice uważa, że nadal jest wszystko ok i że „uchodzcy” to wspaniały dodatek kulturowy :D
Czyli mamy logikę libtardów w skrócie:
– prawa do posiadania broni – nie
– obrona konieczna rozszerzona – nie
– „uchodzcy” w każdych ilosciach
A jak cos się „rypnie” to oskarżymy białych mężczyzn, że nas gwałca w parkach :)
Genialne!
poki co w Polsce nie ma problemu uchodzcow i nie zapowiada sie, zeby byl. przeprowadzilo sie conajmniej milion Ukraincow, ale wiekszisc ciezko pracuje i kulturowo zblizona jest do Polakow. Jak na razie w Polsce w kategorii gwaltow i przemocy wobec kobiet dominuja Polacy, biali katolicy.
Idac tokiem myslenia koleżanki poniżej informuje, że insynuacje jakoby wyznanie katolickie miało cos współnego z predyspozycjami do dokonywania przestępst gwałtu jest czynem karalnym z niżej wymienionego artykułu 257 kodeksu karnego, a konkretnie „publiczna zniewaga grup ludnosci z powodu jej przynależnosci wyznaniowej”.
Ale Ilona pisze o braku szacunku do człowieka, który owocuje tym, że odmawia się mu podmiotowości i tym samym wykorzystuje jako przedmiot. Takie rasistowskie uwagi są niczym innym jak odmawianiem podmiotowości innym ludziom. Przypominam, że jest to czyn karalny z artykułu 257 kodeksu karnego, a właścicielka bloga ma wgląd w Twoje IP.
W mojej wypowiedzi nie ma ani rasizmu, ani „publicznej zniewagi grup ludnosci albo poszczególnej osoby z powodu jej przynależnosci narodowej, etnicznej, rasowej, wyznaniowej albo z powodu jej bezwyznaniowosci”.
Zwróciłem uwagę, że najprawdopodobniej ludnosc napływowa z Afryki i Bliskiego Wschodu to nie sa w większosci inżynierowie, lekarze, kobiety i dzieci.
Jeszcze nie jestesmy w Niemczech, gdzie ludzi kara się grzywnami lub więzieniem, za wypowiedzi burzace „dobre relacje” z „uchodzcami”.
Mało tego, powiem nawet, że muzułmański model podejscia do relacji damsko-męskich bardzo mi się podoba :) Chciałbym, aby niektóre obyczaje islamskie panowały także w polsce. Podoba mi się idea burek i hijabów, jest taka… feministyczna :)
A skoro już jestesmy w temacie kodeksu karnego to przypominam, że bezpodstawne oskarżenia o rasizm podpadaja pod artykuł 212 kodeksu karnego i na wniosek prokuratora również można ustali twoje IP.
Odniosłam się do wypowiedzi Moniki, nie musisz więc chwytać za telefon swojego adwokata, może się źle podlinkowalo. Jej wypowiedź już sie nie wybroni, jest jednoznacznie rasistowska.
A to przepraszam w takim razie.
@SV9 Poznaj temat z mniej „poprawnej” strony. Po kiego zwykłym ludziom „dodatek kulturowy”?? Wszystko narracja „władzy” która ma w tym interes by np. ludzie się bali i nie podskakiwali, ale pozwalali na inwigilacje w imię walki np. z terroryzmem czy przemocą imigrantów, choć w tym drugim przypadku wybrano raczej opcje zamiatania pod dywan i wychwalania korzyści lub dobrodusznosci /jakby nie można było pomóc im na miejscu lub zakończyć wojnę jak w przypadku walki o ropę/ duża część z tego lub może nawet główny powód to pomysł Sorosa na pomieszanie kultur i osłabienie jedności narodowej w której siła, i jego finansowanie w tym kierunku w niesamowitych ilościach kasy.
Przeczytalem ten art i pomyslalem ze bzdura. Dlaczego?
Mam córke ktora boi sie isc do łazienki jak jest ciemno, boi sie pajaka, boi sie zglosic do pytania itp.
Wiec gdzie tu jest wina faceta? Na pewno nie boi sie ze wzgledu na mnie bo np nie boi sie nie poscielić łóżka albo spedzic caly dzien na komputerze… a wie ze to mi sie nie podoba.
Nie pomaga tlumaczenie ze nie ma sie czego bac. Boi sie i juz. Dlatego np zapisalem ją na sztuki walki i to troche pomaga.
Zatem gdzie tu wina faceta? Moze w tym ze to facet pokazuje mlodej dziewczynce swiat. Pokazuje ze nie ma czego sie bac, pokazuje jak sobie radzic. Wnioskuje ze kobiety ktore sie boja mialy niedostateczny kontakt z ojcem. Powody tego mogly byc rozne. Mogł byc egoistycznym draniem, mogl byc zapracowany zebys ty miala co jesc lub to mogla byc wina matki ktora ograniczala kontakty z ojcem.
Wiec jesli chcecie obwiniac facetow to obwiniajcie ich za to ze ich nie bylo gdy tego potrzebowalyscie. I to trzeba wyraznie powiedziec. Potrzebujecie facetow nie jako wrogow ale jako przyjaciol, ojcow, mezow itp
ps: dzieki za otwarcie mi oczu na kolejny aspekt kobiecosci jakim jest strach.
Wracam ze szkoły po zmroku codziennie- z ręką na telefonie, albo udaje, że rozmawiam z mamą żeby nikt nie zagadał. Na siłowni kiedy jest bardzo gorącą i ćwiczę w topie boję się że ktoś powie, że to jest prowokujące. Że „za bardzo”. Koledzy w klasie uważają, że rozbawi mnie komplement o tym jakie mam fajne ramiączko u stanika i „uuu widzę koronki.” Tak, są z koronki. Bo lubię koronki. Ale na tej koronce jest jeszcze podkoszulek i gruby sweter. Tego nie widzą. Mam 18 lat i mój tato nie pozwala mi nigdzie samej wychodzić. Bo się o mnie boi. Wracam z korepetycji taksówką żeby nie siedzieć na przystanku. I Boże, błagam żeby taksówkarz nie był kimś złym. Brzydzę się mężczyzn na ulicy, bo wiem o czym rozmawiają. Ćwiczę w domu, bo boję się biegać rano przed szkołą, a pies jest za stary żeby mnie obronić. Mam mały biust, więc nie ma problemu, żeby sobie o nim pożartować, tak? Dlaczego nie jestem mężczyzną?
Dla mnie to lekki szok, nigdy nie myślałem że to aż tak. Dziękuję autorce że o tym napisała. Myślę też że dużą częścią tego jest jakaś „zbiorowa świadomość” wynikającą z tego co się działo (i dzieje), podtrzymują to filmy, wiadomości i dodając do tego i fizyczną mniejszą siłę kobiet (i ich bardziej „bojąca się” naturę, jak zauważył „facet” w komentarzu – co pewnie wynika właśnie po części z uwarunkowań fizycznych) MAMY to o czym pisze Ilona. Oczywiście nie można generalizować, ale myślę że „klimat mamy” właśnie taki, w mniejszym lub większym stopniu dla przypadków indywidualnych.
Oczywiście najłatwiej dla faceta stwierdzić – paranoja /SV9 ;))/ bez minimum wysiłku na jakiekolwiek zrozumienie drugiej strony, co nie posuwa nas do rozwiązania problemu ani o krok, a jeszcze bardziej utwierdza to w przekonaniu że ta druga strona nie ma 5-tej klepki itp. Myślę że to jednak pojedyncze przypadki, tak jak pojedyncze będą gdy mężczyzna uważa że faceci to świnie, i tak jak pojedyncze są zarówno gdy facet jest pospolitym chamem i gdy takim który nadskakuje kobiecie do znudzenia. W każdej grupie znajdą się jakieś ekstrema po dwóch końcach osi intensywności danego zjawiska (krzywa Gausa :)
Jednak gdy tak się zastanowić to fakt – kobiety nie mają łatwo i najwyższy czas to zmienić, najlepiej by było chyba przez ogólny rozwój „poziomu cywilizowania” ludzi, i nie chodzi tu oczywiście o rozwój techniczny ale raczej duchowy i świadomości. Chyba dziś ogólnie jest dużo przemocy i egoizmu, więc poziom obawy (i kobiet i mężczyzn) jest dużo większy niż „kiedyś” gdy człowiek żył w siole gdzie wszyscy się znali i sobie pomagali, a nie jak dziś gdy nierzadko nie zna się imienia sąsiada :( i człowiek człowiekowi wilkiem.
Warto też zauważyć że zarówno kobieta jak i mężczyzna ma swoją „naturę” która karze mu osiągać określone cele, tylko problem w tym jaki SPOSÓB wybiera by te cele osiągnąć.
No cóż, jeszcze raz dziękuję autorce że otworzyła mi na to oczy, zamarzyły mi się czasy gdy ludzkość osiągnie taki poziom rozwoju że przemoc i agresja będą zjawiskiem rzadkim jak upały na Arktyce :-)
Kurcze kiedyś wieczorem zza bloku wyskoczyło dwóch panów z nożami i przystawili mi je do gardła . Kiedyś wieczorem wyskoczył facet z siekierka pędząc na mnie i coś krzycząc . Kiedyś idąc ze sklepu zaatakował mnie chłop na ulicy skończyło się operacja . Jestem facetem trenuje sztuki walki mam 37 lat i totalnie nie rozumiem dlaczego się tak dzieje . Może poprostu świat jest już taki i dzieli się na tych którzy atakują i na tych którzy się tylko bronią. To jest przykre bardzo. Aż w pewnym momencie przyjąłem to jako część życia na tej planecie. Przykro mi że wy kobiety również musicie to znosić . A skoro atakują mnie a nie jestem niski ani wąski i czasem trudno sobie z tym kimś poradzić to wyobrażenie tych sytuacji zamiast mnie kobieta sprawia faktycznie obraz totalnej bezsilności. Współczuję . Ciekawe co mogłoby to zmienić ? Rodzice ? Szkoła? Praca? Nie wiem . Ale na pewno nigdy nie będzie spokojniej a myślę że może być i jest inna forma agresji. To wszystko jest nie tak jak powinno.
Ja się nie boję… Za to mój Mąż się o mnie boi.
Dziś poszłam biegać, w biały dzień, w mieście – żeby nie było, też się bałam biegać nocami. Od dziś boję się biegać w ogóle. W głowie mam myśli, że już nigdy nie wyjdę z domu. Otóż gdy biegłam, ktoś wyprzedził mnie na rowerze i mocno klepnął w tyłek, odjeżdżając dalej. Najpierw podskoczyłam ze strachu że w ogóle coś zderzyło się z moim ciałem, potem zobaczyłam wyłaniający się zza mnie rower i jeszcze parę metrów ubiegłam, ale gdy dotarło do mnie co się stało, to zamurowało mnie kompletnie. Sparaliżowało. Upadłam na chodnik i zaczęłam płakać. Atak paniki, hiperwentylacja. Kątem oka widziałam jak kołuje tym przeklętym rowerem w pobliżu, na dystansie ale jednak widziałam go. Czułam się osaczona, nie mogłam wstać, panika narastała we mnie. Chciałam już tylko wrócić do domu, ale bałam się. Czułam się, jakby odcinał mi drogę. Dopiero gdy ktoś podszedł zapytać czy wszystko w porządku to udało mi się opamiętać na tyle, by chociaż wezwać taksówkę i wrócić do domu. Nie mogę przestać o tym myśleć ani przestać płakać. Boję się. Nigdy się tak okropnie nie czułam. Czuję się jakbym zdradziła męża, brudna, nieczysta. Czuję żal do siebie że nic z tym nie zrobiłam, nie zareagowałam, nie zdążyłam nawet słowa wydusić nim napastnik zniknął w oddali. Czuję wściekłość na padalca który to zrobił oraz na świat w którym dzieją się takie rzeczy zupełnie bezkarnie. Nie wiem co mam robić, więc szukam po internecie po frazesach „ktoś klepnął mnie w tyłek i uciekł – co robić”. Czuję się zdruzgotana, jakby życie mi się zawaliło. Czuję się zgwałcona, choć powiecie że to „tylko” klepnięcie. Czuję się bezsilna, bezradna. Nie mam komu o tym powiedzieć, wstydzę się tego. Nie chcę już żyć jeśli mam w tym życiu bać się wyjść z domu. Nie wiem czy dożyję powrotu męża z pracy, ani czy odważę się powiedzieć mu o tym.
Nachodzą mnie pytania czy to moja wina, bo miałam słuchawki. Ale dlaczego muszę bać się słuchać ulubionej muzyki w dowolnym miejscu i czasie. Tak, nie chcę już żyć w takim świecie.
Czuję strach i smutek.
Mam nadzieje że kiedyś to sie zmieni i będzie bezpiecznie. Chociaz w dzisiejszych czasach to juz nic nie wiadomo
Mimo, iż sam jestem facetem, od zawsze było dla mnie niewyobrażalne odezwać się w tak świński sposób, a tym bardziej dotknąć bez wiedzy kobiety, czyli tzw. molestowaniem za które powinny być dłuuugie lata w pierdlu dla takiego żywego gówna z codziennym rytuałem upuszczania mydła. Nie jestem kobietą, lecz mimo tego bez żadnego problemu jestem w stanie dostrzec na jaką skalę mamy z szowinizmem w tym ciemnogrodzie. Oczywiście śmieć wyłapuje od razu na ryj, ale tu jest potrzebna zmiana mentalności w całym katotalibanie. Dlatego po wojnie nie ma co czekać i nie walnąć nie tylko strajkiem, a rewolucją. Nigdy nie przestawajcie walczyć o swoją sprawiedliwość, równość, a prawdziwi faceci mają obowiązek was bezzwłocznie wspierać i bronić przed kurwami z policji czy ONR’u napadających na bezbronne nastolatki.Jakie smutne i samotne od kobiet życie muszą mieć ci nieudacznicy, żeby się tak ośmieszyć. Teraz to będzie piekło, ale piekło dla tych słabych tchórzy jak wezmą kąpiel kwasem albo benzyną.
Wracając głównego tematu nic przydatnego się nie dowiedziałem. Tekst zawiera tylko dość oczywiste przyczyny lęku u kobiet do mężczyzn, kończąc się skutkami choroby. Wiadomo, że od leczenia jest już specjalista. Ale pewnie jest jakieś rozwiązanie jak ma zachować się w takiej sytuacji mężczyzna mijając przestraszoną kobietę? To by na pewno poprawiło stan chorej