Lekcje religii w szkole? To nie miejsce dla nich!
Żeby było jasne: nie jestem przeciwna religii. Każdy ma prawo wierzyć i praktykować swoją wiarę. Jednak lekcje religii w szkole? Moim zdaniem to błąd. I już wyjaśniam dlaczego!
LEKCJE RELIGII W SZKOLE? JESTEM NA NIE!
1. Wiara to osobista sprawa każdego z nas.
I bardzo mnie denerwuje, że czołowi politycy od lat fotografują się przed ołtarzem. Wszystkie ważne uroczystości państwowe świętowane są w kościele. A nawet zaprzysiężenie na prezydenta rozpoczyna się od mszy.
To jesteśmy państwem świeckim czy wyznaniowym?
Dla mnie jest jasne, że jak ktoś składa ręce do paciorka, ilekroć ma wjechać kamera, robi to, żeby uzyskać poparcie.
Ale wyobraź sobie teraz, że w pracy szef woła Cię na wspólną modlitwę. Że w ciągu roku są dni, gdy zamiast do pracy idziesz do kościoła na rekolekcje. I że mszę świętą organizuje się przed każdym dłuższym urlopem oraz po powrocie z niego. No, pewnie nie chciałabyś. Co komu do tego, jak się modlisz, kiedy się modlisz i czy w ogóle się modlisz? Powinniśmy to robić w swoim czasie wolnym! Oczywiście, możesz odmówić, ale odmów, gdy wszyscy inni idą. Co będą o tobie gadać? Czy szef nie będzie mieć pretensji?
Właśnie przed takimi dylematami stawiamy nasze dzieci w ich „miejscu pracy”, czyli w szkole.
2. Programy nauczania religii i podręczniki NIE są zatwierdzone przez MEN. Ani przez dyrektorów szkół.
Co w praktyce oznacza, że katecheta lub ksiądz może powiedzieć WSZYSTKO, w co wierzy, nawet jeśli wierzy, że dzieci z in vitro mają bruzdy na twarzy.
I nikt im nie podskoczy.
Pamiętam, jak w mojej klasie ksiądz rzucił uczniem o tablicę. Piotra wspomnienia z religii również nie są fajne: plecaki latały w powietrzu, przez co niestety jeden z uczniów moczył się ze strachu. A szkoła była bezradna.
3. Szkoła jest przecież od nauki!
Dlatego zamiast religii powinno być religioznawstwo czyli nauka o wierzeniach w naszej i w innych kulturach. Albo etyka czyli nauka o moralności, gdy chcemy postawić na aspekt wychowawczy.
Jest coś niewłaściwego w tym, że w jednym i tym samym miejscu dziecko dowiaduje się o teorii ewolucji, a 45 minut później na innej lekcji rozkminia boski obraz stworzenia świata w 7 dni (mój syn po takim dniu stwierdził, że ktoś go okłamuje, bo pani na religii nie wspomniała, że to może być symbol. I nie musiała, gdyż patrz punkt wyżej). Albo gdy nauka jest zgodna co do tego, że z orientacją się rodzimy i nie mamy na nią żadnego wpływu, a na religii dziecko słyszy, że to wybór i homoseksualizm trzeba leczyć. Lub gdy mówi się mu w murach szkolnych, że prezerwatywa nie chroni przed ciążą ani HIV, choć pozostaje to w sprzeczności z dzisiejszą wiedzą medyczną. Dzieci w szkole powinny się uczyć FAKTÓW, a nie FAKE NEWSÓW.
Szkoła z samego założenia to miejsce, do którego przychodzimy po NAUKĘ. Po wiarę idziemy do kościoła.
4. Tymczasem w szkołach więcej czasu poświęcamy religii niż innym przedmiotom.
W ciągu 8 lat dziecko ma 608 lekcji religii, a tylko 308 historii. Jeśli chodzi o inne przedmioty, porównanie wypada jeszcze gorzej, bo lekcji geografii, biologii czy informatyki przez całą podstawówkę odbywa się 190, a chemii czy fizyki – 150.
5. Polskiej szkoły nie stać na religię.
Brakuje wszystkiego. Piłek na lekcjach wuefu. Rodzice muszą się składać na papier ksero czy nawet papier toaletowy dla dzieci.
Z tego co wiem Kościołowi niczego nie brakuje. Jeśli lekcje religii są dla niego takie ważne: powinien sam je finansować. W salkach przy kościołach.
6. Wiara nie powinna podlegać ocenie!
Bo jak ją zmierzyć i w ogóle: PO CO?
Tymczasem stopień z religii od kilku lat jest wliczany do średniej. Doskonale pamiętam, kiedy wprowadzono tę zmianę, bo sama wtedy chodziłam do szkoły. Wcześniej religia była traktowana przez uczniów po macoszemu i w serduszku zajmowała miejsce gdzieś tam het daleko za plastyką czy wuefem. Czy wliczenie religii do średniej zmieniło nasze podejście?
A skąd!
Nadal nie traktowaliśmy jej serio, głównie dlatego, że była po prostu źle prowadzona. Księża zwyczajnie nas okłamywali: pamiętam jak jeden kazał nam prowadzić dzienniczek, w którym mieliśmy zaznaczać, jak często chodzimy na mszę świętą. Cały rok twierdził, że to tylko do naszej wiadomości, taki nasz rachunek sumienia, więc możemy być szczerzy, bo on nie będzie nas z tego rozliczać. A w czerwcu zebrał te dzienniczki i wystawił ocenę :). Chodziłam wtedy do kościoła dość pilnie, w ciągu całego roku nie byłam może ze trzy razy (z powodu choroby). I przez to dostałam tróję, bo każda nieobecność – bez względu na powód, którego przecież nie zaznaczaliśmy w dzienniczkach! – oznaczała ocenę niżej.
Poczułam się O-SZU-KA-NA. Wtedy po raz pierwszy w życiu pomyślałam: „A trzeba było skłamać!”. Skoro sam ksiądz może?
Inny znowu ksiądz przyprowadził na lekcję ginekolożkę, która opowiadała, że tabletka antykoncepcyjna to środek wczesnoporonny i przyjmowanie ich niczym nie różni się od aborcji. To skutecznie podkopało moją wiarę w księży i myślę, że wielu uczniów – ze szkodą dla Kościoła – myśli identycznie do teraz.
7. To zwykła dyskryminacja.
Dzieci niewierzących lub wyznających inną wiarę.
Na pewno pamiętasz, jak byłaś dzieckiem i jak ważna dla ciebie była przynależność do grupy rówieśniczej. Być jak oni. Robić to, co oni. Gdy koleżanka z klasy nie zaprosiła na swoje urodziny, był to mały dramat.
Taki sam dramat może przeżywać dziecko, gdy jego najbliższa grupa rówieśnicza – czyli klasa – spotyka się dwa razy w tygodniu na zajęciach, na które ono samo nie chodzi. Poczucie wykluczenia może nasilić się zwłaszcza, gdy dzieci – o, ironio! – W SZKOLE przygotowują się do przyjęcia sakramentu komunii. I bierzmowania.
Z tego powodu rodzice często zapisują dziecko na lekcje religii w szkole, żeby nie czuło się odrzucone. A Kościół może pochwalić się wysoką frekwencją. Która absolutnie nic nie znaczy.
8. Dzieci tracą więź z Kościołem.
Bo ile z tych dzieci, które owszem, grzecznie chodzą na religię, skoro już jest w planie lekcji, co niedzielę chodzi do kościoła? Ile tak naprawdę rozumie, czym są sakramenty i przyjmuje je świadomie, bo tego CHCE, a nie dlatego, że wszyscy to robią?
Gdyby lekcje religii odbywały się na przykład w niedzielę po mszy dziecięcej, jestem pewna, że te msze przyciągałyby jeszcze więcej rodzin z dziećmi.
A może Kościół się boi, że byłoby wręcz odwrotnie? Że już nie każdemu by się chciało? I nagle by się okazało, że już nie ponad 90% katolików, tylko jednak mniej. I jakby nie wypada ustawiać życia WSZYSTKICH Polaków, wtrącać się w rządy oraz programy nauczania?
9. Bo – pozwalając na lekcje religii w szkole – daliśmy przyzwolenie na to, żeby Kościół decydował o całej edukacji.
I teraz na przykład skutecznie blokuje rzetelną edukację seksualną dzieci i młodzieży. Sam tymczasem edukuje bardzo chętnie, zgodnie z własną ideologią, niekoniecznie z nauką.
Bardzo nie chciałam, żeby mój wpis zabrzmiał jak atak na Kościół. Co rusz gryzłam się w język, żeby nie napisać czegoś ostrzej. Sama pracowałam w szkole. Spotykałam prześwietnych katechetów i księży! Ale również takich, którzy uczyli dzieci, że od pocałunku można zajść w ciążę (przypominam, że odbywa się to w szkole, która NIC z tym nie może zrobić!).
Słyszałam od nauczycieli, jak wyglądało ich przygotowanie do prowadzenia zajęć Wychowania do Życia w Rodzinie. Bardziej przypomina to zabawę (np. w dopasowywanie haseł: dziewictwo = świętość; antykoncepcja = grzech) niż faktyczne przekazywanie wiedzy. Kościół na każdym kroku straszy nas seksualizacją dzieci, a sam to robi, zadając przed komunią świętą pytania w stylu: „Czy miałeś myśli nieczyste?”.
10. Dlatego ten punkt zostawiam Tobie.
I możesz tu wpisać absolutnie wszystko: argument PRZECIW lekcjom religii w szkołach jak również ZA, jeśli masz zupełnie inne zdanie niż ja. Kto wie, może mnie przekonasz? A może to ja przekonałam Ciebie? Daj znać, jestem ciekawa, jak faktycznie wygląda zdanie rodziców w tym temacie!
Dzięki za ten tekst! Wielokrotnie szerzyłam taki pogląd, spotykałam się z argumentem „dziecku bedzir przykro bo inne dzieci dostaną prezenty na komunie, a Twoje dziecko nie”. Jak dla mnie ściana.
Bo w komunii najważniejsze prezenty :)
No niestety jestem po ciężkiej walce. Placówki nie są w ogóle przygotowane do tego, ze dziecko nie będzie chodziło na religie. Po kilku interwencjach udało się osiągnąć jakiś kompromis, wysyłając moja corke na ten czas do innej sali (na co musiałam wyrazić zgodę, podczas gdy łącza sami grupy z powodu niskiej frekwencji, już nie)
Pierwsza lekcja odbyła się z biernym uczestniczeniem mojego dziecka w lekcji religii (siedziała obok sama przy stoliku z Panią). Oczywiście dowiedziałam się po fakcie, gdybprzyszla do domu i zaczęła mi śpiewać ze sercem kocha Jezusa.
Na szczęście z wykształcenia jestem psychologiem i mam nadzieje pozytywnie ustawiłam jej światopogląd oraz wszystko wytłumaczyłam – żeby nie czuła się gorsza od rówieśników
Macie religię w środku planu lekcji? Powiem Ci szczerze, że w Poznaniu nie ma żadnego problemu. Religia na pierwszej lekcji (dzieci mogą przebywać w domu lub mają opiekę w świetlicy), wychowawcy totalnie wyrozumiali (tak w szkole, jak i w przedszkolu). Niestety problem jest z posłaniem na etykę w zamian, bo odbywa się o „dzikich” godzinach (ale pracowałam w szkole i wiem, że jeden nauczyciel objeżdża wiele szkół, więc ciężko ułożyć plan tak, żeby pasował i jemu, i wielu klasom).
U nas w tym roku religia jest rano, czyli teoretycznie młody mógłby na nią nie chodzić. Spędzał by czas z maluchami w oczekiwaniu na pierwsze zajęcia z Panią… Dwa lata nie chodził ale jako 5 i 6 latek już tak… Spytałam czy chce chodzić na religie, powiedział że tak…
Ale od początku… Synek ma 6 lat i nie jest ochrzczony. Rodzina co jakiś czas wspomina że czas najwyższy itd ale ja nie chce… Jego tata jest osobą wierzącą, ale nie praktykującą. Reszta mojej i jego rodziny częściej lub rzadziej chodzi na msze. Sama jestem chrzestną córki mojego brata. Po prostu w którymś momencie stwierdziłam że to wszytsko nie dla mnie i religia nie jest mi do niczego potrzebna. Mojego syna też nie chce do niczego zmuszać. Na razie śpiewają piosenki i tyle się z tych lekcji dowiedzą.
Najbardziej boję się odrzucenia przez inne dzieciaki w momencie komunii… To wiejska Szkoła, nauczyciele najczęściej uczą całą rodzinę po kolei, wszyscy wszystkich znają. Nawet rodzina stwierdza ze to jakieś moje fanaberie… A dzieje się tak właśnie przez ten chory system. Wolałabym dokładnie takie zajęcia o których wpominasz. Nauka kultury, tego że każdy jest inny, może wierzyć w co chce, byle by był dobrym człowiekiem. A co się dzieje na ulicach? Co słyszymy od młodzieży która uczęszcza na religie? Nic dobrego te lekcje do szkół nie wnoszą…. Niestety w najbliższym czasie na pewno się to nie zmieni…
Wielkie brawa za napisanie tego tekstu. Zgadzam się w 100% z tym co napisałaś.
W liceum religię mialam z katacheta, który uważał ze cykl kobiety trwa 35 dni, bo u jego żony tak jest. I uwaga! Kiedy na sprawdzianie padło to pytanie, jedyną dobra odpowiedzia było 35 dni właśnie. Absurd, chociaż jeszcze większym absurdem jest robienie sprawdzianu z religii, albo sprawdzanie wiedzy z ewangelii czytanej na mszy w ostatnia niedziele.
W przypadku moich dzieci będę prowadzić walkę o uczęszczanie ich na religię. Bo jeśli tak maja prowadzić religię, jak ją prowadzili kiedy ja chodziłam do szkoły, to nie chce żeby ktoś im wciskał taki bełkot.
To mi przypomniało, jak na naukach przedmałżeńskich usłyszałam, że „każda dorosła kobieta ma regularny cykl miesiączkowy” (zawsze: nie wpływają na to choroby, wyjazdy, nie ma, że nie ma, skoro ma :)). Ludzie na sali z ewentualnymi wątpliwościami zgłaszali się, żeby zadać pytanie (nie tylko w kwestii cyklu), ale pani prowadząca wszystkich zbywała słowami: „Pytania będziemy zadawać na końcu!”.
Oczywiście na końcu nie było już na nic czasu, bo trzeba było podpisać „dzienniczki” i ogólnie miałam wrażenie, że przyszła powiedzieć swoje, do widzenia.
Moje nauki przedmałżeńskie też będę pamiętać. W moim przypadku nauki byly prowadzone przez małżeństwa z parafii, ale nie byle jakie malzenstwa. Tylko takie, które doczekały się rodzin wielodzietnych. Na długo zostanie mi w głowie obraz zmęczonej kobiety po 8 porodach i 3 poronieniach, która ze smutna mina przytakiwała wszystkiemu co zostało powiedziane przez jej męża.
U nas też była to kobieta, która ma rodzinę wielodzietną. Szanuję wybór (jeśli to był świadomy wybór, bo tak jak pisałam, zabrakło czasu na pytania), jednak nauczanie o tym, jak zła jest antykoncepcja i że metody naturalne są w 100% skuteczne (ponieważ każda dorosła kobieta ma regularny cykl ;)) przez kobietę, która w wieku 30-kilku lat doczekała się szóstki potomstwa, nie brzmiało zbyt wiarygodnie.
U mnie mąż zmęczonej życiem żony, nawet nie wspomnial o jakiejkolwiek antykoncepcji. Jego stwierdzenie, że to Bog decyduje czy dojdzie do zapłodnienia kobiety czy nie, wywołało na sali fale śmiechu. Nie wspominając o jego przekonaniu że środki na utrzymanie wielodzietnej rodziny również ześle Bóg (500+ itp).
W punkt! To nie religia, a indoktrynacja. Na religii powinni mowic o wszystkich religiach, wierzeniach na swiecie. Jakie to by bylo rozwijajace. U kuzynki w Uk, w szkole katolickiej (!) tak wlasnie ucza.
Religii tyle samo co angielskiego? Przegiecie! 1h/tydzien wystarczyloby.
W tym roku jestesmy pierwszy rok w szkole publicznej, przygotowanie do komunii. Bacznie bede sie przygladac czego tam beda uczyc. Na razie religii nie bylo bo ksiadz mial koronawirusa.
Co do komunii i prezentow, to, moim zdaniem wina rodzicow i dziadkow. No bo kto tymi 1000, laptopami, telefonami sypie? Kolezanka juz nastawila moja corke jakie to beda prezenty. Koryguje ze niczego wielkiego nie dostanie no bo rower i zegarek juz ma. Moze komorke, ale to stara uzywke po tacie i to jak bedzie sytuacja wymagala. W ogole to nosze sie z zamiarem odstapienia od uczestnictwa w zbiorowym cyrku i poproszenia ksiedza o msze indywidualna. Taki tlum, przepychanki i szalejace matki to dla mnie porazka. Nie ma to sensu. Oby mi sie udalo.
Dziękuję.Temat rzeka i dosyć trudny.Na religię w przedszkolu mój syn chodził,córka nie-szanujemy ich wybory.My do KK nie chodzimy co ndz,ale sporadycznie z okazji świąt. Obecnie w szkole chodzą obydwoje,ale wczoraj mi ciśnienie skoczyło…młody ma 9 lat i przygotowanie do komunii.Dostali listę modlitw do UWAGA zdawania z podziałem na terminy .Grożą,ok,przełknęliśmy.Z ostatniej modlitwy dostał 4+ i co?! Siostra każe mu poprawić na 5.Qwa po co ja się pytam?! Co to ma zmienić?! Tak naprawdę,to gdyby nie naciski rodziny to bym go chyba nie zmuszała do tego.Czy ten sakrament coś zmieni w jego życiu??? Znam wiele dzieci,które po komuni św w ogóle nie chce słyszeć o kościele i mszy.Terror wprowadzany ze zdawaniem modlitw,chodzeniem przymusowym na konkretną mszę,różaniec,roraty i inne bzdury ,które są OBOWIĄZKOWE niszczy w dzieciach chęć uczestnictwa we mszy.A gdzie tu miejsce na zainteresowanie religią…
Ale po co dziecko ma przystępować do komunii, jak nawet nauczenie się kilku modlitw i pójście kilka razy do kościoła jest takim problemem? To nie „terror ze zdawaniem modlitw” zniechęca dzieci do chodzenia na mszę, tylko rodzice, od których słyszy, że to „bzdury”.
Najbardziej szanuję osoby, które mają odwagę nie posyłać dzieci do komunii. Bo łatwiej jest posyłać, ale jednocześnie narzekać, że ksiądz każe przychodzić (o zgrozo!) do kościoła… Komunia nie jest obowiązkowa :D
Przykro czytac to co piszesz, co ma rodzina do twojego dziecka? Niestety duza czesc moich 3trzydziesto paro letnich rowiesnikow jest pod presja rodziny – sic!! Jak bylam mala to rodzina miala nade mna wladze ale w wieku kilkunastu lat sie postawilam i nie chodze do kosciola. Moja corka tez nie jest chrzczona i nikomu nic do tego. W Pl panuje straszna hipokryzja, moja corka byla w polskiej szkole tylko przez rok, akurat kiedy klasa przygotowywala sie do komunii. Ona jako jedyna nie poszla, i tak sie da. Nie trzeba isc za tlumem, nie zlinczowali nas. Ale zaoszczedzilam dziecku stresu, a ci rodzice sobie i dzieciom go zafundowali, to co robili nie ma nic wspolnego z wiara, non stop narzekali na czeste spotkania w kosciele, komunia to przyjecie i prezenty. Rosnie przszle pokolenie hipokrytow.
Stn 2 klasa dwie lekcje religii i 2 angielskiego. Dziecko zapytane czy chodzi do kościoła powiedziało że nie i pani powiedziała że to bardzo źle, żadnej zachęty nic. Chcę aby przystąpił do komuni a potem jak nie będzie chciał to nie będzie chodził. W klasie naturalnej nie na innych przedmiotów ale religia jest!
Moja przyjaciółka w tym roku posłała dziecko do pierwszej klasy. Jaki był mój szok, gdy usłyszałam od niej, że ze względu na koronawirusa i brak sal (tak tłumaczy to szkoła) lekcje muzyki łączone są z lekcjami religii!!!
Miałam religię w liceum, i naprawdę to było dno dna, a nawet tona mułu, dobijająca się od dna. Zamiast np. móc uczyć się na ważne przedmioty maturalne (mówię to już na przykładzie ostatniej klasy), słuchaliśmy o tym, że nie wolno ze sobą mieszkać przed ślubem (a kiedy kolega powiedział, na głos, że nikt mu nie będzie mówił co może, a co nie, to dostał uwagę), robiliśmy krzyżówki, żeby polepszyć OCENĘ, a jeśli siostra zobaczyła, że ktoś ma inną książkę otwartą… Cieszę się, że chociaż umiałam się wyłączyć, i tego wszystkiego nie słuchać. A, widzisz :) Dwie godziny w tygodniu religii. Geografii, o ile się nie mylę, była jedna. Ups.
Ad.4 tak być nie może! najlepiej będzie w takim razie wprowadzić lekcje fizyki i chemii już od pierwszej klasy szkoły podstawowej…
;)
W szkołach nauczyciele bardzo ubolewają, że z przedmiotów ścisłych na wczesnym etapie jest tylko matematyka (i nie ma jej znowu tak dużo: bo tylko 760 lekcji w całym 8-letnim cyklu – religii jest 608). Geografia pojawia się dopiero w piątej klasie, a pozostałe ścisłe (chemia, fizyka) w siódmej.
I możesz się śmiać, ale to naprawdę za późno. I za mało. A rykoszetem obrywa całe społeczeństwo, bo brakuje nam właśnie specjalistów po uczelniach technicznych, inżynierów. Jednak co się dziwić dzieciakom, że nie pałają miłością do przedmiotów ścisłych, skoro poznają je dopiero pod koniec podstawówki?
Religia powinna być oddzielona od szkoły całkowicie
Na lekcjach religii nikt nie ocenia wiary. To jest absurd, proszę takich rzeczy nie pisać.
Ocenia się wiedzę. Wiedzę, która się przecież wcześniej czy później niesamowicie przydaje. Jeśli już nie w tym najgłębszym sensie, to jest ona konieczna po to, żeby rozszyfrować symbole, metafory, archetypy postaci, nawiązania, którymi kultura polska i światowa jest przesiąknięta.
Naprawdę „wielka” krzywda się dzieje naszym dzieciom.
Co to są za argumenty w dyskusji, że tornistry latały, itp. U mnie fizyk wprost na lekcji twierdził, że dziewczyny są głupie, czy to dowodzi, że nie powinno być w szkołach lekcji fizyki?
Gdyby lekcje religii faktycznie polegały na krytycznym czytaniu Pisma Świętego (przez „krytyczne czytanie” mam na myśli pogłębioną analizę, nie krytykę) to byłoby pięknie.
No ale nie jest.
Tak, to były takie czasy, że nauczyciele zachowywali się różnie i zdarzała się przemoc fizyczna wobec uczniów, ALE dyrekcja miała i ma wpływ na nauczycieli wszystkich przedmiotów (dlatego dzisiaj przemoc jest niedopuszczalna) poza nauczycielami religii. Mogą mówić i robić, co chcą, a władzę nad nimi ma Kościół i tylko on może ich odwołać, co w praktyce się nie zdarza, bo gdzie Kościół, a gdzie szkoła.
Ale ja to wyraźnie w tekście zaznaczyłam. Chyba nawet kilka razy. Jakoś nauka czytania ze zrozumieniem – tak pilnie trenowana, jak twierdzisz, na lekcji religii – na niewiele się zdała :)
Nie do końca dyrektor nie ma kontroli. Nauczyciel religii MUSI mieć przygotowanie pedagogiczne, podlega ocenie i procedurze rozwoju zawodowego, program i podręcznik MUSI być zatwierdzony. Uczyłam religii 13 lat na różnych poziomach (od przedszkola po klasy maturalne). Często modyfikowałam program i wymagania dostosowując go do poziomu i potrzeb klasy. Ocenia się wiedzę, a nie wiarę. Wiara jest kwestia indywidualna, ale żeby ją mieć, trzeba ją jakoś pogłębiać. Niestety często gęsto rodzice postawę moralną (czy jak kto woli religijną) swojego dziecka mają w nosie, a jedyne, co wymagają, to „rób karierę i po trupach do celu”. I trochę się nam tu cel wspólny-dobro dziecka, przyszłego dorosłego-rozjeżdża. Jeszcze nikt nie wybrał czegoś, czego nie zna. Nie znam wiary, religii (jakiekolwiek), systemu wartości – to jej nie wybiorę. A jak działa człowiek bez świadomości istnienia i konieczności przestrzegania norm moralnych – pokazała nam historia i teraźniejszość nie raz.
Ale przecież w polskiej szkole przedstawia się jedną wiarę, czyli ją narzuca… Nie ma miejsca na poznanie innych religii, nawet dyskusję, co byłoby fajne, żeby wszystkie dzieci mogły w takiej lekcji (religioznawstwa) uczestniczyć, a nie tylko katolicy (teraz ateiści czy osoby innego wyznania są po prostu WYKLUCZANE. I dzieje się to w szkole, która nie powinna wykluczać nikogo).
Nie przypominam sobie by w podstawówce czy liceum na lekcji religii ktoś nas obrażał, rzucał w nas, krzyczał, poniżał i mówił że od całowania można zajść w ciążę itp. Natomiast pamiętam doskonale jak w podstawówce i liceum na różnych innych przedmiotach byliśmy obrażani, poniżani, gdzie były łamane prawa ucznia (człowieka…?) systematycznie, nauczyciele bawili się w bogów (takie czasy…).
Pamiętam, że na lekcjach religii mogliśmy odpocząć, wyciszyć się i nabrać sił… – i za to dziękuję. Dziękuję, że te lekcje religii były. Pozdrawiam ;)
P.s. ‚Punkt widzenia zależy od siedzenia…’
Witam Tak się sklada ze ten tekst pokazuje dokładnie czemu nie chce posłać swojego syna na religie i zgadzam się ze wszystkim co zostało napisane. Główny jednak powód jest taki, ze syn który obecnie ma 2 lata jest z in vitro. Droga do posiadania dziecka była bardzo długa i bolesna i choć niejednokrotnie uroniłam łze słysząc ze taki dzieci maja bruzdę na czole, ze są to dzieci poczęte w sposób niegodny itp itd to jednak byłam świadoma ataków ze strony ?tej części? społeczeństwa. Oczywistym jest równiez ze kiedyś powiem synowi w jaki sposób został poczęty i nie z tego względu że ma to jakieś wielkie znaczenie, lecz po to żeby pokazać ze jest to zupełnie normalne. Nie pozwolę wiec aby moj syn siedząc na lekcji religii słyszał tego typu obelgi i ?pseudo mądrości? wygłaszane na swój temat przez sfrustrowanych ludzi mających więcej na sumieniu niż niejeden z nas.
Tulę mocno <3 jest to jeden z głównych powodów, dla których moje dziecko nie chodzi na religię. Bo po prostu mam zupełnie inny światopogląd niż Kościół na wiele spraw (dla mnie in vitro to cud, z orientacją się rodzimy, antykoncepcja jest potrzebna, a seksualność człowieka nie jest powodem do wstydu).
Na początku myślałam: niech chodzi, najwyżej w domu będę odkręcać. Ale kurczę. Po co? Przecież ja wcale nie chcę, żeby słuchał takich rzeczy!
To jest jakieś nieporozumienie z religią w szkole. Moje dziecko w tamtym roku uczęszczało na religię ponieważ chociaż wyraźnie zaznaczyłam w formularzu, że nie wyrażam zgody, pierwszego dnia nauki przyszedł katecheta i poprowadził w zerówce zajęcia i tyle. Nie byłam z tego zadowolona ale zajęcia były w środku dnia i jak się okazało alternatywą było „wyprowadzenie dziecka do innej sali” tak jak to robiono z dziećmi „niegrzecznymi” więc moje dziecko postanowiło że będzie chodzić na religię, a właściwie że nie chce być wyprowadzane. Katecheta jednak nie potrafił sobie poradzić z grupą, najpierw był krzyk na dzieci, potem klepanie zeszytem po tyłku a potem nawet bicie po głowie. Kiedy sprawa trafiła do dyrektorki okazało się że to „wyjątkowo trudna grupa” (6-latkow!) i że dyrekcja nic z tym nie może zrobić bo to kuria odpowiada za zatrudnianie katechety, także więcej moje dziecko na religię nie poszło i nie pójdzie. Posyłanie dzieci na religię dla świętego spokoju jest zwykłą hipokryzją. Moje dziecko jest jedynym w klasie które nie chodzi na religię, nie ma problemu z rówieśnikami, niektórzy pytają go dlaczego nie chodzi, podobno odpowiada że jest dobrym człowiekiem i to wystarczy :) ja też tak myślę :)
Cześć, mój syn jest jedynym dzieckiem w swojej klasie, które trzeci rok nie uczęszcza na religię, nie uczęszcza też na etykę, bo szkoła nie daje takiej możliwości, siedzi sobie na korytarzu lub w świetlicy i zabija czas, gdyż oczywiście religia jest w środku zajęć, i choć inne szkoły moich dzieci potrafiły zaplanować religię na początku lub końcu zajęć to malomiasteczkowa szkoła problemu nie dźwignęła.
Dziś syn dostał do nauki kolędę, sprawdziłam w programie, to obowiązek w programie, ale jak kazać mu się tego nauczyć, skoro to sprzeczne z naszymi przekonaniami.?
On protestuje a ona każe a ktoś genialny ułożył program nie licząc się z tym, że nie każdy obchodzi święta czy chodzi do kościoła… My nie?
Nie zgadzam się z tym, równie dobrze wf nie powinien być w szkole, bo to dyskryminacja, dzieci śmieją się z ubrań i z wyglądu innych. To powinno być sprawą indywidualną, a jeśli rodzicom tak na tym zależy, to niech sami to finansują. Polską szkołę stać na lekcję religii, przecież to idzie z budżetu państwa. Jeśli od 2008r. Rząd było stać na miliardy wypłat dla siebie i urzędników to stać ich na finansowanie lekcji w szkołach. Patrząc z kwestii stosunków międzynarodowych jeszcze, to kościół był kiedyś właśnie od nauczania i nauczał wszystkich, bo były takie czasy. Czemu więc ma być dyskryminowany poprzez usuwanie lekcji religii?? Mówiąc o dyskryminacji, to właśnie Ci co wierzą są szykanowani przez tych co nie wierzą. Kiedyś miałam koleżankę, której mama była chora na raka, chciałam jej dać wsparcie i kolegowałam się z nią, z racji tego, że jestem introwertykiem I otwieram się tylko na najbliższych to miałam z nią inną relację niż z innymi, aż tu kiedyś słyszę ławkę dalej zaledwie, że ja jestem fałszywa… Bo okazuje wsparcie koleżance? Co za fałsz, a mówimy to osoby, które nie gadają z Tobą, dopóki czegoś nie potrzebują.
A jeszcze to, że szkoła jest od nauki, przecież religia ma nauczać właśnie o Bogu i jego miłości, a teorię ewolucji stworzył ksiądz. I kościół nie wyklucza tego, co więcej, uważa, że jest to możliwe. Oprócz tego, to kościół stworzył teorię wielkiego wybuchu, a konkretnie ks. Georgesa Lemaître, aby pokazać, że Kościół i nauka nie wykluczają się. Więc jak to możliwe, że coś na początku krytykowanego, dzisiaj jest tak ważne dla ateistów??
Jeśli chodzi jeszcze o dyskryminację, niejednokrotnie nauczyciele religii są obgadywani przez uczniów, a co więcej, żadne z dzieci ze starszych klas, głównie licealnych, nie uważa tego co mówią nauczyciele religii za ważne. Często bywa tak, że tylko dwie, trzy osoby w klasie zgadzają się z nauczycielem. A jeszcze wśród tych paru osób często jedna z nich nie jest katolikiem, tylko protestantem. Np. Ja jestem protestantką.
Warto jeszcze dodać, że opinia o lekcjach religii jest spowodowana nauczycielem, ja trafiłam na jednego księdza w liceum, który był bardzo w porządku, a szkoła ta, mimo że nosi nazwę katolicka, jest obiecaną przez uczniów, którzy mają średnią 5.0 pod koniec gimnazjum, a przez ankietę dowiedziałam się, że blisko 1/4 z nich to ateiści, a kolejna ćwiartka nie chodzi w ogóle do kościoła. Dzieci były w tej szkole dlatego, że szkoła ta bardzo dobrze przygotowuje do matury i studiów.
Z kolei jak przeniosłam się z tej szkoły, bo nie podobał mi się jej charakter, to nauczała mnie bardzo sympatyczna nauczycielka. Którą wręcz nie kazała notować nic, ani pisać, nasze lekcje religii wyglądały jako lekcje dyskusyjne. Była bardzo życzliwa i ciepła w kontakcie.
Kończąc nawet ludzie praktykujący co niedziela, czy nawet należący do jakichś wspólnot potrafią się zdystansować od kościoła. Niejednokrotnie praktykujący mieszkają przed ślubem razem. Więc jeśli tacy ludzie potrafią się zdystansować, to czemu nie mieliby tego umieć ludzie którzy nie chodzą do kościoła w ogóle?
Nie dość że edukacja seksualna w polskich szkołach leży to jeszcze na religii uczą błędnego postrzegania antykoncepcji :/
Niestety, mam nadzieje, że to się kiedyś zmieni.
Wow, daje do myślenia. Chciałabym przeczytać ten tekst kilka lat temu.
Dawno zrezygnowałam z lekcji religii…
–
https://www.klinika-aborcyjna-stonava.pl/
Od wielu lat pracuję w szkole i obserwuję katechetów. Kiedy religii uczył ?groźny? ksiądz, uczniowie przepisywali do zeszytów fragmenty z podręcznika? Na lekcjach panowała cisza jak makiem zasiał. Kiedy przyszła katechetka, która chciała rozmawiać, wprowadziła lżejszą atmosferę, wchodzili jej na głowę, wariowali, hałas słyszalny był w całej szkole. Potem przyszła inna- ?fajna? katechetka, która po wpisaniu tematu lekcji i podyktowaniu jakiegoś zdania do zeszytu, pozwala uczniom odrabiać prace domowe z innych przedmiotów, uczyć się do sprawdzianów, grać na telefonach?. Warunek jest jeden: ma być cicho. I jest, a ona zajmuje się sobą, czyta sobie w internecie? Zarabia tyle samo co polonista czy matematyk. Wnioski wyciągnijcie sami.
Popieram. Swoja 7 latke wypisalam z lekcji religii. Nie interesuje mnie co innit powiedza. To moj I dziecka decyzja.