Wyjazd integracyjny
Lubisz wyjazdy integracyjne? Nie, nie pytam o te, w których sama uczestniczyłaś. Ich nie można nie lubić! Mam na myśli wyjazdy, podczas których bawi się Twoja druga połówka…
Nikt tak dobrze nie zrozumie kobiety jak inna współtowarzyszka niedoli. Dlatego prawdopodobnie wiecie, dlaczego mam ochotę rzucać talerzami, kiedy dowiaduję się, że mój mąż wyjeżdża? Znowu?!!!
Przede wszystkim: zazdrość. Wiadomo, co się na takich wyjazdach dzieje! Nie wiesz? Zapytaj wujka Googla! Albo lepiej nie pytaj, bo już nigdy i nigdzie swojego wybranka nie puścisz… Ja tam do mojego mam pełne zaufanie, poza tym branża, w której pracuje, jest typowo męska: „Żadnych kobiet!” – przed każdym wyjazdem zapewnia mnie Piotr.
No dobra, jeśli jakaś jest, to zawsze w dziewiątym miesiącu ciąży… Jak bum cyk cyk!
Ale jedna, to jeszcze nie tłum pięknych babek, Ilona! O jedną będziesz zazdrosna?
Wierzę więc mojemu mężowi, nawet kiedy twierdzi, że nie mogli latać w pojedynkę, nie było takiej opcji, to zbyt niebezpieczne…
Jak widzicie, nie o zazdrość się rozchodzi, to uczucie jest mi całkowicie obce. Bo też doprawdy! Czy znalazłaby się druga taka, która by go zechciała?
A ja bym chciała! Nawet w tym czepku! Ale nie jest mi dane… Imprezy integracyjne są li i jedynie dla pracowników, a żadna firma na świecie nie wpadnie na pomysł, że najlepsza byłaby integracja z całymi rodzinami. Jakby żony w tym hotelu pięciogwiazdkowym również się spotkały, kawę razem wypiły, poplotkowały, podejrzały sztuczki top chefa w znanej restauracji. Czy to by komuś szkodziło, gdyby dzieciaki popluskały się w basenie? Na plaży wyhasały? Wielopokoleniowe przywiązanie do firmy mogłoby się tylko z tego wywiązać! Na prawo i lewo opowiadałabym, w jakich wspaniałych warunkach mąż pracuje, zamiast psioczyć, że po nocach haruje… Syna w tym samym kierunku bym kształciła, żeby w ślady tatusia poszedł, a co! Codziennie rano śniadanie z uśmiechem bym szykowała i z pieśnią na ustach żegnała małżonka w drzwiach: „A idź do tej pracy, nawet na dziesięć godzin, może znowu jakiś wspaniały wyjazd nam zafundują?”.
Jednak rzeczywistość mamy na pełen etat wygląda nieco inaczej. Nie to, że jestem sfrustrowana. Wiecie: sama taki scenariusz dla mojej rodziny wybrałam (jak najdłużej w domu z dzieckiem!), więc nawet utyskiwać teraz za bardzo nie wypada… Zerkam sobie tylko cichaczem na zdjęcia męża – bez cienia zazdrości przecież!
W końcu my z Kostkiem Juniorem też mamy swoje wyjazdy integracyjne na plac zabaw, spotkania na szczycie przy kaszce z mlekiem i uprawianie sportów ekstremalnych podczas przewijania uciekającego dziecka…
A ja byłam kiedyś na imprezie integracyjno-rodzinnej. Niby fajnie, ale to już nie to samo ;)
No tak zero zazdrości, wieje nudą, z której by strony na te zdjęcia nie spojrzeć ;). Całe szczęście, że są te dzieci przynajmniej one dostarczają odrobinę rozrywki ;)… Ciekawy wpisik bardzo mi się podoba :)
No, to zonie sie teraz nalezy weekend w spa. Albo chociaz dzien.
Heh, już się umawia z koleżanką. Trafiłaś hehe ;)
Na tym zdjęciu,gdzie Twój Mąż jest bez okularow-zobaczyłam Kostka:)
Wiem, identyczni są :).
Na szczęście mój mąż nie zna realiów wyjazdów integracyjnych, jego firma takowych nie organizuje. A ja go nie uświadamiam na wypadek, gdyby moja wróciła do tradycji ;)
Zazdrość o wyjazdy integracyjne!?? Ależ nigdy w życiu…:D Sama najeżdziłam się tysiące razy na takie… i o co niby miałby on być zazdrosny?? Że byłam tam jedną z trzech kobiet?? O nieee, tu nie ma o co być zazdrosnym, ani w jedną ani w drugą stronę :DDDDDD
Nie popieram wyjazdów integracyjnych męża ;)
Pamiętam jak sama na nie chodziłam i jak sobie przypomnę, co to się tam nieraz działo ;) Mam zaufanie do męża, ale :P
Taka koleżanka z pracy, co to nie bręczy, że smieci niewyrzucone, rzeczy porozrzucane, dzieci nie zabawione itd zawsze będzie w jakiś sposób ciekawa i nikt mi nie powie, że nie.
A dlaczego Piotr akurat z koleżanką musiał być podpięty na tych akrobacjach? :P Mało tam mają kolegów? :)
Podobno z powodu wagi – takie z niego chuchro, że mógł się podpiąć tylko z kobietą, ale kto go wie, jak było naprawdę ;).
Ciekawa jestem czyjegoś autorstwa sa zdjecia w takim razie? Zwłaszcza to w szlafroczku? Hmm…..
O kurcze! Nie strasz mnie… ;)