Nie jest to tabloidowy nagłówek: po latach NAPRAWDĘ odkryliśmy sekret udanego związku!
Wbrew powszechnej opinii udany związek to coś, o co trzeba się postarać. Nie jest wcale tak, że spotyka się ona i on, a potem żyli długo i szczęśliwie. Choć wciąż w wielu z nas gdzieś tam głęboko tkwi takie przekonanie, że wystarczy przecież miłość, a na pewno będzie dobrze. No cóż, im dłużej jestem żoną, tym wyraźniej widzę, że udany związek to po prostu praca. Nie, żebym narzekała ;), bo całkiem jest przyjemna, ale jak w każdej dziedzinie życia: samo się nie zrobi!
Najprościej porównać to do dbania o… Cokolwiek! O siebie, o dom, o ogródek. Nawet o samochód! No bo wyobraź sobie tylko: masz piękną cerę (nowe mieszkanie, soczyście zielony trawnik, wypasione auto). I tak je zostawiasz, nic z tą cerą (mieszkaniem, ogródkiem, samochodem) nie robisz na co dzień. Bo po co? Przecież jest ok. Po jakimś czasie na nawet najbardziej bezproblemowej, ale totalnie zaniedbanej cerze pojawią się wypryski. Mieszkanie zarośnie brudem, trawnik – chwastami, a auto, w którym nie uzupełniamy nawet oleju – zacznie się psuć.
Ze związkiem jest dokładnie tak samo!
Wiem, co mówię, bo kryzys zaniedbania mamy za sobą. Piszę o tym wcale nie po to, żeby się pożalić, tylko żeby podpowiedzieć innym, bo wydaje mi się, że przez przypadek odkryliśmy sekret udanego związku. Kiedy patrzę na szczęśliwe pary wokół, widzę, że one ten sekret już znają. Niestety, widzę również wiele par, które nie mają o nim pojęcia!
JAK STWORZYĆ UDANY ZWIĄZEK?
Na pewno wielokrotnie słyszałaś, że najlepsze związki tworzą ludzie, którzy:
- potrafią się komunikować – czyli wprost mówią o swoich potrzebach;
- mają te same życiowe cele – co najlepiej zweryfikować, zanim w związek się zaangażujemy, żeby nagle po ślubie nie wyszło, że on chce mieć jedno dziecko, a ona gromadkę. Lub on chce mieszkać w mieście, a ona na wsi. Albo on marzy o ciepłym obiedzie codziennie na stole, a ona o samorealizacji;
- mają zbliżone poglądy – religijne czy polityczne. Na przykład ja osobiście nie wyobrażam sobie być w związku z wyborcą Konfederacji :).
To takie banały powtarzane na prawo i lewo. „Kochać to patrzeć w tym samym kierunku” bla, bla, bla… Ale o tym, o czym zaraz napiszę, mało kto mówi.
ZWIĄZEK OPIERA SIĘ NA TRZECH NOGACH. JEDNA ZACZNIE KULEĆ – I RUNIE WSZYSTKO!
Dlatego warto o te „nogi” zadbać. Co wcale nie jest łatwe w nawale obowiązków, gdy mamy dzieci, absorbującą pracę i tysiące innych spraw na głowie. W dodatku jesteśmy ze sobą już wiele lat i powoli scalamy się w jedno.
PIERWSZA NOGA TO CZAS DLA RODZINY
Idę o zakład, że akurat z tym większość par nie ma żadnego problemu. W każdym razie my nie mieliśmy nigdy. Dużo rzeczy robimy razem: chodzimy na lody, organizujemy pikniki i gramy w planszówki. Jeździmy na wakacje, sprzątamy dom, gotujemy, a potem zbieramy się przy wspólnym stole.
Dzięki temu czujemy się fajnymi rodzicami. Każdego dnia wiemy, że stanęliśmy na wysokości zadania. Dzieci są szczęśliwe, a więź z nimi mamy bardzo silną. Niestety, przez wiele lat żyliśmy w przekonaniu, że to wystarczy, żeby stworzyć udany związek.
Że szczęśliwa rodzina = szczęśliwe małżeństwo. A to wcale nie jest takie proste! Bo gdzieś w tych staraniach o bycie najlepszymi rodzicami świata, totalnie zaniedbaliśmy „nogę” drugą.
DRUGA TO CZAS DLA PARTNERA
Mogłoby się wydawać, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. W końcu spędzamy sporo czasu razem! Ale we czwórkę, a nie ze sobą.
Bo kiedy gadasz z dziećmi, to nie słyszysz partnera. Gdy je trzymasz za rękę, nie masz wolnej ręki dla niego. Gdy biegniesz za nimi na spacerze, nie zatrzymasz się, żeby spojrzeć w oczy osobie, z którą te dzieci masz. Spełniając ich potrzeby, nie jesteś w stanie nawet dostrzec potrzeb swojej drugiej połówki.
U nas to było tak, że na randki chodziliśmy raz w roku, bo ciężko nam załatwić opiekę dla dzieci. Żeby było ciekawiej, to, że się od siebie oddaliliśmy, zauważyliśmy właśnie na kwarantannie, gdy byliśmy zamknięci w jednym domu przez dwa miesiące.
Dwa miesiące obok, ale czy razem? A tak naprawdę nie miesiące, tylko lata. Mimo, że skupieni na tych samych zadaniach (dzieci, remont domu, praca, ogród), to w ogóle nie skupieni na sobie.
I wiem, że wiele par właśnie na tej zasadzie ze sobą jest: z przyzwyczajenia, z braku laku, bo tak wygodnie. Ale my tak nie chcemy, dlatego od jakiegoś czasu to naprawiamy. Nadal nie mamy opieki dla dzieci, ale hej! Żeby poświęcić czas partnerowi, wcale nie trzeba nigdzie wychodzić! Wystarczy go tylko zauważyć.
Zamiast zrywać się rano do dzieci, przytulcie się do siebie. Zamiast patrzeć wieczorem w telewizor, usiądźcie z lampką wina na kanapie. Narysuj serce z ketchupu na talerzu męża, a nie dziecka. Kto wie, może na zakupach on też chwyci nie tylko żelki dla najmłodszych, ale również kwiaty dla ciebie?
A TRZECIA NOGA TO CZAS TYLKO DLA SIEBIE
Tak, dobrze czytasz. Czas tylko dla siebie super wpływa nie tylko na ciebie, ale na waszą relację!
W długoletnim związku najczęściej nie ma miejsca na tajemnice. Nawet nie zamykamy za sobą drzwi do łazienki :). Są ludzie, którzy uważają, że właśnie tak powinno być: zawsze i wszędzie razem. Te same sprawy, ci sami znajomi i upodobania oraz sposoby na spędzanie wolnego czasu.
Ale kiedy najbardziej pożądasz partnera? Kiedy robi coś, czego ty nie potrafisz. Co jest ci obce. Za co możesz go podziwiać.
Dlatego niekoniecznie chcę zabierać Piotra na moje ścieżki biegowe. Tak samo jak on nie musi wtajemniczać mnie we wszystko, co robi przy konferencji. Wystarczy, że widzimy efekt końcowy. I możemy się nim zachwycić, zupełnie jak na pierwszej randce, kiedy nie wszystko jeszcze o sobie wiemy, powoli odkrywamy karty, ale co do jednego mamy pewność: że oto siedzi przed nami mega interesujący człowiek!
Mam nadzieję, że po przeczytaniu tego tekstu stwierdziłaś, że u was wszystkie „nogi” są zdrowe. A jeśli nie – nic straconego, bo już wiesz, jak o nie zadbać, żeby bez problemu poniosły was przez resztę życia :).
? Wszystko w życiu jest jak garnek z mlekiem. Nie dopilnujesz, wykipi. A jeśli na dokładkę kochanie w grę wchodzi, dwoje musi płomyka pilnować.?
Polecam w tej kwestii ksiazke Pawlikowskiej „jestem szczesliwym singlem” paradoksalnie bedac szczesliwym singlem mozemy stworzyc szczesliwy zwiazek.
Oczywiscie fantastyczny wpis. Jest Pani bardzo madra i uwielbiam Twoje teksty.
Napisane bardzo optymistycznie, ale …. zawsze jest jakies ale. Ale nie każdy facet chce zobaczyć że się oddala od partnerki. Jest mu wygodnie, a jej uwagi i pretensje uważa za fanaberie. I żadne znaki dymne do niego nie przemawiają. I co wtedy? Ileż można jednoosobowo dbać o dom, ogród, samochód? Czasami człowiek odpuszcza bo juz nie ma siły walczyć z chwastami.
Tak. Dlatego niektóre związki się kończą. Tak jak pisałam: nad związkiem trzeba cały czas pracować, samo nie przyjdzie i nie zrobi się fajnie. Wymaga to zaangażowania. Dwóch stron.
Chcialam jeszcze cos dodac od siebie. Im dluzszy staz maleznstwa ty wieksze prawdopodobienstwo, ze my sie zmienilismy. Nie jestesmy tacy sami jak X lat temu. No i tutaj zaczynaja sie schody. Odkrywamy, ze nasz partner czy partnerka ma od nas zupelnie nowe oczekiwania, baaa dopiero orientujemy sie, ze musimy spelniac mase oczekiwac. To potrafi czlowieka bardzo obciazyc. Proponuje zajrzec w siebie, pokochac siebie i dac sobie wszystko czego pragnelibysmy dostac od drugiej osoby. Wtedy bedziemy w stanie stworzyc szczesliwy zwiazek. Druga osoba potrzebuje szacunku, akceptacji i aby czuc sie waznym. To o czym piszesz to oczywiscie PRAWDA. Pamietajmy aby dawac uwage drugiej osobie chociazby wysluchujac, patrzac sie w oczy itd.
Ja po 13 latach malzenstwa sie rozwodze. Mam dwojke dzieci. Marzylam o szczesliwym domu. Udalo mi sie zachowac zdrowe relacje z mezem. Spedzamy wspolnie czas z dziecmi i nawet razem gotujemy pomimo tego, ze nasze drogi sie rozeszly. Dzieci sa naszym lustrzanym odbiciem. Widzac, ze jeatesmy emocjonalnie inteligentni bardzo szybko przyzwyczaili sie do nowych zmian, a tego balam sie najbardziej.
Bardzo lubie na Was patrzec. Jestescie cudowna rodzina i to bardzo dobrze, ze poruszylas ten temat.
Tak! Masz rację! Porównuję siebie z początków małżeństwa (braliśmy ślub 9 lat temu) i jestem już zupełnie inną osobą. Ale tak totalnie!
Podejrzewam, że mój mąż również (już nawet nie pamiętam za bardzo, jaki był w tym 2011). Całe szczęście zmienialiśmy się razem, pod swoim wpływem, w podobnym kierunku, więc nie jest tak, że pewnego dnia obudziliśmy się obok kogoś zupełnie obcego. Choć podejrzewam, że i tak czasami się niestety zdarza…
Zgadzam się całkowicie, chociaż nie jest to proste, bo doba jest strasznie krótka. Czasem nawet tydzień wydaje się zbyt krótki, żeby to wszystko ogarnąć w zadowalający sposób. Jednakże jak tylko się to uda, to od razu widać i czuć, że jest dużo lepiej i szczęśliwiej :-)
Zdjęcie z dzieciakami przyklejonymi do ściany przyprawiło mnie o śmiech :D Ja również uważam, że podstawą zdrowego związku jest umiejętność dzielenia czasu między partnerem, dziećmi i obowiązkami, a… sobą samym ;)
W wieloletnim związku często zapomina się o partnerze, bo przecież on jest i będzie, nie widzimy upływu czasu i tego jak wiele tracimy nie widząc drugiej osoby na co dzień.