Już rozumiem, dlaczego kobiety nie chcą równych praw

Był taki czas, kiedy zastanawiałam się, dlaczego kobiety walczą z feministkami, zamiast razem z nimi walczyć o swoje prawa? Dlaczego twarzą ruchów antichoice jest Kaja Godek, a orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego również wydała kobieta? Czy nie mają instynktu samozachowawczego? A może własnego zdania, dlatego słuchają mężczyzn? Czy uderzają w swoją własną płeć, bo tak bardzo nienawidzą kobiet? Nic z tych rzeczy. W zrozumieniu tego pomogło mi obejrzenie świetnego serialu na HBO GO „Mrs. America”.

NAJPIERW KILKA SŁÓW O SERIALU

„Mrs. America” to serial o drugiej fali feminizmu w Ameryce. Główną bohaterką jest sprzeciwiająca się tej fali konserwatywna polityczka Phyllis Schlafly grana przez genialną Cate Blanchett.

Choć, patrząc na życie Phyllis, bezsprzecznie można stwierdzić, że sama była dość wyzwolona. Pisała książki, startowała w wyborach do Kongresu, całe życie poświęciła polityce. A mimo to w rubryce „zawód” wpisywała: „gospodyni domowa” i „matka”. Każde wystąpienie zaczynała od słów: „Dziękuję mężowi, że pozwolił mi tutaj przyjechać”, głównie po to, żeby drażnić swoje największe przeciwniczki polityczne, czyli kobiety walczące o równouprawnienie.

Zwykła też mawiać: „Nigdy nie czułam się dyskryminowana ze względu na płeć, to wymysł głupich feministek”. Mimo, że nie mogła iść na studia prawnicze, choć bardzo chciała, bo w tamtych czasach nie przyjmowano na nie kobiet.

TAK ZAINTERESOWAŁO MNIE ŻYCIE SCHLAFLY, ŻE POSTANOWIŁAM SIĘ MU PRZYJRZEĆ

W rodzinnym domu Phyllis się nie przelewało. Po skończeniu edukacji pracowała jako bibliotekarka, ale z chęcią porzuciła tę nisko płatną posadę, gdy tylko wyszła za mąż za bogatego prawnika. Urodziła szóstkę dzieci, ale bycie mamą – wbrew temu, co deklarowała – jej nie wystarczało. Miała ogromne ambicje. Chciała zmieniać świat, stąd właśnie pisanie książek i polityczna kariera.

Moim zdaniem chciała po prostu coś znaczyć.

Próbowała na różne sposoby. Najpierw walcząc z komunistyczną Rosją, co przeszło bez większego echa, bo sprawy obronności kraju interesują przecież niewielu. Dopiero jej biuletyn, w którym wytoczyła działa przeciwko feministkom, przyniósł spodziewany efekt. O Phyllis zrobiło się głośno. Była na ustach całej Ameryki. Zaczęto zapraszać ją na wywiady, słuchać, przedrukowywać jej myśli. Stała się twarzą gospodyń domowych. Jedną z najważniejszych kobiet w USA.

I tak zrozumiałam, że kobiety dzielą się na idealistki, czyli po prostu feministki walczące z patriarchatem i na te, które wcale nie chcą z nim walczyć, bo wolą wygodnie się w nim ułożyć. Jak kot zasypiający na kolanach swojego właściciela z myślą, że właśnie on tu rządzi.

Kim byłaby Phyllis, gdyby nie jej otwarta walka z feminizmem? Prawdopodobnie nikim znanym. 50 lat później, zamiast stać na scenie u boku Donalda Trumpa, co transmitowały telewizje na całym świecie, siedziałaby w wygodnym fotelu, otoczona gromadką wnuków. Bez własnej emerytury, całe życie na utrzymaniu męża.

Wtedy zaczęłam się zastanawiać: kim byłaby Kaja Godek? Może nauczycielką angielskiego w szkole, z pensją 2 tysiące złotych na rękę. Jeśli w ogóle – przy dziecku z niepełnosprawnością – byłaby w stanie podjąć pracę zarobkową. Bo jak wiemy, niezwykle trudno w Polsce zarobić kobiecie po studiach humanistycznych na tyle dużo, żeby móc wynająć opiekunkę.

A kim byłaby Julia Przyłębska? Szeregową sędzią w poznańskim sądzie.

I być może bardzo wierzą w to, co mówią i robią. Ale to i tak nie zmienia najważniejszego: wspieranie patriarchatu zwyczajnie się tym kobietom opłaca. To dzięki temu właśnie znaczą bardzo wiele. Są rozpoznawalne i wpływowe.

KOBIETY BOJĄ SIĘ SAMODZIELNOŚCI

W serialu jedna z feministek stwierdza: „Kobiety nie chcą samodzielności, bo boją się, że bez mężczyzn sobie nie poradzą”. Co jest o tyle zabawne, że gospodynie domowe, którymi otaczała się Phyllis, ogarniały politykę na równi ze swoimi mężami. Z tym że – w przeciwieństwie do nich – musiały robić te wszystkie wielkie sprawy z dziećmi na kolanach, piekąc przy okazji chleby.

Schlafly nie mogła im powiedzieć: „Świetnie sobie radzicie, ale byłoby wam łatwiej, gdybyście część obowiązków domowych przekazały mężom”, bo wtedy stałaby się jedną z tych, z którymi walka postawiła ją na szczycie. Nie mogła powiedzieć zgodnie z prawdą, że w feminizmie nie chodzi wcale o to, żeby robić wszystko samemu, tylko żeby sprawiedliwie się dzielić, bo wtedy nie miałaby o co walczyć. Musiała straszyć, że przyznanie równych praw kobietom i mężczyznom oznacza kryzys rodziny i niechybnie skończy się tym, że kobiety nie będą chciały rodzić dzieci, za to będą musiały iść do pracy i na wojnę.

Zresztą do dzisiaj ZA KAŻDYM RAZEM, gdy poruszam kwestie równouprawnienia, pojawia się komentarz w stylu: „A czy na pewno jesteście gotowe pracować w kopalni i iść na wojnę?” ;)

Zanim więc sama napiszesz w sieci coś o „feminazistkach”, zastanów się, kogo wolisz wspierać? Osoby, które dla własnych korzyści umacniają w tobie przekonanie, że bez mężczyzny nic nie znaczysz, a twoim prawdziwym przeznaczeniem jest rodzenie dzieci? Czy te, które tak bardzo wierzą, że możesz wszystko, że postanowiły o ciebie zawalczyć?

(6 629 odwiedzin wpisu)
10 komentarzy
najstarszy
najnowszy
Inline Feedbacks
View all comments
Alicja w swoim świecie

Mnie przychodzą do głowy dwie przyczyny. Pierwsza: uwewnętrzniony seksizm. Jeśli ktoś od dziecka słyszy, że jest naturalnie mniej zdolny niż przedstawiciele innej grupy i nie nadaje się do pewnych rzeczy, nie wpływa to najlepiej na jego samoocenę i wiarę w swoje możliwości. Taka kobieta nie wierzy w to, że poradziłaby sobie na rynku pracy i w dziedzinach tradycyjnie zarezerwowanych dla mężczyzn, więc w gruncie rzeczy cieszy się, że nie musi się w nich sprawdzać. Nawet jeśli pracuje, ale nie awansuje czy mało zarabia, zawsze może zrzucić z siebie odpowiedzialność za ewentualne porażki, tłumacząc sobie, że to przecież nie jej wina, to natura tak ją urządziła. Albo jeśli już zna zajmowanie się domem i dziećmi, wie, że jest w tym dobra, to może bez wyrzutów sumienia pozostać w swojej strefie komfortu, nie zadręczając się tym, że nie sprawdza się w innych dziedzinach życia. Nie chce widzieć, że jej koleżanki dają sobie radę na innych polach, osiągają innego typu sukcesy albo świetnie godzą różne role. Jeśli każda z nich pozostaje na „swoim miejscu”, to problem znika. Niektórzy ludzie źle tolerują niepewność, wolą mieć wszystko z góry ustalone, żeby nie czuć na sobie odpowiedzialności za podejmowanie rozmaitych decyzji.

Drugą przyczyną może być brak empatii. Na zasadzie: skoro ja dobrze się czuję w podporządkowanej roli, skoro daje mi ona poczucie bezpieczeństwa, to wszyscy powinni czuć się tak samo. Skoro ja spełniam się w roli gospodyni i matki, to jest to jedyna droga do prawdziwego szczęścia dla wszystkich kobiet, a te, które twierdzą inaczej, po prostu jeszcze się o tym nie przekonały. Podobną postawę można często zaobserwować w komentarzach w internecie. M.in. Lifemanagerka, za każdym razem, kiedy wspomni o tym, że jest bezdzietna z wyboru, od razu dostaje komentarze w stylu: „Nie wiesz, czym jest prawdziwe spełnienie, nie możesz być szczęśliwa, nie mając dzieci”. Osoba empatyczna i otwarta na różnorodność rozumiałaby, że to spełnienie daje jej możliwość bycia sobą i realizacja ważnych potrzeb, które mogą być różne u różnych ludzi, bo nie jesteśmy wszyscy tacy sami. Natomiast ktoś pozbawiony empatii wiecznie próbuje urządzać cały świat na swój obraz i podobieństwo, a każdą historię różną od swojej traktuje jak atak na własne decyzje, które mogą być tylko albo jedynie słuszne dla wszystkich, albo błędne.

Marta
3 lat temu

Hm, masz rację. Z drugiej strony nie musi się to przejawiać w otwartym wyrażaniu poglądów i wiecznycm przeciwstawianiu się wszystkiemu. Wystarczy po prostu wziąć sprawy w swoje ręce i nie patrzeć na to, że dana branża jest zdominowana przez mężczyzn albo mi nie wypada czegoś zrobić. Mam na coś ochotę, więc to robię. Jestem w czymś dobra i zdaję sobie z tego sprawę, więc działam. Ot cała filozofia. Nie czuję się gorsza przez to, że jestem kobietą. Jesteśmy ludźmi – i mężczyźni i kobiety. Bądźmy sobie równi ;)

e-milka
e-milka
3 lat temu
Reply to  Marta

Ja tez jestem z druzyny – robic swoje i starac sie nie myslec, ze czegos mi nie wolno, nie wypada etc. To pierwsze udaje mi sie jednak lepiej niz to drugie, choc obiektywnie zwalczam tego wewnetrznego krytyka dosc efektywnie.
Mysle jednak, ze potrzebujemy obu postaw. Robiac swoje rozwalamy system od srodka, to fakt. Niemniej jednak, dlaczego nie wykorzystac fenomenu, ze jezyk ksztaltuje swiadomosc, na nasza korzysc? Znamy to zjawisko glownie z przykladow negatywnych – jesli jakis rezim wytypuje jakas grupe spoleczna jako kozla ofiarnego i bedzie skutecznie szerzyc propagande o jego winie i braku wartosci, w koncu ludzie zaczynaja w to wierzyc. Tak bardzo, ze akceptuja powolne odbieranie praw, lacznie z tym do egzystencji.
Jesli bedziemy powtarzac jak mantre – jestesmy rowne, domagamy sie rownych praw i plac, nie zyczymy sobie, by oceniano nasz wyglad zewnetrzny, jesli o to nie prosimy etc. w koncu cos sie zmieni, a przynajmniej mam taka nadzieje.

Last edited 3 lat temu by e-milka
btbt
btbt
3 lat temu

Kobiety pracują w kopalniach. Fizycznie. Nie na dole, ale nie mniej ciężko.
https://wiadomosci.onet.pl/slask/barborka-swieto-gornikow-reportaz-o-kobietach-z-kopalni/w398kfg

Maria
Maria
3 lat temu

Droga Pani Ilono,

mam 62 lata bardzo często odwiedzam Pani bloga, zamieszcza Pani w nim bardzo ciekawe i poruszające treści, widać jak ciepłą i kochająca się rodziną jesteście. Mam męża, lat 70 kroczyliśmy razem przez życie, 40 lat małżeństwa za nami. Pierwsze 5 lat małżeństwa przepracowałam jako nauczycielka języka polskiego w szkole podstawowej, urodziłam bliźniaki, potem były dwie kolejne ciąże. Zdecydowałam się realizować w domu , to było moje marzenie jako kobiety – być w domu, piec ciasta, wychowywać dzieci; z mężem mieliśmy podział ja jestem w domu, a mąż pracuje. Nigdy nie dał mi odczuć tego jak wygląda sprawa podziału obowiązków w domu, nigdy nie zabronił pracować, to była moja decyzja – myślę, że feminizm oznacza również szacunek mężczyzny do kobiety względem jej wyborów. Tam gdzie jest szacunek tam jest rodzina i miłość, tam gdzie jest rozmowa zamiast nakazów wypominania zabrania ja. Życzę dużo zdrowia i miłości dla Pani rodziny, dużo uśmiechu na buzi.

ZapachyDomu
3 lat temu

Super tekst, pozdrawiam :)

Aleksandra
3 lat temu

Kobiety nie są równe facetom i faceci nie są równi kobietom. Nie możemy walczyć o równouprawnienie bo tak się nie da ani w jedną ani w drugą stronę. Ważne są realne sprawy związane z kobiecością.