10 spraw, o których (niby) wiedziałam przed urodzeniem dziecka, ale które i tak mnie zaskoczyły!
Dzisiaj chciałam opisać to, co w macierzyństwie mnie zaskoczyło. Ciebie też zaskoczy. Nawet jeśli przeczytasz mój wpis od deski do deski. Prawdopodobnie o tym, co piszę, już słyszałaś. Ja słyszałam. A potem urodziłam dziecko i stanęłam nad nim jak wryta.
1. Uwaga na baby blues!
Że istnieje – wiedziałam. Że zdarza się tak często – nie. Myślałam, że to przypadek jeden na sto! Czyli mnie na pewno baby blues ominie szerokim łukiem. W końcu pragnęłam tego dziecka, każdego dnia czule rozmawiałam z własnym brzuchem, więc jakim cudem po porodzie moje nastawienie miałoby się zmienić? Ano cuda się zdarzają. Huśtawki hormonalne też. Leżałam w szpitalnym pokoju z trzema babkami i wszystkie jak jeden mąż płakałyśmy w poduszkę. Ta przy ścianie, bo mąż odwiedził ją ze starszym synkiem, któremu ubrał zieloną czapkę do niebieskiej kurtki. Wyobrażacie to sobie? ZIELONĄ czapkę! Do NIEBIESKIEJ kurtki! Jak on w ogóle mógł??? Ta pośrodku nie mówiła, dlaczego chlipie. Może tak jak ja nie potrafiła nazwać własnych emocji? I ostatnia, która całymi nocami ryczała razem ze swoim dzieckiem. Jak ja później, po powrocie do domu.
2. Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, ale dzieci płaczą.
No jasne! Każda z nas o tym wie. Ja też wiedziałam. Przecież właśnie w ten sposób sygnalizują swoje potrzeby (że głodne, mokro mają, coś boli). Tak, tylko że one płaczą znacznie częściej, a powodem może być na pozór błaha (dla dorosłego!) sprawa. Bo światło za mocno świeci. Lub za ciemno w pokoju. Bo sweterek mama chce ubrać. Albo zdjąć. Pieluchę przewinąć. W brudnej też źle. Przez pierwsze miesiące moje dziecko płakało właściwie cały czas, a ja byłam przestraszona, że dzieje mu się krzywda. Przeze mnie. Widocznie robię coś nie tak? Do teraz nie wiem, co mu właściwie dolegało? Problemy z brzuchem? Sławetne kolki? Niedojrzały układ nerwowy? Nadwrażliwość? Najpewniej wszystko razem! Teraz wiem, że urodzenie dziecka, które jako noworodek mało płacze, jest jak wygranie miliona w totka. Mało realne. Znajomi mówią, że ich dziecko było aniołkiem? Nie wierzcie! Te pierwsze miesiące po prostu bardzo szybko się zapomina…
3. Białe noce, czyli dzieci nie potrafią spać!
Ok, o tym nie miałam pojęcia. Coś, gdzieś mi się o uszy obiło na temat zmęczenia rodziców w pierwszych miesiącach życia. Ale też zaraz potem uspokajałam się, bo przecież we wszystkich poradnikach napisali, że noworodki przesypiają 18 godzin na dobę! A to powiedzenie: „Śpi jak niemowlę”? Czyli długo i głęboko, tak? Bzdura totalna! Śpi jak niemowlę, czyli po 15 minut, najlepiej wszędzie, tylko nie we własnym łóżeczku i najchętniej zawsze, tylko nie w nocy. Wszak maluch nie odróżnia dnia od nocy, a w brzuszku najlepiej mu się spało, kiedy mama bujała, czyli właśnie w czasie jej aktywności w dzień. Nie dziwota, że dziecko, które przychodzi na świat, nie potrafi spać, o zasypianiu już nie wspomnę! Będzie się wić i płakać ze zmęczenia, ale nie zaśnie. Im bardziej zmęczone, tym trudniej usypia. Co więcej! Im bardziej zmęczone, tym krócej śpi i budzi się z jeszcze większym krzykiem. Zaklęte koło. Twoja w tym rola, żeby je przerwać i spania nauczyć. Jak? Można bujać, śpiewać, spacerować, karmić, wprowadzić rytuały. Sposobów jest mnóstwo! Zapomnij natomiast o jednym: w pierwszym roku życia, kiedy dziecko śpi, Ty raczej sobie nie odpoczniesz. Albo je trzymasz na rękach, albo prowadzisz właśnie wózek. Ewentualnie siedzisz za kierownicą auta. Lub z laktatorem. A jeśli nie, to naprędce szykujesz dom przed kolejnym atakiem przebudzonego nagle dziecia. Tak, bez dwóch zdań: to był piękny czas!
4. Rady. Wszyscy wokół udzielają rad. Sprzecznych rad.
Bo wiedzą lepiej od matki, czego jej dziecko potrzebuje. Nie to jest jednak najgorsze, a patrzenie na ręce! Jakbyś krzywdę swojemu maleństwu miała zaraz zrobić. A dzieci to w naszym kraju dobro narodowe, więc… Rób tak, a nie tak. Źle robisz! Tego nie można! Co ci w ogóle przyszło do głowy? Daj mu jeść. Nie dawaj mu jeść! Czy to jedzenie nie jest przypadkiem za zimne? Za ciepłe jest, na pewno za ciepłe! Czym tam smarujesz odparzoną pupę? Nie smaruj. Posmaruj więcej! Bujaj, to się uspokoi! Po co bujasz, chcesz, żeby się przyzwyczaił? Nie widzisz, że nie chce być w wózku? Weź go na ręce! Nie bierz na ręce, bo już zawsze będzie płakać w wózku! Nie idź do lasu, tam są komary. Jak możesz chodzić przy drodze, przecież spaliny! Do sklepu zabierasz? A zarazki? Teraz chcesz wychodzić? Za zimno jest! Stanowczo za gorąco dzisiaj na spacer… Całymi dniami w domu będziesz siedzieć? Oszalałaś?!
5. A przecież dzieci są różne!
I na każde działa zupełnie coś innego. Wszyscy o tym wiedzą i wszyscy zapominają – nawet ja! Tym sposobem przygotowałam się na dziecko, które w wózku to zawsze, przecież dzieci lubią wózki, prawda? A odgłos odkurzacza, lodówki czy suszarki działa na nie uspokajająco? No właśnie nie. Nigdy nie wiesz, jaki numer wywinie Ci własny maluch. Mój na przykład nie lubi mleka. Każdy niemowlak pije mleko? Powiedz to Kostkowi! Ciepłe, zimne, modyfikowane, od krowy, smakowe, kakao, z płatkami lub bułką – nie tknie go i już. A Twoje dziecko w jaki sposób zaprzeczyło istniejącym na świecie regułom?
6. Zabawa z dzieckiem jest nudna.
Nie wiem, może są matki, które lubią puszczać jedno i to samo autko przez godzinę. Albo bawić się w chowanego przy firance, za którą doskonale widać dziecko, ale musisz udawać, że go nie widzisz. Ewentualnie gonić się pół dnia wokół tego samego stołu. Ja za resorakami nie przepadałam nigdy, piłki mogłyby dla mnie nie istnieć, a klocki przestały mnie rajcować dobre dwadzieścia lat temu. Mimo to liczyłam, że jakimś dziwnym trafem z własnym dzieckiem będę podrzucać balonik i patrzeć jak opada z prawdziwą pasją i zaangażowaniem. Cóż, nadzieja matką…
7. Doba trwa stanowczo zbyt krótko!
Po porodzie wszystkie moje zegarki popsuły się. Każda godzina trwa kwadrans, tydzień mija zanim zdąży się na dobre rozpocząć, a kalendarz gubi kartki bez ładu i składu. Jeszcze niedawno był maj, tak? A teraz już jest wrzesień? Gdzie w takim razie podziały się wakacje?! Niby słyszałam narzekania ludzi, którzy założyli rodzinę, że na nic nie starcza im czasu i nie wiadomo, w co ręce włożyć, ale nie spodziewałam się, że życie nabierze aż tak zawrotnego tempa…
8. Dziecko dużo kosztuje.
Wiecie co? Ono kosztuje jeszcze więcej!
9. Strach o dziecko wygodnie rozsiada się w życiu matki.
Na zawsze. Pamiętam doskonale, jak oskarżałam własnych rodziców o nadopiekuńczość. I co? Sama jestem jeszcze gorsza! A miałam być taka wyluzowana i w’ogle…
10. Ale największym zaskoczeniem okazała się… miłość!
Że taka miłość istnieje. Taka, którą trudno sobie wyobrazić, a co dopiero opisać! Bo nawet nie można jej porównać z inną miłością: do rodziców, partnera czy samego siebie. Jest jak morze, które trzeba zobaczyć na własne oczy, a i tak nie będziesz w stanie opowiedzieć, jak było wielkie, bo żadne słowa nie pomieszczą ogromu tych emocji.
uśmiałam się przy punkcie o zabawach ;) Ja bardzo często zastanawiam się jak zabawić synka bo przecież w co bawić się z 8 msc dzieckiem ? nie chcę mi się też kulać wciąż piłeczki czy robić „a kuku”, mimo wszystko wiem, że przecież muszę :)
Ja zawsze najgorszy problem mam z tymi zabawami, kiedy mąż wyjeżdża i jesteśmy sami w domu przez kilka dni/tygodni. Wtedy naprawdę ciężko cały czas bawić się kreatywnie i zapewniać dziecku taką rozrywkę, żeby nie nudziło się jak mops (i przy okazji – żebym ja się nie nudziła). Ale – im starszy, tym łatwiej. U nas teraz sporo zabaw ruchowych na świeżym powietrzu: place zabaw, rowerek, zbieranie żołędzi, pogoń za kotem ;). Podejrzewam, że z takim kilkulatkiem to już w ogóle luzik, bo pojawiają się gry planszowe, puzzle, rysowanie, budowanie miasta z klocków/kartonów, itp. A to mogę faktycznie lubić. Natomiast potrząsanie grzechotką jest zdecydowanie nie dla mnie ;).
No i rozłożyłaś temat na czynniki pierwsze, a ostatnim punktem rozmazałaś mi makijaż… Dziś kończymy równe 18 miesięcy!! Kiedy? Jak? Przecież zaledwie tydzień temu dowiedziałam się, że jestem w ciąży… Tak, jestem przekonana, że to było w zeszłym tygodniu! No dobra, może miesiącu…
O punktach 1-9 niby wiem, ale i tak na pewno będę zaskoczona skalą i intensywnością. Najbardziej czekam na punkt 10… jeszcze 163 dni.
Powodzenia! Trzymam kciuki za szczęśliwe rozwiązanie :).
No! Przez wszystko przeszłam :) Nie umiałam tylko tego wszystkiego tak świetnie uporządkować… Zadręczałam się tymi samymi pytaniami i zaskoczona byłam każdą wymienioną przez Ciebie sytuacją :) Ale przeżyłam!!! Bo tak to już jest. Że oczywiste jest największą niespodzianką :)
Sama prawda :)
Mnie do wszystkiego powyzszego jeszcze zaskoczylo karmienie piersia – niby wiedzialam ze trudne, ze boli, ale nigdy nikt mi nie powiedzial ze dziec na cycu wisi godzinami i nie zawsze dlatego ze glodny :D
No i zabkowanie! Mialo byc ciezko przez kilka dni w okolicach kazdego zeba… taaaa… moj synek ma 10 miesiecy, zabkuje odkad skonczyl 6, zebow mamy juz 8 sztuk, a ten dalej placze i placze i nie spi po nocach i sie slini i wklada wszystko do buzi – horror! :))) Nocy nie przespalismy zadnej od 3 miesiecy! A wczesniej juz ladnie cale nocki przesypial… ech…
Współczuję. A dajecie coś przeciwbólowego? Ja zasadniczo jestem przeciwna lekarstwom, no ale jak dziecko nie śpi z bólu, to kończy się czopkiem (u nas przy trzonowcach, 15 minut i po strachu, ładnie zasnął, a na drugi dzień już się zaczęły wybijać).
na razie tylko zel na dziasla i od czasu do czasu paracetamol w syropie, przymierzalam sie juz do czopkow, ale akurat wtedy jedna czy dwie noce przespal ladnie wiec na razie odpuszczamy… a ida nam chyba tez trzonowce – czworki, wiec moze jeszcze czopki sie przydadza choc ja tez staram stosowac leki w bardzo minimalnej dawce :)
A nie, u nas paracetamol w syropie nie przejdzie (młody się zapowietrza, nie chce, a jak podamy na siłę – wymiotuje), dlatego stosujemy czopki ;). Trzonowce są najtrudniejsze. Podobno, chociaż u nas taka śmieszna sprawa, że ząbkowanie trwało miesiąc – najpierw wybiły się jedynki, potem długo, długo nic, a w 14. miesiącu reszta zębów ;).
W „trudnym czasie” dajemy nurofen forte o smaku truskawkowym ze strzykawki, tylko nasz berbeć nawet tran pije bez problemu, a później pokazuje jaki był pycha,
No właśnie tego nie chce przełknąć :). Smakowałam – jest dobre. No ale się uparł, a jak mój syn się uprze…
Bardzo fajny tekst :)
Dzięki! :)
Podobno za drugim razem jest łatwiej, bo matka wie, czego się spodziewać. Ale jak to się ma do punktu 5? Nie wiem! ;)
O Matko ile w tym prawdy ! :)
Mnie dosłownie wszystko zaskoczyło prócz wydatków, na to byłam chyba najlepiej przygotowana. A wszystko dlatego, że moja przyjaciółka miała dziecko idealne – w nocy musiała go wybudzać na karmienie, w dzień był pogodny, a gdy marudził wystarczyło go pobujać w bujaczku i zasypiał na bardzoo długo. Myślałam, że to normalne, że wszystkie dzieci takie są, że przez pierwsze miesiące nadrobię swoje życiowe zaległości, w końcu będę miała czas na hobby, pieczenie placków i zapraszanie koleżanek na kawkę. I z takim nastawieniem zdecydowałam się na potomka.
Rok później urodziłam synka i zaczął się mój koszmar. Pierwsze trzy doby nie spałam, bo co godzinę albo i częściej wisiał mi na cycku. Jak wróciliśmy do domu, to byłam tak zmęczona, że z trudem mogłam zasnąć. Pierwsza przespana noc (co dla mnie wówczas oznaczało sen trwający nieprzerwane 5h) to około 14 miesiąca po porodzie. W 8mc musiałam wrócić do pracy na cały etat, z dojazdem trwającym ponad godzinę, nie mogłam pić kawy bo karmiłam piersią, po prostu padałam na twarz. Do teraz nie mogę się zregenerować, bo dwulatek jest równie wymagający do niemowlę…
Ale warto, właśnie dla Miłości.
Ja też cały czas się czuję, jakbym jeszcze nie odespała porodu ;).
To już wiem czemu nie mogę wygrać w totka! bo trafił nam się super egzemplarz czyli nasza roczna Iga. Rodziła się 20 min od jakichkolwiek oznak, potem przez pierwszy miesiąc przesypiała 22 godz na dobę. Nie spała tylko podczas kąpieli i jedzenia choć do tego ostatniego musiałam ją długo budzić, czasem wręcz łaskotać lub denerwować, żeby łaskawie otworzyła oczy. Nawet robiliśmy jej badania na poziom cukru itp bo normalnie takie rzeczy tylko w filmach :) Nawet nie wiecie jak można tęsknić za tym, żeby dziecko nie spało choć godzinkę :) Teraz ma rok i przesypia od 19 do 7 rano i raz w dzień ciągiem 3,5-4 godz. Zasypia po włożeniu do łóżeczka lub wózka i nie lubi jak się ją buja (przysięgam). Po prostu jest śpioch i kropka. Nie wiemy co to kolka lub płacz bez przyczyny ot 2 razy w ciągu roku ból brzuszka i wtedy rozpacz jej i moja (bo ja taka nie przyzwyczajona do płaczu). Zębów mamy 8 i też zero objawów poprostu sobie wyrosły i tyle :) Pierwsza córeczka też była grzeczna, ale druga to aniołek (jak bum cyk cyk tra la la niech mi w oko wleci ćma – jak by powiedziała pinkie pie – mamy córek fanek my little pony będą wiedziały o co chodzi) Podsumowując, to o czym napisałaś to sama prawda i tylko prawda ale czasem zdarzają się wyjątki od reguły.
Napisałam to wszystko nie po to żeby się chwalić, ale żeby pokazać, że czasem może być inaczej, wiec drogie Panie do boju!!! może i Wam trafi się super egzemplarz, ale wtedy o wygranej w totka zapomnijcie.
Ciekawe jakie będzie kiedyś w przyszłości moje trzecie dziecko?
Pozdrawiam
W to bujanie wierzę – mój też nie lubi! Czyli wszystko sprowadza się do pkt. 5 – dzieci są różne, bez dwóch zdań.
Aha, jasne. Ja już się drugi raz nie nabiorę. Kiedyś myślałam że będziemy mieć 3 dzieci. Numer 1 upewnia mnie każdego dnia, że ja więcej przez to nie chcę przechodzić i pewnie na 1 dziecku skończy się moja „przygoda” z macierzyństwem.
A moi synowie w okresie noworodkowym i niemowlęcym byli bardzo spokojni (teraz trochę gorzej;)). Obaj spali w rytmie 3-godzinnym, tzn 3 godziny snu – karmienie – 3 godziny snu, zarówno w dzień jak i w nocy. Płacz tylko w wyjątkowych i uzasadnionych przypadkach. Naprawdę:). W nocy spali w łóżeczku, a w ciągu dnia w wózku – jak tylko któryś obudził się nadprogramowo, pobujałam chwilę i spokój:). Co prawda u starszego syna nocny sen zaburzył się trochę około roku – budził się na karmienie (piersią) coraz częściej i w końcu doszło do tego, że syrena wyła co godzinę;) No na dłuższą metę było to nie do zniesienia. Dlatego w najszybszym jak to możliwe tempie zakończyłam proceder karmienia i tym samym sen wrócił do normy. Kolek nie przechodziliśmy. Zęby wychodziły bezobjawowo – zero płaczu, zero temperatury itp. Młodszy syn ząbkowaniem zszokował nas totalnie, bo nie dość że w wieku 4 miesięcy, to jeszcze nagle i hurtem. Otóż któregoś pięknego dnia zaglądam do buzi, a tam świecą sobie 2 dolne jedynki! Dalej to już poleciało. Co miesiąc dwie kolejne pary:)
Jedynym niemowlęcym problemem jakiego doświadczyliśmy, było dość moce ulewnie u starszego syna, trwające pół roku. Mimo, że po każdym karmieniu trzymałam go do odbicia, ulewał jak tylko go położyłam, często też podczas snu (dlatego zawsze pilnowałam, żeby spał na boku). Strach żeby się nie zakrztusił podczas snu towarzyszył mi ciągle. No i to przebieranie kilka razy w ciągu dnia i nocy było upierdliwe – ubranko przemoczone do pasa, do tego często mokra pościel.
Jako urodzona pesymistka, sama zadaję sobie pytanie jak to możliwe, że trafiły mi się takie „grzeczne” egzemplarze;). Może to zadośćuczynienie ze strony losu za dwie zagrożone ciąże (jedno poronienie), dwa hardcorowe porody (przy czym drugi gorszy od pierwszego! – podobno zazwyczaj drugi poród jest lżejszy) i śmierć mojej ukochanej Mamy, po której długo nie mogłam się pozbierać.
Tak czy owak posiadanie spokojnych niemowlaków jest możliwe. Patrz punkt 5:)
Znam ten strach związany z ulewaniem :(. Nasze dziecko też tryskało (długo, bo dopiero koło 10. miesiąca wszystko się uspokoiło, choć i teraz się zdarza, jak się opije lub zje za dużo kaszki). Oczywiście z ulewaniem było związane ciągłe krztuszenie, przez co spaliśmy z mężem na zmianę, obserwując synka po każdym nocnym karmieniu. Potem maluch zaczął spać spokojniej, bo kładliśmy go na brzuszku (na pleckach wyrzekał przez sen, bo go to ulewanie męczyło), no ale wiadomo, że my spokojniej nie spaliśmy – musieliśmy obserwować, żeby główka była zawsze na boku.
Cale szczęscie, że jest ten punkt 10, bo tak by było słabo i by nasza populacja wyginęła :D
Punkt 10 zdecydowanie najbardziej mi się podoba ;)))
Reszty bardzo się boję, jestem wręcz przerażona! Ale -mimo wszystko- chcę zostać mamą :)
Każda mama przed urodzeniem dziecka pociesza się punktem 5 ;). To że moje dużo płakało, wcale nie oznacza, że Twoje też będzie ;).
Krówka i u nas jest właśnie na topie! High five!
:-) Zastanawiam się, kiedy przerzuci się na inne zwierze?
Uwierz mi, są noworodki, które śpią po 18 godzin. Też kiedyś myślałam, że takich nie ma. Starszy Klusek na początku w ogóle nie chciał spać w dzień, ale jak miał 3 tygodnie zaczęłam nosić go w chuście. I wtedy to już mógł spać. Byle by był na mnie. To i 18 godzin. I myślałam, że z młodszym tez tak będzie, ale tu patrz punkt 5. Bo ten w chuście to może z 15 minut pośpi. A odłożony do łóżeczka to i 3 godziny :)
A co do kosztów, to z mojego doświadczenia dziecko wcale dużo nie kosztuje. Przynajmniej nie takie małe (0-3 lata). Bo jak będzie później, to nie wiem.
Nas kosztuje dokładnie tyle samo, ile wydajemy na siebie. Po prostu trzecia osoba w rodzinie. Ubrania i buty są tylko trochę tańsze, ale za to częściej trzeba wymieniać (rośnie! Przeciera na kolanach, niszczy na potęgę). Przejada i wypija tyle samo. Może ciut mniejsze ilości, no ale owoc codziennie (najlepiej miska borówek!), dobra wędlina, ser, sok, jogurty. Zabawki, książki, wózek, fotelik samochodowy po testach, rowerek, sanki… Pampersy, chusteczki, oilatum do kąpieli w ilościach hurtowych. Niby na wakacjach hotel za darmo, ale we trójkę (+ wózek i różne dziecięce klamoty) w standardowym pokoju się nie zmieścimy, trzeba wziąć większy. Itepe, itede ;). A to dopiero początek kosztów! Bo potem wakacje, kolonie, narty, podręczniki, zajęcia dodatkowe, baseny, studia ;).
U nas większość ubrań i butów jest z drugiej ręki. Albo kupione, albo po starszych kuzynach. Które później zazwyczaj i tak oddajemy dalej. W jedzeniu to jakoś za specjalnie u nas nie widać różnicy póki co. Na chlebie, bułkach i makaronie głównie. W sezonie warzywa i owoce mamy od dziadków, to i tak nie ma opcji, żeby to przejeść. Bo zazwyczaj jak jest urodzaj, to na gwałt jest masa jabłek, malin itd. Co się nie zje to się zmarnuje. Przetworów mlecznych – poza cyckiem, nasze Kluski jeść nie chcą. Z obiadów najlepiej wchodzi im zupa, a to zazwyczaj koszt duży nie jest. Pampersy, chusteczki, środki do mycia głównie z rossmana mamy, bo te u nas się sprawdzają i nie uczulają mi chłopaków. A cena – jak najbardziej konkurencyjna. W dużej mierze używaliśmy też i używamy wielorazowych pieluch. Wózek, fotelik, rowerek też można zawsze kupić używany, albo pożyczyć od rodziny. U nas dziadkowie się uparli, żeby kupić, bo to był pierwszy wnuk, więc mamy nowe. Zabawki… Sporo mamy z taniej odzieży, poza tym dostaje aż nadto na różne okazje od rodziny. Oczywiście czasem i my kupujemy, ale prawda jest taka, że to bardziej dla siebie – ja kupuję książeczki i wszelkiego rodzaju „art supplies”, mąż samochodziki. Tego ma najwięcej. Za dużo raczej. No ale czasem powstrzymać się trudno :) Ale konieczności kupowania nie ma – jest masa innych możliwości i alternatyw, jakby już pieniędzy nie było. Z pokojami w hotelach też problemów jakoś nigdy nie mieliśmy.
A co będzie dalej – to zobaczymy :)
Pozdrawiam i idę spać. Bo wydatki wydatkami, ale na ząbkowanie rady nie mamy i od kilku tygodni najbardziej marzy mi się przespana noc. No chociaż pół. Albo tak ze trzy godzinki, ciągiem, bez budzenia :)
Tak mnie wystraszyłaś, że całe szczęście, że na końcu umieściłaś taki optymistyczny punkt. Bo bym chyba musiała przekonywać dziecko, że ma zostać w środku :D
To wszystko szybko mija. A jak nie mija (pkt. 7, 8, 9) to człowiek przechodzi nad tym do porządku dziennego, uczy się z tym po prostu żyć. Z wyjątkiem właśnie punktu ostatniego. Każdego dnia jestem zaskoczona, bo miłość rośnie i rośnie, myślałam, że już większa być nie może, ale… Jutro na pewno będzie!
ooooo…jak ładnie to ostatnie napisałaś… wiem, że itak nie uwierzysz, ale moja commmmmrka od urodzenia przesypiała 8godzin w nocy… powinnam grać w totka?
A słyszałam, że dziewuszki tak mają ;). Mniej jedzenia potrzebują?
Ja się całą ciążę łudziłam, że moje dziecko też będzie tak ładnie spać. No nic… W następnej (o ile kiedykolwiek się zdecyduję!) też pewnie będę się łudzić…
Poruszyła Pani w tym poście tak wiele trudnych dla mnie spraw, że aż nie wiem, do której się odnieść jako pierwszej… Ale chybs najwięcej problemów sprawiają mi sytuacje opisane w pkt. 4… Szczególnie chodzi mi tu o rady Teściowej i Teścia, których jest mnóstwo… Daj jej szaleć po podłodze, nie bierz jej na ręcę…” (po 10 h mojego niewidzenia się z Mała, kiedy tak bardzo chcę ją przytulić, co i tak robię, ale po co to gadanie?), podgrzej, ochłódź, idź na spacer, źle ubrałaś… Można wyliczać do upadłego. Ale boję się przeciwstawić, boję się, bo Teściowie dużo pomagają w prowadzeniu biznesu, pomagają właściwie w wielu sferach życia za co mam chwilami do siebie żal, że na to pozwoliłam, że nie odcięliśmy tej pępowiny w odpowiednim momencie… I teraz mam. Muszę chciał nie chciał liczyć się z ich zdaniem, przyzwalać i wysłuchiwać. Żeby nie wyjść na niewdzięczną…
:(
Polecam w takim razie jeszcze jeden z moich pierwszych tekstów: http://mum.bevisible.stronazen.pl/rzeczy-ktorych-nigdy-nie-powinno-sie-mowic-mlodej-mamie/ – napisany w baaardzo wczesnym macierzyństwie. Chyba wszystkie trochę tak mamy?
9. Strach o dziecko wygodnie rozsiada się w życiu matki. Niby wiedziałam ale nie sądziłam że aż tak rozgości się w moim życiu. Moja córka ma 20 lat jest na studiach po za domem a drżę o nią jak by dalej była maleńką dziewczynką, przecież nie mam wpływu na szereg sytuacji a mimo to myślę czy wróciła do domu a czy zdążyła na pociąg a czy w przedziale nie siedzi sama . Walczę z tym ale to silniejsze :( taka widać dola matki
Z tym strachem to prawda. Mam 7 lat młodszego brata, który od kiedy się tylko urodził był moim oczkiem w głowie (może właśnie dlatego, że tyle młodszy?). Zawsze się o niego trzęsłam. Teraz on ma 23 lata i stresuje się chyba mocniej niż nasi rodzice, kiedy on np. imprezuje na miasteczku studenckim. Dodam, że mnie samej na studiach też zdarzało się włóczyć po mieście nocami i wcale się nie bałam ;) Już jak byłam dzieckiem, to potrafiły mi się śnić koszmary, że Szymkowi coś się złego dzieje i tak bywa do dziś. Teraz jestem w ciąży i boje się, że ta moja paranoja przerzuci się na córkę. Nie chce być świrniętą, nadopiekuńczą matką.