Testuję HITY do pielęgnacji twarzy i podpowiadam, czy warto je kupić?
Nie mam jakiejś ogromnej potrzeby malować się na co dzień. Makijaż często traktuję po macoszemu, ale lubię dobrze wyglądać bez niego. Pielęgnacja twarzy: oczyszczanie czy dobry krem liczy się dla mnie bardziej niż kolor szminki. A w ostatnich miesiącach postanowiłam jeszcze lepiej zadbać o moją cerę (bo jesienią i zimą potrzebuje tego szczególnie!). Wybrałam więc hity najczęściej polecane w sieci, żeby wypróbować je na sobie. Jedne sprawdziły się super, inne wcale. Specjalnie nie zrobiłam żadnego makijażu, żebyś widziała, jak wygląda moja cera po zastosowaniu tego wszystkiego.
PIELĘGNACJA TWARZY
HITY (I KITY) Z OSTATNICH MIESIĘCY
1. Żel do zagęszczania rzęs i brwi Eleverlash (150 zł).
Mam długie, ale bardzo delikatne, rzadkie i jasne rzęsy. Kiedyś były piękne, ale po ciążach jakby ich ubyło. Jednak żel kupiłam głównie ze względu na brwi, których bozia naprawdę mi poskąpiła. Sa tak liche, że furorę zrobiłabym raczej w czasach Pameli Anderson i mody na dwie wyskubane kreseczki, a nie teraz, gdy kobiety prezentują bujnie zaczesane włosie nad okiem.
Zauważyłam, że w sieci polecane są głównie 3 marki: Long 4 Lashes, Eleverlash i Realash. Mają podobny skład, więc wybrałam po prostu ten nie najtańszy i nie najdroższy (bałam się, że najtańszy jest polecany, bo jest najtańszy; a na najdroższy szkoda mi było kasy).
Kilka dni po złożeniu zamówienia zadzwoniła do mnie przemiła pani z Eleverlash z informacją o promocji: mogłam domówić drugi żel za pół ceny. Myślę, że taki kuszący telefon jest wykonywany do wszystkich klientów, którzy nie skorzystali z promocji na drugi produkt na stronie (przez telefon trudniej odmówić!).
Ja odmówiłam, bo nie do końca wierzyłam, że to naprawdę działa. I faktycznie: rzęsy są co prawda dłuższe, ale niestety nie mocniejsze czy bardziej gęste, a na tym zależało mi najbardziej. Brwi nie ruszyły ani ciut ciut. Następnym razem sięgnę po olej rycynowy.
2. Szczoteczka soniczna Foreo Luna (od 200 do 850 zł w zależności od modelu).
Kiedyś używałam elektronicznej szczoteczki do twarzy z włosiem. I byłam zadowolona, ale że to był jakiś no name, szybko odmówiła współpracy. Miałam sobie kupić coś porządniejszego tego typu, ale ciągle zapominałam. I dobrze. Bo oto nastała era sonicznych szczoteczek silikonowych.
Prym w temacie wiedzie szwedzka firma FOREO, producent szczoteczek Luna. Kiedy użyłam jej pierwszy raz, byłam zaskoczona, jak delikatnie działa. Jestem przyzwyczajona do intensywnego oczyszczania, np. peelingiem gruboziarnistym, ale szybko zdałam sobie sprawę, że peeling można robić 2 razy w tygodniu, a szczoteczki używać codziennie. Zamiast obrotów mamy wibracje. Skóra jest dobrze oczyszczona, a więc lepiej wchłania kosmetyki i lepiej zachowuje się pod makijażem. Rutynowa pielęgnacja twarzy z tym gadżetem staje się przyjemnością – nie robisz tego po łebkach! Szczoteczka genialnie oczyszcza twarz po treningu. Od kiedy jej używam, nie miałam ANI JEDNEGO wyprysku po bieganiu (wcześniej wyskakiwało mi coś za każdym razem).
Modeli FOREO Luna jest w te i nazad, ale najważniejsza informacja jest taka, że istnieją modele ze szczoteczką po jednej stronie głowicy i masażerem po drugiej (Luna 1, 2 i 3) oraz modele tylko ze szczoteczką bez masażera (czyli Luna Mini).
Postawiłam na Lunę 1, bo: tylko ona była przeceniona o 50% na Black Friday; gdzieś tam usłyszałam, że dojrzała kobieta powinna wybrać model z masażerem, który poprawia owal twarzy. Teraz, kiedy go używam, wydaje mi się, że masażer to fajny, ale nie niezbędny bajer.
Za to boom na szczoteczki soniczne wcale mnie nie dziwi – warto ją mieć w swojej łazience.
Jeśli cena Luny jest dla ciebie nie do przełknięcia, widziałam świetne opinie o szczoteczce Dermofuture (130 zł) oraz dobre o Xiaomi (100 zł).
3. Krem Samarite (150 zł).
Ten krem polecałyście mi najcześciej na Instagramie. Ze względu na jego cenę spodziewałam się produktu raczej luksusowego, więc kiedy go rozpakowałam, przeżyłam pierwsze rozczarowanie. Moim oczom ukazało się chamskie, plastikowe opakowanie. Ale serio, to taki plastik jak w najtańszych kosmetykach: nakrętka się zacina, a pod nakrętką zamiast zawleczki znajduje się zwykłe pazłotko do zerwania, z którym spotykam się w produktach za 5 zeta, a nie za 150.
W dodatku krem ma pojemność 40 ml. Standardem jest 50 ml i jest to bardzo sprytne posunięcie producenta, bo ludzkie oko nie jest w stanie odnotować tej różnicy, więc pewnie większość klientek nawet jej nie zauważa.
Dopiero wtedy postanowiłam sprawdzić opinie w internecie, żeby zrozumieć, w czym tkwi fenomen Samarite? Zaskoczyło mnie, że kobiety opisują go jako produkt idealny do każdego rodzaju cery: komuś pomógł na trądzik, komuś na spierzchnięcie i naczynka. Komuś wyrównał koloryt cery, komuś spłycił wszystkie zmarszczki i odjął 20 lat, a nawet podniósł zwiotczałą skórę. Hmm… Przywykłam już, że jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego. I osobiście nie wierzę w specyfiki o tak szerokim zastosowaniu (od nastolatki do kobiety w średnim wieku, od cery przesuszonej do cery tłustej). Doszłam do wniosku, że marka Samarite ma po prostu świetny marketing.
Producent zapewnia, że krem jest bardzo wydajny, ale nie jest to prawdą: potrzebuję go sporo. Plus dałabym za delikatny, orientalny zapach. Ale przeszkadza mi, że twarz się po nim klei. Skóra jest oblepiona, a nie nawilżona. Po 2 godzinach znowu mnie piecze, jakbym nie posmarowała jej tego dnia NICZYM.
Być może to całkiem spoko krem dla cery bez większych problemów. Jednak z moją przesuszoną sobie nie poradził! Samarite to jakaś pradawna, naturalna, ziołowa receptura i to, co dla niektórych może być zaletą, dla mnie okazało się za słabe.
4. Kosmetyki The Ordinary (od 20 do 120 zł).
Kupiłam, bo polecały je inne blogerki, a ja blogerkom ufam :). W dodatku podoba mi się ich minimalistyczne opakowanie. Wiem, że to tylko chwyt marketingowy, ale za każdym razem, gdy sięgam po te szklane buteleczki, mam wrażenie, że używam czegoś bardzo, ale to bardzo profesjonalnego.
Uczucie to potęguje fakt, że kosmetyki The Ordinary są bogate w aktywne składniki, więc zanim zaczniesz je stosować, musisz się dowiedzieć, jakie stężenia na początek i czego z czym nie łączyć. Są strony, gdzie można o tym poczytać. Są apki na telefon, więc jeśli interesuje cię pielęgnacja twarzy, warto zgłębić temat.
Ja wybrałam:
- Lactic Acid 5% + HA (peeling z kwasem mlekowym i kwasem hialuronowym),
- Caffeine Solution 5% + EGCG (serum pod oczy z kofeiną i zieloną herbatą),
- 100% organiczny tłoczony na zimno olej z nasion dzikiej róży.
Peeling z kwasami jest super: stężenie kwasów jest niskie, więc bardziej nawilża niż oczyszcza. Nakładam go na noc zamiast kremu 2 razy w tygodniu.
Serum pod oczy jest wydajne, chłodzi, ściąga skórę pod oczami i natychmiast usuwa cienie. Co ciekawe – w odróżnieniu od innych specyfików pod oczy o efekcie ściągającym – produkt The Ordinary nie roluje się pod makijażem. Słyszałam, że może wysuszać skórę pod oczami, więc używam go na wielkie wyjścia (np. Jasełka syna ;)), nie na co dzień.
Olejek różany pachnie dziwnie (jak olej, nie jak róża) i kilka z was alarmowało, że wam to przeszkadza, ale mi absolutnie nie. Obok arganowego to mój ulubiony olej 100%! Najlepiej się sprawdza, gdy nakładam go na wilgotną twarz i wmasowuję Luną aż do wyschnięcia.
Podsumowując: warto poczytać, a potem potestować i wybrać to, co nam z oferty The Ordinary najbardziej odpowiada. Jedni polecają Retinol, inni Peptydowe Serum Buffet. Ciężko tu coś doradzić, bo dla każdego hitem okaże się coś innego.
5. Suchy olejek do twarzy, ciała i włosów Nuxe Huile Prodigieuse (80 zł za 100 ml).
Podbieram go regularnie mamie. To było tak, że widziałam go zawsze u niej na półeczce i korzystałam za zamkniętymi drzwiami łazienki (pewnie to czyta, więc właśnie się o tym dowiedziała ;)), bo uwielbiam jego zapach i to, co robi z moją skórą. Ale, no właśnie… Ze względu na ten zapach byłam przekonana, że to jakiś tani olej z mnóstwem sztucznych dodatków (alkohole, perfumy). Przywykłam już, że olejki ą i ę pachną olejem, po prostu.
A potem dowiedziałam się, że Nuxe ma nie tylko naturalny skład, ale że to Maybach wśród olejków (nazwa pochodzi z połączenia słów: „nature” i „luxe”).
Fenomenalnie nawilża i wygładza. Jak jakiś jedwab w płynie, a nie olejek.
Czy jest to najlepszy olejek, jakiego używałam w życiu? Tak :). Przez ten zapach pielęgnacja twarzy staje się zmysłowa. Czy warto dać 80 złotych za małą butelkę? To zależy. U mnie pierwszeństwo zdecydowanie ma krem, a olejek to produkt drugiej kategorii (jak nie użyję – nic się nie stanie). ALE jeśli olejki to stały element twojej pielęgnacji – zdecydowanie warto. Dodam tylko, że jest mega wydajny, więc ta cena nie jest wcale taka wysoka. Wystarcza dosłownie kropelka! Jest idealny na „wykończenie”: na krem albo na podkład na policzki, żeby je rozświetlić. Robi też robotę wsmarowany w obojczyki czy ramiona na wielkie wyjścia. Będziesz z niego zadowolona jak z żadnego innego olejku.
A teraz daj znać, jak wygląda twoja pielęgnacja twarzy i bez jakich hitów nie wyobrażasz sobie życia?
Sorry że nie na temat, można wiedzieć, skąd stanik? Boski jest ;)
To ten: https://godsavequeens.com/collections/lingerie/products/lace-bra
Mam go od kilku lat, jest nie do zdarcia :) jedyny minus, to zawężona rozmiarówka.
Stanik mega. Mogę zapytać skąd?
Calkowicie sie zgadzam z opinia o Samarite. Wydalam 139 zl i niestety po kilku godzinach cala cere mam w suchych skorkach :( normalnie kremu starczaja mi na 3 msc a ten ledwo na dwa, bo uzywalam go wiecej niz kazdego innego. Opakowanie tragedia niestety. Zapach ekstra. Po nalozeniu na oczyszczona skore pieklo mnie, ale za chwile przestawalo. Nie odwazylabym sie nalozyc go pod oczy.
Kolejne do testowania dla mojej suchej skory mysle o clochee albo o kiehls (w Bardelonie bylam na indywidualnym dobieraniu piekegnacji i bylam zachwycona podejsciem de facto do turysty) :p
Ordinary przetestuje po ciazy ?
Dokładnie! Też mi skóra zaczęła złazić po pierwszym użyciu i też mnie piecze :) myślałam, że to może celowe (rozgrzać skórę), ale po jakimś czasie to pieczenie zaczęło mnie wkurzać. Mam ciarki za każdym razem, gdy mam się posmarować i czekam, aż krem się skończy (nie mam w zwyczaju wyrzucać, najwyżej wsmaruję w uda) :) zauważyłam, że trochę pomaga nałożenie kremu na twarz już nawilżoną (olejkiem, maseczką, serum) – wtedy można powiedzieć, że Samarite jako-tako daje radę. Ale ja nigdy wcześniej nie musiałam nakładać niczego poza kremem (maseczek czy serum używałam zamiennie z kremem), więc słabo :/
Clochee miałam, używałam, fajne kosmetyki – do dzisiaj pamiętam świeży, owocowy zapach balsamu i byłam absolutnie zakochana w olejku do demakijażu :)
W moim przypadku krem Samarite działa cuda, mam skórę mieszana która ma tendencję do zapychania i wypruskow, ale także się przesusza i ma ziemisty odcień, krem póki co niweluje wszystkie jej problemy. Dla mnie krem jest wydajny, ale pewnie mniej go nakladam bo cerze wystarcza. Zgadzam się ze jak za tą cenę i bycie eko sreko naturalnym mogli postawić na lepsze opakowanie, a i pojemność mogła być jednak standardowa.
Pozdrawiam serdecznie i zgadzam się z poprzedniczki piękny stanik ?
Dzięki! :)
Moje odkrycie roku poprzedniego to serum z konwalią od Cztery szpaki-genialne.Poza tym psikam się hydrolatem lawendowym,też od 4 szpaki.W zasadzie to tylko kosmetyków tej firmy używam przez ostatnie półrocze (mydło do mycia włosów rewelka?).Zarówno cena jak i wydajność robią robotę.Polecam i pozdrawiam ?
Hydrolat! Koniecznie muszę spróbować, bo nigdy żadnego nie miałam :)
Oj Ilona jak ja Ciebie lubie ! Za tą Twoją autentycznosć, za szczere recenzje produktów, za mądre słowa !
A w temacie kosmetyków u mnie nr1 . The ordinary-walczę z przebarwieniami,i regularnie stosowanie kwasów, retinolu przynosi efekt. Samarite-cóż, zachęcona opiniamia instagramerek również skusiłam sie na cały zestaw! Nie napiszę nic odkrywczego, lepiace, szczypiace mazidła , wiecej nie kupie i nie polecam. Natomiast skusiłaś mnie olejkiem Nuxe . Ja ze swojej strony mogę polecic SPF 50 IT Cosmetics CC (nie zapominajmy , aby codziennie uzywać SPF czy to siedzac w domu z dzieckiem, czy wychodząc na słońce ) . Stosuje go codziennie rano jak normalny SPF a on dodatkowo zachowuje sie jak krem CC, lekki efekt glow i wyrównany koloryt skóry. Polecam!
Bez przesady, żeby siedzieć w domu i smarować się filtrem.
Jesli siedzisz w piwnicy to faktycznie filtr niepotrzebny, jesli natomiast w pomieszczeniu ze swiatłem dziennym to filtr wskazany. Pozdrawiam:)
Śliczna łazienka. Coś muszę ogarnąć podobnego :)
[…] ją głównie ze szczoteczką Foreo, o której pisałam TUTAJ, ale bez szczoteczki też super sobie radzi. Twarz po użyciu pianki jest „piszcząco […]
Hej, Moje odkrycie roku poprzedniego to serum z konwalią od Cztery szpaki-genialne. Zarówno cena jak i wydajność robią robotę. Pozdrawiam Ana.
W zasadzie to tylko kosmetyków tej firmy używam przez ostatnie półrocze
Mnie bardzo przypasowały kosmetyki z Bielendy, mają super linię do pielęgnacji twarzy, wegańską- Vegan Muesli, ze zbożami. Mam od nich świetny krem nawilżający z owsem, pszenica i mleczkiem kokosowym. Super jak dla mnie