Przedszkole publiczne czy prywatne? Jakie wybrać?
Wybór przedszkola jest jedną z najważniejszych decyzji, jaką podejmujemy w pierwszych latach życia naszego dziecka. Postawić na przedszkole publiczne czy prywatne? Wokół obydwu narosło całkiem sporo mitów! Że w prywatnym są rozpieszczone dzieci bogatych rodziców, co nigdy nie poznają prawdziwego życia, a w państwowym dzieci biegają samopas, nikt się nimi nie interesuje oraz nie dba o edukację. Tak się składa, że mam dwójkę dzieci w dwóch przedszkolach: starsze w publicznym, młodsze w prywatnym, więc mam świetne porównanie! W którym jest lepiej? Czy faktycznie przedszkola prywatne to Krainy Mlekiem i Miodem Płynące?
PRZEDSZKOLE PUBLICZNE CZY PRYWATNE? PORÓWNANIE!
OPŁATY
Za przedszkole publiczne płacę 150 złotych/miesiąc, a prywatne w dużym mieście kosztuje od 700 złotych (na obrzeżach) do ponad 1000 (bliżej centrum).
W przedszkolu publicznym płaci się za wyżywienie oraz opiekę po godzinie 13. Zajęcia dodatkowe – takie jak: rytmika, język angielski, gimnastyka korekcyjna – są opłacane przez miasto. Za darmo (a raczej z naszych podatków, bo nic nie jest za darmo!) są też zajęcia z logopedą, ale okazało się, że jest za dużo dzieci, a za mało miejsc, więc mój osobisty syn się nie dostał. Pozostałe zajęcia jak judo, tańce czy piłka nożna prowadzone popołudniami w budynku przedszkola przez firmy zewnętrzne są dodatkowo płatne. To jakieś 40-50 złotych/msc.
W przedszkolu prywatnym zajęcia dodatkowe są w cenie czesnego i moim zdaniem to największa niesprawiedliwość, bo rodzice posyłający dzieci prywatnie (często z konieczności, bo zabrakło miejsc, a nie z wyboru!) płacą podwójnie: w podatkach na dzieci w placówkach publicznych i w czesnym na swoje własne.
Ale ja nie o tym. Zauważyliśmy, że w prywatnym przedszkolu nikt się nie liczy z kosztami dodatkowymi, jakie ponoszą rodzice, tak jakby wychodzono z założenia, że przecież ich stać. Na przykład zdjęcia grupowe są droższe. Albo u synka raz w roku uiszczam opłatę w wysokości 40 złotych na tak zwane „prezentowe” i z tego są kupowane prezenty na wszystkie święta oraz dla pań. Nie mam pojęcia, jak udaje się spiąć budżet, ale szacun za to! Ktoś musi się tam sporo napocić, żeby dzieciaki dostały jak najwięcej, ale żeby rodzice tego nie odczuli. Dzieci w prezentach dostają małe zestawy LEGO, samochodziki, miód, soczek, książki, puzzle – no na bogato. W prywatnym przedszkolu tyle kosztował sam kalendarz adwentowy. O pozostałych prezentach nie wspomnę, ale za każdym razem, kiedy z czymś wraca, Piotr się śmieje: „I kolejna stówa poszła w pizdu!” :).
PRZY OKAZJI ZAPRASZAM NA NASZ INSTAGRAM!
ZAJĘCIA PRZEDSZKOLNE
Przedszkole publiczne czy prywatne? Nie zliczę, ile razy słyszałam, że w placówkach publicznych edukacja jest na niższym poziomie. Zarzut totalnie z tyłka! W przedszkolu syna odbywają się tak zwane zajęcia otwarte: rodzice mogą przyjść i popatrzeć, jak są prowadzone oraz jak zachowują się dzieci. Dzięki temu wiem, że program jest realizowany na tip top, zresztą nawet i bez tego widzę, jaki ogrom wiedzy mój syn codziennie przynosi do domu!
Co kilka dni odbywają się jakieś wycieczki (do gospodarstwa agroturystycznego, pszczelarni, zoo, biblioteki, kina, fabryki czekolady, bombek czy świeczek) oraz organizowane są różne atrakcje (zabawa w kisielu, makaronie, malowanie stopami, koncert kolęd, wizyta himalaisty).
W przedszkolu prywatnym atrakcji jest zdecydowanie mniej, ale nie narzekam, bo córa i tak super się rozwija. Plus mam w głowie kalkulację, że za te wycieczki oraz atrakcje znowu trzeba by dopłacać krocie (w publicznym jest to organizowane z pieniędzy, które płacimy na komitet rodzicielski: 30 zł/msc).
WYŻYWIENIE
W publicznym przedszkolu jest kuchnia, a w prywatnym catering. Zdaję sobie sprawę, że to nie jest reguła, ale na pewno bardzo częsty scenariusz :). Z menu w obydwu przedszkolach jestem tak samo zadowolona, jest zdrowe i dostosowane dla dzieci z alergiami oraz nietolerancjami.
Własna kuchnia w przedszkolu ma jednak taki plus, że u synka często to dzieci coś gotują: przygotowują zdrowe desery z kaszy jaglanej, pieczone jabłuszka czy pierniki na święta.
UPOSAŻENIE
Zanim wybraliśmy dla córki przedszkole, trochę zjeździliśmy te, które są w okolicy. Z moich obserwacji wynika, że przedszkola publiczne są większe (zajmują cały budynek) + mają ogromne place zabaw, a nawet całe ogródki. Prywatne są zazwyczaj poupychane gdzieś tam na parterach domków jednorodzinnych czy piętrach firm. Ale nie to jest dla mnie najważniejsze, tylko punkt następny, czyli… Kadra!
OPIEKA
W przedszkolu publicznym syn jest jednym z wielu. Pani rano czy popołudniami nie ma czasu z nami porozmawiać, więc jeśli chcemy podpytać o syna, no to musimy się wybrać na zebranie albo specjalnie w tym celu organizowane dyżury. Kiedy o coś prosimy, np. żeby nie kłaść jajka na talerzu Kostka, to pani o tym zapomina, ale ja się nie dziwię, pracowałam w szkole i pamiętam, jak to jest, kiedy jesteś sama na 25 dzieci, a każde z dzieci ma inne potrzeby. Rodzice Adasia proszą o to, Zosi o tamto, a Zuzia przynosi kwit od lekarza w sprawie jeszcze czegoś innego. Na dodatek u Marysi zdiagnozowano alergię na cytrusy, u Maciusia na mleko, u Wiktorki celiakię, Romek cierpi na cukrzycę, a Tomek ma astmę. I każde z tych dzieci przyjmuje inne lekarstwa, w innej dawce, o innej porze plus musi w związku z tym przestrzegać innej diety.
Z tego powodu, jeśli marzy ci się indywidualne podejście do swojego dziecka w publicznej placówce, załatw papierek od specjalisty, bo w natłoku większych problemów twoje gadanie zostanie zignorowane.
Inaczej to wygląda w przedszkolu prywatnym. Na grupę przypadają dwie panie w tym samym czasie, więc jedna z nich bez problemu może wyjść do rodzica i wysłuchać jego gorzkich żali. My nawet o to nie prosimy, ale ZAWSZE przy odbiorze dostajemy feedback. Dowiadujemy się, co dziecko jadło, jak spało, w co i z kim się bawiło. Jesteśmy na bieżąco informowani o sukcesach i porażkach. Panie aktywnie współpracują z nami w kwestii odpieluchowania i nigdy nie robią problemu z tego, że my robimy jakiś problem. Czujemy się wyjątkowi, dobrze zaopiekowani, a nawet pogłaskani po główce. Kiedy zaśpimy, nic się nie dzieje, możemy odstawić córkę do przedszkola nawet i przed obiadem, podczas gdy w publicznym przedszkolu punkt 8:20 drzwi są zamykane na klucz.
Z tego względu mój mąż twierdzi, że jeśli chodzi o wybór: przedszkole publiczne czy prywatne, wygrywa to drugie, bo jest wygodniejszą opcją dla rodzica. Ale ja mam trochę inne zdanie ;).
PODSUMOWANIE
Przedszkole publiczne czy prywatne? Na pewno nie wybierałabym przedszkola prywatnego w nadziei, że dziecko wyjdzie stamtąd lepiej wyedukowane. Tak naprawdę dobre przedszkole tworzą ludzie i to im warto się przyjrzeć, wybierając placówkę dla naszego dziecka. Wypasione zaplecze, sale, profil przedszkola czy wysokość czesnego nie sprawi, że dziecko będzie czuć się w tym miejscu dobrze, a fajna pani – już tak. To ona jest najważniejsza!
My z dwójką dzieci trafiliśmy pod tym względem super. I właśnie tego życzę również wam!
W naszym publicznym przedszkolu na wsi dzieci przyprowadza się do 8.30. Jednak zdarzają się sytuacje, kiedy zaspimy, wtedy szybko jemy śniadanie w domu i do przedszkola śmigamy na 9. Może dlatego że to jest wieś a nie miasto? Nie mam porównania ale u nas tak jest.
Prawda jest taka, że jakby u nas można było przyprowadzać dzieci na którą się chce, to panie do 10 musiałyby stać w drzwiach i witać bez możliwości poprowadzenia zajęć. I to jest możliwe, ale w przedszkolu prywatnym, gdzie jest więcej pań, więc jedna może wychodzić po dziecko, a druga ogarniać grupę.
Mimo zamykania drzwi o 8:20 nadal zdarza się sporo spóźnialskich (korki, wypadki, autobusy, które wypadają z rozkładu jazdy, zwykły opad deszczu czy śniegu to już mały paraliż na drodze!), jednak trzeba było nad tym jakoś po prostu zapanować. Oficjalne stanowisko jest więc takie, że po 8:20 przedszkole zamknięte, ale wiadomo, że spóźnione dziecko zostanie wpuszczone ;)
Dla mnie egzotyka, bo u nas w Niemczech jest troche inaczej – na pewno sa przedszkola prywatne, ale tego tak nie widac, a przynajmniej nie w mojej dzielnicy. U nas sa raczej wybory pomiedzy przedszkolem wiekszym („molochem” ;), a mniejszym tzw. Kinderladen (bo wlasnie czesto gdzies na parterze czy w suterenie, gdzie kiedys byl sklepik -„Laden” ). Czesne i tak zalezy od zarobkow, w obu przypadkach.
W malym jest rodzinnie, ale czesto pomieszczenia sa ciemne (bo parter wlasnie) i brak ogrodka. Co mnie jednak najbardziej odstrasza – trzeba sie angazowac. Sa dyzury sprzatania, akcje typu – „porzadkujemy zabawki” czy „przekopujemy ogrodek”, w niektorych przedszkolach rodzice gotuja. Czyli jest to model dla rodzicow, z ktorych jeden nie pracuje, badz pracuje na pol etetatu. Z reszta podobnie z godzinami- te male przedszkola sa krocej czynne, a te duze mozna znalezc nawet czynne wieczorami czy w soboty (to sa oczywiscie wyjatki, np. przedszkola dla personelu medycznego, choc jak sa wolne miejsca to i zwykly smiertelnik sie zalapie), chociaz norma sa godziny 06:00-18:00 (a ile godzin przysluguje decyduje Urzad).
Drugi wybor to profil – dwujezyczne, sportowe, „naukowe”, lesne, Montessori czy zwykle.
Wszystko okazuje sie w praniu malo istotne poza dwoma faktami: jak dojechac (jak dlugo) – najlepsze przedszkole polozone daleko nic nie da. I kto w nim pracuje (np. corka miala pania mowiaca po polsku i nadal swietnie mowi w moim jezyku i kucharza zawodowca, byl niesamowity, dzieciaki zapraszal do kuchni i im opowiadal i pysznie gotowal, a synek ma swietnego wychowawce z piekna elegancka niemczyzna). Dodatkowe wydatki sa mozliwe w obu przypadkach, kwestie prezentow rozwiazuje sie tez roznie. Na nietolerancje i siatopoglad wplywajacy na menu bardzo sie uwaza tez w kazdym. Nie znam placowki bez wad, ale tez w obu przypadkach dobrze trafilismy (optowalam za „molochem” i oboje poslalam do takowego, choc kazde do innego)
mi na samą myśl o przedszkolu robi się lekko słabo. z paru powodów A największy to taki że jak tu oddać dziecko w obce ręce ;) narazie czytam właśnie takie posty, oddycham bo to jeszcze nie teraz ale gdzieś z tylu głowy siedzi że za jakiś czas. wydaje mi się że za kasę zawsze lepsza opieka ale są wyjątki i różnie bywa. pozdrawiam asia
hehehe tak Ilono zachwaliłaś te miejsca że teraz chyba sama się zapiszę ;))
dzięki za dodanie otuchy, miłego dnia!
asia
A jak córka zareagowała na fakt, że chodzi do innego przedszkola niż Kostek?
U nas mała ma prawie dwa lata i zastanawiam się nad wyborem przedszkola dla niej. Niekoniecznie chciałabym posyłać ją tam gdzie starszaka (głównie ze względu na wysokie koszty), ale mała jest nieśmiała, a przedszkole starszaka jako miejsce ma oswojone plus mogłaby trafić z nim do tej samej grupy (mała placówka z grupami mieszanymi wiekowo)…
Świetne podsumowanie, dużo konkretów. Pewnie wielu rodziców trafi na ten wpis i z niego skorzysta. Podsumowanie w punkt :)
Przedszkole to powinno być normalne a nie jakieś wydziwiane. Polecam Wesołe Siódemki w Katowicach. Normalne przedszkole, gdzie dzieci mają pyszne obiady, opiekę wykwalifikowanej kadry nauczycieli, dużo miejsca, zabawek i dużo radości.
Są różne przedszkola prywatne i różne państwowe. Najlepiej dobre państwowe albo prywatne. Każde przedszkole to zupełnie inna kultura. Liczy się kto nim zarządza i jacy ludzie w nim pracują. Równie ważne jacy są rodzice, którzy posyłają tam dzieci. Jacy rodzice takie dzieci. Syn chodzi do publicznego i nawet jest ok. Niemniej jednak dłuższy czas przedszkole nie mogło zatrudnić nauczyciela angielskiego. W pierwszych latach syn nie dostał się do logopedy w przedszkolu ponieważ obejmowało to tylko dzieci starsze. Później dostał się, ale zajęcia trwały 15 minut raz na dwa tygodnie. W przedszkolu nie ma dodatkowych zajęć ponieważ mogą odbyć się tylko po godzinach pracy przedszkola (ustawa), czyli po godzinie 17, a większość dzieci jest odbierana wcześniej. Niektórzy dyrektorzy organizują takie zajęcia, ale jest to niezgodne z prawem. Grupy w publicznych przedszkolach są liczniejsze. Syn chodzi 3 razy w tygodniu do logopedy (prywatnie bo państwowo to strata czasu). Myślę, że nawet jeśli miałby częściej logopedę w przedszkolu to nigdy nie byłyby te zajęcia na takim poziomie. Dzięki temu, że chodzi do publicznego przedszkola stać nas na terapię. Jestem zadowolona z publicznego przedszkola bo to najtańsza forma opieki nad dzieckiem i jest w miarę w porządku. Natomiast nie można liczyć, że będą tam zajęcia z jogi, porozumienia bez przemocy, judo itp. Jednak dużym problemem jest dla nas terapia logopedyczna, z fizjoterapeutą, angielski i kaybord po przedszkolu. Musieliśmy zrezygnować z angielskiego i keyboard bo syn był zmęczony i nie miał czasu na zabawę. Terapia z logopeda i fizjoterapeutą po przedszkolu dużo czasu zajmuje (zwłaszcza dojazdy). Dlatego uważam, że najlepiej jak zajęcia dodatkowe odbywają w czasie pobytu w przedszkolu, a dziecko po przedszkolu spędza czas z rodzicami. Jeśli stać cię na fajne prywatne przedszkole to chyba najlepsza decyzja. Wśród prywatnych przedszkoli też są kiepskie. Obojętnie jaką decyzję podejmiesz będzie dobra. Wszystko ma swoje plusy i minusy, a ty musisz wybrać na czym bardziej Ci zależy. Wiadomo, że zajęcia z angielskiego w przedszkolu są często na dużo gorszym poziomie niż w szkole językowej lub prywatnych zajęciach. Chociaż zdarza się, że prywatne przedszkola też zatrudniają fajnych nauczycieli.