Jaką szkołę wybrać?

DSC_0276_1

Wybór szkoły dla naszego dziecka to jedna z najważniejszych decyzji, jakie podejmujemy. Rodzice są coraz bardziej świadomi i nie wybierają już placówki pierwszej z brzegu (bo najbliżej!), tylko robią research, zastanawiając się: szkoła państwowa czy prywatna? Kusi zwłaszcza ta druga i nic w tym dziwnego, bo zazwyczaj dyrektorem w szkole prywatnej jest dobry marketingowiec, który wie co powiedzieć i jak mówić, żeby sprzedać swój produkt.

PIERWSZE WRAŻENIE

Po wejściu do szkoły prywatnej w oczy od razu rzucają się piękne wnętrza. Jednak umówmy się – dzieci wcale nie potrzebują do nauki idealnie odmalowanych ścian i drewnianej podłogi zamiast taniego linoleum. Za to pomocy dydaktycznych i w szkole publicznej nie brakuje, a czego zabraknie, to sami uczniowie sobie stworzą w ramach np. semestralnego projektu. Pewnie nauczą się przy tym więcej, niż gdyby dostali świeżutki plakat prosto z wydawnictwa, który pani powiesi na ścianie tuż przed wizytacją rodziców pierwszoroczniaków zastanawiających się, gdzie posłać swoje dziecko.

Nie wierzcie też dyrekcji szkoły prywatnej, że u nich to bogaty wachlarz zajęć pozalekcyjnych, których ze świecą szukać gdzie indziej. W szkołach publicznych takie zajęcia też się odbywają – w dodatku nieodpłatnie! Każdy nauczyciel ma do odbębnienia dwie godziny tygodniowo w ramach których MUSI przeprowadzić kółka zainteresowań, lekcje wyrównawcze lub przygotowujące do konkursu. Tak, DWIE godziny TYGODNIOWO. Pomnóżcie to przez liczbę nauczycieli zatrudnionych na etacie i macie całkiem ładny grafik zajęć pozalekcyjnych.

Niezaprzeczalnym plusem są świetne wyniki, jakie szkoły prywatne osiągają we wszystkich testach. Jednak wyobraź sobie, że co miesiąc płacisz tysiąc złotych czesnego: no nie przypilnowałabyś dzieciaka, żeby się uczył, skoro inwestujesz w jego edukację taaakie pieniądze? No właśnie. Za to w publicznej szkole obok dziecka lekarzy czy prawników siedzi dziecko niedopilnowane, którego rodzice nie wiedzą nawet, do jakiej klasy chodzi, nie wspominając już o podstawowej wiedzy z zakresu tego, co ma zadane do domu. Dlatego moje pytanie brzmi: jakim cudem w placówce publicznej często średnia wyników z testów różni się tylko nieznacznie od tych, jakie osiągają dzieci w szkołach prywatnych? No jakim???

NO DOBRA, TO JAKĄ WYBRAĆ?

Z racji mojego zawodu rodzice dzieci w wieku późnoprzedszkolnym bardzo często zwracają się do mnie z pytaniem:
– No dobra Ilona, ale jaką szkołę wybrać? Publiczną czy prywatną?
Pewnie domyślacie się już mojej odpowiedzi?
– Wybierzcie małą, dobrą szkołę publiczną.

Szkoła szkole nierówna, dlatego przed posłaniem dziecka dobrze przyjrzeć się, na jakim osiedlu mieszkamy. Jeśli bliżej centrum dużego miasta, gdzie za rogiem znajdują się mieszkania komunalne, a po zmierzchu strach wyjść na ulicę, to… Tak samo strach wypuścić dziecko na lekcje! Nie, nie dlatego, że coś się może stać po drodze: w tej szkole ze względu na towarzystwo nie będzie bezpiecznie. Kradzieże, bójki, alkohol i uczniowie rozwalający swoim podejściem każdą godzinę, przez co i nauczycielom nie bardzo chce się starać, bo zwyczajnie każdego dnia walczą o przetrwanie. Raczej nikt im nie patrzy na ręce i nie rozlicza z tego, czego nauczyli dzieci. Twoje nawoływanie może być głosem samotnego na pustyni. Nikt Ciebie nawet nie usłyszy! Warto wtedy rozejrzeć się za placówką poza rejonem.

Jeśli natomiast mieszkacie na dopiero co powstałym osiedlu z przewagą młodych, pracujących rodzin (na obrzeżach dużego miasta czy w bezpiecznych dzielnicach) – to dobra Wasza! Prawdopodobnie wszyscy znają się przynajmniej z widzenia, a rodzicom się chce, żeby chciało się dzieciom, więc w efekcie chce się nauczycielom. Tak to dzisiaj działa.

DZIECI Z GETTA

Wybór szkoły prywatnej to zawsze ostateczność. Pewnie rozumiecie już, że w szkołach rządzą rodzice. Wszystkich, bez wyjątku. Jednak w placówkach, które utrzymują ze swoich pensji, nauczyciele nie mają żadnej suwerenności: począwszy od tego, co i ile zadają do domu, a skończywszy na tym, jakie wystawiają oceny.

Takie szkoły nie potrafią rozwiązywać problemów, bo mało który uczeń z problemami zawita w ich progi. Twoje dziecko ma problemy? Wszystko zależy od ich skali. Jeśli są niewielkie, zostaną zamiecione pod dywan tak, żeby nikt się o tym nie dowiedział (bo jeszcze rodzice będą chcieli wypisać dzieci, skoro w klasie jest uczeń agresywny!). Jeśli masz pecha i problemu nie da się zamieść pod dywan, dyrekcja szybciutko to sobie przekalkuluje (jeden uczeń, tzn. jedno czesne vs dwadzieścia!) i w rozmowie prywatnej zasugeruje, że dla Twojego malucha nie ma miejsca w ich dbającej o dobrą renomę placówce.

Na koniec zostawiłam najważniejszy argument: wiecie jak w żargonie pedagogicznym mówi się o dzieciach chowanych na prywatnych, strzeżonych osiedlach i posyłanych do prywatnych, zamkniętych szkół? Dzieci z getta. Takiego współczesnego, które oznacza tyle co: „dzieci spod klosza”. Co w tym złego? Ano to, że nie uczą się funkcjonować w normalnym społeczeństwie, gdzie nie każdy nosi markowe adidasy, a po lekcjach zasiada do PlayStation.

Być może przez osiemnaście lat Twoje dziecko będzie żyło w przekonaniu, że życie to je bajka, ale nie ta, w której umiera dziewczynka, bo ma przy sobie tylko jedną paczkę zapałek.

Jesteś pewna, że odnajdzie się we współczesnym świecie?

(2 148 odwiedzin wpisu)
9 komentarzy
najstarszy
najnowszy
Inline Feedbacks
View all comments
Magda
Magda
8 lat temu

W pełni popieram kwestię małej szkoły.Mam już porównanie.Przeprowadziłam się na wieś i z wielkiej,miejskiej szkoły,przepisałam córkę do zespołu szkół na wsi.Normalnie,niebo a ziemia! Tu uczeń spotyka się z zainteresowaniem,dba się o dzieci i na lekcjach i na przerwach.Nie biegają samopas (jak to było w wielkiej szkole)nie ma takiej presji „bogactwa” bo nie markowa odzież tu jest ważna,pozycja rodziców i spełnianie zachcianek potomka.Tu ważna jest jednostka i z każdą pierdułką potrafi wychowawca zadzwonić do rodziców.Czuję,że moja córka jest pod dobrą opieką.A poziom nauki (mimo negatywnych opinii ) jest wyższy w tej wiejskiej szkole.Sama miałam mały epizod w szkolnictwie kilkanaście lat temu, właśnie z wiejskimi dziećmi.Baaaardzo dużo się zmieniło od tego czasu.Może to zasługa internetu,a może tego,że coraz więcej mieszczuchów zamieszkuje obszary wiejskie?Nie wiem.Wiem natomiast,że spotkałam się z wielkim zaangażowaniem ze strony dzieci w przeróżne projekty,które szkoła organizuje bardzo często jak i z chęcią zdobycia wiedzy.Tym dzieciom po prostu zależy.Jakoś tak nauka jest ważna,a nie to jak się wygląda czy jaki się posiada smatrfon.Ale się rozpisałam :). Rzadko komentuję ,ale z jakim zaangażowaniem hehe

Ilona Kostecka
8 lat temu
Reply to  Magda

Zanim zaczęłam uczyć w szkole, myślałam, że najważniejszy jest poziom nauczania i wyniki, jakie szkoła osiąga w testach. Byłam pewna, że właśnie pod tym kątem będę szukać szkoły dla mojego dziecka. Ale teraz wiem, że tak naprawdę trzeba zwrócić uwagę na dwie kwestie:
– bezpieczeństwo – czyli towarzystwo: inni uczniowie, rodziny z jakich pochodzą (i tu – uwaga! – wcale nie chodzi o majętność, bo wtedy są problemy z narkotykami, itp.),
– zaangażowanie – rodziców, co bezpośrednio przekłada się na zaangażowanie nauczycieli oraz dzieci. To jak koła zębate, jedno stanie – kolejne również; ale w sprawnej maszynie jedno potrafi wpłynąć na ruch pozostałych.

Sama jakiś czas uczyłam w szkole pod Poznaniem i wspominam ją bardzo pozytywnie! Szkółki wiejskie są fajne :).

Matka Córek
Matka Córek
8 lat temu

Ja posyłam Starsze we wrześniu.. Publiczna. Nowowybudowana. Zobaczymy. Sikam po gaciach, moje maleństwo ma iść do szkoły, aaaaaaaa!

Ilona Kostecka
8 lat temu
Reply to  Matka Córek

Da radę! Gorzej z Mamą widzę ;).

PS Ja nie potrafię sobie nawet wyobrazić, że moje dziecko już niedługo (za rok, haha!) do przedszkola…

marzena
marzena
8 lat temu
Reply to  Ilona Kostecka

Kostek da rade Ilona. Nie martw sie. Charakterek ma – w kasze dmuchac sobie nie da. Moja ma poltora rolu i juz rok jest w przedszkolu. Podoba jej sie, krzywda jej sie nie dzieje, a na dodatek wraca i ustawia mnie po katach i dryguje jak sie mam z nia bawic. Nie raz musialam pytac przedszkolanki o co chodzi w danej zabawie, zeby na drugi raz nie dostac od corki ochrzanu.

Matka Córek
Matka Córek
8 lat temu
Reply to  Ilona Kostecka

bardziej chodzi mi o to, że jest z końcówki roku, więc pójdzie jako niepełna sześciolatka do pierwszej klasy z rok starszymi dzieciakami. jest rezolutna i szybko się uczy, ale trochę obawiam się tej strony emocjonalnej, czy nie będzie słabym ogniwem jako najmłodsza w klasie. ot, takie rozkminy matki ;)

uBubinka
uBubinka
8 lat temu

W pełni podzielam ten punkt widzenia. Jeszcze trochę czasu przede mną, zanim mój Bubinek pójdzie do szkoły, ale Twoje rady zapamiętam :) A co do szkół prywatnych, to mam raczej negatywne odczucia. Praktyki z dzieciakami z prywatnej szkoły a z tym z publicznej (dobrej i „renomowanej”, co prawda) to niebo a ziemia.
A swoją drogą, ja też miałam chodzić do szkoły prywatnej (choć trzeba wziąć pod uwagę, że było to na samym początku lat ’90, więc takie placówki dopiero powstawały i uczyły się), ale moja Mama zwątpiła, kiedy to na pierwszym spotkaniu rodziców, jeszcze przed pierwszym dzwonkiem głównym tematem rozmów był… kolor zasłon w klasie!!! W rezultacie trafiłam do szkoły publicznej, którą wspominam jako wspaniały czas. Mimo, że była to szkoła w centrum miasta i towarzystwo było bardzo zróżnicowane. Ale to właśnie może dzięki temu. „poszkolny” świat nie zaskoczył mnie tak bardzo?

karjola
karjola
8 lat temu

Ojejku. To ja muszę się odezwać koniecznie! Bo post jest krzywdzący i niesprawiedliwy…pracuje w szkole prywatnej i zapewne nie jestem obiektywna…ale muszę obronić…moja szkoła mieści się w kamienicy,więc AŻ tak pięknego wyglądu nie ma….każdy dobry dyrektor dba o wygląd swojego lokum,ale to nie plakaty z wydawnictwa przemawiają,że moja szkoła jest dobra. Zaczynając od 16 osobowych klas.Nie 20-30. Nie wyobrażam sobie pracy z większą grupą dzieci. Angielski-5 razy w tygodniu, grupy max.12 osobowe.Naprawdę jesteśmy w stanie ich nauczyć mówić. Jak moja zeroweczka pięknie mówi, ach:) Nauczyciele-kontakt z rodzicami na bieżąco (chociaż to w przypadku niektórych rodziców to minus…;))drugi język od pierwszej klasy…..
No i te dzieci problemowe. Nie wiem jakie szkoły prywatne są w Poznaniu…ale to,że te placówki nie przyjmują dzieci trudnych nie jest prawdą (przynajmniej w przypadku mojej…)u mnie w prawie każdej klasie jest dziecko z zespołem aspergera+1 autyzm. ADHD? Agresja? Nadpobudliwość? Upośledzenie w stopniu małym? Mamy wszystkich. Więc opinia,że prywatne stronią od takich dzieci jest krzywdząca.
Zgadzam się co do jednej rzeczy: na każdym piętrze są max 4 klasy, czyli ok 75uczniów. Bardzo kameralnie. W ten sposób dzieci są chronione, mogą czuć się bezpiecznie. Pani dyrektor zna każdego z imienia, wie o wszystkich problemach..i dzieci są pod kloszem. trudno im będzie nauczyć się prawdziwego życia.To prawda. Dlatego ja jeszcze nie zdecydowałam gdzie kiedyś poślę swoje dziecko. Z jednej strony ogromne możliwości edukacyjne, i rozwijanie swoich zainteresowań (kółek bez liku), a z drugiej ta ciągła opieka dorosłych.
Czytając Twój post przecierałam oczy ze zdumienia: ja żyję w zupełnie innej rzeczywistości i moja prywatna szkoła ani trochę nie wygląda jak Twoja.
Natomiast zgadzam się,że na pewno można znaleźć dobrą szkołę publiczną. Szkoła prywatna ma o wiele więcej możliwości, ale istnieją szkoły publiczne, które wcale mocno nie odbiegają. To prawda:)Dla mnie najważniejsza byłaby niezbyt duża liczba dzieci w klasie, no i język angielski prowadzony w MAŁYCH grupach, po ANGIELSKU. A nie jak to w szkołach bywa po polsku….
No! Może podwyżkę dostanę za tą obronę ;);)
Pozdrawiam i Wesołych Świąt

Ilona Kostecka
8 lat temu
Reply to  karjola

Tak jak pisałam: szkoła szkole nierówna, zarówno wśród publicznych jak i prywatnych.

Kontakt z rodzicami na bieżąco jest i w szkołach publicznych – elektroniczne dzienniki + godzinny dyżur raz w tygodniu na konsultacje z rodzicami. Jest też zwyczaj podawania swojego numeru telefonu na pierwszej wywiadówce, więc rodzice mogli do mnie dzwonić na okrągło, z czego chętnie korzystali, nawet w okolicach 22 ;).

Tak samo z kółkami, każdy nauczyciel prowadzi 2 godziny tygodniowo (zapisane w karcie nauczyciela, więc obejmuje całą Polskę, nie tylko pojedyncze szkoły), jeśli na etacie jest ich powiedzmy 30, no to mamy 60 zajęć pozalekcyjnych, czyli dziennie powyżej 10 – jest w czym wybierać ;).

Co do języków – to na pewno ogromny plus! Ale w cenie czesnego można wykupić naprawdę ładny kurs języka obcego lub lekcje indywidualne ;).