Jak ograniczyć słodycze w diecie dziecka? Kontrowersyjny sposób, który działa!

Twoje dziecko je dużo słodyczy, a ciebie to martwi? Teraz, gdy skończyła się Wielkanoc, na pewno masz skitrane w szafce jakieś czekoladowe zające i jaja. A może w ogóle nie kupujesz takich rzeczy, żeby nie przyzwyczajać dziecka do cukru? Lub toczysz batalię z dziadkami, którą – niestety – przegrywasz? Zastanawiasz się, jak ograniczyć słodycze w diecie dziecka? Sprawdź mój sposób! Choć kontrowersyjny – działa :). Uważam nawet, że lepszego nie ma i każdy rodzic powinien go poznać!

A uwierz mi, próbowałam już wszystkiego! Na początku:

NIE KUPOWAŁAM SŁODYCZY WCALE

Ale rozwiązanie to ma więcej minusów niż plusów. Po pierwsze: jak nie ma w domu słodyczy, to sama nie mogę ich jeść ;).

Po drugie zauważyłam, że co ma wisieć, nie utonie. Moje dzieci bez słodyczy wcale nie jadły mniej cukru, bo kiedy nie dostawały czekolady, domagały się: soczków, kompocików, płatków, budyniów, naleśników, gofrów czy racuchów z pudrem na śniadanie albo kolację.

Przed rocznym czy dwuletnim dzieckiem całkiem łatwo udawać, że słodycze nie istnieją, a cuksy to rodzynki i żurawina. Ale każdy rodzic kilkulatka zaczyna zdawać sobie sprawę, że takie działanie nie ma większego sensu. Bo nie jesteśmy jedynymi osobami, z którymi dziecko ma kontakt! Jeżeli zakazujesz dziecku słodyczy – musiałabyś zakazać ich w przedszkolu, na urodzinkach znajomych, u babci, cioci i wujka.

To właśnie tam dziecko, które nie widzi ciastek na co dzień, rzuca się na nie, jakby miały to być ostatnie ciastka w jego życiu. I nic dziwnego, że tak się zachowuje, skoro wie, że w domu tego rarytasu raczej nie dostanie. Chce się napchać na zapas.

Trochę wstydno, a trochę straszno :).

Doszłam więc do wniosku, że zamiast udawać, że coś nie istnieje, wolę nauczyć dzieci mądrze z tego korzystać. Czyli:

ZACZĘŁAM SŁODYCZE WYDZIELAĆ

Schowałam je w szafce wysoko gdzieś pod sufitem, ale zamiast dzieciom zrobić pod górkę, tak naprawdę zrobiłam sobie :).

Dzieciaki ciągle za mną chodziły i prosiły, więc musiałam kombinować i rachować, czy już mogą, czy jeszcze nie mogą. Dostawiać sobie stołek i sięgać po słodycze, a w międzyczasie pilnować, żeby wiedzione instynktem łowieckim, same się do szafki nie wspinały, co nie było bezpieczne, bo jak wspomniałam: szafka pod sufitem.

Bardzo mnie ta sytuacja męczyła, ponieważ wychowuję dzieci bez kar (oraz nagród). Ciężko było mi mówić: „Teraz nie będzie słodyczy, bo jedliście je 30 minut temu” lub: „A teraz słodycze mogę wam dać, bo zjedliście całego kalafiorka, więc żelek nie zaszkodzi”. Chciałam w ten sposób wyrobić w dzieciach dobre nawyki, ale zamiast tego, one szybko zaczęły słodycze kojarzyć z nagrodą i pytać: „Co mam zrobić, żeby dostać lizaka?”. „Nic, kochanie” – odpowiadałam, a w zamian słyszałam: „Ale jak zjem wszystkie marchewki, to będzie?”.

Im bardziej czegoś dzieciom nie dajesz, tym bardziej one tego chcą. Jak zakazany owoc, który smakuje najlepiej! Kiedy tylko to zauważyłam, machnęłam ręką i spróbowałam sposobu trzeciego:

POZWOLIŁAM, ŻEBY DZIECI SAME ROZPORZĄDZAŁY SWOIMI SŁODKOŚCIAMI

Tak, dobrze czytasz. Wszystko, co dostają, mogą schować w swojej szafce i jeść, kiedy tylko chcą. Nie sprawdzam tego (oficjalnie ;)) i nie komentuję.

Temat (oraz problem) słodyczy zupełnie się u nas skończył! Wbrew pozorom dzieci wcale nie jedzą więcej słodyczy, kiedy mają do nich nieograniczony dostęp, bo: chcą, żeby czekolada, którą dostały na święta, wystarczyła na dłużej. Nie muszą się spieszyć, ponieważ wiedzą, że nikt jej nie zabierze. Są dni, że zupełnie o niej zapominają! Nie zawracają mi gitary, nie dopytują, za co dostaną słodkie. Same podejmują decyzje, więc tak naprawdę dopiero teraz uczą się zdrowych nawyków, bo wcześniej – umówmy się – tylko je narzucałam, a jak wiadomo: zakaz i nakaz z nauką niewiele ma wspólnego!

Jak ograniczyć słodycze dziecku? Moim zdaniem: wcale nie trzeba tego robić. Wystarczy mu zaufać. Dać dobry przykład i rozmawiać. Nie tylko w kwestii słodyczy, ale każdej innej. Powoli, obserwując, co się dzieje i czy jest gotowe. Gdy decydujemy za dziecko – chronimy je, ale w żaden sposób nie uczymy odpowiedzialności. A chyba nie o to w wychowaniu chodzi, prawda?

(8 750 odwiedzin wpisu)
9 komentarzy
najstarszy
najnowszy
Inline Feedbacks
View all comments
Joanna
Joanna
3 lat temu

Ilona jak Ty zachowujesz tak szczupła sylwetkę? Dalej regularnie biegasz? Bo jeśli jesz spokojnie słodycze i trzymasz wagę to szczerze zazdroszczę :)

Patrycja
Patrycja
3 lat temu

Żeby dawać przykład to rodzice muszą byc zgodni co do jedzenia różnych rzeczy… ja piekę chleby, kupuję eko warzywa, kurę wiejską itp – a mąż kiełbase śląską z biedry, tanie buły wybielane chlorem, a wieczorem pizza na telefon + słodycze. Moje starania idą na nic :(

Kasia
Kasia
3 lat temu

U nas ten sposób nie działa :-(:-(:-( próbowałam kilka razy i zjedli prawie wszystko od razu a potem do końca dnia nic. I wymieklam

e-milka
e-milka
3 lat temu

U nas zawsze slodycze byly wolnodostepne, co nieraz szokowalo inne dzieci, ktore sie przyklejaly czasami noskami do kredensu, gdzie lezaly na widoku (i na wyciagniecie reki). Super sie sprawdzilo, dzieci nie jedza duzo, corka potrafi Mikolaje wykanczac krotko przed Wlknoca, z reszta u nas zamiast slodyczy dzieci dostawaly tez drobiazgi. Mankament tego rozwiazania – ja podjadam, kiedy sa na widoku. :) Ale co ciekawe – ten sposob nie sprawdza sie u nas z mediami – dla mojego syna nie ma czegos takiego jak „za dlugo” przed ekranem, niestety. Zawsze ratowalam sie wychodzeniem z domu, bo poza nim ten temat nie istnieje, teraz jest czasem ciezko.

Aleksandra
3 lat temu

U mnie dzieciaki jedzą jakiś słodycz tylko w weekend i to konkretną ustaloną ilość :) wiedzą o tym i nawet już nie gadają w tygodniu, że chcą bo wiedzą, że nie dostaną :) Ja znowu jem słodycze bo mi mąż co kawałek jakiś kupi (chce mnie chyba utuczyć ale nie udaje mu się bo ja wcale nie tyję :) )

Gosia z Gosia i Jerzy

My słodyczy nie jemy, a więc nie ma ich w domu. Jedynym frykasem jest gorzka czekolada, którą wszyscy uwielbiamy. Do momentu pójścia córki do przedszkola nie było tematu. Później, jak w przedszkolu zaczęły się urodziny innych dzieci, dawaliśmy zamienniki w postaci gorzkiej czekolady lub własnego ciasta bez cukru. Działało bez problemu. Jak jesteśmy na wakacjach lub mamy urodziny to możemy zjeść lody. Tylko tyle.
Kluczem do sukcesu w przypadku słodyczy jest nie jedzenie ich samemu i dawanie w ten sposób dziecku przykładu.

Ela
Ela
2 lat temu

Jak mam nauczyć tej odpowiedzialności, jak dziadkowie mieszkają z nami i nauczyli, że tam zawsze coś dziecko dostaje. W nosie mają, co mówię. Sytuacje są różne niestety. Fajnie, że Wam się udało

Tini
Tini
1 rok temu

Fajnie zaczelas temat rozporzadzania przez dzieci slodyczami, ale nie dokonczylas. Moje pytanie jest, jak to robisz? Jakie sa praktyczne tipy? Ile dajesz tych slodyczy do rosporzadzania? paczke hitow na tydzien?, jedzenie slodyczy po obiedzie? Co to znaczy dobry przyklad? Rozmawiac ale jak?