Epidemia koronawirusa – staram się dostrzec plusy zamiast straszyć
Nie mam zamiaru przekonywać cię teraz, że nic się nie dzieje. Ale powoli mam dość wszystkich tych czarnych scenariuszy, gdy tak naprawdę NIKT nie wie, jak to się skończy. No bo na zdrową logikę: osoba, która potrafi przewidzieć przyszłość, zamiast wróżyć teraz w necie, już kilka miesięcy temu rozkręciłaby produkcję środków odkażających ;). Stało się, mleko się rozlało. Grozi nam epidemia koronawirusa i musimy to przeczekać. Ale mojej naturze dość obce jest siedzenie i biadolenie na los. Wychodzę z założenia, że każde trudne doświadczenie może nas czegoś nauczyć. Wystarczy tylko chcieć. Always look on the bright side of life! Jeśli więc myślisz, że jest bardzo źle, a nawet gorzej – właśnie tego tekstu ci potrzeba!
GROZI NAM EPIDEMIA KORONAWIRUSA. A GDYBY TAK DOSTRZEC PLUSY, ZAMIAST NAWZAJEM SIĘ STRASZYĆ?
1. Są kraje, które postawiły na ratowanie gospodarki i są kraje, które postawiły na ratowanie człowieka.
To na pewno nie była łatwa, zero-jedynkowa decyzja. Jednak dobrze wiedzieć, że żyję w tym drugim kraju :).
2. Uczymy się planować: zakupy oraz posiłki.
Nigdy wcześniej tego nie robiłam. Nie czułam takiej potrzeby, bo duży sklep mam niemal za rogiem i zawsze mogłam do niego wyskoczyć, kiedy nagle – w trakcie gotowania obiadu – czegoś zabrakło.
Oczywiście traciłam w ten sposób mnóstwo czasu oraz… No nie ukrywajmy, pieniędzy też, bo jak nie idziesz z listą, to kupisz więcej!
Mam nadzieję, że wszyscy ludzie chodzą teraz z listą i poczynione przez nich zakupy są dobrze przemyślane, a nie nakręcane paniką, bo…
3. Przełączamy się na tryb less waste. Nasza planeta potrzebuje tego od dawna.
Nie wiadomo, jak długo potrwa epidemia koronawirusa. Co z importem, eksportem i produkcją. To chwila, w której czuję odpowiedzialność nie tylko za własną rodzinę, ale również za innych ludzi (jeśli kupię za dużo – komuś może zabraknąć!).
Raczej tak się nie stanie, zapasów w magazynach jest na dobre kilka miesięcy, poza tym jesteśmy krajem rolniczym, niemal samowystarczalnym, ale jak zawsze lepiej chuchać na zimne. Rozsądnie dysponować tym, co mamy w lodówce. Gotować z resztek i zjadać do ostatniego okruszka.
Właśnie teraz warto zadbać o to, aby nawet kromka chleba nie trafiła do kosza na śmieci!
4. Spędzamy czas razem.
I jak w tym memie, okazuje się, że całkiem fajne mamy te rodziny!
5. W końcu dbamy o starszych.
Co w naszej kulturze nie jest znowu takie oczywiste, choć mit o „szklance wody” ma się całkiem dobrze. No ale na co dzień to raczej starsi częściej dbają o nas niż my im te szklanki z wodą podajemy. Pilnują nam dzieci, kiedy musimy iść do pracy. Albo chcemy wyjechać na wakacje tylko we dwoje.
Teraz nareszcie mamy okazję się odwdzięczyć!
Zrobić zakupy i postawić pod drzwiami. Zaopatrzyć apteczkę. Zainstalować Netflixa. Wydrukować sudoku czy krzyżówki z internetu, podrzucić dobre książki z własnej biblioteczki. Pozwolić odpocząć od naszych dzieci. Komu jak komu, ale im na pewno się należy!
Dzwoniłaś już do rodziców oraz dziadków, żeby zapytać, czy czegoś nie potrzebują?
6. Możemy być z siebie dumni. Ten sprawdzian odpowiedzialności społecznej – póki co – zdajemy wzorowo.
Można długo dyskutować, czy działania naszej władzy są dobre. Ale kiedy pojawiły się zalecenia, żeby bez potrzeby nie chodzić do sklepu – to nie chodzimy. Kiedy trzeba zorganizować pracę zdalną – to ją organizujemy. Unikamy placów zabaw. Wybieramy spacer po lesie, a nie w centrum miasta. U nas nikt raczej nie mówi tak jak na zachodzie: „Pieprzę to! Idę na imprezę, bo przecież umierają tylko schorowani i starsi”.
Większość z nas zrozumiała, że w tym momencie gramy do jednej bramki. Głównie o to, aby liczbę zachorowań rozłożyć maksymalnie w czasie i nie zakorkować szpitali, jak to się dzieje we Włoszech. Żeby każdy potrzebujący otrzymał pomoc.
Robimy, co trzeba. Zdaliśmy egzamin z człowieczeństwa, po prostu.
7. Nawet jeśli wydawało nam się, że mamy za mało, teraz na pewno doceniamy, jak mieliśmy dużo!
Zdrowie. Wolność. I spokój. Okazuje się, że niczego więcej tak naprawdę do szczęścia nie trzeba.
8. Antyszczepionkowcy dostali wersję demo świata bez szczepionek.
Epidemia koronawirusa jest tak realna, że budzi respekt wszystkich. Również tych, którzy jeszcze niedawno twierdzili (i przekonywali innych w internetach!), że nie trzeba bać się gruźlicy.
Na pewno są tacy, którzy nawet teraz widzą spiseq i płuczą gardło wodą utlenioną. No ale jednak choć część się ogarnie i wyciągnie z tej lekcji dobre wnioski.
9. Nareszcie można się zabrać za porządki w szafach. Albo zrobić remont. To również dobry moment na rozwijanie pasji!
Czyli wszystko to, na co nie mieliśmy czasu. I proszę: w końcu ten czas JEST!
10. Wiele z nas właśnie teraz znajdzie pomysł na siebie.
Nie da się ukryć, że finansowo niemal wszyscy oberwiemy po tyłku. Ja np. wszystkie kampanie na najbliższy czas musiałam odwołać, a jakby tego było mało, Piotr odwołał konferencję. Co oznacza, że przez najbliższe tygodnie (miesiące?) zostaniemy bez dochodów, za to z opłatami typu ZUS i leasing.
Mogłabym teraz lamentować (co też robiłam przez kilka dni), ale wolę wykorzystać ten czas bez pracy na stworzenie czegoś… O czym od dawna myślałam, tylko nie miałam kiedy się za to zabrać.
Może też masz taką rzecz? A może jakiś zaległy kurs online, który podniesie twoje kwalifikacje? Zastanów się, na pewno coś wymyślisz, żeby po wszystkim wrócić na rynek pracy z przytupem!
11. Producent makaronów Lubella zostanie drugim Billem Gatesem.
Więc w razie braku pomysłu zawsze można kupić ich akcje ;).
12. Nauczymy się dbać o higienę.
Bo mydła już mamy!
13. Wszyscy będziemy bohaterami jakiegoś katastroficznego filmu, który stanie się hitem.
Może marne pocieszenie. Ale serio, nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć hollywoodzką produkcję o koronawirusie!
Mam wreszcie czas zadzwonić do rodziny i porozmawiać dluzej. Obdzwonilam już Mamę, Siostrę, Ciocie a nawet Tesciowa! :) Ilona, zmień zdjęcie na jakieś z uśmiechem, bo coś jednak smutna jestes tu na górze tego tekstu.
Szfak. Właśnie się zastanawiałam, jaki uśmiech będzie pocieszający, ale nie za szeroki, żeby nie było, że bagatelizuję sytuację :)
Świetny tekst! Ja jestem na macierzyńskim z drugim dzieckiem, a pierwsze nie zdążyło pójść do przedszkola, więc z dużych zmian u nas to las zamiast parku ;) I jeszcze jeden pozytyw: mąż pracuje zdalnie :) przez większość czasu siedzi zamknięty w biurze, ale przynajmniej przy drugim śniadaniu można pogadać i tylko jedno dziecko trzymać na kolanach ;)
Witam. Dobry tekst. Ja tak się właśnie dzisiaj zastanawiałam nad cała ta sytuacja. W sumie jakiś taki wewnętrzny mam spokój j nie wiem czemu. Powinna się martwić, stresować. Mam starszych rodziców, chorych, teściowie też nie pierwszej młodości a my od nich ponad 600 km i w innym państwie. Jakby coś się wydarzyło to nawet pojechać nie możemy a we mnie jakiś spokój. Dzisiejszy ranek bez spięć, kłótni, że syn nie zdąży na autobus do szkoły, że w ostatniej chwili dotrzemy do przedszkolu, że nie te buty albo kurtka, że trzeba szybko śniadanie zjeść, zapakować na wynos. Wszystko w biegu i tak codziennie. A dziś na spokojnie śniadanie, syn do nauczania online, z córką sadziłyśmy kwiatki, nasionka do doniczek, zabawy. Nikt się nie denerwował, nie złościł. Śmiechy przy obiedzie, na wszystko czas. Cała ta sytuacja daje dużo do myślenia. Ciągle gdzieś gonimy, za czymś gnamy, ciągle nie ma czasu…… Świat sie zatrzymał ??Trochę to smutne ale trzeba będzie nauczyć się żyć od nowa.
oj taaaak. odkrywa swój talent kulinarny, testując przeróżne przepisy jak np pizza twarogowa czy drozdzowki z twarogu (bo twarog uwielbiam i nakupowalam tone go do zamrazarki hahaahahaha). do tego rozwijam swoją kreatywnosc wymyslając rożniaste zabawy dla mojego trzylatka, ktorego nudzi wszystko po 10 minutach ;D zbieram się tez powoli w sobie, by powiesic w windzie anons dla sąsiadów seniorów apropo robienia dla nich zakupów, ale jeszcze kilka dni musi minąć chyba, bo poki co mimo wsystko boję się isc do sklepu nawet po produkty dla mojej rodziny. choc bardziej boję się, że zabraknie dla nas papieru toaletowego ;) pozdrowionka :*
Nasza planeta ma odpoczynek. Chiny zawiesiły działalnośc wielu fabryk..gospodarka dostała po uszach, ale Ziemia ma czym oddychac-chociaz na chwilę. Ponoć poziom smogu, kaki jest po wybuchu epidemii nie było od baaardzo dawna. Taki niski. I tak zaczyna się dziać w Europie. Może nie tak drastycznie.
Nauczyłam się być wdzięczna za małe i oczywiste może rzeczy, jakoś tak bardziej jest się „obecnym” w życiu drugiego człowieka.
Wielkie plusy: wspólne obiady i kolacje, na które zawsze brakowało czasu. Odkrywanie jak bardzo pomysłowy jest 3-latek w domu, zrobi coś z niczego i „zastrzeli”cię Twoim własnym tekstem..
Co do zasady sie zgadzam, ale pomyslalam ze powiem o dwoch sytuacjach z ktorymi spotkalam sie dzisiaj.
1. Musialam w rossmanie kupic dziecku jedzenie. Probowalam online, ale zaden produkt nie byl dostepny internetowo. Poszlam wiec prosto tam, bez dziecka, zeby wejsc, kupic i wyjsc. I ledwo podeszlam do polek a uslyszalam od pani ze mam wychodzic bo to nie jest czas na zastanawianie sie. Mam brac i wyjsc. Przytaknelam, ale tyrada sie nie skonczyla. Chwycilam jeden sloiczek i mleko i ucieklam. Wsciekla. Bo gdyby dala mi 5 min wzielabym kilka sloiczkow i nie musialabym wracac przez dluzszy czas. Poza tym nawet jak wiem co chce to jest tam tyle rzędów, ze po prostu musze PRZECZYTAC gdzie jest to co szukam. Ale potem pomyslalam inaczej. Ta pani nie podejmowala pracy liczac sie z tym ze bedzie musiala narazac swoje i najblizszych zdrowie. Na pewno jej pensja tego nie uwzglednia (wiem, powiesz ze pielegniarek tez nie ale zawod pielegnirki jest misja). Oczywistym jest ze drogerie czy sklepy spozywcze musza dzialac ale nikt z osob ktore tam pracuja nie podejmowaly tej pracy z zamiarem podejmowania ryzyka jak lekarze czy pielegniarki. I rozumiem stres i zlosc tej pani. Bo my mozemy byc w domu – oni nie moga.
2. Wszyscy lekarze i cala sluzba zdrowia ktora ryzykuje zdrowiem zasluguje na medal. Wkurzaja mnie jednak… ginekolodzy. Znajomym w ciazy odwoluja wizyty. Albo nie da sie dodzwonic do przychodni. Czesc lekarzy (nie chce generalizowac) odwuje bo sie boi o siebie i rodziny. I to mnie oburza bo wybierajac taki zawod, zawod zaufania publicznego, gdzies z tylu glowy wie sie ze mozna spotkac chorych ludzi i godzi sie na to i to ryzyko. Podczas gdy strach rzecza ludzka, lekarz podejmujac swoja prace wiedzial, ze ma niesc pomoc ludziom. W kazdej sytuacji. Co maja zrobic te kobiety ktorym konczy sie zwolnienie, isc do pracy nastepnego dnia? Uwazam ze zostawienie kobiet bez wsparcia czy informacji jest nieodpowiedzialne. Wystarczyloby gdyby przychodnia/lekarz obdzwonili pacjentki i powiedzieli co dalej. Wydaje mi sie ze te kobiety sa wystarczajaco zestresowane sytuacja. I wydaje mi sie nie fair ze lekarz sie BOI i poddaje sie temu lekowi bo co wtedy ma powiedziec ta sprzedawczyni, ktora w zadnym momencie podejmowania pracy nie godzila sie na ryzykowanie zdrowiem.
Wybacz, ale nie zgadzam się, że zawód pielęgniarki to Misja. Owszem, zawód zaufania społecznego, wymagający działania dla dobra ogółu, ale na pewno pielęgniarki to też kobiety, które chcą pomagać, ale chcą też żyć bezpiecznie jak każdy inny, nie chcą zarażać bliskich, dzieci. Ktoś musi wykonywać takie zawody! Nie liczmy, że to są jacyś superbohaterowie i nie wymagajmy poświęcenia większego niż to naprawdę niezbędne. Strasznie mnie irytują takie głosy typu: wiedzieli na co się piszą, mają za to płacone, to służba…nie jestem żołnierzem, ale równie mocno drażniłyby mnie wysyłanie na wojnę żołnierzy bez przygotowania i proszę, gińcie, wasze rodziny w razie czego dostaną medal. Na co dzień ciężko usłyszeć zwykłe dziękuję, a teraz wszyscy mamy pracować bez masek, bez strojów, bo służba, bo misja… ludzie, siedźcie w domu i cieszcie się, że minimalnie, ale funkcjonujemy. Dla Was. Niestety, funkcjonowanie poradni specjalistycznych jest zawieszane, ale ma to cel: uratować życie. To jest wojna z wirusem. Inne sprawy będą zaniedbane,ale uwierzcie, nie ma innego wyjścia…
Na co dzień pracuję zdalnie, a mąż i tak przez ten czas ma przestój w biznesie, więc zdecydowaliśmy, że przez te 2 tygodnie to on zrobi sobie wolne i zaopiekuje się dziećmi. Zwykle wraca przed 19, pracuje tez w soboty (krócej, ale zawsze), więc to dla mnie NIE-SA-MO-WI-TE odciążenie. Nagle udaje się bez problemu ogarnąć dom, dzieci nie muszą zabiegać o uwagę, więc są spokojniejsze, ja spokojniejsza, no żyć, nie umierać ;) A że człowiek do dobrego szybko się przyzwyczaja, nie mam zupełnie pojęcia jak odnajdę się znowu w naszym stałym trybie.
Tekst jak zawsze ku pokrzepieniu serc. Dziękuję.
Zgadzam się z wieloma punktami. Jednak co mają powiedzieć kobiety w zaawansowanej ciąży, do których ja należę? Jest mega chaos w służbie zdrowia. W wielu szpitalach jest zakaz odwiedzin i porodów rodzinnych. Bardzo mnie to stresuje wszystko jako kobietę, która niebawem ma rodzić. Wtedy już wszystko nie jest aż tak optymistyczne jak piszesz. Szkoda, że czekając na ten mały cud musimy się dodatkowo stresować.
Rozumiem, że się boisz i masz do tego pełne prawo, bo znalazłaś się w naprawdę trudnej sytuacji. Na pocieszenie dodam tylko (może pomoże), że:
1. Według dostępnych badań kobiety w ciąży nie są w grupie ryzyka. To znaczy przebieg choroby w ciąży jest zazwyczaj lekki.
2. U większości dziecko nie zaraża się w czasie porodu ani później od mamy. Na razie tylko jeden noworodek zaraził się od swojej mamy, więc ryzyko jest stosunkowo niskie.
3. Można spokojnie karmić piersią, bo mama z mlekiem przekazuje przeciwciała, a nie wirusa.
4. Na moim Facebooku odezwała się jedna mama, która ma poród bez męża ze względu na zaistniałą sytuację za sobą. Napisała, że nawet nie zauważyła braku jego obecności. Ja sama mogę to potwierdzić: przy drugim porodzie leżałam na patologii ciąży i zadzwoniłam po Piotra za późno. W Poznaniu odbywały się jakieś biegi, pozamykano ulice, więc miał problem z dojazdem i wpadł na ostatnią chwilę. Nie brakowało mi go (a wcześniej nawet nie wyobrażałam sobie rodzić w pojedynkę!), bo byłam bardzo skupiona na sobie i dziecku.
5. Kobiety są mega dzielne. Trzymam kciuki za szybki poród. Oby udało się urodzić razem, a jeśli nie, obyś jak najszybciej wróciła z dzidzią do domu, do partnera. Dużo zdrówka dla Ciebie oraz maleństwa!
Ja mieszkam we Włoszech i dzienniki obszernie (a nawet trochę za kolorowo) zdawały relacje co się u nas dzieje. Ja na szczęście nie poniosę bezpośrednich koncekwencji finansowych, bo obecnie jestem na zasiłku dla mam a mój mąż pracuje w policji… No właśnie, o nich jakoś się nie mówi, ale oni dalej, co dzień , 24 godziny na dobę wykonują swoją robotę nikogo nie prosząc o oklaski. Nie mają maseczek, albo mają ich bardzo mało, bo ministerstwo mówi że jest ich mało i dla wszystkich nie starczy. No i spróbuj utrzymać dystans metra jak jakiegoś kolesia musisz w kajdanki zakuć, a jemu jeszcze do głowy przyjdzie żeby cię opluć… Ja próbuje nie myśleć o tym, co będzie potem, bo jest tyle możliwych scenariuszy, że tylko czasu szkoda. Na razie cieszę się że jeszcze mamy możliwość wyjścia z domu na spacer (polecane oczywiście jest zostawanie w domu, ale spacery nie są jeszcze zakazane, pod warunkiem że w obrębie własnego miasta), i cieszę się że w mojej małej miejscowości ludzie rozumieją co to znaczy nie skupiać się w tym samym miejscu, tylko zachować dystans. Dlatego mamy jeszcze możliwość wyjścia nad morze z półtoraroczną córką (pojedynczo, raz ja, drugiego dnia mój mąż) , aby się tam wybiegała. Na razie trwamy do 3 kwietnia, potem zobaczymy
A mnie wkurza ten wszechobecny „teraz masz więcej czasu to nadrób zaległości w książkach, porządkach, zrób kursy online i zaplanuj biznes” – Nie mam więcej czasu. Dwójka dzieci, zamiast jednego w dom. Mąż się przerzucił na home office więc KIEDYŚ – musiałam obiad zrobić dla mnie i dla 2 latka, który ostatnio z obiadów to suchy makaron. TERAZ – muszę ogarnąć obiad jeszcze dla męża i 5 latka, a mąż wciąż do 18:00 pracuje zamknięty w sypialni (bo w ciągu dnia je z nami posiłki – to plus), ale czasowo wychodzą mu tyle co dojazd…
Ale to jest super, że zamiast tego czasu na sprzątanie szaf mąż nadal ma pracę, więc nie zostaliście z dnia na dzień bez zleceń i funduszy :)
Ja nie mówię, że nie. Jestem wdzięczna że ma taką pracę, która może wykonywać z domu i że ta praca jest. Po prostu ostatnio z każdego kąta Internetu jestem bombardowana informacjami jak to teraz skoro jest kwarantanna powinnam robić milion rzeczy bo wszyscy mają dużo czasu.
Wśród moich znajomych nikt nie ma czasu na porządki w szafach i książki. Połowa ogarnia równocześnie dzieci i pracę zdalną, druga połowa musi chodzić do pracy bo nie mogą jej robić zdalnie, a kasa jest potrzebna. Z jednej strony fajnie, że praca jest, z drugiej strach że ktoś z nich zachoruje.
Rozumiem, natomiast chciałam pokazać mój sposób myślenia, bo w każdej sytuacji można widzieć negatywy albo właśnie… Poszukać pozytywów :) Np. ja nie mam pracy, ale wolę myśleć: przynajmniej mam teraz czas. Analogicznie osoba, która musi pracować i ogarniać dzieci, może myśleć: ale przynajmniej mam środki do życia i nie odczuję finansowego tąpnięcia :)
Olga, ja cie doskonale rozumiem. Sama przestałam słuchać radia, które wcześniej grało u nas od rana do nocy, bo też mam dość porad ze wszystkich stron co mam zrobić z wolnym czasem. Z małymi dziećmi nie ma wolnego czasu, ten okres to dla nas walka o przetrwanie, nic innego, a porady są skierowane do innych grup osób. To nie jest atak na Ilonę i jej post, którą cenie i w życiu bym nie przypuszczała ze z powodu tej sytuacji straci zlecenia (w mojej głowie, widząc prawie wszystkie wpisy w domowej scenerii, po prostu nie widziałam przyczyny).
Po pierwsze: to nie jest dobry czas na reklamy i mogłyby zostać źle odebrane, dlatego na tę chwilę wolę z nich zrezygnować (chyba że dostanę propozycję pokazania czegoś, co mogłoby Wam pomóc w obecnej sytuacji np. nie wiem, jak urozmaicić zabawy z dzieckiem w domu; 100 pomysłów na obiady z produktów z puszek, etc.).
Po drugie: to nie jest czas na namawianie do zakupów :) z jednej strony gospodarka i niektóre firmy właśnie teraz tego potrzebują, żeby przetrwać. Z drugiej ja jako blogerka nie mogę beztrosko napisać: „Ej! Zamów sobie kuriera!” (chłopina w ten sposób zarabia na życie, ale również naraża się, chodząc od domu do domu). No właśnie. Mam nawet przygotowany wpis (niesponsorowany) z hitami kosmetycznymi na wiosnę i naprawdę mam spore wątpliwości, czy pokazanie go światu będzie odpowiedzialne. Chyba, że dopiszę: „Do Rossmanna wybierz się po kwarantannie”. Czy wszyscy posłuchają? Takie tam wątpliwości, które mam nie tylko ja, ale również inne moje koleżanki blogerki.
Ja chylę głowę przed taką postawą, świadome zrezygnowanie z dochodu przez pobudki moralne. Tak jak pisałaś, wszyscy, prędzej czy później dostaniemy po tyłku przez tą sytuację (wzrost cen, ja za jakieś dwa lata będę miała ogromne problemy z powrotem do pracy, bo kto świadomie wybierze mamę dwojki małych dzieci?). Na razie musimy zachować pozytywne myślenie, bo to pierwszy krok aby nie zwariować. Ja mam nadzieję że dalej będziesz pisać, o czymkolwiek, bo właśnie teraz potrzebujemy blogerek które mają coś wartościowego do powiedzenia! Pozdrawiam z Toskanii
[…] RODZINAMI co 2-3 dni. Pamiętaj, że są tam sprzedawczynie: nie narażaj ich, płać kartą i zaplanuj, co będziecie jeść przez tydzień-dwa, żeby nie biegać po bochenek chleba (chleb można mrozić!) albo […]
W Wenecji zaczęły pojawiać się duże grupy delfinów, wszystkie miasta w Europie nie mają alertów związanych z zanieczyszczeniem powietrza:)
Świetne punkty ;) poza dwoma wyjątkami:
1 punkt…
dla mnie jest to tragedia ze nasz kraj dba o ludzi a nie o gospodarkę… pomimo fali hejtu… to napisze aby uświadomić niektórym ludziom jak działa świat… selekcja naturalna zawsze znajdzie sposób żeby dopiąć swego… a niestety kryzys gospodarczy odbije się na całym społeczeństwie bardziej niż śmierć kilkuset (tysięcy) ludzi.
7 punkt…
„teraz na pewno doceniamy, jak mieliśmy dużo” : „Zdrowie. Wolność. I spokój. ” – polecam w czasach kryzysu iść do sklepu i kupić za to coś do jedzenia :)
Pozdrawiam i trzymajcie się ciepło zabarykadowani w domach z tonami papieru toaletowego, ryżu i makaronu :)
Co do pkt. 1: to nie jest tak, że ja teraz biję brawo naszej władzy. Nie jestem do końca zachwycona działaniami rządu. Wiadomo, że ratują tonący statek: wiedzą, że szpitale są skrajnie niedofinansowane, to są całe lata zaniedbań, nie mamy nawet testów czy maseczek! Więc najłatwiej zamknąć ludzi w domach, właściwie to nie ma wyjścia, bez tego byłaby tragedia. Podejrzewam, że sytuacja gorsza niż we Włoszech (oni przynajmniej robią testy na masową skalę). Czas pokaże, który rząd zdał egzamin, ale już teraz można podejrzewać, że nie nasz. Raczej w tych krajach, w których postawiono na izolację W ODPOWIEDNIM CZASIE oraz szeroko zakrojoną diagnostykę (wyłapywanie zarażonych i poddawanie kwarantannie).
Co do pkt. 7: mieliśmy zdrowie, wolność i spokój. Teraz to utraciliśmy, więc prawdopodobnie zaczęliśmy doceniać, bo człowiek taki już jest, że jak ma, to nie dostrzega :)
W tym wypadku bardzo pocieszają mnie statystyki; koniec marca, a Polska ma jeden z najniższych wskaźników zachorowań. Oby nie nastąpiła gwałtowna zmiana.
Trzeba pamiętać, że liczba ta nie dotyczy chorych, tylko zdiagnozowanych.
Tzn. robimy mało testów. O wiele lepiej patrzeć na liczbę zgonów (ona jest miarodajna). Oraz również pocieszająca. Oby tak dalej :)
Super artykuł:) a ja myśle ze nasza planeta Ziemia tez trosze odpocznie dzieki naszemu spowolnieniu. W każdej trudnej sytuacji można znaleźć coś pozytywnego;)
Jest trochę plusów, ale jest jeden największy minus – to może dopaść nas wszystkich…
Dlatego lepiej się cieszyć teraz kazdym dniem jakby to miał być ostatni.
Okazało się, że do sklepu nie trzeba chodzić codziennie, jest więcej czasu dla siebie. Pracę zdalnie wykonuje się efektywniej. Człowiek zaczyna zauważać rzeczy których wcześniej nie widział.
Obyśmy wszyscy to jakoś przetrwali, bo póki co z dnia na dzień scenariusze są coraz bardziej pesymistyczne niestety…
Moim zdaniem dużym plusem jest rozwój sprzedaży internetowej. Ja zaczęłam korzystać z apteki internetowej. To bardzo wygodne. Zamawiam leki i nie muszę stać w kolejkach w aptece.
Specjalnie komentuje post prawie po roku. Stwórz proszę post o tym, jakie są obecnie plusy kwarantanny trwającej już prawie rok, będę wdzięczna. Mnie aż trudno jest coś wymyślić, zwłaszcza ze czuje przepotworna nudę ( mimo ze zaczęłam się uczyć hiszpańskiego i ćwiczę w domu, ale ileż lat można wszystko robić w domu?)
[…] o tym dniu od ponad roku – a w ostatnich miesiącach już dosyć intensywnie – więc byłam bardzo […]