Czym się różni druga ciąża od pierwszej?
Druga ciąża od pierwszej nie różni się niczym, chociaż różni się wszystkim.
Na przykład świruję tak jak wcześniej. Czyli na maksa. Nie ma zmiłuj dla mojego faceta, bo wystarczy, że spojrzy na mnie krzywo, kiedy jem obiad… Tfu! Wystarczy, że w ogóle spojrzy, a ja już wiem. On uważa, że jestem za G-R-U-B-A. Jak nie patrzy, to też wiem. Ma romans. Jak nic, ma romans! Już mnie nie kocha, zostawi z dwójką dzieci (ok, z jednym w drodze) i z hormonami, których na trzeźwo nie da się ogarnąć, a ja muszę.
Fizjologicznie też jakbym się w czasie cofnęła o te trzy lata. Mdłości, bóle bioder, niskie ciśnienie. A podobno drugi raz do tej samej rzeki nie wejdziesz?
No nie. Bo poza tym jest zupełnie inaczej!
1. Nie ma romantiko. Jest życie.
Kiedy dowiedziałam się o pierwszej ciąży, pobiegłam do sklepu, żeby kupić słodkie – jak wszystko co dla niemowlaków! – buciki. Włożyłam do nich test i postawiłam na brzegu stołu, zaraz obok trzydaniowego obiadu. Nie mam pojęcia, po kiego to gotowałam, ale takie widocznie miałam zapatrywania na życie rodzinne. I w cholerę dużo czasu.
Nie to co teraz. Po wejściu męża do domu lekko obrażona zakomunikowałam mu za pośrednictwem dziecka: „Pokaż ojcu, co narobił!”. Kostek grzecznie pokazał, gdzie jest dzidzia. Że w brzuchu mamy.*
* I mów sobie co chcesz, ale dla mnie ta proza życia jest bardziej wzruszająca od najromantyczniejszych, ale na siłę zaaranżowanych chwil!
2. Do lekarza chodzę sama.
Trzy lata temu mąż zwalniał się z pracy tylko po to, żeby potrzymać mnie za rękę w kolejce do ginekologa. Ok, i żeby popatrzeć w ekran USG. Po co? Nie mam pojęcia! Przecież jeszcze zdąży się na to dziecko napatrzeć!
No i ktoś przecież musi na nie zarobić. Ewentualnie zająć się pierwszym. Wiecie, żebym chociaż u lekarza miała chwilę intymności, skoro we własnym kiblu nie ma na co liczyć.
3. Nie czuję zmęczenia.
A raczej udaję, że nie czuję, bo wiem, że jeśli drzemnę się w ciągu dnia choćby przez kwadrans, to moje dziecko zacznie podbijać świat.
I na pewno zacznie od schodów. Albo od szafki w kuchni. Tej z mąką i innymi sypkimi.
4. Już nie muszę się oszczędzać.
W pierwszej ciąży wszyscy mnie podziwiali, kiedy weszłam na pierwsze piętro. Że ja, sama, taka dzielna. Taaa, bardzo…
Teraz na to pierwsze piętro wnoszę dwunastokilogramowe dziecko. Plus wózek ważący kolejne dziesięć. I nikt się jakoś – psia kość! – nie zachwyca.
5. Ale ogólnie wyluzowałam.
Bo te choroby, o których się czyta w internecie, to one niekoniecznie muszą dotyczyć mnie lub mojego dziecka. Więc nie boję się, kiedy odbieram wyniki badań. I robię wszystko, na co mam akurat ochotę. Tak, sushi też już jadłam ;).
6. Choć czuję ogromny strach przed porodem. I tym, co będzie zaraz potem.
Bo już mniej więcej (bardziej więcej niż mniej) wiem, co mnie czeka.
Wcześniej na lajcie, dopiero na porodówce zaczęłam się bać. Że to TAK boli i nie można nigdzie uciec? Teraz to wiem, więc poród śni mi się od miesiąca. Ewentualnie jak daję łapówkę lekarzowi, żeby go uniknąć.
No i ja to jednak nadaję się bardziej do starszych dzieci. Mogliby mi na przykład takiego odchowanego dwulatka przynieść, o! Wcale bym się nie obraziła!
7. Nie muszę kupować nowych ciuchów.
Trzy lata temu wymieniałam całą garderobę. Ołówkowe spódnice do pracy na legginsy po domu. Zgrabne pantofelki na wygodne tenisówki. Małe torebusie na worki, w których pomieszczę pół kuchni i cały pokój dziecięcy. Plus paczkę pieluch.
I nagle po tych trzech latach zorientowałam się, że nadal chodzę w ciążowych dresach, a w moich sukienkach spokojnie ukryję ciążowy brzuch. Trochę obciach? Eee, prawdziwa matka nie wie, co to obciach ;).
Brzmi pewnie strasznie, ale… Tylko tak brzmi. Bo całkiem serio – druga ciąża jest spoko. Gdyby nie to, że znowu nie mogę jeść moich ulubionych pomidorów, przy żywym dwulatku nawet bym o tym, że jestem w ciąży, nie pamiętała!
Ja znalazłam jeszcze jedna róznice :) w Pierwszej ciązy nie prowadziłaś bloga :P
dla mnie druga ciąża była inna, taka spokojna, zrównoważona, bez szaleństwa. Wiedziałam co mogę, a co nie powinnam. I była cudowna, a po niej najcudowniejsza dziewczynka na świecie się pojawiła
prawie sie zgadzam :) Tyle ze u mnie sa pewne roznice bardziej „dokuczliwe”: w pierwszej ciazy bardzo dobrze sie czulam, nie mialam zadnych (naprawde ZADNYCH) ciazowych dolegliwosci i bylam pelna energii. Teraz jestem juz wlasciwie w koncowce drugiej i jestem notorycznie zmeczona, spiaca, na nic nie mam sily i dopadly mnie prawie wszystkie mozliwe dolegliwosci poczynajac od mdlosci (calodobowych!) az po kolke nerkowa!!! A do tego mam buntujacego sie dwulatka przy boku ktory nie daje odsapnac i najchetniej to by skakal bo moim wielkim brzuchu jak po pilce! Ot, takie zycie :D
A, to u mnie z pierwszego trymestru taka różnica jeszcze, której nie zapisałam:
w pierwszej ciąży straszyłam szuwarka w zaciszu łazienki bez żadnej asysty, teraz przerażony pierworodny stał pod drzwiami i próbował zrozumieć, co się dzieje z jego mamą???
No ale uff, minęło jak ręką odjął w końcówce trzeciego miesiąca.
Ha ha :) U mnie prawie identycznie, tylko że moja 2,5 letnia córcia stała za mną, trzymała rękę na plecach i sobie tłumaczyła „Mamę brzuch boli. To nic…” Ogólnie to w pierwszej ciąży czułam się super, a teraz będąc w drugiej to zupełne przeciwieństwo. Choć na szczęście całodzienne mdłości już minęły to jestem jakaś bez sił i energii i strasznie mnie to wkurza, bo normalnie to jestem osobą co na tyłku nie umie spokojnie usiedzieć… :)
Oprócz trzydaniowego obiadu (u nas wieść o pierwszej ciąży też została przekazana bardzo prozaicznie), dostrzegam niemal identyczne różnice ;)
W pierwszym trymestrze bardzo doskwierało mi to, że nie mogę spać kiedy chcę, teraz szczęśliwie ta senność nie jest aż tak dokuczliwa.
No i teraz znacznie bardziej boję się tego co będzie po porodzie. Mając w pamięci jak długo dochodziłam do siebie po cesarce, perspektywa przechodzenia tego znowu i to z niespełna dwuletnim maluchem na pokładzie jest lekko przerażająca.
nooooo u mnie też było zdecydowanie inaczej. Główną róznicą był fakt, że nie mogłam myśleć tylko o sobie, bo bylo to małe dziecię, którym trzeba było sie zająć.
Mniej na sienie chuchałam i dmuchałam, bo nie bałam sie że „dziecku krzywdę zrobię” ;) i wogóle jakoś tak spokojniej ją przeżyłam
Dokładnie! Nie skupiam się na sobie (bo nie mogę), ale… Tak jest nawet lepiej ;).
Po pierwsze SERDECZNE GRATULACJE!!!, a po drugie jest dokładnie tak jak napisałaś, kolejna ciąża raczej skupia się wokół dzieciaczka a nie mamy, no i dobrze, szybciej czas upłynie i będziecie niebawem w czwórkę.., chociaż… ;)
Chciałam tylko napisać o porodzie, gdy zaszłam w drugą ciążę (Tymek w styczniu koczy 2 latka) to od pierwszych chwil największym moim zmartwieniem był poród. Kombinowałam jak kon pod górę z cesarką, której jednakowoż też się bałam, bo to jednak operacja! Koniec konców rodziłam naturalnie, w zasadzie to nie rodziłam tylko „wycisnęłam” ;) Tymeczka na trzecim partym, tak tak, a wszystko zaczęło się po południu, o 20.45 trafiłam do szpitala z rozwarciem na 4cm a o 22.15 Tymek był na świecie!!!, to był pstryk i już, naprawdę! Pierwszy poród to moja trauma, a drugi wspominam z rozrzewnieniem i myślę, że przy trzecim już bym się nie bała, ale nikt nie zagwarantuje mi na 100% dziewczynki więc trzeciego nie będzie!
Także głowa do góry myślę, że tym razem będzie już łatwiej!!!
Życzę dużo zdrówka i żeby to był pstryk i już ;)
Gdzieś tam po cichu mam właśnie nadzieję, że drugi poród odczaruje wspomnienia z pierwszego… :)
U mnie jest zupełnie inaczej niż za pierwszym razem. Mnie ciążowe mdłości nie dotyczyły wcale, natomiast w pierwszej ciąży pierwszy trymestr czułam się super nic nie było widać. Wracałam z pracy szłam spać, nikt nie czekał na obiad, śniadanie, kolację?. Drugi trymestr natomiast zaczęły się małe problemy, najpierw z moim sercem, przez zwiększoną ilość krwi wychodzi u mnie lekka arytmia, ale stresu było sporo, potem z ciążą i krótką szyjką więc tak naprawdę oszczędny tryb życia do końca ciąży. Sama nie wiedziałam co mi wolno a czego nie. Teraz natomiast pierwszy trymestr to był koszmar. Zasypiałam na stojąco w każdej sytuacji a nie było na to czasu. Drugi zaś jest super, energii mam za trzech ? żadnych dolegliwości, brzuch rośnie od samego początku ale nie „ciąży” jak za pierwszym razem i niech tak zostanie. A największą różnicę widzę w tym, że wcześniej nawet zakupów nie mogłam sama wnieść do domu, a teraz muszę je zrobić sama, przytargać do domu a to wszytko z niezbyt słuchającym się mamy prawie dwulatkiem który jest właśnie na etapie wdrapię się wszędzie ale nie koniecznie sam już zejdę więc mamo łap mnie ?. Ale jest super i czekamy na kolejne cudo.
Czytam regularnie Twojego bloga, sama bym się nie zdecydowała na założenie takowego. Nie powiem-kusiło wielokrotnie, nawet zanim tutaj trafiłam… Ale wiesz co? Po co komuś kolejny blog z takimi samymi myślami (tak,tak), radościami i smutkami. Kolejnej… dziewuchy (teraz byłej) Poznanianki. Jestem niemal przed… porodem. Pierwsza ciąża – 3miesiąc, bóle nie do opisania, nie mogłam dojść do tramwaju. I tak do końca… Koszmar nad koszmary, tona leków. Druga ciąża- machnęliśmy nawet wakacje z młodą. Teraz jednak -kolokwialnie mówiąc- co jakiś czas leżę, a młoda biega wokoło. Pada, już nie mam siły „wciągać” jak na począteczku (a jak i ty…) wózka. Modlę się by ktoś pomógł. By się wyspać(hahaha), by nie bolało-skurcze brzucha całodniowe, by dziecię marudne nie bylo (mala jest młodsza od Kostka o połowę)… By mieć siły oprać całą rodzinkę itd. Ale przecież ja się wylęguję w domu. Co tam 8 miesiąc i schody, nie ma wyjścia, Akupy na śniadanie potrzebne. Ot-świadome zajście, ale dlaczego to tak cholernie boli? Pozdrowienia i… bezbolesnego „czasu” pelnego spacerów, aż do konca! ?
Trafione w punkt ;) wiec wszyscy tak maja? Dzieki za ten tekst, fajnie bylo sobie po pol roku przypomniec jak to bylo ;)
Proza życia, u mnie podczas drugiej ciąży właśnie byłam bardzie „samodzielna”. W przypadku pierwszej też mąż wokół mnie skakał, przy drugie mu żeby odpuścił i większością spraw ogarniałam sama, ba mając jeszcze do opieki starszego syna.
Przy kolejnej ciąży ma się większy luz, już wie z czym się to „je” z resztą ma się drugi dziecko do opieki, więc nie siedzi się i za dużo myśli o ciąży.