Kiedy odkryłam tę jedną rzecz – moje macierzyństwo stało się proste!
Na początku macierzyństwo szło mi jak po grudzie. Miałam wrażenie, że wszystkie mamy świetnie sobie radzą, a tylko ja nie rozumiem mojego dziecka, nie potrafię rozpoznać, dlaczego płacze i mu pomóc. Potem przyszedł bunt dwulatka i nagle doznałam olśnienia. Odkryłam coś, co pomaga mi do dzisiaj. To niby banał, ale codziennie rozmawiam z tysiącami rodziców, stąd wiem, że nie dla każdego. Jeśli więc macierzyństwo cię męczy, nie umiesz dogadać się ze swoim dzieckiem i masz wrażenie, że życie z nim to wieczne przepychanki, koniecznie musisz poznać mój „sekret”! Na pewno pomoże!
Płacze. Znowu cały dzień płacze, mimo że nakarmiłam i przewinęłam. Miałam tyle planów na to przedpołudnie! Chciałam wymyć w końcu włosy i ugotować obiad. Tymczasem cały dzień tylko noszę, bujam i uspokajam. Zero własnego życia!
Niech to szlag.
Nie chce spać. Jest środek nocy, a ono ewidentnie wymusza, żeby wziąć je do naszego łóżka. Jak teraz wezmę, to już zawsze będę musiała spać z dzieckiem. Mamy na forach pisały przecież, żeby w życiu tego nie robić, bo najpierw mąż pójdzie na kanapę. A potem do innej kobiety.
Ugotowałam zupę. Nastałam się w kuchni: skrobałam marchewki, ziemniaczki, kroiłam pietruszkę w drobną kostkę. Znalazłam przezdrową kaszę na dziale z bio żywnością, a starego wysłałam do sąsiedniego miasta po kurczaka, takiego od rolnika. A ono pluje. Chyba robi to na złość.
Niemożliwy. On jest niemożliwy! Już jesteśmy spóźnieni, a stoi i się upiera, że nie włoży tej kurtki. Zawsze na przekór! Na zewnątrz jest przecież zimno, pochoruje się! To jakaś kara boska, że właśnie mi trafiło się dziecko z takim charakterem.
Boże, jaki wstyd. Pani na salce zabaw już trzy razy zwróciła uwagę mojemu dziecku, żeby nie wyrzucało piłek z basenu, a ono ciągle to robi! Co za wredne dziecko. Nikogo nie słucha. Jestem taka bezsilna! Mówię, że jak natychmiast nie przestanie, będziemy musieli stąd wyjść. Nie przestaje. Wychodzimy. Musi mieć nauczkę, że jak źle się zachowuje, to spotyka je za to kara.
Po wyjściu patrzę na moje dziecko, czy chociaż trochę jest mu przykro tak, jak mi. Nie jest. Śmieje się, bo to był fajny dzień! Piłki super latały i chyba nawet nie ogarnia, że wyszliśmy przed czasem.
Jakbym dostała obuchem w twarz. Wreszcie to do mnie dotarło!
Zdałam sobie sprawę, że moje dziecko jest DOBRE i SZCZERE. Wcale nie jest małym, wrednym gnomem z paskudnym charakterem i jego celem nie jest wykończyć swoją matkę przed czterdziestką.
Przecież ono wyrzucało te piłki, bo nie rozumiało, dlaczego nie może tego robić. To dorośli nie wyjaśnili, że przez to mogą się pogubić. Albo jakieś dziecko może się o nie potknąć. I że owszem, można nimi porzucać, ale najlepiej w drugą stronę, wgłąb basenu.
NIE ZAKŁADAJ ZŁYCH INTENCJI DZIECKA!
Kiedy dziecko płacze, jak je odkładasz albo nie chce spać samo, to nie wymusza, tylko daje znać, że tylko przy tobie czuje się bezpiecznie.
Kiedy dziecko pluje obiadem, to wcale nie robi na złość, tylko faktycznie coś mu nie smakuje, nie pasuje, boi się czegoś nowego na talerzu. Zresztą, dorośli też często po prostu NIE CHCĄ próbować nowości i to wcale nie oznacza, że lekceważą pracę kucharza, tylko nie radzą sobie z jakimś ograniczeniem we własnej głowie.
Kiedy dziecko mówi, że nie włoży kurtki, to nie mówi: „Gilaj się mama, jesteś głupia!” tylko: „W domu jest mi gorąco i myślę, że na zewnątrz będzie tak samo”. Albo: „Metka w tej kurtce mi przeszkadza”.
Kiedy dziecko sprzeciwia się, żeby włożyć kask na rower, to nie jest przekorne, tylko sygnalizuje, że być może jest mu niewygodnie. Kask trzeba lepiej dopasować. Albo kolor się nie podoba, wtedy wystarczy nakleić ulubionych bohaterów z bajek. I po sprawie.
Kiedy dziecko krzyczy, tupie, sprzeciwia się – robi to, bo ma swój powód, a nie wredny charakter.
Za każdym „nie” dziecka stoi jakaś przyczyna. Problem, do którego rodzic musi razem z dzieckiem dojść, żeby go rozwiązać.
WCALE SIĘ NIE DAJESZ, GDY ZACZYNASZ SŁUCHAĆ
I już. To cały sekret! Jeśli zakładasz, że ktoś ma złe intencje, to za Chiny ludowe się z nim nie dogadasz. Jeśli założysz, że ma problem, który wspólnie możecie rozwiązać – otwierasz się na dialog. Niestety, my sami nie byliśmy tak wychowywani. Dziadki do dzisiaj brzęczą nam nad uchem, że nasze dziecko wymusza, a my się dajemy.
I kiedy rzuca się na podłogę w sklepie, z automatu pojawia się myśl, że jest niedobre. Trzeba wyprowadzić delikwenta i go ukarać! A ja zamiast tego polecam:
- Dowiedzieć się, dlaczego się rzuca.
- Pomóc uporać się z frustracją, którą właśnie przeżywa.
Wcale się nie dajesz, gdy się nad nim pochylasz i zaczynasz słuchać, co chce ci powiedzieć. Spróbuj, a przekonasz się, że kiedy zamiast zniecierpliwienia pojawi się zrozumienie, macierzyństwo stanie się prostsze. I piękne. Dokładnie takie, jakie powinno być.
Takiego macierzyństwa każdej mamie – i takiego dzieciństwa każdemu dziecku – życzę.
Święte słowa! Mój synek nie chciał mimo chłodu założyć kurtki na działce. Bał się że jak założy, to będziemy już szli do domu, a on bardzo chciał jeszcze zostać. Doszliśmy do tego razem po jakimś czasie ? dzieci są niezwykłe! Mi czasami przypomina się coś z własnego dzieciństwa i nagle „Eureka! Przecież może chodzić o to itd..”
Ok, wszystko wygląda pięknie w teorii. U mnie sytuacja jest taka, że staramy się słuchać od początku, mówić synowi dlaczego czegoś nie może albo trzeba to zrobić inaczej a wraz zderzamy się ze ścianą. Krzyki, na każdą proponowaną rzecz nie. W tej chwili ma 2,5 roku. W wielu kwestiach dajemy radę sie dogadać, ale przychodzi zmeczenie i rozdrażnienie po pracy, natłok emocji dziecka z całego dnia. Czuję się jak najgorsza matka jak ide przez miasto z 2,5 latkiem drącym sie na cały głos(chce iść, nie chce, plac zabaw, nie, jedzenie, itd.), kota można dostać. Dzisiaj kobieta stwierdziła, że nie powinnam mieć dzieci bo puściłam dziecko i poszłam dalej wiedząc, że za mną pojdzie a byłam na skraju wyczerpania emocjonalnego. Czasami jest to dla mnie ostatnia deska ratunku. Ryczałam potem jak bóbr bo staram sie jak moge do jasnej cholery. Jak w takich sytuacjach sobie radzić ?
Ale wiesz, że to taki wiek i zaraz minie?
Myślę, że za bardzo właśnie bierzesz wszystko, co się dzieje, do siebie i uważasz, że to, jak teraz aktualnie zachowuje się Twój dwulatek świadczy o tym, jaką jesteś mamą.
Nie, nie świadczy. Na efekty musimy poczekać minimum 20 lat. A rachunek wystawią nam nasze dzieci, a nie jakaś baba na ulicy, więc – mówiąc kolokwialnie – niech się gila :)
Heh, za bardzo biorę do siebie to fakt. Naczytam się wszystkich mądrości a propo wychowania dzieci a i tak prędzej czy później przychodzi moment granicy mojej wytrzymałości.
I chyba niech tak pozostanie, postaram się być najlepszą matką jaką potrafię, za mniej więcej 20 lat dowiem się z jakim efektem. Dziękuje :)
Absolutnie jest to naturalne i też tak miałam :) jak minie ten ciężki okres (bo – nie ukrywajmy – dwa lata są jakieś graniczne) i zaczniesz dostrzegać fajne efekty swojego wychowania, dogadywać się z dzieckiem (bo dziecko też zacznie więcej rozumieć i mówić), będzie lżej i łatwiej w siebie uwierzyć bez względu na to, co gadają inni :)
Kochana przechodziłyśmy to. Wstyd na ulicy, politowanie w oczach przechodniów …to norma ? dziś mam 5 cio latka i 3 latka . Nadal od czasu do czasu wpadnie jakaś akcja ale nie stresuję się nią. Ten malutki człowiek jest cały czas w etapie poznawania swiata, swoich uczuć. Pomóżmy mu a nie krytykujmy. Mnie zawsze pomaga gdy pomyślę że zatęsknię za ttmi maluchami gdy już będą dorośli. Czas tak szybko leci. Cieszmy się naszymi dziećmi i kochajmy bezwarunkowo tak jak one nas.pozdrawiam i ściskam malucha ?
Przerobiłam to samo. Trzeba szanować uczucia malucha. Mój synek spał z nami do 2-giego roku życia. Tego potrzebował a my nie mieliśmy nic przeciw. Teraz ma 4 lata – śpi sam, w swoim łożku, z pluszakami i pod pościlą z Psim Patrole. Więć jest mu tam bomba ale jako niemowle potrzebował bliskości. Ale poza szanowaniem potrzeb jestcze jest jedna ważna sprawa stawianie granic i pozwalanie na samodzielność. Amen.
A jeszcze zapytam – Twoja bluza skąd jest? Świetna!
Zara :)
Bardzo dobra rada warta zapamiętania dla rodziców (stosuję i działa): Odpuszczać w rzeczach mało ważnych :)
Dzięki Bogu ze znalazłam ten artykuł!! Mam 20 lat i 2-latka do wychowania jest tragedia wg nie możemy się dogadać czasami myślę że on tylko mnie nie słucha.. nie mam wg do niego cierpliwości tylko ciągle krzyczę na niego bo nie wiem jak z nim się dogadać.. ale mam nadzieje ze jak zastosuje twój „sekret” to będzie lepiej, bo ja chyba skończę u psychiatry
Krzyk jest zawsze najgorszym rozwiązaniem, ale samej mi się zdarza. 2-latki się buntują. Minie mu, ale nie spaprz w tym czasie Waszej relacji bezsensownymi krzykami. To i tak nie działa.
Córka ma 3 lata, i daje czadu, cały czas krzyczym na nią, bo ona albo nie chce ubrać kurtki, tych butów, tej czapki itp. Staramy się jej tłumaczyć, że jest zimno, ale to nie działa. Najgorsze jest to że zawsze zrobi tak jak by na złość, rozleje sok po całym stole i podłodze, rzuci talerzem bo mówi że to jest bleee i nie dobre( a to makaron, który ona tak bardzo lubi). Sa dni lepsze i gorsze, ale musimy to przetrwać.
Nie robi Ci na złość. A jeśli tak, to dlatego, że najpierw Ty zrobiłaś jej na złość i trochę chcę się odegrać.
Z natury dzieciaki są dobre, nie złośliwe. Jeśli czegoś nie chce – to ma powód, do którego warto wspólnie dojść. Może nie jest głodna? Może jest zmęczona? Może nie bierzesz pod uwagę jej zdania, tylko próbujesz narzucić swoje? Polecam jednak spróbować się dogadać :)