Tak powinna wyglądać szkoła przyszłości – posłałabyś do niej swoje dziecko?
Wiele się ostatnio mówi o tym, że w szkole potrzebne są zmiany. Zwłaszcza powinniśmy zastanowić się nad podstawą programową – czy jest dostosowana do dzisiejszej rzeczywistości? Nosimy przecież telefony w kieszeni z dostępem do internetu – czyli tak naprawdę małe encyklopedie! – i praktycznie wszystko możemy sprawdzić w trzy sekundy! Dlatego szkoła przyszłości powinna przygotowywać do życia. Zamiast zbędnej pamięciówki uczyć przydatnych umiejętności. A jakich konkretnie?
Prezentowane na zdjęciach urządzenia pochodzą z Fundacji Orange – stworzone przez nią programy dla szkół Mega Misja i #Superkoderzy stały się inspiracją do tego wpisu.
JAK POWINNA WYGLĄDAĆ SZKOŁA PRZYSZŁOŚCI?
1. Więcej zajęć na świeżym powietrzu!
Bo po co uczyć z podręcznika, czym różni się dąb od klonu, skoro można wyjść przed budynek i zobaczyć tę różnicę na własne oczy?
2. Na językach obcych przede wszystkim komunikacja.
Jestem pewna, że gdybyś wyszła teraz na amerykańską ulicę i zapytała przechodniów, czym jest „Present Perfect Continuous”, 9 na 10 patrzyłoby na ciebie jak te ludziki przepytywane przez twórców programu „Matura to bzdura”.
Jednak brak tej wiedzy nie przeszkadza im wcale mówić po angielsku lepiej od nas!
Gramatyka czy pisownia są ważne, ale najpierw dzieci powinny nauczyć się swobodnie mówić, a dopiero potem wkuwać na pamięć czasy, odmianę czy zapisywać co trudniejsze słowa. Dokładnie tak, jak to się dzieje, kiedy uczymy się języka ojczystego. Helloł! Przecież zasady gramatyczne i ortograficzne pojawiają się dopiero po 7 latach używania języka w praktyce!
3. Odróżnianie wiarygodnych informacji od fake newsów na języku polskim.
Bo właśnie z tym dorośli mają największy problem. Publikacje WHO traktujemy z taką samą powagą jak to, co napisała jakaś anonimowa babka w internecie.
Równolegle do nauki korzystania ze słowników powinna iść nauka rozpoznawania wiarygodnych źródeł w internecie.
4. Podstawy ekonomii na matematyce.
Skąd państwo bierze pieniądze i czym jest podatek? Jak rozliczać PIT-a i założyć własną działalność gospodarczą? Dlaczego lepiej odłożyć pieniądze na wakacje, zamiast brać oprocentowany kredyt? Co to jest leasing i VAT? W co można inwestować oszczędności i dlaczego nie w złoto? ;)
Zadanie semestralne powinno polegać na znalezieniu banku, który oferuje najkorzystniejszy kredyt hipoteczny. Albo na wyszukaniu najlepszej na rynku lokaty i obliczeniu półrocznego zysku.
Pomysł nie jest zupełnie od czapy, bo podpatrzyłam go u jednej z matematyczek w szkole, w której uczyłam. Ona rozumiała, że właśnie to wszystko przyda się bardziej w dorosłym życiu niż logarytmy i całki.
5. Na historii analizowanie zdarzeń i wyciąganie wniosków na przyszłość.
Obudzona w środku nocy potrafiłabym podać datę hołdu pruskiego, ale nadal nie wiem, dlaczego u diaska wybuchła druga wojna światowa i czy dałoby się jej zapobiec?
6. Na wuefie ćwiczenia, do których dziecko ma naturalne predyspozycje.
Na pewno pamiętasz ten mem, na którym zwięrzęta – małpa, słoń, ryba i wiewiórka – stoją pod drzewem. Nauczyciel mówi do nich, że dzisiaj na ocenę będą się na to drzewo wspinać. Pewnie wiesz od razu, kto zdał egzamin, a kto dostał jedynkę?
Trochę to śmieszne, a trochę jednak straszne, bo tak wygląda dzisiaj szkoła!
Ja przez wszystkie lata edukacji byłam przekonana, że jeśli chodzi o sport – jestem do niczego. Tylko dzięki mądrym rodzicom nie kombinowałam ze zwolnieniami, ale do dzisiaj mam koszmary – tylko się nie śmiej! – że nie zostałam dopuszczona do matury, bo nie zaliczyłam dwutaktu.
Teraz to wszystko już dawno i nieprawda, bo odkryłam jogę i… Że sport to przyjemność! Bez problemu robię mostek, kwiat lotosu, a ostatnio nawet szpagat, bo takie mam ciało, giętkie w wielu dziwnych miejscach. To są moje predyspozycje, a nie bieganie za piłką.
Większość dorosłych, którzy się nie ruszają, po prostu nie odkryło swoich naturalnych predyspozycji. Wuef powinien zachęcać do sportu, a nie do niego zniechęcać!
7. Cyfrowa edukacja od małego!
Ja w szkole uczyłam się cerowania skarpet. Teraz nareszcie dzieci mogą zdobyć umiejętności, które przydadzą im się bardziej: nauczyć się obsługi komputerów, programowania, tworzenia stron www, logicznego myślenia i pracy zespołowej. Dowiedzą się, jak chronić swoją prywatność w sieci, w której poruszają się na co dzień.
To jedyny punkt, na który jako rodzice mamy wpływ już dzisiaj!
Fundacja Orange od lat organizuje w szkołach programy, którymi warto się zainteresować:
- Mega Misja dla klas 1-3
- #SuperKoderzy dla klas 4-8
Obydwa programy są bezpłatne. Wystarczy tylko zainteresować nimi nauczycieli naszych dzieci. Rekrutacja trwa tylko do 15 maja. Nauczyciele szkołę mogą zapisać TUTAJ.
Warto się pośpieszyć, bo w ramach programów nauczyciele otrzymają wsparcie merytoryczne (tylko zobacz te super scenariusze zajęć dla programu #SuperKoderzy!), a szkoła nowoczesne materiały edukacyjne: tablety, książki, kolorowanki w programie Mega Misja. A w programie #SuperKoderzy grant na zakup pomocy dydaktycznych, np. robotów.
To dzięki nim dzieci świetnie się bawią i wszystko lepiej zapamiętują! Większość z nas w pracy korzysta z nowoczesnych sprzętów, dlatego ich obsługa to jedna z najważniejszych umiejętności!
Kto wie, może właśnie dzięki tym zajęciom twoje dziecko w przyszłości zostanie DJ-em, dziennikarzem albo programistą?
Świat się zmienia, więc edukacja powinna podążać za tymi zmianami.
Podoba ci się taka szkoła przyszłości? Posłałabyś do niej swoje dziecko? A może chciałabyś dodać coś jeszcze do mojej listy?
A tak trochę z innej strony? Do jakiej szkoły masz zamiar posłać dzieci? Co myślisz o edukacji domowej i szkołach demokratycznych? Tam pewnie dużo można zrealizować z Twoich postulatów. Pozdrawiam!
Edukacja domowa odpada z kilku powodów:
1. Czas – pracuję i nie lubię tego robić z dziećmi na kolanach. Funkcjonowałam w takim systemie ponad 3 lata i dzisiaj już wiem, że to fatalne rozwiązanie: rodzic musi dosłownie wyrywać każde 5 minut, żeby np. odpisać na maile. W efekcie siedzi wieczorami, nocami, w weekendy i święta (kiedy partner jest w domu). Cierpi więc partner, bo nie ma czasu dla niego i tylko się mijają. A na końcu cierpi dziecko, bo jak masz 5 minut co 15 minut na ogarnięcie swoich projektów, to jesteś w pracy non stop: na placu zabaw odpisujesz na maile; w czasie spaceru dzwonisz; przy obiedzie tworzysz grafik.
Nie da się w ten sposób postawić wyraźnej kreski między życiem prywatnym a zawodowym. Ja bardzo potrzebuję, żeby ktoś się moimi dziećmi zajął kilka godzin dziennie.
2. Kontakt z rówieśnikami – jesteśmy na osiedlu nowi, nie ma placu zabaw, na którym dzieci mogłyby się poznać i potem spotykać. Jedyne znajomości – jakie moje dzieci mają – to te przedszkolne.
3. Nie czuję się na siłach, ale tak naprawdę, przekazać wiedzy, jaką może otrzymać w szkole od wielu specjalistów. Chodzę na lekcje otwarte mojego syna i w życiu sama nie pomyślałam, żeby robić z nim w domu, to, co robią tam. A on jest dopiero w przedszkolu! Nie jestem aż taką super i zaangażowaną mamą, żeby tworzyć wspólne projekty, zabierać do wydawnictwa czy wytwórni czekolady. Składać książkę, bawić się w sensoplastykę i trenować judo. Wiem, że są takie mamy, które wożą na zajęcia dodatkowe, itp., ale znowu: ja nie mam czasu i cenię sobie, że mam to wszystko w jednym miejscu.
Natomiast nad wyborem szkoły myślę już od dawna. Pracowałam w zawodzie i wiem, że szkołę tworzą przede wszystkim ludzie: nie jest tak, że jak prywatna to super, a jak publiczna to do niczego. Wybrałam dla dzieci szkołę publiczną i między innymi ze względu na nią się przeprowadziliśmy :) fajna dyrekcja, zaangażowani nauczyciele, bogaty wachlarz zajęć pozalekcyjnych – chodzimy często na spacery wokół tej szkoły i moje dzieci, widząc, jak te zajęcia są prowadzone, nie mogą się wprost doczekać, żeby do niej pójść :)
Mam podobne zdanie o edukacji domowej. Nawet alfabetyzacji w języku macierzystym i „tacierzystym” nie dokonaliśmy sami, tylko posylamy dzieci do szkółki sobotniej, a polskich liter córka nauczyła się sama. Chociaż jestem z tych matek, które i do tej Wytwórni Czekolady i gdzie indziej zawiozą (zawiozę wszędzie, jeśli zyskam na tym odrobinę spokoju, czy pół godziny z książką na ławce ;)) . Z drugiej strony jak czytam, że dzieci uczone w domu przygotowują się do egzaminu np. tylko kilka dni i zdają go bez problemu (tzn. z drugiej ręki, osobiście nie znam nikogo), to zdaje sobie sprawę, ile czasu w szkole jest „marnowane”. No, ale edukacja to nie wszystko, z resztą o tym wspominasz – w szkole dzieci uczą się żyć w różnorodnej grupie. No i sa praktyczne aspekty – nie ma u nas pracy dzieci ani hord nastolatków nie wiedzących, co zrobić ze swoimi przedpołudniami, a więc i mniejsza przestępczość (nie każde dziecko spedziloby ten czas z książką, czy nawet z tabletem). Szkoła w dzisiejszej formie jest przeżytkiem, ale na razie nie widzę sensownej alternatywy, choć uzupełnienia, o których piszesz, są chyba krokiem we właściwym kierunku.
Aha, wyboru szkoły dokonałam bardzo świadomie, i wiecej nawet, „do samego ministra poszłam”. No prawie, bo wniosek o przyjęcie do wybranej szkoły zaginął na drodze urzędowej (na szczęście miałam uwierzytelnioną kopię), w związku z tym musiałam „wychodzić” od szkoly rejonowej, do wybranej i do urzędu w tą i nazad, aż córka została przyjęta. Osiągnęłam wtedy, ja, d…a wołowa w „załatwianiu” szczyt uporu i asertywności i teraz żadna urzędowa potyczka mi nie straszna. :) A wybór okazał się bardzo trafiony, podobnie jak teraz gimnazjum.
A zdradzisz jaki numer ma ta szkoła?
Prawda. Śmiało mogłabym się podpisać pod tekstem.
I mniej zadań domowych i mniej lekcji ! szkoła to nie koniec świata i szkoła to nie wszystko. „Nie mów mi jakie szkoły skończyłeś tylko gdzie podróżowałeś”.
miłego dnia :)
Zadania domowe w formie projektów: tak.
Zadania domowe czyli odbębnianie w domu materiału, z którym nie zdążył nauczyciel: nie.
Sama miałam w liceum nauczycieli, którzy przychodzili i np. kazali przeczytać od tej do tej strony (historia) albo policzyć 150 zadań na jutro (matematyka), a w tym czasie odpytywali z poprzedniej lekcji (która wyglądała dokładnie tak samo!).
Totalnie nic nie wyniosłam z tych lekcji. Ani zainteresowania przedmiotem, ani tym bardziej wiedzy.
Z tym W-Fem to prawda – nic tak nie zniechęciło mnie do sportu jak ten przedmiot. Mało który przedmiot nauczył mnie, że lepiej nic nie robić. Biegnąc 2 okrążenia stadionu dostałam taką samą pałę jak koleżanki, które wcale nie pobiegły. Dlaczego? Bo nie zmieściłam się w wyznaczonym czasie… Absurd. Dopiero w LO miałam nauczyciela, który oceniał chęci a nie umiejętności więc jakoś przebrnęłam, na studiach zapisałam się na naukę pływania aby się nie męczyć. Dopiero później odkryłam, że istnieje coś takiego jak zumba, joga, pilates i że hej ruch może być fajny.
Zamierzasz posłać swoje dzieci do normalnej szkoły czy będziesz kombinować z czymś innym? Edukacja domowa byłaby fajna, gdyby nie to, że ja nie chcę siedzieć tyle czasu z moimi dziećmi w domu, potrzebuję sporo czasu dla samej siebie z daleka od nich… #złamatka
Tylko jak znaleźć taką szkołę? Jak ocenić w której nauczyciele są bardziej zaangażowani a w ktorej mniej? Ja tę decyzję będę musiała podjąć za 2 lata( jeśli nie nastapi „ewolucyjna” zmiana w szkolnictwie- jak ostatnio). Już dziś posypuję znajomych ale większość kieruje się tylko kryterium odległości od domu. Byłam na kilku dniach otwartych ale i to nie pomogło w wyborze.
Sama przez jeden semestr uczyłam w gimnazjum, wcześniej mialam dużo praktyk na studiach. Miałam okazję obserwować sposoby przekazywania wiedzy wielu nauczycieli i tym bardziej obawiam się, że szkoła zabije ciekawość świata (z ktorej się ogromnie cieszę) w moim synku.
Przykład z rozróżnianiem gatunków drzew znam z praktyk. Nie dostałam zgody na wyjście z dziećmi do parku, który przylegał do terenu szkoły. Przyniosłam więc reklamówkę liści i przygotowane przez mojego tatę pniaczki. Nauczycielka mnie skrytykowała za bałagan, który z resztą dzieci posprzątały…
Nauczycielki- opiekunki stażu miały dużo miały wymówek żeby się nie wysilać i często nie wykorzystywały nawet pomocy, które byly w kantorku. Brrr
Taka szkoła byłaby świetna, ale widzę jeden problem, który będzie ciężki do przeskoczenia. Nauczyciele muszą najpierw nauczyć się podstaw ekonomii, rozpoznawania fake newsów, itp.