Jak się dogadać, kiedy dziecko ciągle mówi „nie”? Szybka ściąga!

W życiu każdego, nawet najspokojniejszego malucha przychodzi taki moment, kiedy na każde pytanie (i niepytane również!) zaczyna odpowiadać: „nnnieee!”. Zupełnie tak, jakby go ten krótki wyraz bawił! Ale kiedy dziecko mówi „nie”, rodzicowi wcale nie jest do śmiechu. Bo nagle wszystkie proste czynności zaczynają się komplikować. Od teraz przez 40 minut musisz namawiać dziecko do wyjścia z domu. Zbierać z podłogi w sklepie. Wynosić z salek zabaw. Odpierać ataki kopniaków, za każdym razem, kiedy chcesz mu założyć buty. Spodnie. Czapkę. Jeśli te sceny wydają ci się znajome i szukasz rozwiązania – dobrze trafiłaś!

CO ROBIĆ, KIEDY DZIECKO MÓWI „NIE”?

1. Proponuj zabawę.

To sposób mojego Piotra i przyznam, że nie bez powodu jest na pierwszym miejscu, bo działa ZAWSZE. Właściwie już dalej czytać nie musisz, bo pozostałe triki – kiedy znasz ten! – praktycznie nie będą ci potrzebne.

Zamiast mówić do dziecka: chodź do przedszkola, na zakupy, posprzątać, mów po prostu: „Chodź się pobawić!”. I wcale nie kłamiesz! Bo wszystko, co robisz z kilkulatkiem, i tak ma przecież formę zabawy,. Przedszkole to zabawa z dziećmi, w drodze na zakupy można śpiewać i ścigać się do pierwszego drzewa, a w sklepie robić wyścigi w „kto pierwszy znajdzie jabłka?!”. W zabawę można obrócić sprzątanie i nawet jedzenie obiadu. A które dziecko odmówi… Zabawy???

2. Daj wybór.

Dziecko mówi „nie”, bo chce o sobie decydować. Dlaczego tego nie wykorzystać?

Zawsze śmiałam się z rad, żeby pytać zbuntowane dziecko, czy chce bluzkę niebieską czy zieloną. Mi osobiście trafiły się osobniki, które odpowiadały na to, że: „żadną!”. Ale już propozycja: „Chodź wybrać sobie jakieś ładne ubranie!” albo: „Pokaż w lodówce, co chcesz na kolację!” świetnie się u nas sprawdza.

Minus tego sposobu jest taki, że jak dajesz wybór, to na pełnej. I może się okazać, że twoje dziecko pójdzie do przedszkola w: spodniach od piżamy brata, letniej sukience i skarpetkach na rękach. A na kolację będzie jeść śledzie z salami. Ale lepsze to niż bieganie za dzieckiem po całym domu z majtkami :).


PRZY OKAZJI ZAPRASZAM NA NASZ INSTAGRAM


3. Ustalaj wszystko z góry.

To sposób, który działa przy starszych dzieciach. Ja praktycznie nie miałam problemu z buntem trzy-, cztero- czy pięciolatka, bo wszystko ustalamy wspólnie, zanim w ogóle zaczynamy coś robić. I słowo „wspólnie” jest tu naprawdę kluczowe.

Od dawna mamy na kartce rozpisany szczegółowy plan dnia: o której śniadanie, że potem przedszkole, obiad, zabawa, kąpiel, kolacja, bajka na dobranoc, czytanie i spanie. Mój syn wie, że bajki ogląda maksymalnie godzinę dziennie, bo sam to zaproponował i zapisał. A skoro tak, to teraz sam pilnuje godzin: zabawy, żeby nie spóźnić się na kąpiel i kolację, bo jeśli się spóźni, to bajka będzie krócej. A jeśli zagapi się przy tv, to mama nie zdąży przeczytać książki na dobranoc.

W weekendy jest luźniej, więc kiedy dziecko moje chce pograć na tablecie, zanim go dostanie, idziemy pod zegarek i dyskutujemy: „Jest 16:30, do której godziny chcesz grać?”. No to on mówi, że do 19, bo wtedy jest kąpiel, kolacja i baja :). Na to ja przypominam, że jeszcze musimy zrobić zakupy. Więc dziecko stwierdza, że w takim razie będzie grać do 18. Ja proponuję, że do 17:30. A ono, że do 17:35, bo słowo dziecka zawsze musi być ostatnie.

Na końcu przybijamy sobie pionę i nawet jeśli o 17:35 Kostek buntuje się, że musi oddać tablet, to ja mam argumenty w postaci: umawialiśmy się na coś! Oraz: przecież sam tak powiedziałeś!

Kiedy idziecie na plac czy salkę zabaw, też umówcie się wcześniej, o której wyjdziecie. Dzięki temu istnieje spora szansa, że nie będziesz musiała wynosić rozkrzyczanego dziecka na rękach.

4. Sprawdź, dlaczego dziecko mówi „nie”.

Jeśli twoje dziecko poza „nie” mówi już coś więcej, pociągnij je za język (tylko nie dosłownie!) i sprawdź, z czego to „nie” wynika:

– Za moment tata będzie odkurzać, posprzątaj tory!

– Nnnieeee!!!

I tu większość rodziców reaguje: ale jesteś leniwy, nie chce ci się sprzątać, wszystko muszę robić za ciebie, no po prostu tragedia. A wystarczy dopytać:

– Dlaczego nie chcesz posprzątać torów?

– Bo chcę się jeszcze nimi pobawić.

– Ok, to może tata odkurzy jedną część pokoju, a potem je przesuniesz i odkurzy drugą? (lub: To teraz się pobaw jeszcze przez kwadrans, potem je złożysz i po odkurzaniu zbudujemy większą pętlę!)

– Ok!

I tyle. Za każdym „nie” dziecka stoi jakaś potrzeba. Nie chcę jeść, bo się bawię. Nie chcę się ubrać, bo mi gorąco. Albo po prostu: chcę pokazać, że jestem duży i mogę sam o sobie decydować!

Wystarczy porzucić to zgubne przekonanie, że dziecko mówi „nie”, bo chce nam zrobić na złość, żeby zwyczajnie się z nim dogadać!

5. Sama nie mów w kółko „nie”.

Mój syn ostatnio zawsze, kiedy określa godzinę, dodaje zwrot: „gdzieś tam”. Na przykład: „śniadanie było gdzieś tam o 8” albo: „gdzieś tam koło 15 pojedziemy do babci”. Totalnie nie wiedziałam, skąd mu się to wzięło! Dopóki nie usłyszałam, jak Piotr umawia się przez telefon: „Dobrze, gdzieś tam w południe będę!”.

Rozumiesz? Dzieci nas naśladują! Jeśli rodzic często mówi: „nie”, dziecko też będzie to słowo powtarzać!

Zauważyłaś, że okres, w którym dziecko mówi „nie” to tak naprawdę etap zdobywania największej samodzielności? Myśl o tym w ten sposób, a na pewno wszystkim wam będzie łatwiej ;).

(18 691 odwiedzin wpisu)
3 komentarzy
najstarszy
najnowszy
Inline Feedbacks
View all comments
Ola
Ola
5 lat temu

Bardzo potrzebny tekst! U nas permanentne NIE jest od kąd dzieci są w stanie wyrazić to słowem lub w jakikolwiek inny sposób. Alternatywa w postaci zielona czy niebieska koszulka kończy się jak i Was.
Jak starszak w wieku koło 3 urodzin zgodził się na moją propozycje, to spadłam z krzesła.
Psycholożka powiedziała mi kiedyś że są dzieci, które potrzebują mieć kontrole w niektórych obszarach swojego życia (np. jedzenie czy ubieranie) a inne we wszystkich :-)

Ania
Ania
5 lat temu

40 minut namawiąc dwulatka? Błagam, ja swojego namawiałam dzis od 9 do 16…

Magda
Magda
2 lat temu

A ja uważam, że to świetne rady, ale na pewno nie dla mam spędzających całe dnie z dzieckiem. Serio jesteście tak kreatywne, że milion razy dziennie jesteście w stanie w formie zabawy wyjść z problemu? Albo macie na to czas czy przestrzeń? Mi się w to nie chce wierzyć. Jestem jak najbardziej za taką formą, ale na to może pozwolić sobie ktoś, kto staje przed takim problem raz czy dwa (np. tata po całym dniu poza domem, lub mama, jeśli ma przedszkolne dziecko), a nie mama, która pd 7 rano ciągle słyszy nie.

Mój niespełna trzylatek w nosie ma, że na coś się umówiliśmy – i co mam zrobić, jak wyegzekwować.
U mnie działają konsekwencje, ale zawsze uargumentowane. Nie pozbierasz zabawek – oddam je, bo widocznie ich nie lubisz; nie chcesz się ubrać – ja się ubieram i wychodzę, nie myjesz zębów – szczoteczka i pasta wyjeżdżają z łazienki, bo nie są potrzebne itd. A z kolei jedzenie odpuszczam totalnie. I to są metody, które przynoszą efekt.

Namawiać do czegoś dziecko od 9-16?! To jest przecież absurd. Przecież to Ty jesteś dorosły, Ty decydujesz, dziecko musi to wiedzieć, ono też czuje się wtedy bezpiecznie.