Nie bądź głupia!

Kiedy panna wybiera się na poszukiwanie męża, wymagania ma różne. Żeby był przystojny – to wiadomo. Brunet czy blondyn, z oczami ciemnymi jak węgle lub niebieskimi jak morze, takimi do zatopienia się… Nieważne! To już zależy od indywidualnych preferencji.

Jedne szukają brutala, samca alfa, który jak już powie, to powie… Inne człowieka łagodnego, a nawet pantoflarza, który kuli po sobie uszy i nie ma nic przeciwko, aby całe życie przesiedzieć w kapciach, z kochaną żonką przed telewizorem. To też jest w sumie nieważne.

Bo mało która zdaje sobie sprawę, że liczą się tak naprawdę dwie cechy: żeby był odpowiedzialny i… Samodzielny!

Nie wiem, co mamy we łbach, ale kiedy się zakochujemy, zupełnie nie zwracamy uwagi na fakt, że naszemu wybrankowi herbatę parzy mama. Skarpetki pierze i układa w szafce. Kanapki co rano szykuje. Czeka z obiadem. A na kolację jajko robi, bo on zupełnie nie wie, czy takie na twardo to powinno się trzy minuty gotować, czy może dziesięć? Parówkę do zimnej wody czy do wrzątku?

Miłość ślepa jest, to prawda. Ale wyobrażacie sobie, żeby to facet był aż tak zaślepiony cyckami ukochanej? Nie… On zdaje się zawsze pamiętać, że jeśli jego laska nie potrafi sobie zrobić herbaty, to już do końca życia będzie musiał ją parzyć sam. Dla siebie, dla niej, dla całej rodziny. W efekcie czego następuje powolna, acz skuteczna ewakuacja.

My tak nie potrafimy. Nie wyją alarmy w naszym sercu, nie zapala się nawet czerwona lampka. Nic. Cisza przed burzą. Wiecie do kogo potem możemy mieć pretensje, kiedy kolejny wieczór stoimy przy garach, a nasz mąż leży z piwem na kanapie i ogląda mecz? Do niego? Nope. Do jego mamy? Chyba żartujesz! A może do siebie??? Bingo Kochana!

Kiedy więc ja wybierałam się na poszukiwanie męża, wiedziałam jedno. Brunet, blondyn, niebiesko czy ciemnooki – nieważne. Brutal czy facet potulny jak baranek? Nieważne! Miał mieszkać sam. Tylko tyle i aż tyle.

No nie wyobrażam sobie, żebym miała wziąć na męża faceta prosto spod skrzydeł mamusi. Takiego, który uprać nie potrafi, ugotować, posprzątać. Tak w razie W musiałam mieć pewność, że potrafi sam o siebie zadbać. O dom, dziecko. I o mnie.

DSC_1139_1

Zresztą, Piotr był równie cwany, bo na jednej z pierwszych naszych randek zażyczył sobie, żebym ugotowała mu obiad. Serio.

Jeśli ma więc dwadzieścia pięć lat i więcej, chodzi do pracy i nadal mieszka z mamą – wiej gdzie pieprz rośnie! I nie tłumacz sobie, że widocznie nie ma kasy na wynajęcie jednego pokoju. Serio? No fucking way! To po prostu zwykła niedojrzałość i wygoda jest. Jego strata! Możesz mieć pewność, że wkrótce jedną mamę zamieni na drugą – Ciebie.

A jeśli ma dwadzieścia lat, uczy się i naprawdę może nie mieć kasy na wynajęcie tego pokoju, to… Gdzie się spieszysz? Przecież całe życie przed Wami! Uwierz mi: to tylko w serialu emitowanym przez TVP2 mogłoby się udać… A dorosłe życie to nie serial, tylko ciężka praca. Od Ciebie zależy, czy będziesz harować sama…

DSC_1135_1

DSC_1133_1

(3 802 odwiedzin wpisu)
45 komentarzy
najstarszy
najnowszy
Inline Feedbacks
View all comments
Aga
Aga
9 lat temu

Ja dodałabym jeszcze ze musi mieć w życiu takie same cele co ty, ja byłam głupia nie zapytałam czy chciałby mieć dzieci i ile. W efekcie dziecko musiałam sobie wykłócić, mąż teraz nie widzi świata poza synem ale we mnie wciąż jest rozczarowanie i myśl że popełniłam błąd w tym temacie.

Ilona Kostecka
9 lat temu
Reply to  Aga

Tak, to bardzo ważne! Kiedyś o tym pisałam: http://mum.bevisible.stronazen.pl/szukasz-meza-koniecznie-przeczytaj/.
Ale u Was dobrze się skończyło Kochana! Także głowa do góry :).

francuska_bombonierka

A ja mojego wzięłam z domu rodziców; i na wieki będę wdzięczna losowi i teściowej! Sprząta lepiej ode mnie, gotuje chętniej! I całkiem to dla niego normalne. że obowiązkami trzeba się dzielić :)

Ilona Kostecka
9 lat temu

Jasne, to nie jest reguła, że jak mieszka z rodzicami, to nic nie potrafi zrobić, bo jednak każdy wychowuje inaczej… Jednak warto się przyglądać, jakie stosunki panują w domu, ile jest na głowie przyszłej teściowej i czy kandydat na męża nie ma przypadkiem dwóch lewych rąk do prac domowych ;).

Drop
Drop
9 lat temu

U mnie też wzięty prosto od teściowej i mimo, że finansowo niezależny od momentu gdy tylko skończył szkołę, to do wygód w postaci zrobionego prania i kanapek przyzwyczajony jak najbardziej. Ale ja się od początku zawzięłam – o nie, w naszym wspólnym domu nigdy przenigdy tak nie będzie. I teraz mój mąż odkurza, rozwiesza pranie, na zmianę ze mną karmi dziecko, zmienia pieluchy itp. Nie mówiąc o kąpieli, która zawsze jest czasem tylko dla taty i syna. Czyli szczęśliwie udało mi się chłopa trochę „wyszkolić”, ale ciągle niestety da się odczuć, że nie ma nawyku wykonywania pewnych rzeczy – że owszem, zrobi, ale dopiero poproszony. Także samodzielnemu mieszkaniu (choćby przez jakiś czas tylko) zdecydowanie mówię tak!

Olga
Olga
8 lat temu

Mój też od teściowej :) i teraz razem z dzieckiem u niej mieszkamy…
Mąż samodzielny, potrafi gotować, sprzątać jeśli mu się powie zrób to i to – zrobi ;)
IMO oboje jesteśmy domatorami, lubimy czytać książki i jesteśmy odpowiedzialni ;)

Marta
Marta
9 lat temu

Zgadzam się z Tobą w 100%, że facet przed zamieszkaniem z kobietą, powinien jakiś czas pomieszkać sam. Nawet jeśli mama starała się go nauczyć obowiązków domowych, to zazwyczaj są to jakieś główne punkty programu typu: zmywanie naczyń, odkurzanie, mycie okien. Jednak póki facet nie zamieszka sam to nie zauważa drobniejszych rzeczy np.: piekarnik też trzeba czyścić, firanki prać, a czajnik odkamienić.

Z przyjemnością patrzę na mojego obecnego chłopaka, który od czasów studiów mieszka bez mamy (czyli ok.10 lat) i często sam mnie uświadamia np. jeśli chodzi o środki czyszczące, albo poprawia jakieś moje niedociągnięcie podczas sprzątania. I nie, nie jest pedantem. :)

Sonia
Sonia
9 lat temu

Dla mnie feminizm to przede wszystkim wolny wybór kobiety.
Jeżeli chce być przysłowiową „kurą domową” i nosić mężowi kapcie i
gazetę i daje jej to radość – proszę bardzo. Jeżeli chce spędzać 10 h w pracy a
bobasa podesłać babci – jeżeli obie tego chcą – to jest ok. Jeżeli chce sama
wychowywać swoją gromadkę – super. A może woli zawsze być singielką lub nigdy
nie mieć dzieci – czemu nie, ma wybór.
Partnerski związek to też wybór. Kluczem jest wolna wola w podjęciu decyzji i
prawo do jej zmiany.

Komiteptol
9 lat temu

Zgadzam się z Tobą i tym co piszą dziewczyny w komentarzach. Jednak nie wiem czy mimo wszystko większego wpływu nie ma jednak wychowanie. Znam osoby, które mimo, że mieszkały długo same, zarabiały, to nieprzyzwyczajone od dzieciństwa do obowiązków – w domu mieli/miały (bo kobiet to też się tyczy) wiecznie bałagan, prania albo się nauczyły, albo korzystali z pralni lub ciągle do mamy przywozili, herbatę i kanapkę może i sobie zrobili, ale za obiady robią im zamawiane pizze czy inne „gorące kubki”. Generalnie osobne mieszkanie (zwłaszcza jeśli to całe mieszkanie a nie tylko pokój) sprzyja nauce wielu rzeczy, ale jeśli ktoś nie był tego nauczony wcześniej to są spore szanse, że i tak nie będzie się chciał nauczyć.
J.

Ilona Kostecka
9 lat temu
Reply to  Komiteptol

A, tu masz rację! Ale przynajmniej taki facet ma poczucie, że nic samo się nie zrobi ;). Że jak sam nie wypierze/nie zawiezie mamie, to gaci kiedyś zabraknie.

Poza tym dla nich jedzenie jest bardzo ważne. Serio. To babki żyją latami na gorących kubkach czy kanapkach. Większość mężczyzn potrzebuje obiadu z prawdziwego zdarzenia (ziemniaki + schabowy ;)). Jeśli nie ma obok mamy, zaczną kombinować tak, żeby to dostać. W efekcie zaczynają gotować.

Kasia A.
Kasia A.
9 lat temu
Reply to  Ilona Kostecka

jedzenie musi byc! moja kolezanka wegetarianka ma z tym problem, bo jak sie z kims dluzej spotyka, to facet chce w koncu miecho na obiad. no i jakos sie tak wszystko rozsypuje. ona nie zabrania jesc miesa, ale go gotowac nie bedzie. moze sie ktos smiac z tego, ale facet najedzony byc musi :D jak sie pytalam dlaczego wiec sobie jakiegos wegetarianina nie przygarnie, to wychodzi na to ze do takich jej nie ciagnie. i masz babo placek :)

lavinka
9 lat temu
Reply to  Kasia A.

To jeszcze pytanie, dlaczego pan sobie sam tego mięsa nie zrobi, skoro chce jeść co innego. BTW ja i Niemałż, mimo że „niewegetarianie” jemy zupełnie różne rzeczy i często zdarza się, że sobie Niemałż gotuje co innego, a mnie co innego. Albo w inny sposób, bo u mnie sposób przyrządzania ma znaczenie (np buraczki starte na papkę na ciepło, bo zimnych na paski nie tknę itd.).

Kasia A.
Kasia A.
9 lat temu
Reply to  lavinka

byc moze trafia na takich co nie lubia gotowac? :) u nas mąż ma rózne gusta smakowe niz ja, ale nie gotujemy 2 dan, tylko szukamy kompromisu w jedzeniu. tak szczerze, to nie mamy czasu, zeby kazdy z nas gotował (a ja jestem z tych wrednych bab, co to jak nie chce maz jesc tego co ja zrobie, to mu specjalnie nie gotuje 2 wersji, a on nie bardzo ma czas akurat na gotowanie). choc akurat ostatnio w sobote zrobil pyszna pizze :P
wiadomo, ze w kazdej sytuacji mozna sie dogadac.

Ilona Kostecka
9 lat temu
Reply to  Kasia A.

Ja też jem zupełnie inaczej niż Piotr :). Idziemy na kompromisy: raz on musi przełknąć sałatkę z grillowanym kurczakiem albo makarony, raz ja porządną sztukę mięcha na obiad ;). Niestety, okazało się, że mały ma smaki za tatą, więc coraz częściej to ja jestem zmuszona pójść na kompromis :).

pirat
pirat
9 lat temu

Nasz przyklad pokazuje,ze nie:) mozna mieszkac z rodzicami i odkladac na wspolne zycie. Nam tak sie udalo uzbierac pieniadze na wplate wlasna od kredytu i slub. Po zamieszkaniu razem uczylismy sie, wspolnego zycia i sie udalo. Mysle,ze mozna miec pretensje do tesciowych, ze nie pokazuja, nie ucza swoich synkow. Powinny sie wstydzic,ze ich synowie nie potrafia nastawic pralki czy ugotowac prostego obiadu.

Ilona Kostecka
9 lat temu
Reply to  pirat

Mama to mama. Zawsze chce dla swojego dziecka jak najlepiej. A każda rozumie to na swój sposób ;).
No i baaardzo dużo zależy od tego, jak sama została wychowana. A wtedy świadomość była zupełnie inna…

lavinka
9 lat temu
Reply to  Ilona Kostecka

To prawda, tata mego Niemałża gotował w domu, nawet ciasta piekł, ale wstydził się przyznawać kolegom i udawał przy gościach, że to żona zrobiła. A teściowa z tych co i ja, wodę potrafi przypalić. Nauczyła się trochę gotować dopiero po śmierci męża, ale najczęściej jest stałym klientem punktów garmażeryjnych ;)

Kasia
Kasia
9 lat temu

Gratuluję nadziejo polskiej blogosfery!!! :)

Ilona Kostecka
9 lat temu
Reply to  Kasia

Dziękuję, dziękuję!

coralic blog
9 lat temu

To nieprawda! Znam paru takich co do 30-tki na garnuszkach mamy siedzieli. ALE nie, nie… oni gotowali sami! pranie robili sami, zakupy matce zrobili i 50% wypłaty ojcu oddali. Wspaniali kumple i przyjaciele, a gdy przyszło im do ożenku, to wszystkie wokoło zazdrościmy ich żonom. Bo wyprane mają, wyprasowane, śmieci wyniesione a zakupy zrobione bez listy.
To nie tak, że jak mieszka u mamy, to sierotą będzie. Wszystko zależy od MAMY.
I ja sama jestem taką matką, która nie lubi się przemęczać i podstawiać pod nosek. Dlatego tak ważne w wychowaniu mojego syna jest nauczenie go wszystkich obowiązków domowych. Współczuje kobietom, które mają wyrzuty sumienia jeśli nie usługują swym synom – ‚ale on sobie sam nie odgrzeje obiadu’, ‚ale on nie umie pralki nastawić’, ‚ale on się uczy i jest taki zmęczony’ …

Karotka
Karotka
9 lat temu
Reply to  coralic blog

Oczywiście, z pewnością są różne przypadki, ale ogólnie znam takich co nie potrafią sobie kanapki zrobić. :)

Ilona Kostecka
9 lat temu
Reply to  Karotka

Ja raczej też :(.

Kasia A.
Kasia A.
9 lat temu

zgadzam sie :) jednak pewnie jest tak, że wiele kobiet się łudzi, że mężczyznę można zmienić i wpakowują się w związki, w których musza być i żoną i matką, bo facet ma dwie lewe ręce. a to można bardzo łatwo wyczuć przed podjęciem ostatecznej decyzji z jakim egzemplarzem mamy do czynienia :D

Ilona Kostecka
9 lat temu
Reply to  Kasia A.

Oj można, można przewidzieć. Z moich obserwacji nawet wynika, że jak już się zmienia – to na gorsze. Mężczyźni (ale kobiety również!) baaardzo szybko się rozleniwiają po ślubie. Wiem co mówię, bo Piotr był bardzo samodzielny, ale wystarczyło kilka miesięcy przed porodem na L4, kiedy nie miałam co robić, więc sprzątałam oraz gotowałam za dwóch i mąż uznał, że to norma ;). Trochę walczyliśmy o powrót starego porządku po porodzie.

lavinka
9 lat temu
Reply to  Ilona Kostecka

Jak ja byłam przed porodem na uziemionej ciąży, to leżałam i czytałam książki, żeby się nie przemęczać ;)

Kasia A.
Kasia A.
9 lat temu
Reply to  lavinka

a ja własnie robiłam wszystko tak jak normalnie, przy obu ciążach. a to nie jest dobra strategia. niestety mam taki charakter, ze nie lubie sie wyreczac kims, jak sama moge zrobic i potem czasem ciezko mi jest wyegzekwowac pomoc. moj maz jest bardzo skory do pomocy, ale czesto tej pomocy nie chciałam, a potem bylam zła, ze cos musze robic sama. teraz mamy mw podzielone obowiazki (maz np przejał ode mnie prasowanie, ktorego nie znosze:), ale czasem wraca we mnie dawny duch, co to wszystko chce robic sam, a potem sie denerwuje, ze nie ma kiedy tego wszystkiego zrobic. nie mam tu na mysli samego zajmowania sie dziecmi, bo to od poczatku bylo u nas podzielone, ale reszte prac domowych.

lavinka
9 lat temu
Reply to  Kasia A.

Ja nawet jakbym chciała, to by mi nie było wolno, bo ciąża zagrożona, ale ja rzeczywiście z tych, co nie lubi robić czegoś za kogoś tylko dlatego, że mu się nie chce. No i kwestia przyzwyczajenia. Jeśli się przyzwyczai delikwenta, że tylko partnerka umie dobrze posprzątać czy rozwiesić pranie, to on się raczej z wielką chęcią za to nie zabierze. Raczej będzie unikał, po co się narażać na krytykę i nerwy. A po kilku latach z unikania zacznie wymagać usług.

Ilona Kostecka
9 lat temu
Reply to  lavinka

Ale! Gdzie za kogoś! Z nadmiaru czasu, po prostu. Ja nie lubię, nie potrafię leżeć (całe szczęście w ciąży nie musiałam, więc współczuję). Czas po porodzie to dla mnie najgorszy koszmar właśnie dlatego, że nie mogłam wstać i posprzątać domu! Być może dlatego karmienie piersią nigdy nie było mi pisane – ja nawet nie potrafię sobie wyobrazić, że leżę z dzieckiem przez godzinę i NIC nie robię. Ja nawet drzemać w ciągu dnia nie potrafię (mam poczucie marnotrawienia czasu, kiedy wokół tyle do zrobienia ;), dlatego te rady: „Śpij, kiedy dziecko śpi” były dla mnie totalnym kosmosem!

lavinka
9 lat temu
Reply to  Ilona Kostecka

Coś w tym jest. Jednym z nielicznych minusów w moim kp była bezczynność. Aż się nauczyłam smartfona obsługiwać jedną dłonią. Kciukiem przewijać znaczy ;) Nie no dobra, jeszcze próbowałam czytać, ale ręka mdlała od ciężaru.

Kasia A.
Kasia A.
9 lat temu
Reply to  Ilona Kostecka

Ja tak samo, jak dziecko spało to biegałam i sprzątałam dom, a jak chciałam sobie dla odmiany odsapnąć, to dziecię się budziło, w efekcie byłam ciągle zmęczona. Przy drugim dziecku może ze 3 razy spałam, jak on spał ;)
Ale powiem Wam, nie wiem z czego to wynika, bo to dość dziwne, że przy 2 dzieciach wydaje mi się, że więcej udaje mi się zrobić :) Albo też może przyzwyczaiłam się trochę, że nie wszystko w domu musi leżeć równo i na swoim miejscu :))

Ilona Kostecka
9 lat temu
Reply to  Kasia A.

Ja często słyszałam, że paradoksalnie przy dwójce dzieci ma się więcej czasu. Mam trzy teorie, z czego to może wynikać. Rodzic:
– lepiej się organizuje,
– już tak bardzo wszystkim się nie przejmuje, dużo spraw odpuszcza (związanych z porządkiem, wychowaniem, itp.),
– ma przechlapane, nie chce być sam, więc wkręca innym, że naprawdę fajnie mieć dwójkę dzieci ;).

Kasia A.
Kasia A.
9 lat temu
Reply to  Ilona Kostecka

zgodzę się :) mam podobnie :)

Marlena
Marlena
9 lat temu

Dobre! Znam takich. Kurde przystojni są, ale ciapy.

lavinka
9 lat temu

To tak nie działa. Mój spod skrzydeł mamusi umie lepiej gotować ode mnie, sam sobie pierze, dzieckiem się zajmuje, zakupy robi. Nauczył się od… taty. To kwestia wychowania, a nie tego, z kim się mieszka. :)

Ilona Kostecka
9 lat temu
Reply to  lavinka

Pewno, że kwestia wychowania! Ale jeśli mieszkał sam, to bez względu na wychowanie pewne sprawy po prostu MUSIAŁ nauczyć się ogarniać.

lavinka
9 lat temu
Reply to  Ilona Kostecka

Ale on nie mieszkał nigdy sam. No, nie licząc wypraw namiotowych w górach, to na pewno jest szkoła życia. Znałam mnóstwo facetów co sami, a specjalnie szukali żon typu przynieś-podaj. Właśnie dlatego, że wiedzieli ile to roboty. BTW przypomina mi się brat mojej koleżanki, sam mieszkał już na studiach. Mama i siostra co tydzień przyjeżdżały sprzątać mu mieszkanie (sic!) i wbijały mu obiad do lodówki.

Ilona Kostecka
9 lat temu
Reply to  lavinka

Oj, takie przypadki też znam (na studiach mieszkałam z czterema facetami w jednym mieszkaniu!) – jeden z nich przywoził słoiki na całe dwa tygodnie, ale nie z mięsem, tylko z całym obiadem: ziemniaki/ryż/makaron + mięso + surówka (serio! Nawet ryżu nie potrafił/nie musiał sobie gotować!), a po opróżnieniu ostatniego słoika pakował się i jechał z powrotem do mamy po nową dostawę ;). Ale to jakiś ewenement był, pozostali w końcu brali d* w troki i gotowali sobie sami. Nawet to polubili :).

Ana
Ana
9 lat temu

To chyba jestem jakaś dziwna… Bo dobra: brunet, blondyn, niebieskie oczy czy brązowe – nie powiem, że nie zwracam uwagi, bo skłamię. Ale ja w try miga trzeźwieję, gdy widzę, że facet jest kompletnie niesamodzielny, ciapowaty, z mamusią za rogiem. Naprawdę, dziewczyny, to da się wyczuć bardzo szybko :) Za to zauważyłam, że w momencie, gdy ja nie wiem czegoś, co siłą rzeczy wiem (bo stres, bo zmęczenie, bo coś tam…), facet reaguje szybciej ode mnie i WIE CO ZROBIĆ, to mnie to rusza i – tu się zaczyna niebezpieczeństwo – nawet mogłabym się zakochać ;)

AgaZ
AgaZ
9 lat temu

Ja mam trzech synów, dwóch siedemnastolatków i trzynastolatka i oprócz tego półtoraroczną córkę (prawie patologia, no nie?)
Synowie sami sobie robią jedzenie, no poza obiadami, ale czasem ugotują też dla wszystkich, sami też sprzątają (swoje pokoje i łazienkę też oczywiście), robią sobie pranie. Więc to kwestia podejścia rodziców i wychowania. Jakbym nie wymagała pomocy, to miałabym trzech królewiczów. Skarżą się oczywiście czasami, że innym kolegom to mamy sprzątają w pokojach, ale nie ma przebacz ;)

Ilona Kostecka
9 lat temu
Reply to  AgaZ

Super! Sama chciałabym w taki sposób wychować syna :).

Introversja
9 lat temu

Znam niestety przypadek, gdzie facet mieszkając kilka tysięcy kilometrów od mamusi jest od niej kompletnie uzależniony… Ale to już skrajność :) Znam też mężczyznę pięćdziesięcioletniego, żonatego dzieciatego, który nie potrafi zaparzyć sobie sam herbaty… Hmmm chyba muszę lepiej dobierać znajomych :)

Ilona Kostecka
9 lat temu
Reply to  Introversja

Powiem więcej: chyba mamy tych samych znajomych!

ola
ola
9 lat temu

Ja tez wzielam spod skrzydel tesciowej ktora cale zycie poswiecila na zajmowanie sie domem. Czytaj: uprane uprasowane ugotowane poscielone rano lozko kanapki zapakowane … itp i powiem Wam ze myslalam ze sie zajade no bo skoro tak wszystko mial to pewnie bede miala przerabane zycie. A tu o dziwo. :| sprzata prasuje pierze z dzieckiem sie bawi auto naprawi zatankuje i wszystko pooplaca :D jedyne co to nie gotuje sam z siebie chyba ze glod przycisnie. Ale nie gotuje bo tego nie lubi. Wiec gotuje ja i tak sobie mysl mialam jakim cudem on tak gdy ona w domu wszystko. I mysle ze tesciowa czula sie poprostu spelniona praca w domu i nie robila tego aby na przyszlosc dostac cos w zamian. Dzieci wyszly z gniazda a ona dalej robila to co robila dla siebie i dla meza.

Casalinga
9 lat temu

O jak się zgadzam! Ja też wzięłam takiego chłopa co mieszkał sam w kawalerce przez dwa lata prze ślubem. Wszystko ogarniał sam. I do tej pory sam sobie prasuje koszule, ja ich palcem nie tykam (chyba, że chcę mu się przypodobać ;)) Ale mój chłop to z kategorii tych odpowiedzialnych i samodzielnych, więc nawet jeśli wzięłabym go z domu rodziców, to wszystkiego starałby się nauczyć jak najszybciej ;)

Tekstualna
Tekstualna
9 lat temu

:) ależ aktualny temat <3 :)