Trzy najważniejsze rzeczy, których nauczyłam się w tym roku
Po czym poznaję, że miniony rok był fajny? Wcale nie po liczbie sukcesów, a po tym, czego się nauczyłam. Podobno nie da się uczyć na cudzych błędach, ale ja wierzę, że można się uczyć, czytając mądre rzeczy. Dlatego postanowiłam puścić w świat życiowe motto (a nawet trzy!), które zrozumiałam dopiero teraz, ale na pewno będę stosować przez całe życie. I wierzę, że tobie też się przydadzą!
Życiowe motto 1: Nie oczekuj niczego od innych.
Nie oczekuj, że twoje dziecko będzie prymusem w szkole.
Nie oczekuj, że mąż postąpi tak, jak ty uważasz za słuszne. Że w trakcie sprzątania będzie pamiętać o przetarciu kranów, bo ty zawsze przecierasz i setki razy mu o tym mówiłaś!
Nie oczekuj, że jeśli wszystkim będziesz pomagać, to ludzie potem z wdzięczności zaczną pomagać tobie. Raczej wykorzystywać, ale to temat na oddzielny wpis ;).
Nie jesteś w stanie przewidzieć, jak zachowa się DRUGA osoba.
Bezpieczniej jest po prostu nie mieć wobec nikogo (poza sobą samym) oczekiwań.
Po raz pierwszy przeczytałam o tym u Elizy i przyznam szczerze, że było to dla mnie odkrycie roku, jeśli nie całego życia! Oczekiwania miewamy wobec bliskich i obcych. Wobec pani w sklepie, bo za wolno kasuje towar; nastolatka w tramwaju, że nie robi nam miejsca i tego faceta, co powinien się domyślić i wnieść nam wózek po schodach! Wobec własnej mamy, koleżanki czy celebrytki z pierwszych stron gazet („lubiłam ją, ale teraz mnie zawiodła!”). Wobec, kurde, każdego!
Gotujemy się wtedy ze wściekłości na innych ludzi, no jak oni mogą! A nasze samopoczucie wywołane tym, że ktoś nie zrobił czegoś tak, jak my chcieliśmy… Spala tylko i wyłącznie nas.
To są inni ludzie. Nie masz na nich żadnego wpływu, więc nie oczekuj, że będą postępować tak, jak ty sobie to wyobrażasz. Jeśli zastosujesz tę zasadę w swoim życiu – zobaczysz, że unikniesz mnóstwa frustracji oraz niepotrzebnych rozczarowań!
Zresztą, nie wkurza cię, kiedy obcy (albo nawet i bliscy?) mają jakieś oczekiwania wobec ciebie? Wiesz, kiedy obca baba z forum oczekuje, że będziesz karmić piersią dwa lata, bo według NIEJ to najlepsze, co możesz dać swojemu dziecku albo kiedy teściowa oczekuje, że nałożysz dziecku czapeczkę w lipcu, bo JEJ zdaniem dziecko złapie zapalenie ucha? No właśnie!
Życiowe motto 2: Kiedy chcesz zmienić innych – zmień siebie!
Dokładniej pisałam o tym TUTAJ. Masz dość, że mąż ciągle scrolluje Facebooka zamiast zrobić coś pożytecznego? Prawdopodobnie denerwuje cię nie tyle jego zachowanie, co fakt, że sama też tracisz zbyt dużo czasu na bzdury (najczęściej w innych razi nas to, z czym walczymy u siebie). I teraz możesz: chodzić w kółko, marudzić, robić awantury albo… Dać przykład! Zostawić telefon i zająć się czymś fajnym. Oczywiście, podkreślaj głośno: „A wiesz, że od kiedy ograniczyłam czas przed ekranami, znalazłam czas na sport/lepiej śpię/mam więcej czasu dla rodziny?”. Zobaczysz, że ci pozazdrości i pójdzie w twoje ślady, a nawet jeśli nie, sama ze sobą będziesz czuła się lepiej i to, że mężowi czas przecieka przez palce, nie będzie cię już tak bardzo denerwować, bo ty swój wykorzystujesz tak, jak chcesz.
Albo dobija cię, że dzieci ciągle robią wokół siebie bałagan? Nie potrafią się samodzielnie ubrać? Przestań im usługiwać!
Za każdym razem, kiedy będziesz chciała zmienić coś w kimś, pomyśl najpierw, co możesz zmienić w sobie. O wiele łatwiej zmienić siebie niż kogoś. A zmiana twojego zachowania doprowadzi do zmiany postępowania drugiej osoby szybciej niż kłótnia, ciche dni czy nawet groźba rozwodu!
Życiowe motto 3: Gdy dziecko nie chce współpracować – znajdź mu motywację!
Chociaż tę metodę stosuję od dawna – bo działa! – długo miałam przez nią wyrzuty sumienia. Że to szantaż albo manipulacja, chociaż Piotr uspokajał mnie, że przecież my tylko negocjujemy!
W skrócie chodzi o to, że kiedy chcę przekonać moje dziecko do zrobienia czegoś, obiecuję mu coś innego. Straszne? A właśnie, że nie!
W tym roku dowiedziałam się, że to cała filozofia z powodzeniem stosowana przez Japończyków. Tak zwane ikigai: iki – żyć, gai – powód czyli powód, żeby żyć. Chodzi o to, żeby nie robić z życia jednego wielkiego obowiązku, tylko szukać w nim drobnych przyjemnostek.
Dlaczego codziennie rano wstajesz z łóżka? Ja – żeby napić się kawy. Dobrze mieć swoje ikigai, które może być błahe: wstaję, żeby napić się kawy czy włożyć nowe szpilki; a może być głębsze jak: wstaję, żeby przytulić dzieci.
Nawet jeśli bardzo lubimy naszą pracę, rzadko wstajemy właśnie dla niej – a równocześnie dzieci budzimy słowami: „Wstawaj, czas do przedszkola!” i dziwimy się, że nie zrywają się ochoczo z łóżek!
Rozumiesz już? Być może twoje dziecko niechętnie coś wykonuje, bo nie jest wcale zmotywowane. Rano zamiast „wstawaj do przedszkola” lepiej powiedzieć: „chodź na ciepłe kakao”. Zamiast: „idziemy na zakupy!” obiecaj, że w drodze będziecie śpiewać ulubione piosenki. Albo zajrzycie na kuleczki. Dziecko nie chce spać? Opowiedz, co fajnego będziecie robić rano. Przecież im szybciej zaśnie, tym szybciej to się stanie!
Dorośli szukają motywacji dokładnie tak samo: niejednego z nas ciemny i zimny grudzień wpędziłby w depresję, gdyby równolegle nie towarzyszyła nam myśl: „Aha! Idą święta!”.
I tylko mała uwaga: lepiej, żeby ikigai nie był słodycz (bo czekolada jako nagroda kształtuje złe nawyki), a np. czas spędzony razem, planszówki, basen, budowanie bazy z koców czy nawet ulubiona bajka :).
Już wiesz, co zrozumiałam w tym roku. ALE i tak najbardziej jestem ciekawa, czego nauczyłaś się ty??? Wypuść zdobytą mądrość dalej w świat, niech przyda się nam wszystkim!
A wiesz, że całkiem podobnych rzeczy. Tylko sama o tym nie wiedziałam zanim … nie przeczytałam tego tutaj :) Tak serio to po prostu nie ubrałam tego w słowa :) Jedyne co to muszę o tym pamiętać i stosować :) A i jeszcze jednego, że szkoda tracić czasu na bzdury, które nic nie w noszą. Nie przejmować się czymś na co nie mam wpływu. I zamiast przekonywać dzieci, że czas już spać, posprzątać, skończyć zabawę, …. a one proszą o chwilę na czytanie jeszcze jednej kartki, dłuższą chwilę na zabawę, …. lepiej to zrobić tj. poczytać, pobawić się. Mniej czasu tracę na przeczytanie, pobawienie się nadprogramowe niż …. przekonywanie. A efekt ten sam :)
Ja jestem perfekcjonistką, więc walka o to, żeby nie tracić czasu na bzdury, trwa u mnie od lat – ciągle chcę, żeby było idealnie i tracę na to mnóstwo energii! To ciągłe poprawianie, pilnowanie i nigdy nie jest tak, jak powinno być, a zawsze może być lepiej! Nosz do usrania – za przeproszeniem – można robić te małe, nic nie znaczące czynności, przez co nie mam czasu na to, co ważne.
Więc powtarzam sobie w myślach: „Zrobione jest lepsze od doskonałego, zrobione jest lepsze od doskonałego…”. Pomaga mi mąż, który staje nade mną i mówi: „5 cm w tą czy w tą nikomu nie zrobi różnicy!” jak również: „Nikt nawet nie zauważy, czy dodałaś tam kumin, przestań rwać włosy z głowy, że nie możesz go znaleźć w żadnym sklepie” oraz „Zostaw już te lampy, nie spadną, jeśli ich nie wymyjesz na święta”.
Ale robię postępy :) ostatnio Piotr zastanawiał się w sklepie, jaki kolor koszulki wybrać. Dawna ja by powiedziała: „Żaden nie jest idealny, szukamy dalej” (i szukałabym ze 3 miesiące jeszcze), nowa ja powiedziała: „Bez różnicy, to tylko koszulka. Bierz tą i do kasy”. Coraz częściej zostawiam po prostu zrobione (nie doskonałe), byle pchnąć temat do przodu, a potem zamknąć i zabrać się za następny – i jestem z tego cholercia baaardzo dumna!
Ponieważ właściwie nigdy nie osiągam tak zwanej strefy komfortu, bo w moim życiu ciągle coś sie zmienia, uczę się też ciągle. A w tym roku?
Lekcja 1: Ty piszesz o motywacji – ja odkrylam, jaki potencjał kryje się w ….przekorze. Jest taki cytat, nie pamiętam dokładnie, że chcąc zmotywować człowieka, powiedz mu, że czegoś się nie da. Przykład – dałam dzieciakom mały zbiórek zadań z matmy. Zastrzegłam, że to na prace domowe. Myślisz? Gros dzieci trzaskalo zadanka aż miło, w zaskakującym tempie. Powiedziałabym im, że mają w nim pracować, prawdopodobnie byłby jęk, że co, że tyle, że znowu. :)
Lekcja druga: wyobraź sobie Dziewczynkę z zapałkami. Podchodzisz do niej, takiej zziębniętej i kupujesz jedno, a może nawet tuzin pudełeczek. Myślisz, że Dziewczynka z wdzięcznością otworzy swoje małe serduszko, a słyszysz… „Noż k…a, szybciej nie można było? Ileż mogę tak to sterczeć?”. W pracy mam do czynienia z dziećmi z trudnych rodzin, na granicy tego, co określamy patologią. Oczywiście, potrzebują serca, ale nie chcą jałmużny w postaci litości. Nie chcą, by ktoś się nad nimi użalał. Lekcja o ludzkiej godności.
Lekcja 3: odgryzlam się. Dla mnie to kamień milowy. Koleżanka z pracy skrytykowała mnie za moje szybkie tempo mówienia. To jest mój problem od lat, słyszę o tym ciągle, ale niestety, myślę jeszcze szybciej i to się przekłada na tempo mówienia. Ale do tej pory zawsze przepraszałam, a tym razem, szczególnie, że krytyka nastąpiła w obecności osób trzecich odważyłam się powiedzieć, że taka moja natura. Nie stało się nic, koleżanka się speszyła i zaczęła mówić coś o godnym pozazdroszczenia temperamencie, a na drugi dzień… przyszła mnie przeprosić. 40 lat potrzebowałam na to, co innym przychodzi naturalnie.
O! Lekcja 3 nadal przede mną! Wierzę, że kiedyś też mi się uda :)
Niestety, zazwyczaj najwłaściwsza riposta przychodzi mi do głowy… Po fakcie. Bo w momencie, w którym ktoś jest dla mnie niemiły, mam totalną pustkę w głowie, a potem analizuję tę sytuację i bingo: „kurczę! A mogłam tak odpowiedzieć! Albo tak!”.
Ale wiem, że mnóstwo osób ma podobny problem z asertywnością :)
Uda się, ale trzeba wyłączyć myślenie, czy wypada, czy aby na pewno. Wydaje mi się, że te riposty są w nas, ale szybko przesiewany je przez filter uprzejmości i lęku, co ludzie o nas pomysla. Nie jestem typem zaczepnym, ale uprzejmość i wycofanie niektórzy mylą że słabością. Do tej pory, w całym moim życiu zrobiłam dwie awantury osobom ledwie znajomym i jednemu nieznajomemu pijakowi w tramwaju, który wpędził przez swoje zachowanie moje dzieci w paniczny strach. Efekt był taki, że miałam wrażenie, że te osoby potrzebowały wręcz takiej reakcji z mojej czy czyjejs strony. Niektórzy, jak dzieci, potrzebują żeby osoba atakowana jasno wyznaczyła granicę, nie dała z siebie zrobić „ofiary”. Wtedy zyskasz paradoksalnie ich szacunek. Mnie też przeważnie atak dosłownie zatyka, nie tak dawno miałam też sytuację, z której podobno wyszłam z twarzą, ale kilka dni i nocy spędziłam na analizie, co powinnam była powiedzieć, jak tą rozmowę pokierować.
Jakie my mądre po tym roku;) Drugi pkt. przerobilam na sobie i mężusiu. Działa, potwierdzam.
Ja się nauczyłam cieszyć chwilą. Nie czekać na nic,) co miałam w zwyczaju do niedawna. Czekałam na pierwsze uśmiechy synków, pierwsze kroki itp. A czas przeciekał przez palce. Nie zdążyłam sie porządnie nacieszyć jednym a czekałam już na drugie. Teraz kiedy np. przytulam się z dziećmi sama dla siebie powtarzam głośno jaka to piękna chwila i się nią delektuję. Zadanie na 2019 rok: przestać sie porównywać z innymi.
Buziale.
O! Przestać się porównywać! To również moje zadanie na nowy rok :)
Fajne refleksje Ilona. Ostatnia to zdecydowanie mli patent na dzieciaki. To że trzeba zacząć zmiany od siebie i że faktycznie w innych denerwuje nas to czego nie lubimy w sobie to prawda. Odnośnie oczekiwań. Brutalnie przekonałam sksi, że liczyć mogę wyłącznie na siebie. Mam super męża i partnera, ale siła sprawcza jest we mnie, w nikim innym. Szczęśliwego Nowego Roku ??
Hej
Jestem w pustce w tym momencie.
Kończę rok z płaczem znowu kłótnia, słowa ostre i nawet rozwód wykrzyczany. Dzieci widza i słyszą. Znowu jestem głupia, mam pysk i powinnam się leczyć. Mam dość
Czy Ty Ilona kłócisz się z mężem ?
Nie wyglądacie na osoby które robią sobie przykrość ?
Jestem pusta w środku
witaj. na początek: już od jakiegoś czasu tu zaglądam. rajstopy boskie! ;)
W tym roku odkryłam, że często przejmujemy się glupotami, i uświadamiamy to sobie dopiero przy zagrożeniach zdrowia lub życia…wtedy dopiero widzimy jak niepotrzebne złe myśli słowa czyny przyslanialy nam to co najważniejsze. szkoda że często tylko w takich okolicznościach dociera do nas to najszybciej. trzeba się pilnować i pamiętać. co wcale nie jest łatwe.
pozdrawiam ciepło asia
Świetny artykuł!!!