Jak wrócić do ćwiczeń po długiej przerwie?
Do ćwiczeń planowałam wrócić na początku czerwca, kiedy miną wszystkie dolegliwości poporodowe. Tak, tak ;). Serio myślałam, że skoro teoretycznie będę już mogła, to nic nie stanie mi na przeszkodzie. A tu nagle: brak czasu. Brak opieki dla dzieci. Brak nowego dresu. Brak pogody. Choć tak naprawdę – jeśli mam być z tobą szczera – brakowało mi przede wszystkim chęci. Wróć. Brakowało mi TYLKO chęci. Bo znaleźć w ciągu dnia pół godziny? Kaman! Wystarczy wieczorem nie włączyć telewizora. Zostawić dzieci pod opieką ojca, ubrać stare getry, wyjść pobiegać w letnim deszczu. Żaden problem. A jednak! Zbierałam się do tego równy rok. Niby niedużo, ale zaczynałam mieć zadyszkę na spacerze z wózkiem i czułam, że każdy kolejny tydzień oddala mnie od powrotu do dobrej formy. Bo wiem jak wiele osób po przerwie JUŻ NIGDY nie wraca do ćwiczeń. Chcesz wiedzieć, co zrobiłam, że w końcu mi się udało? Jak zmusić się do ruchu po kilku miesiącach/latach bez jakiejkolwiek aktywności fizycznej?
1. Kup krótkie spodenki.
Tak naprawdę zaczęłam ćwiczyć, bo poszłam na zakupy. Nie, żebym jakoś tragicznie wyglądała w przymierzalni – choć umówmy się, lustra tam i to ohydne światło nikomu nie sprzyja – ale wypatrzyłam przepiękne, choć absurdalnie krótkie spodenki marki Quess w cenie, która zwaliła mnie z nóg. Ale tak pozytywnie, bo likwidowali właśnie sklep. Wiedziałam, że jeśli teraz ich nie kupię, to nigdy, przenigdy nie dorwę tak fajnych spodenek. Wiedziałam też, że nie wyglądam w nich dobrze (ciąża i hormony zrobiły swoje z moją skórą na udach). Ale obiecałam sobie, że za rok będę je nosić z dumą. Więc jeszcze tego samego dnia zawiązałam sportowe buty. I tak ruszyłam przed siebie.
Kup więc wymarzony ciuch, który bezlitośnie odkrywa wszystkie mankamenty twojej figury. Nawet jeśli nigdy go nie ubierzesz, to i tak będzie najlepiej wydana kasa w twoim życiu, bo nie ma lepszej motywacji do ruszenia tyłka z kanapy.
2. Obwieść wszystkim, że zaczynasz ćwiczyć.
Ale nie, że chciałabyś. Albo że kiedyś tam. Wstań rano i powiedz: „Wieczorem idę na basen”. Powtórz to w ciągu dnia jeszcze dziesięć razy – dla pewności pięć razy przy śniadaniu, bo z godziny na godzinę NA BANK zaczniesz zmieniać zdanie i mówić coraz ciszej. A tak to już na pewno wszyscy – włącznie z kanarkiem – usłyszą.
Ja napisałam o tym również na Facebooku, więc kiedy ten wieczór nadszedł… No nie mogłam się wycofać! Bałam się, że zaczniecie pytać: „I jak? Byłaś?”, „Jak poszło?”, „Ile wytrzymałaś?”, a ja wtedy musiałabym odpisać: „E, nie chciało mi się”. Nie, nie. To ja już wolę pobiegać.
3. Wyobraź to sobie ;).
Wyznacz datę. Ale nie magiczną datę, kiedy kupisz karnet na siłownię (umówmy się, to nigdy nie działa!), a datę, kiedy CHCESZ WYGLĄDAĆ DOBRZE. To mogą być twoje urodziny. Urodziny albo chrzest dziecka. Sylwester. Ślub kolegi twojego faceta, na którym będzie jego była ;). Pewnie już wiesz, do czego zmierzam?
Tak, wyobraź sobie, jak wszystkim opada szczęka na twój widok. I wyobrażaj to sobie często! Im bardziej nie chce ci się ruszyć nawet małym palcem u stopy, tym wyraźniej musisz to zobaczyć. Ze wszystkimi szczegółami, włącznie z kolorem paznokci, opalenizną nóg, długością spódniczki… Tę długość spódniczki wizualizuj sobie przed ćwiczeniami, w trakcie i zaraz po. Serio – to działa!
4. Znajdź jeszcze jeden dobry powód.
Ok, to że chcesz zadbać o zdrowie, ujędrnić ciało czy wbić się w dżinsy sprzed ciąży to są dobre powody, ale… Często to nadal za MAŁO.
Dlatego ja przyłączyłam się do akcji Pomoc Mierzona Kilometrami, a raczej mąż nas przyłączył. Czuł lepiej ode mnie, że potrzebuję dodatkowego bodźca. A może to on go potrzebował? W każdym razie teraz całą rodziną ruszamy się jeszcze chętniej, bo wiemy, że nie robimy tego tylko dla siebie, ale również dla niepełnosprawnych dzieci. Od razu chce się zrobić ten kilometr więcej w ciągu dnia!
5. Po prostu zacznij.
Bez analizowania.
Bez planowania.
Zrób to.
Mówię ci – dzisiaj jest TEN dzień!
Rok czasu to nie tak dużo :P Ja przerwałam chodzenie na zajęcia fitness i jogę w ciąży. Synek ma 1,5 roku a ja od miesiąca chodzę raz w tygodniu na jogę :) Zbierałam się do tego powrotu jak do jeża, w końcu skusiłam się na wakacyjną promocję na 2 miesięczny karnet ;) Od września chciałabym do jogi dorzucić jeszcze jakąś zumbę lub spinning, muszę tylko poszukać najtańszej oferty w okolicy.
Joga <3 Na jogę czy inne zajęcia zorganizowane to ja tak szybko nie znajdę czasu, bo póki co udaje mi się wyskoczyć z domu tylko na chwilę, ale wierzę, że jak tylko się przeprowadzimy do nowego domu, odnowię karnet na siłownię (będzie blisko) :)
zupełnie nie w temacie, ale uwielbiam tę Twoją nową włosową odsłonę ;)
Ja po cesarza, odkladalam… – bo waga zeszła do wagi z przed ciąży w 2 miesiące.. gdzieś genetycznie to zapisane mam! Teraz – chce jak najszybciej ;)
Ach, no jakoś ten post zbiega się z moimi ostatnimi zmaganiami ;) Od ponad miesiąca biegam – po ośmiu miesiącach od porodu! Co mnie zmotywowało? Wesele, na którym najgrubszą i najgorzej wyglądającą kobietą byłam ja! Przynajmniej w mojej ocenie. I też ostatnio dołączyłam do akcji „Pomoc mierzona kilometrami” – pomyślałam, że to świetna motywacja i pomoc w jednym :) trzymam kciuki, żeby u Was tych kilometrów było jak najwięcej :)
Najlepsze w tym wszystkim jest to, że jak się już człowiek zmusi, to potem dziwi się, że kiedyś mu się nie chciało. Przynajmniej ja tak zawsze mam. Kiedy wracam do domu po wysiłku, czy to po bieganiu, czy po zumbie, którą uwielbiam, czuję się jak nowo narodzona. Nigdy nie mam takiego poczucia po dniu spędzonym na najbardziej nawet błogim lenistwie.