„Trzeba było poprosić!” – czyli dlaczego mężczyzna nigdy sam nie pomyśli?
To jest jeden z tych tematów, które wielokrotnie chciałam poruszyć, ale nie do końca wiedziałam, jak go ugryźć. Całe szczęście ktoś to zrobił za mnie na tyle dobrze, że nie pozostało mi nic innego, jak pokazać wam komiks, w którym w sposób doskonały zostało wyjaśnione, dlaczego mężczyzna sam z siebie nie wyniesie śmieci, tylko czeka na nasze polecenie. Pokazanie pełnego kosza palcem. Też cię to męczy? Nic dziwnego!
źródło: Emma
tłumaczenie: Grupa Ponton
Czy ty też w trakcie czytania komiksu kiwałaś potakująco głową? Dawno, dawno temu podesłała mi go jedna z was, wtedy jeszcze bez tłumaczenia, w wersji angielskiej.
Dzisiaj pokazałam ten komiks Piotrowi. I wiesz co? Kiwał potakująco głową tak samo jak ja! To znaczy zrozumiał w końcu, o co mi chodzi, i że ja wcale nie chcę być mamusią czy szefową w naszym związku, tylko PARTNERKĄ.
Może pokazanie tego komiksu polskim rodzinom skutecznie otworzy wszystkim oczy? Kobietom, mężczyznom, twojemu osobistemu mężowi? Niech zobaczy go jak najwięcej osób! A świadomość społeczeństwa rośnie :)
Moj maz tez Piotr i tez chetny do pomocy , oczywiscie pod warunkiem, ze mu konkretnie powiem co, jak i kiedy…. na poczatku zwiazku czekalam az sie domysli i rosla moja frustracja. Jakis czas temu nauczylam sie mu zwiezle komunikowac co ma robic I nasz zwiazek dziala o wiele lepiej. Co do dziecka nie moge sie nadziwic, ze on przez 19 miesiecy pytal mnie gdzie cos jest, skoro mamy jedna dziecieca mala komode I wszystko jest w tym samym miejscu. Przelomem byl moj samodzielny wyjazd (bez dziecka) na dwa dni. Nie dzwonil i ze wszystkim radzil sobie fenomenalnie:)
Ja jestem 10 lat po ślubie. Mamy dwójkę dzieci. Obydwoje studiujemy, pracujemy. Szczerze? Wprowadziliśmy minimalizm. Taki bardzo regorystyczny. W mieszkaniu jest praktycznie pusto. Kilka ubrań. Najpotrzebniejsze rzeczy. Obydwoje z mężem pakowaliśmy wszystko i wynieśliśmy do piwnicy. Chcieliśmy spróbować czy bez tych wszystkich „potrzebnych” rzeczy na prawdę da się zyc. No i okazuje się, ze się da. Nie ma absolutnie problemu ze sprzątaniem. To raptem 30 minut. Sprzątamy cała rodzina. Dokładnie przez 30minut. Gotowanie? Tez na zmianę. Przechodziliśmy przez różne etapy. Był moment kiedy ciagle sprzątałam, gotowałam itd itp. To była ogromna frustracja i złość. Polecam minimalizm.
O tak! Praktykowałam to od dawna, a potem zaczęliśmy się budować i znowu obrośliśmy w kupę niepotrzebnych rzeczy, bo nie opłaca się robić generalnych porządków (takich z czyszczeniem szaf), skoro „za moment” przeprowadzka i trzeba będzie to robić jeszcze raz. Na przeprowadzkę czekamy od dwóch lat :). W tym czasie żyjemy w takim rozkroku, że trzeba sprzątać stare mieszkanie i nowy dom. Teraz dopiero zbliżamy się do finiszu i powoli, po cichu zaczęłam wyrzucać nikomu niepotrzebne klamoty (co by łatwiej się było spakować) :)
Uhuhuuuuu :) w punkt bym powiedziala :) jakiez to prawdziwe :)
A u mnie chęci do jakiejkolwiek pomocy brak, były rozmowy, były awantury, były różne ustalenia, nic z tego nie wyszło i choć mocno mnie to uwiera poddałam się i nawet przestałam prosić. Zarabiam może jedną dziesiątą tego co partner, więc on zawsze zasłania się pracą, zmęczeniem i tym, że przecież on dba o zapłacone rachunki, super wyjazdy czy atrakcje, mi za to ledwo starcza do pierwszego. Tak został wychowany i do tego przyzwyczaiły go wcześniejsze partnerki, ja zbieram żniwo :( poza tym nawet jak facet jest chętny do pomocy to ciągłe upraszanie się o wszystko też męczy psychicznie. Proszę zrób to, proszę zrób tamto, a może byś tak… Jeśli już na prawdę nie zauważa góry naczyń w zlewie ani nie wie, że same nie zawedruja ze zmywarki do szafki to mógłby chociaż wyjść z inicjatywą „co trzeba jeszcze zrobić, żebyśmy mogli razem odpocząć kochanie?” Fajnie by było co???…
A potem się dziwić, że nie jesteśmy w stanie zaangażować się w żadne „razem”, bo zamiast być ze sobą tu i teraz ciągłe myślimy ile prań będziemy w stanie nastawić jutro i że trzeba odkręcić grzejnik bo zapowiadali deszcze to nie wyschnie, a w zlewie zostały dwa garnki do umycia, a ch*** jeszcze obiad na jutro do pracy, o kurde mamy nowe pęknięcie na suficie… Któraś wie gdzie to ma wyłącznik? ;)
To moze po prostu przestan robic to co robisz, ale zyj za swoje pieniadze. Nie bedzie mial argumentu, a Ty nie bedziesz sie musiala tlumaczyc :)
Czyli proponujesz rozwód? Bo takie „nic nie rób i żyj za swoje” nie jest możliwe w związku. Ola by żyła w ciągłym brudzie i bałaganie, bo ewidentnie jak ona nie posprząta to mąż oleje. W dodatku prawdopodobnie skończyłoby się to tak, że dobrze zarabiający mąż po prostu jadłby na mieście, kupował nowe ciuchy kiedy nie może znaleźć starych w stercie prania i ogółem i tak miał w dupie. Ola za to musiałaby znosić burdel dookoła (ciągły brud i bałagan naprawdę dobija psychicznie, jeśli nie jesteś nauczony ślepoty), jakoś rozliczać ile wynosi jej część rachunków, czynszu itp (a zapewne mieszkanie było wybierane z uwzglednieniem ogólnego przychodu rodziny, więc z jej pensji może nie wystarczyć na połowę kosztów)… słowem, zaproponowałeś właśnie żeby utrudniła sobie życie jeszcze bardziej, znów biorąc cały problem na własne barki. No chyba nie tak wygląda związek dwojga dorosłych ludzi :p
a moze po prostu trzeba sie przestac tak przejmowac tym wszystkim? nie wszystko musi byc zaplanowane i wykonane pod linijke – moze jakby odpuscic sobie i przestac od siebie wymagac, ze zlew musi byc pusty teraz natychmiast to wyluzowac???
Jakie to prawdziwe! Moj tez „pomaga”. Ale wiele rzeczy musze wywalczyc. Najbardziej mnie wkurzaja takie dialogi: „Poszedlbys kupic jajka?” „Dlaczego? Nie ma juz w lodowce?”. Oczywiscie jako linguista wiem, ze juz pytanie sformulowalam zle, umieszczajac tam tryb przypuszczajacy, ktorego faceci nie czaja. Tryb musi byc rozkazujacy, choc kazda babka by sie za to obrazila. Moj maz, jak typowy facet, zawsze zadaje pytanie „dlaczego”. Wiem, ze to normalne, dziewczyny czesciej dopasowuja sie do zastanej sytuacji (uwarunkowanie biologiczne czy kulturowe?), faceci pytaja dlaczego i czy aby na pewno. Ale ja, jako kobieta czuje sie tym pytaniem zaatakowana, bo w moich uszach brzmi to tak, jakby podwazal moje kompetencje i w ogole zdolnosci postrzegania („A sprawdzilas juz, czy naprawde nie mamy jajek w lodowce?”). Rzecz w tym, ze ja juz sprawdzilam i wiem, ze te 4 jajka nie starcza na to, co mam w planach. On oczywiscie o moich planach nic nie wie. W koncu wsciekla sycze „Idz, kup te cholerne jajka, to jakis problem jest, zeby jajka kupic?! Albo wiesz co? W d…ie mam twoja pomoc, sama pojde, ciebie to o nic nie mozna poprosic”. On „A czemu ty sie zaraz wsciekasz? Pojde, no przeciez pojde zaraz.”. A ja bym wlasnie chciala, ze jesli manager – podwladny, to on bez „szemrania” spelnia moje polecenia. Z drugiej strony, kiedys kolezanka zapytala: „A chcialabys miec pantoflarza?” No nie, chyba nie. I tak pewnie bedziemy walczyc o te jajka do usmarkanej smierci.
No patrz, a ja myślałam, że po prostu trafił mi się taki buntownik, a nie, że to leży w męskiej naturze :). Mój też zawsze kwestionuje to, co zastane: a dlaczego, a na pewno, a może zrobimy Ilona inaczej?
Z tym pantoflarzem to w punkt, postaram się o tym teraz pamiętać, jak Piotr na moją prośbę o wyniesienie śmieci odpowiada: „Ok, wyniosę, jak będę szedł na dwór” (gdzie kosz już w tym momencie kipi od śmieci, a nauczona doświadczeniem wiem, że jak mąż będzie szedł na zewnątrz za trzy godziny to zwyczajnie… Zapomni!).
No wlasnie, jak mnie tak zapytala, to naprawde mnie to uderzylo i musialam sie nad tym zastanowic. I w sumie dobrze, ze pytaja dlaczego, tak globalnie patrzac, tak patrzac od strony Rzeczy Wielkich i Waznych, ale na codzien jest to czasem, co tu duzo mowic, uciazliwe dosc. :)
Wiecie co? Wy macie i tak lepiej niż ja… (i ą z tego satysfakcję mam) Otóż: jajka i tak muszę kupić sama (mąż, jeżeli w ogóle, to kupuje „tróki”, ja nie jem z fermy, bo mi szkoda tych kurek, więc kupuję tylko „jedynki” lub „eko”; śmieci wynoszę sama – najczęsciej, 7-8 przypadków na 10, boby się „ulewało”. a rachunki płacimy po połowie… albo ja ostatnio – hmmm nawet więcej!
Trochę nie rozumiem. Masz w lodówce 4 jajka, o których Twój partner wie. Nie wie natomiast co zamierzasz ugotować i że te 4 jajka są niewystarczające. Dopytuje więc dlaczego go prosisz o dokupienie nowych, skoro jeszcze są, a Ty się o to wściekasz bo czujesz że to podważa Twoje kompetencje? Zamiast mu odpowiedzieć że to nie wystarczy to generujesz niepotrzebne spięcia.
nie zrozumiales/as komiksu, ktory traktuje o mentalnym obciazeniu. czasami naprawde juz nie ma sie sily na takie jakowe dialogi jak trzeba je przeprowadzac przy kazdym przypadku kilka razy dziennie?.
A ja Was zaskoczę :) Mój mąż (od 10 już lat) wrócił wcześniej z pracy (jest kierowcą zawodowym, wraca na weekendy)była godzina 9:00 piątek, ja jeszcze miałam jedną Panią (zakładam rzęsy) więc tylko przywitaliśmy się i mąż zniknął za drzwiami. Pomyślałam pewnie zmeczony, jechał całą noc, poszedł spać (większość mężczyzn tak by zrobiła), jednak jakie było moje zadowolenie kiedy po skończonej pracy wróciłam i co widze?! Posprzątana kuchnia i UWAGA !!!! umyte okna :))). Tak i to nie pierwszy raz. Taki jest mój mąż. Zmywa, wstawia pranie, sprząta i GOTUJE!!!! I tu wielki ukłon dla mojej teściowej :)) która nauczyła mojego męża obowiązków. Dokładnie tego samego ja teraz uczę moich synów. Mam nadzieję że kiedyś moje synowe będą miały tak dobrze jak ja.
Mój mąż też robi w domu wiele rzeczy, ale nauczyło go tego życie, nie tylko mama. Pralkę obsługuję raz na miesiąc, bo na co dzień robi to on. Teraz siedzę w domu (oczekując dzidziusia) to gotuję, ale on z gotowaniem też problemu nie ma. Ja odkurzam, on myje podłogi… Sprząta po naszym koteczku. Praktycznie codziennie pyta czy coś trzeba zrobić i de facto mogłabym zwalić na niego wszystkie obowiązki domowe ;-)
Jak najbardziej popieram i ten artykuł dał mi bardzo dużo do myślenia, z pewnością będę inaczej patrzeć na to jako mężczyzna, aczkolwiek czy nie jest też tak, że kiedy facet bierze się za obowiązki i tak dalej, takie rzeczy postrzegane przez świat (nie przeze mnie) jako „niemęskie” to jest on w oczach wielu kobiet miękki? Można go wykorzystać łatwo? Czy to tylko stereotyp, który został mi wpojony w trakcie dojrzewania? Nie prowokuje, tylko pytam ;)
Wiem że to bardzo późna odpowiedź, ale spieszę zapewnić że w życiu się nie spotkałam z uznaniem takiego faceta za miękkiego. Kobiety miały by tak myśleć? Do diabła, przecież to my wiemy ile to roboty i jak twardym trzeba być, żeby unieść wszystkie te obowiązki. Facet ogarniający życie domowe na równi z zawodowym jest zdecydowanie atrakcyjniejszy od lenia, który uznaje nasze, „babskie” zadania za uwłaczające jego godności (ale baba to przecież ma jedną szarą komórkę więcej niż koń, więc jej te zadania przystoją). Twoje pytanie można by właściwie przeformułować na retoryczne wręcz „czy kobiety szanują mężczyzn, którzy rozumieją i dzielą ich trudy?”.
Najprostsze wyjście z takiej patowej sytuacji, to nie jest wychowywanie chłopców na dziewczynki, tylko związek kobiety z lesbijką. Będą się świetnie rozumieć i współpracować.
Czyli chłopiec, którego mama uczy gotować, sprzątać, opiekować się (zwierzakiem, rodzeństwem, rodzicami) jest wychowywany na dziewczynkę?
Niestety w moim związku niema partnerskiej alternatywy dla robienia (jej zdaniem) tylko tego, co pokazane palcem.
Dlaczego? Ponieważ nie jest możliwe partnerstwo w żadnej dziedzinie, w której ona „wie najlepiej” co należy robić, kiedy dokładnie należy to robić, i jak dokładnie co do szczegółu należy robić + zmienia to w trakcie realizacji zadań wedle własnego widzimisie, dzięki czemu zawsze jest coś „źle”.
A w jakich dziedzinach ona „wie najlepiej”? Właśnie we wszystkich związanych z gospodarstwem domowym.
Wielokrotnie próbowałem to zmienić, ale żeby wypracować partnerstwo potrzebne są WSPÓLNE cele i WSPÓLNE standardy. Wielokrotnie mówiłem jej, że jej standard i częstość utrzymywania porządku, wydatki na środki i sprzęt do sprzątania (mamy 3 odkurzacze w domu. Robota, klasyczny i ręczny-akumulatorowy! Oczywiście na mój koszt) jest dla mnie niepraktycznym marnowaniem czasu i wysiłku, sprzątaniem, czyszczeniem, odkażaniem, wyrzucaniem (nawet nie w 1/3 pełnych) worków ze śmieciami dużo za często, dużo precyzyjniej niż jest to potrzebne etc. Wielokrotnie proponowałem: „Kochanie, dogadajmy się i ustalmy jaka definicja tego, co to znaczy ‚porządek’ i ‚posprzątane’ może być kompromisem między tym, czego Ty potrzebujesz, a tego co ja potrzebuję. Takim akceptowalnym dla obu stron”. Niestety, nie było szans.
Bez wspólnych celów niema partnerstwa. Realizowanie z góry narzuconych, czyiś celów, wartości i standardów to niewolnictwo. A niewolnik nie będzie pracować z własnej inicjatywy, ale z przymusu. A więc będzie chował się przed przymusem, robić coś, dopiero kiedy musi, udawał że nie słyszy, „zapominał” o poleceniach, które mu wypadną z głowy, albo udawał że coś robi tak jak mu kazano, ale tak na prawdę robił po swojemu (jak dzieci rozpryskujące w powietrzu spraw przeciw kurzowi, udając że pościerały kurze).
Z pewnością nie dotyczy to każdego związku czy rodziny, ale części na pewno – więc pytanie do pań, które czytając poczuły „To przecież o nas!” – czy jesteś pewna, że facet, od którego oczekujesz partnerstwa ma do wykonania obowiązki, których zakres i standard ustalaliście PO PARTNERSKU i oboje akceptujecie?
Ciekawe podejście. Trafił Pan na typową maniaczkę czystości i pedantkę, to na pewno jest bardzo uciążliwe w drugą stronę. Ja również czytając artykuł myślę sobie że to o mnie, ale nie wymagam krystalicznej czystości i trzech odkurzaczy, tylko przyzwoitego porządku i zauważania rzeczy do zrobienia. Natomiast z osobą pedantyczną na pewno również bym nie wytrzymała. Umiar, równowaga! Dbanie o porządek ale nie fanatyzm! Tego sobie i wszystkim życzę:)
Ale nie zawsze musi chodzić o pedantke. Ostatnio uczestniczyłam w rozmowie z koleżankami. Jedna z nich powiedziała, że ostatnio poprosiła męza o poskładanie koszulek. I on to zrobił. Ale wg niej źle, bo poskładał inaczej niż ona to robi. I chyba temu Panu chodzi też o takie coś. My chcemy aby faceci myśleli tak jak my. A tak się nie da. Zresztą jakbym poprosiła inną kobietę o poskładanie, i ona zrobiłaby to inacze, to pewnie też byłaby niezadowolona. Więc faktycznie czasami trzeba powiedzieć: dziękuję ale następnym razem zrób to inaczej. I pokaż. A nie wkurzaj się, popraw i nie pozwól mu na następny raz.
Myślę, że kobiety same wpędzaja się w pułapkę „nikt tak nie zbawi świata jak ja sama” Używasz musztardy, to ja sobie kup, on używa to niech sobie kupi. Itp itd. Ale wychowujmy pokolenia przepojone kuchenną martyrologią, poczuciem wyzysku itp. Dodajmy, że dobre zarzadzanie to delegowanie zadań i odpowiedzialności za nie a co za tym tez idzie także porażek ale i sukcesów. Pamiętam moja mama niechętnie dzielila sie obowiazkiem przygotowań kulinarnych. Była zmeczona zła ale nam powierzała tylko najprostsze czynności :ucieranie, bicie piany itp. I nie ważne że to tata mielił twaróg, ja mieszalam itp. Sernik to było jej dzieło i zasluga. Aż pod jej nieobecność tato upiekł ciasto. Wystarczyło mu pozwolić zrobic cos samodzielnie , poniesc odpowiedzialność. Często kobiety traktują mężów jak kolejne dziecko, z taryfa ulgową ale i z protekcjonalizmem. Jakoś samotni faceci nie umierają z brudu i glodu, samotni ojcowie dają radę. Pozwolmy mezom, synom byc odpowiedzialnymi. Matka i zona facetów. :)
[…] https://mumandthecity.pl/trzeba-bylo-poprosic-czyli-dlaczego-mezczyzna-nigdy-pomysli/ […]
Treść ważna. Ale FATALNIE się czyta, okropnie niewyraźnie napisane. Nie rozumiem po co utrudniać?
Nie ja jestem autorką komiksu i nie ja robiłam tłumaczenie (a więc nie wybierałam czcionki) :)
Zazwyczaj dwoma palcami na komie da sie powiekszyc strone. Na laptopie tez sie da powiekszyc. Komiks po powiekszeniu jest bardzo czytelny.
Super artykuł:)
Taa, u mnie też Piotras… przesłałam mu ten artykuł, bo już słów brak..
Myslę, że meżczyźni mogliby stworzyc rownie tendencyjny komiks na temat kobiet, ale pewnie sa zbyt zajeci nic nierobieniem.
daje lajka
[…] oraz (nierzadko) pracujemy. To trochę za dużo jak na jedną osobę (więcej poczytasz o tym TUTAJ), więc następnym razem po prostu zauważ kurz na szafce i chwyć ścierkę w […]
Ja jako mama pracująca w domu (zdalnie) ogarniam pranie, itp ale kiedy mąż wraca z pracy sprząta, zajmuje się dzieckiem. W weekendy wspólnie sprzątamy dom.
Myślę, że wszystko opiera się na komunikacji. Wiele kobiet już na początku związku pozwala na zbudowanie takiego modelu rodziny, gdzie to ona jest sprzątaczką, praczką, kucharka a mąż „pracuje” :)
[…] Organizacja życia domowego, to bieżączka, która obciąża nasze głowy, gdy tylko otwieramy oczy: czy dziecko włożyło rajstopki, czego brakuje w lodówce, co zrobić na obiad, trzeba umówić wizytę do lekarza, jutro logopedia, mija termin płatności za prąd! […]
Czytałam po angielsku jakiś czas temu. Dało mi wtedy do myślenia. Dogadałam się z partnerem. Teraz on udziela się w domu i wychodzi z inicjatywą tak często, że nie czuję się już ani trochę przytłoczona. Sam bez mówienia zmywa i wiesza pranie, sam proponuje pojechanie na zakupy, dopisuje rzeczy do listy, czasem nawet sam sprząta, a mnie prosi żebym sobie odpoczęła. Doszło do tego, że jak wyjechali na tydzień z dzieckiem, to żyłam w większym bałaganie niż jak są na miejscu ;) Da się! :D Mimo to nadal ja zarządzam domem w większym stopniu, niż on. A dlaczego? Dlatego, że mi to po prostu odpowiada, lubię jak jest po mojemu, lubię wybrać co będę jeść czy gdzie pojedziemy, czy w jakich butach będzie dziecko chodziło i to nie dlatego, że on wybierze złe. To mentalne obciążenie jest związane z odpowiedzialnością za tworzenie swojego życia i wcale bym nie chciała jej oddawać ani nawet nie musi być pół na pół. Są za to sprawy, w których nie wtrącam mu się zupełnie, a wcześniej sama próbowałam też je kontrolować. To nie zależy tylko od facetów, ale od nas, w jaką rolę wejdziemy i ile na siebie weźmiemy :)
Mój mąż bardzo chciał zostać w domu przez pierwsze pół roku po narodzinach dziecka. Ustawa jednak tego nie przewiduje, dziecko potrzebuje przecież tylko jednego rodzica w domu. A jeśli ktoś chce ten wyjątkowy czas spędzić wspólnie, dzieląc się obowiązkami i dając kobiecie realny czas na dojście do siebie W SPOKOJU, to niestety nie w naszym kraju.
Cóż. Problem w tym, że kobiety zwykle po prostu lubią być managerami. Często wierzą też, że wszystko będzie zrobione lepiej, kiedy zrobią to same zwłaszcza w kwestiach takich jak czystość. Dopiero gdy pojawia się ekstremalne zmęczenie, to włącza się „Ty nigdy nie mi pomagasz!”
Dlatego mimo szczerych chęci, nie zawsze da się pomóc, jeśli ktoś nie komunikuje takiej potrzeby.
Nikt też nie ma motywacji do pomocy, jeśli wcześniej jego oferty były odrzucane.
Helloł! Pomagać może dziecko, a nie dorosły partner, z którym wspólnie prowadzimy dom ;)
Zamiast oferować pomoc lub czekać na wyznaczenie obowiązków – po prostu rób :)
Komiks bardzo stronniczy, nie ma ani słowa o Tym, że mężczyźni w tym czasie chodzą do pracy w większości ciężkiej fizycznej czasem biorąc nadgodziny a po co ? By opłacić kredyty na ciuszki pampersy między innymi też dla kobiety choćby kosmetyki. Problem nie jest w mentalności, że niby dziewczynkom od małego wpoja się macierzyństwo a co innego niby by miało być? Jjender ? Influensrstwo modeling lub pioseknarstwo? Świat od stuleci tak funkcjonuje i funkcjonować będzie. Chcesz kariery nie rodż dzieci proste, masz wybór. Przypominam, że dziecko jak pójdzie do żłobka,przedszkola,szkoły to macie 6-8h zgłowy, więc drogie Panie jak dziecko wam w ciągu dnia zaśnie to zróbcie co macie zrobić a mąż jak wróci po 8h pracy na budowie to dajcie mu odpocząć, i pokażcie, że wybrał dobrą kobietę na matkę i żonę a nie dame.
Ps. Sam mam syna, po pracy bawię się z nim bo sprawia mi to przyjemność od czasu do czasu pomogę ale informuje kobietę, czy mam na to siłeczy nie.
Oczywiście, że w komiksie jest mowa o tym, że facet idzie do pracy :)
Stronniczy jesteś Ty, twierdząc, że kobiety nie pracują, a żyją za kasę zarobioną przez mężczyznę. Mamy 2021 rok. Obudź się.
PS Współczuję partnerce, że może liczyć tylko na „pomoc” w domu, bo to oznacza, że ma jedno dziecko więcej. Dziecku zresztą też, bo rodzic, który „od czasu do czasu się pobawi” to nie jest rodzic obecny i zaangażowany.