Trudne sprawy: teściowa
Umówiłam się ostatnio ze znajomą na plotki i jak to zwykle bywa, kiedy spotykają się dwie kobiety przy kawie – żony oraz matki – rozmawiać zaczęłyśmy o… Nie, wcale nie o mężach naszych czy dzieciach, tylko o teściowych! A musisz wiedzieć, że moja koleżanka mieszka z mamą swojego faceta pod jednym dachem, więc w jej wykonaniu to temat rzeka, niekończąca się oda z pretensjami. I chociaż dotychczas myślałam, że nie ma żadnych większych problemów, bo dzieci starsze od moich, odchowane już trochę i w miarę samodzielne przedszkolaki, a ten jej mąż też całkiem fajny, to kiedy tylko zaczęła mówić, okazało się, jak bardzo się myliłam…
– No i wyobraź sobie teraz: gotuję obiad, ziemniaki kipią, mięso się smaży. Szukam w lodówce czegoś na sałatkę, nakrywam stół i wycieram podłogę, bo jak zwykle coś się rozlało, a tu nagle słyszę: „Magda! Zrobisz nam herbatę?”. Jasssne, jasne, przecież mam osiem rąk zupełnie jak ośmiornica, więc zaciskam zęby, wstawiam tę wodę, czajnik zaczyna gwizdać, a wtedy ona do mnie: „Chodź wytrzeć Zosi nos!”.
– A ona nie może go wytrzeć?
– Nie może znaleźć chusteczek. A i tak najlepsze jest to, co robi w tym czasie mój mąż…
– Nie ma go? – zapytałam naiwnie.
– A gdzie tam! Jest! Siedzi na kanapie obok teściowej i ogląda telewizję! Ale ona nie powie jemu, że plama jest i nie zapyta, gdzie są chusteczki, tylko zawoła mnie!
– Ale przecież ogólnie Krzysiek ci pomaga? Sama widziałam!
– Tak, pomaga… Bo go tego nauczyłam! Wiesz, że jak nie posprząta po sobie po obiedzie, to nikt tego nie zrobi. Przez pierwsze lata to była prawdziwa walka, bo on „nie widział” stojącej na parapecie szklanki czy góry naczyń wokół zlewu. I nadal nie widzi, kiedy teściowa jest u nas. Staje się przy niej takim dużym dzieckiem! Myślę, że jemu to pasuje, bo może wtedy odpocząć.
– Nie możesz mu zwrócić uwagi?
– Przecież zwracam! Ale ile można się prosić o pomoc? Wiesz, ja wychodzę potem na tą złą, bo zrzędzę, więc ostatnio wolę po prostu zacisnąć usta i zrobić wszystko za niego, dopóki teściowa nie wyjdzie.
– To nie jest żadne rozwiązanie. Frustrujesz się przez to. Powinnaś mu wszystko wytłumaczyć, a on powinien wytłumaczyć to swojej mamie.
– Kiedy ja tak naprawdę mam to gdzieś, przyzwyczaiłam się już. Bo najgorsze jest wtedy, kiedy zajmuje się dziećmi i na przykład gotuje albo sprząta. Zawsze wtedy woła Zosię, żeby pomogła albo czegoś się nauczyła.
– To chyba dobrze?
– Nie. Bo Staś może się w tym czasie bawić! Od małego wymagała od niej dużo więcej niż od mojego syna. Jak Zosia kończy układać puzzle, to musi je pozbierać do kartonu, a jak Staś, to te puzzle zbiera teściowa.
– Ja pierniczę! – opadłam na oparcie krzesła – Serio aż tak???
NOWY OBRAZEK BEZ WOŁANIA MĘŻA
Nie potrafię sobie tego nawet wyobrazić, bo u mnie w domu od zawsze było tak, że mama uczyła mojego brata dokładnie tego samego, co mnie. A nawet więcej, jako że on był tym starszym i silniejszym.
I kiedy ona na przykład piekła, asystowałam w tym ja i mój brat, z tym że ja przesypywałam mąkę i podawałam cukier, czyli lajcik taki, a on urabiał ciasto drożdżowe nawet lepiej niż robi to dzisiaj Kitchen Aid. Razem przebieraliśmy pościel i myliśmy okna, i nigdy nie było tak, że jakieś zadanie jest bardziej kobiece, czyli tylko dla mnie, choć… Zdarzały się zadania zbyt męskie, jak na przykład malowanie płotu, koszenie trawnika czy wbijanie gwoździ, do których nigdy nie byłam wołana. Efekt jest taki, że do dzisiaj mam z tymi pracami problem. A szkoda, bo fajnie byłoby móc powiesić na ścianie nowy obrazek bez wołania męża!
TAKIE MAM TERAZ POSTANOWIENIE
– Krzysiek ugotował kiedyś makaron. A raczej go rozgotował, bo gotowanie nigdy nie było jego mocną stroną, nie miał się kiedy nauczyć – kontynuowała Magda – ale teściowa chwaliła go przez cały dzień, zupełnie tak, jakby zrobił co najmniej trzydaniowy obiad! Mnie za to nigdy nie pochwaliła… Że chodzę do pracy, a dom czysty i dzieci zaopiekowane… Dla niej to takie naturalne, babą jestem, muszę dawać sobie ze wszystkim radę.
– Znam to – wtrąciłam szybko – Piotra wychwalają pod niebiosa, że potrafi zająć się dziećmi, a mi… Mi tylko wytykają błędy.
– Całe szczęście my już jesteśmy inne!
Całe szczęście. Bo wyobraź sobie, że Staś jest wychowywany przez teściową, a nie moją koleżankę. Przecież on zupełnie nie potrafiłby sobie poradzić bez żony! A gdyby jeszcze – co w dzisiejszych czasach mega prawdopodobne! – trafiła mu się taka „zołza” jak ja czy Magda! Wtedy nie byłoby przebacz, tak czy siak wszystkiego musiałby się nauczyć, a lepiej chyba przyzwyczajać do sprzątania po sobie kilkulatka niż starego byka?
Więc takie mam teraz postanowienie, że we wszystkich pracach domowych będą mi towarzyszyć dzieci. I Piotrowi też. Żeby nie było tak, że Kostka musi się oglądać na chłopa, aż jej gwoździa w ścianę wbije, a Kostek czekać, żeby żona wróciła z pracy, kiedy chce zjeść coś ciepłego. A jak się tam tymi obowiązkami między sobą podzielą, to już ich sprawa, ważne, żeby mogli się dzielić uczciwie.
W końcu dzisiaj nie ma jednego właściwego podziału na prace damskie i męskie: wszystkie wiemy, że jedną z najseksowniejszych babek jest Dorota Szelągowska z wiertarką, a żaden facet nie jest tak pożądany jak ten, który bez problemu wstanie rano do dzieci, zabawi je i jeszcze poda swojej kobiecie śniadanie do łóżka :).
Oj jakie to dobre i prawdziwe :)
ojjj… niestety moj maz tez durnieje przy swojej mamie, czym doprowadza mnie do bialej goraczki. zamienia sie w lenia kanapowego, pomimo, ze potrafi we wszystkim mi pomoc i na co dzien dzielimy sie obowiazkami. Najlepsza jest jednak moja mama, ktora daje mu przyzwolenia na takie zachowania i mowi ” chlopy juz tak maja, musza sie polozyc” albo cos w tym stylu:-) Tesciowa na szczescie takich rzeczy nie mowi, a swojej mamie moge powiedziec bardzo dosadnie co mysle na ten temat ;)
Chlopy juz tak maja?!
O matko widzę że wszyscy mają ten sam problem…tesciowe.jak je znieść?Sama nie wiem lykam ślinę i patrzę gotując się w środku jak udaje cudowna babcie.moj mąż też przy swojej mamusi glupieje jakby nie miał swojego zdania wtedy.za to ja się odzywam bo mnie szlak trafia jak ona zaczyna mi rządzić.a on biedny stoi i nie wie co robic.Pani Ilono niech pani doradzi bo ma już więcej stażu ode mnie w małżeństwie jak zaakceptować teściowa która wraca z zagranicy i udaje super babcie?Bo mi aż się gotuje.?
Ja mam z teściową doskonałe relacje i choć mój P. jest trochę rozpieszczony, a domem zajmuję się ja (obawiam się, że po pojawieniu się dzieci też tak będzie) to nie jest tak, że on jest anioł i kochany syn, a ja niedobra synowa. Lubimy się z mamą. Nie mamy jednak dzieci, więc trudno mi się odnieść jak to będzie wyglądało gdy już będą na świecie.
U nas pierwsze zgrzyty pojawiły się właśnie po pojawieniu się dzieci ;). Tak jest zresztą chyba najczęściej :).
A u nas zupełnie na odwrót – dopiero jak urodziła się nasza córka, zaczęliśmy się jakoś z teściami dogadywać :)
Moja matka tak samo robiła. Ja zasuwałam z myciem okien, a brat jak nie chciał to nie musiał. Na szczęście życie go trochę naprostowało i sam potrafi się ogarnąć. Mąż też na początku takim małym leniwcem był, ale przeszło. Teściowa kiedyś raz tylko powiedziała, że powinnam prasować mężowi koszulę, bo jestem kobietą…A jego ciotka, że to kobieta powinna podać mężowi obiad do stołu… Obie usłyszały, że Andrzej urodził się ze sprawnymi rączkami i może uprasować i przyjść do kuchni i sobie ten obiad nałożyć ??
Moja mama robiła podobnie, tyle, że ja się zbuntowałam, bo twierdziłam że to niesprawiedliwe i wykonywałam tylke te czynności, które wykonywał brat:) no i brat jakoś nie może sobie ułożyć życia. Pewnie żadna kobieta nie jest w stanie znieść tego patriarchatu, zresztą jak obserwowałam jego ciężarną żonę podającą mu obiad, to szczękę miałam przy ziemi. Na szczęście moja teściowa od początku uczyła mojego męża, że w domu ma obowiązek sprzątać i gotować, więc nie mam z tym żadnego problemu :) chociaż ma inne wady, jak to teściowa, akurat za to jestem jej baardzo wdzięczna. Gorzej jak pojedziemy do moich rodziców. Wówczas moja mama pyta, dlaczego tak męża trenuję, że musi sam sobie herbatę robić. Widzą w nim uciśnionego niewolnika :D
Jakby mojemu bratu jego ciężarna żona musiała podać obiad do stołu, to książę leciałby na kopach szybciej niż na nogach. Całe szczęście tak nie jest, ani ja tak nie miałam przy moim mężu. W ciąży to na zakupach jedyne co mąż pozwolił mi nosić to papier toaletowy ??
My to wiemy, ale Tesciowe i tak wiedza lepiej:)
Ja regularnie dostaje wyklady od Tesciowej na temat:
dlaczego zostawiam Męza samego z dziecmi i wychodze z domu w celach rozrywkowych(w koncu jestem mama – mam obowiazek siedziec w domu caly dzien z dziecmi),
dlaczego Mąż nie ma nowej kurtki/butów/spodni (jak był kawalerem to zawsze mial nowe/niepogniecione itd)
dlaczego mamy tak mało jedzenia w lodowce?
itd :)
Roznie na to reaguje: albo nie odpowiadam wcale albo po prostu sie z Teściowa pokloce.i tak nic to zmieni, bo ona i tak ‚wie swoje’.
Nie rozumiem takiego zachowania, ale musze jakos egzystowac z tesciami – mieszkamy w tym samym miescie i sie czesto widujemy.
Cale szczescie Mąż jest zawsze po mojej stronie i wypowiedzial sie juz wielokrotnie wyraznie i dobitnie, ze to jest nasz sprawa i zeby sie rodzice nie wtracali do naszego zycia (ale oni i tak swoje powiedza :)).
Ojej, o teściowych to ja bym mogła książkę napisać ;) Na szczęście wyrwaliśmy się spod jej niszczącego wpływu i mieszkamy sobie na swoim, robimy co chcemy i jak chcemy – każdemu tego życzę ;)
Dzieci nie mam, teściowej też jeszcze nie, ale jeśli coś się zmieni z moim K., to będę miała najlepszą teściową na świecie. Mamy genialny kontakt, jak przyjaciółki i jest bardzo sprawiedliwa, pomocna, ale nie wtrąca się na chama. Jest kochaną kobietą i nawet jak mój facet pływa (nie ma go kilka miesięcy w domu), to do siebie dzwonimy kilka razy w tygodniu i plotkujemy. I tak od prawie 6 lat :). A warto wspomnieć, że K. to jedynak, ale ona wykonała tak cudowną robotę z jego ojcem, że w ogóle się tego nie odczuwa, a ja jestem członkiem rodziny, a nie „dziewczyną ich syna”.
Z teściową nie powinno się mieszkać. A szczególnie, z matką męża – bo będzie zawsze czujnie patrzeć, czy aby dobrze żona jego syna dba o męża. Ja staram się wychowywać tak samo i córkę i syna. Syn rozwiesza pranie, pakuje rzeczy do zmywarki. Jest mi o tyle łatwiej, że mąż też to zrobi, więc jest męski przykład. Ale mam wrażenie, że faceci mają wrodzoną ślepotę, bo robią to, co im się palcem pokaże. Niestety. Choć ostatnio też się zastanawiam, czy to nie my żony robimy na początku małżeństwa błąd, że chcemy być dobrymi żonami, tak jak kiedyś nasze mamy, więc podajemy obiadek, robimy kawkę, mąż się powoli przyzwyczaja, a my wpadamy w kierat.
Moi teściowie są w porządku. Ale krewna mojego M. ma bardzo surowego, patriarchalnego teścia. M. zapytał mnie kiedyś przy wspólnym stole o coś dotyczącego swojej koszuli. „Nie wiem, kochanie, przecież sam sobie prasowałeś”- odpowiedziałam. Na co ten srogi teść z wielki oburzeniem zapytał: „Ty musisz sobie sam prasować koszule?!”. Mój M. pogodnie, nie tracąc rezonu odpowiedział: „Jestem mężczyzną i w swoim domu mogę robić co chcę. Prasować też” :)