Rzeczy, których miałam nie robić, ale… Jakoś tak nie wyszło ;)
Wychowanie dzieci to pryszcz. Dla tych, którzy nigdy dzieci nie mieli! Osobiście o wychowaniu wiedziałam WSZYSTKO i byłam najlepszą matką na świecie… Zanim w ogóle matką zostałam. W końcu oglądało się Supernianię, czytało poradniki (całe dwa, ale zawsze!), pamiętało, jak rodzice mnie wychowali, więc naprawdę spoko, luzik, dam radę, to nic takiego – myślałam. A w głowie tworzyłam dziwne, bo całkowicie odrealnione scenariusze mojego życia z dziećmi na pokładzie. A potem się urodziły. Przeżyłam szok, bo lekarze mówili jedno, a moje dzieci robiły coś zgoła innego. I chociaż postępowałam zgodnie z radami psychologów, to kompletnie nie działało! Dzisiaj po prostu śmieję się z dawnej Ilony, której wydawało się, że wszystkie rozumy pozjadała. Też chciałabyś się pośmiać? To posłuchaj o jej planach na macierzyństwo…
Po pierwsze: nie zrezygnuję z dawnego życia.
Never! Różne matki wokół mówiły, że przecież po porodzie można żyć tak jak dawniej. Chodzić na koncerty, wyjeżdżać na wakacje, z dzieckiem na kolanach miło spędzać czas u fryzjera. „Na zakupy nie chodzisz? Co ty opowiadasz! Dziecko do wózka i jedziesz, co za problem?!”.
No żaden, faktycznie. Ten wielogodzinny płacz po każdym wyjściu do centrum handlowego to rzeczywiście nic, kto by się tam przejmował! Przecież wiadomo, że nie można całego życia podporządkować dziecku???!
No, niestety. Czasami po prostu trzeba.
Po drugie: nie będę chodzić na palcach, kiedy dziecko śpi.
No nie będę i już! Najpierw więc pierwsze. Trzy miesiące próbowałam. Dziecko śpi na kanapie obok? A to se kawę zrobię. Szfak, obudziło się. Ok, ok, to nic. Po dwugodzinnej walce zasnęło znowu. Więc może naczynia wyjmę ze zmywarki? Szfak! Znowu usypianie. I tak dzień cały: piętnaście minut snu, dwie-trzy godziny usypiania. A dziecko płaczliwe i nerwowe ze zmęczenia. Więc zaczęłam chodzić na paluszkach. Ciii…
Dzięki temu Kostek spał i po trzy godziny ciurkiem. Po czym budził się radosny, a nie jak wcześniej rozhisteryzowany. Mimo to za każdym razem, kiedy wyłączałam telewizor na czas jego drzemki, zadawałam sobie pytanie: gdzie popełniłam błąd? Czy faktycznie nie dało się tego rozegrać inaczej? Przecież dzieci śpią wszędzie i zawsze, wystarczy je tylko do tego przyzwyczaić?
Teraz mam drugie dziecko, przeszłam całkiem podobną drogę i z całą odpowiedzialnością mogę stwierdzić: nie. Nie każde będzie spać w hałasie. Jedne są bardziej wrażliwe, drugie mniej. Ja i mój mąż do dzisiaj nie potrafimy, więc jakim cudem nasze dzieci – krew z krwi – miałyby zasypiać w każdych, nawet najgorszych warunkach?
Po trzecie: ukryję istnienie słodyczy!
Warzywa na śniadanie, obiad, kolację. I kasza jaglana. Ewentualnie owsianka. Bez cukru. Przecież cukier jest w owocach? Ha. Hahaha. Powiedzcie to mojemu synkowi ;).
Po czwarte: żadnych manipulacji. Kłamstw, szantaży, nieczystych negocjacji.
A to było tak. Salka zabaw, na którą wpadła do mnie znajoma, akurat gdy kończył nam się wykupiony czas.
– Kostek, idziemy! – wrzasnęłam w nadziei, że usłyszy mnie pośród ogólnego dziecięcego rozgardiaszu.
Usłyszał. Nawet zatrzymał się na moment, ale tylko po to, żeby poinformować mnie krótko acz stanowczo:
– Nie!
– Ale czas nam się kończy… – zaczęłam negocjacje tak jak należy. Bo znajoma patrzy ;).
– Nie! Kostek się bawi! – i pognał jak strzała na zjeżdżalnię. No to ja za nim:
– Jeśli zaraz, natychmiast nie pójdziesz ubierać butów, to już nigdy tu nie przyjdziemy! – wytoczyłam cięższe działo. W świecie rodziców nadal lajcik ;). Ojciec obok wynosił podobnego mojemu zaryczanego trzylatka pod pachą.
– Nie! Nie, nie, nie!
– Młody, chodź tu, mówię ci. Bo pani zaraz zamyka – pierwsze kłamstwo. Koleżanka spojrzała na mnie z przyganą.
– Ale ja nie chciem! – zawyło żałośnie dziecko. I zanurkowało w kuleczkach.
– Nie chcesz iść na fryty? – nadal próbowałam po dobroci.
– Yty z keciupem? – oho. Wystawił głowę na powierzchnię i zaczął kalkulować, czy to mu się opłaca.
– Tak. Z czym tylko zechcesz! – ucieszyłam się, bo już wiedziałam, że od wyjścia z salki dzielą nas dosłownie minuty. Bhawo ja! Gloria i chwała, udało się bez rozlewu krwi. Na co odezwała się znajoma:
– Na studiach mnie uczyli, że dzieci nie można przekupywać jedzeniem!
Serio? Mnie też uczyli, ale jakoś tak – gapa! – zapomniałam ;).
I w końcu po piąte: zero telewizji do trzeciego roku życia. I tableta do (co najmniej!) siódmego.
Postanowiła sobie kobieta, która nigdy nawet pół dnia nie zajmowała się dzieckiem, nie mówiąc już o dwójce. Najgorzej jak muszę uśpić Baśkę, a młody za nic w świecie nie chce się zająć sobą. Żeby nie było, nie poddałam się tak od razu i najpierw wypróbowałam wszelkich legalnych kombinacji: śpiewanie kołysanek przy równoczesnym czytaniu książek. Usypianie młodej w trakcie puszczania resoraków. Usypianie obydwóch w tym samym czasie. Ale weź tu uśpij trzylatka, który od roku nie potrzebuje drzemek! No więc usypianie i smyranie drugiego. Na jednej poduszce. Na oddzielnych. Na łóżku, pod łóżkiem, na kanapie, na krześle w trakcie obiadu. Po kilku dniach miałam do wyboru: dzwonić do wariatkowa, żeby mnie zabrali na krótkie wczasy lub podsunąć synkowi tablet. Łyknął. Nie wiem, jak to robiły nasze matki bez Youtuba, ale mi te głupie filmiki z odwijaniem jaj niespodzianek naprawdę ratują tyłek!
Problem polega chyba na tym, że nasze dzieci przed pojawieniem się na świecie nie przeczytały tych samych poradników co my. Dlatego gdzieś mają rady w nich zawarte.
Więc moja rada dla każdej młodej mamy jest jedna: rób swoje i za bardzo nie przejmuj się tym, jak być powinno. Cokolwiek działa, jest dla twojego dziecka dobre. Nawet jeśli inni mówią inaczej ;).
Każda z nas chyba tworzy sobie taką odrealnionę wersję bycia matką i patrząc na inne powtarza „bo ja to bym nigdy”. Mówi tak sobie chocby w myślach. A potem? Potem? Potem to pojawia się jej własne dziecko i inne kobiety „by nigdy”
Gdyby moje dzieci jadły frytki… A te uparciuchy nawet na frytki się nie skuszą ;)
Hehe cudowny wpis. Jakbym czytała swoje myśli. Termin porodu mojego pierwszego dziecka – 24 sierpnia a ja już mam obmyslany plan działania tak żeby wszystko było jak trzeba i moje życie nie zwariowało za bardzo. Dziękuję Ci. Teraz wiem że nie ma na to zbyt dużych szans ? może ja te poradniki powinnam czytać na głos i sygnalizowac już teraz Hani jak to będzie kiedy się urodzi, żeby nie była zdziwiona za bardzo ?
Moje starsze dziecko pięknie spało w hałasie. Kiedyś mąż wyłączył juz tv i wstał by odłożyć pilota. Strzykło mu w kolanie. Dziecko się obudziło. Także ten :)
Każda z nas ma swoje grzeszki na sumieniu. Czasami dla małej chwili dla siebie właczamy bajkę, dajemy czekoladkę. NIe ma idealnych matek :)
Jakbym czytała o sobie, ale się uśmiałam ? pozdrawiam
I znow musze się zgodzić ? przy pierwszym dziecku to sie jeszcze przejmowalam, jak cos nie szło mi zgodnie z moim planem w glowie. Ale przy drugim – byle do przodu ?
??? dokładnie! Miesiącami roztrząsałam problem. Teraz wieczorami cieszę się, że dotrwaliśmy cało i zdrowo???.
Ech, ja jestem dopiero na początku drogi i mimo wszystko wciąż pełna ideałów, choć wiem, że pewnie nie raz polegnę. Póki co złamałam się ze smoczkiem. Przez pierwsze miesiące się udało, a potem Mały zaczął dokazywać przy ubieraniu i wkładaniu go do gondoli i nagle pomysł: A może dać mu smoczka? Pomogło i teraz częściej pomaga ;) ciekawe co będzie następne ;)
O tak, moje dziecko tez nigdy nie mialo i tu moglabym wstawic wszystkie punkty z Twojej listy. Nie zdawalam sobie sprawy, jak wiele zalezy od dziecka i od czasu do dyspozycji. Nie, nie to, ze nie zdawalam sobie sprawy, jasne bylo dla mnie, ze to ja jako mama decyduje, a dziecko sie dopasowuje. I to tylko dzieki milosci, szacunkowi. I tylko w jednej rzeczy pozostalam wierna – nie oklamywalam, nie przekupywalam i nie grozilam. Tak, naprawde, ale to bylo z pierwszym dzieckiem. Czekalam na wybuch buntu i spokojnie przeczekiwalam go. Tak, rowniez w miejscach publicznych – dziecko szalalo, jak w Egzorcyscie, a ja czekalam na przelom, czyli przejscie w placz. Mialam czas. Ale sprobuj przekonac krnabrnego dwulatka, zeby nie sciagal po raz enty ubrania ze swiadomoscia, ze jeszcze minuta, a Duza spozni sie do szkoly. „Tak synku, bedziesz mogl ogladac, jak wrocimy. Tak, dwa odcinki, trzy. A ja mowilam trzy? Pomylilam sie – dziesiec. Wszystko, co chcesz kochanie i nie sciagaj (na stronie: qrwa jego m…) kochanie sweterka, bo minus 10 jest (w myslach: chrzanie, w gaciach go zabiore zaraz)
Mój mąż jak usłyszał, że zamierzam uczyć nasze hipotetyczne dziecko od najmłodszych miesięcy mycia zębów, najpierw kolacja, potem zęby, potem lulu, to tylko z politowaniem się uśmiechnął. Nie kontynuowałam tematu, ale ja nadal wierzę, że się da, po dobroci, po mojemu. Gdy już dziecko przestanie być hipotetyczne, pewnie, podobnie jak u Ciebie, zweryfikuję swoje poglądy, że to co chcę, a co mogę i się da to dwie zupełnie różne historie.
A to na spokojnie, bo to jest rytuał. U nas kolacja (bardzo rzadko po kąpieli, bo zwykle po,posiłku wymagana jest ponowna kąpiel :) ), kąpiel i podczas zabawy w wanience, jak przychodzi czas mycia to wyjmuje szczoteczkę, najpierw ja jej myje, a potem daje szczoteczkę i sama myje (bardziej policzki od środka ;) ) potem wyciągam, wycieram, ubieram, czytamy Elmera i do spania. Akurat to co wymyśliłaś jest jak najbardziej realne :)
podsumowanie idealne! trafia w sedno!!
To ja dodam ” zabawę jedynie drewnianymi,ekologicznymi zabawkami..” które póki co Synek ma gdzieś i najlepiej gryzie mu się reklamówki albo plastikowe chińskie badzewie :)
Super!!!!! Fajnie że są osoby które potrafią napisać jak jest. <3
Myślałam, że tylko moje dziecko ogląda te jajka. Szlag mnie trafia jak widzę te głupoty no ale przynajmniej jest chwila spokoju :)
Ilonko masz racje! Jezeli działa to po co z tego rezygnować ? Ja tam jestem lajtową mamą, jezeli Amka ma ochote na loda to jej go daje, ma smaka na kinder mleczna kanapkę tez jej łupie nie mam z tym problemu. Wszystko jest dla ludzi i dzieci! Zreszta czy ktos kilkanaście lat temu tak bardzo sie przejmował tym? Nie wyrosłam na spaślaka a wcinałam czekoladę, oglądałam bajki, telewizje a skonczylam studia z wyróżnieniem i mam świetna prace ? Nie ma reguły :)
Tak frytki działają ale bez keczupu:)
A już myślałam że to tylko moja córka lubi filmiki z rozwianiem jajek niespodzianek:) hahaha