Rozmowy bez limitu #4: mądrości Kostka, czyli do kogo podobna jest mama?
A gdyby tak… Zacząć spisywać rodzinne dialogi? Myślałaś kiedyś o tym? Przecież każdego dnia nasze dzieciaki mówią takie rzeczy, że gdyby podsłuchał tego jakiś scenarzysta, miałby gotowy przepis na hit! Niestety, te dziecięce mądrości i zabawne przejęzyczenia bardzo szybko uciekają nam z głowy. Dlatego warto je łapać! Zapisywać, np. w telefonie, kalendarzu albo w zwykłym zeszycie. Wyobraź sobie tylko: 30 lat później, wieczór przy kominku. Wnuki na twoich kolanach, a ty oprócz zdjęć z dzieciństwa ich mamy/taty wyciągasz swój stary, pożółkły notatnik i czytasz…
Z cyklu: dogadać się z niegadającym dwulatkiem.
– Powiedz „wuuu-ja”.
– Ja-ja.
– Ok, to powiedz: „ja-jo”.
– Mniam, mniam.
– No dobra. To powtórz „mniam, mniam”.
– Am, am.
***
Kostek ogląda z tatą film przyrodniczy. Na ekranie pojawia się orangutan.
– Zobacz młody! Jesteś w telewizji! Nagrali cię! – nabija się ojciec.
– Nie! – oburzyło się na to dziecko – To nie ja!
– A kto? – zainteresował się Piotr.
Kostek myśli, myśli. I nagle woła olśniony:
– Psecież to mama!!!
***
Kostek gra na tablecie, ale co chwilę przerywa i woła:
– Z tatą! Chcem grać z tatą!
Jako że Piotr jest zajęty, pyta zniecierpliwiony:
– Z tatą? Wszystko z tatą?
– Tak!
– I co? Jak dorośniesz, to też będziesz z tatą na dziewczyny chodził?
– Ok! – ucieszyło się dziecko.
***
Chłopaki tańczą w kółeczku na środku dywanu. Kiedy przestają, mojemu synkowi kręci się w głowie. Idzie trochę zygzakiem, więc się z niego śmieję:
– Ale jesteś pijany!
– Tak! Jak tata! – odpowiedziało dumne dziecko.
***
Tłumaczę synkowi, który uwiesił się na mojej nogawce:
– Kochanie! Mamusia musi jeszcze trochę popracować. Zobacz, tu masz autka – kuszę – pobawisz się nimi? Mogę na ciebie liczyć?
– Tak!!! – odpowiada rozpromienione dziecko.
Uff… Biegnę szybko do kompa, bo z doświadczenia wiem, że mam jakieś piętnaście minut maks. Nagle za plecami słyszę, jak Kostek kończy zdanie:
– Jeden, dwa, tzi, ćtely, pić, szyść, siem…
Cóż, zapomniałam, że z całego rodzicielskiego wywodu dzieci zawsze słyszą tylko ostatnie słowo…
***
Czytam z synkiem książeczkę o mrówkach. Jak zwykle dochodzę do wniosku, że to świetny pretekst do rozmowy, więc zaczynam:
– Mrówki są bardzo pracowite. Wiesz co to znaczy „być pracowitym”?
– To znaczy duzio pjacować.
– Tak. A fajnie być pracowitym jak mrówka?
– Nie.
Ok, może źle zadałam pytanie, więc szybko się poprawiam:
– Lepiej być pracowitym czy leniwym?
– Leniwym!!! – zawołało dziecko bez chwili zastanowienia.
I chociaż bardzo chciałam coś dodać, zwyczajnie zabrakło mi argumentów…
***
– Tata wsystko potlafi! – stwierdził młody po kąpieli.
– Tak. Wszystko – przyznałam mu rację, patrząc, jak nieporadnie zakłada skarpetki – a mama? – zapytałam z ciekawości, podczas gdy mój syn próbował przeciągnąć głowę przez rękaw piżamki. Wywiniętej na lewą stronę, tyłem na przód.
– A mama? – zastanowił się, tym razem pakując ręce przez otwór na głowę – Mama wsystko lobi jak ja!
***
– Kochanie, ale ile ty już dzisiaj tej czekolady zjadłeś? – upominam delikatnie mojego synka, który dorwał się po śniadaniu do prezentów od Mikołaja – Nie za dużo?
– Mama! Lepiej nie liczyć, ile cietolady się je!
***
Młody się przewrócił. Z hukiem zarył głową w podłogę, więc pytam go:
– Masz ała?
– Nie mam ała! – woła, a ja widzę, jak na czole rośnie wielki guz.
– Jak to nie masz? – oglądam go dokładnie i zastanawiam się, co zrobić, żeby zgodził się potrzymać w tym miejscu lód – Tu masz takie wielkie, guła urośnie, będziesz miał krzywe czoło!
– Jak mama?
***
Takie historie wzruszające często słyszałam, że synek mówi mamie jak ją kocha i że ona zostanie jego żoną.
I tak mi sie zamarzyło, żeby usłyszeć od Kostka coś podobnego. Więc pytam:
– A ty będziesz miał kiedyś żonę?
– Tak!
– I jaka będzie?
– Fajna!
– Podobna do mamy, co? – zapytałam z nadzieją.
– Nie. Inna.
***
Krótko i na temat:
– Kostek, trzeba więcej jeść! Jesteś tak chudy, że aż wszystkie spodnie ci spadają!
– To nic, mamo! Ja umiem podciągnąć!
Małe dzieci potrafią „rozwalić” system, u nas ostatnio taka rozmowa. Babcia mówi do mojej 2 latki
– no daj tą pieluchę, babcia sobie założy jak Ty nie chcesz.
Młoda po chwili namysłu:
– Babcia, masz za wielki tyłek.
Albo inna. Mała próbuje zwrócić na siebie uwagę, ale nikt jej nie słucha. Dorośli zajęci sobą, a przecież ona musi powiedzieć coś ważnego. Nagle słychać:
– Mama, słyszysz mnie co ja mówię do ciebie? (pretensjonalnym tonem).
Haha, uwielbiam takie dialogi! :D
Ah no i zapomniałam o jeszcze jednym. Olka wystrojona w spódnicę i bluzkę (komplet) idzie z mamą za rękę. Stoimy przy przejściu dla pieszych czekając na zielone. Nagle podchodzi jakaś pani i mówi:
– Ale ty masz piękną sukienkę!!!
Na to Ola z całą powagą:
– To jest spódnica przecież!
Hi, hi :) A ja sie doczekalam „oswiadczyn”: Zdecydowanym glosem: „Mamo, ozenie sie z toba.” I smutnym: Probowalem sie juz ozenic w przedszkolu, ale… to nigdy nie dziala!”. A corka najlepiej kiedys podsumowala swoje, w moim mniemaniu swietne i roznorodne dziecinstwo. Chciala wiedziec, co bedzie na badaniu przed dopuszczeniem do szkoly. Mowie, ze nie wiem, ale na pewno bedzie tez rozmowa o niej, o przyjaciolkach, o tym, co lubi robic etc. I zagajam: „A co lubisz najbardziej robic?’ Mysle sobie – jest z czego wybierac: te wycieczki do zoo, muzeow, teatrzykow, spacery po miescie, festyny z roznych okazji, odwiedziny kolezanek, w koncu balet, bo sama chciala. Ale moje dziecko nie zastanawialo sie ani chwili: „Ogladac telewizje!”
Podejrzewam, że mój mógłby dać podobną odpowiedź :)
:) Czlowiek dwoi sie i troi, a dziecko Cie podsumuje, zrownujac z ta mama, ktora hybrydami skroluje fejsa, parkujac latorosl przed telewizorem. :) Ale ta historia miala jeszcze ciag dalszy. Oczywiscie wygarnelam corce, co mysle, tzn. ze ja sie tu poswiecam, a ona niewdzieczna, ale oczywiscie w duchu rodzicielstwa bliskosci: „Rozumiem, kochanie, ale czy naprawde nie ma nic oprocz tego?” Dziecko sie zastanowilo i powiekszylo ranking. Na tym badaniu nie padlo to pytanie i nie najadlam sie wstydu. Ale pol roku pozniej bylo nastepne. I tutaj luzna rozmowa o ksiazkach (dziecko podalo Mala Czarownice Preusslera), a potem pani: „A telewizja?” Dziecko niepewnie, z ociaganiem: Taaak, troche.” „A co lubisz ogladac?” Dziecko z intonacja pytajaca „Tom i Jerry?” „I cos jeszcze?” „Nie, nie.” :) Oczywiscie zataila co nieco. Nawet wiecej niz co nieco. I sama nie wiem, czy dobrze, w koncu Tom i Jerry ocieka przemoca. :)