O tym, jak chciałam być mamą jednego dziecka
O pardon. Chcieliśmy! Bo ustalone i zaklepane z Piotrem jeszcze przed ślubem…
Chcemy?
Odwiedził mnie kiedyś kolega. Z synem pierworodnym swoim. W wieku Kostka.
– Myślisz czasami o drugim dziecku? – zagaiłam.
Spojrzał na mnie jak na wariatkę.
– Bo wiesz – nie zraziłam się i kontynuowałam dalej – podobno z dwójką jest łatwiej? Wszyscy mi mówią, że wtedy człowiek lepiej organizuje czas, dzieci się ze sobą bawią…
– Ilona, wierzysz w to? – kolega mi przerwał – Oni mają po prostu przesrane i nie chcą siedzieć w tym gównie sami!
My, rodzice roczniaków, doskonale wiedzieliśmy, z czym to się je. Wszak nasze dzieci jadły właśnie trawę w ogródku, więc – popijając kawę na tarasie – udawaliśmy, że wcale tego nie widzimy.
To był czas, kiedy myślałam, że absolutnie nikt przy zdrowych zmysłach nie decyduje się na drugie dziecko świadomie. Czasami mówiłam o tym głośno. Nieświadomie. Jednak szybko zostałam uświadomiona, bo dowiedziałam się, że:
1. Krzywdzę Kostka.
2. Jestem egoistyczna, wygodna, etc. (śmiało: wpisz, co sama pomyślałaś ;)).
3. Tyle rodzin chciałoby mieć dziecko i nie może, więc jak my możemy nie chcieć kolejnego?
No, moje Kochane, jeśli w ten sposób wygląda namawianie do posiadania potomstwa, to nic dziwnego, że mamy masakrycznie niski przyrost naturalny! Wszystkie te argumenty bazują przecież na wywołaniu poczucia winy! Nie wiem, jakie macie zwyczaje, ale akurat mnie nikt kijem do łóżka nie zagoni. Na to potrzeba marchewki. Tylko bez skojarzeń proszę!
Kiedyś opłacało się mieć dużo dzieci. Każde dziecko to dodatkowe ręce do pracy w polu i zabezpieczenie na starość. W dobie bez telewizji, internetu, zagranicznych wycieczek – takie dziecko dostarczało również największą rozrywkę. Im było ich więcej w izbie, tym robiło się weselej.
Dzisiaj? Dzisiaj tej marchewki już nie ma. Nie wiem jak Ty, ale ja zdaję sobie sprawę, że dziecko to inwestycja całkowicie bezzwrotna. Ani go do pracy w polu nie zagonię jak podrośnie, ani nie oczekuję, że na starość poda mi przysłowiową szklankę z wodą. Dobrze będzie, jeśli kiedyś podziękuje, ale nawet na to za bardzo nie liczę. Podziękowałaś już swojej mamie, że wstawała do Ciebie w nocy? No właśnie…
Dziecko to ogromna odpowiedzialność. Ile czasu, energii i pieniędzy trzeba poświęcić, żeby je wychować?! Dzisiaj nie mam tego czasu, energii ani pieniędzy, żeby planować drugie bejbisie. Myślenie „jakoś to będzie” jest mi jednak całkowicie obce! Że krzywdzę Kostka? Znam jedynaków zadowolonych z tego stanu rzeczy, jak również znam ludzi, którzy mają rodzeństwo i niezbyt dobre relacje z nim. Że będzie wielkim egoistą? Pewnie takim jak ja? Ano widzisz! A ja mam brata i mimo to zostałam rozpieszczona jak dziadowski bicz. Jestem wygodna i nie wstydzę się do tego przyznać. Inni marzą o dziecku i nie mogą go mieć? Naprawdę mi przykro, ale to nie oznacza, że będę teraz płakać za każdym razem, kiedy dostanę okres, bo tyle zmarnowanych szans…
Jako matka czuję się już spełniona. Fajnie być rodzicem jedynaka. Nie bać się wizji kolejnego porodu. Wyjść z pieluch i nigdy do nich nie wracać. I do tych nieprzespanych nocy też. Żyć jednak trochę dla siebie, nie tylko dla dzieci.
Ja nie widzę w tym niczego złego. A Ty?
Ja nie wyobrażam sobie, że mój syn będzie jedynakiem. Może dlatego, że sama mam trójkę rodzeństwa i mamy świetne relacje, największe oparcie mam w rodzinie i tego samego chcę dla mojego dziecka. Nie traktuję macierzyństwa jako inwestycję, która ma się zwrócić, ale tak – dziękuję moim rodzicom za ich opiekę i za to jakim jestem człowiekiem – nie słowem a rozmową, wsparciem, pomocą. Mam nadzieję, że wychowam moje dziecko tak, że poda mi przysłowiową szklankę wody nie z obowiązku, ale z miłości. Niemniej jednak zgodzę się, że każdy rodzic powinien być świadomy i szczęśliwy ze swoich wyborów. Nie widzę powodu, żeby kogokolwiek przymuszać do wzorów rodzicielstwa, z którymi się nie identyfikuje.
Zanim w moim zyciu pojawilo sie dziecko zawsze myslalam ze jesli juz sie pojawi to koniecznie w liczbie mnogiej – bo beda mieli siebie nawzajem itp, Jak zaszlam w ciaze to mialam cicha nadzieje na blizniaki zeby za jednym zamachem odchowac :) Matka natura miala jednak inne plany i na swiecie pojawil sie jeden egzemplarz – za co teraz po 16 miesiacach jestem dozgonnie wdzieczna! Kompletnie nie wyobrazam sobie posiadania wiekszej ilosci i tez sie dziwie ludziom ze chca miec wiecej dzieci z wlasnej i nieprzymuszonej woli.. Niestety moj moaz nie podziela mojego zdania i uparcie namawia mnie na kolejne… I tez spotykam sie z komentarzami ze Mlodemu krzywde robie ze rodzenstwa dla niego nie chce…
U mnie mąż – po kilkunastogodzinnej obecności przy porodzie ;) – nie chce drugiego dziecka jeszcze bardziej niż ja.
Tak naprawdę powinni wypowiedzieć się jedynacy, czy faktycznie brak rodzeństwa traktują w kategoriach krzywdy. Ja zawsze spotykałam się ze skrajnie różnymi postawami: nie miałam/em, nic nie straciłam/em (bardziej na zasadzie: nie znam, to nie wiem) lub właśnie: nie miałam/em, bardzo mi brakuje (ale jak pogadasz bliżej, to często wyidealizowany obraz posiadania rodzeństwa: brat/siostra jako najlepszy przyjaciel/powiernik/spowiednik – nie wiem, może tak czasami jest, między mną a bratem jest duża różnica wieku, więc chociaż jest mi bliski, to zawsze jednak żyliśmy osobnym życiem i zupełnie innymi sprawami).
Wiesz ja jestem jedynaczka i z materialnej strony super… Rodzice mi pomagają… Wiem ze kłótni o majątek nie będzie… Ale z drugiej strony… Mieszkam 4000 km od domu… Raczej do pl nie wrócę mam rodzinę za granicą … Rodzice maja smutne życie troszkę…mimo wielkiego domu… To co z tego domu…. Jak oni 2 na 200 metrach… Raz, dwa razy w roku przyjade…mam jedno dziecko wolałabym mieć 2… Ogólnie to uważam ze jestem troszkę nieudacznikiem życiowym…mysle ze byłabym inna gdybym miała rodzeństwo… A tak poważnie to dużo zalezy od dojrzałości rodziców na kolejne dziecko… Mysle ze moi nie byli dojrzali… Jedynak to wygodnictwo… Odchowasz… Później masz czas dla siebie..pozdrawiam!
Wystarczyłoby może gdyby nie na 200 m2 mieszkali mieszkaniu 50 m2. I bardziej przytulnie i łatwiej utrzymać i wygodniej oraz bezpieczniej na starość.
kazda boi się porodu…. to nie głaskanie, nie ma sie co łudzic… ALE patrzac na nasze dzieci – ONE sa warte tej ceny-porodu, tak czy nie? ;)
a poród pierwszy jest zwykle o wiele dłuzszy niz drugi i juz wiemy kiedy jeechac do szpitala… najlepiej na ostatnią chwilkę :D
Jest różnica między: „boję się porodu, bo długo trwa i boli” a: „boję się porodu, bo przy pierwszym o mały włos nie straciłam dziecka – nie chcę na to narażać kolejnego”.
Albo jak w moim przypadku o mały włos nie straciłam dziecka i dodatkowo własnego życia.. rodzina pomimo zaistniałej sytuacji dalej nie widzi „problemu”, że jak to jedno? Pomimo że stan był krytyczny, odmawiali „różańce”, 8 lekarzy zabroniło kolejnej ciąży.. brak mi słów na „co oni się znają , przecież już doszłaś do siebie”. Ignorancja innych i wtykanie nosa w nie swoje sprawy jest przerażające, szczególnie ze strony rodziny, która powinna być największym wsparciem ?
jestem mamą 6 miesięcznego synka i już przed jego narodzinami, przed ciążą, przed ślubem wiedziałam że chcę mieć dzieci – nie jedno, nie dwoje a troje :) i to same chłopaki najlepiej ;))) – zdania póki co nie zmieniłam – mój mąż ma takie samo zdanie co i ja.
nie wyobrażam sobie żeby mój synek wychowywał się sam – fajnie jest mieć oparcie w rodzieństwie, kogoś z kim można się pobawić, pokłócić sie o zabawkę, pobić się na podwórku (tak mam taką wizję że moje dzieci bawią się na podwórku ;)), mieć do kogo zadzwonić gdy będzie mu smutno i milion jeszcze więcej trywialnych powodów. sama mam dwoje rodzeństwa- czasami bywa lepiej czasami gorzej- wszystko ma swoje plusy i minusy – wszystko zależy wg. mnie od tego jak się wychowa maluchy – czy będą dla siebie oparciem, fajnymi kumplami, czy rywalami …
ponadto – myślę że nie ma sensu „namawiać” inne matki/małżenstwa na kolejne dzieci – to jest każdego indywidualna sprawa i nikt nie ma prawa się w to wtrącąć – jednakże wydaje mi się że komuś kto:
– nie miał rodzeństwa
– ma już jedno dziecko które nie jest „aniołkiem” a dzieckiem raczej wymagającym
łatwiej jest wyobrazić siebie jako matkę jednego dziecka.
z drugiej jednak strony znam przypadki jedynaków którzy narzekali na brak rodzeństwa – częściej w dzieciństwie, później jakoś mniej tych narzekań się słyszy.
jednak nadal – wizja głośnego od śmiechu domu nadal do mnie przemawia :)
_optymistka_ :)
Ja mam trójkę chłopaków :D 6,4 i prawie 1,5 roczku ;) Jest dużo pracy.. to fakt!! :) ALE nawet sie nie zastanawiam czy warto! :D Mam 3 razy tyle uśmiechniętych buziek w domu niz gdybym miała jedną ;) :D 3 razy tyle miłości! :) 3 razy tyle pocałunków i pieszczot.. :) Bawią się ze sobą, wiadomo równiez pokłócą nieraz, mało się nudzą, bo ciągle którys ma jakis nowy pomysł na zabawę. Ale ogromnie się kochają, są za sobą, nie mogę się napatrzeć jak czule zwracają się do najmłodszego braciszka i mowią: Dziekuję ci mamusiu ze go urodziłas :D!! hehe… Ja sama mam 2 rodzeństwa i szkoda ze nie więcej!! Serio!! :)) Jedna krew i to porozumienie bez słow……… Zdaję sobie sprawę, ze często między rodzeństwem jest mało porozumienia lub wcale.. To na pewno musi byc przykre bardzo… Myśle, ze rolą rodzicow jest by nie wynosic jednego dziecka nad drugie, by jedno nie czuło się gorsze czy mniej kochane, wtedy nie będzie chorej zazdrości, która moze wiele zniszczyć.
W tej chwili cię kocham.
:*
Czyli byśmy się dogadały?
Oczywiście nie ma nic złego w tym, że chcesz być mamą jedynaka!;) Każda z Nas powinna iść za głosem serca, najgorsze co można zrobić, to zdecydować się na dziecko „dla ludzi”, „dla dziecka”. Dziecka trzeba pragnąć. Ja pragnęłam, czuje się spełniona jako mama, jako kobieta, jako pracodawca. Teraz czekam na nowego członka rodziny, i mimo, że jestem pełna obaw, to szczęśliwa. Pozdrawiam serdecznie!
O! Dokładnie! Gadałyśmy o tym przed chwilą na fejsie i mam taką cichą nadzieję, że ci, którzy mówią, że dla dziecka trzeba urodzić następne, tylko tak gadają, żeby mnie przekonać, a nie że serio tak myślą. „Dziecka trzeba pragnąć” – piękne słowa! Ja pierwszego pragnęłam, do myśli o drugim jeszcze nie dojrzałam, po prostu tego nie czuję :/.
poczułam się wywołana do odpowiedzi :) też nie uznaję rodzenia dziecka dla innego dziecka. po prostu uważam że fajnie jest mieć rodzeństwo.
zgadzam się za to z magdaleną – dziecka trzeba pragnąć – inaczej to nie ma sensu rozważać o kolejnym :)
Tez spotkalam sie z tym ze wychowuje samoluba bo nie chcemy miec 2 dziecka. A w rzeczywistosci wyglada to tak:
– nie maja dzieci- trza ich zalowac, litowac rok po slubie dzieci nie ma pewnie nie moga miec !!!
-mamy jedno dziecko ludzie namawiaja na drugi bo samolub egoista,
-dwie corki aa zrobcie sobie teraz chlopaka;
-dwoch chlopcow – no pora wreszcie na dziewczynke;
– 3 dzieci no tak z ostatnim to pewnie wpadka,
-a 4 dzieci -. ojjj co za patologia.
Nie dogodzi sie i tyle. ;))
Dokładnie o tym myślałam, kiedy pisałam ten tekst! ;)
Brawo! Uważam dokładnie tak samo!
Ojj pierwszy raz sie z toba nie zgodze. I powiem to: jestes egoistka ;). Ja sobie nie wyobrazam zycia bez mojej siostry i nie zamierzam pytac jedynaka jak mu sie zyje bo tak na prawde nie wie co traci. W ogole nie rozumiem takiego zawziecia no bo w zasadzie po co ludzie ‚robia’ dzieci??? Zeby sprawdzic jak to jest czy o co chodzi? Jak juz masz to jedno to co za problem miec jeszcze jedno? Przezylas jeden porod przezyjesz i drugi, i te noce nieprzespane i pieluchy dobrze wiesz ze to wszystko minie. Mnie zwyczajnie szkoda jedynaka bo siostra/brat to jest najblizsza osoba. Maz/zona dzisiaj jest jutro moze ich nie byc, rodzice zazwyczaj odchodza przed dziecmi a przyjaciele to tez nie to samo….Dobra z bratem zyjesz tak jak zyjesz ale chcialabys zeby go nie bylo???? Fajnie jest byc mama jedynaka?? No moze ale jeszcze fajniej jest byc mama dwojki :) A najpiekniejsze w tym wszystkim jest patrzec na to jak sie kochaja, jak starsza pyta o mlodego a mlody tylko wodzi wzrokiem za starsza wiem co mowie :)
Ale jakie zawzięcie? Nie bardzo rozumiem :).
Ja po prostu fizycznie nie dam rady ogarnąć dwójki – z jednym mam problem! To co działo się w ciągu pierwszego roku dało mi nieźle w kość, a wiesz, co mówią: „Małe dziecko, mały problem, duże dziecko…” ;) – także sądzę, że to nie minie :).
Poród przeżyliśmy, ale nie chcę narażać życia drugiego dziecka :(.
Może są po prostu kobiety, które się nie nadają/wielodzietność nie jest im pisana?
Duzo chyba tez zalezy od tego pierwszego dziecka jakie jest – my z Ilona „trafilysmy” na te z kategorii high need i moze dlatego nie wyobrazamy sobie ogarniecia wiekszej ilosci?
Posiadanie drugiego dziecka nie oznacza, że ogarnięcie dwójki dzieci jest podwójnie wymagające. Jasne wymaga to pracy i wysiłku, ale matematyka w tym momencie nie działa na zasadzie 1 dziecko = 1 wysiłek, 2 dzieci = wysiłek x2.
To prawda, że dzieciaki na wzajem się wychowują, już od samego początku, jedno uczy się od drugiego w każdej dziedzinie życia. A obserwowanie takiej dwójki (lub więcej) Małych Człowieczków jest nie do opisania! :D
Trudno jednak się nie zgodzić, że powinna to być decyzja rodziców, i uszanować ich wybór :)
Myślę, ze większośc dzieci jest high need ;) ;) mało które jest takie ze tylko spi, je i się bawi… kilka procent może.. szczegolnie 2 pierwsze lata sa dosc wyczerpujące dla rodziców (fizycznie i psychicznie).
Ale im bardziej dziecko staje się samodzielne, tym rodzicowi lżej, jak juz ładnie samo je, ja samo sobie zrobi kanapke :D samo załatwi w wc, samo ubierze, umyje. Te pierwsze lata są niełatwe, ale wiele pomaga miłość dziecka do nas, jego usmiech tak rozbraja….
a jak rodzeństwo się nie dogaduje to co? nie zawsze rodzeństwo oznacza – bliskość – przyjaźń – miłość , czasem to poniżanie – wywyższanie – wyśmiewanie – gnojenie
ile rodzeństw pokolenia naszych rodziców trzyma ze sobą? są śmiertelne kłótnie o majątki, o opiekę nad rodzicami i całą resztą, także śmieszy mnie teza, że tylko rodzeństwo jest szczęśliwe bo ma siebie…
nie wszystko złoto co się świeci niestety…
wiele zalezy od tego JAK rodzice wychowają dziecko na początku… co w niego włożą w pierwszych latach, ile czasu mu poświęca, na jego wychowanie…. Jesli wrzucą je od początku na cały dzien do żłobka, potem do przedszkola to raczej większego wpływu na jego postrzeganie świata miec nie będą… Dziecko dziecka nie wychowa, a jedynie dobry przykład ‚z góry’ da dziecku wiele.
nie zgodzę się z Tobą, wszystko zależy od charakteru dziecka, możesz rozmawiać, wpajać ile się da, tłumaczyć, prosić, stawać na głowie a i tak może wyjść coś nie tak
Odkopuję. Egoistyczne to jest namawianie kogoś, kto nie chce drugiego dziecka na to, aby jednak się na nie zdecydować. Powód: „bo taki masz pogląd i nie liczysz się z poglądami i potrzebami innych” jest hiper egoistyczny.
nesska, sama jesteś egoistką :D jak można krytykowac kogoś za to, że żyje jak chce, nie robiąc nikomu krzywdy? Ma żyć wg oczekiwań i presji otoczenia i być nieszczęśliwa, by zadowolić ludzi, którzy w istocie mają ją gdzieś?
Każdy człowiek ma prawo i obowiązek żyć tak, aby czuć się szczęśliwą!
Nikt nie ma prawa jej krytykować i powinien swoją opinię zachować dla siebie. Takie teksty jak „jesteś egoistką” w sytuacji, gdy obiektywnie nią NIE JEST, nie są konstruktywne i świadczą o jakichś problemach psychicznych/brakach, które musisz sobie rekompensować rzucając nimi w kogoś. Idź na terapię i zajmij się lepiej układaniem swojego życia, a nie komuś!
Jako jedynak mam dwoje dzieci i dla mnie było i zawsze będzie krzywdą, że w świecie jestem sama. A tu link do mojego już starego, ale nadal aktualnego wpisu http://www.sebucja.pl/jedynak/#
Krzywdą? To, że żyjesz jest dla Ciebie krzywdą? To dowiedz się, że nikt nie miał obowiązku spełniać Twoich zachcianek! Dzieci nie ma się po to, by były pocieszeniem czy wsparciem dla kogokolwiek. Jeśli nie radzisz sobie sama, poszukaj życiowego partnera albo idź na terapię i nie zwalaj odpowiedzialności za własne niepowodzenia na innych.
Też nie widzę w tym niczego złego. Sama zastanawiam się, czy to dobry pomysł mieć drugie dziecko. Jest wiele za i wiele przeciw. Czas pokaże. Chociaż gdybym wpadła to bym nie płakała :-)
Ja też nie! To zupełnie nie tak! Sama nawet często powtarzam: chciałabym, żeby los zdecydował za mnie, bo ja to się chyba nigdy świadomie nie zdecyduję :/.
Mam siostrę i świetny z nią kontakt i może dlatego nie wyobrażam sobie, żeby mój syn został jednakiem. Chcę, żeby miał rodzeństwo, ale rozumiem twój punkt widzenia. Argument o tym, że inni nie mogą mieć dziec, podnosi mi ciśnienie z wielu powodów. Nie wiem skąd ludziom przychodzi do głowy wtrącać się w czyjeś życi, niektórzy jakby mogli wleźliby nam nawet do łóżka. Ocenianie matki na podstawie ilości potomstwa to już wierutna bzdura, tzn że alkoholczka, która ma 6 czy 8 dzieci, bo na okrągło zachodzi w ciążę, nie dba o nie, oddaje do domów dziecka ale nie zrzeka się ich skazuje na beznadziejny los, jest dobra matką? Chyba nie którzy zapominają czym jest patologia.
Też tak teraz mam… Ale może za 6lat, jak Anielowa pójdzie do szkoły, a ja będę po trzydziestce coś się zmieni i na nowo poczuję ten ZEW natury? :D Kto wie, nic nie wykluczam, aczkolwiek teraz, gdy jeszcze czasem muszę wstawać w nocy nie wyobrażam sobie być zoombie z brzuszkiem ;)
Pozdrawiam!
http://www.anielkowelove.blogspot.com
Jak masz mniej niż 30 lat, to jesteś jeszcze bardzo młoda i masz mnóstwo czasu na decyzję. Do ok. 45 r.ż.
Na mnie na szczęście nie było nigdy żadnych nacisków. Teściowa ma dwóch synów, jest szczęśliwa, że w ogóle którykolwiek z nich się rozmnożył. Mój brat raczej też cienko przednie (rodzina singli), toteż raczej by mi odradzali kolejne, niż zachęcali. Zresztą mała różnica wieku to rzeczywiście masakra. Czasem jest wpadka, bywa, ale moim zdaniem jeśli ktoś świadomie planuje proroka co rok… to po prostu nie wie co planuje. A potem jest za późno. Jeśli w ogóle zaczęłabym myśleć o rodzeństwie dla mojej, to musi się najpierw jako tako usamodzielnić. Czyli 4-5 lat byłoby ok. Tylko wtedy będę dobiegać do 40tki i każda ciąża to ryzyko. Pomijając już nawet to, że pierwsza skończyła się krwotokiem i transfuzją, przy kolejnym mogłabym nie mieć tyle szczęścia. I co, w celu powiększenia rodziny mam osierocić córkę? Na ziemi i tak jest za dużo ludzi, a w Polsce ogromne bezrobocie w rejonie wyżu demograficznego lat 80. Ciekawe czemu. Bo się za dużo dzieci w krótkim czasie urodziło!
co to za tekst w ogole :D
widzę, że piszesz w sensie: ‚nie wiem o czym piszę, ale się wypowiem’ ;)
Zgadzam się w 100 % szczególnie końcowka: tak – świat jest przeludniony.
My też od początku zawsze zakładaliśmy jedno dziecko i planu się trzymamy. Oprócz wszystkich argumentów, których użyłaś, jest jeszcze coś, co wynika z moich obserwacji. Po raz pierwszy zauważyłam to podczas wakacji w Lizbonie. Hania była maleńka, miała może ze 3-4 miesiące i zostawiliśmy ją z ukochanymi dziadkami, a sami na 5 dni wyjechaliśmy „odsapnąć” ;) Oczywiście okazało się, że 24 godziny na dobę gadaliśmy tylko o Niej ;)
Podczas śniadania w super hotelu coś niesamowitego zwróciło moją uwagę. Przy stoliku siedziała rodzinka – fajna babeczka 35+, fajny facet 40+ i ich ok. 10 letni syn. Siedzieli sobie spokojnie z rozłożoną poranną prasą, popijali kawkę, mały sączył świeżo wyciśnięty sok pomarańczowy. Cały czas rozmawiali, chichrali się, chłopczyk widać świetnie bawił się w ich towarzystwie, ciekawy świata – zadawał mnóstwo pytań, oni mu w bardzo inteligentny sposób odpowiadali, przy okazji bardzo dowcipny… z tego obrazka biła tak ogromna doza miłości, że rzadko coś takiego się widuje <3
W pewnym momencie spokój biesiadujących gości hotelowych został przerwany, bo oto do restauracji (a konkretniej na taras, bo wszystko działo sie na wolnym powietrzu) wparowała (to najlepsze określenie) rodzinka 2+2. On, Ona i dzieciaki. W podobnym wieku, ok. 10 lat. Masakra :( One rozwrzeszczane, bijące się o głupią piłkę: Dawaj! To moje!!! – Ale teraz ja! Nie, to ja ją znalazłem! Oddaj!!! Rodzice sciekli: Nie możecie teraz grać!!!, Nie kłóćcie się!, Spokój!!!, Siadać!, Teraz macie jeść! Gdzie biegniecie?!?! Wracać!!! Cicho! To restauracja! Cicho!
W kontraście do tego chłopca, który podczas radosnego śniadania z rodzicami dowiedział się czegoś nowego, skorzystał z ich wiedzy, a do tego mile spędził czas – tamci stanowili bardzo smutny obrazek :(
I wtedy głośno, chórem powiedzieliśmy – 2+1! Tylko tak!
Ja od razu rozpoznaję jedynaków w tłumie – te dzieci inaczej się wyrażają, inne pytania zadają. Są bardziej rezulutne, potrafią romawiać z dorosłymi, potrfią zagadnąć w ciekawy sposób, są dowcipne… są całkiem inne od dzieci z rodzin wielodzietnych ;) Wg moich obserwacji te różnice są bardzo wyraźne.
Oczywiście to ogromne generalizowanie i osobiście znam sporo wyjątków od reguły. Ale jak wiadomo, takie wyjątki mogą ją jedynie potwierdzać ;)
Mysle ze roznice w zachowaniu opisanego jedynaka i rodzenstwa nie wynika to z tego, ze wychowywwali sie w rodzinie jednodzietnej lub dwudzietnej. Czy to oznacza, ze osoby, ktore wychowaly sie w rodzinie wielodzietnej so mniej inteligentne w przyszlosci? Ze tylko jedynaki daja sobie rade w zyciu, sa lepiej wychowane, maja wieksza kulture osobista i tylko one maja szase na wiekszy rozwoj?
NIE! Dzieci maja prawo byc dziecmi, a domena dziecinstwa jest luz, nieodpowiedzialnosc, rozrabiactwo, aktywnosc itd. Na rezolutnosc, wyszukane rozmowy, nienaganna kulture osobista maja jeszcze czas. Nie przesadzajmy. Jakbysmy chcieli, zeby kazde dziecko zachowywalo sie poprawnie musielibysmy je wszystkie oddac do angielskich szkol z internatem w wieku 5 lat.
Widocznie ukad 2+1 bardziej odpowiadal tej rodzinie, bardziej odpowiada Tobie i bardziej odpowiada Ilonie. Siwtnie, nikomu nic do tego.
Jestem w stanie to zrozumiec i w rozmowie nigdy nie przedstawialabym argumentow, zeby zmienic zdanie osoby, ktora tak sadzi. To jest sprawa indywidulana. Jedni bardziej znosza rozgardiasz i dezoragnizacje, innych doprowadza to do szalu. Po co taka matka ma na sile przekonywac siebie, ze jakos to bedzie i tak trzeba. Nie bedzie i nie trzeba. Lepiej wychowac jedno dziecko w szczesliwym domu niz dwoje lub troje w domu pelnym krzykow z sfrustrowanymi rodzicami.
Bardzo to wyidealizowany obrazek jest. Ja mam jedną córkę, ktora potrafi zrobic tyle zamieszania, co trójka innych dzieci i niewazne, czy jestesmy w super hotelu, czy w wiejskiej cukierni. A czasami siedzi jak aniołek i wszyscy sie zachwycaja jaka to grzeczna i dojrzała jest. Wole jak się smieje z innymi dziecmi i rozrabia. Na powazne dyskusje bedzie jeszcze miala czas.
oj, mocno generalizujesz…;)
i na podstawie jednej sytuacji podejmujecie tak ważną decyzję??
A to ja może odpowiem w podobnym kontekście. Byłam na wakacjach z mężem w pierwszej ciąży. Leżymy na leżakach (pod parasolem), obok bawią się dwie dziewczynki siostry, wiek może 5-7lat, budują zamek, robią babki i noszą wodę, pół dnia, chodząc do rodziców tylko coś zjeść, ewentualnie „siku”. Rodzice czytają książkę, telefonem się bawią, opalają, rozmawiają, luz. W niedalekiej odległości rodzina z jednym dzieckiem, na zmianę mama lub tata muszą zabawiać dziecko, bo samo się nie chce bawić. Rodzice kłócą się „teraz twoja kolej, ja już 30min z nim siedziałem”. No i z mężem zdecydowaliśmy się na 2 dzieci. Jedno ma 2 lata, drugie w drodze :)
Widocznie trafił się im mało inteligentny i mało towarzyski dzieciak. Nie sugeruj się tym „obrazkiem” !
Jestem jedynaczką i dopiero tak na poważnie dotarło do mnie, że jestem całkiem sama jak skończyłam 30 lat-tak całkiem sama mimo tego,że mam męża i dwoje dzieci…dużo się mówi o jedynakach-o tym że niby rozpieszczone itp.ale tak naprawdę to po prosu szukamy jakiegoś oparcia a nie ma w kim…z kim pogadać, kogo kto by tak bezinteresownie zrozumiał! Jestem szczęsliwa słysząc kłutnie córek,która dłużej przed lustrem stoi…ja tego nie miałam a one juz na zawsze będą się musiały ze sobą liczyć bo w końcu się kochają!!!
To jest właśnie to idealizowanie rodzeństwa przed jedynaków :). Nie jesteś sama Kochana! Masz swoją rodzinę! Serio, w pewnym wieku drogi rodzeństwa się rozchodzą, każdy zakłada rodzinę i to ona staje się bliższa od siostry/brata.
A to nie zawsze, czasem to ta rodzina nowa sie rozlatuje. Przyjaciele wyjezdzaja i maja swoje sprawy, nie odberaja telefonów, nie odpisuja na mejle i w koncu przestaja byc przyjaciolmi, znikaja. A rodzenstwo, nawet jak jest daleko i ma swoje sprawy, to zawsze jest. Ja mam 3 siostry i mimo, ze kazda ma swoje zycie, to wiem, ze ZAWSZE mogę na nie liczyc. Zawsze mogę z nimi pogadac o wszystkim. I rozumiemy się bardzo dobrze, mimo, ze wszystkie jestesmy inne. Mam tez przyjaciółki, ale to nie jest to samo.
Jak byłam mała to chcialam byc jedynakiem, bo wiadomo, cala uwaga bylaby skupiona na mnie, ale teraz ciesze sie, ze mam rodzenstwo. I dla swojego dziecka tez chcialabym rodzenstwa, ale jestem wykonczona macierzynstwem i nie wiem, czy dalabym rade jeszcze raz przez te wszystkie trudy przejsc, no i nie czuje tego pragnienia posiadania kolejnego dziecka.
Ja mam dwóch synów, w tym starszy nie jest aniołem :) Wiedziałam, że chcę mieć dwójkę dzieci, ale już nie pamiętam dlaczego w sumie. Generalnie to mąż namawiał na dziecko. A jak już machnęliśmy jedno to drugie…czemu nie. No właśnie temu. Przesrane. Młodszy syn jest „łatwiejszy” w wychowaniu, ale obaj razem nieźle dają czadu. Lekko nie jest. Ja nie jestem mamą, która twierdzi, że wraz z urodzeniem dziecka moje życie nabrało sensu. Moje życie po za chłopcami ma sens, ja mam wartość, ale oni mi na to nie pozwalają. Mam takie okresy, że liczę dni, tygodnie…bo są już starsi, bardziej samodzielni (pfffffff, jasne). Starszy dokucza młodszemu, młodszy płacze, starszy ciągle się kłóci, tego nie będę jadł, nie wezmę syropu, nie pójdę się kąpać, a właśnie że będę grał, nie będę jadł owoców, brokuły śmierdzą. Bajka.
p.s. Ja mam brata. Nigdy nie mieliśmy dobrego kontaktu. Amen.
‚nie będę jadł owoców’, ‚brokuły śmierdzą’ – a Ty je jesz?
Bardzo dobrze Cię rozumiem, jedno dziecko to już wielkie wyzwanie, które wywraca wszystko do góry nogami (no może prawie wszystko), a dwoje toż to Armagedon. Ale Armagedon czy nie, ja chyba jednak chciałabym dwoje. Sama mam siostrę, jak byłyśmy młodsze i w wieku nastoletnim to przyznam szczerze średnio za sobą przepadałyśmy i wtedy wolałabym jej nie mieć. Teraz, kiedy jesteśmy już dorosłe, jest dla mnie kimś bardzo ważnym i nie wyobrażam sobie, że mogłoby jej nie być.
Oj tak. Kiedyś tez tak mówiłam. A później nastąpiły pewne wydarzenia w moim życiu… I pomyślałam sobie, że nie wyobrażam sobie, żeby mój syn musiał sam organizować mój lub męża pogrzeb. Nikt inny tak nie zrozumie jego żałoby jak brat czy siostra.
A przeżywać to samemu?
Wtedy do mnie dotarło, że bardzo samolubnie myślę. O własnej wygodzie, komforcie, trochę o pieniądzach, o wyspaniu.
Dlatego teraz jestem w 18 tyg. ciąży. Wiem, że drugie dziecko zawsze będzie wsparciem dla synka, zwłaszcza na te późniejsze lata, gdy rodziców może już nie być.
„Wiem, że drugie dziecko zawsze będzie wsparciem dla synka, ” – pod warunkiem, że bedzie zdrowe. Jeśli urodzi się chore – będzie jedynie obciążeniem dla synka. Rodzina mojej najbliżej przyjaciółki rozpadła się właśnie z takiego powodu. Mieli cudowną córką (bardzo bystra, uzdolniona muzycznie 5-latka wówczas), wspaniałe życie …i zapragnęli sobie drugą taką samą, a najlepiej synka. Z niewiadomych przyczyn (rodzice młodzi i zdrowi) – urodziła się druga córeczka bardzo chora, teraz ma 7 lat, nie siedzi, nie mówi, dziecko leżące. Starsze dziecko całkowicie zamknęło się w sobie (skutek atmosfery w domu oraz koncentracji rodziny na młodszej). Po 3 latach ojciec nie wytrzymał. Wyjechał za granicę zarobić (opieka nad chorym dzieckiem wpędziła ich w kiepską sytuację finansową), nie wrócił już do rodziny. Moja przyjaciółka dałaby bardzo wiele by cofnać czas. Niestety nie da się :( . ŻYCIE NIE JEST TAKIE JAK SOBIE WYIDEALIZUJEMY. Ps. A co do pogrzebów… mój mąż jest jedynakiem, pogrzeb jego matki organizowałam ja, z prostej przyczyny – dużo lepszy zmysł organizacyjny,
Każda normalna osoba myśli o swojej wygodzie, wyspaniu się i swoim dobru. Tylko masochiści robią inaczej
Jestem mamą dwóch dziewczynek. Jedna jest miesiąc młodsza od Kostka a druga urodziła się 14 miesięcy później. Przyznam, że była to dosyć zaskakująca wiadomość. Końcówka ciąży była bardzo ciężka: upały, wielki brzuch i roczniak, który własnie zaczął chodzić i odkrywać świat z innej perspektywy. Po urodzeniu była chwila ulgi i znowu zaczęło się totalne szaleństwo. Pracy jest bardzo, bardzo dużo. Dziewczynki uwielbiają się nawzajem i nie mogę powiedzieć, że żałuję, że tak się stało. Są ogromnym szczęściem dla mnie ale… wiem, że gdybym miała podejmować decyzję teraz.. kiedy moja starsza Córka ma prawie dwa lata, właśnie wychodzimy z pampersów, robi się coraz bardziej samodzielna i potrafi bawić się sama, to pewnie bym się nie zdecydowała. Dlatego rozumiem Twoją decyzję :). Poza tym wiem, że jedynaka również można wychować mądrze a nie jedno dziecko mające rodzeństwo jest rozpieszczone tak, że aż żal wspominać.
A ja napiszę tak, każdy robi tak, jak czuje. Tylko mam trochę wrażenie, że chciałabyś, ale się boisz i troszkę może szukać sposobu, żeby się przekonać ;) Może się mylę, nie wiem. Ja zawsze chciałam mieć dwójkę dzieci. Mojego męża poznałam 11 lat temu i po pierwszej naszej rozmowie na takie tematy byliśmy zgodni, chłopiec i dziewczynka, Piotrek i Marysia :) I to z małą różnicą wieku. I tak się stało po jakichś 9 latach. Muszę przyznać, że przy pierwszej ciąży nie miałam zupełnie instynktu macierzyńskiego, ale w pracy było nieciekawie, szukałam trochę ucieczki, lata też leciały i padło stwierdzenie „Jak nie teraz to kiedy?” Może gdyby nie to, taki instynkt by się nie pojawił… A pojawił się tak naprawdę 14 miesięcy później, w ciąży z Marysią :) Nie myślałam, że to aż tak będzie, marzy mi się teraz trzecie dziecko, ale wiem, że to niemożliwe. Ale uwielbiam moje dzieciaki, jest czasem ciężko, czasem bardzo, bardzo pomaga mi mąż, BARDZO. Gdyby nie on, czasami byłabym bliska utraty zmysłów :P Ale o tym się nie pamięta, kiedy wygłupiamy się razem, albo jak bawią się we dwójkę. Jedno od drugiego czegoś się uczy. Nie będę Cię zachęcać, bo tak jak pisałam, każdy robi jak uważa, jak czuje, ale dwójka dzieci to podwójny cud, podwójne szczęście i podwójna dawka miłości :)
P.S. Kiedy bawią się razem, ja mam czas przeczytać ten tekst i napisać do niego komentarz ;) Mam czas na śniadanie i ciepłą kawę, bo wiem, że jak nie poświęcę im tego czasu, to nie są sami, mają siebie nawzajem :)
Zgadzam się z postawą, że nic na siłę i nie należy wzbudzać poczucia winy w rodzicach (zwłaszcza w matce) o posiadanie jedynaka. Teraz myślisz tak, może kiedyś zmienisz zdanie instynkt bywa silniejszy, czasem nie.. czas pokaże. Ja osobiście bardzo lubiłam dzieci, zawsze chciałam mieć i wiedziałam, że więcej niż jedno, mąż zresztą też chciał mieć dużą rodzinę o czym rozmawialiśmy przed ślubem. Sama mam wielką rodzinę, rodzice mają po 5 rodzeństwa, mam mnóstwo kuzynostwa, jest wesoło zwłaszcza, że mieszkamy dalej od nich, więc jest święto jak przyjedziemy, jednak moja jedna babcia odchorowała to depresją i chronicznymi bólami głowy, jej mama jej dużo pomogła, inaczej nie dałaby rady. Kiedyś inaczej wychowywano dzieci, właściwie jedno wychowywało się z drugim, rodzice na gospodarce, dzieci pomagają, szybko się musiały usamodzielnić. Teraz strach wypuścić dziecko samo na plac zabaw, kiedyś wszystkie dzieci po osiedlu latały i się bawiły. Pozdrawiam P.S narazie jesteśmy rodzicami półrocznego jedynaka ;)
Tak! Dokładnie, zmieniło się to, jak wychowujemy dzieci.
Kiedyś babcie więcej pomagały, teraz są młode, mają swoje życie (praca, podróże, kawki z przyjaciółkami, teatry, itp.) – i to będzie postępować, bo rozmawiałam kiedyś z kuzynką (mieszka w Holandii) i na zachodzie babcia jest od rozpieszczania wnuków, nie od wychowywania (czyli opieka: nie, za to raz na jakiś czas może zabrać dziecko do kina albo na gorącą czekoladę do kawiarni). Nie ganię tego, bo pewnie sama też będę taką babcią :). Swoje odchowam, to potem będę chciała już tylko spijać piankę.
Poza brakiem tego wielopokoleniowego wychowania podejście samego rodzica też się zmieniło. Ja w wieku 7 lat z kluczem na szyi maszerowałam do szkoły przez pół miasta, teraz dzieci są wożone nawet do gimnazjum (a do czwartej klasy to musowo). Ba! Mój brat plótł mi warkocze, dawał śniadanie i prowadził do przedszkola – no kto teraz na tyle zaufa jedenasto-dwunastolatkowi? Jeszcze w przedszkolu biegałam sama po podwórku, teraz raczej nikt nie wypuści czterolatka na trzepak pod domem.
I sama nie wiem: to lekkomyślność naszych rodziców czy nasze przewrażliwienie?
O to, to, to. Przewrażliwione matki to w dzisiejszych czasach zjawisko masowe. Ja moją młodą zaczęłam wypuszczać samą na plac zabaw kiedy miała 4,5 roku. Mam o tyle fajnie, że mogę sobie siedzieć w mieszkaniu na tym swoim 3 piętrze, popijając kawę na balkonie i czytając książkę zerkać jak sobie radzi w życiu sama. Z bezpiecznej odległości. A przynajmniej mogłam. Po jakimś czasie zaczęłam ją wyganiać, żeby w spokoju ogarnąć syf, ugotować obiad, wziąć prysznic. Ze 3 razy prawie zeszłam na zawał, bo sprawdzając co jakiś czas czy wszystko na dole OK – mojego dziecka tam nie było. A ona powoli na to 3 piętro tuptała, bo siku jej się zachciało albo po kanapkę maszerowała.
Jestem samotną matką, nie mam czasu na to by wisieć nad nią non stop. Pracuję w gastronomii, jesteśmy otwarci prawie 24h na dobę i często w sobotę rano odsypiam piątkową nockę – zostawiam małej kubek herbaty, butelkę soczku, kanapki na śniadanie w pudełku i mogę spać spokojnie minimum do 12, chociaż ona przed 8 wstaje. Zje, poukłada puzzle, bawi się kucykami, włączy sobie bajki jak już jej się nudzi, sama się ubierze. Potrafi. I czasami się dziwię jak inne dzieci mogą tego nie potrafić. Jakim cudem te wszystkie matki muszą siedzieć na ławeczkach przy placu zabaw skoro te dzieciaki bawią się same. A one i tak na telefonach wiszą i tylko drą się od czasu do czasu „tego nie ruszaj, tam nie wchodź”.
Nie chcę więcej rodzić. Wiem, że znowu by było CC. Znowu bym to źle przechodziła. Jedno mi wystarczy.
Chociaż nie mogę powiedzieć tak do końca, że młoda jest jedynaczką, tatuś się o 2 przyrodnich braciszków postarał. Norma dla państwa wyrobiona.
Też sobie nieraz zadaję to pytanie, choć bardziej o przewrażliwienie, o lekkomyślność nie posądzałabym rodziców, bo wtedy musiałabym przyjąć, że była to masowa lekkomyślność.. też dostałam klucze w wieku 7 lat jak mama wróciła do pracy. Mi babcie też nie pomagają, obie są aktywne zawodowo, zresztą ja jestem Zosia Samosia lubię sama, a odkąd urodził się syn dostaję nerwów jak słyszę co powinnam a czego nie powinnam robić haha ;) to tak pod tą „dyskusję” o spaniu ;) Ja też będę rozpieszczała wnuki jak dożyję i będę je miała i obym miała synową co mi na to pozwoli haha :D Pozdrawiam!
Aa i zapomniałam dodać, że sama mam rodzeństwo, jednak tylko jedną siostrę, bo po tym co mama przeszła ze mną, o czym pisałam Ci ostatnio (hnb) powiedziała, że nie zdecydowałaby się na drugie, jednak w tamtych czasach, chcesz mieć większe mieszkanie to musisz mieć większą rodzinę;) Teraz nie żałuje, ale jak ze mną mówi, że porób był ok, to przy siostrze nie było kolorowo, zaklinowała się i ją wypchali na siłę..:/ i więcej dzieci mieć już nie chciała.
Wiesz, u nas było podobnie: całe szczęście byłam drugim dzieckiem, bo jakbym była pierwszym, to pewnie na tym by się skończyło, tak dałam popalić od pierwszych dni aż do momentu wyprowadzki z domu rodzinnego ;).
Moja mama zawsze opowiada, że po pierwszym porodzie panicznie bała się drugiego, dlatego odkładała decyzję o drugim dziecku przez osiem lat. Ale w końcu zdecydowała się i całą ciąże myślała: „Byle do porodu, potem będzie z górki” (tak było z moim bratem, prawdziwy anioł, płakał tylko wtedy, kiedy dostał za mało jedzenia). No i zonk. Poród w miarę ok, za to później…
Mój Kostek ma taki sam charakter jak ja, pewnie dlatego moja mama jest jedyną osobą na świecie, która w pełni akceptuje moją decyzję i do niczego nie namawia :).
Nie chciałabym nikogo krytykować, wszak każda z nas ma swój rozum i wie co dla niej samej jest najlepsze. Każda matka kocha swoje pierworodne tak mocno, że sama myśl o drugim ( na początku bycia razem) w ogóle nie wchodzi w grę, lecz bywają też takie matki ( to ja! to ja!) które po roku beztroskiego macierzyństwa (otóż to, moja córcia była cudownym dzieckiem! I nic to że usypiała na moich rękach, i nic, że potrzebowała kompana do zabaw,.. Nie potrzebowała za to ciągłej obecności mamy więc miałam odrobinę czasu dla siebie i na pracę i na siłownię i nawet na wyjście wieczorem z mężem, oczywiście po uprzednim ululaniu córci) Gdy Laura miala półtora roku wspólnie z mezem zdecydowaliśmy ze chcemy mieć jeszcze jedno dziecko no i stało się :) po 10-ciu miesiącach od tej decyzji urodziłam drugą, cudowną córcię :) Nie cofnęłabym czasu mimo żę chwilami jest ciężko :) a wrecz próbuje przekonać męża że czas na trzecie ( malutka ma 17 miesiecy) on niestety nie chce póki co :) a jak wiadomo nic na siłę :) Co do mam jedynaków, nie planujących kolejnych ciąż – Jak najbardziej popieram :) bo jeśli sama nie czujesz wewnetrznej potrzeby posiadania większej ilosci potomstwa nikt nie ma prawa Cię do tego zmusić!!!
Mojemu znajomemu zmarł jakiś czas temu ojciec. Powiedział mi, że takiego wsparcia, jakie dawali sobie z rodzeństwem, nie dostałby od nikogo (tylko on i jego rodzeństwo przeżywali tym konkretnym momencie te same emocje). To właściwie skłoniło go do drugiego dziecka (pierwsze miało wtedy 6 lat). Chciał, żeby jego córka dostała w takich chwilach podobne wsparcie. Trochę się tym przejęłam, bo sama jestem jedynaczką i jakoś nigdy nie myślałam, że kiedyś mogę to tak mocno odczuć. Zobaczymy… Tymczasem, uważam, że każdy decyduje o sobie i ma prawo do nieposiadania dzieci, posiadania jednego albo całej gromady.
To jest jedyny argument, który mnie przekonuje :(
To prawda, jedyny sensowny z przytaczanych argumentów. Jednakże i on nie zawsze ma odzwierciedlenie w rzeczywistości. Moja mama ma 3 siostry. Gdy zmarła moja babcia (ich mama) głęboko to przeżyła, telefon od siostry – jednej czy drugiej – nie koił bólu w żaden sposób, wręcz rozdrapywał ranę… rozmowa, wspominanie, płacz jak to było dawniej jak były dziećmi…i potem ciotki znikały/rozłączały się równie zrozpaczone, a my zostawaliśmy z rozedrganą do granic możliwości mamą. Dobrze, że był ojciec bo byśmy sobie nie poradzili z mamą. Co ciekawe : 2 lata wcześniej zmarła moja druga babcia, matka ojca. Tata który jest jedynakiem otrzymał na tyle duże wsparcie od mamy, że przeszedł okres pogrzebu i żałoby prawie bezboleśnie. Żadnego rozdrapywania wspomnień z dzieciństwa, tylko miłość współmałżonka i swojej najbliższej rodziny, wspólna wycieczka (spędziliśmy cudowne Boże Narodzenie w górskim pensjonacie) – TO jest lekarstwo, niekoniecznie rodzeństwo. NAprawdę bardzo róznie z tym bywa.
Jezeli jestes pewna i przekonana, ze jedno dziecko to tyle, ile własnie Ci do szczescia potrzeba to dobrze :)
Ja, pomimo, ze wcale mi sie nie usmiechał powrót do pieluch itd czułam, że po prostu czegos nam brakuje.
Zawsze mi sie podobaly duze rodziny i znam jednak sporo jedynakow, ktorzy widac, ze byli sami i sa samolubami :P (co nie znaczy ze inni nie sa). Uwazam, ze to dobrze, jak dziecko sie nie wychowuje samo. Ale nie oszukujmy sie, dla rodzicow kazde dziecko wiecej, to jedank wiecej wyrzeczen.
ale troche jednak naiwnie myslałam, ze 2 to prawie to samo co 1 :P (moi znajomi z 2 tez mnie trzymali naiwnie w tym przekonaniu – pewnie dlatego wlasnie tak jak pisalas, nie chcieli sami miec udreki na tym swiecie:P) jednak kluczowe jest tu slowo prawie :P nie bede drazyc tematu i sie zalic, kazdy kto ma 2 to wie o co chodzi.
Teraz jestem przekonana, natomiast podobno w życiu niejednej matki przychodzi taki okres, kiedy zaczyna się nudzić (najczęściej wtedy, kiedy dziecko się usamodzielnia, idzie do przedszkola, szkoły) i wtedy wpada na pomysł, że czas na następne :). A potem jeszcze jedno ;) (chociaż tu najczęściej wygrywa wygoda).
Dobrze, że piszesz o tym „prawie” bo ja już byłam gotowa prawie uwierzyć ;).
Mnie naszło jak dziecko się zbliżało do lat 3 :) bo wcześniej też nie bardzo ;) Także nie wierzę, że będziecie mieć tylko jedno :D
Czas pokaże :) Nasza dwójka to są urwisy, ale co mnie najbardziej zadziwia, że choć jest między nimi 4 lata różnicy a młodszy ma dopiero pół roku to bardzo za sobą przepadają. I jak widzę jak się tarmoszą albo cieszą jeden z drugiego to dla takich chwil warto się męczyć. Tyle, że to jest parę takich fajnych chwil na dobę, a pozostałe bywają mniej fajne :D Ale do ogarnięcia.
Jak młodsze dziecko podrośnie, na pewno będzie łatwiej! Wiesz, przyłączy się do zabawy starszaka, a Wy w tym czasie będziecie mieć czas wolny :).
Na fejsie właśnie wczoraj jedna z Czytelniczek pisała mi, że faktycznie ten pierwszy okres pieluch jest baaardzo trudny, ale potem już z górki, bo rodzeństwo zajmuje się sobą, a ja jako mama jedynaka już do końca będę musiała towarzyszyć mu we wszystkich zabawach i wysłuchiwać: „Nuuudzę się!”, „Nie mam co robić!”, „Chodź ze mną pograć w piłkę!”, itp.
Niech każdy robi, jak mu wygodnie. Choć z argumentem czasowo-finansowym się nie zgodzę. W obecnych czasach wydaje nam się niezbędne inwestowanie masy czasu i pieniędzy w dziecko. Prawda jest taka, że nikomu do szczęścia nie jest potrzebne ani prywatne przedszkole, ani lekcje baletu i migowego dla niemowląt, ani markowe ciuchy, ani wakacje na Teneryfie dwa razy do roku, ani minimum 70m kw na rodzinę 2+1.
To ja też się nie zgodzę :). Często nie ma miejsca w publicznym przedszkolu, więc to prywatne jest musem, nie wyborem. Poza tym ceny między publicznym a prywatnym przedszkolem dzisiaj aż tak bardzo się nie różnią (doliczywszy wyżywienie, zajęcia dodatkowe, które są jednak potrzebne, jak angielski czy rytmika).
A to dopiero początek! Miesięczny koszt studiów w innymi mieście to minimum 1000 zł (miejsce w akademiku/pokoju kilkuosobowym + wyżywienie + bilet miesięczny + ciuchy, książki, ksero, internet ;)). Dziecko może dorobić na studiach (na te ciuchy powiedzmy czy piwo), ale na pewno nie jest w stanie w pełni na nie zarobić (wszystko zależy oczywiście od kierunku oraz trybu). Dobrze być na to przygotowanym i jednak zdawać sobie sprawę, że przy dwójce dzieci co miesiąc przez pięć lat trzeba będzie wykładać 2 tys. złotych (minimum!), przy trójce 3, itp. Tzn. ja się na to przygotowuję :).
Co do studiów: mam kupę znajomych, którzy na studia od rodziców dostawali grosze (albo nic) i w studiowaniu w innym mieście im to nie przeszkodziło. Sama zrezygnowałam ze studiów w innym mieście, bo moich rodziców nie było na to stać. Możemy tak się przekonywać dalej, ale tak naprawdę chodzi o to, kto z czego jest w stanie zrezygnować. Rozumiem, że ktoś woli żyć wygodniej niż się ograniczać. Każdy wybiera sam, do jakiego momentu jest w stanie się ugiąć. My zdecydowaliśmy się tylko na dwójkę dzieci i więcej nie planujemy (i po cichu odliczam dni kiedy się wyprowadzą ;) )
Wiesz, jeżeli będzie się uczyć i dostanie się na fajne studia gdzie indziej, to właśnie nie chciałabym go ograniczać.
Są studia, które uniemożliwiają pracę na pełen etat (żeby na nie zarobić, trzeba pracować na pełen!) – i co mu powiem? Nie możesz, nie stać mnie, idź do pracy? Wolałabym nie :/.
Ale nie ma co gdybać, bo może nie będzie chciał się uczyć („i zostanie piłkarzem” – jak mawia mój mąż ;)), tylko ja już tak mam, że wolę być przygotowana na każdą okoliczność. Tak jak pisałam, myślenie „jakoś to będzie” jest mi zupełnie obce, pewnie dlatego pierwsze dziecko urodziłam późno, a na drugie po prostu trudno mi się zdecydować.
Myślę, że w kwestiach finansowych nikt nie ma na myśli luksusu tylko zwykłego życia i zwykłych wydatków ;)
Dla jednego luksusem jest wycieczka na Mauritius, dla drugiego zjedzenie obiadu na mieście. Ja tymczasowo (mam nadzieję ;)) jestem w okolicy tego drugiego, właśnie ze względu na to, że mam drugie dziecko i nie wróciłam do pracy. Mi tak dobrze, choć na początku łatwo nie było obniżyć sobie stopę życiową. Ale daleka jestem od narzucania tego wszystkim, rozumiem że kogoś mentalnie na to nie stać.
Piotr ma dużą rodzinę (dwójkę rodzeństwa, a tam też 2 i 3 dzieci, każde w innym wieku od mojego Kostka począwszy, a na ponad dwudziestoletnich siostrzenicach kończąc, które pewnie też już niedługo założą własną rodzinę), wszystkie imprezy typu chrzciny, urodziny, święta są szykowane na ok. 20 osób i chociaż nie jestem do tego przyzwyczajona, bo panuje rozgardiasz, jeden mówi przez drugiego, nikt nikogo nie słucha i nigdy nie można doliczyć się sztućców oraz talerzy – na pewno ma to swój urok!
Nowy standard dużej rodziny – 2+3 ;))))))
Ja mam 4 siostry – to jest dopiero duża rodzina ;)
Haha, no ale przyznasz, że dzisiaj rodziny z trójką dzieci to „duże” rodziny?
[Trudno się jednak komunikować przez pismo, bo mimo emotek i tak nigdy nie wiesz, jak cię druga osoba odbierze ;)
Powyższy komentarz był oczywiście w tonie żartu, pisany z uśmiechem, ale to mam wrażenie, wyłapałaś ;) I dobrze ;) ]
Tak – dziś duża rodzina to rodzina z trójką dzieci, czwórka wydaje się już patologią – a piątka! – jak w moim przypadku – to już totalny kosmos ;)
Wyłapałam i sama się z tego śmieję ;).
Nie chciałam mieć jeszcze dzieci, nie w tym wieku, nie w tym momencie życia. Stało się inaczej, Hanisława ma prawie półtora roku. Zakochałam się w niej totalnie, bez pamięci. Zakochałam się w macierzyństwie. I chcę mieć drugie dziecko już, teraz, natychmiast! Tylko dlatego, że czuję, że mam w sobie taki ogrom uczuć, że kiedyś tą moją bidę zaduszę. I jeśli drugie wyjdzie równie zajebiste… Będę podwójną szczęściarą ;)
nie znam się ale czy po ślubie kościelnym to nie powinno sie mieć tyle dzieci ile Bóg da? Jeżeli nie zgadzacie sią z tą zasadą to po co braliście slub kościelny
Chyba faktycznie się nie znasz, bo przecież kościół dopuszcza naturalne metody PLANOWANIA RODZINY.
Już wiem , że jesteś katechetką :P:P:P:P
My też raczej nie chcemy drugiego. Mąż to absolutnie nie chce, ja w przypływie hormonalnej huśtawki czasem pomyślę, potem przychodzi otrzeźwienie. Cenię spokój, ciszę, czasem nie mam sił przy jednym, to jak miałabym mieć siłę przy 2? Choć nie zarzekam się i wyznaję zasadę nigdy nie mów nigdy. Szczerze miałam bardzo długi i ciężki poród z vacuum, cukrzycę ciążową i szczerze boję się kolejnej ciąży. Dochodzą kwestie finansowe, bo samą miłością dziecka nie wykarmię.
Ja jestem jedynaczką, mój Narzeczony również i chcielibyśmy mieć więcej niż jedno dziecko. Dlaczego? Bo pewnego dnia możemy zostać zupełnie sami na tym świecie…
XXI wiek. Twoje życie, Twoje decyzje i są wspaniałe, jeżeli są właśnie Twoje i nikogo nie krzywdzą. W tej sytuacji, robienie dzieci na przekór sobie, skrzywdziło by wszystkich
Trafiłam na ten post dopiero dziś, więc z opóźnionym zapłonem :) Ja szanuje Twój pogląd i uważam, że super że macie świadomość siebie, własnych potrzeb, możliwości, ograniczeń i chęci. Dobrze jest mieć dzieci świadomie. My mamy dwóch synków i świadomie decydujemy się na trzecie bo tak chcemy i czujemy się szczęśliwi, choć wiąże się to też z wieloma trudności choćby pokładami siły i energii – ale warto ! Nie zgadzam się też z tym co mówi Twój kolega – że namawiając na dwójkę chcemy byście taplali się w tym samym bagnie co my, ja bym tego tak w życiu nie nazwała i gdybym kiedykolwiek usłyszała jako dziecko dorosłe, że mój rodzic tak powiedział, to uznałabym to osobiście za dość słabe..
Ja mam jednego synka. Wychowuję go sama, dlatego może baaaardzo długo zarzekałam się, że nigdy więcej dzieci i gdybym wiedziała, jak jest ciężko, na pewno trzy razy bym się zastanowiła, zanim zdecydowałam się nawet na jedno (bo to wbrew pozorom nie była wpadka :))
Teraz Kubuś ma 3 latka. Mój najstarszy brat (mam dwóch starszych braci) w lutym został tatą po raz drugi. I od tego czasu poczułam w sobie kolejne pragnienie zostania mamą. Niestety póki co nadal jestem sama i boję się, że jeśli w ciągu dwóch – trzech lat nikogo nie znajdę, pragnienie to minie, bo już nie będzie mi się chciało wracać do pieluch itp.
Uważam jednak, że każda z nas ma prawo do własnego zdania. Jeśli kobieta nie ma dzieci – też ok, jeśli czuje się z tym dobrze. Moja mama też często mi powtarzała, że jestem egoistka i wygodna, że nie chcę kolejnego dziecka (jak jeszcze tak mówiłam). A co w tym złego, że człowiek chce również żyć sam dla siebie? Czy wszystkie kobiety muszą się dla kogoś poświęcać??
Trafiłam na tego bloga dopiero wczoraj. Czytam i uśmiecham się serdecznie. Jeszcze trochę ponad miesiąc do porodu, prawda? Fajnie, że Kostek będzie mieć rodzeństwo. Ja życzę Ci dużo sił i cierpliwości. Buziak!
A ja trafiłam dzis i jestem mega ciekawa jak dajesz sobie radę ico dzis myslisz o tym temacie? Mam córcie 1,5 roku i mazzaczalmowic o nastepnym a ja sie boje
Za 2 miesiące na świat przyjdzie mój wyczekany, wymarzony, wystarany syn. Odkąd pamiętam, zawsze mówiłam, że „chcę mieć DZIECKO”. Potrzeba urodzenia była wyjątkowo silna, ale zawsze wiedziałam, że chcę mieć jednego malucha. Ciąża tylko utwierdziła mnie w tym przekonaniu. Trochę się irytuję, gdy inni zadają mi pytania w stylu „kiedy będzie drugie?”, a jeszcze bardziej, gdy przekonują mnie, że zmienię zdanie i jeszcze zamarzę o kolejnym. Ludzie mają tendencję do upraszczania i patrzenia na innych przez własny pryzmat. Wszystko wydaje się czarno-białe: można być niezależną kobietą bez dzieci lub matką Polką wychowującą trójkę. Jedno dziecko? To się nie mieści w najpopularniejszych schematach – no, chyba, że otoczenie wie, że to na przykład owoc wielu lat starań i kilku zabiegów in vitro.
Każda kobieta (lub każda para) powinna mieć wolność wyboru: zero, jedno, pięcioro…Nie ma tu słusznych czy niesłusznych wyborów. Grunt to poznać siebie, swoje psychiczne i fizyczne granice, potrzeby, oczekiwania, możliwości.
Ja mam jedno dziecko rocznego synka i wiem ze więcej dzieci nie będzie . Tak jestem trochę egoistka dla siebie . Jedno dziecko wezmę pod pachę i jadę gdzie chce mam więcej czasu dla siebie również . Życie nie może sie tylko wokół dzieci kręcić . Jedno mnie satysfakcjonuje .
W sedno! Dokładnie to samo myślę! i nic tak nie wkurza jak głupie gadanie ze jedno to za malo…a najlepsze w tym wszystkim to ze pouczają ci co jedno mają…eh co za hipokryzja.
Myślę podobnie.Ukłon za tekst. Jeśli chodzi o mnie,przez to właśnie rozpada mi się związek. Dlaczego? Mąż mało zarabia, a chce mieć dwójkę dzieci. Przeraża mnie czasem brak wyobraźni mężczyzn.Nie wspomnę jak jest mi przykro.
„Jako matka czuję się już spełniona. Fajnie być rodzicem jedynaka. Nie bać się wizji kolejnego porodu. Wyjść z pieluch i nigdy do nich nie wracać. I do tych nieprzespanych nocy też. Żyć jednak trochę dla siebie” . Dokładnie TAK. Nic dodać nic ująć. Popieram – jako matka 7-letniego jedynaka oraz żona 39-letniego jedynaka :)
Ilona tego wpisu mi było bardzo potrzeba dzięki :) !
Jestem mamą 5 miesięcznego synka. Zostałam mama w wieku 37 lat, złożyły się na to przede wszystkim problemy zdrowotne, z którymi przyszło mi się zmagać po 30. Jednak Bóg dał mi zdrowego, wesołego, pogodnego SYNKA. W moich planach i myślach pojawia się chęć posiadania drugiego dziecka. Mąż też przyznał się, że o tym myśli. Moje plany posiadania dziecka nr 2 nie są podyktowane chęcią zafundowania dziecku rodzeństwa czy spełnienia oczekiwań rodziny. Mój plan jest wynikiem mojej intuicji, która mówi mi, że tak ma być, bo tak czuje moje serce,ktore pcha mnie w kierunku podwójnego macierzyństwa. Szanuję jednak decyzję innych matek, które czują, że zadowala je jedno dziecko. To jest decyzja indywidualna rodziców ich pragnień ich możliwości zapewnienia dziecku wszystkich potrzeb oraz wszelkich innych aspektów życiowych typu np kariera, czy chęć spędzania czasu w rozwijaniu siebie po odchowaniu dziecka. Każdy ma prawo wyboru, szanujmy wybory swoje i innych, Niech każdy będzie szczęśliwy tak jak sobie wybierze. Każdy rodzic musi czuć, że jest powołany czy to do bycia rodzicem jedynaka czy też do bycia gotowym na rodzicielstwo większe niż jedną pociecha.
Czekałam na taki tekst, bo nagminnie ktoś usiłuje mnie ponownie zapłodnić. Mój mąż pokusił się nawet o komenty typu „nie ma drugiego dziecka, bo nie sypiamy ze sobą :)” reakcje ludzi rozbrajające. Ale do rzeczy. O tym, że powinnam mieć drugie dziecko usłyszałam miliony razy-może gdzieś w konstytucji jest napisane, że trzeba mieć 2 potomstwa, ale gdzieś ten wpis przeoczyłam… Wkurzający jest sposób zapytania, bo to nie jest grzeczne „nie planujecie więcej?” tylko ALE JAK TO TYLKO JEDNO? To są pretensje i to z reguły od ludzi, którzy w wolnym czasie nie robią nic ciekawego, a niedziela jest udana gdy się pójdzie do kościoła, a po mszy spożyje schabowego i rosół-nie żebym miała coś przeciwko, ale to jest nudne! My Każdy weekend gdzieś jeździmy, wiecznie nas nie ma, korzystamy na maska, bo życie i zdrowie mamy tylko jedno. W wolnym czasie zamiast sprzątać 10razy dom-na śmieciach się nie utykam, wolę posiedzieć z moim dzieckiem. Przykre to jak kobieta jest dyskryminowana za wszystko. I to kobieta kobiecie wilkiem, bo od żasnego pana nie słyszałam propozycji zapłodnienia :)
To kobiety mają największy problem, że mam tylko jedno dziecko….
Zajebisty wpis. Nic dodać nic ująć. Pozdrawiam serdecznie najszczersza kobietę jaka dziś w sieci spotkałam. ??
A ja jednak bardzo żałuję, że mam tylko jedno. Cierpię bardzo z tego powodu, żal mi syna.
Jestem po menopauzie i trochę za późno się obudziłam na drugie, nic z tego.
Gdybym mogła cofnąć czas chociaż o 5 lat zdecydowałabym się na drugie dziecko.
Mieszkamy na wdu, gdzie wszyscy mają kilkoro dzieci i mój syn tak dziwnie wygląda bez rodzeństwa.
Bardzo żałuję tej decyzji i nigdy sobie tego nie wybaczę, wydaje mi się, że go bardzo tym skrzywdziłam.
.
A ja chcialam miec drugie, ale trzy razy poronilam. Boje sie probowac dalej i szukam infirmacji o posiadaniu jedynaka. Ze jednak fajnie
Z lektury poniższych komentarzy, opisów życiowych doświadczeń różnych osób, wynika, że liczba dzieci, a nawet sam fakt posiadania dziecka, nie zawsze ma wpływ na poziom szczęścia rodziców czy rodzeństwa. Dlatego każda kobieta (i każdy mężczyzna) powinna sama ocenić, czy jej się chce i co dziecko wniesie do jej życia oraz czy będzie dla niej szczęściem czy utrapieniem.
Nikomu nic do tego, nie mamy prawa oceniać – każdy człowiek jest inny, ma inne granice i potrzeby.
W pierwszej kolejności powinno się zadbać o swój komfort i szczęście, bo nikt nie doceni poświęcenia, a nieszczęśliwy rodzic nie będzie w stanie spełniać się w roli mamy czy taty, ani wywiązać się z obowiązku wychowania swojego potomstwa na samodzielnych ludzi bez zaburzeń.
Propo komentarza kolegi, że „oni mają przesrane i nie chcą w tym gównie sami siedzieć….” ma trochę racji…są osoby niezadowolone z macierzyństwa/tacierzyństwa -ale nigdy o tym szerze nie powiedzą, bo wolą mieć kompana w problemie,bo może ktoś inny się również nie odnajdzie i będzie tak jak oni również niezadowolony-i tacy namawiają najczęściej na kolejne dziecko…żeby później móc sobie wspólnie ponarzekać. Czytałam kiedyś artykuł o parze która zastanawiała się nad decyzją o dziecku,byli jedyni wśrod znajomych ,którzy dziecka nie mieli. Znajomi ich latami namawiali,gloryfikując jak wspaniale jest mieć 2 czy 3 dzieci,słodzenie na potęgę itd. Ta para zdecydowała się z czasame na potomstwo,jakie zdzwienie było gdy z czasem pojawiały się piewsze problemy z dziećmi, a znajomi kiwali tylko głowami że mieli podobnie ze swoimi-zaczęli przyznawać się do trudów rodzicielstwa, gdy tylko tamci się zdecydowali na dziecko…..Dziecko to bilet w jedną stronę,nie ma zwrotu gdy się rola matki czy ojca nie podoba….niektórzy rodzice mają udrękę ze swoimi dziećmi,a się do tego nie przyznają,wręcz idealizują przy znajomych,mówią że z dwójką dzieci lepiej….jak jedno dziecko ma kilka miesiecy a drugie 2 lata to raczej lżej nie jest ani lepiej….a w wieku np 7 i 9 lat też nie jest powiedziane, że będą się dogadywać- każdy może mieć inny temperament zainteresowania itp. Rodzeństwo nie jest żadną gwarancją. Rodzeństwo powinno mieć do siebie szacucek,ale nie zawsze brat czy siostra to nasz przyjaciel…czasami największe i prawdziwe przyjaźnie rodzą się wśród ludzi zupełnie sobie obcych i potrafią być trwalsze niż tam gdzie są więzy krwi.
Jestem mamą 2.5 letniej jedynaczki ? oraz sama jestem jedynaczką ?. Najlepsze jest to, że chcemy z mężem ‚skrzywdzić’ pierworodną i i pozostać we trójkę. Nasza decyzja została podjęta po porodzie, kiedy zmagałam się z depresją przez co nasze małżeństwo przechodziło ogromną próbę. Ostatecznie doszliśmy do wniosku, że dziecko/dzieci ma być jedynie dodatkiem do naszego małżeństwa, a nie jego głównym celem. Kolejne dzieci kojarzą mi się z hałasem, większymi wydatkami (nie żyje się tylko miłością) i brakiem czasu między mężem, a żoną. My zaś jesteśmy zbyt egoistyczni aby próbować.
Najbardziej bolą przytyki bliskich, co do ilości posiadanego potomstwa oraz wtykanie nosa w nie swoje sprawy.
Każdy ma prawo do swoich wyborów, i akurat mam takie samo podejście na ten moment jak Ty :) nie mam jeszcze dzieci, ale chce mieć JEDNO, być może się to zmieni, ale wpływa na to wiele czynników, kto powiedział, ze rodzeństwo na 100% uszczęśliwi to pierworodne, to jest decyzja dorosłych, którzy odgórnie zakładają, ze dzieci będą się wpierać i kochać- tylko dlatego, ze łączą je więzy krwi- wcale tak nie musi być, a ja mam w sobie na tyle świadomości, ze taka sytuacja moze mieć miejsce i z pełna odpowiedzialnością mówię ?nie wiem jak zrobić, żeby tak nie było?, a nie chce żyć z poczuciem winy, ze coś zrobiłam nie tak, nawet, gdybym wiedziała, ze nic więcej się nie dało, ze NIE CHCE. Po prostu. Znam mnóstwo przecudownych jedynaków, często o wiele bardziej otwartych, skorych do pomocy niż ludzie, ktorzy maja rodzeństwo-być moze, dlatego, ze niegdyś nie musieli się upominać o swoje, dzielić się czymś jak nie chcieli, walczyć o swój przydział- mają gest-tak po prostu :)
Podzielam Pani opinie, a oprócz tego co Pani napisała, dochodzi jeszcze walka o względy rodziców, znam to z autopsji. Pozdrawiam
Witam, jestem mama jedynaka- z wyboru, sama mam trójkę rodzeństwa, mąż siostrę. Zdecydowaliśmy się z mężem tylko na jedno dziecko właśnie z powodu naszego rodzeństwa, No może rodziców, którzy nie potrafili podzielić miłości, zawsze, w każdym momencie któreś z nas było tym gorszym, wykluczonym. Mój syn choć jest jedynakiem, nie jest rozwydrzony, czy tez rozpieszczony, radzi sobie dobrze. Nigdy nie żałowałam, ze nie posiadam więcej potomstwa, a teksty typu ,, z jedynaka ni pies ni sabaka?? już mnie nie ruszają. Pozdrawiam wszystkie mamy