Najgłupsze rady na temat macierzyństwa, jakie słyszałam
Ludzie lubią dawać „dobre” rady młodej mamie, nawet jeśli ta przekroczyła już dawno trzydziestkę. Zupełnie tak, jakby wraz z wydaniem na świat dziecka pozbyła się również części swojego mózgu. Na początku było to dla mnie sporym szokiem, większym chyba nawet niż poród i baby blues razem wzięte. Przecież od wielu lat myślałam, że jestem już dorosła! Nikt mnie nie pytał o dowód w sklepie, chodziłam do pracy… I na imprezy do białego rana też bez spowiadania się komukolwiek z tego, jak żyję, sprzątam, gotuję oraz dbam o najbliższych (męża i chomika). Ale urodziłam i się skończyło. Zaufanie, że cokolwiek potrafię. Różni ludzie zaczepiali mnie w różnych sytuacjach i RADZILI. Większość z tych rad pasowała do moich dzieci jak obcasy na placu zabaw (czyli w teorii bomba, gorzej z praktyką), ale wiem, że nie masz całego dnia, żeby to czytać, więc zebrałam tylko dziesięć najbardziej absurdalnych z absurdalnych – choć powszechnych! – rad:
1. Nie noś, bo się przyzwyczai.
Ciągle się z mężem zastanawiamy, jak to robią ludzie, którzy nie przyzwyczajają. Od rana do wieczora (i od wieczora do rana!) słuchają płaczu noworodka? To ja już wolę maleństwo trochę ponosić. Ciężkie nie jest, a na studniówkę na pewno pójdzie na własnych nogach, a nie na naszych rękach ;).
2. Śpij zawsze wtedy, kiedy śpi twoje dziecko. Także w dzień.
Tak się składa, że moje dziecko w dzień budzi się co 15 minut. Ja w ciągu 15 minut ledwo zdążę przyłożyć głowę do poduszki i uspokoić gonitwę myśli. Na pewno nie zasnę!
A potem – kiedy znowu je uśpię – jestem już tak maksymalnie rozbudzona (i rozstrojona), że wolę iść wypić kawę oraz zrobić coś pożytecznego (np. pobawić się ze starszakiem), bo wiem, że za kwadrans przez najbliższe dwie godziny znowu będę kołysać noworodka w ciemnym pokoju przy relaksującym szumie suszarki.
Jeszcze NIGDY nie udało mi się spać razem z dzieckiem w dzień i… Szczerze? Nie mam pojęcia, jak inne mamy to robią ;).
3. Jak nie chce spać – wychodź na spacer. Dzieci ładnie śpią w wózkach.
Super! Dla mnie bomba! Tylko że… Nie.
Nie wiem jak ty, ale ja lubię, kiedy moje dziecko śpi, bo właśnie wtedy mogę COKOLWIEK zrobić. Wskoczyć pod prysznic, obrać ziemniaki, zgarnąć nogą w jeden kąt pieluchy tetrowe, żeby się po całym salonie nie walały… Trudno to wszystko zrobić, tfu! Trudno cokolwiek zrobić, kiedy cały dzień jest się na spacerze ;).
4. Odpuść sprzątanie/pranie/etc.
W końcu brudne naczynia to nie zając i nie uciekną… A szkoda! Fajnie by było, jakby zechciały np. same załadować się do zmywarki, a potem wyskoczyć z niej prosto do szafki.
Nie mam gospodyni na etacie. Nawet na godzinę w tygodniu nie przychodzi. Jak ja nie zrobię prania, to moja rodzina nie będzie miała czystych ubrań. Proste? Nie dla tych, którzy dają takie rady.
5. Podkręć temperaturę w mieszkaniu! 20 stopni to stanowczo za mało, kiedy w domu jest dziecko.
A jeszcze lepiej – zabierz je do sauny. Tylko nie zapomnij czapeczki! ;)
6. Nie dawaj smoczka! Bo potem nie odzwyczaisz!
W końcu kto to słyszał, żeby ssak ssał? Niech sobie lepiej popłacze ;). Nieutulony płacz w porównaniu ze smoczkiem jest przecież mniejszym złem!
Kostek ciumkał smoka przez prawie dwa lata. Po tym czasie pewnego pięknego dnia wieczorem powiedziałam mu, że zostawił go u babci. I odbierzemy, jak znowu do niej pojedziemy. Odwrócił się na drugi bok i zasnął. O smoczka nigdy więcej nie zapytał. Tak, też byłam zaskoczona. Że ludzie takie bzdury o trudach odsmoczkowania mi wciskali!
7. Jak się dobrze zorganizujesz, to dasz radę pogodzić macierzyństwo z pracą.
A także jak zorganizujesz dla siebie w miarę elastyczne godziny pracy, masz wyrozumiałego szefa, miejsce w przedszkolu, znajdziesz fajną nianię czy namówisz babcię do opieki nad szkrabem.
Może i da się pogodzić macierzyństwo z pracą (w końcu poród nie przeszkodził mi organizować konferencję na 500 osób!), ale nie ma co się łudzić, że odbędzie się to bez szkody dla dziecka. Albo dla pracy. I mówię to ja – jedna z lepiej zorganizowanych matek ;). Bo to nie kwestia organizacji jest, a priorytetów. Jeśli więc nie chcesz szybko wracać do pracy – dobra twoja, dajesz swojemu dziecku wszystko co najlepsze. Jeśli natomiast wracasz – dobra twoja, bo dbasz o swoją równowagę życiową. I nie ma co się biczować, że nie jesteś mamą na 100% i równocześnie pracownicą miesiąca. Nie da się być zawsze i wszędzie najlepszą. Żadna z nas nie jest.
8. Im szybciej zaczniesz przyzwyczajać do nocnika, tym szybciej odpieluchujesz dziecko.
Żeby nie było: podziwiam mamy, które w dobie pampersa mają czas i ochotę wysadzać dziecko na nocniku, kiedy tylko ono zaczyna – chwiejnie, bo chwiejnie, ale jednak – siadać. Albo jak kończy dwa lata i usłyszały od koleżanki, że najwyższy czas, bo córka kuzynki przyjaciółki jej męża matki w tym wieku to już bez pieluchy chodziła.
Ja zdjęłam pampersa, kiedy synek mnie o to poprosił. Odpieluchowanie trwało więc u nas… Minutę. Potrzebną akurat do odczepienia rzepów po bokach pieluszki. Od razu wiedział co, po co i gdzie. A ja jestem pewna, że nawet gdybym go wysadzała jak skończył pół roku, rok, półtorej – to i tak do pełnego odpieluchowania doszłoby w tym samym czasie. Kiedy ON byłby na to gotowy, a nie wtedy, kiedy życzyłaby sobie tego jego mama. Lub babcia. Lub sąsiad.
Bo przecież to, że biega się za dzieckiem z nocnikiem i ścierką, co 5 minut pytając: „A siusiu nie chcesz przypadkiem?” nie oznacza wcale, że zostało ono odpieluchowane :). Odpieluchowane jest wtedy, kiedy samo kontroluje i woła.
9. Proś o pomoc!
„Pomoc gości. Jeśli przyjdą w odwiedziny, kobieta może ich poprosić o pomoc w pozmywaniu naczyń lub przypilnowanie dziecka, gdy ona będzie korzystać z łazienki.” źródło
Za każdym razem, kiedy próbuję sobie wyobrazić, jak koleżankę, która wpadła do mnie na kawę, proszę o wymycie naczyń, bo muszę skoczyć do klopa – wybucham śmiechem. Tak, wiem, jej by nie było do śmiechu. I pewnie przez kilka lat omijałaby mój dom szerokim łukiem. Więc może nie jest to najfajniejszy sposób radzenia sobie z trudami macierzyństwa, ale na niechcianych gości – działa na pewno!
10. Pamiętaj o sobie!
Ledwo pamiętam, jaki jest teraz miesiąc. I że zakupy trzeba zrobić. Tak więc na pewno nie zapomnę jutro pomalować rzęs! Tym bardziej, że idę na imprezę. Do piaskownicy ;).
A ty? Dostałaś już jakąś głupią radę na temat macierzyństwa?
Wielcy amerykańscy naukowcy wymyślili jak odczarować pkt 4. Wystarczy kupić dwie zmywarki i ustawić je obok siebi – wtedy nie rozpakowujesz a wyciągasz czyste a do drogiej wkładasz brudne i tak w koło, to samo z pralką masz dwie plus suszarki – cykl analogiczny :D Jak już będę miała nowy, amerykański dom to właśnie tak zrobię. Tak serio podpatrzyła to moja mama w amerykańskich filmach. A jeszcze koniecznie młynek w zlewie – to już była by bajka!
O! Genialne rozwiązanie zwłaszcza z tymi zmywarkami ;).
Rewelka! :)
I w Polsce też już można spotkać dwie zmywarki w niektórych domach. Początkowo wydawało mi się to idiotyczne i zbyteczne, ale odkąd mam dwójkę dzieci i nieustanną górę brudnych naczyń w zlewie, to marzę o drugiej zmywarce…
Ajjj
Mieszkam w USA mam zmywarkę i młynek w zlewie.Nie używam.
Zmywarki nie wypłukują dobrze naczyń,a nie chce karmić moich dzieci jakimś chemicznym syfem pozostałym na talerzu
Genialne. Przy czapeczce i saunie zawyłem ze śmiechu. Przy pierwszym dziecku moja żona mogłaby przespać tym trybem cały dzień, ja zostałem w domu przy drugim i… nie miałbym kiedy mrugać. Każda ze złotych rad mogłaby zadziałać… tylko w idealnym świecie w takim z lodówką Heinekena zamiast garderoby.
Koniecznie czerwona kokarda przy wózku! Przecież po świecie chodzą same wiedźmy i czarownice i tylko szukają naiwnych matek bez czerwonych kokard, których maluchy można urzec klątwą, moja bratowa słyszy to ciągle ;)
Też słyszałam! Bezcenna rada! :)
Albo zaglądają i mówią o jaka brzydula mała, niby żeby nie zauroczyć ?? Wtf? A i jak się mi pierwszy syn urodził i przybyli goście w odwiedziny i maluch płakał bo tak mu się chciało to usłyszałam od prababci że muszę przez oczy językiem polizać i splunąć przez lewe ramię!!! Serio, a jak powiedziałam, że nie chcę tego słuchać to teściowa zapytała, czy tatuś to może zrobić. Teraz jak płacze to sobie żartujemy z mężem, że to dlatego, że nie przelizaliśmy przez oczy ?
Ja u synka przyczepiłam kokardkę czerwoną. Mój tato się pyta „Zawiesiłaś kokardkę żeby nikt Ci dziecka nie zauroczył?” na co odparłam „Nie tato, to jest po to żeby ludzie przestali mi truć, że bez kokardki i zauroczenie i bla bla bla. To jest kokardka odczepna a nie antyzauroczeniowa” :)
Nie śmiać się. Chodzą po świecie co najmniej 2 baby, co jak tylko rzucą słowo w kierunku mojego dziecka, to on budzi się w nocy z krzykiem i ciężko go uspokoić. Raz pomogła tylko modlitwa do Anioła Stróża. Serio. Przywiązałabym mu czerwoną kokardę na szyi gdybym mogła przewidzieć kiedy je spotkam…
Z zauroczeniem nie ma śmiechu, moja babka ma oczy czarownicy i gdy tylko zobaczy mojego synka to zaraz jest nie swój. Płacze bez powodu i nic nie jest w stanie pomóc. Mój wujek to samo. Dobrze że moja mamuśka potrafi to cholerstwo ściągnąć. I mnie też nauczyła.
Wiesz co, mój synek za kilka dni skończy 32 miesiące i dopiero zaczynamy odpieluchowywanie. Smoczek to samo, dziurawy flak już jest i sam go nie chce.
Wyznaję zasadę że nic na siłę, przecież nie posadzę go na nocnik na siłę,a że jest ciepło to może gonić po podwórku w samych majtkach. :) pozdrawiam ?
Można się pośmiać, też w to nie wierzyłam. Do czasu, kiedy sama nie zostałam uroczona. Myślałam, że jestem po prostu chora, a moja przyszła teściowa nagle mi przywozi specjalną wodę. Jak ręką odjął. Tyle, że mojego narzeczonego rodzina w to wierzy. Nawet do takiej znajomej ludzie przyjeżdżali z całej Polski, żeby odprawiała modły jeśli ktoś mocniej był uroczony bądź właśnie wodę robiła. :D no i trzeba mieć to „coś” żeby umieć uroczyć, zazwyczaj ktoś to robi nieświadomie, ale są też takie baby, które wiedzą, że potrafią uroczyć i robią to specjalnie.
;-) Ja usłyszałam radę, by do wózka przyczepić – tak na wszelki wypadek – i czerwoną kokardę, i medalik z Matką Boską (na wypadek, gdyby któraś z mocy akurat zawiodła) – padłam ze śmiechu zanim coś odpowiedziałam;-)
Ad. 3. Ej ale ja wychodziłam na spacer całe dwa lata żeby spał i kochałam to i co tam, że w domu syf i obiadu brak, dla mnie to był mój czas, odpoczynek relaks ?? Przy córce mi tego brakuje bo wychodzę tylko na plac zabaw i rower ewentualnie i oczy dookoła głowy mieć muszę. Ad. 1. No ale zdarzyło mi się usłyszeć na owym placu że przyzwyczaiłam córkę do noszenia gdy wzięłam ją na chwilkę bo płakała, także ten, wiem o czym mówisz. I to odpieluchowanie, sama ambitnie podeszłam do tego rok temu, i co? Mój 2,5 latek nadal z pieluchą lata, nie, no ściąga ją czasem, jak nie patrzę, żeby zrobić siku, na podłogę?.
A z ciekawości co robi mąż na wychowawczym skoro piszesz, że sama musisz sprzątać i prać? Kurde bo mój inżynier odkąd pracuje na swoim to przyjeżdża dopiero na kąpanie i to nie zawsze, dobrze że wieczorem kuchnie ogarnie, zmywarkę i czasem łazienkę sprzątnie ??
Blog Conference Poznań organizuje, ech, ech… Od świtu do nocy ;).
Byle do niedzieli! A wtedy na pewno wymyśli sobie nowe zawodowe wyzwanie, haha ;).
Hehe, no tak facet, niedługo zacznie pisać notki na tego bloga a potem kto wie, coś swojego, męskiego założy ?? Trzymam kciuki za konferencję! Pewnie jak i w zeszłym roku bedzie udana. Dla takich spotkań sama mogłabym blogować ? Ale póki co są ludzie którym wychodzi to lepiej czytaj Ty.
Jeśli chodzi o pkt 8 to radzono mi natrzymywać córkę już w pierwszych tygodniach życia… I żeby absolutnie nie nosić, a czytałam badania mówiące o tym, że nie da się dziecka przyzwyczaić do tego co już zna, bo przecież przez dziewięć miesięcy było noszone i kołysane, w genach mamy też płacz, który był jedynym sposobem na to, żeby o dziecku nie zapomniany, gdy prowadziliśmy koczowniczy tryb życia. Co z tego, że mamy to zapisane w genach od milionów lat, jak babcie wiedzą lepiej….
„A czemu on tak płacze? Nie noście, bo się przyzwyczai.” To najczęściej słyszę, i uszy mi już wiedną. Płacze, bo jest dzieckiem i to jego jedyny kontakt ze światem, a do noszenia przyzwyczaić się nie da. Poza tym okres niemowlęcy to jedyny taki, kiedy dziecko tak bardzo potrzebuję naszej bliskości. Później ciekawe świata, będzie się rwało, aby go poznawać ?
e tam, akurat myslalm, ze rzeczywiscie beda rady z czapy. a tak naprawde rada nr 2 (wykreslic zawsze) , 3, 4, 6, 9 i 10 sa jak najbardziej trafne!
Chyba, ze jestes samotna matka :-) jest cos w tym, ze ludzie wokol zawsze wiedza lepiej ale podstawa to wyciagac te madre rady a na reszte sie usmiechnac:-) Kazde dziecko jest inne wiec to my-mamy wiemy najlepiej co jest dla nas i naszego dziecka dobre. Pozdrawiam.
Z nocnikowaniem zgadzam się z Tobą w 100% :) Zresztą… z resztą punktów również :)
Mój synek nie zasypiał we wózku. Ba! Jeszcze się w nim rozbudzał. Z nauką na nocniku tez nie prawda. Młody się nauczył mając trzy lata a próby nauczenia go w wieku 18 i 26 miesięcy nie przynosiły skutku. Każde dziecko ma swój czas i niczym go nie przyspieszymy :) I powiem tak szczerze że więcej czasu na gotowanie i sprzątanie miałam gdy miał rok niż teraz gdy ma lat 3 a tez mówili że jak będzie miał trzy lata to już będzie samodzielniejszy. Samodzielniejszy tak ale też chce pokazać jak wszystko umiec więc sprzatania i robienia czegokolwiek jest więcej. Nie zapominając że ciągle słysze „Siam”, „Nie!” „Daj mi to” . Dodam jeszcze że gdy tylko się urodził to dużo do niego mówiłam i mu śpiewałam. Rodzina łapała się za głowe bo po co ja noworodkowi tłumacze jak się robić mleko czy co dziś będziemy robić. Dziś ma trzy lata i bardzo ładnie mówi aż mu się usta nie zamykają :)
:) :) :) Potwierdzam :) Rady bezcenne.
U nas w przypadku jednego syna było odstępstwo w punkcie z wózkiem. Syn spał tylko na spacerze w wozku, w domu nie bardzo, wiec chcąc nie chcąc tam się przeniosło nasze miejsce drzemki. Choć bym wolala, żeby spał w domu, a ja w tym czasie bym mogla cos zrobić.
Mi się zdarzyło przez 6 lat z dziećmi zasnąc 2 razy jak młodszy syn spał, a starszy oglądał bajkę :) Faktycznie dobry sposób na odespanie ;)))
PS. a słyszałyście może jakieś dobre rady?
Ja usłyszałam jedną od mojej mamy (i jedyną jaką od niej otrzymałam) – nie martw się, to wszystko minie (nieprzespane noce, smoczki, pieluchy, choróbska) / lub jak mówi moja koleżanka: Wszystko mija, nawet najdłuższa żmija :) i kiedy mi źle, że coś nie wychodzi, bałagan w domu, któraś noc z rzędu z kaszlącymi dziećmi itd. to mi zawsze poprawia humor :)
No wlasnie, ciekawa jestem! Moja mama tez bardzo czesto mowila inaczej niz wszyscy: ‚nie martw sie, zaraz bedzie siedzial/ stal/ chodzil, to bedzie lepiej, bo bedzie madrzejszy i komunikacja z wiekiem stanie sie prostsza’. Pomagalo i pomaga nadal! :)
To, co dało rade u Was, może nie dać rady u innych. Także traktuję wszystkie powyższe opinie „z przymrużeniem oka” ;) Nie każde dziecko po prostu czuje ze ma usiasc juz teraz na nocniku i ze nie chce wiecej pieluchy, serio. Pokazywanie mu na czym polega nocnik/ubikacja nie jest niczym złym. A tym jest właśnie odpieluchowywanie, prawda ? To samo z porządkiem, nie mowie ze codziennie, ale czasem naprawde warto odpuscic, zamówic jedzenie na wynos, nie tykać pralki i tak dalej. Zwyczajnie pobawic sie z dzieckiem kiedy w kuchni bałagan albo o zgrozo posiedzec przed telewizorem :p Bo czasem po prostu trzeba, odpuscic ;)
A ja pamietam te kolorowe broszurki o macierzynstwie pieknie uczesane matki w makijazu usmiechniete dziecko rozowiutkie ladne zadowolone. Baaa matka blizniat katmiaca oba na raz z usmiechem zaczeszka bez worow pod oczami. Gdzie takie kobiety.
Ps. Moze post o przesadach chetnie poczytam jakie sa w Waszym regionie hihi :D
O tak, owszem, owszem. Te co Ty i kilka innych. Podobnych – dzieci mialam bezsmoczkowe, ale Corka ssala kciuka. I zeby dostep do tego kciuka miala, zawsze jeden rekawek kurtki zdjety. W ten sposob mogla sie uspokoic. No i slyszalam, ze to gorzej niz smoczek, bo przeciez nie wyrzuce. I historie o kciukach zdeformowanych nieodwracalnie. No i ten rekawek, dziecko wyziebiam. I co? Zaczela zabkowac w wieku 5 mies. I kciuk poszedl w odstawke bez zadnych akcji.
I podobna do Twojej Rady nr. 10: Dbaj o zwiazek i oczywiscie siebie nie zaniedbuj. Super, ale przy HNB zycie sprowadza sie do zaspokajania pospiesznie fizjologicznych potrzeb, a akurat romantyczne akcje szybko wylatuja z listy. Z nikim dziecka nie zostawisz, bo kto by chcial takiego krzykacza popilnowac. I wlasciwie dlaczego? Jestesmy rodzina, dlaczego mamy udawac, ze w naszym zyciu nic sie nie zmienilo? A z obserwacji – znam ja tez li pary, gdzie dziecko latwe w obsludze, babcia na zadanie, juz smigaja po salonach, noworodek w domu. Myslisz, ze sa jeszcze razem? Bo bycie rodzicami to kolejny stopien wtajemniczenia i tak, zycie jest czasem bardzo monotonnym ciagiem obowiazkow.
Witaj, czytam Twój blog od dłuższego Czasu – bardzo sympatyczny. Gratululuje!
Jedna z najglupszch rad jakie słyszę prawie Codziennie jest to abym 6 miesięcznemu dziecku wprowadziła dietę odchudzająca. Serio. Fakt mój syn jest na mm, lubi jeść aczkolwiek je tyle (3x150ml plus kaszka na 100ml plus mały słoiczek przez cały dzień) jak wskazane jest w opracowaniu instytutu żywienia. przez cały dzień szaleje na macie albo w łóżeczku. Skończył 6 miesięcy ma 9kg i 71 cm w siatkach się mieści ale cyckowe mamy wręcz nakazują ograniczać jedzenie. Nie wiem czy to forma zazdrości czy głupota. Oczywiście takie teksty słyszę gdy któraś wejdzie na temat porównania umiejętności dzieci cyckowych a na mm:) A mój syn to anioł więc celownik ustawiony – Noc przesypia w łóżeczku, zasypia sam, bez smoczka, płacze jedynie gdy jest głodny a możesz zegarek ustawiać bo je zawsze o tej samej porze, już siedzi, bawi się na całego, jest zdrowy ma dwa zęby i rozdaje uśmiechy na lewo i prawo.
Zabawne jest to. Dobre rady mamusiek które krew zalewa. Czasami z przyjemnością coś ubarwie i widzę jak się prawie dlawia.
Ooo, to już prawdziwa masakra!
Mój też ładnie przybierał przez pierwszy rok, potem zaczął biegać i wszyściutko zgubił ;). Teraz cieszy nas kilogram rocznie, więc ciesz się zdrowiem synka!
W ogole rady zywieniowe – temat rzeka, zaczyna sie juz w ciazy. A potem stoisz sobie spokojnie na placu zabaw, duma Cie rozpiera, ale tak dyskretnie, ze dziecko w malpim gaju nomen omen jak malpka sobie radzi i katem oka juz ja widzisz. Anakonda, zbliza sie z milym, wrecz szelmowskim usmiechem. W naiwnosci swojej usmiech odwzajemniasz, anekdoty jakiejs oczekujesz, ze cos fajnego Ci powie, co widziala, przeczytala. A ona: „Ale to twoje dziecko jednak chude jest! A jestes pewna, ze nie ma… A sprawdzilas juz…”. Mnie dzieci nauczyly asertywnosci, wiec mowie: „Ale rozwija sie jak z podrecznika, a nawet lepiej, wiec wszystko w porzadku” Usmiech jej zanika, juz taka mila nie jest. Ale przy Synku jednak stchorzylam – zrobilam kompleksowe badanie krwi zakonczone konsultacjami u gastroentrologa. Wykluczylismy nowotwory, cukrzyce, nietolerancje pokarmowe itd. Taka ich uroda, anakondo.
Dokładnie! Odkąd urodziłam ani nie jestem anonimowa, ani też moje sposoby na wychowanie dziecka nie są nikomu obojętne. „Wszystkie dzieci nasze są” śpiewała Majka Jeżowska i może stąd innym się wydaje, że mogą dawać wskazówki wszystkim mamom ;)
Rada nr 3..masakra. moj synek spi tylko i wyłącznie we wlasnym lozeczku, spacerujemy dlugo codzienne, ale zaden spacer nie skonczyl sie spaniem.
Rada nr 8..starszemu synowi pokazywalam nocnik od 9miesiaca, a gdy skonczyl rok zaczelam go sadzac. Oczywiście nie tak jak to opisalas „pytajac co 5 minut czy chce siku ;)”. 3 razy na dobe na poczatku, a pozniej juz widzialam jak sam wzrokiem szuka foki czyt.nocnika . Tym sposobem mial 15 miesiecy jak wolal „foka” a ja wiedziałam ze chce na nocnik. Nie jestem zdania zeby to byl blad, dobrze mi z tym bylo ;).
A rada ktora slyszalam zawsze od tesciowej, to „zakryj mu glowke pielucha jak karmisz, zeby czkawki nie dostal”..masakra..najlepiej wsadz glowe pod bluzke w trakcie karmiena xd.
A punkt 9 rozwalil mnie do łez… :-D
Ja dopiero jestem w ciąży, a już przekonałam się, że najlepsza rada dla ciężarnych i dla mam jest taka, żeby NIE SŁUCHAĆ ŻADNYCH RAD! Natura na tyle wyposażyła nas w intuicję, że jesteśmy w stanie zaopiekować się sobą i Dzieckiem i łatwiej zrobić krzywdę przez głupie rady, niż własne pomyłki. Tak uważam. Pozdrawiam!
Wszystkie, słyszałam i słyszę dokładnie wszystkie. Trochę przy drugim dziecku się odczepiły te wszystkie ciocie „dobra rada”, ale nie zamilkły do końca. Dzis tez słyszałam o czapeczce. „Gdzie czapeczka?” – „Leży obok”. a najgłupsza rada, która słyszałam, to, ze mam bujać dziecko zwdloz, a nie w poprzek, bo urodziło sie przez cesarkę. Dzis juz umiem sie z tego śmiać, ale na początku przygody z macierzyństwem do śmiechu mi nie było.
” Jest najedzona, jest przewinięta to ma spać, a nie ty ja kołyszesz i nosisz” wrrrr i szarapie mnie babsko wredne ( czyt. teściowa ) od łóżeczka mojego dziecka żeby zostawić maleństwo same w zamkniętym pokoju (ale to, że niunia miała wtedy niespełna tydzień to już taki maleńki szczególik ). To mnie troszkę „poniosło” i wygarnęłam co myślę o takim zachowaniu i zwyczajnie wyprosiłam za drzwi, nie, nie pokoju ale za drzwi domu. Więcej takich „mądrych” rad nie słyszałam
Mój synek jest z tych, co smoczka nie uznają, i nawet jak się mu chciało smoka zapodać to wolał wypluć, więc ciocia męża dała nam złotą radę: „zanurzaj smoczek w cukrze, chętnie będzie ssał” :) także tego :) Dziecię się wychowało bez smoczka i żyje, w cukrze nic nie „zanurzałam” i jakoś daliśmy radę :) a co do spacerów sennych, u nas się sprawdzały, młodzian w wózek, mama do spożywczego, rundka w okół parku i spacer i zakupy i spanie zaliczone i trochę ruchu dla matki ;) także 4 w 1 ;)
Czapeczka; ojej ma zimne rączki; jak to śpi z wami?, to ty jeszcze karmisz? bez smoczka – biedna/biedny, bo oboje bez chowani – pewnie paluszki ssie – nie nie ssie! że też Ci się chce te wielorazówki prać – chce mi się, dzięki temu Panienka prawie od miesiąca w dzień bez pieluch chodzi (20-go skończy 1,5 roku.)
Cokolwiek robimy, ZAWSZE ktoś powię, że to zupełnie nie tak.
Ja dostałam żeby z dzieckiem nie wychodzić z domu do czasu chrztu. Biedne moje dziecko by było. 3 miesiące w domu… a co by było gdybym go chciała ochrzcić po roku.
Znam tylko jedna dobra rade: Mamo nie sluchaj innych! Sama wiesz najlepiej! Sama jestem mama dwoch coreczek, przy drugiej bylo juz latwiej ale przy pierwszej czulam sie dokladnie jak autorka artykulu! jakbym byla kosmitka i nie potrafila zrobic zupelnie nic! a potem babcie byly w szoku ze sobie radze! i w sumie stwierdzily ze nawet lepiej od nich! i pytaly jak ja to robie (nadal pytaja), a ja po prostu wiem co dla moich corek jest najlepsze, i tyle, jak kazda matka:)
Fajny post, troszkę się uśmiałam, szczególnie proszenie gości o pozmywanie naczyń. Mam w domu dwutygodniowego robaczka, ale jeszcze nie miałam okazji usłyszeć takich dobrych rad…teściowa jeszcze z urlopu nie wróciła ????. Pozdrawiam
Numer 1 i 2 najlepsze! <3
Ja usłyszałam od babci ” dziecku musi być ciepło! Bo przeciesz wyszło z takiej temperatury! 36,6!” I moja wyobraźnia jak podkręcam ogrzewanie do 36 stopni… smoczka ssał pół roku-sam odrzucił, na spacery wychodziłam żeby spał jak przez 3 miesiące mieszkałam u teściów zanim skończyliśmy remont ;) a teraz mało w domu, a na dworze zbyt ciekawie… spać jak dziecko śpi? Nie miałabym minuty dla siebie ani na prace domowe.
Ja lubiłam te ciążowe! Jako, że z mężem pochodzimy z różnych regionów polski z różnymi tradycjami i zabobonami to miałam podwójnie! Np. Nie nos łańcuszka na szyi bo będzie pępowina owinięta! Nie przechodź nad kablami, jak się przestraszysz to nie łap się za nic bo tam będzie dziecko miało myszkę, jak masz zgagę to dziecko będzie miało włosy, szpiczasty brzuch to chłopak, pij wodę będziesz mieć więcej pokarmu, nie jezdzij/kołysz pustego wózka bo dziecko będzie nie spokojne, (chciałam iść do zoo) nie idź! Nie można patrzeć na małpy bo potem dziecko będzie jak małpka! (?!)nie poszłam, a synek aktywny jakbym same małpy w ciąży oglądała! No i że po chrzcie się uspokoi… już po chrzcie i dalej wchodzi na stolik i parapet i gdzie się da…(ma 15 miesięcy)
Synek od urodzenia śpi sam, najpierw w kołysce obok naszego łóżka, teraz w łóżeczku u siebie w pokoju(15miesiecy ma) i zadawało mi się że to mój mały sukces, a się okazało że jestem wyrodna nie dająca uczucia i ciepła dziecku matka! Bo jak nie wiezmiesz go do łóżka jak placze?! Nie, nie wezmę, wstaje biorę go na ręce i siedzę z nim ile trzeba. I bywało, że nie raz z mężem na zmianę przez 4 godziny bo coś małemu dolegało… ale to napewno przez brak matki!
Moje ulubione:
Nie możesz usypiać dziecka na rękach! A jak będzie miał X kg/lat dalej będziesz go nosić? – Pewnie, lepiej odłożyć, niech ryczy, ale zaśnie sam i będę mogła się koleżankom chwalić!
I jeszcze przy noworodku:
Jak będziesz go karmić za każdym razem, jak chce, to będzie gruby! Dziecko karmi się co 3 godziny! – To już niestety pozostałości po dawnych czasach…
Ja ostatnio wzięłam mojego prawie-dwulatka do kościoła, ale że został jeszcze kwadrans do rozpoczęcia mszy, krążyłam wózkiem wokół kościoła, żeby się nie znudził zanim nabożeństwo się rozpocznie. I przysięgam WSZYSTKIE, dokładnie wszystkie panie które szły na mszę zwróciły na coś uwagę, że wiatr, że zimno, że zmarznie, wejdź z nim do środka, chodź ja ci drzwi otworzę.
Moja mama nalegala i nalega przy drugim , wez do wozka to zasnie. A ja twardo nie. Wole aby siestowaly w swoim lozku a ja mam czas na inne rzeczy. W wozku spaly jak gdzies wychodzilam, a nie mialam czasu zostac w domu na sieste. Nosidelko tez sie bardzo dobrze sprawdzalo. Ja w dzien sieste robilam ale musialam pojsc spac od razu po dziecku.
Ja tam nie ze wszyStkim się zgadzam. Co do punktu 2, to ja akurat spałam jak dziecko spało. Nie miałam problemów z zaśnięciem, więc ono spało 30 minut,a ja 25 :) dziecko wyspane i mama trochę wypoczęta. Oczywiście nie spałam za każdym razem, ale miałam minimum 2 drzemki dziennie. Wolałam się zdzemnąć niż ugotować obiad, czy poodkurzać co ma związek z punktem 4 o odpuszczaniu sprzątania. Do mnie też nie przychodziła żadna pani do pomocy, ale… przecież nie byłam jedynym dorosłym w tym domu. Mąż wstawiał pranie, mył podłogi itp. W końcu to nasz wspólny dom i wspólne dziecko, więc wspólne o nie dbamy.
Co do spania na spacerze (punkt 3) to też się nie zgadzam. Wiadomo, że wygodniej mi było jak mały spał w domu, bo mogłam coś zrobić(albo też iść spać :p ), ale jak były dni że był marudny, to w te pędy szłam na spacer. Świeże powietrze, inne widoki i dziecko zazwyczaj się uspokajało. A to, że czasem oprócz tego zasnęło, to trudno.
Mnie natomiast śmieszyły rady o czerwonej kokardce czy lizaniu oczu dziecka,a widząc po komentarzach dziewczyny w to wierzą. Więc po prostu każde dziecko jest inne, każda mama inaczej wychowuje dziecko. I dla kogoś coś jest śmieszną radą,a dla innego może być ona bardzo pomocna.
Jak dla mnie to wpis o tym jak nie należy nikomu radzić bo każdy jest inny :) ja zasuwam w domu razem z dziećmi a śpię albo odpoczywam zawsze kiedy śpią ;) mam trójkę rok po roku i nie wyobrażam sobie inaczej funkcjonować. A słyszałam całkiem odwrotne mądrości- jak dzieci śpią to powinnaś obiag gotować, pranie robić!
Bez przesady. Jakie to macierzyństwo straszne…. Spałam kiedy dziecko spało i nie miałam z tym problemów, bo spało po 2 godziny, potem 2 nie i tak całą dobę, więc to zależy od dziecka. Wracam do pracy, bo muszę (nie chodzi o „balans” tylko o przeżycie…) I nie wiem dlaczego przez te 8 godzin w pracy miałabym nie być dobrym pracownikiem. „Proś o pomoc”… Od tego, by ogarniać mieszkanie jesteśmy ja i mój mąż i taki powinien być argument na tę radę. Nawet jak biedak styrany po pracy wraca do domu to mu korona z głowy nie spadnie jak wstawi pranie czy odkurzy. Resztę robiliśmy i robimy też po swojemu. I nie przeżywamy tego tak strasznie. Nosimy, liczymy, że z nocnikiem uda się wcześniej, a nie jak będzie gotowe – może się uda zaoszczędzić na pampersach. Ostatnio matki robią z siebie takie niewolnice, że aż staje się to żałosne.
Dobra rada nr… Przecież dziecko musi płakać tak wyraża emocje.
Od półtora roku obalamy tą teorię skutecznie owszem marudzi i buntuje się komunikując niechęć jednak płacz był tylko po szczepieniach lub innych historiach godnych łez. Z zasady nie płaczemy bo mama jest kreatywna.
Nie wozić dziecka w foteliku samochodowym bo się udusi. Mam wrażenie że jednak będzie bezpieczniejsze w tym foteliku, nie mówiąc już o tym że przewóz bez fotelika jest niezgodny z prawem…
Tak. Wszystkie z powyższych…
Z wszystkim się zgodzę, tylko nie ze smoczkiem. Ten zaburza ssanie głębokie, zdecydowana większość mam, które mają problemy z karmieniem piersią ma je przez smoczek (mniej przez za krótkie wedzidelko). Więc oduczenie go nie musi być problemem, ale jest szybką droga do zwalnia sobie laktacji. A więc. Ten punkt… Z dystansem.
Ja nie karmiłam piersią.
Jak jeszcze miałabym zabrać smoczka, to byłoby całkiem wesoło. Ale nie dla mnie i nie dla moich dzieci.
Ja słyszę że za późno posadziłam na nocnik bo powinnam od 9 miesiąca sadząc a nie jak córka ma 1.5 roku. Kolejną radą było „baj butelkę to ci pospi”… Oczywiście dodatkowo dieta matki karmiacej czyli kurczak gotowany marchew i ziemniak.. od szwagierki „nie lataj za dzieckiem bo potem będzie tylko przy nodze” (pewnie niech wyleci na ulice i wpadnie pod auto to wtedy by było że czego nie pilnowalam). Mogę wymieniać w nieskończoność… A jeszcze ubieram na lekko bo jak jest 25 stopno to dziekco musi miec dlugie spodnie i bluze… Ale babcia i ciocie wtedy chodzą roznegliżowane „bo gorąco”…
W samo sedno,świetnie to ujelas :)