Jak zacząć ćwiczyć REGULARNIE?
Właściwie nie ma łatwiejszego pytania. I zarazem trudniejszego. Łatwiejszego, bo odpowiedź na nie jest banalnie prosta. Trudniejszego, bo wraz z odpowiedzią zaczynają się schody.
Już tłumaczę.
Żeby ćwiczyć regularnie trzeba po prostu znaleźć to, co się lubi. Innego sposobu nie ma. Możesz marzyć o zrzuceniu kilku kilogramów, wyglądzie Ewy Chodakowskiej lub zdrowym stylu życia – to wszystko jest świetną motywacją, żeby zacząć. Ale nie wystarczy, żeby wytrwać.
Bo niczego nie da się robić regularnie, jeśli zwyczajnie nie sprawia nam to przyjemności.
ZUMBA JAK SUKIENKA
Z ćwiczeniami jest trochę jak z sukienkami. Nawet jeśli pięć koleżanek poleci Ci ten butik na rogu, może się okazać, że znalezione w nim ciuchy na Tobie zupełnie nie leżą. Albo nie są w Twoim stylu.
Ja mam tak z zumbą. Nie znam babki, która by jej nie lubiła. Poza mną samą.
Dlatego nie warto słuchać innych, chodzić na zajęcia, które wybrała przyjaciółka lub na siłownię, bo mąż tak chce. To Ty masz przecież chcieć, nie oni.
ALE CO JAK WŁAŚNIE NIE CHCESZ?
Znam ten ból. Czasami trzeba się sporo naprzymierzać, żeby trafić. Ja sukienki szukam zazwyczaj kilka tygodni. Ale ze sportem miałam jeszcze gorzej, bo szukałam go przez ponad dwadzieścia lat!
Niby najłatwiej przypomnieć sobie, jaka aktywność sprawiała Ci prawdziwą frajdę w dzieciństwie. Wspinanie się po drzewach? To może ścianka wspinaczkowa? Bicie młodszego brata? A co powiesz na kickboxing? Występy taneczne na dożynkach? Czyli aerobik!
Jednak mnie osobiście wszelka aktywność w pierwszych latach życia kojarzy się głównie z wuefem, czyli z latającą wszędzie piłką, której panicznie się bałam (bo nigdy nie wiadomo, co takiej strzeli do głowy i czy nie zechce mnie za moment uderzyć w zęby) i wypisywanym na kolanie w szatni zwolnieniem, kiedy widziałam, że nauczyciel rozwiesza siatkę lub wyciąga piłki do kosza. Do dzisiaj śnią mi się koszmary, że nie zostałam dopuszczona do matury, bo nie zaliczyłam… Dwutaktu ;).
Sport? Nie, to nie dla mnie…
DLA MNIE, CZYLI DLA KOGO?
Aż pewnego dnia zastanowiłam się, jaka jestem. I tak trafiłam na zajęcia jogi. Zaskoczyło. Okazało się, że mam do czegoś predyspozycje, i że skoro już nie muszę biegać za piłką, całkiem fajnie ruszyć tyłek z kanapy. W końcu!
Kocham jogę czy biegi, bo to sporty dla intrawertyków. Zamykam się w swoim świecie i… ćwiczę.
Za to mój mąż ma odwrotnie – jako typowy ekstrawertyk uwielbia gry zespołowe. To ten typ, który na siłowni idzie zawsze tam, gdzie jest najwięcej ludzi. Czyli tam, skąd ja uciekam na stepper w zacisznym kąciku…
Spróbuj znaleźć aktywność skrojoną na Ciebie. Jak sukienka szyta na miarę. Może coś, co będziecie robić całą rodziną? Basen, rower, rolki, badminton?
Sport sprawia naprawdę wielką frajdę. Szkoda, żeby miała Cię ta przyjemność ominąć!
W końcu ktoś napisał prawde! Trzeba polubić to sportowe zajęcie, żeby ćwiczyć regularnie.
Uwielbiam jazdę konną i nikt mnie nie musi namawiać. Deszcz, słońce czy śnieg nie są mi straszne, gdy wybieram się do stajni :)
Jazda konna <3 – zawsze chciałam spróbować i nigdy nie miałam okazji.
Podejrzewam, że polubiłabym na równi z jogą :).
oo tak trzeba to kochać. Ja kocham Zumbe, to już półtora roku miłości czystej :) Ćwiczenia z zabawą, aa kg lecą w dół !! Totalnie w dół. Tyle że będąc mamą to chyba ciężko byłoby się wyrwać na godzinkę na fitness, ale można też w domu :)! w tym roku są organizowane Maratony Zumby, w Gdańsku, Mrzeżynie i Ostrowie Wielkopolskim jak ktoś jest z bliska to polecam bo to fajna zabawa:)
Takie pytanko: na rolkach z wózkiem jest wygodnie się poruszać? Takiego zestawienia jeszcze nie widziałam stąd moja ciekawość.
Dzisiaj spróbowałam pierwszy raz (mąż obładowany aparatem, rowerkiem biegowym oraz kilkoma innymi klamotami) i pożałowałam… że tak późno!
Mega wygodnie, polecam, jeśli masz gdzieś w miarę równą nawierzchnię. Wózek prowadził się bardzo stabilnie (a McLaren nie należy do stabilnych wózków), spokojnie można się rozpędzić (dziecko wtedy jeszcze bardziej zadowolone ;)), do tego obciążenie np. pod górkę robi swoje. Po drodze spotkałam jeszcze kilka osób na rolkach z wózkami, chociaż nie powiem, wywoływaliśmy małe zaciekawienie, zwłaszcza starszych osób. Ale to nic, jutro na pewno wybiorę się znowu :).
O a ja się boję jakoś, odkąd mam dziecko rolki leżą ale kiepska ze mnie „rolkarka” ?
Ja też uciekam w pusty kąt siłowni :-D A najbardziej lubię ćwiczyć sama w domu z włączonym serialem :-)
zgadzam się w 100%, warto posłuchać siebie, próbowałam siłowni, biegania, Chodakowskiej, zumby (bo właśnie wszystkie moje koleżanki chodzą) ale został tylko rower bo tak naprawdę to jedyna aktywność, która daje mi przyjemność i szczęście, Pozdrawiam,
a ja lubię jezdzic na rowerze :) na aerobik tez lubilam chodzic, ale nie zawsze mam z kim zostawic dzieci, zeby chodzic regularnie. a moze tak jak pisałas – za malo to lubie, zeby sie zmotywowac do chodzenia :P
Nosz jakie nogi! ???? ja też nie lubię zumby, jedyne zajęcia w grupie to pilates, jogi nigdy nie próbowałam i lubię biegać, zawsze bez muzyki, tylko ja i moje myśli. Ostatnio tylko małe kłopoty ze zdrowiem więc muszę mieć przerwę. Ale wrócę ?
:( Zdrówka w takim razie! Też miałam przez ostatnie miesiące problemy zdrowotne i ćwiczyłam raczej w kratkę… Ale już jest lepiej :).
BTW zapomniałam o pilatesie! Też lubię. Myślę, że mogłaby Ci się spodobać joga :).
I przede wszystkim trzeba zacząć :) Ja uwielbiam siłownię i bieganie. Bo wtedy tak jak piszesz zamykam się w sobie i mam spokój. Kiedyś trenowałam również krav magę i też to bardzo lubiłam. Ja chyba po prostu lubię się zmęczyć i czuć zakwasy :)
Ja też! Kiedyś nie lubiłam, a teraz mam najlepsze samopoczucie, kiedy czuję w mięśniach, że poprzedniego dnia dałam sobie w kość ;).
a ja błagam powiedz co to za dżinsy?
New Yorker :).
Eh to jest jeden z minusów posiadania dziecka…przed nim chodziłam na siłownię i fitness trzy razy w tygodniu. Małżonek również. Plus do pracy jezdzilam na rowerze. Teraz tylko raz joga. I wszedzie autem zeby zdazyc do domu, przejac opieke..
Chyba jestem już bardzo zmęczona, bo przeczytałam przed chwilą, ze chodziłaś na fitness… Trzy razy dziennie ;). Hahaha.
ja bylam bardziej zmęczona bo faktycznie napisałam trzy razy w tygodniu :D a potem edit.
Najgorsze są początki je trzeba po prostu przeboleć. Od ponad dwóch lat trenuję regularnie i mam radę dla tych którzy łamią swój plan tygodnia i zamiast iść na trening to ulegają presji znajomych którzy często mówią „ciągle trenujesz a z nami się nie spotkasz” trzeba się zastanowić ile razy się z nimi spotykaliście i ile razy zrezygnowaliście dla nich z treningu a ile razy oni zrezygnowali z piwa w pubie albo filmu w telewizorze dla treningu z wami na siłowni? Jak się nad tym zastanowicie to zobaczycie ilu macie prawdziwych przyjaciół. Ja teraz regularnie spotykam się ze znajomymi na oglądaniu filmów a gdy mam trening to oni wpadają do mnie do Saturn Fitness na Targówku i trenują razem ze mną.