Pimp my house: jak urządzić gabinet w domu?
Własny gabinet – obok oddzielnej pralni – to było moje największe marzenie. W starym mieszkaniu pracowałam przy stole na środku salonu, tam, gdzie toczyło się całe życie rodzinne. Nie zliczę już, ile razy byłam wyrywana przez męża albo dzieci w trakcie pisania jednego zdania, ba! Każdego słowa dla was. Spróbuj wyrazić myśl, kiedy co chwilę ktoś woła: „Mamo! Nudzę się!” albo informuje, że skończyły się właśnie czyste skarpetki. Pomysł na kobiecy gabinet miałam więc w głowie od początku budowy. Ale budowa się przeciągała, a życie zmieniło o 180 stopni…
W międzyczasie Piotr chyba mi pozazdrościł tej pracy z dziećmi na kolanach, bo postanowił nie wracać do korpo. Szybko stało się jasne, że muszę stworzyć gabinet dla dwóch osób. Zaczęłam kombinować. Najpierw chciałam postawić na środku stary stół, potem nowy stół z VOX, jednak cena trochę mnie przygięła.
Zresztą, przecież jestem typową introwertyczką. Nie potrafię pracować w grupie i nie mogę się skupić, kiedy ktoś jest obok mnie. Lub na przeciwko. Tylko zamknięta sam na sam z własnymi myślami jestem w stanie wycisnąć z tej klawiatury jak najwięcej.
Dlatego postanowiłam stworzyć dwie oddzielne strefy: gabinet dla niej i dla niego. Dwa oddzielne biurka, dwa krzesła postawione do siebie plecami. Niby razem, ale jednak osobno.
Jesteś ciekawa, jak wyszło? Zapraszam więc do środka!
BIBLIOTEKA Z KĄCIKIEM CZYTELNICZYM
W domowym gabinecie nie mogło zabraknąć regału na książki. Nie przewidzieliśmy dużego budżetu na to pomieszczenie, dlatego zdecydowaliśmy się na najtańsze z możliwych rozwiązań: zwykły regał BILLY z IKEA.
Kiedy już przyjechał i go złożyliśmy, okazało się, że to był strzał w dziesiątkę! Naprawdę niczego więcej nam nie potrzeba! I co najważniejsze: regał jest tak duży, że spokojnie mogę dokupować nowe książki. Miejsca na nie jeszcze długo nie zabraknie!
regał – IKEA BILLY
fotel – OLX
lampa stojąca – Leroy Merlin, ale kupiona wieki temu
lampa wisząca – Lampa LOFT
plakat – wall-being
GABINET DLA NIEJ
Pierwsze było biurko. Marzyło mi się stare, antyczne, ciężkie albo wręcz odwrotnie – lekkie i wesołe z czasów PRL.
Jednak to antyczne stanęło na mojej drodze jako pierwsze. Dorwałam je dzięki informacji od jednej z was, że gdzieś tam na Facebooku ktoś właśnie sprzedaje biurko z okresu międzywojnia. Nie było drogie, więc decyzję podjęłam w ciągu minuty. „Biorę!” – zawołałam do słuchawki. Na drugi dzień biurko było już u nas.
I jak się pojawiło, tak utknęłam.
Biurko okazało się naprawdę dostojne. Do tego czerwona przedwojenna cegła i poczułam się jak w pieczarze. Wiedziałam, że muszę jakoś to miejsce ożywić, że co prawda gabinety z reguły są ciemne i ponure, ale… Sama nie czułam się w takim pomieszczeniu najlepiej.
Wpadłam więc na pomysł, żeby przy poważnym biurku postawić niepoważne krzesło. Kolorowe, plastikowe, lekkie. Takie z jajem, z przymrużeniem oka. Długo szukałam właściwego, bo też do samego końca nie byłam pewna, czy to w ogóle dobrze razem zagra? Jasne, najłatwiej byłoby znaleźć krzesło równie ciężkie, skórzane i brązowe, ale… No właśnie. Nie o taki efekt mi chodziło! Lubię starocie, ale bez przesady. Najlepiej prezentują się we współczesnym wnętrzu!
I był taki sklep, który od dawna podglądałam w internecie. I tam właśnie biurko – co prawda lakierowane, ale jednak stare – zestawiono z niebiesko-szarym, zawadiackim krzesłem. I tak wchodziłam na tę stronę i tak się inspirowałam, i tak szukałam krzesła podobnego, i znaleźć nie mogłam… Aż tu nagle masz! Wystawili je na sprzedaż! Tak, na tej stronie, co mnie zainspirowała!
To było przeznaczenie, bez dwóch zdań. Zadzwoniłam, zapytałam czy bardzo jest zniszczone (bo to krzesło z ekspozycji jednak), a na informację, że wcale, uwierzyłam, bo też kto ogląda stare biurka z nowymi krzesłami? No nie ma dwóch takich Ilon, pewnie nawet nikt na nim nie siadał za bardzo, więc ja je biorę i się nim zaopiekuję najlepiej jak potrafię.
Kiedy przyjechało, wiedziałam już, że poszłam w dobrą stronę.
Od razu zrobiło się jaśniej i nie tak ponuro. Postanowiłam więc dodać życia i koloru również cegle. Myślałam, żeby obok kratki powiesić więcej cytatów. Albo zdjęć. Albo plakat! Jednak szybko odkryłam, że nad głową potrzebuję czegoś, co pomoże mi uspokoić myśli. Podnoszę wzrok i nic mnie nie rozprasza, nie dzieje się za dużo. Ja jednak źle funkcjonuję w chaosie.
I wtedy odezwała się jedna z was, dokładnie pod wpisem o łazienkach TUTAJ, że do mojego domu pasowałaby dekoracja z mchu na ścianę. No jasne, że tak! Widziałam wcześniej coś takiego na Instagramie, tylko nie miałam pojęcia, co to jest, jak to się nazywa i gdzie tego szukać!
Okazało się, że to prawdziwy mech reniferowy i w sumie najważniejsze jest to, że nie wymaga specjalnych zabiegów, bo wilgoć pobiera z powietrza (o ile w domu panuje wilgotność powyżej 40%). Aha, i nie lubi bezpośredniego słońca, ale to dobrze, bo nasz gabinet to najciemniejsze pomieszczenie w domu.
Ale i tak najlepsze jest to, że te cudeńka robi jedna z was, moich czytelniczek!
mech reniferowy – Light Green Workshop
biurko – via Facebook
krzesło – Drop Arne Jacobsen (dorwane z ekspozycji za ułamek ceny!)
metalowa kratka – IKEA MYRHEDEN
lampka biurkowa – VOX
worki na przybory biurowe – moyha
drewniany kalendarz – Tiger
notatnik Bla Bla Bla – Tiger
plakat – Głodek Design
GABINET DLA NIEGO
Zajęta wykańczaniem damskiej części, tutaj poszłam na totalną łatwiznę i zakupiłam znany z Pinteresta zestawik IKEA: dwa kozły, drewniany blat i krzesło stylizowane na stare, przemysłowe w kontrastowym do biurka kolorze.
Czyli typowy, męski, surowy, industrialny styl.
Do tego blachy, kaktusy i jesteśmy w domu!
biurko – IKEA
krzesło – IKEA KULLABERG
lampa kinkiet – VOX
drewniany przybornik – VOX
metalowe tabliczki – targ staroci
druciany domek – Pepco
Jak się okazało, mam chyba więcej pierwiastka męskiego, bo choć moja część jest OSOM, to jednak część Piotra należy do moich ulubionych!
Ale jestem strasznie ciekawa, która strefa tobie podoba się bardziej? Pierwiastek kobiecy czy męski???
Fajny wpis i naprawdę fajne uwagi. Pozdrawiam
Ilona zdecydowanie Twój kącik biurowy wymiata! Chciałbym taki sam ;)
Dziękuję ślicznie! Nawet nie wiesz, jak mi miło <3 :)
No yhm?… eee no twój jest ????????petarda
Jednak wolę strefę męską ? Chyba bardziej do mnie przemawia ?
Jestem freelancerem od prawie 5 lat, w poprzednim mieszkaniu (i zanim urodziłam dziecko, HAHAHAHAHAHA) dzieliłam gabinet z mężem (który pracuje normalnie poza domem, ale często „dorabia” coś po godzinach). Teraz jesteśmy z dwulatkiem na 50 metrach kwadratowych w dwóch pokojach, więc moje biurko stoi dokładnie pośrodku salonu. Jeśli ktoś myśli, że bycie freelancerem to super sposób na łączenie pracy zawodowej z rodzicielstwem, bo przecież pracując można doglądać dzieciaka, to niech uważa, bo zabiję go śmiechem :D Wyję od dawna o własny skrawek przestrzeni. Niech to będzie 2 x 2 metry, ale zamykane i moje :( Charakter i mojej pracy, i mnie samej niestety wymaga spokoju, żebym mogła się skupić, więc pracuję w nocy albo jak ktoś porwie juniora na spacer. Cały Wasz gabinet szalenie mi się podoba. Jedna z bliskich mi osób wstępnie obiecała mi już biurko – masywne, potężne, ogromne, z prawdziwego drewna, pamiętające Piłsudskiego. Tylko gdzie ja je zmieszczę? :D
Bycie freelancerem, kiedy jesteś młodą mamą to najszybsza droga do wariatkowa :).
Chociaż w teorii brzmi świetnie: masz czas dla dziecka, zawsze możesz wziąć sobie wolne, itp. itd. Tylko naprawdę ciężko nauczyć się rozgraniczyć pracę od życia osobistego. Ja mam problem z tym, żeby skończyć po 8 godzinach, zawsze coś można zrobić lepiej lub więcej.
Też zazwyczaj siadam po nocach, chociaż po przeprowadzce szybko się okazało, że wcale nie potrzebuję kilku dni na napisanie jednego tekstu – jak jestem sama w pokoju, to spokojnie mogę to zrobić w jedno przedpołudnie :)
Ilona,
„Bycie freelancerem, kiedy jesteś młodą mamą to najszybsza droga do wariatkowa :)” – cóż święte słowa, piszę to o 4:37, mimo że 8 miesięczna latorośl smacznie śpi :) wyskoczyłam z łóżka jak tylko zobaczyłam Twój wpis i Twój mech. Wszystko wyszło wspaniale :)
Mech jest po prostu idealnym rozwiązaniem dla każdego rodzica – zielone, mięciutkie kojące i nie trzeba koło niego wcale chodzić :) On po prostu jest, rozumie i nie ocenia :D Zapraszam serdecznie wszystkich niezdecydowanych http://www.lightgreenworkshop.pl a na hasło „Mum and the City” daję 10% rabatu do końca wakacji. Rodzice tego świata, łączcie się :) :) :)
pozdrawiam o brzasku
A tego biurka – chociaż nie widziałam – już Ci zazdroszczę!
Czadowo! Ja bym nie pogardziła ani jednym ani drugim bo własny gabinet to również moje wielkie marzenie :)
Nie wiem co napisać bo szczerze nie lubię mebli antycznych, ale świetnie to ograłaś. Podoba mi się w takim zestawieniu.
Ten mech skradł moje serce – masz duży czy mały?
Duży, 50×50. I faktycznie jest duży!
W końcu duży to duży :)
@Beata Kolakowska
Bardzo mi miło to czytać, zapraszam serdecznie na naszą nowiuteńką stronę http://www.lightgreenworkshop.pl i do polubienia fanpage na Facebook https://www.facebook.com/lightgreenworkshop/ .
Mech… duży czy mały – podobno rozmiar nie ma znaczenia :) Duża ramka robi wrażenie i jest „wielkie wow”, natomiast super sprawdzają się też zestawienia kilku małych ramek obok siebie (zapraszam na nasz Instagram, tam więcej inspiracji https://www.instagram.com/lightgreenworkshop/)
Nawet mała ramka (23×23 cm, więc wcale nie taka mikroskopijna) robi duże wrażenie i znajdzie się dla niej miejsce prawie wszędzie :) Po prostu trzeba ją mieć :)
Wpis Ilony mnie rozczulił i chciałabym, żeby mech był wszędzie :) Dlatego do końca wakacji daję 10% rabatu na hasło „Mum and the City”, odezwij się koniecznie w wiadomości prywatnej na Facebook lub e-mailem.
Podoba mi sie calosc!!! Niby wszystko z innej parafii, ale razem wyglada swietnie. Mech… czad :)
Wielbicieli Mum and the City i mchu reniferowego zapraszam na stronę http://www.lightgreenworkshop.pl gdzie możecie znaleźć zarówno dużą ramkę (taką jak ma Ilona) jak i mniejsze ramki prosto z naszej pracowni Light Green Workshop :) Ramki są dostępne w kolorze czarnym albo białym.
Specjalnie dla czytelników rabat 10% na hasło Mum and the City do końca wakacji, niech mech się zazieleni :)
Czekam na Was w wiadomościach prywatnych na Facebook i poprzez e-mail :)
Te krzesła nie wyglądają na wygodne
Mega, naprawdę mega to wyszło, Twój kącik podoba mi się bardziej ale całe pomieszczenie.jest super,nadaje się do.pokazania.w.jakimś piśmie wnętrzarskim, serio? świetnie wszystko razem zostawiłaś, choć mogłoby się wydawać, że wszystko z innej bajki, to razem jest genialnie, tak inaczej niż te białe biureczka ze złotymi i różowymi dodatkami, które teraz wszędzie widać, nikogo nie urażając oczywiście??
Świetny gabinet, można się zainspirować. Jestem za kobiecą częścią, chociaż i tak najbardziej to mi się podoba regał, w którym obok książek jest miejsce na kwiaty. A pamiętasz skąd są przyciski do papieru?
Z Kenii :)
Ahaha, nie tego się spodziewałam :D
[…] pralnię, było jasne, jak tylko kupiliśmy ten stary dom. Marzyłam o niej nawet bardziej niż o gabinecie, nie wspominając już o garderobie, której wcale nie mamy […]
Dobrze jest mieć kont dla siebie;)
Czy to krzeslo meza z Ikea jest wygodne? Mam je upatrzone dla syna i chce kupic onlline, bo do Ikea daleko
Jest wygodne. Chociaż nam po jakimś czasie zaczęło skrzypieć, ale to może od ciężaru męża :)
Jaki model drzwi wewnętrznych wybraliscie do domu?
Drzwi robił nam stolarz na zamówienie :)
[…] FOT: Mum and the City Duża ramka czarna, kolor mchu light green – w gabinecie blogerki Mum and the City. […]
Bardzo podoba mi się szafka z książkami w gabinecie domowym. Według mnie, tak samo jak u Pani na zdjęciu, tworzy magiczny klimat biura.