„Czytaj etykiety!” – a co, jeśli one kłamią?
Wpisy z tej kategorii na blogu zazwyczaj można podsumować krótkim: „Czytaj etykiety!”. Ale… To nie jest do końca prawda. Bo przecież opakowanie ma nas przede wszystkim kusić: „Weź mnie, weź mnie. Jestem lepszy niż reszta produktów na tej półce!”. Dlatego producenci, tworząc je, bardziej kierują się zasadami marketingu niż prawdomówności.
Wystarczyło spędzić w sklepie spożywczym dokładnie kwadrans, żeby znaleźć przykłady opisów na etykietach, które kompletnie nic nie znaczą. Co więcej! Okazuje się, że my – konsumenci – jesteśmy bezkarnie wprowadzani w błąd za pomocą kilku ogranych trików. Lepiej je znać, żeby móc przechodzić obojętnie obok tych kolorowych i zapisanych wielkimi literami haseł, które z rzeczywistością mają niewiele wspólnego… Które są zwykłym kłamstwem.
1. „Pieczywo pełnoziarniste”, „pieczywo żytnie”.
Chociaż chleb z ciemnej mąki jest na naszym rynku praktycznie niedostępny, na półkach sklepowych z roku na rok pojawia się go coraz więcej. Jak to w ogóle możliwe?
Wystarczy wielkimi literami napisać: „chleb żytni” nawet na pieczywie, do którego dodano mąkę pszenną. Nie wiem jakim cudem jest to zgodne z prawem, ale niestety – musi być, skoro ten chwyt (sami przyznajcie – poniżej pasa!) jest stosowany przez większość piekarni.
2. „Mleko świeże”, „mleko prosto od krowy”.
Wszystkie mleka (oraz wyroby z mleka: sery czy jogurty) sprzedawane w sklepach Unii Europejskiej muszą być pasteryzowane (czyli podgrzane, dzięki czemu nie namnażają się w nich złe, ale również dobre bakterie). Takie mleko nie jest więc ani świeże, ani tym bardziej prosto od krowy!
3. „Fit”, „fitness”, „light”, „low fat”, „niska zawartość tłuszczu”.
Jedz produkty fit, a będziesz szczupła, piękna i powabna? To zbyt piękne, żeby mogło być prawdziwe! Bo poza nazwą – takie produkty nie mają nic wspólnego z byciem fit.
Na przykładki płatki „Fitness” – różnica kaloryczna między nimi a płatkami czekoladowymi (których nikt przy zdrowych zmysłach nie nazwałaby dietetycznym produktem!) wynosi… 30 kcal na 100 g produktu. Czyli jakieś 15 kcal na całkiem sporą porcję. Powalająca, prawda? Co więcej: wystarczy tylko dobrze poszukać, żeby znaleźć płatki o niższej zawartości tłuszczu i cukru, mimo że producent nie chwali się tym na opakowaniu.
A jeśli już mowa o niskiej zawartości tłuszczu – jedzenie pozbawione go na siłę (czyli tzw. „light”) nie jest tak smaczne jak tradycyjny odpowiednik, więc często dodaje się do niego cukier.
Lub syrop glukozowy (tutaj opisany jako „fruktozowy” lub „fruktoza” – zapewne po to, żeby uśpić czujność czytającego etykiety klienta). Co najciekawsze: o ile spożywanie w rozsądnych ilościach nasyconych tłuszczów nie jest jakoś bardzo szkodliwe, o tyle cukru w postaci tego syropu – jest już katastrofą.
I jeszcze moje ulubione pieczywo chrupkie. Tylko 20 kalorii, „niska zawartość tłuszczu” jak głosi napis u dołu opakowania…
Chyba na jedną kromkę, którą i tak nikt się nie naje! Bo jeśli porównać wartość odżywczą 100 g tego pieczywa ze 100 g jakiegokolwiek innego (nawet pszennego!), to czarno na białym widać, że nie tylko kalorii jest w chrupkim zdecydowanie więcej, ale właśnie tego tłuszczu (i to o połowę!).4. „Bez konserwantów”.
Często pojawiający się napis na ketchupach i sokach na przykład. Tylko że ketchupy i soki mają przedłużaną datę przydatności do spożycia dzięki… Pasteryzacji, a nie dzięki konserwantom! Tak, wszystkie bez wyjątku. Co znaczy tylko tyle, że produkt z napisem „bez konserwantów” wcale nie musi być lepszy od innych na tej samej półce. Bo żaden z nich nie ma konserwantów. Dzisiaj to już po prostu pusty frazes.
Ale ostatnio producenci poszli krok dalej…
5. „Bez glutenu”.
Sok nie tylko bez konserwantów, ale również bez glutenu. Tylko… Czy ktoś widział sok z glutenem???
Tylko czekać, aż na sklepowych półkach pojawią się dżemy „bez laktozy”. Albo szynka. No co? Jak szaleć, to szaleć!
Okazuje się, że dzisiaj samo czytanie etykiet nie wystarcza. Trzeba dokładnie analizować skład, a żeby go przeanalizować, warto poświęcić na to trochę czasu i na przykład jeden produkt porównać z drugim. Żeby znaleźć ten najlepszy. Bo gdzieś przecież jest ta dobra żywność, prawda?
a to już ‚specjalisci’ od marketingu to powymyślali. a co to ketchupow to wiekszosc zawiera benzoesan sodu. ja akurat z tych, co ogladaja etykiety.
fajnie, ze o tym piszesz.
Takie realia… oszukujemy siebie nawzajem. Producenci oszukują klientów, nie zdając sobie chyba sprawy, że chcąc nie chcąc, sami są potencjalnymi konsumentami…
I tak, i nie. Mój szwagier pracuje w branży (akurat mięsnej) – dzięki niemu wiem na wyrywki, jakie parówki czy szynki są w 100% bezpieczne :) (tak, tak, są takie parówki ;)).
Wyjątek potwierdzający regułę ;)
jakie? :) moglabys napisać? z tego co ja obserwuje na etykietach parowek, szynek wydaje mi się ze zadne nie sa bezpieczne :)
Szynka Krakus (ma na etykiecie „bez konserwantów” – taka pakowana w całości, nie sprzedawana w plasterkach), kiedyś była dostępna tylko w Makro, teraz jest już chyba w innych sklepach.
Parówki Piratki z Lidla. Ja kupuję jeszcze z „Tradycyjnego jadła”, ale trzeba uważać ze świeżością (to drogie wędliny, nie schodzi im tego dużo, więc… Bywa różnie, zależy w których punktach sprzedaży).
Parówki piratki też odkryłam samiusieńka. Mojemu chłopakowi takie bm kupowała ale on lubi „jakieśtam swoje” które nie są lepsze w smaku, a wypchane g..nem.. Eh. W moim domu i tak takich nie zje. :)
Nie ufam tym parówkom, skład okej i ta niska cena nasuwa mi jeden wniosek: owo zwierzątko nim stało się parówką musiało jeść niezłą kupę..polecam mlekomaty :)
Nie wiem jak szynka, ale przykałdowo parówki miewają laktozę… Śmiem twierdzić, ze niektóre „szynki” tez ją mają ;)
Jestem w stanie w to uwierzyć, od kiedy dowiedziałam się, że w większości wędlin jest… Gluten!
Tak tak, mija corka jest na diecie bezmlecznej i dopiero teraz widze jak duzo jest mleka dodawanego do produktow, w ktorych bysmy sie go nie spodziewali. Laktoza w wyrobach miesnych to nie nowosc, a mozna go nawet spotkac w … konserwach rybnych. Ot taka ciekawostka.
Wiesz co, to samo słyszałam w każdej piekarni o chlebie orkiszowym (musi mieć dodatki, bo inaczej będzie za twardy) i… Nie jest to prawda. Moje dziecko miało w trakcie rozszerzania diety (chwilową na szczęście) nietolerancję glutenu, musieliśmy więc na jakiś czas wycofać ten składnik z diety, zaczęłam więc kupować chleb 100% orkisz i… Był zjadliwy. Kostek nawet go lubił (ja też, choć musiałam się przyzwyczaić).
Orkisz zawiera gluten…!
Właśnie nie zawiera! Jestem na diecie bezglutenowej i piekę sama chleb z mąki orkiszowej w domu przy użyciu 4 składników: mąka orkiszowa pełnoziarnista, woda i odrobina drożdży oraz soli. Po co coś więcej?! Jest pyszny i naturalny. Gdy chciałam kupić gotowy chleb bez glutenu – naliczyłam 12 dziwnych składników na etykiecie!!!
Studiowałam Technologię Żywności i Żywienie Człowieka, na pewnych zajęciach dowiedziałam się, że swojego czasu można było kupić olej rzepakowy bez cholesterolu :) Producenci korzystają niestety z niewiedzy klientów. My wiemy, że produkty roślinne nie mają prawa zawierać cholesterolu i ja, widząc taki napis na opakowaniu, nie kupiłabym tego produktu. Są jednak ludzie, którzy się na to złapią. Podobnie jest z wspomnianymi przez Ciebie sokami bez glutenu, a przykładów z pewnością jest więcej. Ja wyciągam z tego jeden wniosek – im mniej krzykliwych haseł na opakowaniu, im produkt prostszy – tym lepszy.
Odnośnie mleka – to określenie „świeże” nie ma oczywiście nic wspólnego ze świeżym mlekiem prosto od krowy, ale jest jednak chyba najlepszym wyborem (w sklepie). Zachowuje najwięcej wartości odżywczych, no i jego okres trwałości nie przyprawia o dreszcze :)
Tak! I jest (ze sklepowych ;)) najlepsze w smaku ;).
No chyba żartujesz z tym, że to najlepsze mleko. Byłem świadkiem jak Łaciate nie zepsuło się stojąc sobie poza lodówką i to w 20-stukilku stopniach :/ Najlepsze mleko to Strzałkowo (w moim rejonie, nie wiem czy jest wszędzie). Właśnie takie, które psuje się po kilku dniach i ma smak prawie identyczny z tym otrzymywanym prosto od krowy. Co do oleju rzepakowego to nadaje się tylko na zimno, do sałatek itd. Ma dość niską temperaturę spalania przez co szybko zamienia się w rakotwórczy dym. Trzeba z nim uważać. Najlepszym wyborem do smażenia to olej ryżowy, który ma temp. spalania znacznie wyższą od rzepakowego.
Absolutnie zgadzam się z tym, że im produkt prostszy, tym lest lepszy. Najlepsze produkty nie należą do wielkich korporacji typu Nestle, Coca-Cola Company i nie muszą się reklamować. Jeśli ktoś wydaje dużą ilość kasy na reklamę to z pewnością chce nas nabrać.
Najlepsze w sklepie, wyraźnie to podkreśliłam :) chodzi mi o te butelkowe z napisem „świeże”. Nie ma wątpliwości, że jest o niebo lepsze niż UHT… A do innego mleka niestety dostępu nie mam. Żeby producent mógł umieścić takie określenie na wspaniałej butelce z plastiku, musi ono zostać w odpowiedni sposób przygotowane. Tak samo jak producent napojów nie na każdym produkcie może napisać „sok”, musi ten sok jednak jakieś normy spełniać.
W większości szynek jest laktoza a nawet cukier, nawet tych, co kosztują i 40zł za kg. Co do glutenu w sokach, akurat dla ludzi nietolerujących glutenu, to jest cenna informacja, bo uwierz mi, gluten pojawia się w produktach, o których przeciętnemu konsumentowi się nie śniło. W wędlinach, jogurtach (i nie chodzi mi o takie ze zbożami), serkach homogenizowanych, soki mogą być dosładzane syropem fruktozowym otrzymywanym z pszenicy, czekoladzie (np. znana szwajcarska firma wszystkie mleczne czekolady słodzi syropem z jęczmienia), w pastach do chleba jako zagęszczacz…
Sok nie może być dosładzany. Wówczas byłby napojem, a nie sokiem.
Masz rację, nie może, ale producenci nie zawsze się tym przejmują :(…naprawdę dzięki mojej chorobie dowiedziałam się niesamowitych rzeczy o towarach na sklepowych półkach…
Oznaczeniem sok-napój muszą, bo jest to już regulowane prawnie.
Robiąc wpis trafiłam na półce na bezglutenowe: parówki, szynkę, kiełbasę, czekoladę. „WTF?” – pomyślałam. Od kiedy to w mięsie i czekoladzie jest pszenica? Sprawdziłam, niestety, jest (i to w większości), więc wierzę, że nie jest łatwo żyć z nietolerancją glutenu :(.
Niestety ale soki są dosładzane cukrem i jest to uregulowane prawnie. Wynika to z tego, że jedna partia owoców jest słodsza,a druga mniej, więc producenci mają prawo dosypać do 1 l soku 150g cukru, stąd te soki 100 % są potwornie słodkie. Jest to prawo Unii Europejskiej.
A sam podpis bezglutenowe niezawsze oznacza, że nie zawiera go, choć i tak nie powinien. Czasami na jednej linii produkcyjnej są produkty glutenowe i bezglutenowe i wystarczy mały pyłek i ktoś o wysokiej nietolerancji glutenu będzie miał poważne problemy zdrowotne. Załóżmy, że kupujesz czekoladę milkę: milka ma różne smaki, nawet czekoladę z ciasteczkami lub krakerskami, w której jest gluten. Tak więc muszą oni o tym informować na swoim opakowaniu.
Zgodzę się, że w żywności jest straszny burdel. Tak jak pisałaś, wynika to z chęci oszukania klienta i zachęceniu go do kupna swojego produktu, ale wynika też z wielu absurdalnych regulacji prawnych oraz wielu chorób cywilizacyjnych,typu cukrzyca czy też nietolerancja na gluten. Można więc dostać zawrotów głowy w sklepie :)
Robimy soki naturalne z owoców świeżych i pewne jest że nie można dosładzać,trzeba kupować soki nie z koncentratu jest ich dużo i zainteresowani mogą podpatrzeć produkcje soków .
Kto Ci to powiedział? Czy znasz proces produkcyjny soków 100%? Robią je z koncentratu, czyli prócz niego leją tam wodę i słodzą, bo koncentrat cukru nie zawiera.
Podobno jest to inny gluten. No i u nas pomogło.
Chociaż wiadomo, to mogło być coś innego, jak to przy kilkumiesięcznym dziecku podczas rozszerzania diety bywa.
co prawda żadnego z tych produktów nie ma na mojej liście jedzeniowej, ale i tak bardzo mi się podoba to zestawienie :) zwłaszcza dietetycznych płatków ;)
Tak, najbardziej uwielbiam te wszystkie produkty „light” i „fitness”, które mają więcej kalorii od zwykłych. Pomijając fakt, że czytałam, że te wszystkie odtłuszczone produkty, zwłaszcza mleczne, bardzo źle wpływają na naszą kobieca gospodarkę hormonalną, przede wszystkim obniżają płodność.
Ja wynajduję notorycznie mleko w proszku w jogurtach, deserkach etc. Nie kupuję z powodó ieologicznych :P serków na D. Ostatnio jednak wzięłam taki do ręki, bo dzieć zapytał czemu nie kupuję. I co? Syrop glukozowy! Jeszcze jeden argument, żeby omijac firmę na D szerokim łukiem.
-Ketchup bez konserwantów – niby nie potrzebne, ale jak przejrzysz etykiety to większość ma paskudny benzoesan sodu…
– Caprio nie jest sokiem, mimo tego ślicznego wielkiego 100% (dziennego zapotrzebowania na wit. C), to napój, a duża część napojów jednak ma konserwanty. Ja bym bardziej przyczepiła się tego wielkiego 100%, które udaje, że to 100% owoców
-light z reguły oznacza, że skoro odjęli coś to coś musieli dodać aby utrzymać smak i konsystencję. Często gorsze i szkodliwsze słodziki i zapychacze niż w wersji nielajtowej.
-Bez glutenu mnie dziwiła reklama płatków kukurydzianych, bo przecież glutenu w kukurydzy zero. Siostra mi wytłumaczyła, że aby dać znaczek „gluten free” nie może być NIC z glutenem robione na tej hali gdzie ten produkt bezglutenowy. Czyli jak robią płatki bezglutenowe to nie mogą robić obok takich z glutenem, bo przypadkiem produkt bezglutenowy mógłby się zanieczyścić a to mogłoby być niebezpieczne dla osób z dużą alergią. Ta sama zasada działa przy napisach „może zawierać orzeszki, soje itp” na produktach nie mających nic wspólnego z orzechami, po prostu używają ich gdzieś na tej samej hali do czegoś innego. Choć oczywiście sok bez glutenu jest jak woda bez GMO, którą sprzedają gdzieś w Stanach. Jest wabikiem dla ludzi, którzy stracili głowę i muszą mieć wszystko bio, GMO free, gluten free itp :)
Często w produktach fit jest więcej cukru niż w produktach które nie są fit. Wydaje sie ze jak jest fit bo będzie zdrowe a tak nie jest.
Chleb żytni może składać się w 100% z mąki żytniej, bo sama taki piekę w domu. Jest kwaskowaty i to kwestia gustu czy ktoś taki lubi czy nie. Jednak to jest produkt masowy, czyli dla tej większości która nie lubi kwaśnego pieczywa. Jeśli komuś zależy na prawdziwym chlebie żytnim to znajdzie piekarnię, która piecze taki świeży chleb nie pakowany w foliowe opakowanie. Druga sprawąsprawa to etykieta „Chleb żytni na naturalnym zakwasie”, a w składzie na opakowaniu widnieją drożdże. Mąka żytnia potrzebuje naturalnego zakwasu, nie urośnie na drożdżach, więc jest to zbędny dodatek.
gdzieś jest… mnie czytanie etykiet napawa coraz większym przerażeniem i dlatego mnóstwo rzeczy robimy w domu- chleb, kiełbasy, dżemy, przetwory warzywne…w sezonie zarywamy przez to nocki,ale przynajmniej wiem co jem :)
.Jeśli chodzi o mleko to ja nie widze zadnego klamstwa. Jak wiadomo kazde mleko jest pasteryzowane tylko w roznych temperaturach. A na butelce jest informacja ktora byc powinna… U nas akurat mleko pasteruzowane w 75 stopniach nazywa sie swieze, gdyby bylo pasteryzowane w wiekszej temperaturze to nie bylo by juz „świeże”..
Bardzo trafne spostrzeżenia – a już zwłaszcza o mleku, po prostu uśmiałam się do łez, bo to śmieszne i bardzo smutne zarazem, jak ludzi nabija się w butelkę…
Ja piekę chleb z 100% mąki żytniej i nie jest kwaśny. Mąka pszenna nadaje puszystości. Chleb jest bardziej miękki i nie jest zbity. Mnie nie dziwi dodatek mąki pszennej z punkty widzenia producenta bo taki chleb łatwiej się sprzeda. Osobom przyzwyczajonym do chleba białego będzie on bardziej smakował.
albo dobre jest jak piszą że np. bez konserwantów, których faktycznie nie ma a w środku śmieci typu syrop glukozowo-fruktozowy itp
Ja często patrzę na skład , ten z tyłu małym druczkiem, bo wiem że same etykiety kłamią. I takim sposobem znalazłam kilka dobrych produktów chociaż czasem też mi się zdarzy kupić „zły” produkt, bo kto ma czasalbo chęci żeby siedzieć w sklepie i czytać etykiety jak masz cały wieli kosz do kupienia. Problem znika jak już masz produkty sprawdzone ( pojakimś czasie można wszystko „obczaić”).
Mleko świeże oznacza że było poddanectem.nie większej niż 70 stopni a więc zachowuje więcej wartości odżywczych.jego termin przyd.do spożycia jest do max.dwóch tyg.
Tak, ale czy to znaczy, że jest „świeże, prosto od krowy”?
Nie oznacza, że jest prosto od krowy ale mleka mikrofiltrowane jest naprawdę najlepszym wyborem, jeśli nie ma się dostępu do mleka wiejskiego. Wystarczy dokładnie poczytać etykiety. Ważne, żeby było zaznaczone, że jest pasteryzowane w niskiej temperaturze – wtedy wybór jest ok:)
Ale czy ja gdziekolwiek napisałam, że jest złym wyborem lub że jest gorsze od innych? Nie. Napisałam tylko, że oznaczenie: „świeże/prosto od krowy” jest kłamstwem ;).
A co z Ketchupami? Nie wiem jak to liczyć:
np. „pomidory (132 g pomidorów na 100 g ketchupu), cukier, ocet i przyprawy”
Na prosty chłopski rozum mamy 132% pomidora w pomidorze!
pomidory traca mase podczas przerobu? woda odparowuje? tak samo z mięsa o wadze 50 g nei zrobiesz kotleta o takeij samej masie…
Z uwaga czytam Twoje wpisy i naprawdę dają dużo przyjemności i są ciekawe. Zgadzam się z tym wpisem, cały czas przy zakupach trzeba mieć głowę na karku, by nie dać się zwariować :) Ja już mam wybrane produkty eko z listkiem i te które nie mają certyfikatu, ale są naturalne i dobre i nierzadko tańsze. Polecam l http://ekozakupy.pl/
Niektóre opisy na opakowaniach są równie abstrakcyjne jak bajki :) Ja sobie radzę w ten sposób, że wszystkich tych bredni nie czytam, skupiam się tylko i wyłącznie na składzie, mając za każdym razem nadzieję, że jest prawdziwy, bo inspekcje nieraz alarmowały o nieprawidłowościach….
hmmm
– Przykro mi bardzo, ale ten, kto pisał ten artykuł nie do końca ma rację.
– Jeżeli chodzi o pieczywo to do pieczywa żytniego można ustawowo dodać do 10% mąki pszennej (jest tak jeszcze zgodnie z obligatoryjnymi PN – nie ma innych ustaw, ani wytycznych do których można się stosować i które zostały przyjęte). Niestety na szerszą skalę nie uda się stworzyć chleba wyłącznie z mąki żytniej lub razowej – kto jest z branży piekarniczej ten to wie!
– Jeżeli chodzi o mleko, produkty fit i jogurty to akurat tutaj się zgodzę i to prawda.
– Nie wszystkie ketchupy i soki są bez konserwantów – mimo pasteryzacji producenci do niektórych dodają konserwanty – więc napis akurat tutaj, że bez konserwantów jest jak najbardziej prawidłowy.
– Sok bez glutenu – oczywiście przeważnie w sokach nie ma glutenu, ale…. Jeżeli na tej samej hali produkcyjnej są produkowane inne wyroby z glutenem – w soku może być gluten. Jeżeli nie ma takiej informacji na opakowaniu, oznacza to, że może w środku być gluten. Na dodatek kiedy soki są z dodatkami do żywności to należy pamiętać, że w niektórych dodatkach do żywności znajduje lub może znajdować się gluten (a więc jest i w soku)!
– Należy także pamiętać, że nie wszystkie dodatki do żywności to konserwanty (tak naprawdę to zła nazwa bo powinno być bez substancji konserwujących). Substancje konserwujące to podgrupa dodatków do żywności (nie każdy dodatek do żywności jest substancja konserwującą).
Pozdrawiam
Tu się z koleżanką nie zgodzę. Odnoście pieczywa lekkiego. Zrobiłaś im anty reklamę, niesłusznie.
Poczytaj rozporządzenia odnośnie oświadczeń żywieniowych, jeśli w 100g produktu jest mniej niż 2,8g tłuszczu w 100g produktu można na jego opakowaniu napisać ?niska zawartość tłuszczu? jest to zgodne z obowiązującym prawem.
Natomiast czym innym jest jakie są zawartości składników w różnego rodzaju pieczywach.
PS: mam prośbę o usunięcie tego przykładu, żeby było fair :)
Z sokiem i brakiem glutenu się nie zgadzam ze względu na to ze w wielu skokach i napojach znajduje się syrop glukozowo-fruktozowy który najczęściej zagęszczamy jest mąka przez co powstaje niebezpieczeństwo w spożyciu dla osób które są chore i nie tolerują glutenu. Taka sama sytuacja jest z szynka czy serem, keczupem i praktycznie wszystkimi produktami które są zagęszczanie mąka ze względu na tani koszt.