Nie bujaj, bo zrobisz dziecku krzywdę?
Zaczęło się od pokazania na Facebooku filmiku z TEGO WPISU. Od razu odezwały się głosy: „przyzwyczaiłaś do bujania, to masz”, „może zamiast bujać pośpiewaj kołysanki, KAŻDE dziecko przy tym zasypia”, „jak widzę rodziców telepiących dzieci to szlag mnie trafia”, „nigdy nie bujałam, dzięki czemu mój syn zasypiał w łóżeczku, a ja siedziałam obok w fotelu”, „położna mi powiedziała, że dzieci nie lubią kołysania”, „po co to wszystko, zostaw ją w łóżeczku, sama w końcu zaśnie”. Nie byłabym sobą, gdybym tego nie skomentowała ;).
Więc teraz kilka faktów, które może cię zaskoczą, ale jeśli jesteś mamą, to naprawdę raczej nie powinny i aż mi głupio, że muszę takie oczywiste oczywistości wykładać:
1. Dzieci są różne. Serio. Tak samo jak różni są dorośli. To że ty lubisz kolor zielony i sushi wcale nie oznacza, że wszyscy lubią kolor zielony i sushi.
A więc to, że twoje dziecko wszystko bez mrugnięcia okiem zje, wcale nie znaczy, że absolutnie każde dziecko wszystko je. To, że twoje zasypia samo tym bardziej nie oznacza, że każde dziecko zasnąć potrafi. Są dzieci, które muszą do tego po prostu dojrzeć. Nie każde rodzi się z tą umiejętnością. Tak samo jak nie każde rodzi się ze wzorcową wagą 3,2 – 3,5 kg i głową obsypaną ciemnymi kędziorkami, choć wiadomo, że wtedy świat byłby piękniejszy.
Albo i nie.
2. To nie jest tak, że rodzic buja dziecko, bo ma nadmiar wolnego czasu, z którym nie wie, kurde, co zrobić, więc pewnego pięknego dnia wymyśla sobie: „Hej ho! Chodź tu młody człowieku w ramiona me, a ja cię ukołyszę! I tak będę cię teraz kołysać po wsze czasy, choć może ty tego nie lubisz, ale ja bardzo!”.
Jeśli rodzic buja swoje dziecko, to znaczy, że ono miało taką potrzebę, którą głośno zakomunikowało, koniec, kropka.
A jeśli twoje dziecko takiej potrzeby nie ma – patrz punkt poprzedni.
3. Żeby nie przyzwyczajać dziecka do kołysania musiałabyś całą ciążę leżeć. Tak, bo każdy twój ruch dziecko w brzuchu odbiera jako bujanie. I kiedy tak bujane przez dziewięć miesięcy nagle się rodzi, jest już do tego bujania przyzwyczajone :).
A więc prawda jest taka, że – jeśli chodzi o kołysanie – po porodzie dziecko może się od niego co najwyżej… Odzwyczaić.
4. Dzieci nie tylko lubią być bujane/kołysane/telepane – zwał jak zwał – ale przede wszystkim tego potrzebują, żeby harmonijnie się rozwijać. Jeśli kołyszesz, to odpowiadasz na jedną z podstawowych potrzeb swojego malucha, zupełnie tak jak wtedy, kiedy go karmisz, przewijasz, przytulasz, dotykasz czy z nim rozmawiasz.
Kołysanie nie tylko zaspokaja potrzebę bliskości czy wycisza, ale również – co mniej oczywiste – ćwiczy koordynację, wzmacnia mięśnie (nie tylko rodzica, ale też dziecka!), przyspiesza rozwój: fizyczny, emocjonalny oraz intelektualny. To taki „masaż” dla mózgu, dzięki któremu maluchy szybciej się uczą, zapamiętują, zaczynają mówić.
5. Starsze pokolenie nie zawsze ma rację. Chociaż tak, wiem, zostałaś wychowana w całkowitym posłuszeństwie do tego, co starszyzna mówi, więc trudno ci się teraz od ich głosów odciąć. Ale wystarczy pomyśleć, że nam w drugim miesiącu podawano do picia soczek, a zaraz potem czarną herbatę. Mleko modyfikowane dosładzano kilkoma łyżeczkami cukru i sadzano na nocnik, jak tylko mocno trzymaliśmy głowę. A kiedy byliśmy „niegrzeczni” (co oznaczało zazwyczaj, że nie zgadzaliśmy się z rodzicami), zamykano nas w swoich pokojach lub dawano klapsa. Kiedy dziecko szło do szpitala, nikt nie pozwalał opiekunowi siedzieć obok jego łóżeczka cały dzień czy zostawać na noc, bo „proszę się nie martwić, trzylatek i tak niczego nie będzie pamiętać”.
Nie, to nie jest wina naszych rodziców, po prostu te 30 lat temu o rozwoju – w tym o rozwoju mózgu – nie wiedziano nic. Dzieci nie były traktowane jak mali ludzie, tylko jak… Dzieci. Taki trochę podczłowiek, ktoś gorszej kategorii, bo skoro nie gada, to znaczy, że nie myśli, ale również – o zgrozo! – nie do końca czuje.
Kiedyś dzieci wychowywano po prostu inaczej. Czy lepiej? Niektórzy twierdzą, że tak, ale 20% spośród nas cierpi na różnego rodzaju zaburzenia psychiczne, więc sama sobie teraz odpowiedz na to pytanie ;).
Dzisiaj całe szczęście wiemy więcej. Na przykład, że bliskość ma ogromny wpływ na rozwój mózgu dziecka, jego poczucia bezpieczeństwa, pewność siebie, więź z rodzicem – i nie ma opcji, żeby ją przedawkować. Rozpieścić można, dając za dużo prezentów, a nie swój czas! Więc jeśli starsze pokolenie mówi ci: „Nie noś, bo się przyzwyczai!”, a ty go słuchasz, to trochę tak, jakbyś porzuciła swoje auto na rzecz trabanta z lat osiemdziesiątych i pojechała nim w góry w nadziei, że będzie wygodniej i lepiej dla środowiska, bo przecież „kiedyś się tak jeździło, wszyscy żyjemy, a zanieczyszczenia były mniejsze!” ;).
I słowo matki prowadzącej na koniec: jeśli twój maluch ładnie śpi, je, nie buntuje się, a u twojej koleżanki jest zupełnie inaczej – to po prostu się z tego ciesz. Wygrałaś prawdziwy los na loterii i masz cudowne dziecko :).
Ale na Boga! Nie przypisuj sobie za to zasług, a swojej koleżance – win.
Zgadzam się w 100 %
Mam dwóch synów, niby obydwaj moi, ale zupełnie inni. Starszy zasypiał tylko podczas gwałtownego, silnego kołysania i najlepiej, gdyby tak cały czas kołysać. Młodszy podczas kołysania dostawał szału, należało go w spokoju zostawić w swoim łóżeczku i czekać aż zaśnie. Różni ludzie, różne potrzeby.
o u mnie dokladnie tak samo! Dwoch chlopakow a tak zupelnie innych ze az dziw ze sa bracmi! I tak samo jeden do dnia dzisiejszego musi byc przytulany i niemal kolysany do snu (a ma juz 3,5 roku!) a drugi (18 mcy) od urodzenia zasypia sam w swoim lozeczku. Starszy niejadek, mlodszy wcina wszystko co mu pod nos podstawisz, starszy wciaz potrzebuje mamy i jej uwagi, mlodszy zajmuje sie soba i ma gdzies co inni robia… itp itd :)
Mój syn od początku komunikował, że chce być noszony i kolysany. ILE to my się nasluchalismy, że rozpiescimy dziecko, że nie damy dobie później z nim rady, że będzie roszczeniowy itp itd. DZIŚ ma 6 miesięcy i coraz mniej tego potrzebuje, ale wiem ze daliśmy mu wszystko czego potrzebowal. nie ma nic lepszego od słuchania potrzeb własnego dziecka. żyje się spokojniej i macierzyństwo jest piękniejsze.
Weź daj spokój z tym kołysaniem, dziecko ci się jeszcze przyzwyczai, że mama je kocha i może na nią liczyć, jak mu źle, i na co ci to?
wg dr Karpa, specjalisty od uspokajania dzieci tzw. „skokołysanie” jest jednym z elementów zapewniających dziecku komfort i ukojenie;-) ja właśnie swojego dwumiesięcznika ukołysałam ( chociaż od porodu od mądrych cioć słyszałam o samych wadach kołysania i wogóle przytulania;-)
Fantazja ludzi zawsze będzie mnie zaskakiwać. Szczerze? Jak mi teraz brakuje tego bujania, jak Hanka zasypiała na mnie i motania. Rozpieściłam? W żadnym wypadku! Teraz ma 2,5 roku i zasypia sama.
Ja od teściowej wiecznie słyszę, że jak będziesz kołysać, brać do swojego łóżka itd, to się przyzwyczai. Pytam wtedy czy mam w takim razie zostawić dziecko aż się zapłacze i odmawiać mu czułości i bliskości. Temat się urywa ? Ps. Bardzo fajne wpisy ? czytam po kolei, chociaż nie zdarza mi się za często komentować. Pozdrawiam
Niestety, prawie każda sekunda filmiku jest także moim życiem:) z wyjątkiem wózka i samochodu, bo moje niemowlęta w środkach transportu wrzeszczą… Zatem inni mają jeszcze gorzej, jeśli Cię to pociesza:)
Ale to minie, wiesz?
A potem będziesz siedzieć ze swoim facetem przy kieliszku wina i zwyczajnie się z tego śmiać: „A pamiętasz, jak było…?” :D
Polecam filmik kolka na youtube (laska przerobiła shakirę ku pocieszeniu rodziców dzieci z kolką:) Ja dopiero przy kolejnych dzieciach (ten sam schemat, zero litości) dorosłam do tego, żeby mówić życzliwym, że przecież nie jestem kretynką i nie telepię po całych dniach dlatego, że mam takie dziwne pomysły na spędzanie czasu w macierzyństwie, tylko to jedyna metoda, która na moje dzieci działa…
Uśmiałam się przy tym filmiku. Małą jednak musieliśmy telepać czasami i prawie całą noc, synek jest jednak inny, nie płacze, ale zasypia dopiero jak padnie (22-24). Dobrze, że to mija, aczkolwiek kiedyś nam tego zabraknie:)
Ta, śmiać się.. Mój syn tak przepotwornie się pruł, że wpadałem w panikę jak nie mogłem znaleźć stoperów do uszu. Nigdy tego nie zapomnę.. :/
Taaa ? pierwszego nie kolysalam, bo próbowałam innego wychowania ? drugie kolysane, noszone ? jak na to patrzę z perspektywy czasu to jest to dla mnie śmieszne, ze ludzie sie tak w to mieszają i musza skomentować. Ale mam to w nosi, bo sie znają ? mam troche podobne podejscie jak Ty i cale szczęście, ze o tym piszesz jak sie ktos czepia, odsyłam do Twoich tekstów, bo mi sie nie chce tłumaczyć ?
To ja miałam dokładnie tak samo, haha!
Pierwszego nie kołysałam, przy drugiej nie mam „skrupułów” ;).
Uwielbiam Cię !! Mój synek też bez bujania nie mógł spać, a szczerze to mi troszkę teraz tego brakuje bo uwielbiałam go tak tulić i przytulać. :) i nie uważam żeby to było złe, wręcz przeciwnie. Kto jest zwolennikiem „chowu na zimno” niech sobie będzie, ja będę go przytulać i nosić jeśli tylko będzie miał taką potrzebę. :)
My bujamy i tulimy ale jak widze czasem mamy ktore telepia maluchem niczym wirowanie w pralce to szkoda mi bobasa ;)
Kocham Cię za ten wpis! :) Dziękuję, że poruszyłaś ten temat. :)
Ileż to ja się nasłuchałam i od znajomych i od obcych, że popełniamy błąd bujając naszą córkę, że to bez sensu, że nic nie daje (serio?), że jak będzie cięższa to przeklniemy dzień w którym zaczęliśmy ją huśtać na rękach bądź siedząc z nią na dużej piłce i podskakując…
Bujanie było przedstawione jako najgorsze zło rozpieszczające i psujące dziecko. A moja córcia na początku właśnie tylko tak dawała się uśpić w ciągu dnia – mocno przytulona do mnie i lekko huśtana. Tylko wtedy przestawała niemal natychmiast płakać, oczka się zamykały i zapadała w sen.
Nie bez powodu od set lat robiono kołyski i hamaki dla dzieci lub noszono je w chustach blisko ciała – już wtedy było wiadomo, że wbrew opinii niektórych bujanie na niektóre maluchy DZIAŁA i krzywdy im nie robi. :)
Bujam więc czasem dalej, chociaż córka nie potrzebuje już bujania za każdym razem. Teraz głównie kiedy jesteśmy z nią w innym miejscu niż dom i wśród nowych osób. Czuje się wtedy najwyraźniej bezpieczniej a przytulenie i bujanie ją uspokaja.
Pozdrawiam wszystkich „bujaczy”. ;)
Zrozumie tylko ten kto miał nieśpiące dziecko!
Jak widzę/słyszę „po co to wszystko, połóż, sam zaśnie” to się zastanawiam czemu ludzie zamiast dzieci nie sprawiają sobie marchewki, kurde! Mam dziecko, lubię je przytulać, lulać, nosić, kołysać. A te nie ogarniają najwyraźniej…Ps. Wydawałoby się, że każdy już słyszał, że dzieci lubią otulanie, kołysanie, szumy…
10/10
No naprawdę niektóre (dorosle i doświadczone przecież) osoby mnie rozwalają. Nie wszystkie dzieci sa jadkami zasypiającymi grzecznie w łóżeczku…jeśli jej, jednej z druga, taki egzemplarz sie trafił to fajnie, ale moj jest inny!!! I co, mam zostawić krzyczące dziecko w łóżeczku żeby sie zapłakało? U nas pierworodna lulana i kolysana, w wózku zasypiala do strzalu i w samochodzie tez. Jej brat (obecnie 4 mies) lulany, kołysany, telepany, ‚wyskakany’ na pilce, wózkiem jeżdżę pp trawniku żeby go ‚wyszarpalo’, choc po drodze sa krzyki….no i co, nie mam wyjścia, nie robię tego bo tak mi sie chce….
Piękny post, niestety nie zgadzam się z tezą że grzeczne dzieci wygrywa sie na loterii. Behawioralne wychowanie dziecka, daje fantastyczne rezultaty nie ma to nic wspólnego z losem
Gdzie pisałam o grzecznych dzieciach?
Dzieci buntujące się są od razu niegrzeczne?
Przy niektórych dzieciach trzeba się więcej napracować, zeby osiągnąć dobry efekt. Dlatego przypisywanie sobie zaslug za ‚grzeczne’ zachowanie dziecka nie do końca jest trafione…
Ten świat oszalał…. Wszyscy chcą być naj a dzieci mają być jak z reklamy. Nigdy nie płakać, zasypiać odrazu po odłożeniu do łóżeczka i zjadać wszystko co mama dała bez marudzenia. Rzeczywistość jest inna i czesto brutalna. Moja córka ma obecnie 4 m-ce i była bujana, kołysana przez pierwsze 3m-ce swojego życia. Ale w pewnym momencie przestała tego chcieć reagując płaczem na kołysanie. Z przerażeniem w oczach odłożyłam ją do łóżeczka i ku mojemu zdziwieniu zasneła w momencie. Tak że ten…. Dzieci są naprawdę różne i różne mają poyrzeby. Zapewniajmy je dziecku bo to tak szybko mija….
Fajnie to opisalas. Ja wszystkim koleżankom mówię, żeby przestały i mi i sobie kłaść do glowy, ze Młodzież się przywyczaja do noszenia/bujania itp. Dla mnie to było oczywiste, ze po narodzinach więcej leży leży bezruchu niż za czasów „dobrze było w brzuszku”. Co więcej – mój syn od małego był chustowany (ale nie był wymagającym dzieckiem, odlozony na matę pięknie się sam bawił), teraz to juzpowazny mężczyzna 10 miesiecy i działamy dalej – z nosidlem. Jak chcemy potańczyć, przytulać się a ja muszę coś zrobić, albo na podwórku leje A chcemy iść iść spacer idziemy jak glonojad i akwarium – przyklejeni do siebie. I Mój Młody poza potrzebą zaspokojenia swojej ciekawości na ręce wcale nie chce być brany.
Tak więc nosmy/tulmy/bujajmy nasze dzieci póki się dają ?
No tak mam 2 dzieci 1 bujałam aż ważyło 11 kg a ja miałam synchroniczne bóle rąk i.kręgosłupa, a potem 3 bite mc pełne płaczu przy odzwyczajaniu w tym też mojego płaczu, przy drugim nie bujałam, glaskalam, spiewalam i było ok. Bez mojej i dziecka mordęgi potem.
Dorosłe, nowoczesne kobiety nadal powtarzają te teksty o przyzwyczajaniu? Czasem przy kolejnym, innym temperamentalnie niż pierwsze, dziecku dopiero się otwierają oczy ;) Pozdrawia Matka HNB Wiele Miesięcy Kołysząca ;)
Chyba zrobię screena i będę pokazywać wszystkim którzy mnie terroryzują. ba! siostra cioteczna gdy zobaczyła jak delikatnie zakołysałam jej synem zagroziła mi że jeszcze raz tak zrobię to wracam z nią do domu i lulam dziecko całą noc.
W życiu staram się kierować po prostu zdrowym rozsądkiem z niczym nie przesadzać.
Zauważyłam ,że matki są bardzo krytyczne wobec innych matek. Lubią dobrze radzić ba,najlepiej. Sama się złapałam na tym jak doradzałam koleżance która zaobserwowała niepokojące zachowanie u bratanka. Przestałam. Staram się raczej opowiedzieć jak wygląda to u mnie, jak ja sobie radzę ze swoim synem. Tak jak wspomniałaś każdy jest inny i tyczy się to również dzieci jak nie przede wszystkim. Dzięki za ten wpis!
Również zgadzam sie w 100procentach z tym co Pani pisze, taka jest prawda.
Oj Tak!! Zgadzam sie
Fajny i sensowny artykul, ale – na Boga! – zdanie na wstępie: „aż mi głupio, że muszę takie oczywiste oczywistości wykładać” jest przegięciem, szczytem nieprzyzwoitości. Piszesz posta dlatego, że chcesz a nie musisz. Potencjalna czytelniczka, jaki by nie był jej wyjściowy poziom wiedzy i swiadomości czy doświadczenie osobiste, czuje się zaatakowana. Za darmo, bez powodu, niesłusznie…
Piszę posta w odpowiedzi na atak pod rzeczonym filmem. To raz.
Dwa: to są naprawdę oczywiste oczywistości, że bujanie dziecku nie szkodzi, o czym (jeśli jesteś matką – co podkreśliłam) należałoby wiedzieć.
Trzy: nie czuje się zaatakowana czytelniczka, która o tym wszystkim wie (99% matek).
No i cztery: serio mój blog nie jest od tego, żeby wszystkim robić dobrze, spijać sobie z dzióbków i komplementować na każdym kroku całe nasze społeczeństwo. To nie ten typ. Jeśli to komuś nie pasuje, na pewno znajdzie tysiące innych „słodkich” i lekkich blogów w sieci :). To chyba fajnie, że nie wszystkie jesteśmy takie same?
Zgadzam sie – po pierwsze dzieci sa rozne, rowniez rodzenstwo. Po starszej przylapalam sie kiedys, ze stoje na przystanku, SAMA, i… sie kolysze, tak mi to w krew weszlo. :) Starsza byla nieodkladalna, kazde odlozenie do lozeczka, wozka to byla histeria. Kiedy odkladalam malego, bylam cala spieta czekajac na wrzask, ktory… czesto wcale nie nastepowal. Ale to napiecie polaczone ze sceptycznym niedowierzaniem we mnie pozostalo. Ostatnie zdanie Twojego wpisu – wlasnie, nie badzmy mamami megalomankami – nie wszystko od nas zalezy. Choc mysle, ze przy synku jakas moja zasluga jest – zaakceptowalam po prostu nature moich dzieci – olbrzymia potrzebe bliskosci i nawet to, ze nocki zaczeli przesypiac majac 2 i pol roku. Mysle, ze synek byl spokojnuejszy wlasnie dlatego, ze nosilam go od poczatku.
Jezzzu to jeszcze jest ktoś posiadający małe dzieci kto tak mówi? Myślałam, że tylko teściowe tak mają ? Ja już trzy lata temu od neurologopedy usłyszałam bujać tulić nosić i tego się trzymam ??
Choć nie mam dzieci, to nie sposób się nie zgodzić z Twoimi słowami. Każdy z nas jest inny i każde dziecko jest inne i choć na niektóre cechy charakteru czy zachowania mamy wpływ (są rodzice, którzy kompletnie nie panują nad swoimi dziećmi i pozwalają im dosłownie wchodzić sobie na głowę, czyli tzw. beztroskie bezstresowe wychowanie) to jednak od nas zależy jak młody człowiek zostanie ukształtowany. A nasz czas jest tym najcenniejszym darem dla maluszka.
Ja dopiero przy czwartym dziecku doświadczam błogosławieństwa zasypiania przy kołysankach i zajęcia się sobą dłużej niż parę minut. Czuję się jak największa szczęściara pod słońcem, bo starsza trójka dała mi tak popalić, że czasem myślę, jak ogromnie silne było moje marzenie o dużej rodzinie, skoro się nie poddałam już po pierwszym, którego przez pierwsze trzy miesiące nosiłam nieraz całymi nocami, bo tylko w chuście się uspokajał.
WOW ?. Podczytuję Twojego bloga (bardzo go lubię!) i właśnie zawsze bardzo Cię podziwiałam, że tak dzielnie dajesz radę z gromadką dzieci. Z drugiej strony myślałam, że rodzice, którzy decydują się na trzecie, czwarte dziecko tak naprawdę mają maluchy bezproblemowe, łatwe „w obsłudze”. A tu jednak… Nie.
Tym bardziej wielki szacunek – masz tę moc! ?
Ilona, dziękuję za miłe słowa. Prawda jest taka, że czasem nie daję rady, ale sama tego chciałam ;)
Brawo niby wszyscy to wiedzą a jednak takie odkrywcze;) moja prawie dwulatka z czym może to nie współpracuje:) jeść nie musi spać nie musi a o samotnym zasypaniu mowy nie ma taka jest towarzyska…:) ale co zrobić człowiek na reklamację nie odda kocha jakie dali:) I uwielbiam dumę w głosie koleżanek że sam je spi i prawie już recytuje.. Tylko on to robi SAM i mała ich w tym zasługa choć zachowują się kompletnie inaczej… Akceptujemy nasze dzieciaki i ich potrzeby spełniamy je w końcu od tego nas mają:):)
Skąd ja to znam. „Nie noś, bo się przyzwyczai”, „Dziecko Wami rządzi”, „My tak nie robiliśmy i jakoś nasze dzieci spały” itd… Głowa mała, żeby to wszystko pomieścić. O co chodzi? Ludziom się naprawdę wydaję, że wiedzą jak zareagowałoby MOJE dziecko, gdyby nie było noszone, kołysane, otulane i „Szumisiowane”?:) To jest absurd. Moje dziecko bez tego nie zasypia i wiem to, bo przez pierwsze 1,5 miesiąca nie potrafiliśmy z mężem uśpić dziecka i codziennie trwało to do 2-3 nad ranem! Ja chodziłam jak zombie do momentu jak mój mąż wymyślił otulanie, kołysanie, śpiewanie i szumisia i dopiero to wszystko razem dało efekt. Teraz Mała zasypia w 5-15 minut. Ale nikt mi nie powie, że ona uśnie w łóżeczku jak jej będę śpiewać, bo wtedy od początku dostaje dzikiej histerii i mogłabym jej śpiewać, mruczeć, a nawet Szumieć i poklepywać metodą Tracy Hogg przez 5 godzin i …NIC! Poza tym że z każdą minutą dziecko jest co raz bardziej śpiące i płacze co raz bardziej rozpaczliwie bo NIE UMIE samo zasnąć! Cieszę się, że to napisałaś! Pozdrawiam i zapraszam na http://mamazpowolania.pl
słowo matki prowadzącej jak „kropka nad i” ! Nic dodać nić ująć :) Super!
Witaj, zgadzam się… w 99,99% ;) Rodzic tez ma prawo odmówić. Jeżeli dziecko nagina, a Ty masz dość ;p masz prawo stawiać granice ;D z całym szacunkiem do młodego człowieka. Całą dobę w brzuchu się nie kołysało i na pewno nie na żądanie. Wychowujemy dzieci takie jakie chcemy, żeby były i troszkę podświadomie, tak jak sami byliśmy wychowywani. Więc bujanie to wybór, a nie konieczność z powodu hiper potrzebującego dziecka ;p Tak więc racja – Moje dziecko – Moja sprawa – Mój problem :) Oczywiście wpis należy do moich ulubionych. Pozdrawiam
Kołysałam, bujałam w wózku, bujałam w łóżeczku, nosiłam w chuście, robiłam przysiady, skakałam na fitness piłce z synkiem na rękach, śpiewałam piosenki i robiłam wszystko żeby było lepiej niż było, żeby mały przestał już płakać, żeby w końcu zasnął … i wiecie co? po wielu miesiącach zadziałało. Teraz zwykle zasypia sam, nawet nie chce już słyszeć o moich kołysankach ;)
A ile się nasłuchałam, że po co to wszystko, że z własnej winy, że tak nauczyłam.. itp, itd.
Wszystkim tym mądrym głowom powiem jedno: zanim ocenisz moje życie – proszę włóż moje buty…
Moja córcia skończyła 9 miesięcy i waży prawie 11 kg a mimo to bujam. Początkowo na rękach a potem w lozeczku na plozach. Jest wczesniakiem i bardzo lubiła i potrzebowała kolysania i przytulania. Chyba się jednak przyzwyczaila bo za nic inaczej nie zaśnie. Ręce mi co prawda odpadają ale nie potrafię zostawić jej zeby płakała. Kilka razy probowalam ale to ponad nasze sily. Liczę na to że niedługo powie ” mamo wystarczy”.
Mam do Was pytanie drogie mamy. Moje dziecię spi jeden cykl snu w dzień czyli nie wiecej niz pół godziny. Raz na miesiąc uda mi się ją dobujac i dosypia kolejne pół. Znam wszystkie rady że dziecko musi mieć pezy przebudzeniu takie warunki gdy zasypialo. Ale to nie działa. Macie jakies sprawdzone rady na udaną drzemke? Corcia jest permanentnie nie dospana. Spi 3 razy po pół godziny a prawie 10 miesięczne dziecko już chyba powinno zbliżać się ku dwóm drzemka. No i bujam 3 razy…pomóżcie i pozdrawiam Kolyszace ?
Dopóki nie odkryłam, że skacząc pupą na łóżku z córka w rękach w końcu ja usypiam… przeżyłam dwumiesieczną gehenne:)
Zdecydowanie delikatne kołysanie mamy na boki dziecko wtulone w ramionach najbezpieczniej się wówczas czuje i uspokaja. Słusznie