7 pułapek, na które powinien uważać początkujący biegacz

DSC_0072_1

1. Brak chęci.

Niestety, do pierwszych biegów trzeba się po prostu zmusić. Ubrać ten niekoniecznie wyjściowy strój sportowy, zasznurować buty, związać włosy w kitkę i wyjść z domu. Cztery pierwsze minuty nie należą do najłatwiejszych, ale potem powoli zaczyna Ci się to podobać. Udało się, biegniesz! Kto jest królem świata? No, kto???! Aż do następnego biegu, kiedy to szukasz wymówki, a sprzątanie w szafie, do której nie zaglądałaś od miesięcy, wydaje się najważniejszym zadaniem na świecie… Jednak warto kilka razy po prostu się zmusić, żeby poczuć tę energię, uwolnić endorfiny, a po kilku tygodniach zwyczajnie uzależnić się od aktywności fizycznej i nie móc bez niej żyć. Poza tym dosyć szybko zobaczysz efekty, a głupio tak po prostu niweczyć coś, na co pracowałaś w pocie czoła… Więc chcesz jeszcze więcej i lepiej!

2. Bieganie nie idzie w parze z odchudzaniem.

No, niestety. Trzeba mieć bardzo silną wolę, żeby wytrzymać na diecie w trakcie intensywnych treningów, a biegi długodystansowe właśnie do takich się zaliczają. Ja zwyczajnie nie potrafię. W dni, w których biegam, jem więcej niż mój mąż. Po prostu muszę! W dodatku mam ochotę na kawał tłustego mięsa zagryzionego lodami i czekoladą. Od rana do wieczora. Niech więc nie zaskoczy Cię Twój wilczy apetyt. Nie planuj raczej żadnej diety cud w połączeniu z biciem rekordów w bieganiu. Na pocieszenie mogę tylko dodać, że jeśli ćwiczysz regularnie, naprawdę możesz sobie pozwolić na więcej bez obawy, że cokolwiek odłoży się w Twoich boczkach.

3. Tu coś lata, tam powiewa.

I wcale nie chodzi o źle dopasowany stanik, chociaż on też może być zmorą w czasie biegania. Jednak w połączeniu z obcisłym, sportowym podkoszulkiem każdy stanik powinien dać radę. O, właśnie! Obcisłym. Nie bez powodu ciuchy stworzone dla biegaczy przylegają do ciała. Uwierz mi, nic tak nie wkurza już od pierwszych minut, jak majtające w dole nogawki spodni, przekręcająca się w pasie bluza, a już zwłaszcza łańcuszek na szyi, zwisające i tańczące wokół twarzy kolczyki, za luźna bransoletka zegarka na ręce… Dlatego cała biżuteria przed biegiem – out! Wszystkie drobne z kieszeni – również! No chyba że chcesz mieć pretekst, aby po pierwszych stu metrach zawrócić do domu.

4. Dopasowane buty.

Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, ale dopasowane buty to buty za małe. W czasie biegu stopa cały czas zsuwa się do przodu, duży palec napiera na czubek, co po kilku kilometrach kończy się kilkudniowym bólem haluksa. Dlatego sprzedawcy zalecają, aby kupować buty rozmiar większe, ale… To też nie jest do końca prawdą! Bo rozmiarówki w butach sportowych są pokręcone jak Kamasutra dla zaawansowanych. Wszystko zależy od firmy i modelu! Ja na przykład noszę buty w rozmiarze 36, ale akurat Nike w rozmiarze 37,5, więc do biegania kupuję 38,5.

5. Kryzys w połowie drogi.

Dopada chyba każdego. U mnie zaczyna się gdzieś około 25 minuty biegu. Mam wtedy ochotę zwolnić, przystanąć, a najlepiej wszystko rzucić w diabły. Zastanawiam się, po jakiego grzyba mi to było? Jestem na siebie zła, sfrustrowana, a zamiast tryumfu zwycięstwa czuję rychłą woń porażki. Dyszę coraz głośniej, nogi mam jak z ołowiu, a droga wydaje się być tak bardzo pod górkę… Ale znam swój organizm i wystarczy jedno spojrzenie na zegarek, aby stwierdzić: „Oho! Zaczyna się! Kryzys w połowie! Za kilka minut będzie po wszystkim”. Bo grunt to się nie dać. Sposobów jest kilka. Ja celowo wybieram takie trasy, aby w minutach kryzysu być z dala od domu i od wszelkich skrótów do niego prowadzących. Nie mam odwrotu. Muszę biec tak, jak zaplanowałam wcześniej. „Im szybciej pobiegnę, tym szybciej ten koszmar się skończy. W żadnym wypadku nie mogę się teraz zatrzymać, bo nie skończy się nigdy!” – myślę sobie. Tak naprawdę to walka z własnymi słabościami. Pomaga mi w tym muzyka, bo od około dwudziestej piątej minuty w słuchawkach zaczyna rozbrzmiewać moja ulubiona i bardzo energetyczna. Nie, to nie jest przypadek… Kiedy mija trzydziesta minuta biegu, kryzys zażegnany, ja mam jeszcze więcej energii niż na początku, bo wiem już, że w pięknym stylu dobiegnę do mety.

6. Nuda.

Warto z tym walczyć, zmieniając muzykę w słuchawkach oraz samą trasę. Raz skręcić w lewo, raz w prawo. Raz w tę, raz w drugą stronę. Podjechać na trening do innego parku lub lasu. Raz przebiec więcej, raz mniej. Przeplatać treningi biegowe z inną aktywnością fizyczną. Gdybym miała tylko biegać, to pewnie nie biegałabym wcale. Nudzie w czasie ćwiczeń stanowczo mówię: nie! Dodatkowo takie zróżnicowanie jest również najzdrowsze, bo nie obciąża wciąż tych samych stawów, kości i mięśni.

7. Pora biegania.

Warto poznać swój organizm, ponieważ każdemu służy coś innego. Ja na przykład nie mogę biegać wieczorami. Bo nie zasnę! Podekscytowana przewracam się z boku na bok, w głowie mi dudni, serce wali jak oszalałe, a wszystko to przez podniesione aktywnością ciśnienie krwi. Dlatego zazwyczaj idealną porą na bieganie jest poranek – zamiast lub obok kawy, bo dodaje energii na cały dzień.

To co, spotkamy się kiedyś na trasie?

DSC_0077_1

(3 972 odwiedzin wpisu)
26 komentarzy
najstarszy
najnowszy
Inline Feedbacks
View all comments
Ven
Ven
10 lat temu

Czemu nie ;) Długość trasy do Pzn wpisuje się w sam raz w mój plan odchudzania :v

Ilona Kostecka
10 lat temu
Reply to  Ven

;)

Malwina
Malwina
10 lat temu

Oj tak. W bieganiu można się zakochać, ale zrozumie to tylko ten kto…biega:) Dla mnie bieganie to poczucie szczęścia i wolności. Tęskni mi się teraz za tym strasznie, bo od roku moje ukochane Asicsy wiszą na przysłowiowym kołku. Najpierw ciąża, teraz mega absorbujace dziecię. ..Ale wrócę do tego na pewno. Tylko jeszcze chwila. Do zobaczenia na trasie!:)

Ilona Kostecka
10 lat temu
Reply to  Malwina

Trzymam kciuki za szybki powrót do formy! Całe szczęście organizm wcale tak szybko nie zapomina, co robiliśmy dla niego w przeszłości :).

Susanna szyje
10 lat temu

Przed ciążą biegałam, potem przestałam i teraz nie potrafię się zmusić. Druga rzecz, że rozkład mojego dnia wyglada nieco inaczej niż innych osób a moje dziecko do aniołków nie należy ale wierzę bardzo, że jak Staś podrośnie to wrócę do biegnia. Mam nadzieję, że rok 2015 będzie przełomem i znów zacznę biegać. Poza tym dobrą motywacją jest zakup nowych butów do biegania :] W bieganiu fajne jest to, że można pobyć sam na sam ze swoimi myślami i dobrą muzą w słuchawkach. Nie słychać płaczu znudzonego dzieciaka ;)

Ilona Kostecka
10 lat temu
Reply to  Susanna szyje

Ojojoj! Matka! Wykrój trochę czasu dla siebie ;). Należy Ci się!

Susanna szyje
10 lat temu
Reply to  Ilona Kostecka

Kurcze nie mam z czego wykroić. Własna działalność wymaga poświęcenia.

Ami
Ami
10 lat temu

My z mezem tez biegalismy w wakacje, ale najbardziej denerwuje mnie jak sluchawki wypadaja mi z uszu i zamiast biegac musze je trzymac przy uszach. Szczerze mowiac myslalam ze bedzie to post podpowiadajacy jak biegac szybko czy wolno na ooczatku biegania i jak powinno sie oddychac. Pozdrawiam

Ilona Kostecka
10 lat temu
Reply to  Ami

Polecam słuchawki beats do biegania :).

No niestety, nie jestem trenerem, a tempo i oddychanie to sprawa baaardzo indywidualna (dużo zależy od kondycji, wcześniejszej aktywności, trybu życia, wagi, zdrowia itp.). Podobno na początku najlepsze są marszobiegi, ale szczerze ich nie znoszę (maszerować to ja mogę – z wózkiem ;)), wolałam biec, nawet jeśli w tempie ślimaka winniczka ;).

Malwina
Malwina
10 lat temu
Reply to  Ami

Ami polecam słuchawki nauszne(ja je tak nazywam). Dla mnie tylko takie sprawdzają się przy bieganiu. Pełno ich w necie. I bieganie to od razu większą przyjemność.

lavinka
10 lat temu

Dlatego wolę rower, bieganie na długie dystanse mnie nigdy nie pociągało. Wolę już nordic walking. Mniejsze wydatki kaloryczne, więcej mięśni pracuje, poza tym ja wolę ruch z otwarciem na zewnątrz, czyli słuchawki noł łej. :)

PasjoMatka
10 lat temu

1. Tu się zgodzę, jest to pułapka pojawiająca tym częściej, im pogoda mniej atrakcyjna i nagle masa innych spraw do załatwienia się znajduje. Polecam jako rozwiązanie bieganie z dzieckiem (w joggerze, o ile wiek jeszcze pozwala), które na spacer i tak zabrać trzeba, a tak mamy 2w1.
2. Wszystko jest kwestią racjonalnego odżywiania. Przy okazji – wszelkiego rodzaju węglowodany polecam na 2h przed treningiem, najlepiej w połączeniu z kawą. ;D
3. Dobrze dobrany stanik to absolutna konieczność – biust ma nie falować, nie skakać, znam przypadki obwiązywania się bandażem elastycznym, byle piersi nie podrygiwały. Zwłaszcza, że nie zawsze pod koszulkę techniczna zakładamy jeszcze obcisły sportowy podkoszulek, ktory dodatkowo przytrzyma piersi, sama koszulka techniczna też nie zawsze jest obcisła. Strój do biegania ma być wygodny, w rozumieniu tego, co wygodne jest dla konkretnego użytkownika. (Przy okazji odradzam wszelkie twory bawełniane, bo nasiąkają potem i o przeziębienie łatwo.) A wygoda jest pojęciem względnym, stąd np. częste spory w społeczności biegaczy czy lepszy pas z bidonami czy plecak z camelbagiem; czy opaska na smartpthone na rękę, czy „nerka”.
4. Buty rozmiar większe to dopiero początek. Polecam gorąco lekturę postu: http://ja-pasjomatka.blogspot.com/2014/09/kupujemy-buty-do-biegania.html przed zakupem butów do biegania.
5. Kryzys zdarza się i na początku, i w środku, i pod koniec. Ważne, żeby zaczynając przygodę z bieganiem nie rzucać się od razu na głęboką wodę, nie zwiększać drastycznie pokonywanych dystansów i słuchać swojego organizmu. Jeśli po treningu przez dwa dni woła, by dać mu żyć, to znaczy, że trzeba wrzucić na luz.
6. Walce z nudą pomaga muzyka, a mi osobiście – smyk w wózku, z którym mogę pogadać i jeszcze coś – warto wyznaczyć sobie cel i poszukać sobie planu treningowego w którym przeplatają się różne dystanse + trening interwałowy. Co do innych form aktywności, to konieczność, ale nie dla walki z nudą, a dla zdrowia i uniknięcia kontuzji. Jak pisałam w tym poście: http://ja-pasjomatka.blogspot.com/2014/08/bedy-poczatkujacych-biegaczy.html brak innej aktywności to jeden z najczęstszych błędów początkujących biegaczy, podobnie jak brak rozgrzewki czy rozciągania (lub niewłaściwe rozciąganie).
7. Ja z kolei nie lubię biegać rano (nie znoszę wczesnego wstawania), a idealna porą jest dla mnie czas przedpołudniowego lub popołudniowego spaceru, jako że biegam z synkiem w joggerze.

Ilona Kostecka
10 lat temu
Reply to  PasjoMatka

Dzięki za idealne dopełnienie!

Doprecyzuję tylko, że w pkt. 3 miałam oczywiście na myśli dobrze dobrany stanik, ale np. niekoniecznie sportowy – ja nie mam sportowego (nietypowy rozmiar :b), biegam w zwykłym, na to podkoszulek sportowy, który trzyma wszystko w ryzach + bluzka do biegania i jest ok.

Moim zdaniem idealnie dopasowany stanik jest dla kobiety-biegaczki najważniejszą częścią stroju i gdyby mnie któraś zapytała, co kupić przed rozpoczęciem przygody z joggingiem, bez zastanowienia wypaliłabym: dobrany u braffiterki stanik! O butach, koszulce, spodniach można pomyśleć, jak już nas cała ta przygoda z bieganiem wciągnie…

PasjoMatka
10 lat temu
Reply to  Ilona Kostecka

Ja bym jednak stawiała buty do biegania na równi ze stanikiem (jednak sportowym), tyle, że nie od razu buty z najwyższej półki cenowej wypakowane bajerami po cholewkę, no chyba, że kogoś motywuje „O jaaa… dałam 600zł za buty, to przecież nie mogą się kurzyć na półce”. ;D No i jednak koszulka + spodenki, choćby najtańsze decathlonowe, bo jednak lepiej odprowadzają pot niż bawełna, a na końcówkach serii można i za 50zł łącznie dostać. BTW. Niektóre Decathlony mają takie dni w tygodniu, gdy można negocjować ceny artykułów z końcówek serii i baardzo tanio się obkupić (np. mąż sprawił sobie Nike Pegasusy za 120zł, normalnie to wydatek minimum 200zł). Początkujący biegacz może się wyposażyć za 200zł i za 20.000zł, wszystko kwestią budżetu do dyspozycji. ;)

Swoja drogą myślę, że znalazłabyś wśród staników coś sportowego na swój nietypowy rozmiar, tylko w takich przypadkach zawsze jest pewien mankament – cena tak jakoś trzycyfrowa, przy czym pierwsza cyfra nie jest „jedynką”. ;) Tak więc jak masz tańsze rozwiązanie dla siebie odpowiednie, to Twoja i tylko Twoja sprawa, bo Tobie ma być wygodnie i myślę, że część osób z podobnym dylematem pójdzie w Twoje ślady. U mnie akurat klasyczny stanik nawet z taką koszulką sportową (nawet z takim krótkim topem wyglądającym na sportowy stanik) odpada, bo wszystkie biustonosze mam dość mocno wykrojone (lubię dekolty), a miseczkę D. BTW. O tym, że każdy musi dopasowywać strój pod swoją wygodę najlepiej uświadamia mi oglądanie mijanych biegaczy. Ja jeszcze biegam w krótkim rękawku i spodenkach 3/4, z dodatkową warstwą bym się ugotowała, ale na treningach mijam już masę osób biegających z dodatkową bluzą i w długich spodniach, niektórzy już nawet z czapką, jeden z kominem też się trafił. ;D

Ilona Kostecka
10 lat temu
Reply to  PasjoMatka

A wiesz, że jak szukałam pierwszych butów do biegania, to wszyscy sprzedawcy byli zgodni: „10 km to idealny dystans, przy którym warto pomyśleć o dobrym obuwiu”. Zdziwiło mnie to, bo wokół panuje przekonanie, że bez obuwia ani rusz, tymczasem – jeśli nie masz problemów z kolanami, stawami – zwykłe obuwie sportowe na początkowych dystansach w pełni daje radę. A jeśli masz problemy, to nie możesz biegać. Kółko się zamyka.

Chodzi też o to, że wiele osób zaczyna biegać, bo jest „moda” i szybko porzuca tę aktywność. Dlatego myślę, że nie warto inwestować w nic poza dobrym stanikiem, bo jak wszystkie kobietki wiedzą, piersi nieprzytrzymane w ryzach potrafią skutecznie zniechęcić do wszystkiego już na pierwszej prostej.

Ile się na początku biega? 3? 4 km? W dodatku marszobiegiem, koniecznie przy dobrej pogodzie. Wiem, bo sama tak biegałam i to kilka dobrych lat (bieg jako rozgrzewka + trening siłowy). Nic się nie stanie w bawełnianej koszulce czy adidasach nie do biegania! Oczywiście, komfort biegu w ubraniu specjalistycznym jest nieporównywalny, ale żeby kupować wszystko, zanim w ogóle wyjdziemy na zewnątrz i przebiegniemy pierwsze kilometry? Według mnie przesada! Próbować swoich sił można w czymś zwykłym, byle wygodnym.

Osobiście, gdybym zaczynała biegać w dzisiejszych czasach, zrezygnowałabym z tej aktywności jeszcze przed wyjściem ze sklepu, widząc, ile „muszę” wydać na start i nie wiedząc nawet, czy warto, czy to wykorzystam.

PasjoMatka
10 lat temu
Reply to  Ilona Kostecka

Jeśli chodzi i początki biegania, to wiele zależy od formy wyjściowej biegacza. Jedna kobieta wyjdzie na pierwszy trening, przebiegnie rześko 3,5km i będzie wyglądała jak po spacerku, a inna marszobiegiem przemierzy 2,5km i wróci „spocona jak świnia” i to nie dlatego, że jest przy kości, a dlatego, że dla niej to już był duży wysiłek. Argument „bo ja dałam radę” w tym przypadku „jest inwalidą”. Ja 3 pierwsze biegania w bawełnie skończyłam z przeziębieniem… Poza tym sama przyznajesz, że „komfort biegu w ubraniu specjalistycznym jest nieporównywalny” więc będzie lepszą zachętą niż lepiąca się do ciała bawełna, a 50zł za zestaw koszulka + spodenki, to naprawdę nie majątek, tym bardziej jak się porozgląda po Decathlonie czy …Lidlu. Ostatnio w moim Lidlu poprzeceniano koszulki techniczne z długim rękawem na 14,99zł… spodnie 3/4 na 9,99zł. ;) Warto mieć choćby taką najtańszą, nie mówię, że zaraz wybajerzoną, z jonami srebra itp. Nawet jak się zrezygnuje i nie będzie biegać, to przyda się do innych ćwiczeń. ;)

Jeśli chodzi o buty to nie masz racji. Szczęśliwi posiadacze stopy neutralnej (dominująca grupa biegaczy), bo w ciemno mogą brać niemal każde buty. Supinator i pronator jednak od początku powinni rozglądać się za butem odpowiednim dla siebie, a przynajmniej nie wybrać przez przypadek buta przeznaczonego dla tej drugiej grupy, bo regularne bieganie w niewłaściwych butach, choćby i tylko po 5km, na dłuższą metę będzie szkodzić. Amortyzacja, stabilizacja, wentylacja i właściwa praca śródstopia są ważne, dlatego moim zdaniem jak się nie ma pewności, czy się wytrwa w bieganiu lepiej kupić tańsze buty za 60zl niż biegać w pierwszych lepszych przeważnie tylko o sportowym wyglądzie. Do tego jeszcze dochodzi właściwe stawianie stopy w biegu, a wiele początkujących bije „z pięty”. Jeśli masz stopę neutralną i od początku stawiasz ją prawidłowo, to masz szczęście, bo i w butach z marketu możesz się porywać na maraton, ale to nie znaczy, że każdy tak da radę. ;)

PS. Wiesz, że biegacze „zjedliby” Cię za używanie słów „jogging” i „bieganie” jako synonimów? Tak, też tego nie rozumiem. ;p

Ilona Kostecka
10 lat temu
Reply to  PasjoMatka

Jasne, ale ja nie mówię o regularnym bieganiu po 5 km, ale o dwóch/trzech pierwszych biegach. Wtedy człowiek wybiera ładną pogodę, zazwyczaj latem (nie znam początkującego biegacza, który zaczynałby w deszczu czy zimnie!), więc o zaziębieniu przez bawełnianą koszulkę raczej nie ma mowy. Ludzie tak kiedyś biegali (doskonale pamiętam jak biegałam na studiach!) i nikt nikomu nie wmawiał, że tak nie można, że prawdziwy biegacz musi mieć to wszystko, co dzisiaj mają nawet amatorzy.

I nie zgodzę się z Tobą co do tańszych ciuchów, zwłaszcza butów. Mam parę z Lidla, obtarła mnie niemiłosiernie mimo grubych skarpetek do biegania, nie ma żadnej mowy o komforcie biegu, tymczasem kilka lat przebiegałam w zwykłych sportowych Adidasach (na bieżni nawet do 10 km) i nigdy, nic. Oczywiście nie były to trampki z bazaru czy Conversy ;). Podobnie ich ciuchy, żadnej siatki, bardzo się w nich pocę (a nigdy nie miałam z tym problemu!), nie polecam jednym słowem. Jak kupować to porządne i wtedy, kiedy już się złapie bakcyla. Taka jest moja życiowa filozofia :). Matę do jogi kupiłam dopiero po kilku miesiącach praktykowania, wcześniej wypożyczałam, podobnie łyżwy – jestem zdania, że jeśli to ma być okazjonalnie, to nie warto inwestować. Świetnie napisała o tym kiedyś Segritta: http://segritta.pl/co-laczy-poczatkujacego-biegacza-z-poczatkujacym-blogerem-poradnik-dla-przyszlego-maratonczyka/ – ja znam kilka dziewczyn, które mają w szafie wypasione, różowe buty do biegania za kilka stów (ktoś im powiedział, że potrzebują, zanim zaczną, i że to świetna motywacja jest), a nie użyły ich ani razu ;).

PasjoMatka
10 lat temu
Reply to  Ilona Kostecka

Dawniej ludzie jeździli końmi, a dziś na długie dystanse niby też mogą, a jednak wybierają samochód, samolot, pociąg, autokar… to się nazywa postęp. ;P Dawniej wybór rzeczy sportowych był dużo mniejszy, bo i też mniejsze było nim zainteresowanie.

Swoją drogą nasza różnica zdań wynika z różnego rozumienia pojęcia „początkujący biegacz”. Mając na myśli początkującego biegacza nie myślę o kimś, kto nie biegał więcej niż trzy razy, a o kimś kto biega zaledwie od kilku dni, tygodni, miesięcy do roku. Nie zostaje się doświadczonym biegaczem po 3 dłuższych lub krótszych wybieganiach.

Co do tańszych ciuchów, to po zdjęciu widzę, że z Lidla masz getry. ;P A ubrania z Lidla na początek są całkiem całkiem, mam na myśli te nowsze serie, bo do roku 2012 włącznie były tragiczne. Aczkolwiek osobiście wolę te z decathlonu, bo cena podobna, ale w moim odczuciu lepsze. Co kto lubi – byle nie bawełna. Kiedyś ludzie biegali w bawełnie, jasne, ale ja pisałam na początku – jest coś takiego, co się nazywa „postęp” i po to są ciuchy umożliwiające większy komfort biegu, by z tego korzystać. Nie ma nic gorszego w bieganiu od lepiącej się do ciała mokrej bawełnianej koszulki. A nie, przepraszam, jest – jeszcze więcej warstw mokrej bawełny lepiącej się do ciała. ;p

Wracając zaś do butów, mając na myśli tańsze buty, nie pisałam o tych z Lidla (choć znam takich co w nich maratony biegają bez żadnych otarć i uszczerbków na zdrowiu, tak więc – co kto lubi), a najtańszą serię decathlonową – Kalenji z niebieskiej serii. Sorki za brak doprecyzowania. Poza tym, markowe z końcówek serii również można dopaść w decathlonie lub na allegro w cenie tych marketowych lub niewiele drożej.

PS. Co do łyżew, nie uznaję wypożyczania. A bo ja wiem, czy ktoś z grzybicą nie miał ich na stopach? Fuj!

Ilona Kostecka
10 lat temu
Reply to  PasjoMatka

Dla mnie „początkujący” to ktoś, kto nigdy nie biegał, nie wie, czy polubi, ale chciałby spróbować. Dla tych osób jest ten tekst w sumie, nie dla kogoś, kto biega już nieregularnie/regularnie, bo dla niego to oczywiste oczywistości. Wtedy też warto zaopatrzyć się w ciuchy i buty (nawet jeśli będzie dalej biegał nieregularnie, ale wie, że będzie biegał ;)). Natomiast podejście: chcę spróbować, ale najpierw muszę kupić buty i ubranie – jest mi całkowicie obce i niezrozumiałe ;). Ostatnio jednak właśnie takie podejście jest coraz częstsze.

Tak, z Lidla mam sporo ciuchów sportowych – nowszych i starszych :). Getry dają radę. Bluzy i buty – nie. Nie wypróbowałam jeszcze T-shirtów ani podkoszulków.

PasjoMatka
10 lat temu
Reply to  Ilona Kostecka

T-shirty do 2012 włącznie to koszmar, w każdym razie jako T-shirt, bo od biedy nadają się (o ile ma się rozmiar nieprzylegający do ciała) do narzucenia na koszulkę z długim rękawem w dni, gdy jeszcze na bluzę za ciepło, ale sama koszulka to za mało. Teraz są lepsze, ale do tych z wyższych półek cenowych oczywiście i tak nie ma ich co porównywać. Ja na razie przestałam kupować koszulki z krótkim rękawem, bo w wielu zawodach są w pakiecie startowym, no i w końcu mi teraz dojdą z Drużyny Szpiku, bo wcześniej był problem z rozmiarówką. Mąż też chyba tylko 5 ma kupionych, a reszta z zawodów. ;D

Iwona
Iwona
10 lat temu

Oj pobiegałabym… wciągnęło mnie w wakacje, motywacja, żeby trochę zgubić kg przed powrotem do pracy… No i wróciłam do pracy i nie mam czasu na bieganie, ubolewam nad tym, bo bardzo polubiłam ten sport :( Ja lubiłam wybiegać po 21 jak dziecko już grzecznie spało lub o 6 jak jeszcze spało i zanim robiło się gorąco (z żalem spoglądam za okno… ).

Ilona Kostecka
10 lat temu
Reply to  Iwona

Ja też najbardziej lubię biegać rano – jeszcze zanim mąż i dziecko wstaną. Mam wtedy energię na cały dzień i bez kawy! Ale… Nie zawsze mi się chce zwlekać z łóżka ;).

Może wiosną/latem wrócą siły witalne? Dzień będzie dłuższy, piękna pogoda. Ja już nie mogę się doczekać, bo przyznam, że zimą rzadko biegam, wybieram wtedy raczej aktywność w pomieszczeniu (siłownia, basen, Ewa przed tv ;)).

Iwona
Iwona
10 lat temu
Reply to  Ilona Kostecka

Ja rozwiodłam się z Ewą i pokochałam biegi, a teraz ciężko wrócić przed TV ;) To chyba taka pora roku… kocyk, kanapa… ;)

Joanna Podrzycka
Joanna Podrzycka
9 lat temu

Świetny wpis, w ogóle cały blog bardzo interesujący. Nie mogę przestać czytać, kolejne wpisy równie interesujące nawet dla kobietę bez dzieci ???? pozdrawiam i życzę sukcesów w prowadzeniu bloga.

Ilona Kostecka
9 lat temu

Dziękuję bardzo! Uwielbiam takie Czytelniczki <3 i całe blogowanie nabiera sensu :*

Luiza1904
5 lat temu

Podziwiam z tym bieganiem. Sama próbowałam przekonać siebie kilkukrotnie do rozpoczęcia treningów, ale nic z tego. Przebiegnę się raz czy drugi i mam serdecznie dość, więc tym bardziej podziwiam każdego za wytrwałość! Brawo! Ale może kiedyś uda się przekonać siebie i dam radę. Niedawno jeszcze tak samo mówiłam o wszelkich sportach zimowych (poza łyżwami), a jednak udało się. Może i z bieganiem kiedyś dam rade :D