Let’s talk about…
Porozmawiajmy o… oszczędzaniu. I zakupach! Która z nas tego nie lubi? Mam oczywiście na myśli zakupy, nie oszczędzanie, ale jeśli tylko można połączyć przyjemne z pożytecznym to… Czemu nie?!
Ktoś, kto patrzy na mnie z boku, mógłby pomyśleć: ta laska nie ma pojęcia o oszczędzaniu! Tymczasem, moja pensja nigdy nie była zbyt wysoka, a będąc na urlopie wychowawczym, już w ogóle musiałam nauczyć się kupować z głową. Bo każdy z nas chce jak najtaniej. To naturalne. Często jednak kosztem jakości. W kanapce mało sycąca wędlina napompowana wodą (a więc i chemią!), na karku sweterek z akrylu, który nie grzeje, na nogach buty ze skaju, które rozpadną się w połowie sezonu…
Osobiście jestem wierna zasadzie: ludzi biednych nie stać na oszczędzanie. Chociaż… Nie do końca się z nią zgadzam! Bo można oszczędzać, wybierając rzeczy dobre jakościowo. Jak? Sposobów jest kilka. Jedne lubię bardziej, drugie mniej. Oto one:
1. Promocje w ulubionych sklepach.
Średnio mi pasują. Głównie ze względu na tłok. I bałagan. A jak wiecie, bałaganu szczerze nie znoszę. O ból głowy przyprawiają mnie sterty ubrań rzuconych bezwładnie na środku sklepu. Na dziale dziecięcym to już w ogóle armagedon, bo matki w pogoni za parą miniaturowych spodni gotowe są podeptać siebie nawzajem. No i te kolejki do kasy… Babki biegną, jakby upolowały nie wiadomo jaką okazję, bo sweterek został przeceniony z 200 na 190 zł. A potem oczywiście – kiedy przychodzi czas największych i najlepszych obniżek – ciuchów na wieszakach brak, standardowych rozmiarów jak na lekarstwo, ulubionych kolorów również nie ma, jednym słowem bieda z nędzą.
2. Newsletter.
Dlatego dobrze trzymać rękę na pulsie i wiedzieć co, gdzie oraz kiedy, żeby szybko ruszyć „do ataku”. Ja osobiście nigdy nie mam pojęcia, że nastał już czas wyprzedaży i budzę się zazwyczaj z przysłowiową ręką w nocniku. Nawet jeśli zapisuję się na newsletter, to podaję adres skrzynki mailowej tzw. spamowej, do której nie zaglądam prawie nigdy. No bo nie lubię każdego dnia otrzymywać tysiąca nieprzydatnych wiadomości, a wiadomo, że np. obniżki w dziale męskim zupełnie mnie nie interesują. Całe szczęście mój mąż potrafi ubrać się sam.
3. Zakupy w outletach.
Tak! Warto znać fajne adresy. Już o tym pisałam tutaj. A łupem z polskiego outletu chwaliłam się tutaj. W ogóle mamy rodzinne szczęście do butów, bo rozmiary naszych stóp są mniejsze niż większości populacji, więc zawsze coś znajdziemy. A więc lubię outlety, trochę dlatego, że w przeciwieństwie do zakupów na wyprzedażach – nigdzie nie trzeba się spieszyć. Klientki nie wyrywają sobie ubrań jak na dziecięcym w Zarze, nie ma tłoku oraz kolejek. I przede wszystkim – te wyprzedaże naprawdę są atrakcyjne, bo ciuchów nie przeceniono o marne 5-10% (mój mąż zwykł to nazywać korektą ceny, a nie obniżką). Minus taki, że nie uświadczysz sezonowych nowości, a i rozmiarów często brakuje, choć ja w outletach zaglądam głównie do miejsc z dobrą jakościowo odzieżą dla dojrzałych kobiet – czyli tam, gdzie rzadko mogę sobie pozwolić na zakupy w regularnej cenie – a mało która klientka tych sklepów nosi XS, więc właśnie ten rozmiar na wieszakach zalega najczęściej.
4. Korzystanie z kuponów rabatowych.
W serwisach internetowych takich jak promoszop.pl – to opcja dla wygodnych. Wystarczy znaleźć interesujący Cię sklep, wyświetlić i skopiować kod rabatowy (równocześnie w osobnym oknie otworzy się strona sklepu), a po zrobieniu zakupów – przed finalizacją transakcji – wpisać kod w odpowiednie miejsce.
Poza kodami rabatowymi na jednej stronie znajdziesz również aktualne informacje o wyprzedażach w sklepach wszystkich znanych marek (m.in. Answear, Douglas, Tchibo, Leroy Merlin) oraz w sklepach internetowych (np. BonPrix, Agito, Spartoo). Czyli wszystko w jednym, bez stania w kolejce, rozpychania się łokciami, szukania w pocie czoła odpowiedniego rozmiaru, czy nawet zapisywania się na dziesiątki newsletterów – jeśli jednak lubisz tę opcję, bo chcesz być na bieżąco ze wszystkimi obniżkami, możesz zapisać się na newsletter serwisu lub polubić stronę na Facebooku.
Parafrazując przysłowie z początku mojego wpisu: ludzi biednych nie stać na kupowanie tanich rzeczy. Bo oszczędzać warto, ale z głową. Dzięki moim sposobom niekoniecznie rezygnując z dobrej jakości.
Moja mama zawsze powtarza „tanie mięso to psy jedzą” i przysłowie ma się idealnie do zakupów ubrań, a już szczegolnie butów. Spodni w sieciówkach też nie kupuję bo zawsze zakrótkie, a pozatym zwiekszają razmiar przy każdym praniu(choć przy ciążowych spodniach z h&m to było błogosławieństwo – rosły ze mną i towarzyszyły mi przez całą ciążę :-P ).
Od czasów kupowania wyprawki dla noworodka pokochałam zakupy w sieci – jest dużo taniej i wygodniej w nocy o północy czy o bladym świcie, wtedy kiedy jest Ci najwygodniej(czyt. dziecko śpi) klikasz i zamawiasz, a kurier przytaska wsztstko do Twojego domu najczęściej już następnego dnia:)
Dobrym patentem jest też kupowanie w taniej odzieży – ubrania jakościowo są tam duzo lepsze niż w sieciówkach (mam wrażenie że do Polski trafiają najsłabsze jakościowo towary), trzeba mieć tylko morze cierpliwości, dużo czasu i smykałkę do zakupów w szmateksach. Ja niestety bie mam żadnego z tych 3darów, ale za to moja mama ma i dzięki niej co sezon do mojej szafy trafia kilka perełek.
Gdzie w poznaniu kupujesz emelki? Mozna je gdzies dostac? Czy tylko przez internet?
Hurtownia Akpol przy Rondzie Rataje – duży wybór, fajne ceny – polecam :).
Dzięki:) słyszałam że w panoramie mają je jakieś dwa sklepy, ale tylko wybrane modele. No i daleko do nich…
Tak, przy Auchan Swadzim też są, ale trzy pary na krzyż ;).
Uwielbiam Twoj blog.Ale wypowiadam sie 1 raz:-)Moje sposoby to denkowanie-czyli nie kupuje nowego kosmetyku poki nie widze denka poprzedniego (z wyjatek szminek); korzystanie z kuponow i newsletterow; tworzenie zestawow lunchowych zamiast korzystania ze stolowki.Paradoksalnie sposobem na oszczednosc jest kupowanie dobrych jakosciowo rzeczy.Buty na zime kupione za 500 zl wystarcza n 3 sezony(wychodzi 150 na sezon).Kupione za 260 wystarcza na sezon (czyli prawie 900 na 3 lata).Niestety szkoda ze przelicznikow butowych nie moze zrozumiec moj maz;-)Pozdrawiam:-)
A wiesz, że mam bardzo podobnie? Zauważyłam nawet dziwną rzecz: moje kosmetyki kończą się dokładnie w tym samym czasie (krem, balsam, szampon, odżywka, tusz czy korektor)! Co do butów: zgadzam się, jest dokładnie tak, jak piszesz, już dawno to zaobserwowałam :). Teraz na przykład mam nerw na moje tenisówki Ecco, bo bardzo chciałabym kupić nowe, a one od tyyylu lat nie chcą się rozpaść :/. A przecież mam swoje zasady: nie kupuję podobnych butów, jeśli stare nie są do wyrzucenia. Jestem w kropce :/.
Niby fajnie ale mnie by sie nie chcialo tyle lat nosic jedne i te same buty :D albo jedna torebke bo kosztowala 1000zl bo ze skory. :P korzystam z kampanii przecen tych internetowych polskich i zagranicznych. Tak jak dziewczyny napisalyscie – trzeba z glowa. Bo kupowanie rajstop za 100 mija sie z celem bo znajac szczescie roztargaja sie przy pierwszym ubraniu nie wazne ile beda kosztowac. Ale gdy ktos chce biegac to znowu kupowanie adidasow na targowisku zrobi wiecej szkod niz zdrowia. Zwykly bialy t shirt kupiony za 400 poszarzeje z kamienia w wodzie tak samo jak ten kupiony za 100 ale juz dobrej jakosci marynarka czy plaszcz przetrwa wiele.
To ja mam jednak inaczej, bo zawsze stawiam na jakość, nie ilość. Wolę jedną torebkę, ale porządną, zamiast dziesięciu gorszych ;).
przeczytałam porno szop!!! hahah i sie zdziwiłam