Co zamiast frytek?
Z moimi chłopakami jest taki problem, że w kółko jedliby ziemniaki. Ziemniaki i mięso w poniedziałek, wtorek, środę, czwartek, piątek oraz w sobotę. W niedzielę ewentualnie frytki z rybką i od poniedziałku znowu ta sama śpiewka. Jak w tej piosence disco-polo, która łatwo wpada w ucho, ale bardzo szybko masz jej dość, bo składa się tylko z dwóch taktów. Kostek nawet dostał ode mnie przydomek: „poznańska pyra”, bo na pytanie, co zjadłby na obiad, odpowiada – a jakże! – „ziemniaki i…Mięsko!”. I żeby nie było, też lubię ziemniaki (chyba każdy Polak lubi?), ale… Bez przesady!
Dlatego bardzo długo szukałam jakiegoś zamiennika. Osobiście nie przepadam za ryżem (no chyba że w sushi!), za to uwielbiam makaron. Ale moje chłopaki na widok makaronu nawet nie podejdą do stołu, więc musiałam szukać dalej. Piotr akceptuje kaszę, młody tyle o ile, czyli coś tam poskubie i podziękuje.
Kiedy więc trafiłam na kolorową komosę ryżową, od razu pomyślałam, że muszę ją kupić i spróbować. Bo mój maluch je oczami – fascynują go zwłaszcza wszelkie „kuleczki” na talerzu jak groszek czy musztarda francuska z widoczną gorczycą. Pewnie dlatego, że kojarzą mu się z… Piłką. W każdym razie komosa ryżowa wygląda trochę jak te kuleczki w musztardzie, więc to był dobry trop.
A CO TO TAKIEGO?
Komosa ryżowa (inaczej quinoa) nazywana jest „złotym ziarnem Inków” oraz „matką zbóż”. A to dlatego, że zawiera bardzo dużo pełnowartościowego białka, czyli takiego, które z powodzeniem może zastąpić mięso na przykład w diecie wegetarian. Poza tym jest bogata w zdrowe kwasy tłuszczowe, ma wiele witamin i składników mineralnych. Dzięki saponinom wzmacnia nasz układ odpornościowy, działa przeciwalergicznie, przeciwzapalnie, przeciwgrzybicznie i przeciwwirusowo. A spośród innych zbóż wyróżnia się przede wszystkim tym, że zawiera dużo flawonoidów, które spowalniają procesy starzenia się oraz zapobiegają rozwojowi chorób cywilizacyjnych (takich jak nowotwory, miażdżyca czy inne choroby krążenia).
JAK JĄ PRZYGOTOWAĆ?
Zawsze bałam się trochę tej zdrowej żywności dla „ekoświrów”, bo prawda jest taka, że ciężko ją przygotować. A to trzeba płukać, nie daj Boże namaczać całą noc, a potem gotować nie wiadomo jak długo. I pilnować, i chuchać na zimne, mieszać oraz przypiekać.
Z komosą jest zupełnie inaczej! Jest już dostępna w takiej samej formie jak ryż czy kasza, czyli paczkowanej – paczka trafia do gotującej się wody, gdzie spędza jakieś 10 minut, a potem pod strumień zimnej wody i gotowe!
JAK SMAKUJE?
Ponieważ wygląda trochę jak kasza, ale ładniej i nazywa się jak ryż, to spodziewałam się tego albo tego. Tymczasem quinoa mnie zaskoczyła! Już w trakcie gotowania nad garnkiem unosiła się przyjemna, w moim odczuciu lekko kwiatowa woń. Ten aromat jest także delikatnie wyczuwalny w smaku. Ziarna okazały się miękkie, ale chrupiące, trochę jak podprażona kasza gryczana, ale nie do końca. W sumie trudno ten smak do czegokolwiek porównać, bo jest wyjątkowy.
Dla mnie to była miłość od pierwszego wejrzenia, a raczej – posmakowania.
Komosą ryżową bez problemu możesz zastąpić ziemniaki, ale też… Płatki owsiane w owsiance! Świetnie smakuje jako dodatek do koktajli czy jeden ze składników sałatki (absolutnie każdej!). Możesz nią faszerować warzywa czy robić z niej klopsy albo burgery (wystarczy wymieszać ją z rozgniecioną fasolą lub ciecierzycą). Ziarna ugotowanej komosy z powodzeniem zastąpią też panierkę do mięsa, a ze względu na swój aromat sprawdzą się w deserach (z owocami, jogurtami, budyniem). Ogranicza cię tylko własna wyobraźnia :).
PRZEPIS NA ŚNIADANIE, KTÓRE MOŻE BYĆ OBIADEM – A NAWET KOLACJĄ! – CZYLI SZAKSZUKA RAZ
Szakszukę zazwyczaj robiłam na śniadanie, ale w wersji z komosą ryżową świetnie sprawdzi się również na obiad, bo jest to bardzo sycące danie. Ale nadal super łatwe w przygotowaniu :).
Czego potrzebujesz?
Na pewno dużej patelni, jeśli chcesz zrobić obiad dla całej rodziny. Ja robiłam śniadanie na małej patelni z połowy podanych składników, więc zdjęciami się nie sugeruj.
A poza tym przygotuj:
jedną małą cebulę
ząbek lub dwa czosnku
czerwoną paprykę w proszku (słodką i ostrą)
szklankę komosy ryżowej (lub jedną paczkę, jeśli kupiłaś taką jak ja)
paprykę świeżą
puszkę krojonych pomidorów
4 jajka
sól
pieprz
zielone zioła (pietruszka, bazylia, kolendra – co tam w domu aktualnie masz. Ja niestety nie miałam ;))
1. Na patelni rozgrzej niewielką ilość oleju i zeszklij na niej pokrojoną cebulkę. Pod koniec dodaj przepuszczony przez praskę czosnek oraz czerwone przyprawy i zamieszaj.
2. Dodaj ugotowaną wcześniej według instrukcji na opakowaniu komosę ryżową.
3. Na to wszystko wrzuć pokrojoną paprykę. Smaż jeszcze kilka minut.
4. Wlej puszkę pomidorów, dopraw solą i pieprzem, a następnie gotuj bez przykrycia aż sos zgęstnieje.
5. Po tym czasie wydrąż w sosie dwie dziury – zrób po prostu miejsce na jajka, które musisz tam wbić. Przypraw je solą oraz papryką i gotuj na małym ogniu pod przykryciem, aż białka całkowicie się zetną (to będzie jakieś 10 minut).
6. Na koniec przystrój świeżymi ziołami.
I smacznego!
Super, dzięki! :-) ziemniaki mają ta wadę że trzeba je obierac ;) a ja ostatnio zakochalam się w mieszance trendy lunch z melvit. W jednej torebce jest kasza, makaron i suszone pomidory. Jest duuuzo krótsze niż ryż. Nie wiem jak twoje chłopaki do tego podejda. Ale polecam :)
Ja tam gotuję i jem ze skórką ;)
O mojzesz – nie lubia makaronu?! U nas spagetti z sosem oficjalnie pomidorowym (plus inne warzywa, ale pssst, nie wydaj mnie) przynajmniej raz w tygodniu. Komose lubie, ale niestety jestem jedyna w domu do wyprobowania nowosci. Wiem, pisalas o swojej drodze z Kostkiem – podziwiam. Ja mam nadzieje, ze sie czasem skusza, te moje monofagi, widzac mnie jedzaca, ale roznie z tym bywa.
Ja też nie wiem, jak można nie lubić makaronu ;).