10 świątecznych wpadek, które na pewno też znasz?
Święta idealne zdarzają się tylko w reklamie, w której występuje Oliwier Janiak wraz z rodziną. W przyrodzie jest to zjawisko całkowicie niespotykane, tak jak niezrzędząca ciężarna czy mądry wyborca Kukiza. Boże Narodzenie bez wpadki jest jak Boże Narodzenie bez piosenki „Last Christmas”. Czy tylko u mnie stało się to kolejną świąteczną tradycją? Człowiek chce dobrze… I na tym się kończy! Tak czy siak wciąż wierzę, że kiedyś będzie perfekcyjniej niż w gazetce Lidla (czyt. tanio, ale dobrze). Dlatego – jak co roku – obiecuję sobie, że kolejnych wpadek uniknę, bo…
1. Będę myśleć o prezentach caaałą jesień!
O tym postanowieniu przypominam sobie zawsze, kiedy drugą godzinę stoję w przedświątecznym korku sto metrów przed wjazdem na parking do CH. Albo w kolejce na sto ludzia do kasy w Empiku. A ja chciałam kupić tylko taśmę klejącą i kawałek czerwonej wstążki! Szfak.
2. Nie kupię dziecku żadnej zabawki!
Bo od rodziny dostanie pół Smyka, więc ode mnie – najwyżej piżamę w renifery. Albo rajstopki.
A potem idę do Lidla po nektarynki i na widok drewnianych zabawek w taaakich cenach – kupuję wszystkie! Kuchenka, warsztat, autostrada i kolej. No co? Drugiej takiej okazji nie będzie!
3. Upiekę pierniki już w listopadzie!
Po czym kupuję je dzień przed świętami u Piskorskiego i na chybił trafił zalewam lukrem. Żeby nie było, że to nie domowe ;).
4. Wymyję okna na święta.
Ok, na te drugie święta. Nie, nie na Wielkanoc. Na Boże Narodzenie – ale za rok.
5. Przystroję dom jak na amerykańskich filmach.
Światełka wzdłuż balkonów i fluorescencyjny renifer przed drzwiami.
A potem walczę z tymi kablami: co druga lampka przepalona, co trzecia mryga zamiast oszałamiać pełnym blaskiem. A w ogóle to – skuszona ceną – za krótkie kupiłam, więc kończy się na ubraniu choinki i… Zapaleniu jednej świeczki na stole. W końcu też daje klimat!
6. Tym razem nie zajadę się w świątecznych przygotowaniach. Ugotuję tyle, żeby było w sam raz. Żeby każdy się najadł, ale nic nie zostało. O!
To słowa mojej mamy. A potem pakuje nam te galaty, świąteczne sałatki, białe i bigosy, które trzeba dojadać jeszcze w styczniu. W efekcie na makowca czy pierogi z grzybami nie mogę patrzeć przez cały rok. Aż do następnych świąt.
7. Zabiję tego karpia! Za pięć minut na pewno to zrobię!
To akurat wpadka mojego brata, który kilka lat temu pierwszy raz urządzał święta u siebie w domu. Kupił karpia, ku uciesze dzieciaków wpuścił go do wanny i tak długo walczył ze sobą, aż karp… Sam zdechł. A goście (rodzice wraz z teściami + rodzeństwo z rodziną) musieli zadowolić się opłatkiem i sosem grzybowym z ziemniakami.
8. W tym roku złożę szczere i wyszukane życzenia świąteczne!
Po czym do każdego bąkam: „Nawzajem, nawzajem” ewentualnie (jeśli akurat dopisuje mi fantazja): „Wesołych Świąt! I… Zdrowia”.
9. Pójdę na pasterkę!
Wigilia Bożego Narodzenia to chyba jedyny dzień w roku, kiedy robię się senna już o 22…
10. Aktywnie spędzę wolny czas. Na pewno dobrze go wykorzystam!
Czyli w praktyce: przy stole. Ok, czasami udaje mi się doturlać do tv. Lub wyjść na spacer. Przed dom, żeby wynieść śmieci.
Ale tak naprawdę, wszystko to się nie liczy. Bo święta – nawet bez czystych okien czy bez tego karpia na stole – to czas magiczny. I najpiękniejszy.
Czego życzę każdej z was!
Przykro mi że u Ciebie tak to wygląda. Może jestem młoda i nie rozumiem dlaczego nie możesz kupić prezentów wcześniej (mi już 3 rok udało się za szybko kupić prezent w listopadzie na zasadzie „kupię w grudniu to do mnie nie dojedzie/zniknie z półek”), dzieci nie mam więc drugi punkt odpada, pierniki upiekliśmy z narzeczonym na początku grudnia (polecam – fajna zabawa, szczególnie jak się spiep*y pierwsze ciasto, ale za to ma się wykrojniki za 3zł z Auchan ;)), okna myję co najmniej dwa razy w roku (no chyba, że się czymś upaprzą, wtedy od razu trafiają pod ścierę), okna mam ozdobione przeuroczymi gwiazdkami ledowymi, żeby wybudzić trochę świąteczny nastrój który gdzieś umknął w tym roku. U mnie w domu zawsze gotowało się więcej na święta aby móc dojadać mało psujące się potrawy w przerwie święta-sylwester, karpia nie lubimy, więc kupujemy albo pojedyncze dzwonki, albo kładziemy inną rybę a karpia jemy „u rodziców”. Z życzeniami – ciężko jest wymyślić dla każdego indywidualne, wyszukane życzenia, ale proszę, można wziąć banał i dorzucić jedno indywidualne zdanie. Z pasterki jest najlepsza frajda jak się pójdzie w nocy (wystarczy się nie przejadać, wtedy nie występuje senność ;)), albo ewentualnie wziąć dzieciaka na „dziecięce” pasterki które odbywają się wcześniej (w moim mieście słyszałam że w tym roku ma być, w którymś kościele o 21 dla dzieciaków). Jeśli chodzi o punkt 10 – polecam wywalić telewizor za okno ;) wtedy nie ma na czym oka zawiesić i od razu kreatywność i chęć zmiany otoczenia się włącza ;)
Pisząc to wszystko nie chodziło mi o skrytykowanie Ciebie… raczej do mnie dotarło że chciałam się pochwalić że wcale nie jest u mnie tak źle :) Dzięki za motywację i Wesołych Świąt :)
W takim razie – skoro już mowa o indywidualnych życzeniach świątecznych – na święta życzę Ci… Odrobiny poczucia humoru i dystansu ;).
Nie robiłam przytyków to nikogo, już pisałam że chciałam się tylko pochwalić, że „jeszcze mam czas” na wszystko :) Ale wiadomo, że czas nie guma, im więcej dzieci tym więcej obowiązków i mniej czasu. Może źle to na początku ujęłam ale nigdy nie potrafiłam dobrze zaczynać ;)
chciałoby się rzec… „dzieci nie mam, więc…” wszystkie punkty odpadają :D a tak na poważnie to Wesołych Świąt ;)
jak nie miałam dzieci i mieszkałam z narzeczonym, miałam zupełnie tak jak TY:) miałam na wszystko czas i takie tam. Nawet okna myłam częściej niż dwa razy do roku:) no, ale życie z dziećmi dużo zmienia i mam teraz zupełnie tak jak napisane jest w poście:) hehehe i wcale z tego powodu nie jest mi głupio:)
wow. Chyba nie jesteś na właściwym blogu ;)Ale nie żebym Cię krytykowała. Skądże znowu ;)
Jako że nie lubię amerykanizmów dom stroję po swojemu :) czyli nie ma mikołajów na oknach czy renifera na trawniku. Ale uwielbiam robić te pierdołki bożonarodzeniowe i mam ich masę! Za to z piernikami ociągam się zwykle tak długo, że boję się czy z przepisu twarde nie wyjdą i wtedy stawiam na inne ciastka, czasem kupne ;) Prezenty kupuję czasem już latem, a potem piećdziesiąt razy zmieniam ich miejsce w szafie i zwykle przed samą Wigilią szukam w popłochu :D Okien nie myję – szkoda mi sie rozchorować na święta (tak tłumacze lenistwo). Poza tym – wszystko co napisałaś to idealne święta!
Dobra, kit z tymi iluminacjami, ale co roku marzy mi się piękny (niezbyt strojny, ale trochę jednak tak) wieniec na drzwiach wejściowych. I ciągle sobie tłumaczę, że:
1. W mieszkaniu i tak nie ma sensu.
2. Szkoda robić dziurę na gwoździa w drzwiach, które nawet nie wychodzą na ulicę.
3. Za rok to już na pewno zrobię!
I zrobię. Ale na pewno! ;)
Ostatnio widziałam niezły patent na wieniec na TwojeDIY: http://www.twojediy.pl/wp-content/uploads/2015/12/750x422x6.png.pagespeed.ic.9OU8itYBen.jpg
Też jakoś żałowałam tego gwoździa w drzwiach…
Dzięki,ciągle zastanawiam się jak na stalowych drzwiach powiesić wieniec :*
To nie rób dziury ;) ważne żeby nie był ciężki. wtedy: ładna wstążka do zawieszenia. a wstążka w górnej częśći drzwi (tam, gdzie się zamykają z futryną) jakąś mega-supr-hiper-mocną taśmą klejącą do drzwi. Aaaa.. i zawsze mozesz powiesic sobie wieniec po wewnętrznej stronie drzwi, albo jak ja w tym roku… na drzwiach do łazienki, bo je widze z każdego miejsca na parterze a lubię sobie popatrzec na świąteczne rzeczy, a nie, żeby mi inni patrzyli a ja nie widze ;)
Doświadczenie podpowiada mi, że prezenty musimy kupować na ostatnią chwilę. Inaczej nie doczekają położenia pod choinką. Oboje z chłopakiem, bardziej nie możemy doczekać się dania prezentu niż dostania :D
Hahaha. Co roku to samo ;)Ja bym jeszcze dodała: sukienkę na Wigilię miałam kupić w listopadzie,a w końcu idę w zeszłorocznej bo 23 grudnia już nic nie znalazłam :D. Jedyny pozytyw a propo punktu 10 to taki,że w zeszłym roku po 2 tygodniach nicnierobienia naprawdę wzięłam się za siebie i zaczęłam biegać i ćwiczyć :D. Wesołych Świąt!
Oh my God! Sukienka! Co roku mam wyglądać wystrzałowo i co roku… Nie robię nawet makijażu.
Raz, że zabieram się za siebie za późno – wszyscy już stoją w drzwiach i czekają na mnie, dwa, że widzę się tylko z najbliższą rodziną, która i tak nie widzi żadnej różnicy ;).
Ilona, mam to samo, wszystko planuje na glanc, na cacus, na miesiac przed swietami, w praktyce zaiwaniam, by zdazyc ze wszystkim na ostania chwile. Pozdrawiam serdecznie i korzystam z okazji, by zyczyc Ci Wesolych Swiat. Beata
Podziwiam dziewczyny mające dzieci…ja nie mam, a i tak robię wszystko na ostatnią chwilę, ale zawsze zdążę powiedzieć bliskim, że ich kocham :-)
Prawda!