7 życiowych lekcji, których nie dajemy naszym dzieciom. A powinniśmy!

A bo nam też nikt ich nie przekazał. Albo myślimy, że przecież nasze dzieci same będą to wiedzieć. Lub nie wpadliśmy na to, jakie są ważne. A są. I to bardzo! Nie zapomnij dać swojemu dziecku tych 7 życiowych lekcji. Jestem ciekawa, czy po przeczytaniu stwierdzisz: „Tak! To jest genialne! Jak mogłam na to nie wpaść i nigdy nie pokazać dziecku świata z tej strony?!”. Czy raczej: „Phi! Właśnie tego uczę w moim domu od dawna!”.

7 ŻYCIOWYCH LEKCJI, KTÓRE WARTO DAĆ DZIECKU

1. Ciężka praca nie zawsze popłaca.

Byłam nauczona, że trzeba ciężko pracować, żeby coś osiągnąć. Myślę, że właśnie to powtarza swoim dzieciom 99% rodziców. W dobrej wierze, ale potem, kiedy te dzieci wkraczają w dorosłość, są zaskoczone!

Bo okazuje się, że ten, który uczył się mniej, dostaje lepszą pracę. Awansuje nie ten, który pracuje najdłużej, a ten, który potrafi dogadać się z szefem.

Ponieważ długo wierzyłam w etos ciężkiej pracy, jestem perfekcjonistką. Nad zadaniami siedzę długo i poprawiam do skutku: jeden tekst czytam 20 razy; jedną sukienkę odszywam wielokrotnie. Żeby na pewno było idealnie.

Czy to ma sens? Totalnie nie! Czy czytałoby mnie mniej osób, gdyby na moim blogu była brzydsza czcionka, a w tekstach brakowało przecinków? Nie sądzę :).

To chyba Bill Gates stwierdził kiedyś, że najlepszym pracownikiem jest pracownik leniwy, bo wymyśli najkrótszą drogę, żeby wykonać powierzone mu zadanie. Za to Pani Swojego Czasu mawia (i ja sobie to zdanie BARDZO wzięłam do serca oraz powtarzam wielokrotnie w ciągu jednego dnia!): zrobione jest lepsze od doskonałego. Rozglądając się wokół, widzę, że udaje się raczej tym, którzy nie boją się działać, szybko podejmują decyzje, nawiązują kontakty, robią dużo, co nie oznacza wcale, że… Długo.

2. Ale ciężka praca w jakiś sposób się opłaci.

Dzieci bardzo szybko rezygnują z tego, co robią, jeśli nie widzą efektów. Kiedy uczą się wiązać sznurowadła i drugi, trzeci raz nie wyjdzie, wołają mamę. A gdy narysują krzywo szlaczek, rzucają kredki i stwierdzają, że widocznie to nie dla nich.

Dlatego ja moim dzieciom do znudzenia powtarzam, że tylko trening czyni mistrza.

Ludziom często się wydaje, że ktoś ma talent i już. Że ktoś ładnie maluje albo dobrze pisze, bo bozia go obdarowała. Ale to nieprawda. Jasne, każdy z nas ma jakieś tam predyspozycje, ale to NIE WYSTARCZY. Ja na przykład od 7. roku życia każdego (naprawdę każdego) dnia pisałam. Brałam udział we wszystkich możliwych konkursach polonistycznych: czasami udawało się coś wygrać, ale najczęściej nie. Niektóre nauczycielki stawiały mi z wypracowań szóstki, inne trójki (a jeszcze inne jedynki, twierdząc, że to na pewno nie moja praca). Jednak nigdy się nie poddałam. Całą energię poświęciłam na to, żeby kiedyś w dorosłym życiu móc utrzymać się z pisania, bo nic innego nie sprawia mi takiej frajdy!

Trzeba próbować: trzeci, czwarty, dziesiąty i setny raz. Upadać, podnosić się, otrzepywać kolana i dalej robić swoje, bo same zdolności to za mało!

3. Nie bój się porażek, bo tylko dzięki nim możesz się czegoś nauczyć!

Przypomnij sobie najpiękniejsze buty, jakie widziałaś w swoim życiu. Takie, na widok których aż westchnęłaś z zachwytu, a potem zawołałaś męża, żeby mu je pokazać, wysłałaś zdjęcie przyjaciółce i mamie.

Jeśli myślisz, że projektant tych butów tak po prostu pewnego dnia wpadł na pomysł, żeby je stworzyć (a potem tak po prostu je stworzył), to bardzo się mylisz :). Prawdopodobnie przedtem stworzył dziesiątki innych butów, które nie były aż tak ładne. Za każdym jednak razem wyciągał wnioski, poprawiał błędy, aż w końcu wyszło mu prawdziwe CUDO.

Ja nie znam osoby, której udało się tak od razu. Pierwszy Mercedes psuł się na potęgę i nawet jego wynalazca bał się nim jeździć! Sukces to zawsze suma porażek. Gdyby ktoś mnie zapytał, czy chcę się cofnąć w czasie, odpowiedziałabym: nie. Chociaż tyle fuck upów w życiu zaliczyłam! Ale gdyby nie te fuck upy, na pewno nie byłabym tu, gdzie jestem. I nie byłabym taka, jaka jestem.

Więc nie rozumiem, dlaczego zamiast mówić naszym dzieciom: „Próbuj, w końcu się uda!” ciągle je wyręczamy: odrabiamy za nie zadania domowe, żeby nie dostały słabej oceny; biegniemy do szkoły z zeszytem, którego zapomniały; rysujemy pracę na konkurs, żeby wygrały. Jak myślisz, czy czegoś się w ten sposób uczą?

4. Dobre uczynki nie zawsze są nagradzane.

W szkołach jest taki system oceniania zachowania, że dostajesz plusiki, jeśli pomagasz koledze w lekcjach. A za wolontariat możesz mieć nawet wzorowe zachowanie na świadectwie!

Dzieciaki szybko się uczą, że bycie dobrym zwyczajnie im się opłaca.

A przecież w dorosłym życiu wcale tak nie jest! Jeśli komuś pomożesz, np. wpłacisz jakąś sumę na chore dziecko, to nikt nie przyjdzie i nie uściśnie ci za to dłoni. Mąż nie będzie cię bardziej kochać, a sąsiadka bardziej szanować. Prawdopodobnie nawet się o tym nie dowiedzą!

I dobrze, bo nie pomagamy po to, żeby dostać coś w zamian. Nie my jesteśmy w tym momencie najważniejsi, tylko osoba, która bez naszej pomocy może sobie nie poradzić.

5. Ale warto być dobrym.

Bo sam ze sobą czujesz się wtedy lepiej.

A w życiu naprawdę nie ma niczego cenniejszego niż być zadowolonym i dumnym z siebie samego! 

6. Nic ci się nie należy.

Żyjemy w kraju, w którym nadal większość ludzi uważa, że coś im się należy. Pomoc od państwa. Od obcego człowieka na ulicy.

Kobiety liczą, że mąż się nimi zaopiekuje, a mężowie, że zajmą się nimi żony. Nawet dzieci rodzimy sobie po to, żeby miał kto nam na starość przysłowiową szklankę z wodą podać…

Tymczasem tylko rodzice mają obowiązek o nas dbać. Nie możemy oczekiwać od innych ludzi, że nasze dobro będą stawiać nad swoim własnym! To naturalna i całkiem zdrowa sytuacja, gdy człowiek w pierwszej kolejności myśli o sobie. Tak, nawet w małżeństwie.

Jeśli ktoś oferuje pomoc – możesz z niej skorzystać, bo hej! Czemu nie? Ale nie oczekuj, że ktoś musi ci tę pomoc (pieniądze, pracę) dać. Może. Nie musi. Takie podejście oszczędza wielu rozczarowań. Gdy nie oczekujesz, a dostajesz: jest super. Gdy nie oczekujesz i nie dostajesz: i tak jest super, bo przede wszystkim wiesz, że dasz sobie radę. Jak zawsze. Bez oglądania się na innych.

7. Ciesz się z małych rzeczy.

Czym jest szczęście? To po prostu umiejętność, którą jedni mają w sobie, a inni nie.

Jedni czekają na szczęście (jak tylko schudnę, zacznę więcej zarabiać, wybuduję dom), a inni po prostu dostrzegają je wokół siebie. W tych wszystkich małych rzeczach: w śmiechu dziecka, wieczorze z mężem, w pięknym zachodzie słońca czy w porcji makaronu ze świeżymi pomidorami.

Nie zapomnij pokazać swojemu dziecku tych małych radości. Każdego dnia!

(6 774 odwiedzin wpisu)
13 komentarzy
najstarszy
najnowszy
Inline Feedbacks
View all comments
Mama po holendersku
Mama po holendersku
5 lat temu

Super tekst !!!

Lena
Lena
5 lat temu

Nic Ci się nie należy- w punkt!!! Kiedy słucham, że babcia MUSI zajmować się wnukami albo, że właśnie państwo MUSI nam dac to mnie krew zalewa.
Super tekst!

Agnieszka
Agnieszka
5 lat temu

Świetny artykuł !! Dobrze się czyta a co ważniejsze- skłania do refleksji!

Natalia
Natalia
5 lat temu

Jak juz pisałam pod poprzednim wpisem, dzieci maja fatalnie założone kaski. Warto zwrócić na to uwagę, bo to powszechny błąd.

Natalia
Natalia
5 lat temu
Reply to  Ilona Kostecka

Fajnie, bo to ważna sprawa, a chyba większość dzieci ma złe założone kaski, które wówczas nie spełniają swojej funkcji.

Beata
Beata
5 lat temu

Ja czytam Twój blog właśnie dlatego, że piszesz poprawnie np. stylistycznie. Na innych blogach różnie to wygląda. Widać, polonistka-perfekcjonistka. Do tego używasz nowoczesnego języka i fajnie wplatasz spolszczone angielskie słowa. Niektórym w takiej sytuacji (np. w komentarzach, na forach) wychodzi podwórkowy slang. U Ciebie jest klasa. Doceniam Twoją pracę nad tekstem. Pozdrawiam.

e-milka
e-milka
5 lat temu

To zdanie, że zrobione jest lepsze od idealnego też sobie powtarzam odkąd je uslyszalam. Bo ja też potrafię odpłynąc kompletnie i cyzelowac, aż zrobi się za późno. Druga maksyma, która poznałam na studiach informy (śmieje się czasem, że tyle tylko wyniosłam) jest odpowiedź na pytanie: „Jak zjeść słonia? Po kawałeczku”. Dziel i rządź. Rob regularnie tyle, ile możesz, nie zadreczaj się, jeśli są okresy, kiedy nie mozesz. Miej cel, ale tez świadomość, że droga moze być dużo dłuższą od zakładanej. I chyba też – ustal priorytety, na zasadzie – egzamin możesz powtórzyć, ale osiemdziesiątki babci nie. A dla wrażliwców myślę, że ważne jest też – dobrze jest spędzać czas z ludźmi, ale w samotności nie ma nic złego. Chociaż tez czasem spędzam z kimś czas z kurtuazji lub tchórzostwa, to jednak w teorii dobrze wiem, że to nie wpływa na mnie najlepiej. Natomiast z własnej „tak zwanej życiowej mądrości” – czasem, kiedy się myśli, że dotarło się do ściany, z zaskoczeniem odkrywa się wyrwę w murze. Tyle przyjemnych rzeczy spotkało mnie nieoczekiwanie. „Coś być musi, coś być musi za zakrętem”.

Andy
Andy
5 lat temu

Dziękuję. Pójdzie Twój przekaz w świat, tzn. na eksport do Austrii.

Asia
Asia
5 lat temu

Pierwszy raz komentuje, bo ja z tych cichociemnych. Ale należy co się za ten tekst :)