5 wspomnień o tobie, do których twoje dzieci będą wracać, gdy dorosną
Są takie chwile, do których nasze dzieci na pewno będą wracać myślami, gdy dorosną. Każdy z nas do nich wraca! Co zrobić, żeby ich wspomnienia z dzieciństwa były przede wszystkim dobre? I żeby zamiast wydawać w przyszłości kasę na psychoanalityków, wydały ją na kwiaty dla ciebie?
1. Czy miałaś czas, kiedy cię potrzebowały?
Te wszystkie: „Nie teraz”, „Nie przeszkadzaj”, „Później”, „Za chwilę”. Nie powtarzaj tego za często.
2. Co dobrego o nich mówiłaś?
Niestety, będą pamiętać również, co mówiłaś złego. Nawet jeśli wydaje ci się, że to dawno i nieprawda, ale dla małego dziecka każde: „A twój brat w tym wieku potrafił już tabliczkę mnożenia na pamięć!” czy: „Patrz, jaka ona jest grzeczna, a ty nawet sekundy nie usiedzisz prosto!” to cios prosto w serce.
W dorosłym życiu w lustrze twoje dziecko będzie widziało dokładnie to, co ty w nim widziałaś. Na każdym kroku będzie słyszało to, co o nim mówiłaś. Jeśli chociaż raz, nawet w żartach, powiedziałaś, że ma duży nos (za mamą, dziadkiem czy wujkiem Edkiem), no to sorry, ale ono będzie miało kompleks dużego nosa.
Ale możesz też wyposażyć swoje dziecko w pewność siebie. Bo jeśli ty mu powiesz, że da radę, to ono będzie – przekonane o własnej sile – próbować. I będzie to robić do skutku, aż faktycznie da radę.
3. Jak radziłaś sobie w trudnych czy stresujących sytuacjach?
Nie radzę sobie ze stresem, mimo że bardzo się staram: biegam, ćwiczę jogę, piję melisę. Jednak i tak wybucham, kiedy coś idzie nie tak w pracy albo na budowie. Zwłaszcza ostatnio miałam cięższy okres i problemy, których tak po prostu nie dało się zostawić za drzwiami przed wejściem do domu.
Fatalnie, bo wiem, że moje dzieci na to wszystko patrzą. Od jakiegoś czasu, kiedy Kostkowi nie wychodzi na przykład układanie Lego, to rzuca klockami i krzyczy. Zupełnie tak jak ja :(
To bardzo ważne, żeby nauczyć się panować nad samym sobą. Nauczyć się dzielić problemy na te, na które mamy wpływ i z nimi próbować coś zrobić oraz na te, na które nie mamy wpływu (bo zależą od osób trzecich czy losu) i przestać się nimi przejmować. Nauczyć się śmiać z siebie, kiedy coś wychodzi zupełnie inaczej niż byśmy chcieli. Nawet nie tyle dla własnego spokoju ducha, ale po to, żeby nasze dzieci też w przyszłości potrafiły.
4. Kiedy odmawiałaś im pomocy.
To nie jest tak, że rodzic zawsze musi być poduszką bezpieczeństwa dla swojego dziecka. Ono czasami musi upaść, żeby poczuć, że boli. Nauczyć się czegoś. Bez tego nie będzie odpowiedzialne za własne czyny. I życie.
Pamiętam jak w liceum zaczęłam wagarować. Wagarowała zresztą cała moja klasa, ale tylko mój tata na wywiadówce powiedział, że nie usprawiedliwia mi nieobecności. Że córka wcale nie chorowała, ani nie wyjechała, a jeśli pokazywała jakieś zwolnienia, to one było lewe i proszę to zaznaczyć w dzienniku.
Pamiętam mu to do dzisiaj, bo trzecią klasę skończyłam z zachowaniem nagannym, chociaż po tym incydencie nie poszłam na wagary nawet w dzień wagarowicza, w przeciwieństwie do moich koleżanek i kolegów krytych przez swoich rodziców. Ale to oni potem przez niekończące się wagary nie dostali klasyfikacji, zostali siedzieć, nie zostali dopuszczeni do matury lub zdali ją z kiepskim wynikiem.
Ja po raz pierwszy zrozumiałam, że to moje życie. Że to mi powinno zależeć. Że jeśli nie zdam matury albo nie dostanę się na studia, to tylko sobie samej zrobię krzywdę, bo to ja nie będę miała zawodu ani pracy. Nigdy potem już rodzice nie musieli mnie z nauką pilnować. To, że tata nie stanął wtedy po mojej stronie, chociaż inni rodzice stanęli po stronie swojego dziecka, pamiętam mu do dzisiaj, ale… Jestem mu za to wdzięczna!
5. Jak traktowałaś innych ludzi?
Zarówno bliskich (męża, własnych rodziców), jak i nieznajomych, np. panią w sklepie czy sąsiadkę. Co o nich mówiłaś, kiedy nie było ich w pobliżu? W jaki sposób?
Jeśli lubisz innych ludzi i podchodzisz do nich z sympatią oraz z szacunkiem – twoje dziecko też będzie. Jeśli się ich boisz – twoje dziecko też będzie się bało. A jeśli obgadujesz, bo ta ma to, a tamta nie ma tego – no to nie zdziw się, jeśli któregoś dnia twojego dziecko wróci ze szkoły i powie, że z Krzychem to ono się bawić nie będzie, bo Krzychu nie ma oryginalnych adidasów na w-f.
Rodzice dorosłych dzieci często narzekają, że nie mają z dzieckiem dobrego kontaktu. Szczerze? Przede wszystkim szukałabym wtedy winy w sobie, a nie w dziecku…
w punkt, zresztą jak większość Twoich wpisów :)
Każdego dnia staram się by te wspomnienie były dobre, bardzo dobre. Nie zawsze wychodzi ale staram się by tych negatywnych było niewiele. Punkt 4 – mój tato zrobił to samo ;) Wtedy niedowierzanie i złość, teraz wielka wdzięczność. Jeszcze kilka takich „pomysłów” tata mi przekazał, które staram się również adoptować na nasze własne podwórko :)
Dziadek obciął jej grzywkę i końcówki. Grzywkę w sumie już drugi raz ;)
Świetny wpis, naprawdę! Aż daje do myślenia.
Jak ty coś napiszesz to potem nie wiadomo co dodać temat wyczerpany.
Super tekst, daje do myślenia, pozdrawiam
„W punkt.” ;)
To wszystko prawda:)
Kocham bardzo moich rodziców ale jest kilka rzeczy które pamiętam do tej pory i które zachwiały moją pewnością siebie. Kiedyś w gimnazjum koleżanki powiedziały mi że jestem bardzo ładna i mogłabym zostać fotomodelką. Powtórzyłam to mamie, na co ona odpowiedziała „bez przesady aż taka ładna nie jesteś”. Chyba wtedy zaczeły się moje wielkie, naprawdę wielkie kompleksy…W podstawówce natomiast któregoś razu podekscytowana opowiadałam koleżance o moich wakacjach w Turcji. Tłumaczyłam koleżance gdzie znajduje sie może Egejskie, moi rodzice widocznie słyszeli tą rozmowę bo powiedzieli głośno „co za głupoty opowiadasz, przecież to morze wcale się tam nie znajduje…” było mi wstyd przed koleżanką i poczułam się mega głupia…od tamtej pory nie lubię kiedy osoby trzecie słuchają o tym jak z kimś rozmawiam. Mam nawet problem z tym żeby do kogoś zadzwonić jak inne osoby słuchają mojej rozmowy.