Ząbkowanie
Chcesz przestraszyć młodą mamę? Opowiedz jej o ząbkowaniu! Ileż ja się w ciągu kilku miesięcy nasłuchałam historii mrożących krew w żyłach! Dzisiaj opowiem Wam naszą…
Podobno to, kiedy i jak dziecko przechodzi wyżynanie się ząbków, jest dziedziczne. Czyli – sięgnij po swoją książeczkę zdrowia, podpytaj starszych, a będziesz wiedzieć, czy czekają Cię nieprzespane noce (i kiedy mniej więcej możesz się ich spodziewać).
Teoria wydaje się dosyć rozsądna, ale… Nie w mojej rodzinie! Bo musisz wiedzieć, że mój mąż nie wierzy w żadne teorie. On je sam wymyśla. Wygląda to mniej więcej tak: kupujemy wózek lub inny fotelik samochodowy. Mąż w sklepie kręci głową: „No zobacz, bo tu jest źle wyprofilowane!” – pokazuje mi, więc wspominam coś o atestach: że można sprawdzić, dowiedzieć się, podpytać. Mąż nie musi pytać, bo na pierwszy rzut oka widzi, że jego dziecku będzie niewygodnie (to nic, że dziecko jeszcze w brzuchu, a my w życiu żadnego noworodka z daleka nawet nie widzieliśmy, co najwyżej w tv, ale to też raczej nie, ponieważ i w tv pokazują zazwyczaj starsze dzieci). „Tu powinno być tak, a tu tak, a w ogóle to nie powinno być fotelików tylko gondolki do samochodu” – cuduje. Doprawdy nie wiem, kto wymyślił wózek, ale najmądrzejszy nie był, skoro mój mąż w ciągu dwóch minut potrafi stworzyć w głowie (i nawet naszkicować na kartce niedowierzającej sprzedawczyni!) wehikuł, który nie tylko przewozi dziecko z miejsca A do miejsca B, ale również w razie potrzeby można w nim chłodzić piwo dla strudzonego taty. Dobra, żarty na bok, bo temat dzisiaj poważny, a mianowicie: ząbkowanie.
Ponieważ mój mąż nie wierzy w teorie, od pierwszego miesiąca życia wypatrywał u swojego syna ząbków. Każdy wieczorny płacz, każde marudzenie było oznaką tego, że zęby idą. „Patrz, ślini się! Zęby idą!” – pokazywał mi kilka dni po porodzie. „Patrz, pcha wszystko do buzi, zęby idą!” – mówił tydzień później. Pediatrze w trzecim miesiącu wmówił, że za moment będą zęby, a on – cóż miał zrobić? – uwierzył! „Patrz, gryzie! Zęby idą!” – twierdził mąż, kiedy zaczęliśmy wprowadzać stałe pokarmy. „Spać nie może, to na pewno zęby!” – słyszałam codziennie i… Cierpliwie czekałam, bo dowiedziałam się, że mąż zęby miał późno, a i ja zaczęłam ząbkować dopiero w ósmym miesiącu życia.
Tak czy siak, maść na dziąsła mieliśmy w domu od pierwszych dni. Przezorny zawsze ubezpieczony. Ba! Mąż po kryjomy smarował dziąsełka swojego pierworodnego przed snem („Na pewno go boli!”). Dzięki temu teraz, kiedy ta maść jest naprawdę potrzebna, Kuku płacze na jej widok, tak mu obrzydła… I dobrze – ząbkowanie zniesie więc jak na prawdziwego twardziela przystało – bez znieczulaczy.
Mój niewierzący w żadne teorie mąż wydumał, że ponieważ jego dziecko upodobało sobie pchanie wszystkiego, co pod ręką, na tyły buzi, jako pierwsze pojawią się ząbki tylne. Na nic pokazywanie artykułów lub zdjęć innych niemowlaków z przednimi kasownikami. Mąż w teorie nie wierzy – bo ma własne.
I tak – wszystkie gryzaczki do kosza powędrowały. Gdyby tylko mąż miał niezbędne materiały do ich przeprojektowania – na pewno by to zrobił! Lepiej od pediatrów i dentystów zatrudnianych przez firmy produkujące przedmioty dla dzieci (serio – tylko go zapytajcie! Ta głowa jest zawsze pełna pomysłów!). Potrzebne schematy już poczynił, rozrysował gryzaki idealne, znalazł coś na ich wzór w najbliższym otoczeniu. Dziecko gryzie łyżeczkę plastikową i kubek-niekapek. Poręczne, potrafi to utrzymać i włożyć do buzi – w przeciwieństwie do gryzaków ze sklepu, bo akurat tutaj muszę się z mężem moim zgodzić – wszystkie są do niczego!
Ostatnio Kuku dostał od chrzestnej w prezencie szczoteczki do zębów (firmy Canpol). Plastikowe. To takie mini-masażery – naprawdę świetna sprawa. Dziecko siedzi sobie spokojnie (lub leży, w zależności od fantazji własnej i rodzicielki) i pod czujnym okiem mamy dłubie w buzi. Rodzina się śmieje, że ząbki myje, a on się cieszy, wyraźną ulgę odczuwa. Tu pogryzie, tam potrze…
Chrzestna (pozdrawiamy!) prawdopodobnie w teorie wierzy i ze wszystkimi się zapoznała, bo szczoteczki podarowała akurat w czas – kilka dni przed godziną zero.
Tak, rozpoczęło się u nas ząbkowanie. Ratuj się kto może! Pech chciał, że zbiegło się w czasie z moją chorobą (paskudne grypsko!), więc dla męża nastał czas nieciekawy… Nieprzespane noce, krążenie między łóżeczkiem dziecka, które co jakiś czas (OK, co godzinę) przebudza się z płaczem, a łóżkiem żony, której temperatura sięgała blisko 40 stopni C. Tu tulenie, uspokajanie, noszenie, śpiewanie; tam tulenie, uspokajanie, podawanie lekarstw i gorącej herbaty. A w dzień praca…
Czy to znaczy, że przespałam ząbkowanie naszego synka? O nie, nawet tego najlżejszego nie da się przeoczyć! Kuku jest niespokojny, gryzie wszystko, co znajdzie się w zasięgu jego ręki, ślini się bardziej niż dotychczas, a dziąsła puchną. Wymaga naszej ciągłej uwagi, przytulania, całowania od stópek po sam czubek główki. Jest drażliwy, płaczliwy, niezadowolony, ale dzielny. Ma problemy z wieczornym zaśnięciem (teraz trwa to niemal dwie godziny!), w nocy często płacze i… Wszystko to jest do przetrwania. Jesteśmy już zaprawieni z bojach.
A z takim tatą ząbkowanie przecież niestraszne.
Nie chce nic mówić ale jak zobaczyłam że mój miesieczny synek zaczął się ślinić to też przeszło mi przez myśl że zęby idą. Hehe :D
To dość ciezko przechodzi, faktycznie. Zwlaszcza jesli dziasla puchną. Maść się jednak przydaje :). Trochę to nieładne, ale jak czytam to cieszę się, że u nas bezobjawowo. Uściski dla malucha!
U mojego syna na szczęście ząbkowanie przeszło prawie bezboleśnie. Tylko przy 2 pierwszych ząbkach trochę płakał, potem to nawet nie wiedziałam, że kolejny już się szykuje. ;) No a teraz jesteśmy już na etapie, kiedy to wyleciał pierwszy mleczak :)
pozdrawiam
retro-moderna.blogspot.com
Usmialam sie jak to czytalam bo mialam zupelnie to samo – ale to ja przy kazdej okazji gdy tylko widzialam jak slina leciala ciurkiem i moja corcia pcha rece do buzi to mowilam „Zeby ida” !!! ;) kupilam nawet masc zeby byla wrazie wuuu… corcia ma prawie 5 miesiecy dziasla spuchniete od kilku tyg a zabka nie widac :( nie marudzi bo z natury to grzeczne dziecko wiec czekam cierpliwie ;) pozdrawiam
Mój mąż miał pierwsze ząbki w 4 m-cu, taka jest przynajmniej wersja teściowej… :/ A u nas koniec 6 m-ca i niiiiic.
taaa, ilez ja sie nasluchalam od otoczenia ‚zeby ida’ chyba z 5 miesiecy przed terminem. u nas nie bylo tak zle, ale akurat masc za bardzo w niczym nie pomogla.
i po prostu podziw dla dzielnego Meza :) i jeszcze powiedz Mamuniu ze ani troche przy opiece nad Wasza dwojka nie marudzil? :) tylko z usmiechem na ustach gnal to do Ciebie to do syna w nocy?
Nie marudził nic a nic :) ale taki kilkudniowy maraton wykańcza. W piątek już musiałem brać urlop na żadanie ;)
czyli Tata tez czlowiek :) pozdrawiamy Tate :)
Dzielny tata Kuka! :) Już się boję co to u nas będzie bo też od dłuższego czasu wydaje mi się, że idą Małej zęby…a póki co nie ma nic :D ;)
są dzieci którym idą ząbki już w 3-4 mcu…wiem bo widziałam na własne oczy ;) zarówno córce jak i synkowi mojej koleżanki wyrżnęły się pierwsze ząbki właśnie w tym wieku ;) z kolei córce mojej innej znajomej pierwszy ząbek pojawił się po 15tym mcu, a córce kuzynki wyszły w 13tym mcu najpierw trójki a parę miesięcy później dopiero pojawiły się jedynki ;) ząbki wyżynają się dzieciom w różnym tempie :) mojej małej już chyba 2gi miesiąc przebijają się trójki :)
U nas dobrze podczas ząbkowania sprawdziły się chłodzone gryzaki i smarowanie dziąsełka żelem o naturalnym składzie, bez cukrów i innych niepotrzebnych substancji.