Według innych ludzi jestem kiepską matką
Zasnął. W końcu! Jestem przeszczęśliwa, tym bardziej, że coraz rzadziej zdarzają nam się drzemki w ciągu dnia. Jestem przeszczęśliwa, bo to było dość intensywne przedpołudnie, jedno z tych po brzegi wypełnionych polowaniem na uliczne koty. Jak to z dwulatkiem bywa.
No, ale teraz mogę w końcu odpocząć!
Cholerka, coraz chłodniejsze te dni. Zaparzam gorącą herbatę i otulam się szlafrokiem, który leży na fotelu obok. Nie chcę iść do góry, do garderoby po cieplejszy sweter, bo boję się, że skrzypienie schodów wybudzi moje dziecko ze snu. A on naprawdę tego snu potrzebuje. Bardzo, bardzo.
A ja potrzebuję jeszcze bardziej. Tyle jeszcze do zrobienia!
W pośpiechu ogarniam chatę, zbieram porozrzucane zabawki i zanoszę brudne naczynia do zmywarki. Przecieram kurze. Trochę się spieszę, bo chcę jeszcze choć na moment usiąść w błogiej ciszy. I nie słuchać nikogo.
Ale najpierw śmieci!
Wybiegam z domu tak, jak stoję: w kapciach i w tym szlafroku szczelnie zawiązanym wokół talii, która powoli – w czwartym miesiącu ciąży – znika. Po drugiej stronie ulicy stoją sąsiadki. Jedna z siatkami, chyba z pracy właśnie wraca, a druga z psem na smyczy. Nie patrzę na nie dłużej niż potrzeba na powiedzenie: „Dzień dobry!”, ale wiem, że odprowadzają mnie wzrokiem pod same drzwi domu. Zapamiętuję też to ironiczne, choć lekko zdziwione spojrzenia. I domyślam się, co za chwilę do siebie powiedzą. Godzina 16, a ona w piżamie! Taka to pożyje. No, blągerka. Do pracy nie chodzi, w dupie się z lenistwa poprzewracało! Nawet dziecka na plac zabaw dzisiaj nie zabrała…
DLA PRZYPADKOWYCH LUDZI JESTEM KIEPSKĄ MATKĄ
Zawsze kiedy:
– prowadzę wózek i patrzę w telefon, zamiast opowiadać dziecku świat,
– siedzimy na frytkach w KFC,
– Kostek ma czapkę na głowie, kiedy jest 15 stopni lub jest zapięty po samą szyję w centrum handlowym, podczas gdy ja niosę swoją puchówkę pod pachą.
Na pewno też byś tak na nasz widok pomyślała? No jasne!
Bo nie wiesz:
– jak wygląda praca z dzieckiem w domu. I że tylko na spacerze mam możliwość w spokoju odpisać na ważne maile – bez dziecka wspinającego się na kolana, odciągającego co minutę od komputera, proszącego o uwagę, którą mu przecież daję. Ale kiedy jest robota, taka, której nie da się wcale na potem, wyjmuję wózek i jedziemy. Ja dokańczam to, co do zrobienia zostało, a mój syn podziwia przyrodę. Bez mojej interwencji. Bo lubi.
– że całe przedpołudnie dzielnie towarzyszył mi w urzędzie, gdzie w kąciku dla dzieci trzy złamane kredki były i jedna podarta kolorowanka. A kiedy mój syn odstał już dwie godziny w kolejce i ani razu się nie popłakał: „mama dość, chodźmy do domu, ja nie chcę tu wcale być!”, to obiecałam mu, że pójdziemy coś zjeść. Co tylko sam sobie wybierze. Bo zasłużył.
– jak bardzo Kostek lubi swoją czapkę i cieszy się za każdym razem, kiedy znajdzie ją w szufladzie. A potem nawet w sklepie nie pozwala jej zdjąć, więc mam do wyboru: albo z nim walczyć, albo po cichu znosić uwagi ludzi, że dziecko przegrzewam. Sorki, ale wolę obcych powkurzać, niż narażać się mojemu rodzonemu!
DLATEGO – NIE OCENIAJ
Bo co ty właściwie wiesz o zabijaniu? Tfu! To znaczy – o byciu matką. Cudzego dziecka.
No, gówno wiesz, bądźmy ze sobą szczere.
Oj tam oj tam. Ja nie przejmuje się gdy moje dziecko wpada w szał płaczu, ryku, a ja stoję i patrzę bo naprawdę nie wiem o co chodzi. :D nie przejmuję się też, że pozwoliłam jej (posiadam córkę) zjeść pączka na śniadanie, bo sama poszła do piekarni, a pączek był nagrodą czyli tym co sobie sama wybrała.
Cóż nie oceniam. Dzieciaki są różne, i różne są wychowania. Każda z nas ma inny :D
Oh, jak się zgadzam z Tobą. Ja w ciąży szczególnie podpatrywałam inne mamy, ale tylko po to, żeby zebrać jakieś doświadczenia dla siebie. Teraz widzę dziwne miny i ostre spojrzenia od matek, które mają dzieci w wieku mojego syna i od tych kobiet, które matkami były 20, 40 lat temu.
Ostatnio już prawie słyszałam komentarze, kiedy przyszłam do przychodni na kontrole z małym w chuście. Było zimno, padał śnieg i oczywiście miał kombinezony. Wszystkich jednak rozwaliło to, że kiedy włożyłam go w chustę już na drogę powrotną, mały ucichł, przytulił się i zasnął. Ja na odchodne rzuciłam tylko na głos „idziemy schodami, bo nie będziemy pchać się w windzie z innymi”.
Nigdy sobie nie zarzuciłam, że jestem najgorszą matką, a jestem nią dopiero 4 miesiące, szkoda że inni mi to zarzucają. Mam nadzieję tylko, że dziecko nigdy tak nie stwierdzi.
Pod tym względem matki chyba są najgorsze,ale właściwie takie zachowania towarzyszą nam w każdym momencie życia. Wypominanie innym jest takie popularne….a jak ktoś wypomni innym błędy, to od razu mu wzrasta poczucie własnej wartości. Bo przecież ja jestem taki zajebisty/zajebista bo ja to nigdy swojego dziecka w czapce w pomieszczeniu nie trzymam. I nigdy przenigdy nie jadłam/jadłem frytek w KFC. ;)ehhh, masakra.
Pozdrawiam serdecznie i życzę jak najwięcej stosunku olewczego do wszystkich ( no prawie) ludzi naokoło;)
Co tam telefon, co znaczy niezdjęta kurtka… Wystarczy jedno pytanie, aby Cię (nas) ocenić: Karmisz piersią? Nie? No to wszystko jasne… Po prostu nie chcesz dać dziecku tego, co najlepsze.
Wygodnicka!!! (jakby mycie, odparzanie butelek, szykowanie mieszanki o idealnej temperaturze w środku nocy było takie wygodne! ;))
Tak, tu się zgodzę, nigdy, ale to przenigdy nie powiedziałam o matce karmiącej butelką (mieszanką), że jest wygodnicka, wręcz przeciwnie, mnie by się nie chciało robić tego wszystkiego, już z samym laktatorem na początku to już była „robota”. Ja właściwie nie rozmawiam ze znajomymi na temat karmienia dziecka, bo jestem wśród nich jedyną, która nadal karmi, ale wprost nikt mi nigdy nie powiedział nic obraźliwego, za plecami to już nie wiem, ale to już mnie mało obchodzi ;) teraz mam zamiar karmić po porodzie dwójkę- z wygodnictwa rzecz jasna ;)
Mi podczas wizyty u pediatry Pani doktor powiedziała, że jestem leniwą matką i skoro sama zdecydowałam o odstawieniu dziecka od piersi to świadczy o mnie. Moim zdaniem nie jestem wcale gorszą matką od tych, które karmią piersią.
Mnie w przychodni straszono, że dziecko nie będzie czułe, że nie stworzymy ciepłej relacji. Tak jakbym miała jakiś wpływ na za małą ilość pokarmu. Płakałam pół dnia w domu. Ale teraz już mnie takie komentarze tak nie ruszają. Zwłaszcza, że jak się zorientowałam, najbardziej pognębić człowieka są matki, które same są dalekie od ideału, a i kontakty ze swoimi dziećmi mają takie sobie.
a ja karmie drugie dziecko, ktore ma juz ponad rok i mam w druga strone. Tzn. jeszcze karmisz???? a tak szczerze, to bym chciala juz przestac, a nie da sie :P dziecko lubi sobie przed spaniem pocyckac i za chiny go nie moge oduczyc :)
U mnie rodzina się już przyzwyczaiła (choć nie karmię im przed nosem ani nawet na widoku) i nie wyobrażam sobie, by ktoś mi się do tego ile mam zamiar karmić moje dziecko wtrącał. Też karmię ponad rok narazie, drugie w drodze a synowi ani się śni odstawiać, a ja też nie mam takiego zamiaru, ale krążą legendy, że przed 18 ponoć to następuje ;)
Moja, wówczas roczna, córa pewnego dnia znalazła i kazała założyć sobie na spacer ortalionową kurtkę z grubym polarem. Na zewnątrz było 30 stopni.
Z tym ocenianianiem to ja bym rozszerzyła ogólnie na rodzaj żeński. Nigdy nie słyszałam żeby jakaś krytyka dotycząca obcej matki wyszła ze strony faceta. To kobiety oceniają, porównują, dopowiadają i wymądrzają się nawet jeszcze nie będąc matkami. Wiem, bo sama zachowywałam się podobnie, jakbym wszystkie rozumy pozjadała. Teraz tamtą mnie strzeliłabym w łeb. Moje dziecko nauczyło mnie jak nie oceniać i nie krytykować ludzi. Kiedy ktoś w mojej obecności krytykuje matkę, ja staram się znaleźć wytłumaczenie jej zachowania a nie winę. Dziękuję córeczce za tą lekcję życia.
MOCNE!
… i nauczka dla mnie: nie komentuj, że Matka chyba jest nienormalna i przegrzewa dziecko zamiast je hartować :P
https://instagram.com/p/8yPRaSBuvf/?taken-by=mumandthecity_pl – to typowy widok mojej rodziny. Przedtem mieliśmy kilkuminutową histerię, że w ogóle próbuję rozpiąć dziecku kurtkę ;).
ZAPAMIĘTUJĘ! Będę się sama linczować, za zbyt szybko wyciągnięte (bez podstaw) wnioski! ;)
Takie gadanie to jeszcze nic, ja jak oddałam mojego syna na całe popołudnie do szwagierki to dostałam zapytanie od koleżanki czy na pewno kocha, swoje dziecko , bo ona swojego 2 latka na całe popołudnie by nie puściła.
Bardzo ale to bardzo podoba mi się to co napisałaś! Niestety oceniamy innych patrząc wybiórczo – albo zazdrościmy albo wrzucamy do pudełka z napisem „zła matka”. Wiem, że to wkurzające, gdy oceniają nas inni. Sama jednak nieświadomie, nawet gdy nie wypowiadam pewnych słów na głos, „komentuję czyjeś życie”.
Każdy żyje wg swoich potrzeb. Wychowuje, tak jak sam został wychowany. Uczy tego, co sam potrafi. Czasem idziemy na łatwiznę. Czasem staramy się bardziej. Czasem wszystko wychodzi nam perfect, a czasem szlag trafia nasze starania i nas przy tym również ;) nie ma co życia brać na serio.
Ale takie posty, otwierają ludziom oczy. Mam nadzieję, że wszyscy będziemy je mieć otwarte szeroko. I nie będziemy dopisywać wyimaginowanych historii do czyjegoś życia…
Pozdrawiam!
Prawda :)
Świetny post. Też często czuje na sobie krzywe spojrzenia innych ludzi i chyba nawet nie chcę sobie wyobrażać co sobie o mnie (i moim dziecku) myślą. Wiem jedno – dla swojego dziecka i tak jestem i zawsze będę najfajniejszą mamą na świecie i za żadne skarby nie zamieni mnie na inną ;)))
Ale jak? Przecież ocenianie innych jest taaaaaaaaaakie przyjemne! ;)
O…. A myslałam że tylko moj na widok czapki cieszy się i jak jest ciepło to nie pozwala zdejmować. Nie przejmuje się tym jak pół roku kasku z głowy nie zdejmowal – nawet w nim potrafił usnac….. Życie , a ludzie maja po to jęzory żeby gadac. Smutne że maja tak nudne to życie że takimi pierdolami się przejmują :)
Jeszcze nie mam dzieci, ale nie mogłam oderwać się od tego tekstu.
Chciałam podziękować, że jesteś i że piszesz tego bloga tak po ludzku :) że nie boisz się powiedzieć „zabrałam dziecko na frytki”, „nie pomalowałam oczu” itp dzięki tobie nie czuję się taką koszmarną matką, żoną i panią domu jak po niektórych blogach, gdzie dom wysprzątany, na stole dwudaniowy obiad, w piekarniku ciasto, dzieci czysto ubrane grzecznie siedzą z książeczką a blogerka oprócz tego zdążyła wrzucić nowego posta, poćwiczyć z Chodakowską, wyjść na spacer z dziećmi i zrobić się na bóstwo… a ja siedzę w dresie w zawalonym zabawkami pokoju i modlę się aby dziecko się nie obudziło w ciągu 10min bo muszę odpocząć…
Ale w sumie to trochę smutne, że wybrał frytki :P
No widzisz, jaka kiepska ze mnie matka!
Dziecko dobrej matki wybiera sałatę (przynajmniej w jej deklaracjach) ;).
Witam. Już od dawna zabieram się za skomentowanie któregoś z wpisów, ale za każdym razem jakoś brakuje mi czasu. Więc czytam przeglądam i w większości całkowicie się z Tobą zgadzam.
Szukałam tego wątku, bo wiedziałam, że kiedyś o tym pisałaś. Do rzeczy.Od kiedy jestem matką naprawdę daleko mi do oceniania, a tym bardziej krytykowania innych rodziców. Bo wiadomo- jest mnóstwo nieznanych nam powodów, dla których czyjeś dziecko ma zimową kurtkę latem, smoczek w wieku 5 lat itd itp.
Ale. Jestem w drogerii. Równocześnie ze mną wchodzi matka z dzieckiem (trochę ponad rok) opatulonym w ciepły zimowy kombinezon, szalik, rękawiczki, czapkę + (uwaga, uwaga)- kaptur.. Matka zaraz przy wejściu zdejmuje swoją czapkę rękawiczki, rozwiązuje szalik. Dodam jeszcze, że to jeden z tych sklepów w których gdy tylko temperatura na zewnątrz jest bliska zeru, temperatura w środku musi być bliska ok 25 .. Dziecko coraz bardziej się niecierpliwi. Ewidentnie jest mu cholernie gorąco bo to już 5 minut.. po 10 zaczyna płakać później już tylko wrzeszczeć..
I pytam dlaczego? Skoro nam jest gorąco, to naszemu dziecku, które jest ubrane jeszcze cieplej od nas tym bardziej.. Krytykuję- tak. Ale nie jako rodzica, ale jako zwykłego człowieka, któremu zwyczajnie brak pomyślunku.
O- taka sytuacja.
Pozdrawiam:)