Sytuacja, w jakiej matki są dzisiaj, wywołuje mój zdecydowany protest!
Czy zastanawiałaś się kiedyś, jakie matka ma obowiązki? Na pewno, w końcu to twoje życie! To ty wstajesz co rano do dziecka, nawet jeśli baaardzo ci się nie chce. To ty gotujesz obiady, sprzątasz i pierzesz. Aaa, jeszcze zakupy! I opłacanie rachunków, bo mąż nigdy nie ma do tego głowy!
A co z prawami? W końcu w każdej pracy poza obowiązkami istnieją również jakieś prawa! Że to co robisz nie jest pracą? Tak, wiem. Bardzo często słyszymy, że siedzimy tylko w domu, czy wręcz odpoczywamy, popijając kawę i oglądając Dzień Dobry TVN. Ale zanim sama bezmyślnie te słowa powtórzysz, jeszcze raz przeczytaj wstęp. I zastanów się, ile osób musiałby zatrudnić twój mąż, żeby wszystko to – co robisz w domu – było zrobione? Nianię, sprzątaczkę, kucharkę, zaopatrzeniowca i jeszcze księgową.
Czasami jesteś nauczycielką, a innym razem pielęgniarką. Tak. Pracujesz na wielu stanowiskach przez 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu. Bez wolnych weekendów czy urlopu.
Już widzę te słowa oburzenia, że same przecież tego chciałyśmy! Tak. Chciałam mieć rodzinę i dzieci, więc naturalnym i oczywistym jest, że się nimi zajmuję. I wcale na to nie narzekam!
Ale są pewne kwestie, które bardzo mi przeszkadzają. Uwierają mnie niczym buty w ciąży. I o tym mam zamiar mówić GŁOŚNO. Bo my matki bardzo rzadko zastanawiamy się nad własnymi prawami. Jeszcze rzadziej się ich domagamy.
1. Żądam więc prawa do spacerów bez stresu ulicami mojego miasta.
Od czterech lat jestem mamą wózkową. Kiedy jedno dziecko z wózka wyrosło, to drugie w nie wskoczyło. Wiem więc najlepiej, ile stresu kosztuje samotna wyprawa matki wgłąb miasta! Matki niezmotoryzowanej, która polegać może tylko i wyłącznie na sile własnych mięśni.
Bo niby mamy te autobusy i tramwaje niskopodłogowe. Według rozkładu jazdy jeden na godzinę podjeżdża nawet. I matka zna ten rozkład jazdy na pamięć, bo dla niej to takie być albo nie być! Funkcjonuje nie według zegarka, a według tego rozkładu właśnie. I jak już wyszykuje dziecko (na siebie nie ma czasu nigdy!), jak już pokona krzywy chodnik, cudem nie wywracając wózka do góry nogami kołami, jak już się popłacze nad przejściem podziemnym i nie starabani razem z wózkiem na setnym schodzie, jak już na ten przystanek dotrze, ocierając pot z czoła, to się okazuje, że zamiast tramwaju niskopodłogowego podjeżdża zwykły, stary. Bo tak. I wnoś teraz ten wózek bokiem, co razem z dzieckiem ze trzydzieści kilo waży, a jak masz koła szerokie pompowane, to i tak się nie zmieści (ale nie ciesz się, jeśli masz małe, piankowe, bo utknęłaś na dziurze w chodniku jakieś 500 metrów wcześniej!).
No i to miejsce. Dla niepełnosprawnych, bo przecież to to samo co matka. Na dwa wózki góra, nic to, że w godzinach szczytu i dziesięć matek wózkowych jedzie, gdzie jedna stoi na drugiej, a i tak pasażerowie na nie furczą, bo przejść się nie da. A ja się im wcale nie dziwię!
Żądam więc komunikacji miejskiej niskopodłogowej jeżdżącej według planu i częściej niż raz na godzinę. Żądam miejsca na wózki w tramwajach oraz autobusach, żeby starczyło dla każdej z nas. Żądam zjazdów i podjazdów wszędzie tam, gdzie są schody. Żądam chodników choć w połowie tak równych i szerokich jak ścieżki dla rowerzystów, bo o rowerzystów to się w Poznaniu dba jak o żadną matkę nikt nigdy nie zadbał.
2. Żądam, żeby sklepy, restauracje czy hotele ogłaszające wszem i wobec, że są „przyjazne dla rodzin z dziećmi” funkcjonowały tak jak Ikea!
Tak, Polacy zdecydowanie powinni się uczyć od Szwedów.
Salka zabaw z darmową opieką dla dzieci klientów – checked.
Pokoje dla RODZICÓW, a nie tylko dla matek z dzieckiem, bo przecież w XXI wieku i tata na zakupy z dziećmi chodzi, nie tylko my – checked.
Pieluszki dostępne w pobliżu toalet – checked.
Menu dziecięce w restauracji – checked.
Słoiczki z daniami dla niemowląt, a do tego plastikowe naczynia i sztućce – checked.
Mikrofalówka – checked.
Krzesełka do karmienia w ilościach wystarczających – checked.
Kącik zabaw przy restauracji z czystymi zabawkami – checked.
Strefa dla mam karmiących piersią – checked.
Gry i zabawy w miejscach, w których trzeba się zatrzymać na dłużej (np. przy projektowaniu kuchni) – checked.
Kasa pierwszeństwa nie tylko na „piśmie”, ale ze sprzedawcą, który faktycznie pilnuje porządku i woła ciężarne oraz matki z małymi dziećmi poza kolejką tak, że one same nie muszą się przepychać łokciami i udowadniać, który to miesiąc – checked.
Nie, wysypanie nienaostrzonych kredek przed moim dzieckiem nie oznacza, że jesteście „miejscem przyjaznym dla rodzin z dziećmi”. To zwykła bezczelność jest, a nie postawa prorodzinna! I ściąganie klientów jak najtańszym kosztem.
3. Żądam godziny dla siebie minimum 3 x w tygodniu.
I ten właśnie wniosek każda z nas powinna przybić na lodówce. Gwoździem, żeby nie spadł ;).
To i tak nie jest dużo, bo ustawowo to się należy 15 minut w ciągu 8 godzin pracy, a ja żądam raptem godziny raz na dwa dni. Ale takiej na full wypasie, że jak się zamknę w łazience, to nikt mnie nie będzie pytał przez drzwi: „A co na kolację zrobić?” i „Gdzie moja piżamka, mama?”. Wyobrażasz to sobie w ogóle? Wziąć prysznic bez nasłuchiwania i pomalować paznokcie bez przerywania? Wyjść z domu bez stresu, że zaraz telefon zadzwoni, bo „pieluszek nigdzie nie ma!” i „ciągle płacze, a ja nie wiem, co zrobić!”?
No.
Zobacz, to tylko trzy prawa. Trzy prawa, o które proszę. I tysiące obowiązków! Chyba nie wymagam zbyt wiele?
Tobie też na pewno od razu przyszły do głowy jakieś własne postulaty? Ale nie masz bloga, gdzie mogłabyś to wszystko napisać, mąż uważa, że przesadzasz, a koleżanki, że kiedyś przecież kobiety miały gorzej! To gdzie niby miałabyś je wykrzyczeć? Komu opowiedzieć, co cię boli?
Czy w ogóle ktoś by się tym przejął?
Tak! Musisz wiedzieć, że powstaje właśnie Związek Zawodowy Mam powołany przez markę Canpol babies. Związek, który w twoim imieniu będzie głośno upominać się o nasze, matek prawa. Ale najpierw te prawa trzeba stworzyć :). I to ty masz jedyną i niepowtarzalną, historyczną wręcz okazję być ich autorką!
To właśnie od ciebie zależy przyszłość wszystkich mam w Polsce. Swoje oczekiwania możesz zgłaszać TUTAJ, a autorki stu najciekawszych postulatów zostaną obdarowane produktami do opieki nad małymi dziećmi firmy Canpol babies.
To co? Raz na zawsze koniec z piciem zimnej kawy? ;)
REGULAMIN KONKURSU LIVESTREAMING „CZY POLSKA TO KRAJ PRORODZINNY?” DO POBRANIA TUTAJ: Regulamin Konkursu
Dodałabym do komunikacji pilnowanie aby w upalne dni działała klimatyzacja a w zimne ogrzewanie jako tako oraz wyrzucanie osób pijanych, pachnących tak ze pasazerowie autobusu/tramwaju uciekają w jeden koniec co by nie zdechnąć. Wiele razy chciałam wybrać sie komunikacja z Maluchem ale duchota, smród bezdomnych jednocześnie okrutnie pijanych osób z którymi miałam „przyjemność” jeździć jako niematka mnie powalał :(
Nie wyobrażam wiec sobie jechać lub nagle wysiadać z komunikacji z 3 miesięcznym Szkrabem.
??
No ale kto ma tej matce dać te dwie godziny wolne? Państwo Polskie, gmina miejsca zamieszkania? To raczej sprawa matki czy potrafi rozmawiać z własnym mężem/partnerem/ojcem dziecka i egzekwować nie 2 godziny wolne, tylko tyle godzin wolnych, ile jej się należy, aby odpocząć. Szanowny Tatuś wraca, ja mówię, że idę na spacer i wychodzę bez telefonu. Albo masz zaufanie do człowieka, z którym masz dziecko, że przez godzinę nie zagłodzi/nie udusi/nie zgubi/nie zrani Twojego dziecka albo źle dokonałaś wyboru ojca dziecka, ale to już inna historia ;)
Tak to czytam to sobie myślę, że posiadanie dziecka to jakiś armaggedon, gdzie trzeba walczyć o minut dla siebie, żeby sobie durne pachy wydepilować, to ja wolę już mieć szczury xDDDD
To prawda z tymi minutami, ale zyski równoważą straty, więc polecam dzieci zamiast szczurów ;)
Chyba nie przekonam się ;)
To ja powiem jeszcze tak: kiedy po tych wszystkich komunikacyjnych perypetiach (dodajmy do tego jeszcze ulewny deszcz, bo czemu nie) dotrzesz wreszcie do biblioteki, gdzie oczywiście zostawisz wózek przed wejściem, jeśli już nie masz siły go tachać po schodach (a jest tam też filia dla dzieci, no ale podjazdu i windy brak), wejdziesz do biblioteki z dwójką małych dzieci, które od razu wbiegną między regały, ty rzucisz się je łapać, to nie minie 30 sek, gdy ktoś ci zwróci uwagę ?Czy może się pani zająć tymi dziećmi?”. Dostęp do kultury i życia społecznego to czasem dla rodzica nie lada wysiłek, a i tak rodzice z małymi dziećmi nie zawsze są w tych miejscach mile widziani (nie mówię o wydarzeniach typowo dla dzieci). Jako mechanizm ochronny wyhodowałam sobie grubą skórę. Pozdrawiam z tego samego miasta :)
dla mnie zbawieniem jest rezerwacja książek przez internet. Wtedy tylko przychodzę, oddaje książki, łapię dziecko między regałami, odbieram moje książki i mogę wyjść ;) No chyba, że dziecko ma dzień na zabawę w kąciku zabaw (bo taki mamy w naszej bibliotece) to mogę ogarnąć książki na spokojnie ;) No i na szczęście biblioteka u mnie na parterze.
Ja też szłam na z góry upatrzone pozycje ;) Nie lubię chodzić do bibliotek, do których jest ciężki dostęp z wózkiem, ale czasem jest tak, że ta książka, która mnie interesuje jest dostępna tylko w jednej filii. Najśmieszniejsze, że ta, o której mówię, mieści się w domu kultury, a dział dla dzieci jest jeszcze dodatkowo innymi schodami w dół…
Świetny tekst. Dołączam się do komunikacji miejskiej i restauracji. 3 godziny wolne w tygodniu mam, bo w domu kiedy jesteśmy całą rodziną obowiązki są jakoś dzielone. Za to ja zastanawiam się już jak to będzie z pracą. Pogodzenie jej ze żłobkiem, chorobami dziecka i innymi wypadkami życia codziennego co się mogą zdarzyć. Mam wielkie obawy, że o ile coś znajdę to po 3 miesiącach to stracę. I wiem, że przepisy w tych kwestiach już są, to łamane też są. W przyszłości doświadczenie mi pokaże, czy mam jakieś oczekiwania w tej dziedzinie, na razie są tylko obawy.