Skuteczny sposób, żeby zająć dzieci na dłużej. I dłużej!
Że blogerki się „sprzedajo” za ciuszki wiadomo nie od dziś. A jak firma dobrze zapłaci, to zareklamują wszystko. Kto im w ogóle te pieniądze daje, ja nie wiem. To głupota czysta, bo taka reklama w telewizji czy baner na Onecie ma przecież większe przełożenie na sprzedaż, niż jakieś tam zdjęcie na Instagramie z dziubkiem pomalowanym nową szminką. I kto to słyszał zarabiać na pasji, przecież do pracy chodzi się z obowiązku, przeklinając każdy jeden poniedziałek, a pasja to dopiero po pracy, w ramach relaksu czy innego odpoczynku? No takie mniej więcej rzeczy można usłyszeć o blogerskich współpracach, tylko że wszystko to z prawdą ma tyle wspólnego co święty Mikołaj z pochodami pierwszomajowymi.
U mnie wygląda to tak, że najbardziej lubię reklamować coś, co znam. Z czego korzystam od lat, bo wtedy wiem, że mogę to polecić z ręką na sercu. Niestety, zdarzało się, że zaufałam jakiemuś nowemu produktowi, zapaliłam się, bo tak ładnie wyglądał na zdjęciach, tak obiecująco zapowiadał się w opisie, a kiedy przynosił go kurier… Jedno wielkie rozczarowanie. I odkręcanie współpracy, pisanie przeprosin, zwrot towaru. Bardzo tego nie lubię, ale za punkt honoru postawiłam sobie opisywać tylko to, co się u mnie w trakcie (długich!) testów sprawdziło, co spełniło nie tylko moje oczekiwania, ale przede wszystkim spełni twoje.
Więc kiedy odezwał się do mnie Duracell z prośbą o testy, ucieszyłam się, bo sama używam tylko ich baterii i wiem, że króliczek z reklamy to żadna ściema, on naprawdę ma więcej energii od moich dzieci ;).
KRÓTKA HISTORIA OLAFA
Dlatego pewnego pięknego dnia przyjechał do nas bałwanek Olaf. Tak, ten z bajki „Kraina Lodu” – przyznaj, że uwielbiasz ją tak samo jak ja? Kostek co prawda jeszcze tej bajki nie zna, ale na widok bałwana aż mu się oczy zaświeciły. Taty nie było wtedy w domu, więc sama zaczęłam szukać śrubokrętu, żeby młodemu tego Olafa zaraz po wyjęciu z opakowania uruchomić, włożyć dołączone do paczki baterie Duracell Turbo Max, ale… Śrubokrętu nigdzie nie było, bo mąż trzyma narzędzia w sobie tylko znanej skrytce gdzieś tam het daleko w piwnicy. No ale Kostek bardzo chciał, tak bardzo, że nie bacząc na brak baterii, zaczął bałwanka ściskać, a wtedy zabawka się odezwała: „Cześć! Jestem Olaf!”.
Pomyślałam tylko, że fajnie być blogerką, bo firma pomyślała nawet o włożeniu za mnie baterii do środka ;).
Radość była wielka. Dzieciaków i moja też, bo za każdym razem, kiedy miałam coś do zrobienia, Kosteczka dostawała Olafa na kolana i ciągnęła go za grzywę oraz marchewkowy nos, a ja wtedy w spokoju mogłam się zająć swoimi sprawami, to znaczy gotowaniem obiadu dla całej rodziny. Trwało to dokładnie… Trzy dni.
Bo po tym czasie Olaf się zepsuł. Zaczął się zacinać, nie kończył zdań, aż w końcu umilkł na dobre.
– Młody zrzucił go ze stołu, to chyba dlatego – poskarżyłam się Piotrowi.
– Ja myślę, że to baterie – odpowiedział na to mój mąż.
– Ale że już? Tak szybko się wyczerpały? To jak ja mam je teraz zareklamować?
– Wiesz, bo zrobili błąd, powinni dać do tej zabawki jakieś większe, a nie paluszki. Przecież Duracell jest najlepszy na rynku, tylko przedobrzyli z tym Olafem, za dużo gada.
– Tak czy siak nie mogę wziąć tej współpracy. Odeślę im Olafa i grzecznie podziękuję.
Do Olafa straciłam całe serce. No ale dzieciaki nie, więc zanim napisałam maila do firmy, Piotr postanowił wymienić baterie na nowe, żeby jeszcze ze trzy dni się nim pobawiły, a potem… Cóż, może zapomną, jeśli bałwan zniknie w niewyjaśnionych okolicznościach…
Ale kiedy Piotr rozkręcił zabawkę, zawołał:
– Ilona! Tu wcale nie ma baterii Duracell tylko jakieś inne!
– Co???
– No chodź! Zobacz!
I TAK DALIŚMY OLAFOWI DRUGIE ŻYCIE
No musiał dostać ode mnie jeszcze jedną szansę. I co? I okazało się, że na bateriach Duracell śmiga nieprzerwanie od czterech tygodni! Super tym bardziej, że teraz to ulubiona zabawka moich dzieci.
Bo dzięki nowym alkaicznym bateriom Duracell Turbo Max Olaf działa nie tylko dłużej, ale i lepiej. Wcześniej kiwał się tylko, powtarzając w kółko jedno i to samo zdanie, a tu nagle zaczął opowiadać długie, długaśne bajki i śpiewać!
Tajemnica baterii Duracell tkwi w ich budowie. Jest tak zagmatwana, że oszczędzę ci dokładnych opisów, wystarczy, jeśli będziesz wiedzieć tylko tyle, że dzięki tej skomplikowanej budowie wewnątrz udało się upchnąć więcej substancji aktywnych niż w zwykłych bateriach, co zapewnia maksymalną powierzchnię dla reakcji chemicznych, które generują energię. To trochę jak z biegiem pod górkę: sportowiec przez długi czas potrafi utrzymać stałe tempo biegu, a zwykły śmiertelnik najpierw zwalnia, żeby potem stanąć i powiedzieć: „dalej nie idę!”. Więc Duracell jest takim właśnie sportowcem, dzięki czemu to jedyna bateria na rynku, która może w pełni pokazać możliwości interaktywnych zabawek gadająco-skacząco-śpiewających. Takich jak nasz Olaf.
W dodatku bateria Duracell Turbo Max informuje nas, kiedy będzie rozładowana! Wystarczy tylko chwycić ją dwoma palcami i od razu wyświetla się informacja, że oho! Przed nami długie godziny zabawy spokoju, bo dzieci mają zajęcie na kilka dobrych tygodni.
A MY MAMY W DOMU NOWĄ NIANIĘ
Z tym Olafem to jest tak, że teraz Kostek całe popołudnia z nim tańczy, a młoda nie tylko szarpie za jego grzywę i nos jak wcześniej (na starych bateriach), ale słucha opowiadanych przez bałwanka bajek z rozdziawioną buzią. Zupełnie tak, jakbym to ja jej coś opowiadała!
Mamy więc w domu całkiem fajną „nianię”. Może nie jest tak młoda i piękna, jakby sobie tego życzył mój mąż, ale – kaman! – to przecież disney’owski Olaf! A kto nie kocha Olafa?! Ja miłością największą, w końcu mogę go teraz uruchomić, a potem iść zaparzyć sobie kawę i zadzwonić do przyjaciółki, z którą rozmawiam przez piętnaście minut (albo i dłużej), bo wiem, że w tym czasie Olaf zabawi najmłodszych nawet lepiej ode mnie.
Tylko nie udawaj przypadkiem świętszej od papieża, przecież od zawsze wiadomo, po co kupujemy dzieciom zabawki interaktywne ;). W każdym razie ja polecam sprawić sobie dzieciom taki prezent pod choinkę. Pamiętaj jednak, żeby dokupić do zabawki najlepsze na rynku baterie i szybko je podmienić, bo tylko tak będziecie mogli cieszyć się nią jak najdłużej.
No – matki blogerki sprzedają się! ;) (ironia, bo zaraz mnie tu zhejtuja!) Olaf jest Rewelacyjny!! A jeżeli chodZi o baterię to tylko z takich korzystam!
Wlasnie czytalam ostatnio artykul w pismie branzowym, ze nikt nie wie jak liczyc ROI za reklamy w mediach spolecznosciowych. :) Po co wiec lamac sobie glowe, jak koryfeusze marketingu tez nic nie wiedza. Oczywiscie, ze kochamy Kraine Lodu za muzyke i drugie dno (nie mylic z dnem czyli brakiem poziomu). Musialam nawet corce szyc sukienke Elsy i wspielam sie przy tym na szczyty mojego kunsztu krawieckiego. A kto nie kochalby takiego balwana? Jakiej marki jest ten? Ale koszulka Kostka z To do list tez mi sie podoba – skad ona?
Koszulka z H&M, a Olaf firmy Imc Toys. Ten sam biega ostatnio w telewizyjnej reklamie ;).
hihi widze ze Olaf popularny wczoraj czytałam na innym blogu o nim i bateriach robi hurrore ale swietny jest ,zdjecia cudne ;)
Tak, też już go widziałam :).
To ja akurat śrubokręt do zabawek trzymam w swojej szafce razem z bateriami i to wymieniam baterie ;) I raczej na duracell się nie przerzucę bo zwykle to sie modlę by jak najprędzej się wyczerpały baterie w co niektórych zabawkach ;)
My tez zawsze duracel :) dla mnie to spora oszczdnosc bo baterii nie trzeba tak często wymieniać :)
;) pewnie specjalnie dali rozładowane baterie, żeby pokazać różnicę po włożeniu ichnich;) Ja nie mam nic przeciwko reklamowaniu, jeśli to faktycznie jest coś jak piszesz – sprawdzonego i godnego polecenia. Sama często się nakręcam i opowiadam wszystkim w koło o różnych gadżetach, które sobie kupiłam i robią furrorę, chociaż nikt mi za to nie płaci. :( Niestety u nas zabawki interaktywne totalnie się nie sprawdzają. Chwila zabawy i idzie w kąt po sprawdzeniu wszystkich funkcji. Za to garnkami i pluszowymi owocami/warzywami to jest zabawa! Albo wczoraj ojciec rozłożył młodemu nasz stary namiot turystyczny w salonie. To był dopiero szał, pluszaki to nawet w nim nocowały;)
Oj to tak z przymróżeniem oka było, może po prostu leżał długo z odbezpieczonymi bateriami (jak są baterie w zabawce, to często jest też taki zabezpieczający pasek do wyciągnięcia). Bo jak nie gadał całych zdań, które potrafi, to raczej musiały być rozładowane. I nie chcę wcale mówić, że duracell nie są lepsze od innych, tego nie wiem. Ale trzy dni to za mało nawet na zwykłe baterie. U nas ciuchcia lego duplo na jakichś takich ze średniej półki ponad rok już jeździ, ciężko mi uwierzyć, że gadająca zabawka zużywa więcej prądu. W sumie nie zdarzyło mi się jeszcze wymieniać baterii w żadnej zabawce, którą mamy. Młody ma 2,5 roku.
To jest Olaf Storyteller, kiwa się i cały dzień opowiada bajki albo godzinami śpiewa ;).
Z tego co wiem, zabawki wykorzystujące dużo energii potrzebują najmocniejszych baterii – tak samo było np. z Pociągiem Szczeniaczka z Fisher Price (na zwykłych bateriach tylko gada, śpiewa i się świeci, ale nie jeździ – myśleliśmy, że się popsuł ;)).
Tak, masz rację mogły zostać rozładowane.
Kto wie, czy nie stał na przykład wcześniej na półce w sklepie i dzieciaki go tam uruchamiały (kartonik z przodu był otwarty, żeby można go było posłuchać przed zakupem). Stąd końcowa konkluzja, że warto się zabezpieczyć na święta i do nowej zabawki od razu dokupić baterie, żeby nie było, że przestanie działać jeszcze w trakcie świąt ;).
A ten wełniany koc skąd? Szukam własnie czegoś takiego.
Ikea :)
Mam synka w podobnym wieku, niestety wszystko szybko mu się nudzi… Mam nadzieję, że przy Olafie chociaż na chwilę się to zmieni ;)
Baterie ?? Tylko Duracel ! Zawsze i wszędzie. Chyba bym zgłupiała gdybym miała co chwile zmieniać baterie ;/
Chyba musimy sprawić Hance takiego Olafa.. ;)
esh, w naszym domu od skręcania , montowania i obateriowania jestem ja;D Potwierdzam. Baterie są bardzo ekonomiczne:)
Czy wiecie może gdzie można takiego Olafa nabyć ? Niestety w każdym sklepie internetowym itp jest on niedostępny.
Szukałam ostatnio dla jednej Czytelniczki i znalazłam jeden jedyny sklep, ale widzę, że tam też już brak towaru.
Wygląda na to, że wszystkie Olafy sprzedane :).
Bardzo dziękuje, dziś dowiedziałam się, że reklama baterii tak wpłynęła na sprzedaż iż wszystkie Olafy znalazły dom :) może po świętach uda mi sie dopaść jakiś egzemplarz. Pozdrawiam.
Takie recenzje to ja mogę czytać nawet dwa razy dziennie ?
Hej.
Pani blogerko, mogla bym zapytać gdzie Pani zakupiła tego Olafa? Bo chciała bym synkowi kupic ;).
A wpis bardzo przyciągający ;)
Niestety, nigdzie go już nie ma.
Blogerki się sprzedają – powiedział ten co żal mu ściska… gardło ;)
Przecież bloger to praca. Są blogi, które jak sie czyta to aż brzuch boli od śmiechu takie bzdury umieszczają. Są blogi, które czytam aby sobie ciśnienie podnieść. Śmieszy mnie to, że są polecane rzeczy, suplementy czy zabawki, które okazują się bublem i dany bloger to wie. A wie, bo chyba ma mózg i mysli (no dobra! powinien). Śmieszy i przeraża jednocześnie, że taki człowiek piszący czasami nie zdaje sobie sprawy, że ktoś go czyta i może wpaść na iście szatański pomysł i posłuchać jego „rad”.
Co do baterii to mam taki projektor zółwia, który działa tylko i wyłącznie na bateriach z ….. Pepco :) Tylko, Duracel, Philipsa czy inne nie dały rady :)
Czasami czytam Twój blog i fajnie piszesz. Ale takim sponsorowanym testom nie wierzę :) Ale blog przykuwa uwagę. Wesołych Świąt :)
Jeśli chodzi o Olafa to jest bardzo pozytywny jeśli chodzi o baterie to przyznam, że są to jedne z najlepszych jakich używamy
Piękne zdjęcia ?
A Olaf cudny ? moje dzieci byłby by zachwycone , szczególnie córeczka uwielbia słuchać bajek