Nie musisz tego mówić swojemu dziecku, żeby je dobrze wychować
Po jednym z moich ostatnich tekstów (TUTAJ) pojawiły się – co prawda pojedyncze, ale jednak! – głosy, że… Jak to tak? Przecież jeśli nie powiemy dziecku wprost, że jest niegrzeczne lub nie nazwiemy tak jego zachowania, to skąd ono biedne będzie wiedziało, że robi źle???
Uczyłam kiedyś w szkole. W klasie siedziały dzieci wsłuchane w każde moje słowo z rozdziawioną buzią i takie, które – myśląc, że nie widzę – próbowały wyrzucić stojącą na parapecie doniczkę z kwiatem wprost na głowę nauczyciela przechodzącego pod oknem. Albo pomazać ławkę pisakiem. Za każdym razem, kiedy pytałam, dlaczego to robią, słyszałam jedną i tę samą odpowiedź: „Tak już mam!”, „Nie potrafię inaczej!”, „Bo ja jestem taki niegrzeczny, psze pani!”.
Rozumiesz? Na którymś z etapów ktoś wmówił tym dzieciom, że są złe, a one po prostu zaczęły odgrywać swoją rolę.
Ktoś stracił wiarę w swoje dziecko – więc ono również ją straciło.
I chociaż wielu rodziców wie, dlaczego nie powinno mówić do swojego malucha, że jest niegrzeczny – bo co, jeśli on w to uwierzy?! – to nadal wielu czuje jakąś taką wewnętrzną potrzebę, przymus wręcz, aby właśnie tak dziecko nazywać. Bo inaczej świat się zawali i wychowają małego bandytę. Więc to dla nich psychologowie stworzyli mały, wychowawczy wytrych, który ma otwierać drzwi do lepszego świata. Drzwi, za którymi kilkulatki są posłuszne, zawsze słuchają swoich rodziców i nigdy na nich nie krzyczą w obronie własnego zdania.
NIE MÓW O SWOIM DZIECKU, ŻE JEST NIEGRZECZNE, TYLKO O JEGO ZACHOWANIU
Na przykład: „Teraz zachowałeś się źle” lub: „Brzydko, że krzyczysz w sklepie”. Dziecko nie zostaje zaszufladkowane tylko to, co przed chwilą zrobiło.
I chociaż sama tak czasami w złości mówię, bo jestem tylko człowiekiem, a nie aniołem ;), to uważam, że jest to droga na skróty, którą nie powinno się chodzić zbyt często.
Bo niestety według nas – rodziców – dziecko zachowuje się niegrzecznie, kiedy płacze „bez powodu”. Lub krzyczy. Kiedy ciągnie mamę za nogawkę albo wpada w szał, bo dostało skibkę chleba z serkiem Almette, a chciało przecież chlebek pokrojony w kostkę! Z pasztetem!!!
Czyli zawsze wtedy, kiedy wyraża EMOCJE.
Ok, dorosłemu może się to wydawać trochę śmieszne, a trochę straszne TAKĄ AFERĘ robić o pasztet, ale przecież to tylko dziecko! Żyje na tym świecie dobre kilkadziesiąt lat krócej od ciebie i nie potrafi jeszcze tak pięknie jak ty prosić: „Mamusiu! Czy byłabyś taka kochana i pokroiła mi chlebek w kosteczkę? W zamian ja wymasuję ci stopy i posprzątam pranie? Dziękuję, jesteś cudowna!”. Kaman! To, że dziecko rzuca się na podłogę wcale nie znaczy, że jest niegrzeczne, tylko że kompletnie nie radzi sobie z tym, co właśnie czuje. Że jego mały świat się zawalił. I co dostaje od dorosłego zamiast pomocy w pozbieraniu tego świata z powrotem do kupy? Stwierdzenie: „Twoje zachowanie jest brzydkie”. Często w dobrej wierze, bo mamy nadzieję, że dzięki temu nasz maluch, nasz skarb największy pójdzie po rozum do głowy i sam nauczy się nad swoimi emocjami panować. Tylko że to tak nie działa.
Mówienie, że krzyk czy płacz jest zły, jest nauką tłumienia emocji, a nie nauką panowania nad nimi.
Chociaż to pewnie wiesz doskonale, bo nasz naród ma ogromny problem z wyrażaniem wprost tego, co czuje. Nie umiemy się głośno śmiać, nie potrafimy płakać nawet w gronie najbliższych. Bo co pomyślą, co powiedzą? Przestań się mazać bez powodu! Złość piękności szkodzi! I potem wieczór jest, facet siedzi milczący z piwem na kanapie, żeby rozładować wszystko, co przykre spotkało go w pracy. Z każdym łykiem upycha to w sobie coraz głębiej. Aż do pierwszego zawału.
A ty chodzisz naburmuszona taka, niedotykalska, bo przecież on powinien wiedzieć, co teraz czujesz, jaka zmęczona jesteś, a nie piwsko żłopie! Czasami też sama nie wiesz, o co tak naprawdę ci chodzi i dlaczego brzęczysz mu nad uchem jak pierwsza mucha wpuszczona do domu na wiosnę przez przypadek.
DLATEGO POMÓŻ DZIECKU NAZYWAĆ JEGO EMOCJE
Kiedy pisałam, że nie zależy mi na wychowaniu grzecznego dziecka, kilka osób się oburzyło. Bo jak to? Przecież dziecku trzeba czasami odmawiać, żeby nie wlazło na głowę! A czy ja gdziekolwiek stwierdziłam, że nie odmawiam i Kostek dostaje wszystko, czego chce? Nie.
Ale kiedy krzyczy w sklepie, bo zobaczy przy kasie lizaka, to ja mu nie mówię: „Nie można krzyczeć! To niegrzeczne!”. Tylko: „Rozumiem, że krzyczysz, bo jesteś zły. Chciałeś lizaka, ale nie mogę ci go kupić. Lizak jest niezdrowy. Chcesz, zrobimy wieczorem ciasto marchewkowe”. A potem powtarzam jeszcze sto razy ;).
JEŚLI TO NIE POMAGA – OPOWIEDZ O SWOICH EMOCJACH
Kostek zrobił mi ostatnio aferę. Bo przyszłam po niego do przedszkola, a on chciał, żeby odebrał go tata. Krzyczał – że chce do taty! Gdzie jego tata?! Czy tata jest w domu???! – tak długo, aż zleciały się wszystkie panie z dyrekcją na czele. Wyglądało to tak, jakbym rozwodziła się z Piotrem i utrudniała im kontakt ;). A tak naprawdę nie chciało mu się wracać pieszo do domu. Tata zawsze przyjeżdża samochodem ;).
Potem na ulicy wymyślił więc, że boli go nóżka, dlatego mam go wziąć na ręce. Nie mogłam, bo prowadziłam wózek z córką. Tłumaczyłam mu spokojnie, że nie dam rady, nie mam tyle siły, ale kiedy panowie na pobliskiej budowie oderwali się od pracy i zaczęli się z nas śmiać, wyrwało mi się z głębi serca rozpaczliwe: „Przykro mi. Mamie jest smutno, że na nią krzyczysz”. Na co Kostek zawył jeszcze głośniej: „Na lęce! Ja chcem! Juz!!!”, ale po chwili chyba dotarło do niego to, co powiedziałam, bo uspokoił się i stwierdził dojrzale: „Nie chcem, zeby mamie było smutno. To telaz ja poplowadzę wózek, a ty odpocnij”. I doprowadził wózek do samego domu mimo bolącej nóżki ;).
Jak widzisz, wcale nie musisz nazywać swojego dziecka niegrzecznym czy niedobrym, żeby wiedziało, że postąpiło niefajnie. Więcej wiary w swojego malucha. On naprawdę potrzebuje jej bardziej niż komunikatu, że to co czuje jest złe.
Zgadzam się. Etykietowanie dzieci, w ogóle ludzi, nie jest dobrym rozwiązaniem i jeśli jest się świadomym jego konsekwencji, to warto pracować nad prawidłowym nazywanie emocji, które przecież generują zachowanie. Poza tym uważam, że określenie „niegrzeczny” lub „niedobry” poza negatywnym piętnowaniem są zbyt ogólne, są jak worek do którego można wrzucać każde uczynki, co większości dorosłym jest na rękę i tak, jak Pani pisze „drogą na skróty”. Warto podjąć wysiłek i podarować swoim dzieciom coś tak niezwykle istotnego i uniwersalnego (bo potrzebnego w każdej dziedzinie życia) jak umiejętność nazywania oraz rozmawiania o emocjach. Po raz kolejny stwierdzam, że klawa z Pani kobieta :-)
Zgadzam się! Choć za pewne nie każdy zrozumie ten tekst!
No lubię Cię :) normalnie cie lubię i to jak piszesz. I twoje podejście do życia jest mi bardzo bliskie, bo do większości spraw podchodzę tak samo :)
Szkoda ze tak mało rodziców nie zdaje sobie z tego sprawy.
Mi się wydaje, że problemy o których piszesz wynikają głównie… z braku cierpliwości. Ludziom nie chce się siedzieć, tłumaczyć dzieciom bo też zwyczajnie nie chce im się (nie mają czasu) na obserwowanie ich zachowań.
Idą zatem potem na skróty – i wolą powiedzieć dziecku wprost niż w ten sposób co opisałaś.
Jasne, że tak! Sama nie zawsze mam cierpliwość i wtedy mi się wymyka: „Ale brzydko się teraz zachowujesz!” – cóż, rodzic też człowiek :)
Co innego gdy się komuś to „wymyka” a co innego gdy jest to reguła.
U nas w przedszkolu mam okazję obserwować 2 matki.
Pierwsza, to tragedia – szarpie te dzieciaki, nie tłumaczy tylko gada „No Wojtek!, no Ewa!”, sama z nikim innym się nie przywita.
Druga zaś – przyznaję się, że to tylko obserwacje – dziewczyna, która wygląda jakby… no po prostu nie udało się jej wszystko w życiu tak jak chciała. Na oko ma bowiem 18 lat. Może 19.
Nie sugeruję, bo przecież są kobiety, które w tym wieku świadomie chcą mieć potomstwo. Ale dziewczynę z przyjemnością się obserwuje. Ma tyyyyle cierpliwości wobec dziecka, że pozostaje mi tylko pozazdrościć. Tłumaczy mu praktycznie wszystko, co tylko można chcieć. Spędza z nim masę czasu (na osiedlu na spacerach widuję ich praktycznie non stop). I właśnie robi dokładnie to o czym piszesz. Nie mówi wprost. Obserwuje, komentuje i naprowadza.
Mam ogromny szacunek dla tej dziewczyny.
To zawsze ciężki temat. Dziecko, które słyszy, że jest niegrzeczne, później samo o sobie tak myśli, a tego nie da się już łatwo wyplewić. My staramy się z Amelią rozmawiać, tłumaczyć. Jednak nie każdy to potrafi. Oby więcej rodziców ze zdrowym podejściem, takim jak Wasze :)
Ja w zachowaniu wielu osób widzę pewną sprzeczność – oczekują, że dziecko będzie zachowywać się jak dorosły czyli nie będzie krzyczeć, nie będzie marudzić przy jedzeniu, położy się i zaśnie… z drugiej strony nie traktują tego dziecka poważnie, wyśmiewają i wiele rzeczy komentują słowami ‚przecież to tylko dziecko’ – nie rozumie i zapomni. A z dzieckiem trzeba rozmawiać, uzbroić się w cierpliwość i tłumaczyć. I nie zaniedbywać żadnej sfery, bo niestety o emocjach i uczuciach niewielu pamięta. I wiem to z własnego doświadczenia, w rodzinnym domu niestety o emocjach rozmów nie było, w efekcie do dzisiaj mam problem z tym żeby bez zażenowania powiedzieć rodzicom czy siostrze, że ich kocham! Bo to przecież takie głupie…
Podpisuję się po każdym słowem :-). Wydaję mi się, że „grzeczne dzieci” to relikt z czasów kiedy dzieci miało się „widzieć, ale nie słyszeć” a tresura była dominującym modelem wychowawczym. Ciekawe, że „grzeczność” przestaje być cechą pożądaną u dorosłych a staje się raczej synonimem nudy i braku charakteru/ osobowości.
Zgadzam się również chyba kazdy wie ze tak powinno być a jednak większość rodziców po prostu idzie na skróty… sama ciągle słyszę od znajomych ze maja np niegrzeczne dziecko bo ciągle biega i jest ruchliwe i wtedy zawsze myślę że przecież to znaczy ze dziecko jest zdrowe i normalne…