Jaki prezent dla świeżo upieczonej mamy?
Ok, ja wiem. Jakoś tak się przyjęło, że kiedy ktoś odwiedza rodzinę, w której pojawiło się właśnie dziecko, to temu dziecku przynosi się prezent, a nie jego mamie. Rodzina bliższa i dalsza prześciga się na przykład w kupowaniu zabawek: grzechotek, którymi noworodek jeszcze przez pół roku nie będzie umiał się bawić – to w wersji light. Za to w wersji hard – lalek i autek, którymi nie będzie się bawić przez najbliższe trzy lata. Czasami kupuje się bodziaki – zawsze w złym kolorze i rozmiarze – a czasami bardzo praktycznie paczkę superchłonnych pieluch. Czyli wszystko to, w co rodzice zdążyli się już przed porodem zaopatrzyć! Dlatego ja uważam, że obdarowywanie dziecka, któremu w sumie wszystko jedno, nie jest najszczęśliwszym pomysłem. O wiele lepiej zrobić prezent matce. Jaki? Pomysłów mam kilka :).
1. Dobre słowo.
Po pobycie na polskiej porodówce jest tego spragniona bardziej niż Polacy prezydenta, który ma własne zdanie.
Czyli nie rady, co może jeść, a czego nie, kiedy karmi piersią. Nie proroctwa, dlaczego spanie z dzieckiem lub jego noszenie to zły pomysł. Nie wróż również z fusów, przepowiadając, że bez czapeczki po kąpieli na bank maleństwo będzie miało zapalenie ucha.
Raczej: „Świetnie sobie radzisz!”.
Ona naprawdę nie chce słuchać, że koleżanka mamy twojego męża, o! Ta to dopiero miała ciężki poród! Zamiast tego poklep ją po brudnym od ulewań jej dziecka ramieniu zupełnie tak, jakbyś tego nie widziała i zapewnij, że jest bardzo dzielna.
2. Coś praktycznego, co przyda się mamie.
Nie produkt pierwszej potrzeby, w który zaopatruje się niemal każda ciężarna, a coś, o czym sama by nie pomyślała. Torba-organizer na wózek, chusta/nosidełko, a może jakiś ładny ciuch dla mamy karmiącej piersią?
3. Zaproszenie do kina albo na kuleczki dla starszego dziecka.
Wraz z deklaracją, że oczywiście ty je tam zabierzesz. Tylko pozornie jest to prezent dla starszaka, bo tak naprawdę dajesz świeżo upieczonej mamie to, co jest dla niej w tej chwili towarem deficytowym – czas.
Moi rodzice na przykład krótko po drugim porodzie zabrali Kostka na kilkudniowe wakacje nad morze. Chyba nawet nie muszę pisać, jak bardzo byłam im za to wdzięczna. Odpoczęłam trochę (ekhem… O ile przy noworodku w ogóle można odpocząć!), zatęskniłam i gładko z trybu „jedno dziecko” weszłam w tryb czuwania 24 h/dobę, oczy dookoła głowy, nie usiądziesz ty matka w spokoju na kanapie przez najbliższe dwa osiemnaście lat.
4. Jedzenie.
To może być obiad lub… Obiad. Albo najlepiej kilka obiadów. Coś, co można zjeść od razu, schować w słoikach do lodówki lub zamrozić. Gotowanie jest naprawdę ostatnią rzeczą, o której myśli młoda mama (a paradoksalnie jedzenie jest rzeczą pierwszą!), dlatego nie wstydź się, że przychodzisz do niej z garem gołąbków zamiast ślicznego bodziaczka w kolorze świnkowy róż za pięć zeta z Pepco, który rozciągnie się po pierwszym praniu, tylko idź i zrób te gołąbki!
5. Coś, dzięki czemu poczuje się znowu jak kobieta, a nie tylko jak… Matka.
W niektórych częściach Polski jest podobno taki zwyczaj, że facet zaraz po porodzie daje swojej kobiecie prezent. Cóż, mój mąż niestety o tym zwyczaju nie słyszał.
Ale że jestem bardzo wyrozumiałą żoną, nie miałam mu tego za złe. Rozumiałam, że był nową sytuacją przejęty nie mniej ode mnie i naprawdę nie miał głowy, żeby w takiej chwili – czyli krótko po porodzie – biegać po sklepach. Trzeba było przecież opić z kolegami zdrowie potomka!
Dlatego fajnie, jeśli o prezencie dla małżonki pomyśli ktoś z rodziny. To może być po prostu bukiet kwiatów – kwiaty zawsze są dobrym pomysłem. Lub jej ulubione perfumy. Albo coś z biżuterii – ja od teściowej dostałam na przykład pierścionek. Chodzi o prezent, dzięki któremu pokażesz jej, że hej! Wiem, jak się namęczyłaś (poród to w końcu nie takie hop) i naprawdę doceniam twój trud.
Niestety, zbyt często w takiej chwili skupiamy się tylko na nowym życiu, zapominając o tej, która to życie dała. To nie jest chodzący inkubator, a babka, która myśli, czuje i przeżywa właśnie jedną z najpiękniejszych, ale również najcięższych chwil swojego życia. Każda, która przez to przechodziła, wie, że teraz wystarczy jedno słowo, aby wywołać lawinę łez. Z drugiej strony wystarczy zwykły, mały gest, żeby zobaczyć uśmiech wdzięczności, jakiego do tej pory jeszcze nie widziałaś/eś!
O dziecko doskonale zadba matka, pod warunkiem, że ty zadbasz o nią :).
Mój parapet na poporodowym zdobił ogromny bukiet czerwonych róż :)
Nic ujac, a dodac tylko – podeslij linka do fajnego bloga parentingowego. Oczywiscie zadnych tam „Zapiskow mamy idealnej” raczej „Matki bladzacej we mgle zalecen i walczacej z wiatrakami codziennosci”. Niech wie, ze nie jest sama ze swoja niepewnoscia i strachem.
Mój mąż prezent za urodzenie kupił predzej i był zdziwiony, że nie wiedziałam :-) ale to było bardzo miłe. Druga doba po porodzie już byłam w domu i stałam w łazience prędzej płakałam w ramię męża z emocji, z radości.. miła chwila :-)
Ja dostalam od moich rodzicow bukiet róż i całą paczke z cukierni :p
Ale jest cos jeszcze „gorszego” niz to, o czym piszesz. Zdarzylo mi sie dostac pod choinke (z podpisem ze prezent dla mnie) rzeczy dla dziecka. W ciązy jak i po ciązy. Co prawda zazartowalam ze etykietka chyba nie ta, ale to naprawde przykre :(
O fuck… No rzeczywiście! ?
A ja byłam w ciężkim szoku jak po porodzie moja siostra przyszła z prezentem dla mnie, a nie dla Bobasa. Znaczy dla Bobasa były skarpeteczki jakieś, a dla mnie 2 korektory z tuszami z sephory, perfumy i słodycze Linda… Co prawda na nic nie miałam ochoty, ale tym czekoladkom nie mogłam się oprzeć. ;) i w ogóle fajne to było bo faktycznie ktoś zauważył, że dla mnie to też było meeega przeżycie :)
Hahaha uśmiałam się z pkt. 4 :D Rodziłam córcię pół roku temu a do tej pory wypominam, że nikt mi nie zaproponował, nie przygotował obiadu na zapas. Całe szczęście, ze tuż przed porodem zrobiłam sobie pół zamrażalnika… gołąbków właśnie :P O przepraszam… Nie że NIKT… Teściowa przywiozła mi… UWAGA wiejską kurę. Do tej pory wściekła jestem jak pomyślę… Że też cholera rosołu nie ugotowala tylko 3 dni po porodzie obdarowała mnie kurą w reklamówce zostawioną na stole. Dobrze, że chociaż łeb jej odcięli :D Mimo to miałam z nią niemały kłopot.
Ja od tesciowej dostalam kaczke, która była niedokładne oskubana …
Ja dostałam od męża nowy komputer, od mamy jej własna piękna broszkę z japońskimi perłami, moja babcia dała mi kasę na biżuterie, dostałam tez pare bukietów kwiatów, jakieś czekoladki itp. To wszystko było niesamowicie piękne, miłe i wzruszające!
Torby- organizery najczęściej są już przy wózkach lub wolałabym sama taki sobie wybrać. Nie widziałam mamy, która chodzi z dwoma :) Chusty, nosidełka to również rzeczy, które kupujemy przed porodem lub sami wolimy je wybrać. Ale kwiaty, perfumy czy porządny duży obiad na pewno ucieszyłby młoda mamę :)
Brawo Ty! Gdy rodzi się dziecko wszyscy myślą o dziecku.. Prawidłowo, ale gdzie w tym wszystkim mama!? Extra wpis! Udostępniamy :)
Mnie cieszyly rzeczy podarowane dla dzidziusia. Bodziaki to jak dla mnie rewelacyjny prezent. A pampersow nigdy za wiele.. Obiady rzeczywiscie nieglupie ;) natomiast perfumy masakra, nie dosc ze normalnie to dosc „sliski” prezent bo ciezko trafic w gust, a co dopiero przy noworodku, ktory rozpoznaje mame po zapachu… Potem zdziwienie bo dziecko odrzuca piers… A u mnie faktycznie pierwszy miesiac to praktycznie luzik bo dzidzia glownie spala :)
Moje też spały.
Na moich rękach, kiedy podskakiwałam na piłce treningowej ?
Ja mojej siostrze dałam kwiaty i bombonierkę. Czekoladki były jednak nietrafionym prezentem. Nie mogła ich jeść, bo karmiła piersią. Przy wyborze drobiazgu dla mamy trzeba wziąć uwagę, że młoda mama jest na diecie. Za to prezent dla dziecka był trafiony. Dla małej zamówiłam w drogerii Betterland pieluszki wielorazowe i otulacz do kompletu. Praktyczne prezenty zawsze się przydają. Ola jest wcześniakiem dlatego, otulacz był trochę luźniejszy, ale teraz jest już dobry.
Ja mojej siostrze kupiłam u jubilera srebrny wisiorek z małym serduszkiem i cyrkonią. Jest króciutki, kończy się przy szyi, więc będzie jej się wygodnie nosił. A dla maleństwa kupiłam termobutelkę. Taką dla niemowląt znalazłam w sklepie Tublu. Zazwyczaj widziałam większe dla rocznych dzieci. Mój synek jak był mały, to strasznie kaprysił przy jedzeniu. Gdy dawałam mu mleko, to się tylko bawił tym smoczkiem. Jak odstawiałam butelkę to był płacz, bo on jest głodny. I tak kilka razy, a mleko stygło i trzeba było je podgrzewać. Myślę, że jeśli moja bratanica będzie taka kapryśna, to termobutelka się przyda. Zawsze wygodniej nakarmić dziecko jak mleko nie stygnie tak szybko.
Najbardziej ucieszyłam się z tego, że dostałam aspirator haxe do noska. Super sprawa, wystarczy zakropić nosek, kilka sekund i po sprawie :) A do tego cichy, ma miękkie końcówki, nie wierzyłam opinią w Internecie ale się pozytywnie zdziwiłam :)