Główny powód, dlaczego nasze dzieci tak często chorują!
Jeszcze kilka lat temu z zaskoczeniem patrzyliśmy na ludzi chodzących w maskach po ulicach Pekinu. Niech pierwszy rzuci kamieniem, kto nie pukał się w głowę z myślą: „Po co im to?”. W Polsce o smogu słyszał wtedy mało kto. Nie znaczy to jednak, że problem nie istniał! Po prostu media nie podejmowały tego tematu, aż do zimy zeszłego roku… Sama zaalarmowana rosnącym zagrożeniem zainstalowałam w telefonie aplikację mierzącą na bieżąco zanieczyszczenie w moim mieście i tak oto zobaczyłam na własne oczy, że i u nas poziom smogu w zwyczajny zimowy dzień przekracza wszelkie dopuszczalne normy. Ale nie tylko. Czarno na białym – a raczej kolorowo, bo na wyświetlaczu smartfona ;) – mogłam podejrzeć, że powietrze, którym oddychamy, jest najgorsze w Europie…
PEWNIE JESZCZE O TYM NIE WIESZ, ALE TWOJE DZIECI PALĄ PAPIEROSY
Choć nadal oczywiście słyszałam dokładnie takie same głosy jak po przegranym meczu naszej reprezentacji: „Nic się nie stało! Polacy nic się nie stało!”. Po części wynika to z braku wiedzy, ale też z bezradności, bo niby jak ja, zwykły szary człowiek, mogę ze smogiem walczyć? Łatwiej machnąć ręką, poddać się w geście pozornej akceptacji, niż próbować cokolwiek zmienić.
Ja problemu jednak zignorować nie potrafię, bo widzę, jak smog szkodzi moim najbliższym. Mama moja od wielu lat choruje na alergie i astmę. Teoretycznie najgorzej powinna czuć się, kiedy pylą trawy, czyli na wiosnę, w praktyce najbardziej jednak męczy się zimą, kiedy powietrze jest mroźne i pozbawione wszelkich alergenów. Dlaczego? Bo właśnie wtedy nad miastem unosi się śmiertelne zanieczyszczenie!
Wszystkim, którzy lekceważą problem, chciałabym uzmysłowić tylko jedno: kiedy wdychasz smog to tak, jakbyś wypalała kilka papierosów dziennie (w Poznaniu aż 6 – 7). Najgorsze jest jednak to, że twoje dzieci też te „papierosy” palą!
I to nie jest tak, że skutki zobaczysz dopiero za kilka lat. Albo będziecie mieć tyle szczęścia, że wcale. Zastanów się: jak często twoje dzieci chorują? Ile razy w roku lekarz przepisuje im antybiotyk? Czy nie jest przypadkiem tak, że w „sezonie chorobowym” (który nomen-omen zbiega się z sezonem najwyższego stężenia smogu w powietrzu!) wasz nebulizator częściej stoi na widoku niż w szafie, bo inhalacje stały się codziennym rytuałem prawie tak samo ważnym jak mycie zębów? Czerwone gardło, migdały, angina, kaszel, zapalenie oskrzeli – jak często właśnie TE WYRAZY są w polskich domach odmieniane przez wszystkie przypadki?
Nie, to nie jest normalne. Nie to nie jest wcale tak, że każde dziecko musi przez to przejść, żeby nabrać odporności. Tak się składa, że w innych krajach dzieci wcale nie chorują tak często na choroby górnych dróg oddechowych, nigdzie też nie zapisuje się tylu antybiotyków co u nas, a jesień i zima za granicą to świetny czas na hartowanie odporności poprzez spacery na świeżym powietrzu, a nie „sezon na choroby” przed którym drży przeciętna polska matka.
Czas spojrzeć prawdzie w oczy i przyznać, że tak, problem jest poważny!
Moje osobiste dzieci na przykład od września do marca ciągle kaszlą. Jednak, kiedy idziemy na wizytę do lekarza, on w osłuchu nie znajduje niczego niepokojącego! Gardło, oskrzela, płuca – czyste. To skąd ten kaszel? No właśnie… Przez smog!
TO NIE JEST TAK, ŻE NIC Z TYM NIE MOŻESZ ZROBIĆ. TERAZ MOŻESZ ZROBIĆ BARDZO DUŻO!
Temat jest mi na tyle bliski, że kiedy przedstawiciele firmy Aviva zaprosili mnie na rozmowę, w której przedstawili genialny pomysł na walkę ze smogiem, od razu zawołałam: „Wchodzę w to!”.
To nie jest tak, że nic z tym nie możesz zrobić. Możesz zrobić naprawdę wiele, żeby zminimalizować skutki oddziaływania smogu na twoją rodzinę. O moich sposobach, jak ustrzec dzieci przed biernym wdychaniem zanieczyszczeń podobnych do dymu z papierosa, napisałam TUTAJ. Z artykułu dowiesz się między innymi, kiedy lepiej nie wietrzyć mieszkania, co zrobić, gdy nie możesz otworzyć okna oraz co ma paprotka do smogu?
Naprawdę warto zajrzeć na TĘ STRONĘ, bo głos swój zabrali również lekarze i naukowcy, więc otrzymasz tam sporą dawkę konkretnej wiedzy. Ale to nie wszystko!
Bo największym problemem jest brak aktualnej wiedzy. Nie każdy mieszka w miejscu, w którym umieszczono czujnik pomiaru smogu. Znajdują się one zazwyczaj w centrach dużych miast. Ja dzięki takiemu czujnikowi wiem, kiedy lepiej nie wychodzić z dziećmi na spacer, jednak mieszkańcy mniejszych miejscowości często nawet nie zdają sobie sprawy z tego, że problem też ich dotyczy (tak, stężenie smogu przekracza dopuszczalne normy również tam, bo mimo małego ruchu samochodów, bardzo często pali się węglem oraz… śmieciami!).
Chcesz to zmienić? Chciałabyś sprawdzać stan powietrza przed wyjściem z domu z dziećmi, żeby mieć pewność, że nie narażasz ich na największe niebezpieczeństwo? Aviva będzie niedługo zakładać AŻ 150 czujników mierzących poziom smogu w całej Polsce. I teraz zadanie dla ciebie: wskaż, gdzie taki czujnik jest potrzebny. Wpisz swoją miejscowość lub – jeśli została już wpisana przez kogoś innego – zagłosuj na nią! Zmobilizuj swoją rodzinę, sąsiadów oraz znajomych, żeby czujnik na pewno znalazł się u ciebie!
Moja mama na przykład nie wie, w jakich godzinach w ciągu dnia powinna zostać w domu. Ze względu na jej astmę fajnie by było, jakby mogła to sprawdzić. Dlatego ja na pewno na stronie wiemczymoddycham.pl oddam głos na mieścinę, w której mieszka.
A ty? Już nie musisz ignorować problemu – nadszedł czas, żeby DZIAŁAĆ!
U nas w Piastowie pod Warszawą mamy ten sam problem ze smogiem. Moja córka tak naprawdę od jesieni do wiosny ma ciągle kaszel z małymi przerwami, o katarze nie wspomnę. Przy każdej wizycie u lekarza, otrzymujemy informację, że nic nie ma niepokojącego, więc domyślamy się od czego. Niby jest grupka zajmująca się tą sprawą, ale jakoś efektów w naszym mieście nie widać. Ludzie w domkach jednorodzinnych palą czym popadnie (nie twierdzę, że wszyscy). Najgorsze jest to, że w bliskim sąsiedztwie szkoły do której chodzi moja córka, mieszkańcy domków robią to nagminnie. Straży miejskiej nie mamy, a policja twierdzi, że to nie w ich zakresie.
Czytałam tamten artykuł i chcę wprowadzić kilka Twoich porad, choć nie wiem czy kwiatki przy mojej alergii na pleśnie będą mogły stać u mnie w domu. Mnie zastanawia czy z tym smogiem to się zrobiło tak masakrycznie dopiero od tego roku czy stopniowo od jakiegoś czasu, tylko nikt o tym nie mówił tak dużo. Moja córka np.która miała już wypracowaną mega odporność choruje mi dużo w tym roku. Od stycznia 3 antybiotyki, przepisane przez lekarzy, którzy ich na wyrost nie dają. Wcześniej 2,5 roku nie miała żadnego antybiotyku. 5,5 lat żyła bez podawania sterydów wziewnych, a tej jesieni musiała pierwszy raz dostać Nebbud. Będzie miała badania pod kątem pasożytów ale bez wątpienia powietrze też musi mieć coś do tego. No i poprzednie lata spędzała po miesiąc wakacji nad morzem, w tym roku tylko 10 dni. Ostatnio pomyślałam, że muszę regularnie zacząć chodzić z dziećmi do groty solnej. Myślę, że to też dobra opcja na ratowanie zdrowia niszczonego przez smog.
Na stronie: https://wiemczymoddycham.pl/ jest świetny filmik (zresztą byłam na spotkaniu prasowym i dokładnie omawialiśmy te kwestie), że w latach 70-80 było najgorzej, potem stężenie smogu zaczęło spadać (zamykano fabryki, a te, które zostały, miały obostrzenia) i znowu fala smogu nad Polską pojawiła się koło 2010. Wszystko dlatego, że na polskich drogach pojawiło się mnóstwo samochodów (często starszych, sprowadzanych z zagranicy, nie do końca sprawnych, o wysokiej emisji spalin), co w połączeniu z dymem z kominów, gdzie pali się węglem (oraz śmieciami) zrobiło swoje.
Tak naprawdę nikt się tym za bardzo nie interesował, dopóki chmura smogu nie dotarła nad Warszawę. Prawda jest taka, że dziennikarze relacjonują głównie to, co dzieje się w stolicy, więc póki problem dotyczył śląska i Krakowa (osiedla domków jednorodzinnych opalanych węglem + fabryki) – siedzieli cicho. Ale podwarszawskie miejscowości zaczęły się rozrastać, nie ma tam doprowadzonego miejskiego gazu, ruch samochodów tylko się zwiększa, więc chmura smogu poszła w końcu na stolicę.
Czytałam gdzieś też, że w zeszłym roku alarm podniosła Szwecja, bo nagle okazało się, że przekroczono u nich normy zanieczyszczenia i szybko odkryli, że smog szedł znad Bałtyku, czyli… Z Polski. Być może to też nakręciło całą spiralę.
Trochę się nie zgodzę ze stwierdzeniem że za granicą dzieci mniej chorują. Nie wiem jak w Polsce wygląda sytuacja smogowa obecnie, bo nie mieszkam już 11 lat . Mieszkam w Irlandii w miasteczku gdzie można by rzec smogu nie ma. Moje dzieci i dzieci znajomych (czy Polacy czy Irlandczycy czy inne nacje) chorują tak samo często jak dzieci moich znajomych w Krakowie. Dla przykładu mam dwóch synów w wieku przedszkolnym w zeszłym sezonie jesienno-zimowym jak zachorowali w październiku (wirusówki) tak skończyli w maju kiedy wyjechaliśmy na wakacje do Polski. Zwykle te chorowania obejmują gorączke 2-3 dni i kaszel, kaszel suchy wywołujący czasami wymioty. Kaszel po wirusówce może utrzymywać się nawet do kilku tygodni. Kiedyś biegłam prosto do lekarza i oczekiwałam że da im cudowny antybiotyk, teraz juz tak nie robię, czekam 3-4 dni kiedy gorączka nie przechodzi wiem że to bakteryjne i wtedy idę do lekarza a kiedy gorączka mija przed 3 dniem wiem że to wirusówka i pójście do lekarza nic mi nie da. Mój starszy syn nie raz dostawał sterydy wziewne dwa razy wylądował w szpitalu bo robił się siny od kaszlu. Wiele razy było tak że w poniedziałek do przedszkola w czwartek już są chorzy, tydzień w domu i od nowa poniedziałek przedszkole na weekend kolejna choroba. I tak jest ze wszystkimi dziećmi które tutaj znam. Znam też dwa przypadki dzieci które leczono tutaj przez rok na astme, okazało się że dzieci wcale nie miały astmy tylko pasożyty. 2 lata temu w okresie zimowym ciągle chorowałam – katary sienne jak w trakcie alergii – skąd myślałam przecież nic nie pyli? Zawsze miałam skłonności alergiczne ale było to zwykle w okresie kwiecień-czerwiec. Zrobiłam testy alergiczne nie wykazały nic. Dopiero gdy pojechałam do Polski pani laryngolog zleciła wymas z nosa, okazało się że w jednej zatoce umiejscowił sie grzybek, dostałam odpowiednio dobrany antybiotyk i katar nagle zniknął i właściwie do tej pory nie wrócił nawet na wiosnę gdy wszystko pyliło pierwszy raz w życiu nie miałam kataru.
Moje chorowały tylko przez pierwszy rok pobytu w przedszkolu. W tym okresie przerobiliśmy chyba wszystkie choroby z lambliami i owsikami na czele :) Pomogło picie tranu (norweski Gal). Teraz z perspektywy czasu stwierdzam, że była to dobra decyzja.