Co przydarzyło się matce? Historia brutalna, ale prawdziwa!
Kiedy nie miałam jeszcze dzieci, wydawało mi się, że jestem straaasznie zmęczona. Do pracy dojeżdżałam pod Poznań, z zupełnie innej strony niż mieszkałam, co dla osoby bez prawka oznaczało: pobudkę o piątej, przejażdżkę autobusem, tramwajem, drugim tramwajem, autobusem podmiejskim i krótką, piętnastominutową przebieżkę z przystanku. W dodatku wyspać się do południa mogłam tylko w co DRUGI WEEKEND, bo kończyłam studia podyplomowe. I wiesz co? Teraz oddałabym wszystko, żeby mieć ten co drugi weekend wolny! Właściwie wystarczyłby mi jeden w miesiącu albo… Raz na pół roku!
Jeśli kiwasz właśnie potakująco głową, to znaczy, że ten tekst jest dla ciebie! Pewnie znasz ból nieprzespanych nocy :). Droga między twoim łóżkiem, a łóżeczkiem dziecka jest wydeptana, bo przemierzasz ją z zamkniętymi oczami co trzy godziny na karmienie? A w skrajnych przypadkach nawet co godzinę, żeby podać smoczka, nakryć, utulić albo… Zabrać na maminą poduszkę?
My tak mamy teraz z naszą półtoraroczną córką, która w ciągu całego swojego życia w całości przespała dosłownie… Jedną noc. Zainspirowana tymi wydarzeniami kilka dni temu zaczęłam na Facebooku niewinną zabawę w: „Po czym poznać, że dziecko ciągle budzi się w nocy?”. Ano po tym, że jego matka w sklepie mówi:
– Poproszę cztery pałki z piersi kurczaka!*
* (historia prawdziwa)
Wyznanie moje spotkało się z jednym hejtem (oj już przestańcie wy współczesne matki narzekać, niedobrze mi przez was, kiedyś było gorzej!) oraz falą zrozumienia. Czytając wasze odpowiedzi, zaśmiewałam się przy czwartej tego dnia kawie, a potem stwierdziłam, że możemy przecież pośmiać się razem!
I chociaż dla kogoś z zewnątrz to będzie czysta abstrakcja, ten wpis po prostu MUSIAŁ powstać.
CO PRZYDARZYŁO SIĘ NAPRAWDĘ ZMĘCZONEJ MATCE? WASZE WYZNANIA!
NA ZAKUPACH:
„Poprosiłam kiedyś o kilogram jajek” (Iza)
„Płaciłam za zakupy kartą do CCC” (Małgosia)
„Ja poprosiłam o pół kilograma schabu bez mięsa” (Ola)
„Bujałam w przód i w tył wózek… Sklepowy!” (Marta)
W DOMU:
„Ostatnio próbowałam otworzyć klatkę, wpisując do domofonu pin do bankomatu – niestety, nie dał pieniędzy” (Kinga)
„Obrałam banana, wyrzuciłam środek, a dziecku dałam skórkę” (Kasia)
„Włożyłam chleb do lodówki, a kiedyś nawet znalazłam tam telefon i klucze od domu” (ta sama Kasia, Królowa Wpadek)
„Ja tam wsadziłam zużytego pampersa do pralki i go wyprałam” (pocieszyła nas wszystkie Emilia B.)
„Wczoraj zaczęłam malować usta tuszem do rzęs” (Emilia R.)
„Ja ostatnio zamiast lakieru do włosów użyłam antyperspirantu męża” (Marlena)
„To ja na odwrót. Spryskałam się pod pachami lakierem do włosów” (przyznała się Anna)
„Zamiast pasty do zębów wycisnęłam dzieciom na szczoteczki krem z tubki” (Aneta)
Ale i tak internety wygrała Anna K.:
„Umyłam twarz żelem do higieny intymnej!”
POZA DOMEM:
„Po czterech latach nieprzespanych nocy (najpierw Helka, potem Franek) wyszłam w dwóch różnych butach i zorientowałam się dopiero w połowie spaceru” (Ewelina)
„Zawołałam podczas zajęć fitness: zginamy stopy w kolanach!” (Weronika)
PRZEZ TELEFON:
„A szukałyście kiedyś telefonu, świecąc latarką w telefonie?” (zapytała Kasia)
„Nie. Ale kiedyś dzwoniłam do ojca mojego dziecka i żaliłam się, że zgubiłam telefon” (Bernadetta)
Pośmiałaś się? To dobrze! A teraz czas na ciebie! Przyznaj się, tylko szczerze: jakie głupoty zdarzyło ci się zrobić ze zmęczenia?
Ja zmywając makijaż, na wacik zamiast płynu micelarnego, nalałam zmywacz do paznokci….i….zaczęłam nim trzeć oko…. ;)
Zdarzyło mi się! Ale zorientowałam się przed przyłożeniem wacika!
Za to kiedyś gotowałam obiad, posypałam kurczaka czerwoną, ostrą papryką (żeby skórka ładnie się zarumieniła), po czym o tym zapomniałam, rzęsa wpadła mi do oka i… Reszty można się domyślić ;)
Tez tak kiedys zrobilam. Dramat. :)
Ja jednego wieczoru umyłam włosy żelem pod prysznic a po kąpieli poszłam dopić zimną herbatę. Przechyliłam kubek zanim przybliżyła go do ust i wylałam całą na siebie. Kurczę, jak wstałam do pracy o 2.45 aby zdarzyć na pociąg 4.15 to byłam bardziej przytomna!
Zdarzyło mi się tak z kawą/herbatą/wodą, zdarzyło!
No. Z tym wozkiem sklepowym to nagminne. I jezdzenie kilka razy po jedna i tę samą rzecz do sklepu. Jade specjalnie po ziemniory. Kupilam mnostwo innych rzeczy. I przecież musze znowu jechać bo nie kupilam ziemniakow. I tak 3 razy… a obiad szaranczy trzeba zrobic…
To mój mąż tak ma, że codziennie jedzie po… Masło np. :)
U mnie bujanie wózka sklepowego to był swego czasu notorycznie wykonywany przejaw macierzyństwa bez dziecka ? jak czytam te wpadki mam to większość przytrafila mi się co najmniej raz ????
Wózek sklepowy to nic ja w nocy jak mały płakał bujajalam jego ojca i przez sen mówiłam ciiiii
O, ja tak też robię, gdy mąż chrapie to mu mówię ” ciii, śpij kochanie do rana daleko, daj pospać mamie”…
Moja mama nasypała herbaty do kubka, nasypała cukier i zalała cukierniczkę wrzątkiem :)
Drugim razem przelewała rosół przez sitko,żeby pozbyć się szumowin, z tym że nie podłożyła garnka i wylała rosół do zlewu (ale sitka nie zapomniała :p)
Mnie to się chyba specjalnie nic nie zdarzało poza tym że regularnie z niedospania zawieszam sie w sklepach i przy kasie kompletnie nie wiem co mialam kupic.
Będąc w sklepie płaciłam dowodem osobistym zamiast kartą której i tak przy sobie nie miałam, w pierwszym miesiącu córki gdy wstawalam do niej to lunatykowałam i z rękoma ułożonmi tak jak trzymam córkę stałam i sie kołysałam z nogi na nogę, mąż się pyta co robie ja odpowiadam usypiam Kinie kiedy ona juz dawno leżała w łóżeczku, dużo razy miałam podobne sytuację.
Haha, to jest zmęczenie!
Córka 4 letnia miala ospę, ja 1,5 miesiąca po porodzie z malym ssakiem przy piersi, nalałam w nocy podczas ataku drapania się przez córkę, na łyżeczkę fiolet zamiast fenistilu w kroplach…
Wyciągnęłam 1/4 naczyń że zmywarki, narzekając jednocześnie na to, że coraz gorzej ta zmywarka domywa i co można by w tej sytuacji zrobić. Po czym zorientowałam się, że wyciągałam brudne naczynia, bo zmywarka dopiero czeka na właczenie
Eeee. Ja matka nie jestem (taaa, to ta ´´niedzieciata´´, co to nie wie co to zmeczenie i nieprzespane noce), a mam tak samo. :)
Ja mówię do dziecka jak do psa, a psa wołam imieniem dziecka ?
U mnie nagminnie to samo, a już szczególnie, gdy synek miał etap raczkowania
Dosypałam do cukierniczki soli zamiast cukru i postawiłam na stolik gościom, ich miny po pierwszych łykach kawy bezcenne ;)
Tak mi się przypomniało, jak gotowałam kiedyś rosół i zamiast soli dodałam bułkę tartą (tak, też nie wiem, jak można sól pomylić z bułką, ale to była jakaś kupna bułka: drobno zmielona i blada). Ale mąż dzielnie zjadł.
PS Zorientowałam się, jak już garnek był prawie pusty i zobaczyłam bułkę tartą na dnie :)
przynajmniej syci byli bardziej ;)
Ja szykując się biegiem do pracy, miałam nalać mojej mamie rosół do słoika dla dziecka, nalałam … wodę po gotowanym kalafiorze.Pomylilam garnki.
Gadałam do córki by się uspokoiła, i zaczęła jeść śniadanie, a ręce miałam w pieprzu… potarłam oko… Shit!
Kochana, ja i bez dzieci takie rzeczy robię ;))). Gdybym była matką, to aż strach pomyśleć, co by się działo ;))).
Czytałam post, śmiałam się z wpadek i płakałam jednocześnie, bo akurat mnie dopadł ciężki kryzys z niewyspania w tym tygodniu.
A Babcie też potrafią włączyć się w ciąg przemęczeniowy ;)
Jedna Babcia ugotowała zupę pomidorową z wiórkami kokosowymi zamiast z ryżem.
Druga Babcia rozcięła palec i odkaziła go dokładnie płynem do mycia okularów.
Tak więc kobiety – głowa do góry i miejmy się na baczności! Kto wie, co tym razem schowałyśmy do lodówki/pralki :D
Omg Kochana usmialam sie po prostu do lez…:))))) swietny wpis u mnie wozek sklepowy wygrywa non stop sie na tym lapie …:)))))))
Chyba większość wpadek już mi się zdarzyły , począwszy od płacenia dowdem, przez mylenie imion dzieci i nazw produktów, wczoraj np. Schalam mąkę do lodówki robiąc ciasto, której później szukałam oczywiście w szafce. Ale najlepsza byłam jak zrobiłam tort bez mąki i wcale nie miał być bezglutenowy;-)
Próbowałam w kiosku kupić znaczek ulgowy :) Robiąc kawę wlałam wrzątek do słoiczka z kawą zamiast do kubka – baaaardzo mocna kawa wyszła :P
Hhi ja też się nie wysypiam. I często wstawiam wrzacy czajnik do lodofki lub podlałam raz kwiatki zamiast kubkiem z wodą to swoją kawą lub zamiast mleka do kawy sobie wlałam mężowi do herbaty. A raz zamiast plecaka ktory córce pomagam nieśc na przystanek wziełam worek na ciapy. I mojej córci się zdarzyło chociaż ma 7 lat z niewyspania zapomniala majtek do szkoły a byl tego dnia w-f ale była zdziwiona
Czekajac na metro bujalam sie podobnie jak Marta, tyle tylko ze nie mialam zadnego wozka ze soba.
Ale najwieksza akcje przezylam w dzien urodzin. Wzielam wolne, dzieci za to poslalam do przedszkola i szkoly. I licho mnie podkusilo, by sie wybrac na przechadzke po miescie, bo wiadomo, zakupy z dziecmi to zadna frajda. Wracajac kupilam cos na wynos, zeby nie musiec gotowac, w koncu to mial byc moj dzien. A ze rzeznik byl po drodze, to i mieso na jutro. No i tak wracalam jak juczny mul w dzien urodzin, pozno sie tez juz zrobilo, a przeciez mialam wypoczac. Nic to – wroce, poloze nogi do gory, maz dzieci odbierze, a ja sobie odpoczne te dwie godzinki chociaz. Nareszcie. Nalezy mi sie w koncu. Chwile potem, kiedy wysiadlam z autobusu, uswiadomilam sobie, ze zostawilam w nim siatke z jedzeniem na wyynos i z miesem. I zaczela sie gonitwa, nieudane proby skontaktowania sie z kierowca tego autobusu przez innego kierowce i ich wewnatrzna linie, potem szalona jazda na petle, zeby nie oddal tej siaty w biurze rzeczy znalezionych. Odzyskalam siatke, ale zrobilo sie pozno, a ja bylam w okolicy przedszkola. No wiec… odebralam dzieci, a normalnie mial maz z przyczepka dla mlodszego. Wracalam wiec z siatami i opierajacym sie kilkulatkiem, niechetnie idacym pieszo. Nie odpoczelam ani sekundy, bo po prawdzie i lazenie po sklepach mnie zmeczylo. I tak sobie wtedy pomyslalam – ten dzien to po prostu taka metafora mojego calego aktualnego zycia…
Aha i mam jeszcze dwa niewesole – kiedys idac do pracy bardzo wczesnie (wczesniej pojde, wczesniej wroce), zobaczylam, ze chodnik sie…wygina. Slowem – mialam halucynacje z niewyspania. I pomyslalam sobie wtedy, ze na szczescie nie jezdze samochodem. Moja kolezanka z biura zrezygnowala z prowadzenia samochodu wlasnie z tego powodu, bo uswiadomila sobie, ze jest po prostu zagrozeniem dla siebie i innych wspoluczestnikow ruchu. Ta sama kolezanka (dziecko w wieku mojego mlodszego, wymagajace i niestety ze sklonnoscia do AZP, wiec bardzo niespokojne) rozplakala sie w biurze, kiedy maly mial ok. 1,5 roku pytajac nas histerycznie „Jak myslicie, jak pojade na to szkolenie do Hamburga, to chyba nie bede slyszec jego placzu. Nie bede, co?”. Dodam, ze nie jest to dziewczyna sklonna do histerii, ani przewrazliwiona, ani tez specjalnie wylewna, raczej z tych, co wszystko potrafia skwitowac dowcipna uwaga. No, prawie wszystko.
U mnie klasyka (na szybko): wacik do demakijażu nasączyłam zmywaczem do paznokci, niestety zorientowałam się w trakcie zmywania…
W sklepie przy płatności podałam Pani kasjerce kartę do lekarza… jej mina bezcenna. Dotarło do mnie dopiero jak grzecznie powiedziała ?ale to chyba nie ta karta?.
A! I notorycznie mylę kosz na śmieci z pralką lub odwrotnie. W grę wchodzą również inne urządzenia domowe.
Umylam włosy które już wcześniej umylam i ułożyłam, przypomniało mi się to gdy już po raz drugi mylam włosy i wtedy było zdziwienie
Ostatnio placilam w sklepie i majac do zaplacenia 11 euro dalam pani pieniadze i czekam spokojnie na reszte. Po 10 minutach zorientowalam sie ze zamiast 20 euro dalam Tylko 10.
Z codziennych zdarzen to: ubranie koszulki na lewa strone i zorientowanie się po paru godzinach. Wsiascie do metra jadacego w druga strone (uzywam codziennie tego samego metra).
Z tym płynem do higieny intymnej to nic strasznego: „Paulina Krupińska – Polska modelka i zdobywczyni tytułu Miss Polonia 2012 (…) publicznie ogłosiła, że jej sekretem pięknej cery jest mycie twarzy płynem do higieny intymnej.”:).
Swoje majtki zamiast wrzucic do pralki wrzucilam do sedesu…i zamknełam klape.
Ahahahaha! Najlepsze! Debeścior
a ja sie rozmarzyłam – ponieważ weekend – żeby tak mieć cały dzień tylko dla siebie. Przyznam – nie miałam nigdy od 7 lat :)
Zapuściłam mojemu dziecku do nosa spray na ciemieniuchę zamiast wody morskiej :/
Uśmiałam się choć niektóre wpadki znam z autopsji – szczególnie kołysanie wózka w markecie ;-) Moją największą wpadką było wyjście na zakupy na pobliski targ, po drodze miałam wyrzucić śmieci i worek z pieluchami. Jakie było moje zdziwienie (i zażenowanie) gdy schylając się w sklepie by wrzucić do koszyka w wózku zakupione wędliny znalazłam tam nasze śmieci :D
Gdy w nocy dziecko zaczelo plakac po raz setny, nieprzytomna wzielam poduszke i przylozylam ja do piersi, dopiero maz widzac to wyciagnal mi corke z lozeczka i przyniosl na karmienie ;)
I jeszcze zakropilam dziecku oczy probiotykiem… Dobrze, ze kropli do oczu nie podalam do buzi tylko sie zorientowalam juz ?
A zjadłyście kiedyś tabletkę którą miałyście podać kotu? Weterynarz płakał jak zadzwoniłam z pytaniem czy teraz będę rzygać futrem. Nie wiem ile razy wychodziłam na spacer w kapciach, zimą było najzabawniej. A kiedyś zabrałam że sobą worek ze śmieciami i zapomniawszy zostawić go w śmietniku poszłam z nim do sklepu. Na szczęście wtedy miałam buty. Staram się trzymać zasady „jedna skucha na raz”.
Wyszłam od dentysty w tych celofanowych niebieskich ochraniaczach na buty i tak dojechałam do domu , uprzednio robiąc zakupy w lidlu – mocne sa skubane – nie zdarły sie !
Bujanie wózków sklepowych to standard, mi często się zdarza wyjść z osiedlowego sklepiku z ich koszykiem zakupowym i orientuję się dopiero pod domem, jak mam otworzyć drzwi – a najlepsze, że ani razu nie zatrzymał mnie ochroniarz:)
u nas to tata najlepszy numer zrobił, gdy był niewyspany, ściągnął skarpetki i zamiast do kosza na pranie wrzucił je do toalety… u mnie standardowo dziwne rzeczy lądują w lodówce… :)
haha ja kiedyś stałam przed domem z dzieckiem na jednym ręku, zakupami uwieszonymi na drugim i z pilotem od samochodu w dłoni, i byłam bardzo zdziwiona dlaczego te cholerne drzwi nie chcą się otworzyć, przecież tyle razy już nadusiłam „open”
Ja poprosiłam pół arbuza w warzywnym, pani zapytała czy mogą być dwie ćwiartki, bo akurat pokroiła a ja na to, że nie, tyle to nie zjem..
Ja kiedyś jechałam rowerem do pracy i wpadłam w panikę gdzie mam dziecko. Ono było już u opiekunki od 10 min. Moje oczy w strachu serce ledwo bilo.
Ide po ulicy i gadam sama do siebie teksty typu ” no to jeszcze tylko kupimy bułki i do domu „
Gdy starsza córka miała 2 latka, poprosiła mnie o kanapkę. Zrobiłam, po czym próbowałam podać ją młodszej, wtedy półtoramiesięcznej córce.
Kreskę na oku zaczęłam malować czarnym lakierem do zdobienia paznokci… 3 razy próbowałam i dziwilam się, że piecze.
Wyszłam z Rossmanna z koszykiem sklepowym i zorientowałam się dopiero wchodząc do tramwaju… Serio.
Wyszłam z domu w kapciach. Na chodniku się zorientowałam.
Kiedyś moja koleżanka wyszła z przedszkola w tym kapciach ochronnych pojechała do domu i zorientowała się dopiero na klatce schodowej bo obcasy jej nie stukały :P
Przez to niewyspanie ciężko te wpadki zliczyć, większości pewnie nie jestem świadoma :) ale chciałabym zobaczyć swoją minę jak zasypiajac na ławce na placu zabaw inni rodzice cierpliwie odpowiadają na pytania swoich dzieci (a co to jest? Kamień kochanie… I tak milion razy)
Kawę zalałam colą zamiast wrzątku, zęby zaczęłam myć kremem do rąk (blee), a raz zaczęłam już robić siku siedząc na toalecie z zamkniętą klapą !!! ???
Zamiast osłodzic kawę, wcisnelam cytryne ???? jedliśmy obiad synek miał swój obiadek a ja swój chili con carne, niestety pomyliłam łyżeczki ??
Boże, prawie zapomniałam ten wpis, dzisiaj się przydał do uśmiechu po tym jak mała upadła i wykruszyła sobie przednie zęby… Ja mam lepiej od ciebie, bo przez rok spała całą noc 8 razy, to więcej niż tydzień!!! Moje zagapienia to: przygotowanie mężowi termosu z ciepłą herbatką jak wróci w nocy z pracy i wypił sobie bidulek ciepłą wodę bo zapomniałam wrzucić saszetkę. Wchodząc do sklepu powiedziałam dzień dobry Panu przy wejściu, dopiero potem zorientowałam się że to była atrapa jednego piosenkarza. Wyjście z domu w kapciach to must („czemu tu tak mi w nogi wieje?”), ale raz widziałam babkę którą chciałam uściskać : ona bujała torbę z zakupami a dziecko sobie grzecznie siedziało pod jej nogami…
Mam trójkę marzec 2011,kwiecień 2013,czerwiec 2015.Czyli sytuacja taka,że jeszcze jedno nie zaczęło normalnie przesypać noce,jak już było następne?.O tych czasach mogę książkę napisać.W różnych butach wychodziłam,klucze w lodówce znajdowałam,wózek sklepów bujalam,ale to już tu było(czyli czytając ucieszyłam się że nie ja jedna taka)a było jeszcze że próbowałam dwolatkowi wsadzić na siłę pampersa jedyneczke,nasypalam kawę do butelki zamiast mleka modyfikowanego,,koleżance do kawy zamiast cukru mleko modyfikowane???(wypiła,też mamusia niewyspana,wie o co chodzi i nie marudziła)znowu z ona próbowała mnie nakarmić jakaś papka,zamiast dziecku do buzi to mi próbowała łyżkę wsadzić.Zapomniałam kiedyś córce majtki włożyć (okres odpieluchowania)na placu zabaw wypuściłam nią z wózka,sukieneczka do góry,a tu….dobrze że miałam pampersa w torbie,bo jeszcze zabierałam że sobą na wszelki wypadek.Ale szczytem to była sytuacja,raczej dla mnie nie do końca śmieszna,bo zryczalam się,jak krowa,i zaraz tu pewnie też wysłucham,no ale było i napisze o tym.Starszy,jak na ten czas ,siedmiolatek bawił się pod blokiem,młodszy(5)wszedł z ojcem dodomu(na chwilę do toalety,a miał czekać na mnie,bo tak się umawiamy,w tym czasie ja wróciłam z trzylatka i z zakupami,zobaczyłam starszego,zapytałam o resztę,zdenerwowałam się że niema męża na dole i nie ma kto mi pomóc,wjechałam wózkiem do klatki,złapałam te zakupy,wciągnęłam na trzecie pietro,weszłam dodomu,obstukalam męża w sumie za nic,bo czekał aż syn się załatwi,siadłam,odsapnelam i dopiero się gapnelam że niema córki.W tym momencie zadzwonił domofon i mój starszy syn z tekstem,,Mamo,zapomniałaś o niuni.???Ona płacze.Wyobrażacie sobie,wypuściłam dziecko z wózka,wózek z zakupami wciągnęłam do klatki,a nie zauważyłam że dziecko zostało pod blokiem.Powiem tak,tam placyk między blokami,pewno dzieci w różnym wieku,wszystkie sąsiedzi zaprzyjaźnione ,ulicy blisko niema,no i brat jej tam był,zresztą do którego ona i pobiegła,ale ja nie mogłam się uspokoić,porostu wszystkie się śmieją,sąsiadka ogóle mówi,że myślała że ja nią zostawiłam specjalnie ,żeby wnieść zakupy,i czego płaczesz,zobacz ile tu nianiek,i co by jej się stało,a ja porostu histerii dostalam,i cały czas tylko że ja zapomniałam zabrać dziecko,i dalej ryczę.W końcu starsza taka sąsiadka powiedziała w ten sposób.Kobieto ty siedem lat siedzisz w pieluchach bez żadnej przerwy,na jedna nawet noc nikt ci dzieci nie wziął,żebyś ty się wyspała,ja dziwię się że ty jeszcze na nogach stoisz,i nie płacz,bo naprawdę niema powodu.Już jest to za mną.Dzieci już normalnie śpią,najmłodsza już do przedszkola chodzi,minęło już te przewlekłe niewyspania i ten dziwny stan,ale jak wspominam ten wypadek,to do tej pory dreszcze jakieś.
Odprowadzajac starszą córkę do przedszkola zdjelam w szatni swoją kurtkę i powiesilam na jej haczyku z muchomorkiem ;p
Dosłownie wczoraj poszłam z małom do lekarza, pielęgniarka zapytała jaki rocznik Bianki a ja na to – a który mamy teraz rok?
Obudziłam się siedząc w łóżku z młodym na rękach i piersią na wierzchu. Nie wiem, kiedy wstałam i wzięłam syna z łóżeczka. Aha, i kiedyś chciałam wyjąć kasę z bankomatu używając karty Biedronki :)
Post bardzo prawdziwy, dziewczyny pocieszyłyście minie myślałam że tylko mój roczny synek nie przespsl jeszcze całej nocy.