Chcesz wychować dobrego człowieka? Zastosuj te 7 zasad prosto z Harvardu!
Ja wiem, że w dzisiejszych czasach bardziej od poczciwości liczy się siła przebicia. Obrotność, pewność siebie, mam nadzieję, że nie cwaniactwo :). Tak samo mam nadzieję, że jednak ten wpis będzie dla was – rodziców – WAŻNY. Że poza tym, jak nauczyć trzylatka płynnie mówić po angielsku i czytać przed ukończeniem piątego roku życia, współczesny rodzic pragnie również nauczyć swoje dziecko bycia: troskliwym, wyrozumiałym, mądrym. Pragnie je po prostu dobrze wychować.
Według naukowców zajmujących się rozwojem ludzkim na Uniwersytecie Harvarda wystarczy tylko (albo aż!) zastosować te 7 zasad wychowania dziecka, żeby wyrosło na dobrego człowieka. Sprawdź, czy robisz to dobrze!
1. Spędzaj dużo czasu z dzieckiem. I z nim rozmawiaj!
Niby banał, ale jak chcesz, żeby twoje dziecko umiało w przyszłości zadbać o innych, to najpierw ty musisz zadbać o nie.
To ty pokazujesz dziecku, na czym polegają dobre relacje z innymi ludźmi!
2. Wysyłaj czytelne wiadomości.
Czyli troszcz się nie tylko o swoją rodzinę i najbliższych, ale również o obce osoby!
3. Bądź wzorem i mentorem.
Niestety, ale rodzic nie może sobie pozwolić na słabości.
Dzieci mniej zwracają uwagę na to, co mówimy, a bardziej na to, co robimy. Czyli chodzi o to, żeby mówić jedno… A potem dokładnie tak samo postępować!
4. Daj dziecku jakieś stałe obowiązki.
Obowiązki = sumienność, odpowiedzialność, pracowitość. Nie muszę chyba wymieniać dalej?
5. Nie rozkładaj nad dzieckiem parasola ochronnego. To, że nie pozna problemów, nie znaczy, że będzie mu się żyło lżej.
Kiedy pracowałam w szkole, po raz pierwszy poznałam określenie „dzieci z getta”. Chodzi oczywiście o współczesne getto, które niewiele ma wspólnego z amerykańskimi slumsami.
To te dzieci, które rodzą się i dorastają na zamkniętych osiedlach ze szlabanem i stróżem w budce. Te dzieci, które są posyłane do prywatnych przedszkoli oraz szkół. Ich rodzice chcą dla nich jak najlepiej, ale (zazwyczaj nieświadomie) odcinają je od normalnego świata. Te dzieci nie spotykają innych ludzi niż one same. Nie mają na przykład biedniejszych kolegów. Nawet nie słyszeli o takich problemach jak agresja, alkohol w rodzinie, brak pieniędzy na jedzenie, ubrania czy leczenie. Pozornie mogłoby się wydawać, że to dobrze, ale… Kiedyś spod tego klosza będą musieli wyjść i poradzić sobie z szefem-gburem, przemocowym sąsiadem czy wykorzystującym na każdym kroku kolegą z pracy. To raz, a dwa: takim dzieciom ciężko zauważyć i zrozumieć problemy innych ludzi.
Dlatego nie udawaj przed dzieckiem, że świat jest tylko kolorowy. Rozmawiaj z nim o problemach innych ludzi i pytaj, jak by je rozwiązało na ich miejscu. Zachęć, aby słuchało innych ze zrozumieniem i współczuciem, ale bez oceniania. Świat nie jest czarno-biały i nie wydawaj przy dzieciach takich sądów.
6. Nie tylko zachęcaj dziecko do pomagania innym, ale przede wszystkim to ułatwiaj!
To znaczy: ty musisz zrobić pierwszy krok, żeby dziecko wiedziało jak :).
W trakcie wspólnego sprzątania możesz np. ustalić z dzieckiem, które jego ubrania i zabawki trafią do domu dziecka albo domu samotnej matki. Nie rób tego za plecami dziecka! Jestem pewna, że jeśli z nim porozmawiasz i wszystko wytłumacz – obejdzie się bez scen. Możecie wspólnie wybrać miejsce i zawieźć tam wszystko, co nie jest wam już potrzebne.
Przed świętami zróbcie zakupy, podczas których to twoje dziecko wybierze prezenty świąteczne dla potrzebujących rówieśników. Często parafia przeprowadza takie zbiórki, a jeśli twoja nie – przyłączcie się do Szlachetnej Paczki! A gdy masz w domu nastolatka, który lubi zwierzęta – zachęć go do wolontariatu i podwieź na przykład raz w tygodniu do pobliskiego schroniska.
7. Naucz dziecko rozpoznawać, nazywać i kontrolować uczucia!
Ja wiem, że często nawet dorośli tego nie potrafią. No ale na nasze wybuchy płaczu reagowano kiedyś słowami: „Jesteś niegrzeczny!”, „Nie zachowuj się jak baba!”, „Bo pójdziesz do kąta!”. Czyli wiesz, wyobraź sobie, że ktoś ukradł ci 10 zł, wracasz wściekła do domu, a mąż zamiast cię wysłuchać, od progu krzyczy na ciebie: „Idź do kąta! Może tam się uspokoisz, ty niegrzeczne dziewczę!”. Aha. Już to widzę. Pewnie zdjęłabym buta i próbowała wycelować nim prosto między oczy męża, zamiast przykładnie się uspokoić.
Dokładnie tak samo jest z naszymi dziećmi. Kiedy ono przeżywa osobistą tragedię – nie bagatelizuj jej, tylko wytłumacz mu, co czuje (np. „Wiem, że jesteś zły, bo mama nie dała ci czekolady” lub: „Rozumiem, że się zdenerwowałeś, bo siostra podarła twoją książeczkę”). U nas jest już tak, że młoda nadal wpada w histerie o każdej porze dnia i nocy (wystarczy nie przybiec z butelką mleczka, kiedy chrząknie), za to synek zamiast krzyczeć, odwraca się na pięcie i mówi ze spokojem: „Teraz jest mi smutno, bo mama na obiad zrobiła makaron, którego nie lubię”. Rozumiesz? O wiele łatwiej się z nim dogadać niż z wrzeszczącym człowiekiem, który czegoś chce, ale nie potrafi tego nazwać.
Jednak przede wszystkim nazywanie uczuć dziecka jest jedną z pierwszych lekcji empatii, którą jako rodzic masz obowiązek dać swojemu kilkulatkowi.
Tylko człowiek, który rozumie własne uczucia, jest w stanie rozwiązywać konflikty bez agresji, bo rozumie również innych!
Uff, okazało się, że wszystko robię dobrze! :)
Świetny wpis, bardzo mi się podoba! Uporządkowałaś moja wiedze na temat wychowania!
Skąd ten plakat w tle? W ogóle świetne plakaty wyszukujesz!
Hej, to plakat autorstwa naszej poznańskiej Oli Płocińskiej.
Kupowałam na wallbeing.com :)
jak zawsze bardzo trafne wskazówki :) u mnie młodszy syn (3,5) dobrze załapał już nazywanie uczuć i czasem jak coś jest nie po jego myśli, to
nawet sobie pod nosem mamrocze – jestem zły, ze mi nie dałaś tego i tego. mamo, jesteś smutna? fajnie to obserwować na dzieciach.
starszy (7,5) jak typ taki bardziej zamknięty w sobie, ma z tym większy problem. jak widzę, że gromadzą się w nim negatywne emocje to mówię sama – widzę, ze jesteś zły, że brat Ci zniszczył wieżę etc. nie udało mi się jednak nauczyć go, żeby sam wyrazał emocje NAZYWAJĄC je.
Wiesz, tak tez sie zastanowilam – czy bycie dobrym czlowiekiem ma jeszcze racje bytu? A szczegolnie w dzisiejszych czasach. I czesto jako odpowiedz na tak przychodzi mi do glowy cytat z Camusa: „Mamy dżumę, trzeba się bronić, to jasne, ach, gdyby wszystko było tak proste.”
Polecam film „w głowie się nie mieści”, świetny dot. emocji do pooglądania razem z kilkulatkiem właśnie, a nawet starszakiem.