Nasze największe fuck upy, czyli na co MUSISZ uważać, kiedy budujesz dom?
Ten wpis będzie trochę straszny, a trochę śmieszny. Opowiem o największych wpadkach, które przytrafiły nam się w trakcie budowy. Ku przestrodze. Na co trzeba uważać, kiedy stawiasz dom albo remontujesz mieszkanie? Uważaj, żeby nie popełnić naszych błędów!
1. Nie zlecaj zakupów obcym ludziom.
Żeby zaoszczędzić czas, prosisz pana Gieńka, niech sam sobie kupi, co tam potrzebuje do pracy. Pomysł wydaje się genialny, bo przecież to on zna się na materiałach najlepiej, poza tym jako fachowiec ma zniżki w hurtowniach.
Niestety, to brzmi dobrze tylko w teorii!
Wiemy, bo zrobiliśmy tak z hydrauliką. To była bardzo bolesna lekcja. Daliśmy 600 zł na geberit, najlepszy taki, żebym mogła sobie wybrać ładne przyciski do spłuczki, o których zawsze marzyłam (wiem, dziwne mam marzenia), ale jak przyszło co do czego, czyli do wybierania tych przycisków, to okazało się, że do naszego „wypasionego” geberitu pasują dokładnie dwie nakładki. Brzydkie, plastikowe. Szybko wyszło na jaw, że zamiast geberitu za 600 zł zainstalowano nam taki za 200. I przykryto go płytkami, których skuwanie nie wchodziło już w rachubę!
Nawet nie umiem powiedzieć, kto był bardziej zaskoczony: my, że zostaliśmy tak okrojeni w biały dzień, czy pan hydraulik, że istnieją ludzie, dla których rodzaj spłuczki przy kibelku NAPRAWDĘ ma znaczenie?
Podobną sytuację zaliczyliśmy z czujnikami do podłogówki (chciałam sterowane elektronicznie, najlepiej z ekranem dotykowym i za takie płaciłam, a dostałam sterowane… Ręcznie. Z gałką znaczy się). I tutaj znowu zmiana okazała się niemożliwa, bo trzeba by rozkuwać wszystkie ściany i wymieniać przewody wewnątrz.
Całe szczęście wszystkie pozostałe materiały kupowaliśmy już sami. Okazało się, że nawet po zniżce, jaką fachowcy dostają w hurtowniach, w internecie jest taniej, więc morał z tego jest prosty: w trakcie budowy i remontu licz tylko na siebie.
2. Zabezpieczaj wszystko przed ekipami, nawet jeśli ekipa twierdzi, że zabezpieczy sama.
Do dzisiaj nie zmyliśmy farby z okien czy z kominka. Kleju z podłogi i ścian w łazience pozbyłam się wraz z własnymi paznokciami po dwóch tygodniach drapania. Yep. Płytka po płytce.
Bo prawda jest taka, że jak ekipa obiecuje, że zabezpieczy wszystko sama, to zachowuje się zupełnie jak polski rząd, który twierdzi, że dba o dzieci niepełnosprawne również po ich narodzeniu, a nie tylko przed. Czyli że gadają dokładnie to, co chcesz usłyszeć! Dla świętego spokoju, a potem i tak idą na łatwiznę, przecież jakoś się rozejdzie po kościach, who cares!
3. Pilnuj.
Brutalna prawda jest taka, że jeśli chcesz mieć wszystko zrobione dobrze – powinnaś zamieszkać na budowie. Pamiętam, jak wykańczaliśmy stare mieszkanie i dokładnie na moment zostawiłam stolarza sam na sam z szafką. Zawiesił ją na wysokości blatu w kuchni. Tylko że na tę szafkę miała przyjść jeszcze umywalka nablatowa, co oznaczało, że do mycia rąk będę musiała sobie podstawiać drabinkę dla dzieci!
Oczywiście, trzeba było zdejmować szafkę i skuwać nowe płytki, w których zrobiono dziury.
Jeżeli więc masz wrażenie, że w trakcie budowy/remontu musisz myśleć za innych i doktoryzować się w każdym temacie (na przykład: wełna czy styropian? Styropian ciemny czy jasny? 10 czy 20 cm?), to… Nie jest to tylko wrażenie, a rzeczywistość!
Co wkurzało Piotra najbardziej to to, że po każdej ekipie trzeba coś poprawiać. Przyjdzie na przykład pan od hydrauliki, zrobi ci dziurę w ścianie. Przyjdzie tynkarz, żeby załatać dziurę – zostaniesz z porysowaną szybą. Można pomyśleć, że łatwiej zrobić wszystko samemu, ale…
4. Nie rób, jeśli nie masz doświadczenia.
My kilka rzeczy zrobiliśmy sami i z żadnej nie jesteśmy w 100% zadowoleni. Jak to mawia mój mąż: „Sama to możesz sobie kwiatki w ogródku posadzić”.
Osobiście bardzo podoba mi się amerykańskie podejście, czyli każdy specjalizuje się w wąskiej dziedzinie, a do reszty woła ludzi. Na pewno widziałaś na filmach takie profesje jak: czyściciel basenów czy chłopak od przycinania róż. Oni nawet do zapchanego zlewu w kuchni wołają hydraulika! Co robi Polak? Ano zakasuje rękawy i przepycha te rury sam.
W efekcie umiemy wszystko i nic. Tracimy mnóstwo czasu na robienie rzeczy, które nas frustrują (ja mam tak z myciem okien!), a nasz pieniądz nie trafia do obiegu i wszyscy są nieszczęśliwi, bo nie mają zleceń i zarabiają za mało.
5. Nie oszczędzaj na wszystkim.
Bo ostatecznie do swoich decyzji dopłacisz. Na przykład kupujesz tanie farby: musisz malować 3 razy, a i tak efekt nie będzie zadowalający. Dzisiaj zaoszczędzisz na drzwiach i kupisz stalowe, jutro będziesz je musiała wymieniać, bo po pierwszej zimie zaczną przemarzać.
6. Zatrudnij projektanta.
Było kilka takich newralgicznych momentów, kiedy stwierdziłam, że sama nie ujadę i zwróciłam się po pomoc do specjalistów. Chodzi o elewację i kuchnię, choć żałuję, że nie wzięłam projektanta również do łazienek (zwłaszcza do łazienki głównej, która jest trudnym pomieszczeniem – długim i wąskim jak wagon).
Projektanci myślą o rzeczach, o których zwykły śmiertelnik nie pomyśli. Takich drobnostkach, które ułatwiają potem codzienne życie! Niby nic, ale sama jestem w stanie poznać, czy kuchnia wyszła spod ręki projektanta, czy może jest radosną twórczością właścicieli. To są niuanse: linia szafek, wysokość blatów i cokołów, uchwyty w szafkach (czy są poziome czy pionowe? A może takie i takie?), zabudowa miejsc problematycznych (narożniki, szafki nad lodówką).
Żaden stolarz nie zaprojektuje kuchni idealnej, ponieważ on zna się na stolarce, nie na projektowaniu. Jeśli ty też nie masz pojęcia o urządzaniu – pomyśl o specjaliście (przynajmniej do tych kilku najtrudniejszych pomieszczeń), a wszyscy będziecie szczęśliwi :).
7. Działaj według wcześniej ustalonego grafiku.
To już ostatni punkt i pewnie zastanawiasz się, dlaczego nie pojawiło się sławetne: „Bierz tylko ekipy z polecenia!”. Otóż… Dzisiaj czasy się zmieniły i jeśli znajdziecie KOGOKOLWIEK, kto będzie chciał u was pracować, no to tak, jakbyście wygrali los na loterii.
Pamiętam jak przed pierwszym wbiciem łopaty pojawiały się u nas przeróżne firmy budowlane i nie wyglądało to wcale tak, że wybieramy tego, kto jest najtańszy czy najlepszy, tylko bierzemy tego, kto nazajutrz odbierał jeszcze od nas telefon. 9 na 10 ekip stwierdziło, że powinniśmy ten stary dom wyburzyć (ale oni go nie wyburzą, bo to nie jest ich zakres działań!) i postawić coś nowego, według ich projektu. Dziesiąta podrapała się po głowie, że ma do nas trochę daleko i w sumie to nie chce im się jeździć na robotę przez całe miasto. Poznań taki duży ;). Jedenasta orzekła, że remont to i owszem, ale już bez przesady z tą rozbudową czy obniżaniem strychu, po co, jak im się nie chce (i nie leży to w zakresie ich działań!).
„Nie leży w zakresie działań” to w ogóle najczęściej powtarzane na budowie zdanie, zaraz po: „Ale tak się nie da” i: „Uuu, pani, ale poprzednia ekipa to wszystko wam spieprzyła!”.
Jest więc tak, że jeśli przypomnisz sobie, że za miesiąc może już wchodzić dekarz, to zapomnij, że w tak krótkim czasie znajdziesz wykonawcę. Na barierki przy schodach czekaliśmy na przykład pół roku (a ja głupia myślałam, że jak zamówię we wrześniu, to w grudniu będą!), na geodetę zaś 3 miesiące (myśleliśmy, że miesiąc będzie ok).
Jedna wielka obsuwa na każdym z etapów.
Dlatego planuj, planuj, planuj kto po kim i kiedy. Zamawiaj z ogromnym wyprzedzeniem! A jeśli założycie sobie np., że wprowadzicie się w lipcu, to… Nie przywiązuj się za bardzo do tej myśli. Prawdopodobnie przed Nowym Rokiem będziecie już w swoim domku :).
Jestem ciekawa, jakie przygody tobie przytrafiły się w czasie budowy/remontu? I jaką radę dałabyś teraz komuś, kto ma to dopiero przed sobą?
Za chwilę zaczynamy budowę i totalnie przeraża mnie ten temat! Już teraz wiem, że kuchnia leci do projektanta. Zastanawiam się też nad pomocą specjalisty przy całej strefie dziennej – salon i jadalnia. Niech mi powie, gdzie warto zrobić gniazdka itd, żeby później nie było, że przedłużacze będą się walały pod nogami :D
Oj tak, rozplanowanie gniazdek i lamp to jeden z najtrudniejszych etapów, bo na etapie surowych ścian musisz już wiedzieć, gdzie będą stały jakie meble, i które gniazdka do nich potrzebujesz (tv, internet, lampka nocna, a może odkurzacz?).
My w poprzednim mieszkaniu zrobiliśmy za dużo gniazdek, a teraz – za mało! :D
Punkt 3 powinien być na pierwszym miejscu. Robiliśmy generalny remont 40 m mieszkanka. Niby małe. Ekipa po rodzinie „zaufana”. My nie chcieliśmy patrzeć ciągle im na ręce ( I w sumie nie mieliśmy czasu za bardzo jeździć do drugiego miasta ), więc jeździliśmy raz na jakiś czas. Efekt – opóźnienie miesięczne, fuszerek w chol#$%e, i ekipa nie dogadała się że stolarzem i jeszcze raz musieliśmy kłaść instalację do zmywarki.
A zgadzam się, że punkt 3 powinien być takim pierwszym przykazaniem każdego inwestora :)
Jak to było? „Strzeżonego Pan Bóg strzeże” i „pańskie oko konia tuczy” – nie bez powodu mamy aż dwa przysłowia w tym temacie! :)
Temat rzeka :D nie wiadomo czy przy drugiej budowie człowiek był mądrzejszy bo jedno by poprawił, a spartolił coś o czym jeszcze nie ma pojęcia. Właśnie to mnie dziwiło, że na każdym etapie pojawiały się problemy i to zawsze takie, o których nawet by mi się przyśnić nie mogło ani moja wyobraznia tak dalece nie sięga. Z naszej budowy: meble do kuchni opóźnione pół roku – stołowaliśmy się w pobliskiej pizzeri, bo już mieszkaliśmy, sprzęty wszystkie w zabudowie, czyli nieczynne, co rano i wieczór zapitalanie z góry na dół, przez garaż do kotłowni do zastępczej lodówki, mycie talerzy w umywalce w łazience; tynkarze zalali skrzynkę elektryczną (bo oni nie są od zabezpieczania), przy okazji wyszło że wg nich tynku muszą dawać podwójnie bo ściany krzywe – podziękowaliśmy im, ale trzeba było się rozliczyć i pewnie stratni nie zostali; hydraulik założył nam baterię podtynkową prysznicową – odwrotnie.. trzeba było skuwać płytki; zakupione przez nas płytki do zabudowy w łazience okazały się niemożliwe do przycinania pod kątem, więc trzeba było je ułożyć w innym miejscu a domówić gładkich – 2 razy bo brakło, każde domówienie 2 tyg na sprowadzenie i chyba z 800 zł wyszła zabudowa na wc; hit budowy – pierwszy płytkarz – dobrze że zaczął kotłowni.. wiadomo że do łazienek nie wpuściliśmy już, ale robił też poddasze- ocieplenie i gk, zaczynał pracę o 4 nad ranem, był kiedy chciał, zastany raz wieczorem jak spał ujarany na wełnie. Aaa i akcja z wełna, mieliśmy 40 cm to rozwarstwili i dali 20 bo się nie zmieściło; to tylko część, życzę każdemu cierpliwości o mocnych nerwów ?
„Spał ujarany na wełnie” o matko, padłam! To faktycznie cyrki u Was odchodziły nieziemskie! :D
Ale przynajmniej jest się z czego pośmiać po fakcie ;)
Po fakcie trochę luźniej się do wszystkiego podchodzi, ale tak naprawdę to największą krzywdę człowiek sobie sam zrobi zawsze – ja tak mam, że przeżywam każdą pierdołę bo bym chciała idealnie, a się nie da, mogłam wybierać spośród tysiąca rzeczy, to później albo płacz, bo przepłacone (dziś mi się podoba 50% płytek z pierwszego lepszego salonu, jak kupowaliśmy to byliśmy po 2 razy w 5 czy 6 i w żadnym dla mnie nie było) albo do zmiany (chciałam zaoszczędzić na płytkach w pralni i płakałam nad płytkarzem jak je układał bo mi się kolor nie podobał i jeszcze nierówne były, a wystarczyło pomalować ściany). W ogóle bym brała teraz rzeczy w miarę ładne i tanie, bo jak się zmieni koncepcja to zawsze można zmienić na lepsze, a przy kocie już zostało zweryfikowane wiele naszych wyborów :D A dzieciaczek jeszcze nie raczkuje, więc będzie tylko lepiej. Aaa i drugi hit z ostatnich dni co aż zbladłam – kąpałam sama maluszka bo mąż był na zakupach, mała nie dała się odłożyć ani na sekundę, więc szybko położyłam wanienkę na płytkach przed łazienką zaraz przy salonie, ogarnęłam ją i na górę lulu. Po 20 min schodzę.. salon z drewnianą podłogą ‚pływa’.. kot chciał się napić z wanny.. Może kiedyś przy drugim domu będzie lepiej :D
Widzisz, wg pana Stasia- fachowca ja sie mialam wprowadzac do nowego domu na Wielkanoc… zeszlego roku, nadal tkwie w starym mieszkaniu,ale w to lato powinno juz sie udac. A z geberitami mam inny problem, niby duzy wybor ale ceny zaczynaja sie od 1000 zl w gore… za glupi przycisk!!
Ach, może i tak lepiej? Mój kosztował 100 złotych i jest naprawdę O-HYD-NY!
To samo u nas, do 200 zł to były plasikowe i takie musieliśmy wziąć :D
U nas jedni zakafelkowali wentylacje w łazience, odkrył to kominiarz:) potem okazało się ze hydraulik pomylił się i podłączył ciepła wode do sedesu, skumał się po czasie i wykuł nam pol ściany, bo musiał coś przełożyć, dobrze ze przed malowaniem….. Ogólnie masakra, najlepiej siedzieć i patrzeć na ręce albo samemu zrobić:)
Najlepiej wynająć dobrego projektanta z opcją nadzoru budowlanego. Zrobiłam tak i remont generalny 75 metrowego mieszkania był jak bajka. Projektant oprócz projektu (90 stron!), dał 2 listy: a/ linki do sprzętów i instalacji, które sukcesywnie zamawiałam; b/ listę zaufanych fachowców, którzy nie zawodzili. Mialam tylko jednego cwaniaka – dostawcę cegłówek rozbiórkowych z Grudziądza (spóźnił sie 4 tygodnie). Koszt dobrego projektanta w połowie sie zwrócił na tzw. zniżkach dla architektów. Na budowę zajeżdżałam raz w tygodniu w soboty. Efekty w całości spełniają oczekiwania.
Wpis ok tylko nie podoba mi się wzmianka o stolarzu który „zna się tylko na stolarce” ? dobry stolarz przychodzi do domu czy mieszkania i najpierw słucha pomysłów właścicieli (często absurdalnych i niewykonalnych ?) potem weryfikuje sporządza projekt i wykonuje.. Przecież to nie jest tak że zrobi co mu powiesz bez projektu konsultacji.. Później przecież te meble montuje i musi być wszystko na swoim miejscu.. Owszem teraz w modzie jest zatrudnianie projektanta ale często właśnie on mając doświadczenie jedynie w postaci rysunków doradza źle, nie zwraca uwagi na wysokości, materiały na które zwróci uwagę stolarz.. Nie mówię że praca jednego czy drugiego jest lepsza, moim zdaniem ważna jest ich współpraca.. Denerwuje mnie tylko że często umniejsza się rolę stolarza a przecenia rolę projektanta.. Dobry stolarz zaprojektuje doradzi zrobi i zamontuje ? napisałam bo trochę mnie zabolało że tak umniejszylas pracę stolarza ?? pozdrawiam
Nie umniejszam pracy stolarza, ja np. z naszego jestem mega zadowolona, ale nie mylmy pracy stolarza z pracą projektanta. Stolarz zna się na technologii wykonania mebla, ale to projektant ma ogromny zmysł estetyczny, zwłaszcza jeśli chodzi o całe pomieszczenia, a nie tylko zabudowa szafek. Stolarz nie doradzi Ci, jaki kolor pasuje do jakiego, nie pomiesza stylów, tak, żeby nadal wyglądało to dobrze, nie zaproponuje nietypowych rozwiązań estetycznych jak np. nasza niebieska zabudowa czy aluminiowe wykończenia, nie podpowie jaka lampa, a na końcu nie pokaże tego na wizualizacji, żebyś mogła podjąć decyzję czy jesteś na tak, czy jednak na nie i kombinujemy dalej.
O tak, zdecydowanie warto samemu zabezpieczyć wszystko przed ekipami. Malarze nan za folie policzyli a okien nie mam domytych od prawie trzech lat. I trzeba sobie zrobić duży zapas czasu na sprawy papierkowe. Te wszystkie urzędy mają na wszystko czas. Uzgodnienia kanalizacji trwały u nas wiele miesięcy a można by już dawno zamieszkać bo prace trwały dosłownie chwile. Więc warto się za to wziąć dużo wcześniej.
Niestety zgadzam się, że najkorzystniej zamieszkać na budowie, jest to przerażająca prawda – jak ludzie (tu fachowcy) nie dbają o cudzą własność i o estetykę. Ostatnio w dosyć nowym domu robiliśmy remont piętra, w tym wymiana podłogi po pierwszej ekipie. Pan fachowiec ustalił ze mną – długie deski kładziemy pięknie wzdłuż pomieszczeń……itd, krótkie bardziej (upychamy) pod meblami (wskazałam oczywiście potencjalne, jedyne możliwe ustawienie mebli). Dokończyć historię??? Pewnie nie trzeba… Deski ułożone dokładnie odwrotnie – piękne, długie schowane pod meblami. Żal. Naprawdę jest to przykre. I zgodzę się, że mnóstwo poplamień i popsuć pozostawionych przez ekipy. Swoją drogą- myślałam, że tylko ja mam pecha. Mało tego- to nie pech, to prawidłowość. Pozdrawiam.