Andaluzja – co mi się podobało, a co nie. I czy warto się tam wybrać?
Andaluzja to malownicza kraina położona na południu Hiszpanii. Trafiliśmy do niej przypadkiem, bo szukaliśmy kraju, do którego można się wybrać bez paszportu. To był taki trochę podróżniczy lotek, chybił trafił nawet. Pewnie jesteś ciekawa, czy wygraliśmy fajne wspomnienia?
ANDALUZJA – DLACZEGO WARTO SIĘ DO NIEJ WYBRAĆ?
DLA KRAJOBRAZÓW
Andaluzja jest naprawdę piękna! Tuż za Almerią po jednej stronie drogi rozpościerają się skaliste góry, a po drugiej lazurowe morze. Do tego palmy nadające egzotycznego sznytu i piękna, śródziemnomorska architektura, która jest całkowitym przeciwieństwem naszych budowanych na nowoczesną modłę miast i miasteczek. I nagle masz wrażenie, jakby świat się zatrzymał…
Więcej zdjęć zobaczysz na Instagramie, klik:
DLA LUDZI
Ludzie w Hiszpanii są naprawdę szczęśliwi. Spokojni, wyluzowani, życzliwi. Nigdzie się nie spieszą, ale nie są tak rozlaźli jak Grecy, których poziom luzu zakrawa wręcz o lenistwo. Raczej się nie spóźniają i nie są bałaganiarscy jak inne nacje żyjące w upałach, chociaż w ciągu dnia sjesta jest obowiązkowym punktem programu – zamyka się wtedy większość restauracji i kawiarni.
Przygotuj się na same uśmiechy! Jeśli wjedziesz w kogoś rowerem, to usłyszysz: „Przepraszam”, nawet jeśli to była twoja wina! Dzieci są hałaśliwe i biegają po deptakach do północy, absolutnie nikomu tym nie przeszkadzając jak u nas. Matce wszyscy pomagają, zamiast wytykać jej błędy i tak na przykład na lotnisku pan przerzucający walizki do samolotu przybiegł do mnie, żeby pomóc złożyć mi wózek! Kiedy dziecko wylało w restauracji zupę, ci najbliżej siedzący rzucili się na ratunek, a jak zgubiłam butelkę z mlekiem, to życzliwe dusze szukały jej razem ze mną, zamiast pouczać, że a fe, taka duża panna i ciągle butlę dujda, a właściwie to dlaczego nie karmię jej piersią???
W takim kraju naprawdę można rodzić dzieci. I to bez 500+!
DLA SŁOŃCA
Co prawda w tym roku cieplej było u nas (37 stopni w Poznaniu vs 28 w Hiszpanii), ale pogoda w rejonie Andaluzja przez cały sezon letni jest gwarantowana i nie musisz zabierać do walizki kurtek przeciwdeszczowych, kaloszy czy czapek „na wszelki wypadek” jak na wakacje u nas :).
DLA WINA ;)
Wino to naprawdę hiszpańskie dobro narodowe i mówi to ktoś, kto z reguły wina nie pija, bo średnio je lubi. Co prawda czerwone jest wyraziste i cierpkie, ale białe i różowe – to prawdziwy nektar bogów!
W Hiszpanii wino sączy się do obiadu i kolacji. Bardzo podoba mi się ich kultura picia, bo przez cały pobyt nie widziałam ani jednej pijanej osoby, mimo że wszyscy bawili się do późnych godzin nocnych.
ŻEBY POPATRZEĆ NA PRZYSTOJNIAKÓW!
Kiedy jechałam do Hiszpanii, myślałam, że po ulicy będą chodzić same Penelopy Cruz. Spodziewałam się spotkać mnóstwo pięknych kobiet, jednak po kilku dniach pobytu stwierdziłam, że piękne kobiety to i owszem, ale… W autobusie pełnym Polaków!
Bo Hiszpanki urodą nie grzeszą. Po powrocie do Polski uderzyło mnie, ile piękności mijam na co dzień. To prawda, że Polki są naprawdę ładne i nie mam pojęcia, dlaczego wcześniej tego nie dostrzegałam!
Za to polscy faceci… Przygarbieni, z brzuszkami, bladzi i zestresowani, zupełne przeciwieństwo hiszpańskiego adonisa prężącego opalone muskuły w słońcu. Faceci w Hiszpanii to – że się tak wyrażę – prima sort. Kobiety będą miały na czym zawiesić oko, a ich mężowie, no cóż… Na powrót zakochają się w swojej słowiańskiej wybrance!
A CO MOŻE CIĘ ROZCZAROWAĆ?
HOTELE
Hotele w Hiszpanii są drogie. Tak jak pisałam w poprzednim poście, doba z wyżywieniem w sezonie dla czteroosobowej rodziny to koszt 1600 złotych za naprawdę średni standard. Ciasny pokój, przestarzała infrastruktura (windy i internet działają jak w latach 90-tych!), sztuczna trawa, w sumie to nie ma się czym zachwycać. Większość hiszpańskich hoteli wygląda po prostu źle i wymaga gruntownego remontu, którego nikt nie robi, bo skoro jest ruch w interesie, to po co?
Jedyne, do czego nie można się przyczepić, to obsługa – w absolutnie każdej sytuacji staje na wysokości zadania i rozpieszcza gości jak tylko umie najlepiej. Po raz kolejny sprawdza się więc, że Hiszpania to przede wszystkim wspaniali ludzie, którzy w niej mieszkają.
Gdybym miała się wybrać po raz kolejny, raczej szukałabym apartamentu/mieszkania, a nie pokoju w hotelu, bo nie warto. Za lepszy standard w innych krajach zapłacisz zdecydowanie mniej, więc jeśli chcesz się pobyczyć nad basenem, celuj raczej w Turcję, Bułgarię albo Egipt, a nawet Grecję.
JEDZENIE
Kiedy powiedziałam na InstaStory, że najbardziej brakowało mi w Hiszpanii papryczek jalapeno, od razu posypały się wiadomości: „Tak! Ich jedzenie jest strasznie miałkie!”, „Bez smaku”, „Jak dla dzieci”, „Niedoprawione”, „Pytałam znajomą Hiszpankę, dlaczego nie mają niczego pikantnego, to odpowiedziała: because we’re not fucking Mexican!”.
No. Hiszpanie zdaje się nie solą prawie wcale, a z ostrych przypraw znajdziesz u nich jedynie pieprz ziołowy. Kiedy dorwałam w końcu w restauracji „spicy” sos, bardzo się ucieszyłam, bo uwielbiam pikantne żarcie! A potem go posmakowałam i okazało się, że wcale nie jest spicy, tylko o smaku octu z cukrem.
Ten cukier to w ogóle jakaś masakra! Chociaż główne dania absolutnie nie mają żadnego smaku, desery są tak słodkie, że aż mdli. Ciasta to jakiś niemożebny ulepek cukru z cukrem, w lodach poza cukrem też niczego innego nie poczujesz, a od ilości syropu w drinkach cierpnie język. O tym, że Hiszpanie uwielbiają słodkie, świadczy fakt, że w jednej saszetce z cukrem do kawy/herbaty znajdują się ze trzy łyżeczki, a jeden słodzik wystarczy do posłodzenia kaw 4 osób i… Jeszcze zostanie dla 4 osób na następny dzień!
Dobra wiadomość jest jednak taka, że jedzenie na południu Hiszpanii nie jest jakoś dużo droższe niż w polskich dużych miastach czy nad polskim morzem. Pizza kosztuje 30 zł, danie główne z owocami morza – 50 złotych.
PLAŻE
Plaże w Andaluzji są kamieniste, a te kamienie nagrzewają się w sezonie, więc ciężko przejść do morza i najrozsądniejszym rozwiązaniem byłoby zaopatrzyć się przed wyjazdem w buty z gumową podeszwą i gumką wokół kostki – dokładnie takie same, jak na wyjazd do Chorwacji.
Moim osobistym dzieciom trochę brakowało piasku, że nie mogą budować zamków czy lepić babek. Woda jest cieplutka, ale przez 3 dni naszego pobytu była naprawdę ogromna fala, tak duża, że nikt nie miał odwagi wchodzić do morza dalej niż po kostki, a i na to decydowali się tylko najodważniejsi, czyt. jedynie mój mąż.
Więc Andaluzja to raczej nie jest dobry kierunek na samo plażowanie, chociaż super jest to, że przez wiele kilometrów wzdłuż morza ciągną się promenady, po których można spacerować, biegać, jeździć wynajętym motorem czy rowerem i tak po prostu podziwiać widoki!
My byliśmy w malowniczym, spokojnym miasteczku Roquetas de Mar. Gdybym miała się wybrać do Andaluzji jeszcze raz, to zdecydowanie bliżej Malagi, bo tam są już piaszczyste plaże i sporo do zwiedzania w samym mieście oraz okolicy (chociażby Gibraltar).
Podsumowując: Andaluzja zapiera dech w piersiach. Wjeżdżasz i niby nic, góry jakieś oraz wysuszony krajobraz. I nagle pośród tego wszystkiego dostrzegasz pierwsze małe domki, które wyglądają, jakby przycupnęły sobie na chwilę na skale. Potem z każdym kilometrem jest już coraz lepiej! Zresztą, co ja ci będę opowiadać – lepiej ty mi opowiedz, gdzie byłaś w tym roku i czy polecasz to miejsce?
My w tym roku byliśmy w Polsce w Zakopanem zanim się jeszcze zaczęły wakacje – w czerwcu. Widoki piękne, tłumów jeszcze nie było, pogoda piękna, dni mielismy zapelnione od rana do wieczora.Jeżeli porównym sobie to z naszymi wakacjami w Hiszpanii to wygrywają polskie góry. Więcej zieleni, dużo atrakcji. Wcale nie trzeba wyjeżdżać zagranicę. Cudze chwalicie. Minusem oczywisxie jest niewiadoma pogoda – trzeba liczyć na szczęście w Polsce. Zagranica mamy pewnik, chociaż gdy z mezem byliśmy 2 tyg w Chorwacji mieliśmy 3 pochmurne dni tez.
To prawda! Pamiętam jak byłam z Piotrem na pierwszych zagranicznych wakacjach – padło na Rodos. Odwiedziliśmy wtedy dolinę motyli (która okazała się doliną z ćmami). Bardzo krytycznie patrzyłam na wysuszony krajobraz, ale Piotrowi się podobało. Powiedziałam mu, że jednak w Polsce, w Tatrach najpiękniej. Nie uwierzył mi, a nawet zaśmiał się, że mało w życiu widziałam :).
Kilka tygodni później zabrałam go do Zakopanego – w Dolinie Pięciu Stawów przyznał mi w końcu rację :)
A ja uwielbiam Hiszpanię co roku jeździmy na Fuaventurę poza sezonem. Gorąco polecam jeśli spodobał ci się ten kraj.
My w tym roku byliśmy na Zakynthos – również mega sympatyczni ludzie i piękne krajobrazy które długo będę wspominać.
Mój mały raj to Chorwacja – uwielbiam!
Ja wybieram się tam w przyszłym roku. Niestety tylko początek sierpnia wchodzi w grę. Słyszałam jednak, że panują tam wtedy straszne upały i zwiedzanie to zły pomysł. Co o tym myślisz?
My byliśmy w połowie sierpnia, było zimniej niż w Polsce w tym czasie. 28-30 stopni. Jeden dzień zachmurzenie, więc zwiedzało się bardzo przyjemnie, a przez 3 dni duży wiatr, więc bryza od morza też dawała żyć :). Ale były dni, że wracaliśmy do hotelu po kilku metrach na deptaku, bo jednak za gorąco, żeby cokolwiek zobaczyć – i wychodziliśmy po 18. Zresztą, tam życie kwitnie w godzinach nocnych dopiero (12-18 jest sjesta).
Jednak z dwojga złego wybieram wyjazd w sezonie niż poza sezonem, bo wtedy nie można wskoczyć do basenów (zimno!), a i do morza bywa ciężko.
Dziękuję bardzo za odpowiedź
My wybraliśmy się do Tunezji, na ultra last minute (zazwyczaj urlop mamy zaplanowany na pół roku przed, bo mąż musi w pracy się czasowo określić). To był mój pierwszy egzotyczny kraj i teraz powrót z dziećmi. Naszego hotelu nie polecę, bo nie byłam zadowolona. Plusy – plaża, spokojne morze (ale uwaga – w sierpniu sezon na małe meduzy – przez to znam już 2 arabskie określniki na te stworzenia, dobrze, że mieliśmy kasiorek i wylawialismy) i ceny. Również samo targowanie chyba najlepszy spektakl, jaki do tej pory w tej materii widziałam – z rozdzielaniem wręcz szat, rzucaniem banknotami i spektakularnymi wyjsciami i powrotami :). A autobusem, takim zwykłym, jazda z pod hotelu do miasta prawie za darmoszke (z resztą pociągiem też). Minusy – wszędzie staliśmy, czy w hotelu, czy w banku, by wymienić pieniądze. Nie ma czegoś takiego jak rozpiska, z którego stanowiska odjeżdża autobus (a Sousse Ma spory dworzec autobusowy), a miejscowi wiedzą często tylko skąd odjeżdża ich (często jeździmy komunikacja miejska, ale w żadnym innym kraju nie było tak trudno). Jednej nocy wracaliśmy z dziećmi nocą na piechte dobry kilometr, bo …akurat ten autobus jechał inna od codziennej trasy
Dzieciaki zachwycone przygoda, a ja się trochę balam (po drodze opuszczone hotele, nieuzytki i żywego ducha). Standardy higieny odbiegają jednak od naszych. I niby wiem to, ale tym razem razilo mnie, może przez kontrast – Tunezyjczycy ubierają się rzadziej tradycyjnie jak w Egipcie czy Maroko, więc może automatycznie człowiek czegoś innego oczekuje.
O! W Polsce w lipcu też było mnóstwo tych małych meduz, dosłownie jedna przy drugiej :)
Od trzech lat niestety na żadnych wakacjach nie byliśmy i w najbliższym czasie się nie zanosi, ale w podróży poślubnej byliśmy w Czarnogórze, w Boce Kotorskiej – bardzo polecam! Mniej przepalona słońcem i bardziej zielona niż Chorwacja i zdecydowanie niedoceniana!
Aaa, już chyba doceniana, bo coraz więcej dobrego słyszę o Czarnogórze – choć jest dalej, więc pewnie dlatego cieszy się mniejszym zainteresowaniem. My byliśmy przejazdem w Bośni i faktycznie jest tam jeszcze piękniej niż w Chorwacji, ale słyszałam, że Czarnogóra w ogóle zapiera dech w piersiach. I Albania, gdzie jest jeszcze mniej turystów :)
Świetne zdjęcia! Wygląda na świetne miejsce na wakacje z dziećmi :)
też byliśmy w tym rejonie na wakacjach .Mam bardzo podobne reflekcje ale nie byłam tak bardzo zafascynowana morzem . Wole Grecje i Chorwację tu jest lazur morza . Co do rowerów to nie wolno było jeżdzić po promenadzie – wynajmujący nam rower jasno określił ,że tylko tam nie wolno . Co do męzczyz rzeczywiście urokliwi . My bylismy z biurem podroży i bardzo byliśmy zadowoleni z hotelu pod każdym względem . Tez wole pojechac w stronę Malagi jeśli/…. chociaż było super .
Ale były ścieżki dla rowerów wzdłuż całej promenady?
W każdym razie w rejonie, w którym byliśmy, wszyscy pomykali na podobnych czterokołowcach właśnie wzdłuż tych ścieżek :)
Moja refleksja po kilku pobytach w Hiszpanii jest taka, że tam trzeba nauczyć się jeść. Z Andaluzji pod względem jedzenia zapamiętałam okropne mięso, niedoprawione sałatki i mdłe papryki (czyli bardzo podobne wspomnienia do autorki) ale za to wspaniałe ryby i owoce morza. A ze słodyczy najlepsze było coś w rodzaju naszych kremówek. Polecam generalnie jeść ryby – zawsze dostaniemy swieże i pyszne. A z potraw mięsnych to paella z kurczakiem lub chorizo, choć lepsza będzie z owocami morza. My w tym roku wybieramy się na Minorkę – zobaczymy czy przywiozę podobne wspomnienia kulinarne. A w ogóle podzielam pani opinie o pięknie Andaluzji, Hiszpanów i generalnie o życzliwości wszystkich niezależnie od płci. Hiszpania to wspaniały kraj i do tej pory mój ulubiony ze wszystkich europejskich ?
Witam. Obecnie jestem razem z całą rodzinką 2+2 na wczasach w Andaluzji (Torrox Costą) i potwierdzam wszystko co napisałaś ;-) My jesteśmy w apartamencie i za pobyt na 12 dni wyszło nas 610 EUR. Warto wspomnieć, iż w Maladze jest sporo atrakcji które w określone dni i godziny są darmowe więc warto poczytać wcześniej.
Pozdrawiamy