Matka idealna
Na pewno ją znasz. To ta, która karmiła swoje dziecko przepisowe sześć miesięcy. I jeden rok dłużej. Dzięki temu jej potomek po raz pierwszy wziął antybiotyk dopiero, kiedy poszedł do szkoły. Teraz jest szczupły i gibki, a nie spasiony na modyfikowanej truciźnie. Czy twój nie jest przypadkiem za gruby? Siatki centylowe siatkami centylowymi, ale ja bym się martwiła tym dodatkowym kilogramem, przecież widać go na pierwszy rzut oka o tam, w bioderkach… Nie widać? Może tylko ty go nie widzisz, bo na pewno tam jest, wcale tak dobrze się nie ukrył… Pewno za krótko karmiłaś piersią?
Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, ale dzięki mleku idealnej jej dziecko ma ponadprzeciętną inteligencję, mocne kości, a zęby nie wypadną mu wcale. Nigdy. Przenigdy! Do dzisiaj nie wie, co to próchnica, bo nie je słodyczy jak inne przedszkolaki. Parówek nie je, soków nie pije, do McDonalda nie pójdzie nawet z kolegami z klasy, bo w domu wpojono mu zdrowe nawyki żywieniowe. Na wycieczce szkolnej zamiast chipsów wyciągnie chleb orkiszowy i zamoczy go w kefirze.
A wracając do tych zębów, dziecko matki idealnej zgryz ma prawidłowy. Zostało odsmoczkowane przed rokiem. Twoje jeszcze nie? Taka duża pannica/dorosły chłopak?! Czy wiesz, że smoczek jest emocjonalną protezą? Czy zdajesz sobie sprawę, że maluchy, które ciumkają smoka, w wieku dwóch lat wymawiają aż o 250 wyrazów mniej od tych, które smoczka nie znają?
Twój w wieku dwóch lat mówił tylko pojedyncze wyrazy? Nie budował zdań wielokrotnie złożonych? I ty z tym nie poszłaś do logopedy?! Jak można być tak lekkomyślnym rodzicem???!
Matka idealna ciągle podkreśla, że idealna nie jest, no ale… Jej szkrab od dawna nie pije z butelki, bo to wstyd i hańba. Na nocnik siada, odkąd skończył półtora roku, nie to co inne dzieci… Chodzi od dziesiątego miesiąca życia, od drugiego roku jeździ na rowerze… Wszystko zawsze przed innymi robił… W wieku trzech lat liczył do stu, rachował: odejmował, dodawał, mnożył, no może jeszcze nie dzielił, ale to tylko kwestia czasu… W wieku czterech potrafił czytać i pisać! W wieku siedmiu prawdopodobnie dostanie Nobla…
Matkę idealną możesz spotkać głównie w internetach. Siedzi przy klawiaturze jak kwoka na grzędzie i tu zwróci uwagę, tam wetknie szpilkę oraz doda swoje trzy grosze. Musi! Gdyby nie to, tragedia by się wydarzyła – wyobraźcie sobie tylko! Nikt by się nie dowiedział, jaka jest idealna i jakie perfekcyjne ma dzięki temu dzieci…
noooo… przecież to prawda wszystko! Prawda jak bum cyk cyk! Bym zauważyć jeszcze chciała, że Matka Idealna na gitarze gra. Tak. Na gitarze. (po wyjaśnienia zapraszam do mnie hahaha). Ja już sie uczę!
Na szczęscie w realnym świecie każda matka jest idealna, dla swojego dziecka.
Ostatnie zdanie mnie urzekło :)
no taka prawda, żeby być Mamą trzeba mnie twardy tyłek, żeby to wszystko ogarnać.
Na szczęście świadomość, że tylko ja dam z moimi dziećmi radę, tylko ja je tak kocham, i tylko ja je tak znam, pomaga :)
zawsze mam chęć zajrzeć do domu takiej idealnej – pewnie sporo ciekawych rzeczy można by było zobaczyć
Czytając tą dyskusję spadłam z krzesła, trzy razy :-P
Ja tez :/. I mialam nieodparte wrazenie, ze nie jest to autentyczna chec pomocy (od tego jest priv!), a raczej dowartosciowanie sie, pochwalenie: „U mnie wszystko ksiazkowo, a inne matki (z glupoty czy tez niewiedzy) pewnych spraw nie pilnuja! Ich dzieci pija z butelki/nie potrafia mowic, itp.”.
Ilonka, mozna wiedziec jaka dyskusja ? Chetnie poznam Ta perfect mame….a wpis super napisany, usmialam sie do lez.
Na końcu tekstu zdanie mniejszą czcionką – tam jest link, a dyskusja w komentarzach.
Tylko trzymaj się mocno, bo też spadniesz z krzesła ;).
Ojjj to o to chodzi…wlasnie przeczytalam. Napisze moze moje zdanie: Dziewczynka na zdjeciach jest naprawde sliczna, a te lekkie „kraglosci” dodaja jej dodatkowy urok – fajna jest! W zadnym przypadku grUba ! Wiesz Ilona, mnie juz duzo rzeczy na tym swiecie przestalo dziwic, niestety mamy takie czasy, ze ocenia sie ludzi wedlug wygladu i kto co ma i to juz od najmlodszych (moze kiedys bylo tak samo?) – Po prostu trzeba byc idealnym pod kazdym wzgledem, niestety takich ludzi coraz wiecej przybywa. Moze to wynika z ich wlasnych kompleksow ? W kazdym razie nie warto brac sobie takie uwagi do serca. Pozdrawiam
P.s. – Swietnie pokazalas jezyk ! :) Zdjecia wymiata – jak to sie mowi.
O, dokładnie, wynika to z ich własnych kompleksów! Też tak sądzę :).
Zdjęcie stare, miało się tutaj nie pojawić wcale, bo mąż mi zrobił przypadkiem, ale idealnie pasowało do tematu, więc jest :).
Przecież każda z nas jest matką idealną, a jak któraś ma wątpliwości, niech zapyta swojego idealnego malucha o zdanie. ;D
PS. Pomimo emotka zaręczam, że pisałam śmiertelnie poważnie. :)
Haha, pięknie to wszystko ujęłaś ;) I jeszcze dziecko takiej idealnej matki na pewno robiło kupy pachnące fiołkami ;)
hehe nie tylko w internecie – ja znam takie w realu !!! :))))) Ale co tam, tez jestem mama i wuem lepiej ;PPP
a jak!! im ‚madrzejsze’ dziecko tym ‚lepszy’ rodzic!! :D
Chyba czytelniczki tego bloga masowo próbują przeczytać tę podlinkowaną dyskusję, bo od pół godziny nie udaje mi się załadować tej stronki:) A taka jestem ciekawa co Matka Idealna tam napisała! No i sama się zastanawiam po powyższym opisie, czy to trochę nie o mnie;p Bo z tym karmieniem, cukrem i McDonaldem to o mnie jak nic! ;p
Ale pouczasz inne matki? Czy raczej pilnujesz własnego nosa (własnej rodziny)?
Wiesz, mnie raczej chodziło o matki, które zawsze wiedzą najlepiej, jak inni mają żyć.
Zanim urodziłam dziecko, byłam najmądrzejsza:) Teraz nie pouczam, bo sama nie lubię być pouczana. Często jestem krytykowana za bujanie dziecka na rękach do snu (powinno przecież zasypiać samo), za wspólne spanie z dzieckiem (bo nie wyjdzie z łóżka do 6 r.ż. i będzie niesamodzielne) oraz za noszenie w nosidle (nie noś bo się przyzwyczai). Bardzo tego nie lubię jak się ktoś wtrąca, więc milczę nawet jak mi „mrozi krew w żyłach” na to co robią inne mamy.
Co do podlinkowanej dyskusji, to wydaje mi się, ze krytykowanie innych to akurat mniejszy problem głównej bohaterki. Co najwyżej zrazi do siebie otoczenie. Pomyślcie co będzie miało jej dziecko, gdy dostanie tróję z klasówki (czyli słabszą ocenę niż większość w klasie)! Zamiast iść na rower, będzie musiało iść z mamą do psychologa, psychiatry albo przynajmniej pedagoga, żeby szukać przyczyny tego „niemieszczenia się” w normie. A potem koniecznie na korepetycje! A w wakacje zielona szkoła, kurs wyrównujący i terapia rodzinna:)
A mi (czy mnie?-kurcze z pisownią też nie jest idealnie..;))się wydaje,że takie matki idealne w ten sposób maskują swoje strachy, lęki a przede wszystkim kompleksy na danym punkcie. Może to po prostu biedne, zakompleksione kobiety, którym trzeba najzwyczajniej współczuć…Nie mówię,że tak jest, psychologiem nie jestem, i w żadnym razie głupoty nie bronię:)Ale może to być jeden z powodów ich zachowania.
(faktycznie oblegana ta strona bo też wejść nie mogę)
Matko jedyna….tam naprawdę jest dyskusja na temat zbyt dużej wagi dwulatka, czy ja źle widzę?
Nooo… W dodatku dziecko waży w normie.
Ale mnie sprowokowały przede wszystkim pozostałe komentarze nt. logopedy, kiedy dwulatek nie mówi pełnymi zdaniami/nie zadaje pytań, wymądrzanie się na temat butelki, itp.
A bo ja przeczytałam tylko o wadze i dałam sobie spokój. Logopedę przeleciałam wzrokiem, nie dałam rady. Kiedyś czytałam na parentingowym o karmieniu piersią:że nie zawsze jest to możliwe i nie jest się przez to gorszą matką…Były dokładnie takie same cyrki. Aż byłam przerażona brakiem zdrowego rozsądku u mam, bo przecież to co jest dobre dla innych, może być niemożliwe i niewykonalne dla drugich. i tyle:)
Ja nie czytuję tych dyskusji, bo tylko mnie denerwują. Zaintrygowałaś mnie, więc zajrzałam… Ktoś kto uważa, że kilogram nadwagi u dziecka trzeba leczyć ma ewidentnie coś z głową.
No proszę, Ilona, to się popisałaś. Najpierw jesteś oburzona moimi uwagami, bo przecież na podstawie zdjęć nie można kogoś oceniać, a potem sama smarujesz mi psychoanalizę na podstawie kilku komentarzy. Brawo! Nie wpadłaś na to, że sama ranisz Marlenę podsycając temat, który już zaczął przygasać? W dodatku sama próbujesz wypłynąć ze swoim blogiem na fali tej afery. No sorry, coś tu chyba jest nie tak? Całkiem niedawno czytałam na Twoim blogu, że afery Cię nie interesują i nie bierzesz w nich udziału. Czy to Ty pisałaś też coś o podpisywaniu się swoim imieniem i nazwiskiem, a nie nazwą bloga pod komentarzami? A tu proszę! Się ulało. Nigdy nie przyszłoby mi do głowy, żeby w złośliwy sposób krzywdzić kogoś, kogo nie znam. Widać jednak, że Ty nie masz z tym problemu. Powodzenia w życiu z takim podejściem. Po mnie spływa, ale komuś możesz zrobić duże aua postępując w taki sposób.
Troszeczkę Ci się pomyliłam z innymi osobami: to nie ja pisałam, że nie można oceniać na podstawie zdjęć i żeby podpisywać się imieniem i nazwiskiem? Pierwsze słyszę! Nawet jeśli ktoś podpisuje się pełną nazwą bloga, nigdy złego słowa ode mnie nie usłyszał! Nie wiem zresztą, co to ma do rzeczy, ale skoro już się czepiamy, to wolę wyjaśnić zawczasu…
Nie uważam, żeby to, co się stało, było aferą. Opisałam po prostu portret matki, który doprowadza mnie do szewskiej pasji, na samym końcu dodając dopisek: „Trochę w odpowiedzi na dyskusję…” – bo takie matki spotykam na swojej drodze często, w dyskusji pojawiło się ich kilka, ale widzę, że to właśnie Ty poczułaś się wywołana do odpowiedzi…
Poczułam się wywołana, bo zrobiłaś aluzje do moich wypowiedzi. Oczywiste jest jednak, że Twój tekst nie jest o mnie, bo zgadza się tylko w 20% :-P
Co do podpisywania się czy linkowania do swoich blogów, nie dam sobie ręki uciąć, że to Ty mówiłaś a szukać też mi się nie chce, więc temat chyba pada sam. Gwoli wyjaśnienia, chodziło mi o to, że od niedawna wklejasz swojego awatara, a przedtem tak chyba nie robiłaś? Wydaje mi się, że podpisywałaś się tylko imieniem i gdzieś napisałaś nawet, że to jedyny słuszny sposób. Ja linkowanie do swoich blogów na cudzych blogach uważam za niewyszukany sposób reklamowania się. Drażni mnie to, bo jest masa blogerów chcących zaistnieć kosztem innych. Twój ostatni komentarz u Marleny tak właśnie wygląda…
Z ciekawości, nie z żadnej zawiści czy złośliwości: kim jesteś z zawodu? Od dłuższego czasu się zastanawiam;-)
Avatara używam od zawsze, podpisuje sie rożnie, w zależności od tego kto jak mnie kojarzy :). Nie zdarzyło sie pełna nazwa strony. NIGDY natomiast nie linkowalam do mojego bloga, nie zachęcałam do wejścia, ale nie dlatego, ze uważam to za naganne (nie widzę w tym niczego złego i nie zabraniam u siebie, zwłaszcza jesli link wnosi coś merytorycznego do treści mojego wpisu), ale wiem, ze jest rożnie odbierane :]. Chyba mnie z kimś mylisz?
Nie czytam dziesiątek blogów i wydaje mi się, że widziałam to u Ciebie albo w tekście Twojego komentarza, ale skoro twierdzisz, że nie, to najwyraźniej się pomyliłam.
Aaa, to już jestem w domu! Zastanawiałam sie o co Ci chodzi i sprawdziłam. System wordpress wysyła automatyczne powiadomienia (tzw. ping back) po zamieszczeniu linka do czyjejś strony do autora tejże strony – zapomniałam o tym, nie wiedziałam, ze Marlena go zamieściła.
Ale fajny tekst! ;) Przeczytałam z uśmiechem jednym tchem.
lovam ten tekst! pozdrowionka – matka NIEidealna :)