Każda mama powinna pamiętać, że o niektóre rzeczy nie ma sensu się martwić!
Macierzyństwo byłoby łatwiejsze, gdybyśmy non stop się o coś nie zamartwiały! Bo o co martwi się mama? Niemal o wszystko! Ja też tak się martwiłam, ale widzę, jakie to było bez sensu! Te wszystkie rzeczy, które wtedy wydawały mi się ważne, teraz nie mają większego znaczenia! Pamiętaj, że dzieci w mgnieniu oka odlecą z domowego gniazda, dlatego zamiast tracić życie na zamartwianie – lepiej korzystać ze wspólnych chwil!
O CO MARTWI SIĘ MAMA (TROCHĘ NIEPOTRZEBNIE)?
1. Czy dziecko nie śpi za mało?
Jest takie przysłowie: „Śpi jak niemowlę”. Czyli że niby długo i spokojnie. Ha. Ha, ha, ha. Musiał je wymyślić jakiś bezdzietny! Bo matka niemowlaka już wie, że przysłowie owo powinno brzmieć raczej: „Śpi jak tata” (czyli że nawet płacz dziecka go nie obudzi!). Większość noworodków ma w zwyczaju spać raczej po 15 minut co 15 minut. No ale nie wiesz tego, kiedy wracasz z własnym ze szpitala!
Gdyż w poradnikach wszelkiej maści jak byk stoi, że dziecko do roku przesypia większość doby. A w trakcie tego snu rosną jego kości oraz mózg. Czyli jak nie śpi, to znaczy, że nie rozwija się prawidłowo? No powiedz, że nie tylko ja miałam takie rozkminki?!
Ale jak dziecko śpi dużo, to mama też się martwi. Nasłuchuje i budzi je na karmienie. Potem wcale nie jest łatwiej. Sen dziecka spędza nam sen z powiek, a fora pełne są pytań: „Moje kilkuletnie dziecko budzi się w nocy! Co robić?”. Spokojnie, każde dziecko w końcu się przystosuje do spania w nocy ciurkiem i celowo nie użyłam słowa: „wyreguluje”. Mało kto wie, że człowiek przed wynalezieniem żarówki, spał 4 godziny, budził się, żeby coś przekąsić i zasypiał znowu. Czyli że to raczej nasze budzące się w nocy dzieci żyją zgodnie z biologicznym zegarem, a nie my, dorośli!
2. Dlaczego jeszcze tego nie robi?
Nie siada, nie chodzi, nie mówi. Mój osobisty syn nauczył mnie ogromnej pokory w tym temacie, bo wszystko robił „na ostatnią chwilę” (w normie, ale później niż rówieśnicy): siadać zaczął jak miał 10 miesięcy, chodzić dzień po skończeniu 18 miesiąca, mówić bliżej drugich niż pierwszych urodzin, a jeździć na rowerze w wieku 6 lat.
Dzięki niemu dowiedziałam się, że każde dziecko rozwija się we własnym tempie i choćbyśmy stawały na rzęsach, to nie jesteśmy w stanie nauczyć dziecka czegoś, dopóki samo nie będzie gotowe!
Macierzyństwo to nie wyścig. Przecież wiesz, że dziecko, które ostatnie zaczęło chodzić, wcale nie będzie najgorszym biegaczem. Więc po co się tak spieszyć?
3. Dlaczego tak mało je?
Scenariusz zawsze jest taki sam i przerabiam go po raz drugi: najpierw dziecko je wszystko. Potem nagle uczy się odmawiać. I zachowuje się tak, jakby bało się tego, co ma na talerzu! Z „wszystkojadka” staje się „suchabułajadkiem”, a rodzic nie rozumie, co się stało, że maluch, którego ulubioną przekąską były pomidorki, nagle na ich widok woła: „Ble!”.
Wszystko przez naszych przodków, którzy przeżyli, bo właśnie byli ostrożni i nie jedli tego, co popadnie. Weźmy takie warzywa: większość ma gorzki smak! A przecież gorzka jest trucizna (np. trujące grzyby), dlatego przetrwał ten dziadzia jaskiniowiec, który ich nie lubił i… Przekazał swoje geny dalej. Tak działał dobór naturalny.
Koło 6-8 roku życia ta niechęć dziecka do wszystkiego, co nowe, powoli mija. Nie poddawaj się do tego czasu, daj mu dobry przykład, kładź na talerzu jak najwięcej warzyw i zachęcaj do ich jedzenia, ale nie panikuj, kiedy nie słucha. Bo musisz wiedzieć, że to całkiem normalne! I naprawdę kiedyś z tego wyrośnie, a nawet nas przerośnie :).
Chociaż łatwo mówić, a ciężej w to uwierzyć, kiedy dziecko je tylko suchą bułę albo makaron. Czy rozwija się prawidłowo? Czy dostarcza organizmowi wystarczająco dużo witamin i minerałów? Co z jego odpornością? Jeśli też się o to martwisz, porozmawiaj z pediatrą o suplementacji, żeby przeczekać na spokojnie i wesprzeć swoje dziecko w tym trudnym okresie.
Z suplementami często jest taki problem, że niejadki wcale nie chcą ich przyjmować. Ja próbowałam wielu suplementów, ale przestałam biegać za dziećmi z łyżeczką tranu albo witaminką D dopiero, kiedy odkryłam Marsjanki FUTURA. Teraz same wyciągają rączkę, żeby dostać owocowego „cuksa”! A najfajniejsze jest to, że te „cuksy” mają nie tylko super smak, ale również skład: są bez konserwantów i bez cukru czy syropu glukozowo-fruktozowego, za to z naturalnymi słodzikami i beta-glukanem, który występuje w drożdżach.
Dzieci na różnych etapach życia potrzebują czegoś innego. Aby pewnego dnia nas przerosły, wybierz Marsjanki FUTURA dostosowane do wieku:
Syrop dla maluchów, które intensywnie rosną (1-3 lata). Ze wspomagającym rozwój kości wapniem, witaminą D i K oraz żelazem
tabletki Dla dzieci, które trafiają do przedszkola (3-6 lat), co jest wyzwaniem dla ich układu odpornościowego. Ze wspomagającą Tę odporność witaminą C, D3 i żelazem
żel z tubki dla dzieci w wieku wczesnoszkolnym (6-9 lat) z kwasami Omega 3. Żeby łatwiej było się skupić i skoncentrować na nauce
4. Dlaczego nie chce siadać na nocnik?
Dwa lata, a tu cały czas pielucha? To normalne! Pielucha nawet w wieku 2,5 roku nie jest niczym dziwnym, bo jak się okazuje, przeciętny wiek, w którym udaje się odpieluchować dziecko, wypada bliżej trzecich urodzin, a nie drugich.
A jak to zrobić bez stresu dla dziecka i siebie, pisałam już TUTAJ.
5. Czy spędzam z nim wystarczająco dużo czasu?
Obojętnie, czy spędzasz z dzieckiem cały dzień, czy tylko godzinę. Zawsze się martwisz, że poświęcasz mu za mało czasu oraz uwagi!
Moja rada? Zapytaj dziecko. Serio, zamiast się zadręczać, po prostu idź i zapytaj. Ja tak zrobiłam i odpowiedź dziecka bardzo mnie uspokoiła. Okazało się, że chociaż mi się wydaje, że ciągle daję z siebie za mało, to według mojego dziecka daję z siebie wystarczająco dużo. Jestem pewna, że u ciebie też tak będzie!
6. Jak sobie poradzi, kiedy mnie nie będzie w pobliżu?
Mama martwi się nawet, kiedy zostawia dziecko z ojcem! Zupełnie bez sensu, bo to bardzo ważne, żeby maluch miał dobry kontakt również z innymi ludźmi, a nie tylko z tobą. Mi bardzo pomaga myśl, że inni dają moim dzieciom to, czego ja im nie dam. Tata – beztroską zabawę. Dziadkowie – życiową mądrość. A w przedszkolu uczą się rzeczy, o których ja bym nigdy nie pomyślała!
Poza tym, kiedy dbam o siebie, dbam o swoje dziecko. Nie wierzysz? Przeczytaj następny punkt!
7. Czy potrafię wychować je na szczęśliwego (oraz porządnego!) człowieka?
Ale zamiast się martwić, polecam robić wszystko, żeby samemu być szczęśliwym i porządnym człowiekiem. Dziecko może mieć totalnie w nosie to, co do niego mówimy, ale po fazie buntu w dorosłym życiu raczej na pewno będzie odgrywać scenariusz, który obserwowało w domu.
Więc to całkiem proste: jeśli zadbasz o swoje szczęście, wychowasz szczęśliwego człowieka!
O co martwi się mama jeszcze? Praktycznie o wszystko! Czy dziecko zdrowo rośnie, czy nie ogląda za dużo bajek; czy poradzi sobie samo; co i z kim robi, kiedy jest starsze… Lista jest naprawdę długa i mogłabym tak wymieniać do rana!
Dlatego napisz, czym ty się martwiłaś, a po latach się z tego śmiejesz? Czas chyba uspokoić inne mamy!
Bardzo fajny tekst! Na pewno będę do tego wracać.. Bo pomimo tego, że już pewnie ze sto razy czytałam o tym,że jeśli ja będę szczęśliwa to dziecko też to wciąż niestety się MARTWIĘ! Zwłaszcza teraz kiedy okazuje się, że chociaż zupełnie tego nie planowałam to mój syn będzie musiał iść do żłobka. Dobrze, że jesteś, będę czytać ten wpis codziennie aż uwierzę że będzie ok! ? pozdrawiam.
Dagmara, moje dziecko też chodzi do żłobka. Nie sądziłam, że to będzie dla niego tak świetna decyzja! Ma stały kontakt z grupą rówieśników, cała masę zabawek, których nie ma w domu i ja ich nie muszę kupić, opiekunki organizują im mnóstwo zajęć, o których ja nawet bym nie snila, bardzo rozszerzył dietę o ciekawe dania, nauczył się spać ostalych porach, sprzątać po sobie (oczywiście adekwatnie do wieku), codziennie jest na dworze, a wieczorem jest czas na pieszczocha ze mną bo nadmiar energii został rozladowany. Nie zamartwiaj się, dzięki temu dziecko będzie bardzo samodzielne. Powodzenia
Artykuł zawiera bardzo ważne stwierdzenie, a mianowicie: każde dziecko jest inne. To więc ile czasu należy mu poświęcić, jak postępować w główniej mierze zależy od jego potrzeb. Nie można też zapominać o sobie. W końcu szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko ;)
Skąd ja to znam! Dzięki za ten wpis, świetnie podsumowanie problemów młodych rodziców, trochę się pośmiałam, że nie tylko ja mam takie problemy:) Część tych rozterek udało mi się już rozwiązać, od kiedy mój synek chodzi do żłobka wiem, że doskonale sobie beze mnie może dać radę. Również snem się nie martwię. Problem, że nie chce nic nowego jeść i warzywa go za bardzo nie interesują rozwiązałam poprzez podawanie mu mleka Laktowit Niejadek stworzonego własnie specjalnie dla takich gagatków i nie martwię się już jak nie chce zjeść normalnego śniadania czy obiadu. Przede mną temat nocnika (niech to już nastąpi, proszę!!) no i mam nadzieję, że wyrośnie na ludzi :))) pozdrawiam gorąco
Z pierworodnym bałam się, że spadnie kiedyś z dużej wysokości i zginie na miejscu. Miałam masę koszmarów i leków. Nie wiem dlaczego, ale uspokoiłam się dopiero jak miał jakieś 4 lata. Wcześniej ta wizja ciągle wracała. Do dziś nie wiem o co chodziło.
Też się ciągle bałam. Że się połamie, zachoruje, różne takie.
Potem dopiero zdałam sobie sprawę, że wcale nie tak łatwo zepsuć dziecko! :)
Proszę zweryfikować dane o liczbie zgonów do 4 tygodni po szczepieniach wśród polskich dzieci. Wprowadza Pani w błąd. Takie zgony się niestety zdarzały.
(PS. Szczepię swoje dzieci i czytam trochę na ten temat)
Mogę prosić o źródło?